Najważniejszą kwestią w temacie nowych katalogów jest to, czy nadleśnictwa, szaczując wartość zamówienia na usługi leśne, uwzględnią wyższą stawkę za roboczogodzinę. Obawiam się, że może zaistnieć taka sytuacja, gdzie nadleśnictwa będą obliczać pracochłonność w oparciu o nowy katalog, a stawkę (w złotówkach) za roboczogodzinę w oparciu o stary
Jestem ZULowcem i powiem szczerze, że nie mam nic przeciwko zmniejszeniu pracochłonności w nowym katalogu, o ile popniesie to za sobą wzrost stawki za roboczogodzinę. Jeśli w tym roku wykonałem robotę w przykładowym leśnictwie za 300k PLN i w przyszłym roku (po obniżeniu pracochłonności) zrobię tę samą robotę również za te same pieniądze, to nie widzę żadnego problemu. Jeśli nadleśnictwo wyliczy, że tę samą robotę będzie trzeba wykonać za 150k PLN, wówczas LP będą musiały zakupić pilarki i rozdysponować je wśród leśniczych i podleśniczych, gdyż prawdopodobnie część ZULi zrezygnuje z pracy dla LP, część padnie, a zostaną tylko CI z kredytami wszelkiej maści, którzy nie będą w stanie zapłacić swoim pracownikom mizernego tysiąca zł wypłaty
Jeszcze raz się powtórzę... Jeśli obniżona pracochłonność w nowym katalogu spowoduje wzrost stawki za roboczogodzinę, a nadleśnictwa uwzględnią ten wzrost przy rozpisywaniu nowych zamówień, to tylko się cieszyć z tego. A jeśli w tej sytuacji jakiś ZULek będzie sobie kalkulował stawkę na podstawie zeszłorocznej i dla zasady jeszcze ją obniży, to podwójna radość - zejdzie więcjej niż 30% od szacunkowej wartości zamówienia i zgodnie z PZP będzie musiał uzasadniać taką "promocję". A nawet jak uzasadni i uzyska zamówienie, to i tak padnie
Mniejsza konkurencja = wyższe stawki dla firemek leśnych, które chciałyby wykonywać swoją robotę dobrze i na niej zarobić
Pozdrawiam