Dzis planujemy zwiedzic Skalne Miasto w Czechach. Wybieram sie tam juz od kilku lat, ale trudno bylo zawsze uchwycic moment zeby juz bylo mocno po sezonie wiec bez tlumow , a jeszcze bez sniegu. Dzisiejszy pochmurny i lekko siąpiacy styczniowy dzien zdaje sie byc idealny. Choc na poczatku czeka nas niemily akcent- trzeba zaplacic za wstep miedzy skaly.. Taaaa.. Na Szczelincu czy Błędnych Skałach to zima kasy zabite na głucho a Czesi pieniazki doją okragly rok.
Pierwsze na trasie rzuca sie w oczy spore jeziorko. Mimo otaczajacej szarosci woda zdaje sie miec tu wyjatkowo niebieski kolor. Nad woda snuja sie mgly a czesciowo zamarznieta woda pęka w dziwne desenie przypominajace troche rozdeptane osmiornice.
Aha! Z tablic wynika ze po skalach nie wolno tu chodzic na bosaka!
Suniemy sobie wiec sciezynka pomiedzy wielkimi basztami, dziwnie żłobionymi kamieniami, mordami skamieniałych Indian, przeciskając sie przez szczeliny, pokonujac drewniane kładki nad potoczkami, pomosty i mniej lub bardziej naturalne skalne bramy.
Na wielu skalach mozna sie dopatrzyc tworczosci nasciennej. Spora czesc napisow pochodzi z XIX wieku lub poczatkow XX. Sa chyba podpisami niemieckich turystow tu przebywajacych. Albo moze predzej wspinaczy? (Biorac pod uwage trudno dostepne miejsca gdzie powstaly napisy?). Zapewne nie przyszlo im do glowy, ze ktos kiedys bedzie fotografowal te literki cyfrowym aparatem podczas gdy autorow juz dawno robaki zjadly...
Bardzo jestem ciekawa w jaki sposob byly wykonywane ze w tak dobrym stanie przetrwaly ponad 100 lat. Zadziwia tez starannosc wykonania i dbalosc o kaligrafie- niektore wygladaja wrecz jak sporzadzane wedlug szablonu.
Sa tez napisy ryte w skalach - prawie dwustuletnie
oraz calkiem wspolczesne
Gdzieniegdzie sa tez wmurowane rozne tablice, ktore mozemy zgłebiac dzieki obecnosci miedzy nami Izy ktora zna niemiecki. Jest tu o wysokosci fali powodziowej, o bywajacym tu znanym literacie oraz ulatwieniach dla turystow w dojsciach do trudnodostepnych miejsc skalnego labiryntu.
W jednym z miejsc nie mamy pojecia czemu mial sluzyc wyciety w srodku kamienia prostokat
przeznaczenie symboli na tej skale tez pozostaje dla mnie zagadka
Przy malym wodospadzie przyrzadzamy sobie w wiacie cieply obiadek- pulpa wyskakuje z wielkiego słoja do menazki i mozna ją spokojnie spozyc w otoczeniu usmiechnietych gęb przyjaciol i szumu wody po skalnych stopniach.
Kawalek dalej jest duzy wodospad ukryty w skalnej pieczarze.
Gorne jeziorko niestety wzielo sie i wyschlo tym razem. Ponoc przy wyzszych stanach wody atrakcja dla turystow jest tu plywanie łodka
Na obszarze calego Skalnego Miasta zwraca uwage przyroda, tzn glownie rosliny i ich ogromna wola przezycia. Drzewa wkrecaja sie jak moga korzeniami w szczeliny gdzie jest szansa na odrobine ziemi czy wilgoci.
Tworzy to fantastyczne ksztalty jak wijacych sie wezy,czy macek oplatajacych zdobycz. Takich pieknych korzeni to ja dawno nie widzialam.
Najwytrwalsze i najdzielniejsze drzewa rosna samotnie na szczytach skał, w nieporownywalnie trudniejszych warunkach niz krewniacy z lasu, ale za to na codzien z pieknym widokiem. I to wlasnie one staja sie obiektem zapalow fotograficznych pelzajacej po ziemi gawiedzi.
Skal czepiaja sie gdzie moga rowniez mchy, porosty i chwasty, tworzac platy o odmiennym kolorze i puszystej strukturze.
Na wyciecze nie moglo tez zabraknac bunkrowej tradycji moczenia nogi w zimnej wodzie. Wprawdzie to zrodelko to nie bulgoczaca studzienka MRU ale kto powiedzial ze tradycji nie wolno rozwijac?
Jest tez tu skalna kapliczka, poswiecona pamieci ludzi ktorzy zgineli w gorach... A przy niej pluszcze zabagniony potoczek
wiecej zdjec
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... sto_Czechy
czeskie skalne miasta
Moderator: Moderatorzy
A my tydzien pozniej znow wracamy do czeskich skalnych miast. Tym razem uderzamy od strony Teplic.
Wyjezdzajac z Radkowa pogoda wyglada na calkiem ladna- co chwile przeblyskuje slonce. Suniemy boczna droga w strone Tłumaczowa..
Mala wioska po czeskiej stronie Otovice jest pelna starych, czesto na wpol opuszczonych domow. Nie zatrzymujemy sie jednak zbyt czesto porobic im zdjecia- obiecujac sobie ze zrobimy to wracajac (i nic z tego nie wychodzi bo wtedy jest juz ciemno)
W Broumovie sie gubimy co wychodzi nam na dobre bo trafiamy na drewniany kosciolek otoczony starym cmentarzem.
Na werando-kruzganku otaczajacym kosciolek zgromadzony wiele pomnikow, tablic nagrobnych czy starych odezw i plakatow.
Nie wiem czy to tybetanskie sloneczko jest przypadkiem czy efektem zamierzonym?
Fajne sa tez lwy o jednej glowie i dwoch kuprach!
Kosciol mozna zwiedzac za oplata w wyznaczone godziny w dni powszednie. Dzis mozna wsadzic oko przez dziure w drzwiach ktora jest dodatkowo zasiatkowana drutem. Ktos sprytny porozginal drut- widac dokladnie po to aby sie dalo wsadzic obiektyw aparatu.
Nad Broumovem dalej swieci slonko. A my jedziemy gdzies tam, w ta chmure....
Teplice robia na nas duzo lepsze wrazenie jak Ardspach- wszystko opustoszale i zamkniete na glucho. Turystow tez mniej- przez caly dzien spotkalismy chyba kilka osob.
Poczatek wycieczki mija pod haslem szukania jaskin. Wlazimy pod kamulce, czolgamy sie na brzuchach po miekkim (i mokrym nieraz) mchu. Jaskiniami to bym tego nie nazwala, ale sa ciekawe takie wneki pod kamieniami, pelne zapadlisk i chybotliwych scian.
Jesli gdzies mialyby zyc jakies krasnale albo inne gnomy to to miejsce wydaje sie byc wrecz idealne. Lekka mgla i lekko siapiacy deszcz poteguje dziwne wrazenie.. Ciagle mamy wrazenie ze kątem oka dostrzegamy jakas postac. Odwracajac glowe i patrzac prosto nic tam nie ma.. Czasem jakbysmy slyszeli jakis glos... ale tylko zwiedle brazowe pędy paproci szumia na wietrze...
Przy schodkach do zamku stoi drzewo, ktore rozpaczliwie poszukuje ziemi dziesiatkami macek rozcapierzonych na wszystkie strony.
No wlasnie - zamek... mamy na mapie znaczone jak byk ruiny zamku. Ruiny to ruiny- jakis kamien, cegla, znak budowlanej dzialalnosci czlowieka. Wlazimy po schodach plynnie przechodzacych w drabiny.
Skalki ladne, widok ladny- ale zamku ni ma!
Ze szczytu skalki widac ze cos sie jara- nie wiem czy w sposob kontrolowany czy nie. Kawalek nad jednym ze zrodel dymu stoi zaparkowane auto. Czyzby komus ucieklo ognisko albo celowo cos wypalaja? Ognia nie widac- tylko dym..
W skalnej szczelinie znajdujemy fajna rzecz- stary napis i resztki dawnej drabiny! Po takim chybotliwym cienkim drucie musialo sie tu dopiero fajnie wchodzic! Zapewne byla wieksza selekcja odwiedzajacych skalke
I znow skalne napisy, podobnie jak tydzien temu- ryte i malowane na przemian...
Za skala majaca cos wspolnego z Goethem wlazimy w omszala szczeline
a kawalek dalej przyglada nam sie morda konia
Gdzieniegdzie pojawiaja sie resztki bram, schodkow i zabudowan, ktore duzo bardziej wygladaja na zamek niz miejsce oznaczone na mapie.
Chyba zostaje przekleta przez pewnych rodzicow. Dzieciaczek biegnie sobie sciezka...
-"Mamo, mamo, moge wyjsc na ta skalke?"
- "Nie kochanie, tam sie nie wchodzi, nie wolno, pobrudzisz sie, a wogole to tam sie nie da wyjsc"
- "Mamo, mamo, zobacz a ta pani tam weszla!!
..i maly juz jest w polowie skalki.. A ja czuje na sobie ciezkie spojrzenie istot o instynktach morderczych
Sciezka nagle niknie w waskiej szczelinie skalnej,
ktorej sciany wyscielaja rozne formacje mchow.
A obok szemrze potoczek pelen glonow, lisci i rdzawych paproci
Mamy towarzystwo!!!
Taki korzen chcialabym miec w pokoju! (Jednak nie udalo sie przytroczyc do plecaka tej ciekawej pamiatki )
W przyklejonej do skaly wiacie gotujemy obiad.
Dzis na tapecie żurek z ziemniaczkami. Z glodu i łapczywosci prawie wydarza sie nieszczescie.. ogromny sloik wyslizguje mi sie z rąk i upada- na szczescie z niewysoka i na gruby, miękki piasek. Uffff
I jakos na tym etapie gasnie nam slonce.. Powoli wiec wracamy, co chwile porzucajac sciezke i zagladajac w skalne szczeliny w ktorych czai juz sie mrok
Docieramy tez do rozleglego punktu widokowego na ogromne bloki skalne
i do formacji zwanej "Katedra".
a wszystkiemy przypatruje sie czacha jakiegos wielkoluda!
U wejscia do niej znow sporo napisow z czasow bardzo roznych
Jest juz na tyle ciemno ze wyciagamy latarki, odkrywajac ze smutkiem ze prawie calkiem wyladowaly sie w obu baterie..
Jaskinia, wielka piłka i kapliczka gdzie dorzucamy garsc ormianskich monet wychodzi na zdjeciach juz tylko w błysku lampy..
Byla to nasza druga wycieczka do skalnego miasta. Zapewne tu jeszcze nieraz wrocimy, choc przyznam ze troche zaczyna nam sie juz nudzic chodzenie opalikowanymi szlakami a boczne szczeliny coraz bardziej nas wciagaja Na poprzednim, pierwszym wyjezdzie tego stanu nie zaobserwowalismy. Ciekawe wiec jak to bedzie wygladac za nastepnym razem
wiecej zdjec
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... koloTeplic#
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... 01_Broumov
Wyjezdzajac z Radkowa pogoda wyglada na calkiem ladna- co chwile przeblyskuje slonce. Suniemy boczna droga w strone Tłumaczowa..
Mala wioska po czeskiej stronie Otovice jest pelna starych, czesto na wpol opuszczonych domow. Nie zatrzymujemy sie jednak zbyt czesto porobic im zdjecia- obiecujac sobie ze zrobimy to wracajac (i nic z tego nie wychodzi bo wtedy jest juz ciemno)
W Broumovie sie gubimy co wychodzi nam na dobre bo trafiamy na drewniany kosciolek otoczony starym cmentarzem.
Na werando-kruzganku otaczajacym kosciolek zgromadzony wiele pomnikow, tablic nagrobnych czy starych odezw i plakatow.
Nie wiem czy to tybetanskie sloneczko jest przypadkiem czy efektem zamierzonym?
Fajne sa tez lwy o jednej glowie i dwoch kuprach!
Kosciol mozna zwiedzac za oplata w wyznaczone godziny w dni powszednie. Dzis mozna wsadzic oko przez dziure w drzwiach ktora jest dodatkowo zasiatkowana drutem. Ktos sprytny porozginal drut- widac dokladnie po to aby sie dalo wsadzic obiektyw aparatu.
Nad Broumovem dalej swieci slonko. A my jedziemy gdzies tam, w ta chmure....
Teplice robia na nas duzo lepsze wrazenie jak Ardspach- wszystko opustoszale i zamkniete na glucho. Turystow tez mniej- przez caly dzien spotkalismy chyba kilka osob.
Poczatek wycieczki mija pod haslem szukania jaskin. Wlazimy pod kamulce, czolgamy sie na brzuchach po miekkim (i mokrym nieraz) mchu. Jaskiniami to bym tego nie nazwala, ale sa ciekawe takie wneki pod kamieniami, pelne zapadlisk i chybotliwych scian.
Jesli gdzies mialyby zyc jakies krasnale albo inne gnomy to to miejsce wydaje sie byc wrecz idealne. Lekka mgla i lekko siapiacy deszcz poteguje dziwne wrazenie.. Ciagle mamy wrazenie ze kątem oka dostrzegamy jakas postac. Odwracajac glowe i patrzac prosto nic tam nie ma.. Czasem jakbysmy slyszeli jakis glos... ale tylko zwiedle brazowe pędy paproci szumia na wietrze...
Przy schodkach do zamku stoi drzewo, ktore rozpaczliwie poszukuje ziemi dziesiatkami macek rozcapierzonych na wszystkie strony.
No wlasnie - zamek... mamy na mapie znaczone jak byk ruiny zamku. Ruiny to ruiny- jakis kamien, cegla, znak budowlanej dzialalnosci czlowieka. Wlazimy po schodach plynnie przechodzacych w drabiny.
Skalki ladne, widok ladny- ale zamku ni ma!
Ze szczytu skalki widac ze cos sie jara- nie wiem czy w sposob kontrolowany czy nie. Kawalek nad jednym ze zrodel dymu stoi zaparkowane auto. Czyzby komus ucieklo ognisko albo celowo cos wypalaja? Ognia nie widac- tylko dym..
W skalnej szczelinie znajdujemy fajna rzecz- stary napis i resztki dawnej drabiny! Po takim chybotliwym cienkim drucie musialo sie tu dopiero fajnie wchodzic! Zapewne byla wieksza selekcja odwiedzajacych skalke
I znow skalne napisy, podobnie jak tydzien temu- ryte i malowane na przemian...
Za skala majaca cos wspolnego z Goethem wlazimy w omszala szczeline
a kawalek dalej przyglada nam sie morda konia
Gdzieniegdzie pojawiaja sie resztki bram, schodkow i zabudowan, ktore duzo bardziej wygladaja na zamek niz miejsce oznaczone na mapie.
Chyba zostaje przekleta przez pewnych rodzicow. Dzieciaczek biegnie sobie sciezka...
-"Mamo, mamo, moge wyjsc na ta skalke?"
- "Nie kochanie, tam sie nie wchodzi, nie wolno, pobrudzisz sie, a wogole to tam sie nie da wyjsc"
- "Mamo, mamo, zobacz a ta pani tam weszla!!
..i maly juz jest w polowie skalki.. A ja czuje na sobie ciezkie spojrzenie istot o instynktach morderczych
Sciezka nagle niknie w waskiej szczelinie skalnej,
ktorej sciany wyscielaja rozne formacje mchow.
A obok szemrze potoczek pelen glonow, lisci i rdzawych paproci
Mamy towarzystwo!!!
Taki korzen chcialabym miec w pokoju! (Jednak nie udalo sie przytroczyc do plecaka tej ciekawej pamiatki )
W przyklejonej do skaly wiacie gotujemy obiad.
Dzis na tapecie żurek z ziemniaczkami. Z glodu i łapczywosci prawie wydarza sie nieszczescie.. ogromny sloik wyslizguje mi sie z rąk i upada- na szczescie z niewysoka i na gruby, miękki piasek. Uffff
I jakos na tym etapie gasnie nam slonce.. Powoli wiec wracamy, co chwile porzucajac sciezke i zagladajac w skalne szczeliny w ktorych czai juz sie mrok
Docieramy tez do rozleglego punktu widokowego na ogromne bloki skalne
i do formacji zwanej "Katedra".
a wszystkiemy przypatruje sie czacha jakiegos wielkoluda!
U wejscia do niej znow sporo napisow z czasow bardzo roznych
Jest juz na tyle ciemno ze wyciagamy latarki, odkrywajac ze smutkiem ze prawie calkiem wyladowaly sie w obu baterie..
Jaskinia, wielka piłka i kapliczka gdzie dorzucamy garsc ormianskich monet wychodzi na zdjeciach juz tylko w błysku lampy..
Byla to nasza druga wycieczka do skalnego miasta. Zapewne tu jeszcze nieraz wrocimy, choc przyznam ze troche zaczyna nam sie juz nudzic chodzenie opalikowanymi szlakami a boczne szczeliny coraz bardziej nas wciagaja Na poprzednim, pierwszym wyjezdzie tego stanu nie zaobserwowalismy. Ciekawe wiec jak to bedzie wygladac za nastepnym razem
wiecej zdjec
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... koloTeplic#
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... 01_Broumov