Sadzenie lasu - problem nadzoru w trakcie prac
Moderator: Moderatorzy
Kwestia wychowania sobie ZULa w czasie odnowień lekko bierze w łeb, bo pozyskuje on w tym czasie pracowników metodą łapanki i sam jest przyparty do muru. LP szczycą się zatrudnianiem lokalnej społeczności, a ja określam to mianem przechowalni gamoni. Odnowienia to taki okres w kalendarzu prac leśnych, który trzeba przejść jak obowiązkową chorobę wieku dziecięcego. Coco jumbo i do przodu!
Lasy Państwowe-A family company
- pasiecznicki
- inżynier nadzoru
- Posty: 1435
- Rejestracja: czwartek 14 paź 2010, 19:52
Glaca pisze:Cytat z wypowiedzi nadleśniczego...
Nie krytykowałbym jej w czambuł. Szczególnie zgadzam się z trzema pierwszymi zdaniami. Nie ukrywam niestety, że reszta jest dużo gorsza. Sądzę, że nadleśniczemu chodziło o częste jeszcze przejmowanie przez SL organizacji i koordynacji prac ZUL-owych robotników. Zdarza się przecież jeszcze, że to leśniczy (nie szef ZULu lub jego brygadzista) - zajmują się szukaniem ludzi do roboty, ich szkoleniem, organizacją pracy, ba! - czasami nawet ich dowozem na powierzchnię. W takich sytuacjach to SL, a nie szef ZULu lub jego brygadzista stoją nad ludźmi od początku do końca ich dniówki. Daleki jestem tu od oskarżania i zahaczania o korupcję. Często (szczególnie w przypadku starszych leśniczych) to po prostu przyzwyczajenie. Dodam, że całkowicie zgadzam się z armillarią. Nic tak nie odświeża podejścia do roboty jak porównanie do wydawania własnej kasy.
"Ano, posłuchaj ty o tym, że życie jest nie do przewidzenia i że każdy ma jakieś drzwi, co ich nie otworzył".
Andrzej Mularczyk, "Każdy żyje jak umie"
Andrzej Mularczyk, "Każdy żyje jak umie"
- bromarek
- dyrektor regionalny
- Posty: 6102
- Rejestracja: poniedziałek 24 mar 2008, 23:58
- Lokalizacja: Las Palmas
Idąc tym tokiem rozumowania, "zamykasz leśnictwo" na czas zalesień i tuczysz konia? Nie tylko zalesienia są pracami które można spieprzyć więc co, pilnujesz pracowników ZUL przez cały dzień pracy? Niewykonalne. Jeśli jest to nowy wykonawca można poświęcić mu więcej czasu, jednak jeśli jest to "stary" ZUL nie widzę potrzeby patrzenia na ręce przez osiem godzin. "Stary" wie że jak zawali to będzie musiał poprawić i zapłacić za straty, obojętnie jaki to był pracownik. My mamy kontrolować na bieżąco i odebrać dobrze wykonaną pracę. Każdą nie tylko zalesienia.Fichtel pisze:osobiście nie widzę możliwości pozostawienia sadzących na powierzchni "samopas".
"Pańskie oko konia tuczy"
-
- dyrektor regionalny
- Posty: 6954
- Rejestracja: czwartek 21 cze 2007, 13:18
- Lokalizacja: wielkopolska
Najważniejsze przesłanie tej wypowiedzi nadleśniczego to "nie zastępujmy brygadzistów w zul".pasiecznicki pisze:
Nie krytykowałbym jej w czambuł. Szczególnie zgadzam się z trzema pierwszymi zdaniami.(...)
Mamy wyjaśnić szczegóły zlecenia, doradzić, udzielić instruktarzu, wskazać powierzchnię roboczą. Ale nie prowadzić za rączkę, prawda ?
Ps. Błędy popełnione w trakcie zalesień wymagają ogromnego nakładu pracy przy ich poprawianiu ( zła więźba czy zbyt płytkie posadzenie), a przypadek zmarnowania sadzonek i niemożność odbioru wykonanej pracy to istny armagedon
- leśny1964
- zastępca nadleśniczego
- Posty: 2064
- Rejestracja: wtorek 17 mar 2009, 18:17
- Lokalizacja: pónocne mazowsze
Dokładnie, problem w przyzwyczajeniach. W poprzednich swoich postach przedstawiłem własną opinię, której niestety sam nie stosowałem . Przyzwyczajenia brały górę,jęzor na brodzie (bo wywóz, pozyskanie, robaczki i inne), ZUL oszczędzał czas na poprawkach a inne prace "leżały" bo co może być ważniejszego wiosną w lesie od odnowień itp. ?pasiecznicki pisze: Często (szczególnie w przypadku starszych leśniczych) to po prostu przyzwyczajenie
Prawdziwą sprawiedliwością jest przeżyć to co się uczyniło innym
- pasiecznicki
- inżynier nadzoru
- Posty: 1435
- Rejestracja: czwartek 14 paź 2010, 19:52
I tak i nie Glaca. A wszystko dlatego, że sprawa (jak to w lesie bywa) prosta nie jest. Z jednej strony słuszność Twojej tezy/pytania potwierdza art 22 ust. 2 ust. o zam. publ. (posiadanie niezbędnej wiedzy i doświadczenia oraz potencjału technicznego i dysponowanie osobami zdolnymi do wykonania zamówienia), którego spełnianie gwarantuje wykonawca pod groźbą zastosowania przez Zamawiającego sankcji umownych i cywilnych. Z drugiej - konieczność tuczenia konia przez pańskie oko z uwagi na cel, który powinniśmy uzyskać (o tym pisali przedmówcy). W efekcie sprowadza się to do "wychowywania" ZULa...ale równie często to niestety ZUL wychowuje leśniczego lub podleśniczego. Jak to w lesie - ważne jest dążenie do równowagi.Glaca pisze:Ale nie prowadzić za rączkę, prawda ?
"Ano, posłuchaj ty o tym, że życie jest nie do przewidzenia i że każdy ma jakieś drzwi, co ich nie otworzył".
Andrzej Mularczyk, "Każdy żyje jak umie"
Andrzej Mularczyk, "Każdy żyje jak umie"