Beskid Chmurny (2023) - z Soli do Suchej Beskidzkiej

O miejscach, które zwiedziliście, o których chcecie opowiedzieć...

Moderator: Moderatorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Beskid Chmurny (2023) - z Soli do Suchej Beskidzkiej

Post autor: buba »

Był plan wycieczki w inne tereny. Jednak koło czwartku okazuje się, że wyjazd w początkowej, od dawna zaplanowanej formie, nie wypali. Trzeba było więc na szybko wdrażać plan awaryjny. Tak padło na Beskidy i okolice w sporej części już nam znane, ale odwiedzane kilkanaście czy nawet dwadzieścia lat temu. Zerkniemy więc na ile się zmieniły. Będzie więc nieraz nieco sentymentalnie ;)

Po drodze, wyglądając z okien pociągu, już po raz kolejny widzimy tą sympatyczną spelunkę. Chyba Czechowice to były. Może kiedyś będzie okazja tam zajrzeć?

Obrazek

W Żywcu mamy z godzinę na przesiadkę. W sam raz, żeby zjeść ziemniaczki...

Obrazek

... rzucić okiem na ciekawe lampy dworcowe...

Obrazek

i na opuszczone wagony z podobizną wściekłego królika położone w przystacyjnych zaułkach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wysiadamy w Soli. Stąd tuptamy pieszo.

Obrazek

Kawałek idziemy torami pod baczną obserwacją lokalnych dżentelmenów siedzących na tyłach sklepu. Wspinamy się początkowo przez łąki, potem droga nurkuje w las. Pogoda, oględnie mówiąc, nieco się psuje...

Obrazek

Obrazek

Tuptamy przez pagórek zwany Łysica i co chwilę nam dolewa. Jest jakiś taki cykl deszczu, że 10 minut pada, na 10 minut przestaje i zaś sik! Człowiek więc nie wie czy ubierać kurtkę czy ściągać. Jednocześnie jest straszna duchota, a my leziemy pod górkę, więc i tak jesteśmy cali mokrzy.

Schodzimy w kierunku Rycerki. Czasem nam nawet błyśnie słońce.

Obrazek

Znad łąk podnoszą się mgliste opary i atmosfera jest ogólnie mocno dżunglowata.

Obrazek

Droga przez miejscowość o dziwo karmi nas miłymi dla oka widokami.

Obrazek

Mijamy wrośnięte w zieleń pojazdy...

Obrazek

Obrazek

... i takowe całkiem na chodzie :)

Obrazek

Mijamy rzeczne wyspy...

Obrazek

i utopione w lesie podmurówki jakiś zabudowań.

Obrazek

Pniemy się w górę i w końcu zaczynają się wyłaniać widoczki. Pojawiają się też podmuchy wiatru, które trochę przepędzają wszechobecną, przedburzową duchotę.

Obrazek

Obrazek

Docieramy na Praszywkę. Co ciekawe - szczyt jest wyraźnie wykoszony.

Obrazek

Ponoć taka jest ostatnio moda, aby hale nie zarosły. W sumie sama nie wiem czy to dobrze czy źle, ale wygląda nieco niepokojąco, jakby się rozbijac u kogoś na polu albo w ogrodzie - nie przepadamy za biwakowaniem na takiej totalnej patelni. Idziemy więc z namiotem nieco poniżej, coby się chociaż przytulić jedną stroną do ściany lasu i nieco wyższych zarośli.

Obrazek

Obrazek

Ognisko palimy na szczycie, w wyraźnie popularnym do tego celu miejscu. Nie tak łatwo jest utrzymać ogień po tych wszystkich dzisiejszych ulewach. Co się rozpali to zaraz gaśnie. I tylko dymu nie brakuje, ale dobre i to! :)

Obrazek

W oddali przewalają się burze i wyraźnie ostro leje to tu, to tam. Chmury się kotłują jakby się wściekły, a pomruk grzmotów odbija się echem kilkukrotnie po górach, więc ciężko oszacować, z której strony burza tym razem nadchodzi.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nas na szczęście te paskudztwa ominęły - momentami nawet pojawia się słoneczko, podświetlając ciekawie wszelakie chmurzyska.

Obrazek

Udaje się wysuszyć mokre ciuchy - trochę na ognisku, trochę na wietrze.

Obrazek

Obrazek

W przedwieczornej porze sie całkiem rozpogadza, umożliwiając nam nacieszenie się ciepłymi kolorami okolicy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zachód słońca też mamy stąd całkiem przyjemny :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Poranny rozgardiasz. I chyba właśnie chmury się rozwiały i coś nowego się wyłoniło z horyzontów :)

Obrazek

Tak, tak! Widoki sprzed namiotu całkiem dopisują - i te bliższe...

Obrazek

I te dalsze również są całkiem akceptowalne.

Obrazek

Jakaś dziwna roślina...

Obrazek

Mijamy bazę na przełęczy Przysłop Potócki. Trochę osób się tam kręci. Jak przystało na "bazę studencką" dominują rozwrzeszczane dzieci i ujadające psy. Jak widać studenci już dawno przenieśli się gdzie indziej, zostały tylko historyczne nazwy nie mające zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością.

Obrazek

Nocowalismy tu w czerwcu 2005. Wtedy nie było tu jeszcze żadnej "bazy". Były dwie zapomniane bacówki i gdzieś w oddali jakaś hala, mająca chyba kiedyś coś współnego z owcami.

Obrazek

Nad bazą natrafiamy na szeroką, jezdną drogę, której nie ma na mojej lekko przeterminowanej mapie. Pewnie do wywózki drewna ją zrobili. Okoliczne widoki zdają się tą tezę potwierdzać - dokładnie widać skąd wywieziono drzewa. Zewsząd...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Stoi tu też kilkanaście osobowych aut. Już wiemy jak dzieci i psy dotarły na bazę ;)

Podejście na Bendoszkę jest błotniste i widokowe. Używamy też na jagodach, zwłaszcza toperz jako ich główny miłośnik. Bo ja to jestem raczej od malin i tego roku nie miałam zbyt dużej wyżerki.

Obrazek

Obrazek

Na szczycie jest sporo ludzi, więc szybko się zwijamy. Ot uroki niedzielnych wycieczek - np. cieżko zrobić zdjęcie, żeby ktoś nie wlazł w kadr. Ale spoko, nie denerwujmy się, jeszcze kilka godzin... A od jutra da się żyć!

Wiata z gatunku tych mocno przewiewnych. No ale wiadomo - lepsza taka niż żadna! Poprzednio jak tu byliśmy (14 lat temu) to chyba nic nie było.

Obrazek

Obrazek

Krzyż na szczycie postawili jacyś miłośnicy liczb.

Obrazek

Obrazek

Z ulgą opuszczamy szczyt pełen kociokwiku, a kamulcowa droga i szum płowych traw szybko poprawiają humor :)

Obrazek

Obrazek

W schronisku na Przegibku byłam dwa razy. Raz przewineliśmy się tu z rajdem SKPB, w jakąś majową noc roku 2002. Potem w listopadzie 2009 był zlot forum e-góry ( https://goo.gl/photos/kb1GvMAVECsiotcd9 ) Teraz wpadamy na chwilę, bo szukamy naleśników z jagodami ;) Mają tu megafon jak na peronie, który informuje o wydawanych posiłkach, ale najpierw robi donośne PIP PIP, coby chyba nikt nie przeoczył. Coś im się też przesterowało z głośnością. Jego jazgot słychać jeszcze kilometr dalej.

Obrazek

Obrazek

Przechodzimy przez przysiółek Przegibek i przez ułamek sekundy mamy okazję zobaczyć wycinek dawnej wsi, z drewnianymi domkami i babuszką zbierającą zioła.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Skądinad przewalone mieć tu letni domek. Ktoś sobie przyjeżdża odpocząć i musi cały czas słuchać tego szczekającego megafonu ze schroniska.

Tuptamy zboczem góry, przez chaszcze i zwalone pnie. Bardzo przyjemny szlak - taki z powiewem dzikości :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest chyba godzina 15 czy 16? Nie tak późno. Ale gdzieś tu, między Przegibkiem a Rycerzową, definitywnie zakończył się weekend. Od tej chwili są to zupełnie inne góry.

Obrazek


cdn
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Re: Beskid Chmurny (2023) - z Soli do Suchej Beskidzkiej

Post autor: buba »

Schodzimy w stronę schroniska na Rycerzowej.

Obrazek

Obrazek

Mijamy jakieś dziwaczne urządzenie metalowe. Nie wiem czy to ujęcie wody czy resztki np. starego wyciągu?

Obrazek

Póki co byłam tu raz, na imprezie z okazji Nocy Świętojańskiej w 2002 roku. Pojechałam z Ewą, koleżanką ze studiów. Resztę ekipy poznaliśmy już na miejscu. Jak widać pewne rzeczy są niezmienne - tylko jedna osoba siedzi w wełnianym swetrze ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po tłumach na Bendoszce okolice schroniska wydają się być puste. Bardzo zaostrza to apetyt i chęć wejścia do schroniska. Zamawiamy więc racuchy. Jedną porcję na pół, bo jeszcze jesteśmy nażarci po naleśnikach na Przegibku. Przy okienku jakiś gość mnie wita pytaniem - "ooo! Tytus??" Tak poznaję Wojtka, który pracuje na Rycerzowej i jak się okazuje znamy się z internetów. Miło gawędzimy o znanych miejscach i wspólnych znajomych :) Wojtek włącza mi ciepłą wodę w przykibelkowej łazience i nawet pożycza czysty ręcznik. Nie muszę się więc wycierać w brudną koszulkę (jak mam w zwyczaju) i od razu mogę ją porządnie wyprać. Miło! :) I jeszcze to wspaniałe oznaczenie kibli! Jaka szkoda, że kabak nie może tego widzieć!

Obrazek

Obrazek

Mimo niedzieli ilość ludzi przy schronisku jest zupełnie akceptowalna, jakoś wszyscy są sympatyczni (obsługa, turyści, koty a nawet pies!) Siedzimy więc przy kolejnym piwie i chyba przez godzinę nie możemy się zebrać w dalszą drogę. Dawno żadne schronisko PTTK nie zrobiło na nas tak fajnego wrażenia. Więc nawet koszulkę sobie kupiłam!

Obrazek

Obrazek

Kawałek dalej znów wykoszona hala i na niej bacówka.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Główna część bacówki niestety jest zamknięta na kłódkę.

Obrazek

Obrazek

Ale na tyłach budynku jest małe, otwarte pomieszczonko. 2 osoby z plecakami by wlazły, byłoby ciasnawo, ale do ogarnięcia. Napewno więcej miejsca niż w namiocie.

Obrazek

Widoki wokół ładne, miejsce na ognisko jest. Nie powiem - mamy dużą pokusę, żeby zostać! Bo te chmurzyska nadciągają nieładne.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na bank nam zaraz porządnie doleje. Ale tam czeka bacówka na Muńcule. Miejsce, na które bardzo się nastawiam - ba! to był główny punkt do odwiedzenia, na którego osnowie powstał cały wyjazd. Już w 2003 roku jej szukaliśmy, ale we mgle i nie znając dokładnej lokalizacji nie udało się namierzyć i skończyliśmy na Danielce (odbijając się jeszcze po drodze z Mladej Hory, gdzie mieliśmy wątpliwą przyjemność poznania jej niesympatycznych gospodarzy)

No to pokręciwszy się odrobinę po hali - idziemy dalej. Nie zostajemy na nocleg pod miłym daszkiem z widokami. Potem przychodzą do głowy różne powiedzenia typu: "lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu" itp. Bo krajobraz wygląda coraz gorzej.... I gorzej... Gdzie my się k... pchamy????

Obrazek

Obrazek

Gdzieś pomiędzy Wiertałówką a przełęczą Kotarz burza w końcu nas dorwała. Wali pieronami całkiem blisko, leje koszmarnie. Droga od razu zmienia się w potok.

Obrazek

Obrazek

Ale to przecież nie problem, że jesteśmy całkiem mokrzy! Zaraz się wysuszymy w chatce, rozwiesimy wszystko, przebierzemy suche ciuchy, a może nawet rozpalimy jakiś piecyk czy wewnętrzne palenisko. To nawet fajnie tak zmoknąć, mając za chwilę pewną perspektywę przebrania suchych gaci i rozłożenia się w pachnącym dymem miejscu.

Obrazek

Obrazek

W słabnacym, ale jednak deszczu docieramy na Muńcuł. Schodzimy z wydeptanej drogi w mokre jagodowiska po kolana. Tym razem chatkę udaje się odnaleźć... I co się okazuje? Coś, co nam w ogóle w głowie nie postało! Bacówka jest zajęta....

Obok stoi terenówka i zagroda z owcami... W "mojej" wspaniałej, ciepłej, suchutkiej bacówce urzędują jakieś juhasy... :(

No więc w chlupoczących butach, w ociekających szmatach, musimy się rozkładać na tej pieprzonej mokrej trawie. O ognisku nie ma nawet mowy, bo wszystko wokół jest nasączone jak gąbka. Dupa totalna. Niby padać nawet przestało, ale wszystko wokół robi pfff jak się tego dotknie i sika fontannami. My też robimy pffff... A z oddali dochodzi radosne beeeeee beeeeeeee!

Obrazek

Dość długo mam totalnie zjebany humor. Nawet przez chwilę mam ochotę wracać do domu i już nigdy przenigdy nie mieć nic wspólnego z tymi zakichanymi Beskidami. To bardzo źle się tak na coś nastawić, traktować to jako główny punkt wyjazdu, bo potem niepowodzenie jest bardzo dotkliwe... A buby potrafią się czasem bardzo nastawić....

Nasz namiocik w ociekających okolicznościach.

Obrazek

Ale miejsce, obiektywnie patrząc, jest bardzo ładne! :)

Obrazek

Obrazek

Widoki zdecydowanie starają się nam zrekompensować niepowodzenia noclegowe. Wirujące mgły podświetlane odrobiną zachodzącego słońca zawsze cieszą oko.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Są nawet tęcze!

Obrazek

Obrazek

Można się zamotać z tą kolacją ;)

Obrazek

W nocy nie śpię za dobrze. Co chwilę się budzę bo mi się wydaje, że do namiotu wlewa się woda całym strumieniem albo wiatr zerwał tropik. A to tylko tak huczy las. Śni mi się bacówka. Taka co stoi na brzegu wąwozu, ale jak do niej podchodzę to stopniowo, po cegiełce (to była murowana bacówka) wali się w przepaść. Na krawędzi zostaje tylko wychodek ;)

Poranek charakteryzuje się mgłą jak mleko. Na tyle gęstą mgłą, że jedna z pokrzykujących jagodziarek wpadła nam w namiot. Nasze ociekające wczoraj bety dzisiaj to już w ogóle zmieniły się w jeden wielki magazyn zatęchłej wody.

Za to przestrzenne pajęczyny w takowych okolicznościach nabierają uroku!

Obrazek

Zbieramy się i idziemy. Gdzieś przed Szczytkówką zaczyna przebijać się słońce.

Obrazek

I to takie porządne, letnie słońce! :) Rozkładamy się więc i suszymy!

Obrazek

Na zejściu droga przebija się przez taki malowniczy chaszczowy tunel!

Obrazek

Gdzieś na obrzeżach Ujsoł (Ujsołów?) mijamy domy utopione w zieleni.

Obrazek

Obrazek

W Ujsołach odwiedzamy sklep - znów trzeba zrobić zakupy na około 3 dni. A plecaki już były tak miło lekkie! ;) W sklepie kupują też koloniści. Jedno dziecko jest nietypowe. Wszyscy kupują lody, słodycze, kolorowe gazowane napoje. Tylko jedna dziewczynka wzięła trzy cytryny i słoik kiszonych ogórków.

Idziemy też do knajpy. Bardzo sympatyczny lokal, choć z ogródkiem wychodzącym na główną drogę. Miłe babeczki tu sprzedają, na ścianach w środku wiszą stare zdjęcia. Obok nas jakiś dziadek sączy piwko, zagryza pierogami i rozwiązuje krzyzówki. Przyjemny klimat niespieszności.

Obrazek

Z Ujsoł znów pniemy się w górę przez wysoko położone przysiółki, różne Zapolanki i Kręcichwosty.

Obrazek

Obrazek

Częściowo droga przebiega asfaltem i innymi utwardzonymi drogami, więc mamy nadzieję na stopa. Złudne oczywiście... Mineły nas wprawdzie dwa albo trzy auta, ale chęci do interakcji z ich strony nie zauważono. Domki po drodze są różne - i stare chatynki, i nowe wille ociekające bogactwem. Pełne zróżnicowanie - każdemu wedle potrzeb. Ja wiadomo - skupiam się na chatkach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kapliczka położona pod rozłożystą lipą wygląda jakby miała bramkę w ogrodzeniu zrobioną ze starych sań!

Obrazek

Obrazek

Droga bez powrotu.

Obrazek

Mijamy ostatni dom na naszej dzisiejszej trasie, położony w niezwykle widokowym miejscu.

Obrazek

Dalej już lasy, łąki, hale i poszukiwanie miejsca na nocleg.

cdn
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Re: Beskid Chmurny (2023) - z Soli do Suchej Beskidzkiej

Post autor: buba »

Docieramy na Redykalny. Przyszliśmy tu też w maju 2005, bo mieliśmy namiary na bacówkę. Namiar okazał się niestety przeterminowany. Po bacówce zostały ruiny - dwie ściany i prowizorycznie zrobiony daszek z desek i folii. Może jedna osoba znalazła by tam schronienie. Dwie już gorzej. Poza tym był to czas, gdy okolice od czasu do czasu nawiedzały majowe śnieżyce, więc wybraliśmy opcję powrotu na Boraczą i nocleg w tamtejszej bacówce mającej ściany i dach.

Teraz po bacówce na Redykalnym nie ma śladu. Nie zachowała się nawet podmurówka i nie potrafimy w ogóle oszacować, gdzie ona stała. Planowaliśmy gdzieś tu spać, ale kręcimy się w kółko i jakoś nie do końca nam się tu podoba na nocleg. Albo totalnie na widoku, albo krzywo, albo kupa śmieci...

Obrazek

Decydujemy się iść dalej. Raz po raz między drzewami migają widoczki. Nie brakuje też jagodowisk, gdzie można się posilić.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ostatecznie rozkładamy się na hali Motykowej, na zboczach Boraczego Wierchu, wśród płowych niekoszonych traw! :) (bo niżej hala jest oczywiście skoszona)

Obrazek

Obrazek

Palimy niewielkie ognisko. Zawsze miło się nieco podwędzić, a i grzanki na kolację brzmią lepiej niż zwykłe kanapki!

Obrazek

Grzanki warto popić jakims dobrym napojem! :)

Obrazek

Wieczór mija z pięknymi widokami - takimi co cieszą oko, ale równocześnie nieco martwią, bo jak bum cyk cyk sugerują ostre zlewy na jutro.

Obrazek

Na Małej Fatrze to można kamienie liczyć.

Obrazek

Zachód słońca za uschniętym chojakiem też jest całkiem całkiem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W nocy zrywa się wiatr, las wyje niesamowicie, co w połączeniu z ogromnym, pomarańczowym księżycem tworzy fajny klimacik. Namiotem targa na wszystkie strony, a każde nocne wyjście do kibla staje się dość problematyczne, bo na takim zimnym wietrze łatwo się przeziębić. Mam jednak ciekawy sen, że spotkany szaman polecił mi wcielić się w rolę palnika. Powszechnie wiadomo, że gotując na wietrze warto zawinąć kuchenkę w karimatę. Gotuje się szybciej, z mniejszymi stratami gazu, a co najwazniejsze nie zdmuchuje ognia. Można również analogicznie owinąć w karimatę siebie! :) Patent okazuje się zarąbisty!

Poranek również jest wietrzny, zdecydowanie chłodniejszy i mniej pogodny niż wieczór. Na Fatrach leży wał skłębionych, białych chmur. O dziwo tylko Rozsutec sterczy swoją poszarpaną sylwetką.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nie za łatwo złożyć namiot, gdy tak duje! Ale przynajmniej się porządnie przesuszy!

Obrazek

Tuptamy dalej. Miło się idzie. Fajnie się tak obudzić gdzieś wysoko. Idziesz potem w miarę po płaskim, a wokół morze gór. Dziś jeszcze przelewają się przez nie chmury, nieraz ładnie podświetlone słońcem. U nas jest miło, ale z tego co widzimy przed nami - to nie wszędzie tak jest. Tak tak... Gdybyśmy wędrowali tam, gdzie było w planach, to teraz byśmy siedzieli w którejś z tych gęstych chmur i o widoczkach mogli sobie tylko pomarzyć.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nie tylko przestrzeń i dalekie horyzonty cieszą oczy. To co blisko też jest fajne. Lasy mają tu malownicze i postrzępione.

Obrazek

Nieraz warto patrzeć pod nogi, bo przyroda wyłożyła podłogę kafelkami! :)

Obrazek

A to jest chyba coś związanego z jakimś dawnym wyciągiem. Ale niestety nie da się wejść do tego domeczku.

Obrazek

Dziś wychodzi, że mamy dzień kulinarny. Będziemy mijać dwa położone koło siebie schroniska - i to takie, w których jeszcze nigdy nie byłam. Na Lipowskiej zjadamy jajecznicę i z racji na chłód zapijamy ją grzanym piwem. Robię też pranie. Schronisko sprawia wrażenie molocha, ale opuszczonego. Jesteśmy tu sami - nawet obsługę ciężko wydłubać gdzieś z pieleszy i zaułków budynku. Jest dosyć wcześnie, bo koło 11, więc pewnie turyści z dolin jeszcze tu nie dotarli, a ci co nocowali może jeszcze śpią? Od czasów pamiętnego noclegu na Przysłopie pod Barania nie byłam nigdy w tak pustym schronisku. Nasze wrażenie z tego miejsca jest więc jak najbardziej pozytywne! :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na ścianach w jadalni wiszą stare tabliczki i dyplomy. Na dawnych zdjęciach widzimy jak to schronisko miło się prezentowało przed remontem zanim je wymalowali na biało i obsypali żwirem...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Rozochoceni sympatycznością tutejszych schronisk zachodzimy też na Rysiankę. Sam budynek jest dużo ładniejszy niz na Lipowskiej.

Obrazek

Obrazek

Acz nie pierwszy raz okazuje się, że kwestie wizualno - estetycznie nijak idą w parze z klimatem. Przyjemny kolor elewacji to nie wszystko... W środku nie jest zbyt fajnie - tłumnie, głośno... Rozsiadamy się więc na zewnątrz.

Obrazek

Opad i otulająca okolicę mokra chmura jednak zmusza nas do wejścia do budynku. Na tym etapie mamy jeszcze nadzieję, że poczekamy pół godzinki i ulewa przejdzie. Z braku zajęcia oglądam księgi pamiątkowe. Niesamowite jak ewoluowały wpisy odwiedzających to miejsce turystów. W latach 80-90 tych były to przemyślane i staranne notatki, zawierające ładne rysunki, nieraz zdjęcia, opisy ciekawych lub śmieszych zdarzeń, wierszyki czy piosenki. Wpisy ostatnich lat wręcz zniechęcają do zostawienia swojego. Szkoda, że osoby nie mające nic do zaprezentowania nie ograniczą się do "byłem tu Siwy". Poziom wpisów przypomina raczej ściany jakiejś wiaty przystanku PKS w Wólce Średniej niż górski wpisownik. Oględnie mówiąc motywy głównie skupiają się na czynnościach fizjologicznych, których zwykle dokonuje się w miejscach ustronnych, z dużą domieszką komentarzy na temat ciepłoty wody pod prysznicem i szybkości internetu. Do tego sporo dziecięcych bazgrołów, od razu na 5 kartek, tak jakby to była przedszkolna kolorowanka. I nie mam na myśli, że niewprawna mała rączka próbowała narysować "my na wycieczce" albo "moj ulubiony kotek", ale jakiś taki wysryw totalny zupełnienie na temat. A rodzice pewnie szczęśliwi, że "bombelek" się czymś zajął i chwilę był spokój.

Wspomniane dawne wpisy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ten nieco nowszy (chyba sprzed lat kilkunastu), ale też pozytywnie zwrócił uwagę swoją innością.

Obrazek

Współczesnych przez szacunek do czytelnika nie będę zamieszczać. Jeszcze go zemdli - tak jak nas.

W schronisku ludzi przybywa i wyraźnie widać, że te rzygo-wpisy nie powstają tu same, ekipy idealnie pasują swoim zachowaniem do owej księgi. Pewnie zaraz ten koleś w niebieskiej kurtce tam napisze, że lokal jest ch...owy, bo w barze nie mają ładowarki do ajfona. Na razie oburzenie jest wyrażane jedynie werbalnie. Jakaś babka kładzie zużytą pieluchę na stole, a jej zawartość skapuje z blatu i leje się na podłogę. Aromat roznosi się naokoło...

Zostawiamy obkakane schronisko i wychodzimy na deszcz. Jaki cudowny deszcz! Jak jego szum wspaniale łączy się z ciszą. Jak pięknie pachnie mokra ziemia, las i pusta przestrzeń. Z ulgą zagłębiamy się w gęstniejącą przed nami mgłę...


cdn
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Re: Beskid Chmurny (2023) - z Soli do Suchej Beskidzkiej

Post autor: buba »

Z każdym krokiem mgła gęstnieje a opad przybiera na intensywności. Nie wiem czemu ubzdurałam sobie, że nasza trasa będzie w miarę po płaskim. No z 1300 m na 1300 m, a po drodze żadnej spektakularnej przełęczy. A tu zonk! Cały czas w górę i w górę! Na trasie przez Kopce i Palenicę nie spotykamy nikogo. Tylko deszcz, błoto i mgła.

Obrazek

Na Hali Cudzichowej szukamy szałasu. Marzymy o nim! Suchy, przestronny, ciepły - no bo palenisko wewnątrz. Wiemy, bo nocowaliśmy już tu dobry kawałek czasu temu. Idziemy i podświadomie wypatrujemy tych owczych bobków, śladów terenówki, zapachu dymu. Muńculski uraz psychiczny wszedł bardzo mocno ;) Tak tak... Wznosimy modły do wszystkich bóstw tego świata, żeby tam nie było beczących lokatorów. Obawy wzbierają na sile proporcjonalnie do natężenia spływającego po nas deszczu. A co jak szałas jest zamknięty? Jak wisi kłóda jak na Rycerzowej albo Jasieniu?

Podchodzimy. Żywej duszy. Drzwi zamotane na sznurek. Jesteśmy uratowani!!!!!!!!!! :)

Po przekroczeniu progu słyszymy dziwny łoskot. Na zewnątrz otwiera się jakaś klapa, która dotychczas trzymała ocean wody. Nawet nas trochę oblewa przez szczeliny chałupy. Ja pierdzielę! Co za potop!! To co nazywaliśmy ulewą jeszcze 5 minut temu było jakimś niewinnym kapuśniaczkiem! Niesamowite jak w sam czas tu dotarliśmy!

Rozglądamy się. Nie ma drewna, więc czeka nas jeszcze wycieczka w tą wodną otchłań. Biorąc pod uwagę warunku chyba musimy iść w las na golasa, bo to trochę jakby wskoczyć do jeziora. Szkoda, że nie zabrałam czepka ;)

Na drewnianym podeście stawiamy namiot - zawsze to będzie trochę zaciszniej i cieplej. Ognisko nie tak łatwo rozpalić z ociekającego drewna, ale w końcu się udaje. Ciepłe płomienie oświetlają wnętrze szałasu, jednocześnie generując niesamowite ilości dymu, trzasku i przyjemnego skwierczenia :)

Obrazek

A! Ze zmian! Przybyły kolorowe, buddyjskie flagi! :)

Obrazek

Rozwieszamy mokre łachy. Nie wiem czy schną, ale napewno się podwędzają.

Obrazek

Na ruszcie lądują grzanki.

Obrazek

Ze ściany patrzy na nas napis sprzed 17 lat, lekko już zatarty i zszarzały. Chyba już wtedy pisałam na forach, ale bycie "bubą" nie weszło mi jeszcze całkiem w krew.

Obrazek

O ja cie! Jaki bezmiar czasu, a wszystko wokół takie zupełnie identyczne. Nieprzebrane mgły, deszcz i my szczęśliwi, że znaleźliśmy przytulne schronienie, marzący o blasku płomienia, gorącej herbacie i nocy pod szczelnym dachem. Tu czas jakby nie miał znaczenia. Szałas się praktycznie nie zmienił. Jest jeden duży, drewniany podest do spania i tuzin zapchlonych materacy. Są drzwi, które raz po raz wiatr otwiera z łoskotem. Jest zapach wędzonki zaklęty w stare ściany. I jest dwójka strudzonych, zmokłych wędrowców. Czasem są takie chwile jakby poza czasem, takie zawieszone w niebycie, gdzie świat w reszcie miejsc przestaje mieć znaczenie.

Rozmyślam czy gdybym w jakimś zawirowaniu czasoprzestrzeni spotkała dziś tamtą dwójkę - czy miałabym dla nich jakieś rady, sugestie, przesłania? Myślę, że chyba nie... Skoro dziś znów tu jesteśmy - to wszystko było tak jak miało być! :)

Dmuchanie w ogień.

2006
Obrazek

2023
Obrazek

Z wewnątrz na zewnątrz.

2006
Obrazek

2023
Obrazek

Wieczorem co chwilę słyszymy głosy. Tak jakby ktoś szedł i rozmawiał. Jakby jakieś śpiewy i okrzyki? Jakby z megafonu? Do wsi jest jednak trochę daleko, żeby aż tu niosło odgłosy imprezy. Poza tym, gdy dobrze się wsłuchać to wszystko zanika, pozostaje tylko odgłos wyjącego wiatru i szum deszczu...

Łachy nie schną. Te położone najbliżej ognia stają się gorące i nieco się topią, ale stan zawilgocenia można nazwać stabilnym. Przez poddachowe okienko leje się na namiot - trzeba go było od razu tropikiem nakryć. Na drzwiach wisi termometr. Pokazuje 9 stopni i to jeszcze przed nastaniem zmroku. Przypominam, że mamy początek sierpnia. Susze i ocieplenie klimatu staje się naprawdę mega dotkliwe a aktywiści drą szaty z rozpaczy. Nie wiem jak unikniemy przegrzania i słonecznego udaru. Nie wspominając o odwodnieniu, które wręcz atakuje wodospadem!

Poranek wstaje pogodny. Przy naszym szałasie jednak wciąż jeszcze zalega cień i chłód.

Obrazek

Obrazek

Ale niebo jest niebieskie, a szczyty drzew oświetlone słońcem. Między szparami w belkach wpadają do wnętrza świetliste zajączki. Jak cudnie, gdy dzień rozpoczyna się w taki sposób!

Na przyzbie o poranku.

2006
Obrazek

2023
Obrazek

Ktoś może potrafi przeczytać co tu napisali owi Wikingowie?

Obrazek

Do zobaczenia chata! Za kolejnych 20 lat! Tak by los umożliwił nam dopisanie kolejnej daty na ścianie i kolejnej przygody w duszy!

Idziemy w górę. Zupełnie inna łąka niz wczoraj! Pełna kwiatów, ziół i widoków.

Obrazek

Obrazek

Acz pod butami ostro chlupocze!

Obrazek

Obrazek

No i nie wszędzie słoneczko dogrzewa. Tam chyba gdzieś jest Pilsko?

Obrazek

Takie szlaki to ja rozumiem! :D

Obrazek

Początkowo nie planujemy postoju na Miziowej, ale jest słońce, wiatr i długa belka - a tego nam właśnie trzeba do wysuszenia ciuchów.

Obrazek

W czasie jak bety schną to musimy się czymś zająć ;)

Obrazek

Pierwszy raz widzę takie piwo! Pewnie celowo taka relama, aby podkreślić "regionalność", a nalali byle co. Bo smak taki oględnie mówiąc średni.

Obrazek

Ludzi jest mało. Zaczynają się dopiero schodzić. Od strony Korbielowa ciągną istne pielgrzymki - pieszo, konno, z rowerami i hulajnogami.

Obrazek

My jedni idziemy w dół, pod prąd tej całej masy, sprawiającej wrażenie jednej wielkiej wycieczki zorganizowanej.

Obrazek

Obrazek

Mijamy kapliczkę.

Obrazek

Wszędzie wokół towarzyszy nam wizg pił. Ciekawe czy jak już wyrżną wszystkie drzewa to zabiorą się za znaki drogowe i latarnie? Bo łapy będą dalej świeżbieć?

W Korbielowie mijamy OW "Pilsko". Tu w 1989 roku byłam z rodzicami na wczasach. Byłam młodsza od kabaczka... Ośrodek jest wyremontowany na obecną modłę, ale zachował dawną bryłę.

Obrazek

Obrazek

Z tamtego wyjazdu najbardziej zapadły mi w pamięć dwie wycieczki - jedna do źródeł tego potoku, co się tu wali po drugiej stronie drogi. I druga, gdzie z jakimiś znajomymi taty szliśmy wzdłuż granicy i nieraz ją przekraczaliśmy zupełnie nielegalnie! Cóż to były za emocje! :)

Obrazek

Kawałek dalej spotykamy dwójkę starszych ludzi. Siwiuteńki dziadek i babuszka z owiniętym bandażem kolanem. Trzymają się za ręce i tuptają powoli w górę, często odpoczywając. Bardzo miło się do nas uśmiechają i mówimy sobie "dzień dobry". Różnych ludzi dziś spotykaliśmy, w róznym wieku i zmierzających przed siebie w rozmaitych sprawach. Ale wzrok tych jest szczególny, zwłaszcza mam wrażenie, że śmieje się do naszych spasłych plecaków. Wyglądaja jakby oni kiedyś też takie nosili, a nasz nietypowy na tej trasie wygląd przywołał jakieś miłe wspomnienia z odległej przeszłości.

Korbielów byśmy mogli przeciąć szlakiem na wprost. No ale musimy znaleźć sklep, bo następny to dopiero w Suchej za kilka dni. Sklepy są ponoć dwa - jeden kawał na lewo, a drugi kawał na prawo. Na naszej trasie możemy kupić jedynie ciupagi i futro ze sztucznej owcy. Wybraliśmy sklep na prawo, bo jest pod górkę, tzn. z cięższym plecakiem będziemy szli w dół ;)

Zaglądamy też do schroniska Chata Baców. Jedno z sympatyczniejszych schronisk jakie udało się spotkać ostatnimi laty. Jak za dawnych, dobrych czasów. Boazerie, drewniane okna i zapach bardziej leśnej chaty niż gabinetu dentystycznego. Jedynie ten podest jakoś nie bardzo pasuje do całości...

Obrazek

Mijaliśmy też drugi, bardzo podobny budynek, ale raczej już nieużywany, sądząc po stanie zarośnięcia.

Obrazek

Obrazek

I jeszcze taka miła chatynka w oczy wpadła.

Obrazek

W Chacie Baców zjadamy po ogromnym schabowym i solidnie posileni pniemy się górę. Jeszcze nie wiemy, że nasza trasa będzie sporo dłuższa niż zakładaliśmy...

Obrazek

Tuptamy przez daczowiska wypełnione łupaniem muzyki, z dużą domieszką melodii kosiarek, wiertarek i szlifierek - ot klimaty obecnej polskiej wsi. Jak jest cisza - znaczy wieś jest opuszczona!

Ależ tu jest nowocześnie! Nawet na szopie cały dach jest w panelach!

Obrazek

Na szczęście droga stopniowo traci na główności...

Obrazek

Obrazek

Obrazek



cdn
Awatar użytkownika
Sten
prezydent
prezydent
Posty: 170035
Rejestracja: czwartek 13 gru 2007, 18:40
Lokalizacja: Łuh

Re: Beskid Chmurny (2023) - z Soli do Suchej Beskidzkiej

Post autor: Sten »

Pierwszy raz widzę takie piwo! Pewnie celowo taka relama, aby podkreślić "regionalność", a nalali byle co. Bo smak taki oględnie mówiąc średni.
Browar Bóbr, znany też jako Browars, rozlewa to samo piwo mocno średniej jakości z różnymi nazwami regionalnymi, w zależności w jaki rejon ma trafić ...
"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105120
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Re: Beskid Chmurny (2023) - z Soli do Suchej Beskidzkiej

Post autor: Piotrek »

buba pisze: sobota 16 gru 2023, 13:52O ja cie! Jaki bezmiar czasu, a wszystko wokół takie zupełnie identyczne. [...] Czasem są takie chwile jakby poza czasem, takie zawieszone w niebycie, gdzie świat w reszcie miejsc przestaje mieć znaczenie.
I tu miejsce na taką quasi-egzystencjalną myśl, że oto świat to wyłącznie to co jest w nas, a to co nas otacza to tylko wyobrażenie... :wink:
buba pisze: sobota 16 gru 2023, 13:52Ktoś może potrafi przeczytać co tu napisali owi Wikingowie?
Nie wydaje mi się, aby to były runy nordyckie.
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105120
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Re: Beskid Chmurny (2023) - z Soli do Suchej Beskidzkiej

Post autor: Piotrek »

Sten pisze: sobota 16 gru 2023, 15:32Browars, rozlewa to samo piwo mocno średniej jakości z różnymi nazwami regionalnymi, w zależności w jaki rejon ma trafić ...
Z czego duża część już w Beer-o-pedii jest opisana. Ale akurat "Serca Beskidu" brak.
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
góral bagienny
wiceminister
wiceminister
Posty: 33795
Rejestracja: sobota 07 cze 2008, 12:41

Re: Beskid Chmurny (2023) - z Soli do Suchej Beskidzkiej

Post autor: góral bagienny »

buba pisze: sobota 16 gru 2023, 13:52 Wieczorem co chwilę słyszymy głosy. Tak jakby ktoś szedł i rozmawiał. Jakby jakieś śpiewy i okrzyki? Jakby z megafonu? Do wsi jest jednak trochę daleko, żeby aż tu niosło odgłosy imprezy. Poza tym, gdy dobrze się wsłuchać to wszystko zanika, pozostaje tylko odgłos wyjącego wiatru i szum deszczu...
Często tego doświadczałem. Zwłaszcza gdy rozbijałem się gdzieś koło potoku i wyjątkowo nie miałem ochoty na spotkanie z kimkolwiek. Czyli niemal zawsze...
I wtedy z szumu potoku, z bębnienia kropli o namiot, z gwizdów wiatru w koronach drzew ulepiały się ludzkie głosy. Rozmowy, śpiewy, czasem przypływy muzyki.
Do dziś nie wiem czy to wszystko to były omamy, może halucynacje czy może faktycznie wiatr przywiewał jakieś strzępy odgłosów z dolin a w głowie następowało wypełnianie, uzupełnianie, odbudowywanie całości z drobnych fragmentów, niczym reinkarnacja etruskiego dzbana z kilku niepozornych fragmentów...
Ze światłem, czego też doświadczałem, bywało dużo prościej. W nocy że oko wykol pojawiało się nagle, niepozorne, drżące, a im bardziej się weń wpatrywałem tym bardziej rosło w siłę i przekonywało mnie że tam coś świeci, ktoś kręci się z latarką, tam musi być jakaś chatynka... Aż zza jakiejś grańki ukazywał się księżyc oświetlający wcześniej gałązkę najwyższego buka. Albo odległe światełko okazywało się całkiem bliskim wypróchniałym pniem którego dziupla blado świeciła niczym fluorescencyjna tarcza zegarka...

Dzięki, buba, za te relacje, bo i mnie się klapki wspomnień z tych miejsc otwierają.
' :doh: P O E Z J A , G Ł U P K U ! ! ! :doh:
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Re: Beskid Chmurny (2023) - z Soli do Suchej Beskidzkiej

Post autor: buba »

Nie wydaje mi się, aby to były runy nordyckie.
Znajomy mi pisał, ze na Węgrzech tez jakis podobnych uzywali.
Albo odległe światełko okazywało się całkiem bliskim wypróchniałym pniem którego dziupla blado świeciła niczym fluorescencyjna tarcza zegarka...
Cudne!!!
Ze światłem, czego też doświadczałem, bywało dużo prościej. W nocy że oko wykol pojawiało się nagle, niepozorne, drżące, a im bardziej się weń wpatrywałem tym bardziej rosło w siłę i przekonywało mnie że tam coś świeci, ktoś kręci się z latarką, tam musi być jakaś chatynka...
Mysmy w zeszłym roku mieli taka przygodę ze światlem. Myslelismy ze ktos idzie z czołówką, bo odcien taki raczej ledowy. Ale potem okazalo sie ze stoi, nie idzie. Chatynka, latarnia nie wchodzila w gre, bo wiedzielismy ze tam nic takiego nie ma, przez ta łąke szlismy za dnia. Ksiezyc byl gdzie indziej. Naprawde mielismy wrazenie, ze ktos nas sledzi, ale albo po prostu tam siedzi. Ale po co u licha swieci????
A potem sie okazało, ze tam byla kapliczka na drzewie i ktos wstawił tam znicz na baterie :D
Dzięki, buba, za te relacje, bo i mnie się klapki wspomnień z tych miejsc otwierają.
To bedzie jeszcze kilka czesci z tych okolic, wiec moze jeszcze co znajomego sie trafi :)
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Re: Beskid Chmurny (2023) - z Soli do Suchej Beskidzkiej

Post autor: buba »

Wychodzimy na przełęcz Półgórską, gdzie na łące stoją ruiny bacówki. Fajna musiała być - z gontem na dachu i chyba wewnątrznym paleniskiem. I turyści tu nocowali, bo pełno ściennych napisów węglem. Jaka szkoda, że nas tu nie przywiało 20 lat temu! A na bank by przywialo, gdybym wiedziała o tej bacówce...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Widoczek mają tu dość wycinkowy, ale przyjemny.

Obrazek

Bardzo nam się podoba to miejsce, ale jeszcze trochę wcześnie, aby się zatrzymywać na nocleg. Tuptamy więc dalej przed siebie.

Dalsza trasa to ciągle w górę i w dół. A to przecież nie Beskid Wyspowy! Co się wywindujemy na 1000 metrów to trzeba o przynajmniej stówę walić ostro dół. Nie wiem kto te góry projektował, ale wykazał się wybitną złośliwością względem bub! ;) Strasznie mi zawsze żal tej wysokości, jak już się człowiek wydrapał, nasapał i wszystko na marne...

Mijamy ładne łąki - takie przestronne! Kałuże też przestronne ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Początkowo chcielismy spać na Jaworzynie. Nieraz obiło mi się o uszy, że tu jest coś na kształt bazy namiotowej i słyszałam dość pozytywne opinie o niej. Dziś od spotkanego turysty dowiadujemy się, że to baza, ale harcerska i raczej przygodny wędrowiec nie jest tam mile widziany. Na miejscu słyszymy jedynie ujadanie psów ras duzych. Od kiedy to harcerzy pilnuje nie wystawiana warta a takie brytany? A może tu też zalęgli się pasterze? Przy ścieżce stoi jakiś harcerski namiot, ale sprawia wrażenie pustego - jest np. mocno zarośnięty, jakby do środka od dawien dawna nikt nie zaglądał.

Kolejny pomysł na nocleg to Głuchaczki. Acz miejsce jakoś nam nie przypada do gustu. Jakieś bagniste, wilgotne i robaczywe. Opadają nas na tej przełęczy takie ilości strzyżaków, że uciekamy bijąc się piętami po tyłku.

Godzina jest późna, słońce już zachodzi, ale my idziemy dalej. Pniemy się pod górę i coraz bardziej rzucamy oczami na boki, czy nie dostrzeżemy jakiegoś dogodnego miejsca na biwak.

Obrazek

Mijamy dziadka w ażurowym gaziku. Miło sobie machamy. Taki stop marzenie! :) Szkoda, że nie jechał w przeciwną stronę, bo kto wie?

Obrazek

Obrazek

Wspinamy się na Mędralową. To już na szczęście ostatnie tego dnia podejście. Tam już byliśmy dwa razy i wiemy, że miejsce się nada na nocleg. Mimo zmęczenia gęba mi się śmieje, co widać na zdjęciach. Bo wiem, że już niedaleko.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Chatka stoi gdzie stała, a słońce ostatecznie nurknęło za horyzont.

Obrazek

Obrazek

W chatce jest jeden chłopak. Podąża za czerwonym szlakiem i dziś tu śpi. Właśnie pali ogromne ognisko. Zamieniamy ze soba kilka słów i rozbijamy namiot powyżej chatki, póki jeszcze coś widać.

Obrazek

Jesteśmy na tyle padnięci, że nawet nie bardzo mamy siły na rozmowę. Wypijamy tylko herbatę, jakiś sucharek zjadamy iście na rozum i walimy się spać.

Obrazek

Mam jeszcze z 15 minut walki z nogą, aby ją odgiąć we właściwą stronę, bo co chwilę łapie mnie okropny skurcz. Nie wiem ile dokładnie miała nasza dzisiejsza trasa, ale było to ponad 20 km. Po górach, z dużym plecakiem - to dla buby stanowczo za dużo.

Śpi się rewelacyjnie. Jakoś tak miękko, zatulnie, bezpiecznie (mimo, że całą noc śnią mi się niedźwiedzie - w różnych sytuacjach. I takie co mnie gonią, i z nimi rozmawiam, i kupuję na targu udziec na obiad ;)

Poranek zdaje się, że wstaje pogodny.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tzn. takie miałam wrażenie, zanim popatrzyłam w lewo. Widać tam równo rozciągniętą szarość. Nie że chmury, ale taką "nicość", która stopniowo pochłania kolejne fragmenty krajobrazu.

Obrazek

Szczyty znikają w bardzo szybkim tempie. Nie ma też wątpliwości co do kierunku przemieszczania się "zła". Pojawia się myśl, żeby jak najszybciej zwinąć namiot (jeszcze na sucho) i na śniadanie ewakuować się do bacówki. Śpieszymy się bardzo, bo mamy poczucie, że czas się nam kończy i czujemy już już na plecach oddech tego "chmuromroku", który zbliża się szybciej niż zakładaliśmy.

Wrzucamy wszystko na oślep do plecaków, wpadamy na siebie walcząc o śledzie, prawie wykacamy się w rowie (dziwną "fosą" jest okopane miejsce, gdzie stał nasz namiot)

Przychodzimy przed bacówkę. Uffff... zdążyliśmy! Grunt, że namiot jest w miarę suchy (tzn. podłogę wiadomo ma lekko wilgotną). Przez chwilę nawet zastanawiam się, czy nie zacząć rozkładać śniadania przed chatą, ale mój pomysł zostaje przykładnie zmyty wodospadem z nieba.

Obrazek

Mamy jednak chwilę, aby zdążyć się nacieszyć płowością falujących traw na tle mrocznych chmur.

Obrazek

Obrazek

Zaciszne wnętrze chatki to zdecydowanie lepszy plan na śniadanie w takich okolicznościach. Wczorajszego chłopaka już nie ma. Nie dziwi nas to - wyglądał na osobę, ktora lubi wcześnie wstawac i dużo chodzić. Nasze śniadanie przeciąga się do około 3 godzin, jako że mokra ściana nie odpuszcza, a zwarta mgła zaczyna się gdzieś na wysokości miejsca ogniskowego przed chatką.

Obrazek

Obrazek

Tu też zagłębiam się w lekturę wpisowej księgi. Ogólnie wrażenia estetyczne są dużo bardziej pozytywne niż na Rysiance. Szkoda tylko, że nie ma starszych wpisowników. Ciekawe czy ktoś je ma, ktoś je zarchiwizował czy przepadły bezpowrotnie bo skończyły w ognisku?

Ten wpis zapadł mi w pamięć. Nie wiem od czego gość pragnie wstrzęmięźliwości, ale mam nadzieję, że znajdzie swoją szczęśliwą drogę. Przez chwilę próbuję rozkminić co może przedstawiać zamazany rysunek, ale nie mam pomysłu.

Obrazek

Ci się musieli wciskać bo wpisownikowi się kartki skończyły!

Obrazek

Ścienny malunek. Hmmmm... Bujna fantazja, wizja po grzybkach czy wspomnienia z trasy? ;)

Obrazek

Około południa pojawiają się zarysy gór na horyzontach, chmury w wersji niejednorodnej i nadzieja na nieprzemoknięcie do suchej nitki przez pierwsze 10 minut marszu. Okno pogodowe nie daje się dwa razy prosić, trasę na dziś mamy dość krótką (dzięki temu, że wczoraj przeszliśmy już jej sporą część).

Ruszamy więc ochoczo ku swemu przeznaczeniu!

Obrazek

Coś mi się wydaje, że dziś będzie herbatka z dziurawca na kolację! :)

Obrazek



cdn
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Re: Beskid Chmurny (2023) - z Soli do Suchej Beskidzkiej

Post autor: buba »

Znana z zeszłego roku Magurka szumi płowymi trawami. Na pokręconym drzewie wisi jak wisiała kapliczka strasząca nocnych wędrowców błędnymi ognikami.

Obrazek

Nad wałem widocznych gór falują dolne części chmur - chyba tam solidnie leje...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wszystko na niebie jakoś tak pływa i pulsuje. Nie że wiatr przepędza chmury, ale wygląda to raczej jak jakaś zorza polarna, która po prostu podskakuje i się trzęsie, pozostając jednak na tym samym miejscu.

Obrazek

Obrazek

Gdzieniegdzie szczytów czepiają się postrzępione obłoczki.

Obrazek

Czasem pojawiają się góry widmo - wyższe niż te, których można by się tu spodziewać ;)

Obrazek

Wypatrzyliśmy też nieznaną nam wcześniej bacówkę.

Obrazek

Obrazek

Planujemy więc ją obczaić. Ostatecznie nie mam pewności czy podchodziliśmy potem do właściwej (czy innej bardzo podobnej), ale kręcili się akurat przy niej miejscowi od sianokosów, więc sytuacja nie była odpowiednio dogodna na przewąchiwanie potencjalnej przydatności noclegowej.

Obrazek

Jeśli ktoś zna to miejsce - chyba na zboczach Beskidka (zdjęcia z oddali robione z Magurki) to byłabym wdzięczna za jakieś informacje :)

Schodząc w stronę Klekocin mijamy potoczek, gdzie rok temu robiliśmy przepierkę i kapiel. Dziś wybitnie nie mamy ochoty się schładzać, a ewentualna przepierka nie rokowałaby rychłym wyschnięciem.

Pojezierze Beskidzkie...

Obrazek

Obrazek

Czerniawa Sucha została nazwana chyba dla jaj. Stoją tu takie kałuże jak jeziora.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

O! Co nam jeszcze tu wylazło??

Obrazek

Przewalone na drogę drzewa malowniczo obrosły grzybami.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ostatnia przełęcz na dzisiaj.

Obrazek

Przy podejściu na Jałowiec błyska na chwilę słońce. Chyba na minutę. Ten moment pozwala, aby w pełnej krasie zobaczyć ciekawy deseń chmur, które nadchodzą ze wszystkich stron.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Sporo jest tu pod drodze pajęczyn, ale tych takich przestrzennych, z dziurą jak do nory. To co wystaje to chyba nie pająk a jego obiad?

Obrazek

A tu już szczyt Jałowca.

Obrazek

Chatka okazuje się być szczelna i naprawdę fajnie zrobiona!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

To niebo a ziemia w porównaniu z tym co pamiętamy sprzed 4 lat, gdy nie było w ogóle przedniej części, już nie wspominając o wygodnych leżankach do spania, okienku i braku dziur w ścianach.

Chatkowe wnętrza:

2019
Obrazek

2023
Obrazek

I porządny stolik jest na wyposażeniu!

Obrazek

Nawet pieczątkę tu mają!

Obrazek

Szkoda tylko, że nie ma pieca. Z wpisów w księdze pamiątkowej wynika, że był. I wiele osób przychodząc tu zimą mocno się rozczarowało. No szkoda... Nam dzisiaj też by się bardzo przydał...

Przez szczyt przewija się dużo osób, aż dziwne - bo to środek tygodnia, no i pogoda taka nie za szczególna. Każda ekipa ma na stanie psa lub kilka. Jedna para przyszła z czterema! Może o czymś nie wiemy? Może jest jakaś zorganizowana akcja "wejdź z psem na Jałowiec to weźmiesz udział w losowaniu wielu atrakcyjnych nagród".

Dwóch kolesi (ojciec z kilkunastoletnim synem - jedyni bez psa) zagląda do chatki również z myślą o noclegu. W sumie by się zmieścili, ale byłoby już ciasno. Chwilę się zastanawiają, ale jednak decydują się rozbić namiot.

I jeszcze z okolic przychatkowych. Jest tu coś na kształt kapliczki, ale lekko zahaczającej o tematy historyczne. Można również powiedzieć, że miejsce charakteryzuje się dość dużą oryginalnością na tle innych tego typu obiektów. Zwłaszcza biorąc pod uwagę różne korby ostatnich lat.

Obrazek

Obrazek

Za chatką w lesie znajduje się kilka (chyba 4?) takich betonowych klocków. Widać, że już są stare, omszałe i nadgryzione zębem czasu. Coś kiedyś na nich stało - jakaś wieża widokowa czy inna budowla?

Obrazek

Wspominałam już, że zerwał się huraganowy wiatr? Porzucamy więc myśl o ognisku, bo jakby dmuchnęło, to gorejące polana by rozniosło od Babiej po Koszarawę. Chowamy się więc w chatce, a nasi nowi sąsiedzi w swoim namiocie.

Okazuje się, że szczelność pomieszczenia przy tych podmuchach nie jest zbyt pełna. Sprzętów w środku nie porywa, ale mocno wpływa na odczuwanie chłodu. A nam się kończy flaszka... Zostało dosłownie kilka łyków. Mocno na ten fakt wpłynęło dzisiejsze przedłużające się śniadanie na Mędralowej ;) Trzeba było wziąć w Korbielowie dwie normalne. Wzieliśmy jedną dużą i jedną małpeczkę. I teraz ta małpeczka patrzy się na nas i się śmieje! Ubieramy na siebie wszystkie ciuchy jakie mamy, a i tak nas telepie z zimna. A mam w domu taką ciepła puchową kamizelkę... Czemu jej nie zabrałam?? no czemu, czemu???

Siedzimy więc w chatynce, wlewamy w siebie dymiony herbaty, wykręcamy ostatnie kropelki nalewek i słuchamy jak wyje wiatr. Czasem też popaduje, ale tak leciutko.

Obrazek

W pewnym momencie przez szpary chatki widzimy dziwny blask. Jakby się paliło! Czy może jednak namiotowicze zabrali się za ognisko?? Otwieram więc drzwi...

Obrazek

...i wręcz nie mogę uwierzyć w to co widzę!!!!!!

Obrazek

Chatka w tych promieniach wygląda jakoś tak nierealnie - jakby ktoś wziął farbki i przesadził z natężeniem barw.

Obrazek

Obrazek

Chyba właśnie szykuje się jeden z piękniejszych zachodów słońca jakie mieliśmy okazje oglądać! Nie wiem czy tak w ogóle, ale napewno na tym wyjeździe!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Im później tym robi się bardziej mrocznie i ponuro. Czarne chmury podświetlone od spodu, dziwne cienie kładące się po falujących trawach. Uroczo, ale również jakby trochę strasznie i niepokojąco...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Symulator buby. Łazi, gapi się na widoczki i jeszcze robi zdjęcia ;)

Obrazek

Obrazek

Wieczorem znów słyszymy śpiewy. Znów jakieś urojenia jak na Cudzichowej??? Tym razem jednak to nie omamy. Przyjemne melodie dochodzą z namiotu, a rozmywane dującym wiatrem sprawiają wrażenie, że dochodzą z oddali.

Jeszcze ostatnia herbatka w blasku świec.

Obrazek

Obrazek

Dobranoc!!!

Obrazek

Wahaliśmy się co robić kolejnego dnia. Wyglądało, że będzie lało, a chodzić pod wodospadem jakoś nie mamy ochoty. Może spadać od razu do Stryszawy i stamtąd próbować podjechać do Suchej? Może idąc przysiółkami trafimy na jakiś opuszczony dom, gdzie można się zagnieździć na nocleg? No bo tak jakoś niebardzo...

Obrazek

Koło południa jednak się przeciera - decydujemy się, że idziemy górami. Trasa jest nam już w dużej części znana. Szliśmy nią w przeciwną stronę wczesną wiosną roku 2019, zmierzając na zlot GBG ( https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... ej-do.html )

Mijamy różne Kiczory, Solniska.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Listonosz to ma tu przewalone...

Obrazek

Miło się wędruje tą trasą. No może oprócz jednej przełęczy, będącej siedliskiej wszelakiej paskudności. Tamtędy próbujemy przejść z zamkniętymi oczami, zatkanymi uszamy. Najchętniej byśmy wykopali tunel i przemknęli pod ziemią.

Coraz mniej tu spotyka się takich domów... Jak już to przeważnie w formie wydmuszki.

Obrazek

Za to można napotkać podniebne krasnale! Kiedyś ludzie stawiali takie w ogrodach, ale to już się widocznie przejadło! ;)

Obrazek

Jedno jest pewne - w tych rejonach można użyć na kapliczkach. Matka Boska trzyma tu palmę pierwszeństwa, acz chyba tak jest w całej Polsce.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest też tablica upamiętniające wydarzenie z czasów wojny ( https://naszprzyslop.pl/do-pobrania/ )

Obrazek

Lasami, przysiółkami schodzimy do Suchej Beskidzkiej.

Obrazek

Obrazek



cdn
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Re: Beskid Chmurny (2023) - z Soli do Suchej Beskidzkiej

Post autor: buba »

W Suchej wpadamy na smażalnię "Rekin". Byliśmy tu kilkanaście lat temu, przy okazji zlotu z forum beskidzkiego w Lanckoronie ( https://goo.gl/photos/2YCb9UkgybSqFskBA ) Obiło mi się o uszy, że lokal już nie działa. A tu prosze! Działa i ma się dobrze! :) Co za miła niespodzianka! Ryby wciąż mają przepyszne, świeże, chrupiące - i wyjątkowo duży wybór! Ba! większy niż nieraz w miejscowościach nadmorskich czy nadjeziornych.

Obrazek

Trochę zmieniła się elewacja:

2010
Obrazek

2023
Obrazek

Sklep też się nieraz napatoczy w tej Suchej taki całkiem miły dla oka.

Obrazek

Namierzamy też ciucholand ze świetnym zaopatrzeniem. Dobrze, że to już koniec wyjazdu, bo kilka szmatek przybyło! :) Były nawet opaski w Muminki!

Rzut oka na starą karczmę.

Obrazek

Mijamy też zdecydowanie nowsza knajpę, której ściany zdobią ciekawe malunki o morskiej tematyce.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Robi się coraz ciekawiej! ;)

Obrazek

Przechodzimy przez kładkę, ale mało się buja.

Obrazek

Im wyżej tym rozleglejsze widoki się pojawiają, np. na zamek. Strasznie mi przypomina zamek w Nowym Wiśniczu, normalnie bliźniaki!

Obrazek

Na zbliżeniu.

Obrazek

A tu ten zamek w wersji mini - stoi sobie na jednej z ulic w centrum Suchej.

Obrazek

Obrazek

Choć dużo bardziej urzekła mnie ta makieta! :)

Obrazek

Mijamy sympatyczne domy. To chyba jakaś reguła, że te najładniejsze zwykle są niezamieszkane.

Obrazek

Obrazek

Jednej posesji wyjątkowo strzeże nie pies - a dwie kozy! Miło!

Obrazek

Obrazek

Nieopodal stoi drzewo ozdobione w nietypowy sposób - rogi, kopytka... Chyba kóz było kiedyś więcej ;)

Obrazek

Obrazek

Przy platformie widokowej jest nienajgorsze miejsce na biwak, ognisko. Tylko ten krzyż... Wielki, metalowy. Jak przyjdzie burza to wiem, gdzie miasteczko ma piorunochron ;) W krzakach leżą jeszcze fragmenty dawnego krzyża. Fajny, drewniany.

Obrazek

Szlak prowadzi w górę. Nie ma wątpliwości, że dalej przemierzamy Beskid Kapliczkowy. Od Jałowca się zaczął (a z tego co pamiętam sprzed 2 lat to ciągnął się jeszcze za Makowem) Wszystkie mijane kapliczki są bardzo zadbane, ukwiecone, widać używane i często odwiedzane.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ta kapliczka najbardziej mi przypada do gustu. Daszek ma zrobiony chyba z koryta!

Obrazek

Mijamy Dział, bardzo uroczy górski przysiółek. Indyki i gęsi tu ciągle włażą pod nogi.

Obrazek

Jest też przyjemna zabudowa i fajne widoki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Niefajne jest jedynie to, co zbiera się na horyzoncie.

Obrazek

No i docieramy na Mioduszynę, gdzie stoi całkiem wypaśna wiata - cel naszej wędrówki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na wiacie powiewa polska flaga, zresztą podobnie jak na Jałowcu. Ciekawe czemu tak - nie ma teraz żadnego święta państwowego. A może to jest odpowiedź ludzi na praktykowane od jakiegoś czasu obwieszanie obiektów użyteczności publicznej flagami inny krajów? Że chociaż w lesie jesteśmy jeszcze u siebie?

Wiata zawdzięcza swój wygląd grupie lokalnych pasjonatów. To oni zajęli się jej rozbudową i wyposażeniem. Fajnie, że są tacy ludzie!

Jest tu dogodne miejsce do spania, ale tylko dla jednej osoby (specjalny podest). Ułożenie drugiej osoby zdaje się już być bardziej problematyczne - ławy są dosyć wąskie, stół krótki, podłoga z ostrych kamieni.

Poszukiwanie najlepszej konfiguracji noclegowej przerywa odkrycie toperza - w dachu jest gniazdo szerszeni. Ostatecznie więc postanawiamy rozbić namiot za wiatą. Skubańce lubią się uaktywniać o świecie i wtedy wyruszać na żer!

Wieczorem na szczęście nie leje. Rozpalamy ognicho, pieczemy grzanki.

Obrazek

Obrazek

Jedyny mijający nas turysta to Eryk, który przemierza szlaki w okolicy, kompletując koronę Beskidu Myślenickiego. Koleś ma krzepę, pokonuje 50-80 km dziennie.

W nocy przychodzi burza. Pompuje zdrowo i wali piorunami. Dwa z nich uderzają gdzieś całkiem blisko. Ja już nawet chce uciekać do wiaty, ale toperz chyba woli pioruny od szerszeni. Wiekszość jednak wali gdzieś poniżej, a my nawet mamy przypuszczenia gdzie dokładnie ;)

Nasz oślizgły domek o poranku.

Obrazek

Obrazek

Zabawnie wygląda miejsce po złożeniu namiotu ;)

Obrazek

Mgły i rozlewiska są wyjątkowo urokliwe!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Niżej się nieco przeciera, ale nie tak do końca.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Niby przestało padać, ale idąc przez gęste zarośla każde stąpnięcie, wręcz chrząknięcie, powoduje aktywacje przyczajonych prysznicy!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Są jednak tacy, co zdają się bardzo cieszyć z takiego rozwoju wypadków. To chyba najbardziej oczojebny ślimak jakiego widziałam!

Obrazek

Schodzimy z powrotem, do Suchej. Do pociągu mamy jeszcze 3 godziny, odwiedzamy więc smażalnię Rekin, by tym razem zapoznać się z halibutem i morszczukiem. No bo wczoraj był sandacz :)

Potem jeszcze przeczesujemy okolice przykolejowe. Fajne mają tu suwnice. Chyba już nie działające (a przynajmniej niezbyt często używane), ale w całkiem dobrym stanie zachowania. Rozważamy czy nie wdrapać się na górę i tam nie rozłożyć na piknik, acz biorąc pod uwagę położenie suwnic w dosyć ludnym miejscu i to jeszcze na wysokości - zaraz by nas ktoś odłowił.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Łazimy więc przykolejowymi zaułkami szukajac jakiegoś odpowiednio zacisznego miejsca dla naszych potrzeb.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Gdzieniegdzie przycupnęły stare składy. Może część z nich jest jeszcze na chodzie i jeździ na jakieś trasy?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ostatecznie siadamy sobie z piwem na brzegu rzeczki, wsłuchując się w szum jazu. Szum wody towarzyszył nam każdego dnia, więc ten jaz zdaje się mieć wymiar symboliczny - na dobre podsumowanie wyjazdu ;)

Obrazek

I tak to się kończy nasza tegoroczna przygoda w chmurnym Beskidzie.


KONIEC
ODPOWIEDZ