zagubiony rejestrator leśniczego
Moderator: Moderatorzy
zagubiony rejestrator leśniczego
witam kolegów i koleżanki ,
Czy ktoś zetknął się w swojej pracy z tematem zaginięcia rejestratora ? Jaka jest procedura postępowania w przypadku zagubienia przez leśniczego rejestratora ? nie chodzi oczywiście o kradzież, bo wtedy jak się domyślam sprawę należy kierować na policje itd. Może ktoś poradzi coś mądrego w temacie
Czy ktoś zetknął się w swojej pracy z tematem zaginięcia rejestratora ? Jaka jest procedura postępowania w przypadku zagubienia przez leśniczego rejestratora ? nie chodzi oczywiście o kradzież, bo wtedy jak się domyślam sprawę należy kierować na policje itd. Może ktoś poradzi coś mądrego w temacie
darz bór:)
Zgłaszasz do nadleśnictwa, a nadleśnictwo daje ogłoszenie w Biuletynie Informacyjnym LP. Czy są jakieś sankcje dyscyplinarne, to nie wiem, przynajmniej nie spotkałem się z takim przypadkiem. Pewnie zależy to i od okoliczności zagubienia, a te mogą być różne i różnie potraktowane przez przełożonego.
"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Tak, czy inaczej meldunek napisz. W końcu rejestrator znajduje się na magazynie leśnictwa. Pytanie, czy byłeś zalogowany i czy nie zgubiłeś kompletu z drukarką, bo to mogłoby pewien problem stwarzać
Koniecznie zwróć uwagę na alledrogo i okolice, bo często widać tam takie ustrojstwa. Może rozpoznasz swoje urządzenie.
Koniecznie zwróć uwagę na alledrogo i okolice, bo często widać tam takie ustrojstwa. Może rozpoznasz swoje urządzenie.
zagubiony
problem nie dotyczy mnie osobiście , lecz pewnego leśnictwa X w moim nadleśnictwie X podejrzewam, że jest to pierwszy taki hit w skali LP. Osobiście nie wiem jak można zgubić rejestrator i nie chciałbym być w sytuacji kolegi, który musi napisać na ten temat wyjaśnienie i sam nie wie jak do tego doszło ? . Z drugiej strony jeśli rejestrator wpadłby w niepowołane ręce kogoś kto ma ,,jakieś" pojęcie nt. aplikacji leśnych to mogłoby by być różnie. Zastanawia mnie czy w powyższej sytuacji nie jest konieczne przeprowadzenie inwentaryzacji w tym leśnictwie przed wydaniem rej. zastępczego ? przecież w tzw. ,,międzyczasie" nie wiadomo co może dziać się na gruncie?
darz bór:)
Nie wiem tego. Zakładam, że ktoś mógł go znaleźć i próbować wykorzystać. Taki już pech człowieczy, że jak się zes.a to w zwykle w obie nogawki poleci. Trzeba na zimne dmuchać. Lepiej to, niż obudzić się z wystawionymi asygnatami na swój rachunek, bo to kryminał.crocidura pisze:A skąd wiesz, czy nie został skradziony tylko zgubiony?
Tak, wszak nie należy do znalazcy.crocidura pisze:Co jeśli zgubiony znalazł właściciela w jakiejś wiejskiej szopie? Nadal ma status zgubionego?
Ot właśnie różnica. Skradziony mimo starań (włam do auta, kancelarii, napad i kradzież) nie odpowiadasz materialnie ani służbowo. W wypadku zgubienia kolega zostanie najpewniej obciążony wartością rejestratora. Jeśli nie miał innych wpadek, nie powinno być innych konsekwencji. W końcu ten nie popełnia błędów, kto nic nie robi.crocidura pisze:Skradziony jest mimo dołożenia Twoich starań do właściwej opieki... zgubiony to jak?
Ja bym zarządził. Dla świętego spokoju. Ważniejsza byłaby pomoc leśnemu ze strony SL. Częstsze patrole itp., ale to raczej gdybanie. Jeśli zginął sam rejestrator to mniejszy problem, bo "cywil" niekoniecznie potrafi sparować te urządzeniagruby pisze:Zastanawia mnie czy w powyższej sytuacji nie jest konieczne przeprowadzenie inwentaryzacji w tym leśnictwie przed wydaniem rej. zastępczego ?
Re: zagubiony
Uwierz, że nie jest to odosobniony przypadek.gruby pisze:problem nie dotyczy mnie osobiście , lecz pewnego leśnictwa X w moim nadleśnictwie X podejrzewam, że jest to pierwszy taki hit w skali LP. Osobiście nie wiem jak można zgubić rejestrator i nie chciałbym być w sytuacji kolegi, który musi napisać na ten temat wyjaśnienie i sam nie wie jak do tego doszło ? . Z drugiej strony jeśli rejestrator wpadłby w niepowołane ręce kogoś kto ma ,,jakieś" pojęcie nt. aplikacji leśnych to mogłoby by być różnie. Zastanawia mnie czy w powyższej sytuacji nie jest konieczne przeprowadzenie inwentaryzacji w tym leśnictwie przed wydaniem rej. zastępczego ? przecież w tzw. ,,międzyczasie" nie wiadomo co może dziać się na gruncie?
A co do poradzenia koledze....
Każde nadleśnictwo ma ubezpieczone swoje mienie, w tym urządzenia elektroniczne (przynajmniej powinno mieć).
Na pewno należy złożyć notatkę do nadleśniczego, w którym należałoby opisać dokładnie okoliczności, w których zorientował się, że rejestratora nie ma. Być może kolega był w sytuacji, że w związku z dużą ilością obowiązków oraz dużym ogólnym osłabieniem organizmu w czasie zagubienia a stąd można potraktować to zdarzenie jako zagubienie niezawinione. Z pewnością trzeba dodać, że stara on się dbać o dobry stan techniczny i szanować z należytą starannością urządzenia jakie znajdują się na stanie.
Być może po zagubieniu doszedł do wniosku, że rejestrator spadł z dachu samochodu (baaaaardzo częste zdarzenie) lub ktoś zdjął go kiedy auto było zaparkowane, a tym samym przywłaszczył (ukradł). Być może okoliczności były inne - trzeba to opisać dokładnie w notatce, a jeśli notatka została już złożona w okrojonej wersji zawsze można uzupełnić.
co do sprawy stanu magazynu w leśnictwie przez ten czas to koledzy już się wypowiedzieli - ja w tym temacie się nie chcę wypowiadać bo za słabo go znam.
Powodzenia
Jak powiedział pewien kat: "Każdy ma prawo być trochę porąbany"
Powiem, jak to ja o mało co nie znalazłem się w takiej sytuacji. A wy oceńcie czy zawinione zagubienie czy nie. A może zawinione, usprawiedliwione?
Robiłem odbiórkę i właśnie ją skończyłem. Pomyślałem sobie, że przed spacerkiem do autka (raptem kilkaset metrów, jak to na powierzchni) zapalę sobie. Więc położyłem rejestrator na sztuce, powiesiłem młotek na ramię i zapaliłem papierosa. Stoję sobie, palę, myślę o czymś zupełnie innym niż skończona odbiórka aż tu dzwoni telefon. Odbieram. Kierowca, po drewno, jak zwykle na drugim końcu leśnictwa i jak zwykle nie o tej godzinie na którą byliśmy umówieni. No ale nie jestem złośliwy i nie mówię: "Nie tak się umawialiśmy, pan czeka aż przyjadę", tylko już w trakcie rozmowy "obieram kurs" na autko i idę a do słuchawki: "Już do pana jadę!". Dochodzę do autka i jadę. Jadę sobie, jadę i tak gdzieś po 5 km dochodzi do mnie, że skoro szedłem do autka, w jednej dłoni miałem komórkę, w drugiej papierosa, no to w czym trzymałem rejestrator???. Szybkie hamowanie, lustracja otoczenia (niewielkiego - wówczas miałem seicento) i konstatacja faktu, że rejestrator został na tej ostatniej sztuce. A na pozycji zostali też wyrabiający gałęziówkę "małorolni" co do których nie mogę mieć zaufania, że gdy znajda to oddadzą. Gdy kiedyś zostawiłem nowiutką miarkę 2m to już się nie znalazła... Dojeżdżam, prawie frunę do tej sztuki i widzę, że "psionek"sobie tam spokojnie leży, ufff... Gałęziarze okazali się albo uczciwi albo nie podchodzili do tego miejsca.
No ale winny się czuję do dziś. No to jak - powinienem się tak czuć? Skażcie mnie albo rozgrzeszcie
Robiłem odbiórkę i właśnie ją skończyłem. Pomyślałem sobie, że przed spacerkiem do autka (raptem kilkaset metrów, jak to na powierzchni) zapalę sobie. Więc położyłem rejestrator na sztuce, powiesiłem młotek na ramię i zapaliłem papierosa. Stoję sobie, palę, myślę o czymś zupełnie innym niż skończona odbiórka aż tu dzwoni telefon. Odbieram. Kierowca, po drewno, jak zwykle na drugim końcu leśnictwa i jak zwykle nie o tej godzinie na którą byliśmy umówieni. No ale nie jestem złośliwy i nie mówię: "Nie tak się umawialiśmy, pan czeka aż przyjadę", tylko już w trakcie rozmowy "obieram kurs" na autko i idę a do słuchawki: "Już do pana jadę!". Dochodzę do autka i jadę. Jadę sobie, jadę i tak gdzieś po 5 km dochodzi do mnie, że skoro szedłem do autka, w jednej dłoni miałem komórkę, w drugiej papierosa, no to w czym trzymałem rejestrator???. Szybkie hamowanie, lustracja otoczenia (niewielkiego - wówczas miałem seicento) i konstatacja faktu, że rejestrator został na tej ostatniej sztuce. A na pozycji zostali też wyrabiający gałęziówkę "małorolni" co do których nie mogę mieć zaufania, że gdy znajda to oddadzą. Gdy kiedyś zostawiłem nowiutką miarkę 2m to już się nie znalazła... Dojeżdżam, prawie frunę do tej sztuki i widzę, że "psionek"sobie tam spokojnie leży, ufff... Gałęziarze okazali się albo uczciwi albo nie podchodzili do tego miejsca.
No ale winny się czuję do dziś. No to jak - powinienem się tak czuć? Skażcie mnie albo rozgrzeszcie
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
,Piotrek pisze:Powiem, jak to ja o mało co nie znalazłem się w takiej sytuacji. A wy oceńcie czy zawinione zagubienie czy nie. A może zawinione, usprawiedliwione?
Robiłem odbiórkę i właśnie ją skończyłem. Pomyślałem sobie, że przed spacerkiem do autka (raptem kilkaset metrów, jak to na powierzchni) zapalę sobie. Więc położyłem rejestrator na sztuce, powiesiłem młotek na ramię i zapaliłem papierosa. Stoję sobie, palę, myślę o czymś zupełnie innym niż skończona odbiórka aż tu dzwoni telefon. Odbieram. Kierowca, po drewno, jak zwykle na drugim końcu leśnictwa i jak zwykle nie o tej godzinie na którą byliśmy umówieni. No ale nie jestem złośliwy i nie mówię: "Nie tak się umawialiśmy, pan czeka aż przyjadę", tylko już w trakcie rozmowy "obieram kurs" na autko i idę a do słuchawki: "Już do pana jadę!". Dochodzę do autka i jadę. Jadę sobie, jadę i tak gdzieś po 5 km dochodzi do mnie, że skoro szedłem do autka, w jednej dłoni miałem komórkę, w drugiej papierosa, no to w czym trzymałem rejestrator???. Szybkie hamowanie, lustracja otoczenia (niewielkiego - wówczas miałem seicento) i konstatacja faktu, że rejestrator został na tej ostatniej sztuce. A na pozycji zostali też wyrabiający gałęziówkę "małorolni" co do których nie mogę mieć zaufania, że gdy znajda to oddadzą. Gdy kiedyś zostawiłem nowiutką miarkę 2m to już się nie znalazła... Dojeżdżam, prawie frunę do tej sztuki i widzę, że "psionek"sobie tam spokojnie leży, ufff... Gałęziarze okazali się albo uczciwi albo nie podchodzili do tego miejsca.
No ale winny się czuję do dziś. No to jak - powinienem się tak czuć? Skażcie mnie albo rozgrzeszcie
Ja facet któremu ukradziono pierwszy rejstrator z drukarką w sierpniu 1989roku rozgrzeszam Cię... Hej!
"To duch buduje sobie ciało" - Fryderyk Schiller