Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

O miejscach, które zwiedziliście, o których chcecie opowiedzieć...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: buba »

Droga w stronę Petricza mija całkiem sympatycznie.

Obrazek

Współużytkownicy bułgarskich dróg.

Obrazek

Obrazek

Jedziemy dzisiaj do górskich wiosek położonych przy granicach z Macedonią i Grecją. Celem jest diabelski klasztor, ale sama droga, prowadząca w tamtą stronę, malowniczo wije się wśród wzgórz.

Obrazek

Obrazek

Ogromne pasmo gór Bełasica tworzy tu granicę z Grecją. Zbocza są ciemne i puste, a na szczytach leży wał chmur. Wioski są nisko u podnóża. To musi być ten "Mur", o którym opowiadała mi babeczka wczoraj w źródle i którą to opowieść przypłaciła skąpanym telefonem.

Obrazek

Obrazek

W architekturze mijanych wsi dominują domy kwadratowe, zbudowane z cegły i kryte dachówką. Wszystko jest utopione w zieleni - głównie są to bujne winorośle z małą domieszką ogrodowych kwiatów. Wszystko utrzymane jest więc w kolorach rudo-zielonych.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ciekawe słupy tu mają.

Obrazek

Wioski na trasie nie są zbyt ludne. Mijmy już którąś i nie spotykamy żywej duszy.

Obrazek

Obrazek

Sporo budynków zbudowanych jest z kamieni rzecznych.

Obrazek

To chyba jest/był przystanek autobusowy? No bo co innego?

Obrazek

Można też spotkać ściany zrobione jakby z kamieni zebranych na drodze - razem z błotem ;) Strzecha też sprawia wrażenie jakby budowniczy się gdzieś bardzo spieszyli. Może akura nadchodziła burza?

Obrazek

A tu przygotowany surowiec na kolejne strzechy! :)

Obrazek

Busia zostawiamy w wiosce Gega, która zdaje się być nieco większa od pozostałych jakie mijaliśmy. I ma fajny napis na wjeździe!

Obrazek

Obrazek

W centrum jest parking przeznaczony chyba specjalnie dla busiów. Już są dwa! Kabak twierdzi, że ta "buchanka" wygląda jakby nam coś chciała powiedzieć.

Obrazek

Zaraz obok stoi budynek sprawiający wrażenie sklepo - knajpy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dziś wszystko tu zdaje się być zamknięte na głucho. Jest jednak zatknięta kartka, która jakby sugerowała, że w jakiś godzinach przybytek bywa otwierany. No szkoda, że nie teraz, bo chetnie byśmy sobie tu zajrzeli.

Obrazek

Z żywych pozostał tylko kogut ;)

Obrazek

Kilkukrotnie obiło mi się o uszy, że dalej droga może być nieprzejezdna. Może jeszcze niedawno tak było? Teraz za Gegą zaczyna się zupełnie nowa droga! Ale widać nie my jedni uwierzyliśmy w przestrogi ;) Tak jak do Gegi jakiś ruch na drodze był - to dalej nie spotykamy ani jednego auta. Idziemy więc asfalcikiem z rolki, który z braku ruchu zaczyna porastać bujną roślinnością. Kabak twierdzi, że to jest idealna droga na rolki - równa i nic nie jeździ.

Obrazek

Obrazek

W sumie fajnie, że poszliśmy pieszo. Z jadącego busia ciężko się robi zdjęcia, a tutaj jest tak sympatycznie, że warto je robić co 5 metrów :) To jeszcze zabudowa wsi Gega.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wiele miejscowych domów jest utworzonych z budulca bardzo mieszanego. Nie wiem czy można to podciagnąć pod architekturę szachulcową? ;) Ale jest wszystko - drewno, cegła, pustaki, kamienie, a chyba nawet te lepioszki z kupy bydlęcej?

Obrazek

Obrazek

Coś mi się wydaje, że mieli tu kiedyś młyn!

Obrazek

Bardzo przypadł mi do gustu tutejszy chodnik! Oczywiście trylinka a jakże! :)

Obrazek

Sporo domów jest opuszczonych i powoli zarasta buszem.

Obrazek

Obrazek

A tu już widać na horyzoncie wioskę Czuriłovo, ale nie będziemy przez nią przechodzić. Zostanie nieco z boku.

Obrazek

Dlaczego zainteresował nas akurat ten monastyr? Ano dlatego, że na tle innych tego typu przybytków charakteryzuje się pewną oryginalnością zdobień.

Monastyr jest bardzo ładnie położony, na tle zielonych gór, z wąwozami u podnóża. Zdaje się być na wyciągnięcie ręki, ale jest za wąwozem. Obchodzimy więc serpentynami wokoło.

Obrazek

Obrazek

Droga w końcu przybiera taką nawierzchnię, jakiej spodziewaliśmy się od samego początku.

Obrazek

Wokół pusto. Mamy już pewne obawy, że wszystko jest zamkniete na głucho i trzeba bedzie skakać przez płoty, ale furtka okazuje się być otwarta. Po całym terenie można sobie swobodnie łazić. Wejść do wnętrza kościoła można kilka razy w roku, gdy są wyznaczone święta. Na jedno z nich ponoć są tu święcone baranki, które się składa w ofierze i rozumiem, że zgromadzeni uczestnicy potem konsumują szaszłyki. (ze stronki - link : https://preotkrii.bg/churilovski-manast ... selo-gega/ )

Teren klasztoru porastają bluszcze i wysokie kwiaty. Widać, że ktoś się nim zajmuje, ale ludzie nie bywają tu bardzo często.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nowsze i starsze napisy.

Obrazek

Obrazek

Nie zapomniano o żadnych ważnych aspektach! :)

Obrazek

Jak na kościół/klasztor jest tutaj wyjątkowo dużo diabłów. Nie anioły czy święci, ale czorty wszelakie dominują na malowidłach umieszczonych na ścianach, kolumnach i sufitach!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zwraca uwagę też styl malowideł - taki trochę jakby malowały to dzieci? Albo wybrali najbardziej utalentowane dziewczyny z lokalnego koła gospodyń wiejskich? Napewno nie jest to nadęta sztuka, do jakiej zazwyczaj przywykło się w miejscach sakralnych.

Urzekły mnie np. rogi tego zwierzęcia! Jakby puściły na wiosnę świeże gałązki!

Obrazek

W większośći są tu wyobrażone sceny z Sądu Ostatecznego i zostały umieszczone, aby postraszyć wiernych stojących w przedsionku. Coby sobie przypadkiem nie pomyśleli, że można bezkarnie grzeszyć.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Są tu namalowani przedstawiciele różnych zawodów, które były popularne w dawnych czasach - krawiec, pasterz, młynarz, karczmarz. I jak ktoś się nie sprawował jak trzeba tzn. jak religijne prawo nakazywało - to potem kończył z kamieniem młyńskim u szyi albo wzięty za fraki i wrzucony w ogień piekielny! Albo pożarty przez potwora!

Obrazek

Obrazek

Tu chyba "jedyna sprawiedliwa". Babeczka pokazuje diabłu gestem "niet" (jak ten koleś kieliszkowi wódki na znanym radzieckim plakacie propagandowym ;) i tylko z aniołami trzyma. Diabeł popadł w konsternację, minę ma nietęgą. Chyba dostanie bęcki od przełożonego, jak wróci bez łupu.

Obrazek

Na kabaku największe wrażenie zrobiło krojenie piłą na pół. Jest to chyba prorok Izajasz, ktorego główną przewiną było podważanie autorytetu lokalnych władz. Wychodzi więc, że to również zaliczyli do ciężkich grzechów, których należy się wystrzegać?

Obrazek

Najlepsza jest scenka przestrzegająca przed chodzeniem do szamanów i wszelakich znachorów. Jakby ktoś miał wątpliwości co zawierają cudowne eliksiry - to jest kupa diabła i to taka na rzadko! :)

Obrazek

Diable portrety. Co ciekawe, większość tutejszych okazów ma ludzkie twarze, tylko ten ostatni, ten z imbryczkiem, ma taką bardziej jakiegoś zwierzaka? Czy to może jakiś inny gatunek diabła?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Niektóre czorty mają bardzo zabawne okrągłe brzuszki! Skądinąd też ciekawe czy machanie czerwonym sztandarem jest przypadkowe? Czy może ktoś go domalował później i chciał w ten sposób coś wyrazić? ;)

Obrazek

Wewnątrz kościoła jest też przynajmniej jeden ścienny diabeł, który trzyma lustro dziewczynie. To znak, że nie wolno zbytnio przywiązywac się do kwestii cielesnych np. do pielęgnowania swojej urody. Zdjęcie nie moje (nie udało się nam wejśc do środka). Pochodzi z bułgarskiego filmiku: - stąd tak mało na nim widać.

Obrazek

Z samej góry, z sufitów, czujnie przyglądają się nam święci. Pewnie jak coś przeskrobiemy to grozi ostrzał z jaskółczych gniazd! :P

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Są też scenki biblijne, w których akurat diabły nie biorą udziału:

Obrazek

Obrazek

A znad drzwi jakiś muflon na nas patrzy!

Obrazek

Drugie wejście też jest ozdobione.

Obrazek

Jest tu też super widokowa dzwonnica! Jak tam wyleźliśmy to akurat zaczęło lać. Bardzo sympatyczne więc mamy schronienie! Lepszego ciężko sobie wymarzyć! (choć mógłby być jeszcze w kącie bukłak z winem mszalnym :P )

Obrazek

Obrazek

Mamy okazję się przyglądać jak osa buduje gniazdo.

Obrazek

A to są chyba sęki na deskach. Ale wyglądają nieco jak... anioły? Zupełnie jakby miały skrzydła! Zazwyczaj sęki tak nie mają... Ktoś im "pomógł"? Ktoś je domalował? No bo baz jaj! Samo się tak niesamowicie ukulało?

Obrazek

Otwierają się stąd przestrzenie w kierunku gór Ograżden. Fajnie widać jedną z wiosek na zboczach. Wszystko raz chowa się we mgłach, raz wyłazi.

Obrazek

Obrazek

Morze zieloności.

Obrazek

To chyba wioska Baskalci. W mgłach i bez. Ciekawe jest, że gdy góry siedzą w chmurach to zawsze wydają się być wyższe. Jakby wyobraźnia dodawała im wysokości.

Obrazek

Obrazek

A to chyba Czuriłovo. Na dużych zbliżeniach zaglądam sobie do ogródków siedząc pod dachem dzwonnicy, w którą dzwoni deszcz.

Obrazek

Obrazek

Wsród dolin, zboczy i rozpadlin porosłych kożuchem zieloności, gdzieniegdzie widać jakieś budynki. Bacówki? Siedziby pustelników?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Niektóre wioseczki przyczepione do skarp i ukryte w zieleni zdają się być niedostępne i zapomniane.

Obrazek

Zwłaszcza wioska Zojczene, położona na zboczach na północny-wschód od Gegi zdaje się być na wpółopuszczona.

Obrazek

A może nie?

Obrazek

Obrazek

Ta sama wioska z nieco innej perspektywy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Droga gdzieś w stronę tamtej wioski. Ciekawe czy tam prowadzi czy rozmywa się w wąwozach kawałek dalej?

Obrazek

Kurde, chciałoby się tam wszędzie wybrać, na spokojnie połazić, a czasu mało... Wybór jednego musi się łączyć z rezygnacją z innych planów. Cieżkie dylematy!

Jak już wspominałam wsie w tym rejonie są raczej puste, ale pomiędzy nimi gdzie okiem siegnąć - to coś się pasie. Kozy, owce, osiołki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jak już mowa o zwierzętach to spotykamy też dwa żółwie, które ratujemy z drogi. Wprawdzie mało co tu jeździ, ale jak tu nie uratować żółwia?? Taka niepowtarzalna okazja! W drodze do przedszkola mogliśmy ratowac tylko ślimaki!
No i cud, że żaden żółw w czasie przenoszenia nas nie obsikał! Te z terenów Jugosławii i Albanii to zawsze sikały!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Gdy wracamy, gęsty wał chmur znika ze szczytów pogranicznych gór. W pełnej krasie możemy je teraz zobaczyć. Z ciemnymi zboczami, gdzieniegdzie tylko usianymi skupiskami wiosek. Chętnie przeczytałabym jakąś relację z przejścia tym grzbietem, ale póki co nie udało mi się takowej znaleźć - są tylko z wejść na dwa czy trzy najbardziej znane szczyty. Czy faktycznie są tam jakieś wojskowe pozostałości? Czy rzeczywiście krążą wśród miejscowych jakieś tajemnicze opowieści o tym miejscu? Czy może tylko nasza "źródlana" znajoma miała bujną wyobraźnię? ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek





cdn
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: buba »

Kolejnego dnia jedziemy w stronę Melnika. Już z daleka widać z jakiego powodu tą okolicę odwiedzają turyści. Zapewne fajniej by się to wszystko przedstawiało w słońcu, ale jak się nie ma co się lubi... Nie, zdjęcia nie są robione przez brudną szybę - tam właśnie tak było.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na obrzeżach miasteczka nabieramy wodę w źródełku. Fajna sprawa, że tu jest tyle ujęć wody przy drogach!

Obrazek

Zażywamy kurortowego życia na deptaku w Melniku - kupujemy lody, alpakę dla kabaka i kolejne dwie Czeburaszki do mojej kolekcji :) Tłumy są tu upiorne, acz jak się łeb podniesie wyżej to widoki zaraz się poprawiają - wszędzie wystają jakieś skałki!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Potem jedziemy pod monastyr Rożen. Stoi tu kościół, klasztor...

Obrazek

Obrazek

...i ciekawy pomnik, upamiętniający jakieś wydarzenia z 1913 roku (wojny bałkańskie?) Sama płyta zdaje się byc dość nowa i jak widać kontrowersyjna. Jedno słowo było wyraźnie wydrapane. Tzn. ktoś podjął próbę jego zamazania. We frazie "wolna bułgarska Macedonia", komuś nie podeszło słowo "bułgarska". Takie miejsca uświadamiają nam jak mało znamy historię tych terenów...

Obrazek

Obrazek

Już stąd widać skałki!

Obrazek

Idziemy przez pastwiska w stronę kolejnych piramid.

Obrazek

Obrazek

Urwiska o ciekawej, słupowatej rzeźbie.

Obrazek

Wioska na krawędzi kanionu...

Obrazek

Widoki nie są dalekie, bo szybko zaczynają się rozmywać we mgle. Horyzont zdaje się być brudny, jakby przesłonięty jakimś pyłem. W powietrzu wisi paskudna duchota, ale jednocześnie nie ma upału. Wyłazimy na jeden z punktów widokowych i ogólnie szału nie ma. Niby ładnie, ale jakoś tak nie do końca. Tak jakoś nijako...

Obrazek

No rozejrzelim się i chyba by było na tyle. Wkrada się pewne poczucie niedosytu. Co robić dalej? Niby są jakieś widoki, ale tak jakoby by ich nie było. Nawet nie bardzo chce mi się robić zdjęcia (co raczej w moim przypadku jest rzadkim zjawiskiem). Bo ta okolica jakaś taka bez wyrazu. Jakoś tak nudno... I to jest właśnie to słowo, które jak przyjdzie do głowy na wyjeździe, to natychmiast magicznie aktywuje lawinę zdarzeń i wiatr zmian. Kilkukrotnie to zauważyłam. Nie wiem jak to działa! Chciałam "wyrazu" i emocji, to je k... mam. Prosze! W jednej sekundzie robi się ot tak...

Obrazek

A zaraz potem tak:

Obrazek

I jest niesamowite wrażenie, bo ten wał zapierdziela prosto na nas. I zdaje się nie być zwykłą chmurą tylko czymś gęstym, jakby zwartym. Jak tsunami albo piaskowa burza. Co to u licha jest? To coś mruczy jakby burzowym głosem, ale takim dziwnym - pomruk jest ciągły i łoskot jakby odbijający się echem gdzieś w wysokich górach. W górach, których nie widać... Nie ma co dłużej myśleć - stąd, z tej krawędzi trzeba dawac nogę jak najszybciej! Przypomina się nam, że 100 metrów stąd była wiata. Mała, dupiana, ale z dachem. To sto metrów okazuje się być za daleko. Do wiaty wpływamy na fali wodospadu...

Siedzimy schowani w wiatce chyba z godzinę lub dłużej. Deszcz wali o dach, a my sobie umilamy czas chrupaniem sucharów, degustacją domowego wina (jeszcze tego od Vangi) i obserwacją wodnego spektaklu w najbliższej okolicy. Skałki schowały się we mgle, krowy w krzakach... Na zdjęcie załapała się też Melniczka - pluszowa alpaka, nowa towarzyszka podróży. Jeszcze więc czysta i mięciutka, acz już nieco zmokła.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Raz już prawie przestało padać i prawie wyruszyliśmy w dalszą drogę. Odeszliśmy od wiaty o tyle - jak znów sikło... I zaś trzeba było wracać.

Obrazek

W końcu wykorzystujemy 15 minutowe okno pogodowe, by oblecieć najładniejsze skałki. Coś powoli zaczyna być widać.

Obrazek

Wszędzie tu rosną fajne, białe kwiatki. Przypominają rumianki, ale pachną zupełnie inaczej. Tak jakby trochę olejem albo smołą? Tak jak na Stobskich Piramidach było dziesiątki gatunków kwiatów - tu dominuje ten jeden.

Obrazek

Obrazek

Klimaty, które zaczynają nas otaczać, przypominają jakieś lasy tropikalne w czasie monsunowym. Parujące dżungle, wieczne mgły i sterczące nad tym stożkowate szczyty wulkanów. I taka parna duchota w powietrzu, sugerująca, że to bynajmniej nie koniec zlew jakie los przygotował na najblizszy czas. Ptaki również stanęły na wysokości zadania i drą japy jak w ptaszarni.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Niektóre miejsca są strome i przepaściste. Na szczęście nikt ich nie upstrzył barierkami. Żadne g... nie zasłania widoków. Każdy podchodzi do krawędzi według własnego rozumu i ochoty. Wolny świat wolnych ludzi :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Czasem na trasie są klimatyczne kładeczki, umożliwiające przejście w miejscach, gdzie normalna ścieżka się obwaliła już dawno.

Obrazek

Gdzieniegdzie spośród mgieł i skał wyłaniają się jakieś zabudowania. Patrząc stąd cieżko oszacować na ile łatwo do nich dotrzeć. Czy są to zagubione w górach klasztory czy motel przy głównej szosie ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na przewalające się po szczytach chmury to można się patrzeć godzinami! I chyba nigdy się nie znudzi, zwłaszcza, że co chwilę jest inaczej. Można siedzieć w jednym miejscu i mieć poczucie, że co chwilę jest się wśród zupełnie innych gór!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Miejsce oferuje wybitnie dużo widoków i atrakcji w stosunku do długości przebytej trasy. Z czasem potrzebnym na zwiedzanie już tak nie jest - jeśli doliczyć czas, który kiblujemy w wiacie ;)

Pirynu niestety nie było widać - siedzi w tak gęstej chmurnej czapie, że wręcz ciężko powiedzieć, gdzie on w ogóle jest!

Wracamy przez te same pastwiska, acz teraz więcej jest mgieł. I krów też.

Obrazek

A ja się wcześniej zastanawiałam czemu te groby są tak ogrodzone.... ;)

Obrazek

Śpimy niedaleko klasztoru Rożen na przestronnych łąkach. Wieczorem są świetliki. Te bułgarskie - jasne i migające!

Obrazek

Obrazek

Niedaleko od nas zatrzymuje się kamper z niemieckimi emerytami. Nie byłoby w tym nic dziwnego i szczególnie godnego uwagi - gdyby nie to, że oni obydwoje jeżdżą na wózkach! Babeczka chyba w ogóle nie wstaje. Koleś jakoś o kulach potrafi wejść do samochodu, acz na dłuższy spacer też jedzie na wózku. Jak oni wszystko ogarniają?? Mają też pieska. Nawet podjeżdżają do nas i pytają czy nam nie będzie przeszkadzać ich pies, jeśli wraz z nim staną 100 metrów od nas. Pies jest zupełnie bezinwazyjny, nie szczeka, nie wyje i przeważnie jest uwiązany do zderzaka auta albo ciągnie wózek (poważnie! jak zaprzeg! :) ) Niesamowita sprawa to ich pytanie! Ludzie to zazwyczaj stają w zderzaku, a ich pies włazi ci na głowę, a oni udają, że przecież wszystko w porządku. A tu takie pytanie! Naprawdę wielki szacun dla tych ludzi - nie wiem czy większy za ich determinację podróżniczą czy za kulturę osobistą. Takie osoby chciałoby się spotykać na swoich trasach. Bardzo żałujemy, że nie możemy więcej z nimi pogadać. Mówią niestety tylko po niemiecku...

Poranek wita nas jeszcze gorszą pogodą. Wszystko siedzi w chmurach i to takich, które nie chcą się rozwiewać nawet na chwilę. Odpuszczamy sobie więc kolejną wycieczkę po skałkach, którą na ów poranek planowaliśmy. W takim mleku to mija się z celem. Końca własnego nosa nie widać, a co dopiero mówić o górach.

Jedziemy trasą ponoć widokową, wijącą się u podnóża Pirynu, na Goce Dełczev. Mokro, zimno, jedzie się prawie po omacku.

Obrazek

Dopiero za przełęczą się nieco poprawia.

Obrazek

Obrazek

Jakbym była niedźwiedziem to też bym chciała tu zamieszkać. Nic więc dziwnego, że ich tu sporo występuje!

Obrazek

Obrazek

Duży zoom pozwala zajrzeć do lokalnych bacówek i gospodarstw na zboczach.

Obrazek

Tu wygląda jakby się coś spaliło? I na bazie pozostałości zorganizowano tymczasowe lokum?

Obrazek

Kozy i owce w drodze na pastwisko.

Obrazek

W Goce Dełczev ostatnie bułgarskie zakupy, z widokiem na szare blokowisko u podnóża chmurnych gór.

Obrazek

Ostatnie bułgarskie źródełko przydrożne , gdzie tankujemy chyba z 50 litrów wody (jakimś cudem nam się tyle butelek uzbierało!) Jakby się okazało, że morze wyschło to i tak mamy się w czym kąpać! :P

Obrazek

Obrazek

I walimy na granice. Przed nami kolejny kraj - póki co zupelnie nam nieznany...



cdn
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: buba »

Granicę przekraczamy pod górą. Czaiłam się na tablicę graniczną w tunelu, ale takowej tam nie było :( Tylko jakieś zdechłe flagi wisiały i nawet nie powiewały, bo w tunelu nie było przewiewu, a i wiatraczki były akurat wyłaczone.

Skądinąd to celowo przyjechaliśmy właśnie tu. Nigdy wcześniej nie mielismy okazji, aby granicę przekraczac tunelem.

Obrazek

Przejście jest totalnie puste. Jakaś jedna porzucona ciężarówka przypomina, że czasem ktoś tu przejeżdża.

Obrazek

Po wyjeżdzie z tunelu wkraczamy w zupełnie inną strefę klimatyczną. Jest dużo bardziej sucho i chyba o 10 stopni cieplej, co zaraz widać po roślinności, która jest bardziej stepowa i kolczasta. Chmury wiszące na wszystkich górach też nagle znikają. Niesamowite, że górski masyw oddziela zupełnie dwa różne światy!

Kawałek dalej utykamy w korku kóz i owiec. Bardzo przyjemna przerwa na trasie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na całej trasie do morza towarzyszą nam góry. Nie wjeżdżamy na nie, ale wciąż są gdzieś widoczne na horyzoncie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wieczorem docieramy na nasze dzikie plaże, położone pomiędzy Vrisi a Kavalą. Po stronie przeciwległej do morza wznoszą się skalisto - leśne wzgórza, gdzieniegdzie na zboczach przetykane jakimś domkiem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Oprócz nas w zasięgu wzroku są dwa golasy zamieszkałe w białym namiocie i koleś, który dzieli czas na palenie zioła i gimnastykę.

Coś jakby zamki z piasku, ale nie do końca ;) Bo te ziarenka piasku jakieś takie spore :P

Obrazek

Obrazek

Pierwsze plażowe śniadanie. Takie wypaśne, bo jeszcze wszystkiego jest dostatek :)

Obrazek

Idziemy na spacer plażą w stronę Vrisi. Bardzo ciekawi nas mały budyneczek widoczny na plaży przed załomem skał. Chatka? Szałas? Knajpa?

Obrazek

Obrazek

Kawałek idziemy korytem wyschłej rzeki. Trasa prowadzi do tunelu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W tunelu są gniazda ulepione z błota. Przypominają nieco jaskółcze, acz kształt wlotu jest nieco inny. Gospodarzy jednak obecnie nie ma.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W ogóle zauważamy, że tu nad morzem nie ma ptaków. Żadne mewy czy rybitwy nie drą dziobów. Nic kompletnie. Z dźwięków to tylko chlupot małych falek i cykady. Dziwne takie morze - ciche i bezptasie zupełnie.

Ciekawe rośliny występują na plaży.

Obrazek

Granica między plażą a wydmą. Wydma jest piaszczysta, a plaża niekoniecznie.

Obrazek

Budowla, która wydawała sie nam być knajpą, chyba istotnie jest czymś w tym stylu, ale w innych terminach. Teraz jest nieczynna, co nie przekłada się na "zamknięta", bo swobodnie można wejść do środka. Bardzo ładne miejsce zostało wybrane na zbudowanie tych wiat - pod jednymi z większych skał na tej trasie. Miejsce jest tak sympatyczne, że ma się ochotę zostać tu na dłużej. Poza tym odrobina cienia w takich okolicznościach też ma swoją wartość. W polskich warunkach, gdy nigdy nie jest naprawdę ciepło, nie potrafię tego docenić. Tu, gdzie każdego dnia temperatura przekracza 40 stopni - już jak najbardziej! Bardzo też nas ciekawi jaka jest historia tego miejsca i kim są jego bywalcy?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Miejsce jest pełne malowanych kamieni, powykręcanych korzeni czy innych artystycznych konstrukcji. Czego tu nie ma! Są rybie głowy, nawleczone na sznurek szkielety jeżowców, zielone lustro czy kamyki z dziurką nabite na patyk. Klimat przywołuje na myśl leśne chatki czy tereny festiwalowe takie jak np. Wolimierz: https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... cji_4.html

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest tu nawet wolno stojący pomnik wielbłąda czy drewniana łódź żaglowa!

Obrazek

Obrazek

I piłkę mają na stanie!

Obrazek

Wydaje mi się, że my też pasujemy do wyposażenia :)

Obrazek

Widok z góry. Nie było łatwo wyleźć, bo albo pionowa skała albo pagórek z lotnych piasków, gdzie człowiek przy każdym kroku zapada się po kolano. Wrażenie jakby chodzić po śnieżnych zaspach - o tyle milsze, że owe zaspy są ciepłe! Woda ma niesamowicie błękitny kolor. Od razu ma się ochotę wskoczyć i nie wychodzić - co toperz z kabakiem zazwyczaj czynią. Ja mam zespół niespokojnych nóg, więc sporo czasu też myszkuję po okolicy.

Obrazek

Obrazek

Nie wiem z jakiego powodu tak się stało (czy mi słońce przypiekło czy z wrażenia nad pięknem krajobrazu), ale spłynęło dzisiaj na mnie jakieś totalne otępienie. Wybierając się na całodniową wycieczkę nie zabrałam nic do jedzenia. Kompletnie nic, nie wspominając o kanapkach, ale nawet sucharów czy batonika. Tylko wodę spakowałam. Kostiumów czy ręcznika też nie wzięłam, ale to mała strata bo tutaj i tak wszyscy pływają na golasa, a na słońcu schnie się mega szybko. Dociera to do mnie dopiero jak siedzimy w tej opuszczonej knajpie, więc już kawał od busia i szkoda się wracać. Cóż - powinnismy dojść do Vrisi, a tam pewnie będzie jakiś sklep czy knajpa, więc może nie umrzemy z głodu.

Pierwszy skalny "nos" do ominięcia.

Obrazek

Fajne te skały tu mają. Jakieś takie warstwowe, jakby płynęły i zastygły nagle w najdziwniejszym momencie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Widoki z klifu, na skraju urwiska.

Obrazek

Obrazek

Wydmy z kępami ostrej trawy. Piękna jest, ale można się paskudnie pociąć.

Obrazek

Dziwne ruinki. Betonowe koryta o nieznanym nam przeznaczeniu.

Obrazek

Po odcinku przedzierania przez skały i chaszcze docieramy do szerokiej, szutrowej drogi, która malowniczo wije się samiuśkim wybrzeżem. Wędrujemy więc ciesząc japy, bo słonko dogrzewa, lekki wietrzyk powiał, widoki przepiękne, droga pylista! Cyprysiki rosną, zioła pachną, cykady hałasują! I nikogusieńko! Tak to można wędrować godzinami! Kabak wpada na pomysł: "A może my obejdziemy Grecję dookoła? Ciekawe ile by nam to zajęło?". Plan zacny, kto wie? Acz mam obawy, że nie całe greckie wybrzeże jest tak bubowe jak ten kawałek ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Do pełnego szczęścia brakuje jedynie sklepu, żeby nabyć bułkę czy piwo. Bo nasza woda, której mamy sporo, to się już całkiem zagotowała w plecakach. Pijemy ją łapczywie, ale jest obrzydliwa - taka ciepła zupa. I jeszcze te bułgarskie wody na ciepło robią się okrutnie słone.

Powoli zaczyną się pojawiać ślady ludzkiej obecności. Najpierw są to śmieci. Niestety nie poczytamy sobie co to za licho. Przezornie mamy wydrukowany grecki alfabet, ale ... został w busiu...

Obrazek

Potem plażę ozdabiają łódki i wszelakie inne przyrządy związane z działalnością rybacką.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

To czas na ostatnią przekąpkę przed wkroczeniem do miejscowości.

Obrazek

Obrazek

Plażowanie!

Obrazek

Kolejny "nos". Nieduży, ale znów robi się bardziej skaliście.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wkraczamy do miasteczka.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na brzegu są pozostałości różnych kostrukcji - dla plażowiczów albo to jakiś bazarek czasem tu bywa i sprzedają arbuzy?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pojawiają się też takowe obrzydlistwa, sugerujace, że spodziewają się tu niedługo nadciągających kolonii fok. Po długich kilometrach dzikich plaż taka osada równo ułożonych parasoli i leżaków wygląda jak więzienne baraki. Brakuje tylko podwójnego kordonu drutu kolczastego wokół.

Obrazek

Otwartego sklepu nie znajdujemy. Jest tylko knajpa z gatunku plażowych, która jest koszmarnie droga (chyba najdroższa knajpa w jakiej byliśmy). I na dodatek chcą nas wywiać wentylatory. Oprócz nas jest tylko jedna klientka - starsza kobita, która cały czas ględzi przez telefon (po niemiecku), wypija chyba piąty litr wina (nic nie je) i cały czas otacza ją gęsty obłok papierosowego dymu. No nie licząc oczywiście kelnerów, których jest chyba z siedmiu i wszyscy jakby kije połknęli. Atmosfera i okoliczności są więc niezbyt sprzyjające, ale jesteśmy tak głodni, że byśmy zjedli na surowo tą Niemkę zagryzając kelnerem, gdyby nie było innej opcji ;) Opcja na szczęście jest (bo oni wyglądają na ciężkostrawnych i niezbyt smacznych). Zjadamy więc zupę rybną, frytki i sałatkę grecką. Porcje są duże, jedzenie w miarę smacznę, ale bez szału, biorąc pod uwagę upiorne ceny. Kupujemy też litr wina. Ono o dziwo ma cenę w miarę adekwatną. Zdjęc nie zrobiłam żadnych, bo mi się tam nie podobało, więc po co sobie to przypominać. Acz mogłam sfocić chociaż "paragon grozy" - byłoby modnie :P

Wracamy gdy ciepłe promienie wieczornego słońca kładą się po wybrzeżu. Niby ta sama trasa, ale kolory już krańcowo inne. Czy wspominałam już, że przecudowne jest, gdy nadejście wieczoru nie oznacza chłodu i konieczności naciągania na siebie bluz i swetrów?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ze wzgórza widać miejsce naszego biwaku.

Obrazek

Obrazek

I nieznanego pochodzenia ruiny na wydmach.

Obrazek

Jest to też czas, gdy miejscowi wypływają na wieczorny połów. Całe morze zaczyna się roić od niewielkich łódeczek. Sporo ich tu pływa. Napewno było ich więcej niż plażowiczów! Aparat z dużym zoomem to jest zarąbista sprawa! Zwłaszcza jak się ma duszę podglądacza :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Łódki przy zakręcaniu to czasem maja taki przechył jakby tonęły!

Obrazek

A tu miał miejsce jakiś problem. Jedna z łódek uległa unieruchomieniu - nie wiem czy zdechł silnik czy siadła na mieliznę/skały, ale musieli czekać aż przyjedzie im na pomoc druga. Słychać też było podniesione głosy, chłopaki biegały, skakali z jednej na drugą, jakieś liny i bukłaki przerzucali. Ostatecznie udało się zażegnać kłopot i obie łódeczki odpłynęły w siną dal.

Obrazek

Obrazek

Ta jedna cierpliwie czeka na przypływ. Może kiedyś też doczeka swych dni i wypłynie na szerokie wody.

Obrazek

Wieczorem stwierdzamy, że będziemy spać w namiocie na plaży. Busiem się nie da "kołami do wody", a chcemy, żeby nam fale szumiały zaraz przez przedsionkiem.

Obrazek

Oczywiście bez tropiku. Nie ma potrzeby chronić się przed deszczem ani chłodem. W tej wersji kolorystycznej też chyba lepiej się maskuje na piachu :)

Obrazek

Wstajemy wcześnie, chyba przed siódmą. Tu się tak niestety wstaje. Nie ma opcji pospać dłużej jak słońce napierdziela w namiot czy busia. A zarówno namiot jak i busio stoją na totalnej patelni. Jest wprawdzie jedno bardziej cieniste miejsce (wyraźnie przez kogoś wycięte w krzakach), ale busiem boimy sie tam jechać, że się osypie skarpa) a namiotem to jednak największa atrakcja to spać na samiuśkiej plaży. W krzakach to sobie możemy spać nad Odrą.

Obrazek

A teraz zagadka. Były 3 osoby. Dwie z nich kąpały się w morzu boso. Jedna była bardziej ostrożna i zapobiegliwa, więc właziła w fale tylko w butach wodnych. Która wbiła sobie w stopę jeżowca?? Skurwiel przebił się przez solidną gumę! No ja nie wiem jak! Tutaj chyba trzeba się kąpać w butach na wibramie, najlepiej takich za kostkę! Toperz mi to potem wyciąga przy użyciu igły i pęsety, ale to skubaństwo się gnie i ucieka. Taki kolec zachowuje się zupełnie inaczej niż każda porządna drzazga! Najgorzej, że to nie boli w samym miejscu wkłucia (jak każda porządna drzazga) ale paskudnie promieniuje na boki. Czy wspominałam, że nie lubię jeżowców? W zupie (którą kiedyś przygotowała koleżanka w Chorwacji) też nie były dobre.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na lądzie też czasem można je znaleźć. Nawet już nieżywe atakują nadal!

Obrazek

Co jeszcze moża znaleźć na plaży:

Ślimak kameleon

Obrazek

Mrówcze sztolnie.

Obrazek

Coś jakby gigantyczny pasikoń.

Obrazek

Krabiki. Uwielbiają grać z kabakiem w chowanego.

Obrazek

Nie wiem co to za cudo! Jakaś krwista meduza z czuprynką.

Obrazek

Obrazek

Jeszcze chyba nie wspominałam, że teren przytykający tutaj do plaży wskazuje, że kiedyś tu coś było, ale w obecnym stanie rozkłądu ciężko ocenić co dokładnie. Jest jakaś ściana pomalowana w graffiti. Żyją tu syczące żółwie. Namierzam jednego takowego, gdy zbieram kamienie. Jest dużo większy niż te spod diabelskiego klasztoru. Zupełnie inaczej też się zachowuje. Wzięty do ręki nie chowa się w skorupę, tylko macha łapami, syczy i wywija głową, że tylko patrzeć jak mnie użre! Zupełnie nie wiem czy żółwie bywają jadowite, wściekłe, albo przenoszą jakieś choroby? Na wszelki wypadek więc odkładam go na miejsce. Trudno. Chciałam go zanieść i pokazać kabaczkowi. Po kamienie poszłam wtedy bez aparatu. Są więc tylko zdjęcia ruin z innego razu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Są place z wybulonego asfaltu, o głębokich koleinach, który się łupie i oddziela od podłoża całymi płatami. Wiem, bo wykorzystuję tą właściwość układając busiowi drogę i zatykając dziury. Płaty asfaltu są płaskie, więc dużo bardziej przydatne do tego celu niż obłe kamulce. Droga na plażę ma pośrodku wyrwany taki jar, prawie jak kanał u mechanika. W dół jakoś udało się zjechać, ale jak na powrocie tam wpadnie busiowi koło to zostaniemy już w Grecji na zawsze... Naraz to by była za duża robota, ale sukcesywnie zasypujemy ów jar kamieniami i własnie owym łupanym asfaltem i po dwóch dniach złowrogiej rozpadliny juz prawie nie ma.

Obrazek


cdn
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: buba »

Poranek zaczyna się dziś bardzo sympatycznie :) W zasięgu wzroku od busia stoi kamper. Dziś poznajemy jego mieszkańca. Koleś nas zagaduje nad wodą. Jest z Czech. Jakoś bardzo przypadliśmy mu do gustu, a głównie chyba busio, bo ponoć taki "stylowy". Z tej racji przynosi nam sześciopak chłodnego, czeskiego piwa. Ot tak z sympatii. Miło! Ponoć ma dużo tego w swoim aucie. Chyba cały browar przywiózł! Nie mamy wyjścia. Musimy od razu wypić to piwo, bo za pół godziny będzie z niego zupa.

Obrazek

Na spacer idziemy w przeciwną stronę jak wczoraj. Klimaty panują tu podobne - skały i golasy! (i jeżowce! grrrr...)

Spora część wybrzeża jest zagospodarowana przez biwakowiska stacjonarne.

Obrazek

Nie wiem czy to są prywatne dacze i wykupiony teren, czy po prostu najbardziej stali bywalcy sobie oznaczyli teren i pilnują, coby im ktoś niepowołany nie podprowadził ulubionej miejscówki. Stoją więc przyczepy, które widać, że już latami wrastają w ziemię, których pewnie już by nie wyrwał nawet czołgiem. Stoją namioty pod okapami z drewnianych skrzyń. Są schodki, kwiatki, hamaki i altanki z liści palmowych.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Część plaż jest piaszczysta, ale u samego styku z morzem są bardzo dziwne skały - takie poszarpane. Bardzo malowniczo to wygląda - ni to rozwleczona meduza, ni to płetwa grzbietowa rekina! ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Albo taki głaz. Dla odmiany zupełnie inny, ale jakby go ktoś sztucznie ulepił!

Obrazek

Są też takie kawałki plaży. Niby nic dziwnego nie rzuca się w oczy, nie? Ale to czarne i drobne na granicy wody i lądu - to nie piasek, to nie glony - to tysiące skrzydlatych mrówek, w większości zdechłych!!!

Obrazek

Obrazek

Kawałek dalej jest cypel. Pomiędzy skałami są moje ulubione zaciszne plażki, pełne chlupotu o skały, seledynowej, przejrzystej wody skrzącej się w słońcu i równych płyt podwodnych, gdzie wygrzewają się ryby i jeżowce.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na jednej z wyższych skał stoi kapliczka. To ten malutki punkcik na szczycie skały, z lewej strony.

Obrazek

A tak przedstawia się z bliska.

Obrazek

Na innej skałce przymocowano dziwne pudełko. W środku jakiś mechanizm, raczej już od dawna niesprawny. Reflektor? Mini latarnia morska to kiedyś była??

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A to coś w tle braliśmy za łódkę!

Obrazek

A to jest wysepka w wersji super mini!

Obrazek

Niektóre przybrzeżne kamienie wyglądają nieco dziwnie - jak kółka olimpijskie albo pączki w smażalni. Jakim cudem się to tak samo ukulało? Może kosmici robią nie "kręgi w zbożu", ale "kręgi w morzu"? Może ktoś się przejęzyczył? ;)

Obrazek

Obrazek

Miejscami plaża znika zupełnie, ustępując miejsca wpadającym do morza skalnym rumoszom. Ładne toto, ale tempo wycieczki mocno spada ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Momentami uroku okolicy dodają rude zbocza.

Obrazek

Obrazek

Widoki z pagórka.

Obrazek

Z głębi lądu zawiewa czasem pyłem z suchych, jakby zmielonych ziół. Taki oddech jak z pieca - duszny, gorący, wręcz parzący, ale o pięknym zapachu tymianku.

Obrazek

Wieczorem wieszamy hamak, a znad gór przychodzi wielka, ciemna chmura.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

O dziwo nie przynosi deszczu tylko bardzo silny wiatr. Od razu tworzą się fale, więc toperz z kabakiem biegną do morza w podskokach. Wspominałam, że ja nie lubię fal? Tzn. z przyjemnością patrzę sobie na wzburzone morze, ale do wody wolę włazić, gdy tafla jest równa i nic nie zalewa głowy. Kabak i toperz za to uwielbiają takowe prysznice i dokazują w falach. Piski niosą się wokoło.

Może to być jedna jedyna niepowtarzalna szansa na puszczenie latawca! Bo tu chyba rzadko wieje!

Obrazek

Rybacy na swoich mini kuterkach są mniej zachwyceni nagłym pojawieniem się wiatru i fal. Obserwuje ich przez moją aparato-lunete. Widać, że są nieco zaskoczeni. Pośpiesznie zwijają wędki i próbują tak ustawić łódź, żeby się nie wykopytrnąć.

Obrazek

Podobnie są zaskoczeni mieszkańcy bułgarskiego kampera stojącego za zakrętem. Wiatr zerwał im już połowę daszku, a oni starają sie jakoś zapobiec, coby daszek nie odleciał zupełnie. Sytuacje te sugerują, że takie ataki wiatru nie pojawiają się tu zbyt często.

I tak kończy się kolejny sympatyczny dzień na dzikich plażach północnej Grecji :)

Obrazek

Obrazek

Kolejnego dnia zmieniamy miejsce pobytu. Nie jest to umotywowane jedynie ciekawością świata, a również przyziemną koniecznością. Kończy się nam żarcie i woda. Musimy odwiedzić miasteczko. Pada na pobliskie Orfani. Długo nie możemy znaleźć sklepu. Wpadamy w plątaniny uliczek wypełnionych białymi, willowymi domkami, które wyglądają jak pod wynajem. Mijamy zagospodarowane plaże pełne leżaków, parasoli i plażowych barów. Wszystko wygląda jakby czekało na stada turystów, którzy póki co nie dotarli. Przed sezonem? No bez jaj! Jest połowa czerwca, jest ponad 40 stopni! Jak to nie jest sezon to ja już nie wiem jak on powinien wyglądać i jakie mają tu zasady. Miasteczko też wygląda jak wymarłe, tylko cykady się drą, koty się biją na środku szosy i tylko czasem przemknie auto z prędkością typową raczej dla autostrady, a nie dla małych, krętych uliczek. Kotom ledwo udaje się uniknąć rozjechania. Auta mieszczą się na centymetry między murkami okalającymi ogrody a stojącymi prawie na środku śmietnikami. W jednym czy drugim barze plażowym pytamy o sklep. Kierują nas do takowego miejsca, gdzie możemy kupić kolorowe piłki i kreacje lokalnej mody deptakowej. Wracamy do kelnerów. Mówię, że fajno, ale sklep = jedzenie. A oni się śmieją, że jedzenie to u nich. Masakra te nadbrzeżne pseudomiejscowości, gdzie nabudowali wszelakiego syfu, ale nic nie można załatwić. W końcu odjeżdżamy trochę wgłąb lądu i udaje się znaleźć w miarę normalny sklep. Asortyment jednak jest mocno ograniczony. Wychodzi na to, że Grecy odżywiają się upiornie słodkimi sokami, dżemem i ciastkami. Cebuli, puszek z rybami, zielonej herbaty czy ciemnego chleba chyba tutaj nie znają. Ale przynajmniej mają wino :)

Gdzieś słyszałam, że według unijnego prawa ślimak to ryba. A to nieprawda! I nawet mam na to dowody! Ślimak to roślina! To owoc ostów porastających brzegi Morza Egejskiego!

Obrazek

Obrazek

Gdzieś w zaułkach miejscowych wiosek.

Obrazek

Obrazek

Obrazek



cdn
Awatar użytkownika
góral bagienny
wiceminister
wiceminister
Posty: 33795
Rejestracja: sobota 07 cze 2008, 12:41

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: góral bagienny »

Kiedyś nad brzegiem Dunaju, podczas krótkiego wyjścia na siusiu z samochodowej klimy w 40C bałkańskiego upału, znaleźliśmy kolonię takich roślinek ślimaczych. Przyklejone na ślimaczą ślinę do suchych łodyżek trwało toto w formie skorupek zawierających resztki truchła ślimaczego, bo w takiej temperaturze białko wszelkie się ścina i życie kończy się bezpowrotnie.
Góralowa zrobiła z tego bukiet, bo co zasuszone to trwałe i może potencjalnie być pamiątką. Do końca dnia bukiet przewracał się w bagażnikowej graciarni jeepka.
A rano go nie było! To znaczy zostały jeno suche badylki a ślimacze skorupki najwidoczniej poodpadały w trakcie jazdy.
Nie dość że poodpadały to i zmartwychwstały by porozpełzać się po całym jeepku!
Lat wiele minęło, jeepek sprzątany był i po amatorsku i profesjonalnie, a jeszcze od czasu do czasu zza brzegu wykładziny czy podsufitki wypada ślimacza skorupka i przypomina o tamtej wyprawie. Obserwowana ożyć nie chce, ale pozostawiona sama sobie gdzieś znika. Tym razem już nieodwołalnie przenosi się w wymiar niebytu, niedostępny naszym zmysłom...
' :doh: P O E Z J A , G Ł U P K U ! ! ! :doh:
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: buba »

Obserwowana ożyć nie chce, ale pozostawiona sama sobie gdzieś znika. Tym razem już nieodwołalnie przenosi się w wymiar niebytu, niedostępny naszym zmysłom...
Piękna historia! O "ślimakach widmo" słysze po raz pierwszy! :)
Awatar użytkownika
góral bagienny
wiceminister
wiceminister
Posty: 33795
Rejestracja: sobota 07 cze 2008, 12:41

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: góral bagienny »

Gdy miałem sześć lat, jeszcze przed pójściem do szkoły, zostałem wysłany na tzw. wakacje letnie do Oblasów koło Janowca nad Wisłą. W czasie jednej z pierwszych wycieczek w okolicy kamieniołomów zostałem w tyle bo znalazłem winniczka w fazie rozkładu, którego mrówki pracowicie przywracały do obiegu materii. Przy pomocy trawki zacząłem wydłubywać ze skorupki te niedobre mrówki wierząc, że jak dadzą ślimakowi spokój to jeszcze ożyje. Grupa poszła dalej, opiekun się nie zorientował...
Nagle zostałem całkowicie sam w nieznanym terenie, wiedziałem tylko że do ośrodka trzeba iść przez las. W lesie przez kilka godzin błądziłem, aż z jakiejś z lekka górującej nad terenem łysej wydmy wypatrzyłem maszt z flagą ośrodka kolonijnego.
Strasznie bałem się jak mnie tam przyjmą, nie wykluczając kary cielesnej. Kary nie było, wręcz przeciwnie, zostałem kolonijnym bohaterem! Kierowniczka natychmiast odwołała milicyjną akcję poszukiwania moich zwłok w rozległym kamieniołomie, milicjanci odwołali wsparcie w tej akcji wojska z jednostki w Puławach.
Dlaczego o tym tu piszę? Bo otrzymałem dumną ksywę PROFESOREK OD ŚLIMAKÓW, która towarzyszyła mi przez kolejne lata wyjazdów wakacyjnych do ośrodka kolonijnego w Oblasach, a jeździłem tam corocznie przez całą podstawówkę. Zresztą na koloniach w tym ośrodku byłem jeszcze i jako student fizyki nauczycielskiej, w ramach praktyk pedagogicznych, jako wychowawca, ale oprócz jednej kucharki nikt już sorka od ślimaków nie pamiętał...
Limakologiem jednak nie zostałem, ani nawet skeletochronologiem... Pewnie z powodu nabytej w dzieciństwie traumy.
No to te naddunajskie mięczacze zombie to może kara, że ich przodka nie uratowałem...? :-|
' :doh: P O E Z J A , G Ł U P K U ! ! ! :doh:
Awatar użytkownika
Sten
prezydent
prezydent
Posty: 170031
Rejestracja: czwartek 13 gru 2007, 18:40
Lokalizacja: Łuh

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: Sten »

Gdzieś w przepastnych archiwach tego forum, jest pełny tekst tej Twojej przygody ... :roll:
"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: buba »

Nie ma nic lepszego na wycieczkach jak znaleźć coś zupełnym przypadkiem i doznać uczucia miłego zaskoczenia. Tak właśnie było tutaj. Człowiek sobie jedzie szutrową drogą zaraz przy morzu, wgapia się w błękity wodnej toni i sine góry zamykające gdzieś daleko widnokrąg - a tu bęc! bunkierek sobie na plaży leży!

Obrazek

Obrazek

Nieduży, z lekka przekrzywiony, częściowo omywany przez morskie fale. Widać, że one już mocno nadgryzły konstrukcje budynku. Pewnie kiedyś był większy, ale część ścian odpłynęła w siną dal z jakimś jesiennym sztormem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Widzieliśmy jeszcze drugi, acz ten był położony już nieco dalej wgłąb morza, więc nie wchodziliśmy do środka.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kormorany sobie go ulubiły! Acz ogólnie bardzo mało ptaków spotykaliśmy nad greckim morzem.

Obrazek



cdn
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: buba »

góral bagienny pisze: niedziela 26 lis 2023, 22:06 Gdy miałem sześć lat, jeszcze przed pójściem do szkoły, zostałem wysłany na tzw. wakacje letnie do Oblasów koło Janowca nad Wisłą. W czasie jednej z pierwszych wycieczek w okolicy kamieniołomów zostałem w tyle bo znalazłem winniczka w fazie rozkładu, którego mrówki pracowicie przywracały do obiegu materii. Przy pomocy trawki zacząłem wydłubywać ze skorupki te niedobre mrówki wierząc, że jak dadzą ślimakowi spokój to jeszcze ożyje. Grupa poszła dalej, opiekun się nie zorientował...
Nagle zostałem całkowicie sam w nieznanym terenie, wiedziałem tylko że do ośrodka trzeba iść przez las. W lesie przez kilka godzin błądziłem, aż z jakiejś z lekka górującej nad terenem łysej wydmy wypatrzyłem maszt z flagą ośrodka kolonijnego.
Strasznie bałem się jak mnie tam przyjmą, nie wykluczając kary cielesnej. Kary nie było, wręcz przeciwnie, zostałem kolonijnym bohaterem! Kierowniczka natychmiast odwołała milicyjną akcję poszukiwania moich zwłok w rozległym kamieniołomie, milicjanci odwołali wsparcie w tej akcji wojska z jednostki w Puławach.
Dlaczego o tym tu piszę? Bo otrzymałem dumną ksywę PROFESOREK OD ŚLIMAKÓW, która towarzyszyła mi przez kolejne lata wyjazdów wakacyjnych do ośrodka kolonijnego w Oblasach, a jeździłem tam corocznie przez całą podstawówkę. Zresztą na koloniach w tym ośrodku byłem jeszcze i jako student fizyki nauczycielskiej, w ramach praktyk pedagogicznych, jako wychowawca, ale oprócz jednej kucharki nikt już sorka od ślimaków nie pamiętał...
Limakologiem jednak nie zostałem, ani nawet skeletochronologiem... Pewnie z powodu nabytej w dzieciństwie traumy.
No to te naddunajskie mięczacze zombie to może kara, że ich przodka nie uratowałem...? :-|
W pełni rozumiem twoje działania z kamieniolomu! :) Ja tez od dziecka jakąś wyjątkową atencją darzę ślimaki! Nie wiem dlaczego akurat je wybralam. Zawsze je ratuje z drogi, z chodnika. A chodząc z kabakiem do przedszkola nadodrzanską trasą, gdzie masowo wyłaziły na drogę, to potrafiłysmy dziennie zebrać z 50 i rzucic w krzaki.
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: buba »

Wracamy na nasze dzikie plaże. Zmęczyło nas obcowanie z ludźmi. Ale sukces jest, busio jest pełen żarcia i wody, możemy na kilka dni zaszyć się w głuszy i mieć wszystko i wszystkich gdzieś. :) Jedziemy kawałek dalej wzdłuż wybrzeża. Drogi ku morzu wyglądają rokująco. :)

Obrazek

Tu np. oceniamy czy busio się rozpadnie zjeżdżając z tego obrywu asfaltu czy może jeszcze raz się jednak uda??

Obrazek

Kolejne miejsce biwakowe jest jeszcze fajniejsze! Stojąc przy zderzaku busia mamy takowe widoki :)

Obrazek

Obrazek

Jest tu mała polanka pomiędzy cyprysikami i kolczastymi krzakami.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na naszej polance przez sporą część dnia jest cień, a tutaj się to bardzo przydaje! Tu jednak jest zupełnie inne słońce i temperatury niż w Polsce (czy nawet w Bułgarii) i po całym dniu wycieczek na patelni, gdzie napierdziela słońcem solidnie (bo ani chwili nie ma pół chmurki) - człowiek ma jednak ochotę na chwilę się schować do cienia. Nawet buba. Serio. Nawet rozkładamy przy busiu plandekę - i to nie od deszczu, ale od słońca! Poważnie! Teraz jak to piszę i od kilku miesięcy ustawicznie marznę - nie chce mi się w to uwierzyć, że mogą istnieć miejsca na świecie, gdzie nawet bubom jest momentami za goraco! :)

Obrazek

Fajnie się tutaj układają te krzaki! Jak wrota do jakiejś magicznej krainy! :)

Obrazek

Trochę jak cygański tabor! :P Tylko trochę mało umorusanych dzieciaków biega wokół ;)

Obrazek

Obrazek

Wybrane przez nas miejsce jest chyba najładniejsze w okolicy. Acz pierwsze skojarzenie jest nieco niepokojące. Na drzewie wisi jakaś szmata. Chyba poprzedni bywalec zapomniał zabrać spodenki. Przypomniało mi to opowieść znajomego - też o biwaku nad zbiornikiem wodnym, też gdzieś w ciepłych krajach. Jak przyszli i rozbili namiot to wisiała na drzewie koszulka. Przez cały dzień nikogo nie spotkali. Wieczorem, w nocy, też pusto. Rano na drzewie wisiały dwie koszulki. Zrobiło im się dziwnie, no ale może nie zauważyli? Miejsce piękne, żal je opuszczać. Kolejnej nocy nastąpiła powtórka - rankiem były już trzy koszulki. Na tym etapie się zmyli, choć był pomysł zaczajenia się i nocnych obserwacji - ale jakoś upadł. Jednak woleli nie sprawdzać kto i po co się tak z nimi bawi. Nas na szczęście to nie spotyka. Przez 3 dni wiszą jedne i te same gacie ;)

Obrazek

Wieczorem palimy ognisko na plaży. Morze jest spokojne i idealnie gładkie. Horyzont zamykają wysokie szczyty jakiś wysp czy półwyspów.

Obrazek

Obrazek

Śpimy w namiocie. W busiu szybciej robi się duszno, a jak się otworzy drzwi to komary nalatują.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest tu również idealne miejsce do powieszenia hamaka!

Obrazek

Zastanawiam się, czy ten kamień się do nas uśmiecha czy raczej warczy?

Obrazek

Nasza najbliższa plaża jest urozmaicona - częsciowo piaszczysta, trochę kamienista a i jakieś skałki się zdarzają.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Morze dla mnie jest najlepsze o poranku, wtedy gdy biegniemy popływać jeszcze przed śniadaniem. Wtedy tafla wody jest równa, nie ma prawie załamań, już o falkach nie mówiąc. Woda idealna do pływania - ze wzrokiem wbitym w dalekie góry zamykające horyzont.

Obrazek

Obrazek

Wszędzie tutaj w okolicy, po krzakach, piachach i drogach leży mnóstwo łusek po nabojach. Nie wiem w co się bawili albo na co polowali. Kabak się obawia czy aby nie na tygrysy, bo łuski są całkiem duże ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z braku muszelek czy innych bursztynków - zbieramy łuski. Widać każde wybrzeże ma swoją specyfikę. W Bułgarii były całe góry muszli i szkielety delfinów, w Albanii koło Fier zbierało się buty, nad zalewem w Obwodzie Kaliningradzkim walały się dziesiątki zdechłych ryb a pod Odessą meduzy. Tu zbiera się kolorowe łuski - całymi garściami!

Zabawa łuskami jest mocno wciągająca! To dużo lepsze niz klocki czy puzzle :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jak już mowa o ciekawostkach - tutejsze plaże mają jeszcze jedną specyfikę. Są jakoś szczególnie lubiane przez gejów. Nie wiem czy to dlatego, że są puste i ustronne? Trzykrotnie włażę na niedwuznaczne sytuacje. Raz dwóch starszych panów zabawia się na plaży pod parasolem (a ja właśnie zoomowałam ciekawą skałę na horyzoncie i wpadli w kadr). Drugi raz wędruję sobie brzegiem wydmy, wypatrując kolejnych łusek do kolekcji i bęc! Włażę na dwóch kolejnych, dla których kolczasty krzak jest chyba dopełnieniem igraszek i źródłem dodatkowych doznań. Ci się nawet z lekka zmieszali moim nagłym najściem. Najpierw zamarli w bezruchu a potem próbowali się przykryć słomianym kapeluszem. Mówię im, że "no problem", życzę miłego dnia i szybko się wycofuję. Panowie miło mi machają. Chyba odetchnęli z ulgą, że nie muszą opuszczać swojego kolczastego krzaka. Trzecia parka była w aucie zaparkowanym na środku drogi. Idąc do kibla musiałam się im czochrać o lusterka.

Któregoś dnia idziemy na wycieczkę na kolejny "nos", który widać na horyzoncie. Ten "nos" jest wyjatkowo długi, tzn. nie w sensie, że daleko wychodzi w morze, ale długa jest droga przez skalne zwalisko. Wychodzi na to, że tutaj dodatkowo się oberwało zbocze i runęło do morza.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Idziemy i idziemy po wielkich ruszających się kamulcach i wybitnie przychodzą mi na myśl wspomnienia wędrówek po gorganie. Brakuje tylko sprężystej kosówki i deszczu lejącego się za kołnierz. Tu z nieba leje się tylko upał! Na kamulcowym zboczu jest chyba z 50 stopni! Ostatni raz pamiętam taki gorąc na Krymie, w sierpniu 2007. Pamiętam, że w jeden z dni wchodziliśmy na górę Demerdży, wznoszącą się nad Doliną Przywidzeń. Z trzydziestu osób z naszej grupy tylko 6 poszło na szczyt - reszta została i zdychała w jednym jedynym cieniu pod skałą. Wchodząc wtedy na górę zaczęłam mieć dziwne "doznania wzrokowe". Każda rzecz - kamień, źdźbło trawy, moja ręka, robak pełznący ścieżką, wszystko zaczęło mięć tęczowe obwódki. I ta tęcza tak pełgała jak zorza polarna. Nie wiem czy tak się objawia udar słoneczny, ale tu, na tym "nosie", znów po 16 latach owe Demerdży staje mi jak żywe przed oczami. Znów wszystko ma tęczowe obwódki! Tam też dokładnie tak samo gotowało się powietrze, a słońce napierdzielało tak, że skóra zaczynała skwierczeć. Dziś najbardziej skwierczą moje nogi na wysokości kostek. Wpadłam na "rewelacyjny" pomysł, aby ubrać sobie skarpetki stopki. No bo gdzie mam je nosić jak nie w miejscu gdzie jest ciepło?? Nosz nie mogę wytrzymać tak mnie zaczynają te nogi palić! Zasmarowywanie centymetrową warstwą kremu nic nie daje. I tu okazuje się, że moja zasada zabierania ze sobą chustki na głowę i szalika - zawsze i wszędzie, nie jest taka głupia! :)

Obrazek

Wygląda to mocno idiotycznie, ale tutaj jedynie węże i jaszczurki mogą się dziwować owej nietypowej modzie. No oprócz toperza i kabaka, którzy drą ze mnie łacha straszliwie ;)

Docieramy do rajskiej zatoczki. Trud wędrówki nie był nadaremny! Plaża jest tylko nasza! I to taka zaciszna, piach otoczony z dwóch stron skałami. I woda jest tutaj wyjątkowo błękitna.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nasz obiad. Tak chyba żywią się lokalsi, bo w sklepie ciężko było kupić inny asortyment...

Obrazek

Nad plażą wspina się droga prowadząca do dziwnego budynku. Teren jest szczelnie ogrodzony, pełen cudnie kwitnących krzewów.

Obrazek

Obrazek

Wracamy szosą. Jedno spotkanie z rosochatym "nosem" na dziś nam wystarczy. Teraz dla odmiany mamy topiony asfalt. Jest powiedzenie "kleić się jak g.. do buta". Fakt, wiele razy wdepnąwszy w fekalia uroczych, osiedlowych czworonogów miałam problem to smarowidło odczyścić. Grecy chyba muszą mieć inne przysłowie: "kleić się jak asfalt do buta". Tego to już za cholerę nie idzie oderwać. Idę, szuram po asfalcie, trę o murek, łamię kolejne patyki. Część asfaltu zostanie ze mną już chyba na zawsze. Dobrze, że asfalt przynajmniej tak nie cuchnie jak kupa! Zdecydowanie więc wolę grecką wersję przysłowia!

Obrazek

Szosa, którą wracamy jest prawie pusta. Czasem tylko przemknie rozpędzony tir - tak jakby miał pewność, że nikogo nie spotka. Trzeba uskakiwać w kolczaste krzaki. To jest chyba najgorętsze miejsce na trasie naszej całej wycieczki. Szkoda, że nie mieliśmy termometru. Teren ograniczony od spodu asfaltem a od boków skałami, powoduje, że nie tylko słońce grzeje od góry - promieniuje i parzy też asfalt i skała. Naprawde jakby wleźć do ogromnego pieca. I jeszcze ten oszałamiający zapach ziół. Tak jakby ktoś tą potrawkę z nas postanowił przyprawić do smaku tymiankiem i lawendą :) Idziemy, więc, kleimy się do podłoża, zastanawiając się po którym kroku zostaniemy bez podeszw... A myślami jesteśmy już przy morzu! Już, już oczyma wyobraźni słyszymy to pssssss... jak wskoczymy w chłodne, błękitne tonie! :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Gdy odbić nieco od morza można powędrować w strone gór lub zagajnikami, które nieco wyglądają na plantację. Właśnie tu jest najwięcej łusek.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Napotykamy też jakieś przedziwne konstrukcje z opon, taśmy i sieci. Po kiego diabła ktoś tak pooplatał krzaki???

Obrazek

Obrazek

Gdy wracamy do naszego biwakowiska mamy okazję spotkać helikopter widmo. Głos silnika wyraźnie się przybliża od strony gór, potem słychać go centralnie nad naszymi głowami. Później oddala się w stronę morza. Zadzieramy głowy, rozglądamy się... Nic nie widać. A chmurki nie ma ani jednej. A może to motorówka? Ale również nic nie płynie. Mamy nawet podejrzenia, że to łódź podwodna. No bo kurcze co??

A wieczorem znów ognisko! :)

Obrazek



cdn
Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105120
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: Piotrek »

buba pisze: środa 29 lis 2023, 14:40Kabak się obawia czy aby nie na tygrysy, bo łuski są całkiem duże
Tam raczej ktoś na jakieś ptactwo poluje...
buba pisze: środa 29 lis 2023, 14:40Tylko trochę mało umorusanych dzieciaków biega wokół
To do roboty...
buba pisze: środa 29 lis 2023, 14:40Część asfaltu zostanie ze mną już chyba na zawsze.
Taki asfalt z podeszwy (i nie tylko, z ubrań też) można rozpuścić smarując margaryną. Po smarowaniu i usunięciu mechanicznym rozpuszczonej mazi trzeba jeszcze czyszczony obiekt wyprać w detergentach.
buba pisze: środa 29 lis 2023, 14:40Po kiego diabła ktoś tak pooplatał krzaki???
Żeby golasy wiedziały gdzie się gromadzić?
buba pisze: środa 29 lis 2023, 14:40Zadzieramy głowy, rozglądamy się... Nic nie widać.
Nisko lecący, schowany za pagórkami. U mnie niegdyś często można było to obserwować. Ale kilka lat temu wojskowi zmienili obyczaj i latają teraz nieco innym kursem a przede wszystkim wyżej.
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: buba »

Na naszej greckiej trasie nie tylko morze oglądamy. Wbijamy też w wąską, boczną dolinę, która wije się wśród skał i pachnących iglastych zarośli. Nie jest to zwykła dolina. Jest pełna ciepłych źródeł. Stoją tu również ruiny dawnego kurortu czy innego sanatorium. Dziesiątki zarośniętych budynków w różnym stanie wypatroszenia (zwykle znacznym), kilka źródełek jest na zewnątrz przy rzece, a dwa wewnątrz budynków. Roślinność ciepłych krajów bardzo malowniczo i szybko zarasta wytwory ludzkiej działalności. Chodzimy więc chodnikami pokrytymi kożuchem bluszczu, patrzymy w błękit nieba przez dziurawe sufity, z których zwieszają się kwiaty. Siedzimy w skalnych wannach lub pod rurami, które sikają aromatyczną, mineralną wodą - i zastanawiamy się jak to w ogóle możliwe, że takie rajskie miejsce istnieje naprawdę?? Bo miejsce jest jak ze snu. Miejsce, które zdawałoby się, że nie ma prawa istnieć w naszym skomercjalizowanym świecie. A jednak ten magiczny świat jest całkowicie namacalny - czujemy ciepło wody, zapach kwitnących krzewów, słyszymy śpiew setek ptaków. Ale wciąż mamy poczucie nierealności i zachłyśnięcia się szczęściem, które nas spotkało, że możemy tu być.

Ale po kolei...

Taka droga rozpościera się przed wędrowcami sunącymi wgłąb doliny. Morze za plecami, przed nami góry!

Obrazek

Obrazek

Nagle i z zaskoczenia pojawia się brama i stróżówka na wjeździe. Brama przyjemnie otwarta - to lubimy! :)

Obrazek

Mostek i chodnik sugerują, że nie grasują tu żadne podejrzane typy z kosiarkami.

Obrazek

Obrazek

Parkujemy sobie pod krzakiem, czy raczej jak to kabaczę określa "w krzaku" ;) Dalej łazimy z buta, bo to i więcej widać, a i nie chcemy wlecieć w żadną z otwartych studzienek czy innych rozpadlin.

Obrazek

Obrazek

Nad busiem rośnie coś sosnopodobnego, ale o takim zagęszczeniu szyszek, że ciężko to sobie wyobrazić!

Obrazek

Obrazek

Pierwsze mijane budynki są niezwykle malowniczo zarośnięte. Roślinność tu szaleje i pożera wszystko z niezwykłą łapczywością.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nie brakuje tu pachnących, ukwieconych krzewów. Zupełnie jak Janskich Koupelach w Czechach - w pierwszy dzień wyjazdu. No tylko tam niestety nie było ciepłych źródeł (za to był zimny deszcz ;) )

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Uroki zapomnianych schodków.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Można znaleźć też budynki większe, o kilku kondygnacjach.

Obrazek

Obrazek

Ten może nie bardzo duży, ale dosyć spektakularnej architektury.

Obrazek

Zaglądamy i do środka, ale nie mamy odwagi wspinać się na wyższe poziomy. Schody są drewniane i dosyć zetlałe. Podłogi również!

Obrazek

Obrazek

W jednym z budynków zachowały się karteczki, wydruki dokumentacji medycznej. Daty z lat 2000-2002.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Okienka...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A tu chyba była knajpa?

Obrazek




A między ruiny i busz wplecione ONE!!! ŹRODŁA!!!!! Można je podzielić na te zadaszone, znajdujące się wewnątrz budynków i te będące kamiennymi zatoczkami przy potoku. Znaleźliśmy ich kilka i nadaliśmy im swoje nazwy.

KAMIENNO - SKALNY BASEN

Częściowo omurowana w prostokąt niecka z dużym naturalnym głazem na dnie. Można więc siedzieć na dnie baseniku, a można na kamieniu jak na krześle. Pomieszczenie, w którym jest źródło jest chłodne, a woda w basenie gorąca. Chyba to najcieplejsze z tutejszych wód.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest nawet szatnia :P

Obrazek

Dla toperza i kabaka tu jest troche za ciepła woda ;) Mi pasuje!

Obrazek


BASEN Z RURĄ

Do pomieszczenia ze źródłem prowadzi taki oto niepozorny korytarz. Kto by pomyślał, że kończy się on taką atrakcją!

Obrazek

Obrazek

Sam basenik jest malowniczo omulony rudymi mineralnymi naciekami.

Obrazek

Obrazek

Woda w nim jest płytka - po kostki najwyżej. Pewnie mogłaby być głębsza, ale woda za bardzo odpływa. Miejsce więc dogodne dla wszystkich tych, co wywalają z łazienki wannę i wstawiają kabinę prysznicową, bo wolą od nasiadówek płukanie się na stojąco.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


ŹRÓDŁO POD MOSTEM

Dwubasenikowe. Z wodospadem, ale niewielkim.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wymyśliliśmy sobie kapitalną zabawę. Kto dłużej wysiedzi z butelką na głowie. Przechodzący z rzadka mostem ludzie patrzą na nas z dużą dozą zainteresowania ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A rzeczka sobie spokojnie płynie, kwiaty pachną, normalnie idylla jak na folderku pewnej grupy religijnej ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ciekawe rośliny podwodne. Ni to glon, ni to grzyb, ni to skóra dinozaura?

Obrazek

Obrazek


ŹRÓDŁO Z MURKIEM

Tu chyba woda była najbardziej błękitna. Wewnątrz betonowego kwadratu jest wylot źródła, więc tam woda jest najcieplejsza.

Obrazek

Obrazek

Obrazek


ŹRÓDŁO POD SCHODAMI

Pokruszone schody prowadzą donikąd. Tzn. na niewielki balkonik. Wisi tu jakiś ręcznik, ale nigdzie w zasięgu wzroku nie widzimy jego właściciela.

Obrazek

Poniżej balkonika jest wypływ cieplej wody. Niestety nie ma tu żadnej niecki, basenika, płycizny. Woda od razu wpada do chłodnej rzeczki i płynie w sina dal.

Obrazek

Sama droga do tych schodów i balkonika jest bardzo przyjemna. Najpierw idziemy zarośniętym bulwarem, pełnym starych latarni i oplecionych pnączami ławeczek jak żywcem przeniesionych z przystanków autobusowych :)

Obrazek

Obrazek


ŹRÓDŁO Z ŻÓŁWIAMI

Znajduje się poniżej źródła z murkiem. Można więc tędy dojść podążając za bagnistym potoczkiem. Acz po drodze jest bardzo ostra trawa i można się nieprzyjemnie pociąć.

Obrazek

Druga trasa wiedzie przez rzekę, od strony platanowego zagajnika. Stąd źródło widać bardzo dobrze. Ba! Nawet ktoś punkt obserwacyjny sobie tu zrobił! :)

Obrazek

Jest tu obudowana kamieniami niecka, o temperaturze wody wręcz idealnej. Z góry, po kolorowych od nacieków skałach, wali się ciepły wodospad. Jeśli akurat komuś zrobi się za gorąco - to na wyciągnięcie ręki jest rzeka, gdzie można się schłodzić. Widok też stąd jest fajny - można siedzieć i patrzeć na okoliczne skały lub góry pokryte grubym kożuchem zieloności.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kabakowi dość szybko nudzi się siedzenie w jednym miejscu. Brodzi więc po rzece, zagląda w zaułki, twierdzi, że szuka ryb i żab. I nagle woła: "Tu do wody wpadł żółw! Musimy go uratować!" Ratowaliśmy już żółwie z szosy, można też z rzeki, czemu nie? Ale jakim cudem tu wleciał?? Żółw jednak wygląda nieco inaczej niż te, które spotykaliśmy na lądzie. Poza tym w rzecznych nurtach radzi sobie tak świetnie, że nie ulega wątpliwości, że to są jego klimaty i to własnie tu ma domek. Ale jaja! Pierwszy raz widzimy wodne żółwie! I to tak na wyciągnięcie ręki! :)
(jakby ktoś nie widział, to żółw jest z lewej strony, tak pośrodku)

Obrazek

Żółwie nie żyją w samym źródle - pewnie byłoby im za gorąco. Ale kręcą się skubane w tej części rzeki, gdzie źródlana woda wpada. Mają swoje nory przy brzegu, w gęstych trawach i błotnej mazi tworzącej jakby okapy na krawędzi lądu. Przypłyneły jednak się nam przyjrzeć. Z tego co słyszałam, to wodne żółwie są drapieżnikami, więc może oceniały naszą przydatność obiadową??

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A to zdjęcie wiem, że jest nieostre i ogólnie nieudane. Ale ma ono swoją historię. Bo jest zrobione kawałek dalej, koło źródła pod schodami. Brodziłyśmy tam sobie z kabakiem, szukając czy są głębsze buniory, gdzie by można popływać. I ten żółw nagle wyłonił się spod skał! Jakby wyskoczył! I miał takie jakby wyszczerzone zęby, jak jakiś potwór! Kabak: "łaaaaaa!!!", ja: "łaaaa!!!" i w nogi! Ale zdjęcie zrobiłam. Jestem bardzo z siebie dumna - bo na totalnym autopilocie.

Obrazek

Nie muszę wspominać, że odechciało się nam pływania i pchania w głębsze niecki. Bo szlag wie co jeszcze za krokodyle się tam osiedliły?

Aha! To było pod tymi schodami z balkonikiem, gdzie leżał porzucony ręcznik! Więc może jednak krokodyle?? ;)



ŻRÓDŁO Z KAFELKAMI

Położone dosyć na uboczu, w ukrytym miejscu, więc znajdujemy je jako ostatnie. Są tu trzy kaskady. Pierwszą tworzy rura:

Obrazek

Obrazek

Drugim, niewielkim wodospadzikiem woda zlewa się do kolejnej niecki.

Obrazek

Widać tu ślady dawnych kafelek.

Obrazek

Ostatnim stopniem ciepła woda leci do rzeki. Na zdjęciu to się jakoś spłaszczyło, ale tu było dosyć wysoko. Z dwa metry napewno. W tym sensie, że nie ma za bardzo możliwości chodzić na przekąpki do rzeki i z powrotem.

Obrazek

Nie tylko żółwie tu wszędzie szaleją. Miejsce też ulubiły sobie niebiesko - zielonkawe ważki. Już wiem skąd poszedł pomysł na kolory aut typu "metalik" ;) Poza tym w ogóle sie nas nie boją. Jedna to ciagle siada kabakowi na ręce i patrzą sobie nawzajem głęboko w oczy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Rewelacyjność tego miejsca, w sensie tej całej doliny, ma jednak i swoje minusy. Takie, że ekstremalnie wysoko postawiło poprzeczkę. Ilekroć tego lata byliśmy potem z kabakiem nad jeziorem, rzeką, basenem - to porównania wychodziły... no tak jak musiały wychodzić. "No fajnie, ale szkoda, że ten wodospad nie jest ciepły", "fajne jest zoo, ale z żółwiami wolę się kąpać niż oglądać je w akwarium", "ale płochliwe te ważki, nie można im się przyjrzeć na spokojnie", "no patrz, miejsce d... nie urywa, a taki dziki tłum"...

Fragmenty rzeczki wskazują, że wypływów mineralnych może tu być jeszcze więcej!

Obrazek

Spacerując korytem rzeki jeszcze takie baseniki namierzamy. Acz akurat dziś woda jest w nich chłodna. Może "Matka Natura" zakręciła kurek? ;)

Obrazek

Widać, że baseników w budynkach było więcej. Masę było takich małych jak wanny - pewnie używanych do różnych konkretnych zabiegów leczniczych. Teraz są puste... Zapewne woda była do nich specjalnie pompowana.

Obrazek

Obrazek

Część osady mieści się po drugiej stronie rzeki. Można tam przejść kładką lub brodem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jeden budynek wygląda na zeskłotowany i ktoś się w nim gnieździ. Z okien wystają rury piecyków (zatem pomieszkują tu również w zimniejsze okresy roku). Wokół leżą różne sprzęty.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mieszkają tu chyba jacyś miłośnicy grzybków i cywilizacji pozaziemskich ;)

Obrazek

Obrazek

Inne ciekawe malunki na ścianach dawnego kurortu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ten jeden jedyny malunek wygląda jakby pochodził z czasów działania miejscowych łaźni i hoteli.

Obrazek

A tu wpadły w oczy rejestracje jednego z aut. Może tak wyglądały greckie blachy sprzed okresu totalnej unifikacji??

Obrazek

Na terenie uzdrowiska jest kilka kapliczek. Pierwsza rzuca sie w oczy już zaraz na początku, za stróżówką. Widać, że nadal jest używana i miejscowi się nią opiekują. Obrazki raczej są nowsze niż z czasów świetności kurortu, świeczki również.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Druga stoi niedaleko źródła z murkiem i jest zdecydowanie największa.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Trzecia jest przyklejona do skarpy, tam gdzie przebiega betonowy chodniczek prowadzący do urwanych schodów.

Obrazek

Obrazek

Widok od strony skarpy.

Obrazek

Za rzeką jest też aleja grubych, powykręcanych drzew. Są to chyba platany, ale niektóre wyglądają jak jakieś baobaby!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Teren nadrzeczny wokół baobabów jest ulubionym miejscem biwakowym okolicznej młodzieży. Robią sobie tu imprezy z bębnami (fajna sprawa!) i z bumboksami (to gorzej...) Są miejsca ogniskowe, wymurowane grille, huśtawki nad lustrem wody. Dziewczęta kąpią się toples i piszczą straszliwie. Na szczęście my śpimy na przeciwległym krańcu osady, więc hałasy nam zupełnie nie przeszkadzają. Jest tu tyle miejsca, że każdy znajdzie coś dla siebie.

My mamy tylko jednych sąsiadów. Po przeciwnej stronie drogi para Francuzów zaanektowała jeden z małych budynków. Na balkonie postawili stolik z krzesełkami, między kolumnami wewnątrz powiesili hamaki. Przed wejściem zaparkowali kampera, który nie rzuca się w oczy, bo idealnie pasuje do wyglądu całej osady. Ma się wrażenie, że też jest opuszczony od 30 lat. Nawet jeżdżąc sporo po wschodzie, nigdy nie widziałam tak zardzewiałego i rozpiżdżonego auta. Ma też wybitnie zaburzoną symetrię - patrzysz na niego i momentalnie zaczyna ci się kręcić w głowie. Zderzak z jednej strony odpadł i wisi, a z drugiej jest przywiązany na sznurówkach. Jedno boczne okno jest rozbite w malowniczą pajęczynę i sklejone taśmą klejącą. Koła jednej strony są nieco krzywe, jakby takie kraczate na zewnątrz. Naprawdę nie wiem jak toto dało radę przyjechać z Francji - przecież to spory kawałek! Chyba siłą woli go pchają do przodu! :) Francuzi piją wino z beczki, palą zioło i pieką na grillu jakieś bakłażany. Wraz z nimi podróżują dwa szczury. Każdy ma na ramieniu jednego pupila. Nawet jak idą posiedzieć do źródła to szczurki idą z nimi! Wieczorami i porankami stoją jakiś czas na głowie. (tzn. Francuzi, nie szczury. I nie wiem gdzie wtedy są szczury ;) ) Miło mieć takich urokliwych sąsiadów. Szkoda, że to już nie te czasy, gdy ludzie lubili się wspólnie fotografować. Bo naprawde mega malownicza ferajna!

Idziemy się jeszcze przejść polną drogą prowadzącą w stronę gór. Może kawałek dalej coś jeszcze znajdziemy? Może jakieś źródełko wśród traw, o którym nie wie zupełnie nikt??

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W sumie nie znajdujemy nic szczególnego. Ale mamy bardzo udany, widokowy spacer wśród wygrzanych łąk i skał pachnących rozprażonym igliwiem, wśród cykad i macierzanki.

Wieczorem miejsce będące za dnia w miarę puste - niesamowicie ożywa. Pojawia się zintensyfikowany kwik ptactwa, że o cykadach nie wspomnę. Otaczają nas gęsto świetliki i nietoperze. Nietoperze są jakieś wielkie! Takie z dwa razy większe niż te występujące u nas! Po zmroku zaczyna się też pojawiać sporo ludzi - raczej miejscowych. Przyjeżdżają chyba po pracy na wieczorną przekąpkę.

Obrazek

Ma miejsce jedna dziwna sytuacja. Najpierw mijamy babeczkę z dzieckiem w wózku. Zwróciła naszą uwagę, bo szła wyjątkowo szybkim krokiem w stronę wyjścia z osady i emanowała od niej aura zdenerowania. Jakieś pół godziny później zajeżdża na teren auto. Hamuje z piskiem opon. Wyskakuje z niego dwóch kolesi, którzy biegną w stronę budynku z basenikiem. Trzecia pasażerka auta podchodzi do nas i pyta czy nie widzieliśmy kobiety z dzieckiem. Mówimy, że tak, owszem, że z wózkiem szła i pół godziny temu poszła o tam! Babka dzwoni do kolesi, którzy z obłędem w oczach biegają od budynku do budynku i coś pokrzykują. Kolesie wracają, wskakują do auta i na pełnym gazie odjeżdżają. Ale jaja! Ciekawe co tam się wydarzyło? Jakaś kłótnia rodzinna? Albo ta babka porwała cudze dziecko?? Chyba już nigdy się nie dowiemy! Nawet próbowałam po powrocie wpisywać po grecku "porwane dziecko koło Kavali", ale nic nie znalazłam ;)

Budzi nas buczenie pszczół w koronach drzew. Pszczoły tu też chyba mają większe! Buczą jakby pociąg jechał! Ale musi być pyszny miód z tych wszystkich lokalnych kwiatów!

Więcej o tym miejscu poczytałam sobie dopiero po powrocie. Loutra Eleutheron i jej źródła w tej dolinie ponoć były używane do celów leczniczych od czasów starożytnych. Prawdopodobnie tutaj znajdowało się starożytne miasto Apollonia, które było związane ze źródłami termalnymi. Obecna zabudowa uzdrowiskowa powstała w początkach XX wieku i przez kolejne kilkadziesiąt lat się rozbudowywała. Ze względu na duże oddalenie uzdrowiska od jakiejkolwiek zamieszkanej osady wszystko musiało tu być na miejscu. Były tu sklepy, piekarnie, restauracje, hotele, szpital. Całość ochoczo działała do lat 90 tych. Potem sanatoria popadły w kłopoty finansowe i zawiłości prawne. Teren podupadał i przechodził z rąk do rąk różnych spółek. Ostatecznie został opuszczony w 2011 roku. Przepychanki własnościowe i rozkminy jak go zagospodarować trwały jednak dalej. Takie miejsce to wielka gratka dla wszelakich inwestorów. Tu też tak było. W posiadanie terenu wszedł jakiś indyjski oligarcha - nabył całą dolinę wraz ze sporym kawałkiem wybrzeża. Prace nad gigantycznym kurortem miały się rozpocząć w 2019 roku, a w 2021 być ukończone. Projekt jednak z jakiś formalnych powodów opóźnił się o pół roku. A potem? Potem na drodze stanęła pandemia :) Indyjski biznesmen utracił płynność finansową i grecka wielka budowa odeszła na dalszy plan. Gdzieś czytałam, że całkiem splajtował i teren znowu jest na sprzedaż. Pewnie wcześniej czy później dolina i tak zostanie zniszczona i przerobiona na sztampowy światek z klocków Lego, ale zawsze dobrze jak zostanie to odsunięte w czasie.

Historia naszego pobytu w źródłach daje do myślenia... Ten sam ciąg niefajnych światowych wydarzeń, ten sam obłęd, który odebrał nam możliwość wyjazdu do solnych limanów Kuljanika czy różowego jeziora - dał szanse zobaczenia tej przecudnej, greckiej doliny. Biedne kabaczę nie popływało z delfinami w Skadowsku, ale popływało z żółwiami z rzece Marmara. Coś za coś. Loutra Eleutheron to miejsce, gdzie los pozwolił nam zdążyć. Jak to wszystko na świecie jest względne i zawsze można się doszukać zarówno plusów jak i minusów...


cdn
Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105120
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: Piotrek »

W 2015 było tam zdecydowanie mniej chaszczorów a więcej pozostałości "cywilizacji":

Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
góral bagienny
wiceminister
wiceminister
Posty: 33795
Rejestracja: sobota 07 cze 2008, 12:41

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: góral bagienny »

A baobaby wyglądają tak:
:P
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
' :doh: P O E Z J A , G Ł U P K U ! ! ! :doh:
Awatar użytkownika
Turkuć Podjadek
podleśniczy
podleśniczy
Posty: 405
Rejestracja: poniedziałek 13 kwie 2009, 18:37
Lokalizacja: z lasu

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: Turkuć Podjadek »

buba pisze: środa 29 lis 2023, 14:40
Wieczorem palimy ognisko na plaży. Morze jest spokojne i idealnie gładkie. Horyzont zamykają wysokie szczyty jakiś wysp czy półwyspów.

Obrazek
Czajniki mamy bardzo podobne, tylko mój to taki domator, skubany :D
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
góral bagienny
wiceminister
wiceminister
Posty: 33795
Rejestracja: sobota 07 cze 2008, 12:41

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: góral bagienny »

Ja też mam taki czajnik z tej rodziny, ale że podróżuję samotnie no to i czajnik bardziej niepozorny. Ale tak samo aromatycznie oksydowany! :lol:
' :doh: P O E Z J A , G Ł U P K U ! ! ! :doh:
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: buba »

Nadchodzi ten czas, gdy trzeba zacząć powoli jechać w stronę domu. Rano przekąpka w ciepłych źródłach z żółwiami, potem ostatnia przekąpka w morzu.

Na grecko - bułgarskiej granicy zwraca uwagę kilka zaparkowanych aut, które oględnie mówiąc są dosyć niekompletne.

Obrazek

Obrazek

Dość długi sznur tirów czeka na odprawę. Chyba muszą mieć tu czasem problemy z natarczywymi przechodniami ;)

Obrazek

Od razu widać, że wjechaliśmy do Bułgarii. Góry w gęstych chmurach, a i tu w dolinie wygląda, że zaraz lunie.

Obrazek

Gdybyśmy szukali hotelu to ten chyba całkiem rokuje - przynajmniej z tej perspektywy.

Obrazek

W rejonie miasteczka Kresna przyglądamy się skałom górującym nad łąkami i peryferyjną zabudową miejscowości.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Bułgarska kolej zawsze wzbudza miłe odczucia. Trzeba się będzie tu kiedyś wybrać i pojeździć tymi trasami!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przy szosie zgrupowało się sporo sklepików i kramów, chyba głównie skierowanych do tirowców. Kupujemy tu 5 kilogramową puszkę oliwek!

Obrazek

Dużo tu też jest sklepów motoryzacyjnych. A ja szukam naklejki "Bebe w kolata" - takiej jak mieliśmy na skodusi. Wzbudza to zawsze radość u sprzedawców - może z tej racji, że to jedna z nielicznych rzeczy jakie jestem w stanie powiedzieć po bułgarsku? Zawsze pytają ile "bebe" ma lat. U jednej babki nawet wspólnie szukamy w kartonach na zapleczu. Bezskutecznie. Kiedyś były - teraz niestety nie ma.

Jedziemy też przez miasto Pernik, gdzie mamy nadzieję tak polawirować, żeby przejechać niedaleko sporego kombinatu. Z jednej strony jakieś kominy migają za gęstym lasem, z drugiej zabudowania są w trakcie rozbiórki. Jedynie ciekawy mural w oczy wpadł!

Obrazek

A w ogóle w tej miejscowości zwracają uwagę dziwne nazwy ulic - takie jak nazwy miast na bliższym lub dalszym wschodzie: Ryga, Kiszyniów, Kijów, Ługańsk, Krasnodar, Stawropol. Co ciekawe jest też Warszawa, Hawana czy bułgarska Montana (chyba że chodziło o tą zza oceanu? ;)) Ki diabeł?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nie mieli pomysłu na nazwy - to otworzyli atlas świata, gdzie były kartki głównie z terenów byłego Sajuza? Uliczki wyglądają zupełnie przeciętnie - ot zabudowa jednorodzinna. Chcieliśmy się przejechać tą co się "Warszawa" nazywa, ale okazała się być strasznie wąska i nie całkiem utwardzona, więc odpuściliśmy obawiając się utknięcia. Tabliczki chyba i tak nie było ;)
Zapytałabym miejscowych skąd takie dziwne nazwy, ale raz że pewnie nie wiedzą i mają głęboko w poważaniu takie sprawy, a dwa, że na bank się nie dogadam na tak pokrętny temat.

Droga w stronę Slivnicy pnie się płowymi pagórkami, pokonując kolejne niewielkie przełęcze. Jak to zazwyczaj bywa w Bułgarii - horyzont jest jakby mocno nieostry.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Droga przeważnie jest asfaltowa, ale momentami pochodzenie uciekającego spod kół żwirku przepada już w mrokach historii. Są miejsca, gdzie środek drogi jest wyrwany przez okresowe potoki. Trzeba więc jechać "okrakiem" i toperz jest nieco na mnie zły, że znowu nas wpuściłam w maliny. A to przecież droga trzycyfrowa, więc powinna dokądś doprowadzić, a nie nagle się skończyć na skraju urwiska czy w bagnie...

Współużytkownicy bułgarskich dróg (acz w tym przypadku raczej poboczy ;)

Obrazek

Najniższy znak drogowy jaki widziałam!

Obrazek

Kareta do przewozu cegieł.

Obrazek

Dobrze strzeżony dom!

Obrazek

No i miałam rację! Docieramy do Gurguljat. Na wzgórzu nad wsią stoi ogromniasty pomnik "Matki Bułgarii", upamietniający poległych w wojnie serbsko-bułgarskiej. Zbudowano go w 1985 roku, w stulecie tamtych wydarzeń.

Obrazek

Obrazek

Wnętrze jest cieniste, wietrzne i wilgotne. Temperatura jest tu chyba o 10 stopni niższa niż na słonecznej łące nieopodal. Normalnie jakby klima działała! Nawet wali trochę takim chemicznym zapaszkiem...

Obrazek

Wnętrze pomnika wypełnia śpiew gniazdujących tu ptaków, a ściany zwielokrotniają to echem.

W cieniu wielkich ścian, pośrodku dziedzińca, stoi poważna kobieta. Owa postać ciągle mnie przestrasza, bo chodzę sobie, zaglądam tu i tam, a ona jakby się nagle wyłaniała z niebytu.

Obrazek

Obrazek

Schody na górę są strome i różowe. Zupełnie jakby dla wykonania pomnika przywieźli klasyczny tuf z Armenii!

Obrazek

Tylne schody zmieniają się powoli w gołoborze.

Obrazek

Flagi również nieco nadgryzione patyną.

Obrazek

Obrazek

Widoki z wnętrz pomnika na najbliższą okolicę.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Gurguljat jest utopione w zieleni. Szkoda, że polskie wsie tak nie wyglądają.

Obrazek

Parking przed pomnikiem. I nawet jest kibel!

Obrazek

A dalej na trasie typowo - bujna roślinność, sporo ruin (ale raczej drobnica), zamglone wzgórza, przygaszone kolory - krajobraz jak zza przykurzonej szyby. Nawet gdy okno jest otwarte.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Grecja była fajna - ale to jednak Bułgaria skradła nasze serca! I to głównie za nią będziemy tęsknić w długie, zimowe wieczory, planując kolejne wojaże :)

Na granicy spokojnie. Głębokie wykopki zakopali, więc przechodzi się bez przygód i objazdów przez garaże. Pogranicznicy zaglądają pod auto, do skrzyń, nawet pod klapę silnika. Szukają tylko przewożonych nielegalnie ludzi. Dzieła sztuki, alkohol, narkotyki, broń - jakoś tu nikogo nie interesują. Jak łeb migranta z torby nie sterczy, a ilość nóg w aucie jest zgodna z danymi w paszportach - to szybciutko jedziesz dalej.

Przed nami Serbia.

cdn
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: buba »

W 2015 było tam zdecydowanie mniej chaszczorów a więcej pozostałości "cywilizacji":
O ja cie! Ale to było wszystko łyse!
A baobaby wyglądają tak:
Takie chude?? To jak ten Stas i Nel tam mieszkali?? :P
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Re: Na południe - śladem ciepłych źródeł (2023)

Post autor: buba »

W Serbii zaglądamy na polecany nam kemping. Taki z pawiami! :) Kemping jest, pawie są, no i to na tyle. Całość chyba nie działa, choć nie wygląda też na całkiem opuszczoną. Trawa niedawno była koszona...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Stojąca obok knajpa ma kartkę "na sprzedaż".

Obrazek

Obrazek

Na kempingu nie ma nikogo oprócz rozkrzyczanych pawi, które zresztą chyba przychodzą z sąsiedniej posesji. Nie ma żadnych biwakujących czy obsługi. Stoi jednak rower, auto, jakieś stare buty. Ale kible są zamknięte a szafka na colę pusta. Łazimy, stukamy, pokrzykujemy - cisza. Dziwne miejsce. Przychodzi nam na myśl, żeby wbijac i tak - brama jest otwarta... Ale obawiamy się, że potem w nocy ktoś przyjedzie i nas wywali. Albo powie, że cena 100 euro. Lepiej jechać dalej, na nasze sprawdzone miejsce w górach nad Pirotem.

Miejsce znów jest miłe, ale zupełnie inne ze swoimi banalnymi, pogodnymi widoczkami.

Obrazek

Dzisiaj są inne atrakcje np. owce!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pasą się wokół busia całym stadem. Pasterz patrzy na nas wilkiem. Pies pasterski przypomina merdającą ogonem poduszkę. Ten to chyba z każdym wilkiem się zaprzyjaźnia, a wilk zamiast zjeść owcę przynosi mu z lasu sarnę - tak z czystej sympatii. Żona pasterza jest na szczęście bardziej podobna do psa niż do męża i bardzo chce się wdać z nami w pogawędkę. Długo próbujemy - my po polsku, ona po serbsku i mimo pewnych podobieństw nie umożliwia to dogodnej konwersacji. Mimo wszystko udaje się coś dowiedzieć. Para jest z Pirota, są na emeryturze, ale nie wystarcza im na życie więc muszą dorabiać pasterstwem. To oni wynajmują bacówkę powyżej. Mają 2 wnuczki - jedna ma 6 lat i mieszka w Belgradzie, druga ma 8 i mieszka gdzieś tu na wsi. Coś jeszcze było o trzeciej, która "nie ma lat" i tu już nie możemy rozkminić czy się jeszcze nie urodziła, czy umarła, czy gdzieś daleko wyjechała i nie mają z nią kontaktu. Jest coś jeszcze o elektryczności i bacówce. Słupy tędy przechodzą i albo mają z nich prąd albo właśnie jest jakiś problem. Albo mają ale na lewo? Babka też coś wspomina o jakimś temacie, że coś mówili w telewizji i ją to emocjonuje, ale na tym etapie poziom abstrakcji jest już na tyle wysoki, że nie ma szans na porozumienie. Nie wiem więc czy podnieśli podatki czy ufo wylądowało na autostradzie pod Belgradem? Czy może wymyślili nową epidemię jakiegoś australijskiego pleśnienia owiec? Babkę odnośnie nas interesują dwie rzeczy - kabaczek i busio. Kabaczek - ile ma lat, czy chodzi do szkoły i że ma śliczne kucyki. I że ona też tak uczesze swoją wnuczkę. Busio - ile pali, jak jeździ w terenie i ile owiec by weszło do środka. Chcemy kupić ser, ale chyba serów nie robią - tylko mleko oddają do skupu. Wełny też nie strzygą, bo jak owcy zimno to chyba daje mniej mleka (acz tego już nie jestem pewna)

Owce odchodzą. Potem na naszą zatoczkę zajeżdża Ził z drewnem.

Obrazek

Z szoferki wysypuje się chyba 5 kolesi, którzy idą do źródła. Coś do nas mówią, ale nie kumamy kompletnie nic. Mam deja vu z przełęczy Selim w Armenii, gdy własnie taki Ził był początkiem solidnej imprezy z lokalsami, z konną jazdą i prawie pieczeniem cielaka o 2 w nocy. Jakoś tak samo wjechał, tak samo słoneczko zachodziło i oświetlało płowe wzgórza. Tak samo zakazane gęby mieli kolesie wysypujący się masowo z szoferki :) Tu zabrakło jedynie ruin karawanseraju... no i porozumienia z miejscowymi...

Wieczór jest pogodny, ale od czasu wyjazdu z Grecji ciągle nam zimno. Już się tego lata nie zagrzejemy...

Obrazek

Rano znów się wszędzie wysypuja białe, beczące poduszki :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zazwyczaj omijamy duże miasta, ale tym razem się nie udało. Źle skręciliśmy, potem były jakieś objazdy i wrąbaliśmy się w sam środek Belgradu. Jak zwykle takie okoliczności łączą się z totalnym kociokwikiem. Jak to jest, że w miastach nie tylko jest więcej aut i ludzi, ale oni wszyscy zachowują się jak na jakiś prochach? Wszyscy są bardziej nerwowi i agresywni.

W oczy rzuca się kilka ciekawych budynków. Któryś jest rosochaty, onny ma kształt butelki, a jeszcze kolejny dziurę w środku.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Rozważamy mijane plakaty reklamowe z osobami o totalnie przesterowanych emocjach. "Ta pani wygląda jakby usiadła na jeżowcu" - kwituje kabak. "Chyba się więc jej nie podoba ta nowa sukienka?"

Obrazek

Obrazek

Zwracaja uwagę też dachy mijanych wieżowców. Ciekawe czy w tych rosochatościach na dachu też ktoś mieszka? Bo wyraźnie jakieś pomieszczenia tam są. A te konstrukcje z metalu to już całkiem nie wiem do czego miały służyć - czy to radar czy instalacja artystyczna ;)

Obrazek

Obrazek

Mniej lub bardziej udane próby wydostania się z miasta nas na tyle wymotały, że już nie mamy ochoty za bardzo nic zwiedzać po drodze. Może innym razem. Walimy już prosto na północ. Mija nas sporo wojskowych kolumn.

Obrazek

Na jednej ze stacji benzynowych udaje się namierzyć lody, których już nie jadłam ładnych parę lat. Kiedyś często można je było kupić na wschodzie - potem jakoś zniknęły, już myślałam, że przestali produkować. Charakteryzują się tym, że mają smak zupełnie jak mleko prosto od krowy. Nie wiem co za dziką chemię tam wsypują, że wręcz widzisz tą łakę, koniczynę i liczne krowie placki, a w uszach dudni muczenie. W tym przypadku uśmiechnięta krowa na papierku jest jak najbardziej na miejscu.

Obrazek

Urzekł mnie też bagażnik sąsiada z parkingu. Pasowałby taki na busia! A w razie czego drewno na opał zawsze pod ręką ;)

Obrazek

Banja Pacir to znowu nasza wiata i deszczowy klimat poranka.

Obrazek

Obrazek

Chmury to dzisiaj są mega ciekawe. Ufo chyba uznało, że w takiej ulewie to mało kto w niebo patrzy i nie opłaca się za bardzo maskować ;)

Obrazek

Dziś zwiedzamy też kolejne wiaty - wręcz chatki, które sobie tu pobudowali wędkarze. Całkiem z rozmachem podeszli do tematu!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Podziwiamy typowo serbskie litery alfabetu - te z krzyżami, które kojarzą mi się z jakimiś starymi cerkiewnymi księgami.

Obrazek

Obrazek

Kabak dzielnie notuje wszystkie nieznane litery, próbuje się ich uczyć i czytać mijane napisy. Bardzo się jej podobają te litery, które mają inne kształty niż nasze, a niezmiernie wkurzają te, które wyglądają tak samo, a inaczej się je czyta.

W Topoli to już przegięli z ilością nazw dla mniejszosci. Pięć??? Ciekawe czy gdzieś mają więcej?

Obrazek

Przed lokalnym kościołem Jezus nie wisi sam, ale w otoczeniu towarzyszy niedoli. Chyba pierwszy raz widzę takie "zgromadzenie".

Obrazek

Fajny jest też traktor - nauka jazdy! :)

Obrazek

Instruktor chyba jedzie za nim osobówką i przez słuchawki nawija jakieś porady. Acz z tego wynika, że gaz i hamulec są wyłącznie w rękach kursanta...

Obrazek

Na węgierskiej granicy stoimy chyba z dwie godziny. Serbowie puszczają szybko - nawet nie sprawdzają czy spomiędzy bagażu nie wystaje jakaś nadprogramowa ręka. Węgrzy zaś się kompletnie nie spieszą, a na godzinę w ogóle zawieszają odprawę. Chyba dlatego, że coś się pali - widać dym. Kilka osób biega z gaśnicami w ręku i coś pokrzykuje, inni stoją i dłubią w zębach. Zapalił się kosz na śmieci. Pewnie ktoś peta wrzucił... Jak to palenie ma zgubne efekty - kolejka utworzyła się po horyzont!


cdn
ODPOWIEDZ