Egzekucja przy księżycu
Moderator: Moderatorzy
Egzekucja przy księżycu
"Rozmowa z Zenonem Kruczyńskim, dawniej myśliwym, dziś ekologiem, autorem książki "Farba znaczy krew".
Joanna Podgórska: – Ojciec przez pomyłkę zastrzelił syna na polowaniu, bo pomylił go z dzikiem, pijany myśliwy ostrzelał ciągnik – to wypadki z ostatnich dni. Często się zdarza, że myśliwi trafiają nie w to, co zamierzali?
Zenon Kruczyński: – Około 40 osób rocznie ginie w Polsce z cywilnej broni. Wiele jest rannych, i to ciężko, bo od broni myśliwskiej rany są ciężkie. Myśliwi to jedyna grupa w Polsce, a jest to uzbrojona stutysięczna armia, która ma prawo do strzelania w otwartym krajobrazie. Kule i śrut gwiżdżą wszędzie. To jest wiele milionów strzałów rocznie. Setki ton ołowiu wywalonych w glebę i w wodę. Mniejsza już o skutki ekologiczne, które są oczywiste, ale jeśli się ma takie możliwości strzelania, muszą zdarzać się wypadki.
Jaką mam gwarancję, że podczas spaceru w lesie nie dostanę śrutem?
Praktycznie żadnej. Trzeba mieć zaufanie do myśliwych. Nawet miejscowa ludność nie jest informowana o tym, że odbędzie się polowanie. Powinna wystarczyć zasada, że strzela się tylko wtedy, gdy wie się na pewno, do czego się strzela. Tyle że czasem nie wystarcza. Zwłaszcza gdy myśliwy jest po kielichu.
Pan także polował przez 20 lat. Ile zwierząt pan zabił?
Około tysiąca. Wypada około 50 rocznie. Trochę lepsza myśliwska średnia.
A ile zwierząt rocznie ginie w Polsce podczas polowań?
Ponad pół miliona.
Czy jakieś zwierzęta giną jeszcze w lasach śmiercią naturalną?
To dla myśliwych czysta strata, bo zabite zwierzę można sprzedać. Dążą do tego, żeby odstrzelić wszystkie zwierzęta oprócz stada podstawowego. Ono musi być zachowane, żeby w następnym roku urodziło młode, bo inaczej nie byłoby do czego strzelać. To jest zawsze eksploatacja maksymalna. Więcej zabić się nie da, chyba że kosztem przyszłorocznych polowań.
A jak to się stało, że przestał pan polować?
Każdy z nas ma w sobie wrodzoną wrażliwość i myśliwy musi dać sobie z nią radę. To wcale nie jest takie łatwe. Urodziłem się w rodzinie myśliwskiej, proces wypierania tej wrażliwości zaczął się u mnie w dzieciństwie. Bez tego nie da się uczestniczyć w polowaniach, bo one są drastyczne. Widzę, że śrut rozwala głowę lisowi, muszę wziąć rannego zająca za nogi, żeby go dobić ciosem w kark, a jemu przez skórę wystaje ostra kość piszczelowa. Przecież to jest cierpienie napawające zgrozą. Trzeba nauczyć się tego nie widzieć, bo inaczej polowanie byłoby nie do zniesienia.
I dla pana stało się w pewnym momencie nie do zniesienia.
To był proces. Różne zdarzenia, które składały się na dojrzewanie świadomości. Ale przełomem był moment, kiedy zastrzeliłem psa. Stałem pod drzewem i patrzyłem na dwie sarny. Z żyta wyskoczyły psy i zaczęły je gonić. Podniosłem broń i strzeliłem. To były sekundy, odruch. Nie zginął na miejscu, gdzieś uciekł, ale był ranny.
Nie starał się pan go znaleźć, żeby dobić?
Nie. Wiedziałem, że już nie chcę więcej strzelać i zabijać. Poczułem, że moje życie się zmieniło.
Myśliwi tłumaczą, że wolno im strzelać, bo dokarmiają zwierzęta zimą.
Ależ to dokarmianie jest kompletnie niepotrzebne. Zaczęło się w XX w., gdy w Europie pojawiły się nadwyżki żywności. Myśliwi dorobili do tego ideologię, że pomagają zwierzętom przeżyć zimę. A przecież przyroda zawsze sobie z tym radziła. Przez miliony zim wykarmiła miliony zwierząt. Dokarmianie jest wręcz szkodliwe, bo stanowi głęboką ingerencję w procesy przyrodnicze i pojemność ekosystemu. Chodzi o utrzymywanie większych stanów zwierzyny, niż ekosystem byłby w stanie wyżywić w sposób naturalny, tylko po to, żeby było do czego strzelać. Im więcej można zabić, tym atrakcyjniejsze polowanie. To właściwie forma tuczu, na którą idą setki, tysiące ton paszy. I to wysokobiałkowej, co spowodowało na przykład u dzików zaburzenia płodności. Widziałem niedawno w gazecie myśliwskiej zdjęcie ze stycznia przedstawione jako ciekawostka. Naganiacz przytrzymywał w rękach warchlaczka. Skąd w styczniu młody miesięczny warchlaczek? Locha została zastrzelona zgodnie z prawem, bo okres polowań na lochy trwa od 1 września do końca stycznia. Wtedy cała damska przyroda jest w ciąży, ale jeszcze nie na tyle zaawansowanej, by wyrzucenie w krzaki pęcherza płodowego z małymi było dyskomfortem. Ale gdy jest dostępna tak ogromna ilość jedzenia, to u zwierząt włącza się mechanizm nienaturalnego wręcz rozmnażania. Dziś płodność dzików jest nieprzewidywalna, ale okresy ochronne się nie zmieniły. Zupełnie legalnie można zastrzelić samicę dzień przed rozwiązaniem..."
http://www.polityka.pl/polityka/index.j ... &page=text
Joanna Podgórska: – Ojciec przez pomyłkę zastrzelił syna na polowaniu, bo pomylił go z dzikiem, pijany myśliwy ostrzelał ciągnik – to wypadki z ostatnich dni. Często się zdarza, że myśliwi trafiają nie w to, co zamierzali?
Zenon Kruczyński: – Około 40 osób rocznie ginie w Polsce z cywilnej broni. Wiele jest rannych, i to ciężko, bo od broni myśliwskiej rany są ciężkie. Myśliwi to jedyna grupa w Polsce, a jest to uzbrojona stutysięczna armia, która ma prawo do strzelania w otwartym krajobrazie. Kule i śrut gwiżdżą wszędzie. To jest wiele milionów strzałów rocznie. Setki ton ołowiu wywalonych w glebę i w wodę. Mniejsza już o skutki ekologiczne, które są oczywiste, ale jeśli się ma takie możliwości strzelania, muszą zdarzać się wypadki.
Jaką mam gwarancję, że podczas spaceru w lesie nie dostanę śrutem?
Praktycznie żadnej. Trzeba mieć zaufanie do myśliwych. Nawet miejscowa ludność nie jest informowana o tym, że odbędzie się polowanie. Powinna wystarczyć zasada, że strzela się tylko wtedy, gdy wie się na pewno, do czego się strzela. Tyle że czasem nie wystarcza. Zwłaszcza gdy myśliwy jest po kielichu.
Pan także polował przez 20 lat. Ile zwierząt pan zabił?
Około tysiąca. Wypada około 50 rocznie. Trochę lepsza myśliwska średnia.
A ile zwierząt rocznie ginie w Polsce podczas polowań?
Ponad pół miliona.
Czy jakieś zwierzęta giną jeszcze w lasach śmiercią naturalną?
To dla myśliwych czysta strata, bo zabite zwierzę można sprzedać. Dążą do tego, żeby odstrzelić wszystkie zwierzęta oprócz stada podstawowego. Ono musi być zachowane, żeby w następnym roku urodziło młode, bo inaczej nie byłoby do czego strzelać. To jest zawsze eksploatacja maksymalna. Więcej zabić się nie da, chyba że kosztem przyszłorocznych polowań.
A jak to się stało, że przestał pan polować?
Każdy z nas ma w sobie wrodzoną wrażliwość i myśliwy musi dać sobie z nią radę. To wcale nie jest takie łatwe. Urodziłem się w rodzinie myśliwskiej, proces wypierania tej wrażliwości zaczął się u mnie w dzieciństwie. Bez tego nie da się uczestniczyć w polowaniach, bo one są drastyczne. Widzę, że śrut rozwala głowę lisowi, muszę wziąć rannego zająca za nogi, żeby go dobić ciosem w kark, a jemu przez skórę wystaje ostra kość piszczelowa. Przecież to jest cierpienie napawające zgrozą. Trzeba nauczyć się tego nie widzieć, bo inaczej polowanie byłoby nie do zniesienia.
I dla pana stało się w pewnym momencie nie do zniesienia.
To był proces. Różne zdarzenia, które składały się na dojrzewanie świadomości. Ale przełomem był moment, kiedy zastrzeliłem psa. Stałem pod drzewem i patrzyłem na dwie sarny. Z żyta wyskoczyły psy i zaczęły je gonić. Podniosłem broń i strzeliłem. To były sekundy, odruch. Nie zginął na miejscu, gdzieś uciekł, ale był ranny.
Nie starał się pan go znaleźć, żeby dobić?
Nie. Wiedziałem, że już nie chcę więcej strzelać i zabijać. Poczułem, że moje życie się zmieniło.
Myśliwi tłumaczą, że wolno im strzelać, bo dokarmiają zwierzęta zimą.
Ależ to dokarmianie jest kompletnie niepotrzebne. Zaczęło się w XX w., gdy w Europie pojawiły się nadwyżki żywności. Myśliwi dorobili do tego ideologię, że pomagają zwierzętom przeżyć zimę. A przecież przyroda zawsze sobie z tym radziła. Przez miliony zim wykarmiła miliony zwierząt. Dokarmianie jest wręcz szkodliwe, bo stanowi głęboką ingerencję w procesy przyrodnicze i pojemność ekosystemu. Chodzi o utrzymywanie większych stanów zwierzyny, niż ekosystem byłby w stanie wyżywić w sposób naturalny, tylko po to, żeby było do czego strzelać. Im więcej można zabić, tym atrakcyjniejsze polowanie. To właściwie forma tuczu, na którą idą setki, tysiące ton paszy. I to wysokobiałkowej, co spowodowało na przykład u dzików zaburzenia płodności. Widziałem niedawno w gazecie myśliwskiej zdjęcie ze stycznia przedstawione jako ciekawostka. Naganiacz przytrzymywał w rękach warchlaczka. Skąd w styczniu młody miesięczny warchlaczek? Locha została zastrzelona zgodnie z prawem, bo okres polowań na lochy trwa od 1 września do końca stycznia. Wtedy cała damska przyroda jest w ciąży, ale jeszcze nie na tyle zaawansowanej, by wyrzucenie w krzaki pęcherza płodowego z małymi było dyskomfortem. Ale gdy jest dostępna tak ogromna ilość jedzenia, to u zwierząt włącza się mechanizm nienaturalnego wręcz rozmnażania. Dziś płodność dzików jest nieprzewidywalna, ale okresy ochronne się nie zmieniły. Zupełnie legalnie można zastrzelić samicę dzień przed rozwiązaniem..."
http://www.polityka.pl/polityka/index.j ... &page=text
Ten pan, to jest takim myśliwym i znawcą, że nie umiał padłej z bliżej nieznanych powodów lochy odróżnić od odyńca (bo dziennikarzowi o swoim znalezisku powiedział, że to odyniec). Mało tego, są świadkowie (także pracownicy jednej z placówek naukowych w Białowieży), że to biedne zwierzę nie było ofiarą kuli jak prawił były myśliwy. Jednak bardzo ważna persona wymusiła na weterynarzu, który pisał protokół, by nie napisał tego jednoznacznie, a użył określenia mówiącego o trudnych do ustalenia przyczynach, bliżej nieokreślonych - takie polityczne zamówienie (na razie, z litości dla osoby, która wymusiła takie postępowanie weterynarza, nie ujawnię jej personaliów).
Czyli nie można już mieć własnych poglądów?PTICA pisze:powinien stanąć przed sądem za działalność przeciwko ochronie przyrody i głoszenie poglądów ....hmmmm jakich???
skrajnie pokręconych
Wiesz,PTICA - działalność przeciwko ochronie przyrody prowadzisz Ty i tobie podobni - każdy ma inne zdanie na ten temat a Twoje zdanie nie jest jedynie słuszne.
CYTAT Z "PRZEMYŚLEŃ
"""Wojciech Eichelberger nazywa myśliwych sektą uprawiającą anachroniczny kult męskości, a polowanie religijną praktyką patriarchatu. Zgadza się pan z nim?
Właściwie tak. Bycie takim męskim mężczyzną, co to popije, popali, pozabija, popodrywa delikatnie mówiąc, faktycznie staje się anachroniczne, wręcz niestosowne. Macho z prowincji to tendencja schyłkowa. Ale te zachowania były potrzebne mężczyznom, żeby określać swoją tożsamość. Myśliwska tradycja pokazuje polowanie jako zajęcie dla prawdziwych facetów. Taki strzela, patroszy, ręce ma po łokcie we krwi, rywalizuje. Największa frajda to zabić samca, byka na rykowisku i własnoręcznie go wykastrować. Niektórzy nawet lubią potem pokroić w plastry jądra, usmażyć i zjeść. To ważne elementy utożsamiania się ze swoją płcią. Jak się to odrzuci, człowiek czuje się pogubiony. Trzeba budować męską tożsamość od nowa, ale jak i z czego? """"
A ktoś mi w innym wątku wyrzucił taki ładny post....
Pasował do tego jak pięść do oka...Jarek jak mogłeś?
"""Wojciech Eichelberger nazywa myśliwych sektą uprawiającą anachroniczny kult męskości, a polowanie religijną praktyką patriarchatu. Zgadza się pan z nim?
Właściwie tak. Bycie takim męskim mężczyzną, co to popije, popali, pozabija, popodrywa delikatnie mówiąc, faktycznie staje się anachroniczne, wręcz niestosowne. Macho z prowincji to tendencja schyłkowa. Ale te zachowania były potrzebne mężczyznom, żeby określać swoją tożsamość. Myśliwska tradycja pokazuje polowanie jako zajęcie dla prawdziwych facetów. Taki strzela, patroszy, ręce ma po łokcie we krwi, rywalizuje. Największa frajda to zabić samca, byka na rykowisku i własnoręcznie go wykastrować. Niektórzy nawet lubią potem pokroić w plastry jądra, usmażyć i zjeść. To ważne elementy utożsamiania się ze swoją płcią. Jak się to odrzuci, człowiek czuje się pogubiony. Trzeba budować męską tożsamość od nowa, ale jak i z czego? """"
A ktoś mi w innym wątku wyrzucił taki ładny post....
Pasował do tego jak pięść do oka...Jarek jak mogłeś?
LIS
Pewnie tego nie wiesz bo nie jesteś omnibusem i musisz mi "zaufać"
W średniowieczu kiedy złapano czarownicę przywiązywano jej kamień do szyi i wrzucano do stawu lub rzeki celem sprawdzenia tego czy faktycznie zajmowała się czarami
Jeśli się utopiła to uznawano to za pomyłkę i rehabilitowano jej imię .
Odwołam wszystko co do tej pory napisałem jeśli wraz z Zenkiem poddacie się TEJ próbie .
Potnę sztucery na plasterki a amunicję spale w rytualnym , pożegnalnym i suto zakrapianym ognisku.
Nie będę się mył żeby nie zabijać drobnoustrojów na mym ciele i takie tam inne pierdoły " proekologiczne "
Jeśli natomiast jakimś cudem przeżyjecie ....
no cóż trzeba was spalić na stosie bo oskarżenie było zasadne
Pewnie tego nie wiesz bo nie jesteś omnibusem i musisz mi "zaufać"
W średniowieczu kiedy złapano czarownicę przywiązywano jej kamień do szyi i wrzucano do stawu lub rzeki celem sprawdzenia tego czy faktycznie zajmowała się czarami
Jeśli się utopiła to uznawano to za pomyłkę i rehabilitowano jej imię .
Odwołam wszystko co do tej pory napisałem jeśli wraz z Zenkiem poddacie się TEJ próbie .
Potnę sztucery na plasterki a amunicję spale w rytualnym , pożegnalnym i suto zakrapianym ognisku.
Nie będę się mył żeby nie zabijać drobnoustrojów na mym ciele i takie tam inne pierdoły " proekologiczne "
Jeśli natomiast jakimś cudem przeżyjecie ....
no cóż trzeba was spalić na stosie bo oskarżenie było zasadne
Myśliwy to nie ekolog - ja piszę na forach przyrodniczych ( nie mówię o forum na którym był PTICA ) i nikt mi tam nie ubliża i mimo że są tam różne zdania o myśliwych i nawet niektórzy was popierają,to przeważa zdanie negatywne.ludvik pisze:ekologów
Moja odpowiedź była taka,bo miałem tę ' przyjemność " dyskutować z PTICĄ przez ok 3 miesiące i przez ten czas wyrobiłem sobie na jego temat zdanie / jak i on na moje / i dlatego tylko tak mogłem skwitować post do którego się ta wypowiedź odniosła.
Może porozmawiamy TU o "Rozmowa z Zenonem Kruczyńskim, dawniej myśliwym, dziś ekologiem, autorem książki "Farba znaczy krew".
Nie róbmy z każdego wątku w dziale łowiectwo, tematu "Myśliwy to bezduszna bestia"
Nie róbmy z każdego wątku w dziale łowiectwo, tematu "Myśliwy to bezduszna bestia"
Przyrodniczy serwis informacyjny
Dziennik Leśny
Dziennik Leśny
Ja proponuję żeby najpierw przeczytać książkę pana Kruczyńskiemu i samemu sprawdzić,co go tknęło żeby zmienić całe swoje dotychczasowe życie i przejść jakoby na drugą stronę,zamiast mieszać człowieka z błotem i robić z niego " eko terrorystę ",jak uważa PTICA.
Argumenty PTICY,jakoby autor książki pisał ją dla rozgłosu i pieniędzy są chybione,gdyż pozycja ta nie osiągnęła żadnego statusu literackiego hitu,a wręcz przeciwnie,jest to pozycja niszowa i ciężko ją kupić / ja nabyłem ją na Allegro / - jest to dowód na to,że łowiectwo i jego skutki tak naprawdę nie interesuje ludzi,którzy mają swoje sprawy i problemy.
Ja traktuję książkę Kruczyńskiego jako swoistą spowiedź,rachunek sumienia - nie jest to książka tylko o myślistwie i jego skutkach,ale także o człowieku i jego życiu,wyborach,o tym jak został myśliwym i dlaczego przestał nim być - jest to refleksja nad własnym życiem,a nie pozycja,która ma organizować bojówkarzy.
Argumenty PTICY,jakoby autor książki pisał ją dla rozgłosu i pieniędzy są chybione,gdyż pozycja ta nie osiągnęła żadnego statusu literackiego hitu,a wręcz przeciwnie,jest to pozycja niszowa i ciężko ją kupić / ja nabyłem ją na Allegro / - jest to dowód na to,że łowiectwo i jego skutki tak naprawdę nie interesuje ludzi,którzy mają swoje sprawy i problemy.
Ja traktuję książkę Kruczyńskiego jako swoistą spowiedź,rachunek sumienia - nie jest to książka tylko o myślistwie i jego skutkach,ale także o człowieku i jego życiu,wyborach,o tym jak został myśliwym i dlaczego przestał nim być - jest to refleksja nad własnym życiem,a nie pozycja,która ma organizować bojówkarzy.
Ale organizuje. Być może bez intencji ze strony autora. Choć w to to akurat nie wierzę. Ktoś na wydanie tej książki dał pieniądze i ktoś na niej chce zarobić.lis22 pisze:a nie pozycja,która ma organizować bojówkarzy.
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
Ta książka nie ma silnego oddziaływania,bo nie jest pozycja poczytną i szeroko dostępną - ludzie mogą się tez organizować po obejrzeniu jakiegoś filmu - to od ludzi zależy to co zrobią,a nie od autora książki,filmu,itp.piotrk pisze:Ale organizuje. Być może bez intencji ze strony autora. Choć w to to akurat nie wierzę. Ktoś na wydanie tej książki dał pieniądze i ktoś na niej chce zarobić.
Ja mam tylko nadzieję,że gdy po książkę sięgnie więcej ludzi,to obudzi się w nich jakaś wrażliwość,przestanie im to być obojętne - wszelkie ruchy bojówkowe czy zbrojne akcje to tylko margines i uważam,że nie są to obrońcy przyrody - można i należy protestować,ale pokojowo.
Eichelberger ?? ten gosc jeszcze jest na tyle bezczelny aby po brudach obyczajowo etyczno moralnych w jakich brał udzial miec czelnosc robic za tzw autorytet moralny i pouczac ludzi o tym co jest własciwe a co nie ?? No coz sa ludzie ktorzy na plucie innych mowia ze pada i najwidoczniej pan Wojciech sie do nich zalicza ...... a teoria jest z gruntu falszywa, bo wsrod moich znajomych po strzelbie jest kilka polujacych pan, w roznym wieku i własnie sie zastanawiam jakie beda ich reakcje, jak przy okazji tę diagnoze pana Eichelberbera zaprezentuje.PTICA pisze:CYTAT Z "PRZEMYŚLEŃ
"""Wojciech Eichelberger nazywa myśliwych sektą uprawiającą anachroniczny kult męskości, a polowanie religijną praktyką patriarchatu. Zgadza się pan z nim?
Właściwie tak. Bycie takim męskim mężczyzną, co to popije, popali, pozabija, popodrywa delikatnie mówiąc, faktycznie staje się anachroniczne, wręcz niestosowne. Macho z prowincji to tendencja schyłkowa. Ale te zachowania były potrzebne mężczyznom, żeby określać swoją tożsamość. Myśliwska tradycja pokazuje polowanie jako zajęcie dla prawdziwych facetów. Taki strzela, patroszy, ręce ma po łokcie we krwi, rywalizuje. Największa frajda to zabić samca, byka na rykowisku i własnoręcznie go wykastrować. Niektórzy nawet lubią potem pokroić w plastry jądra, usmażyć i zjeść. To ważne elementy utożsamiania się ze swoją płcią. Jak się to odrzuci, człowiek czuje się pogubiony. Trzeba budować męską tożsamość od nowa, ale jak i z czego? """"
Pewien "człowiek" napisał "dzieło" pod tytułem "moja praca"lis22 pisze:Ta książka nie ma silnego oddziaływania,bo nie jest pozycja poczytną i szeroko dostępną - ludzie mogą się tez organizować po obejrzeniu jakiegoś filmu - to od ludzi zależy to co zrobią,a nie od autora książki,filmu,itp.
skutkiem tego było to że po roku 45 wieku XX za zachodnią granicą średnio co 600 m mieszkał ZBRODNIARZ WOJENNY
Tamte "przemyślenia" były równie "inteligentne" i skierowane do OKREŚLONEGO odbiorcy
EFEKT chyba znasz...historię w podstawówce przecież miałeś bo z poziomu jaki reprezentujesz trudno wnioskować że zaszedłeś dalej
Raczej "walka" niż "praca". Ale co do reszty to racja.PTICA pisze:pod tytułem "moja praca"
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.