Trochę, złośliwie: to masz zadatki żeby być stamtądstrychnina pisze:Nie jestem z RDLP
Że nie powinien dłużej być "zgłaszającym", kim by nie był.strychnina pisze:ale jak ktoś zgasza 500 m3 a ma 5000 m3 to co oznacza?
Moderator: Moderatorzy
strychnina pisze:ale jak ktoś zgasza 500 m3 a ma 5000 m3 to co oznacza?
System selekcji negatywnej promujący miernoty to problem nie tylko szarż, ale również leśnych dołów. Tam są i naprawdę świetni ludzie i "kompletne nieporozumienia" których wogóle w LP być nie powinno. A są sobie szefami pełną gębą wyczyniając czasem niewiarygodne w lesie durnoty. Ok tyle, że szacowanie szkód wymaga pewnej wprawy i wyobraźni, a nie każdy ją ma czy kiedykolwiek mieć nawet będzie. Czasem zwyczajnie ocenienie tak "na szybkiego" ile mamy wywrotów jest możliwe tylko z tolerancją "plus minus 50%" ...skoro dróg też nie ma i trzeba zgadywać co tam za górką być może. Takie rzeczy powinno się oceniać kompleksowo i wielkoobszarowo (bo wbrew pozorom da to mniejszy błąd niż zgadywanki terenowych leśników) z powietrza (czy nawet na podstawie szybko zamówionych zdjęć satelitarnych), ale niby kto w LP na to wpadnie, jak zwykły GPS z lekka traci tam wciąż czarami i traktowany jest jako "ot taka tam nowinka technologiczna" by nie rzec wręcz zabawka? Zupełnie więc oddzielnym problemem jest metodyka zbierania informacji o szkodach w LP. Ta dziedzina to już kompletne muzeum jest. Za samo "wpadnięcie" na pomysł zbierania informacji o pohuraganowych złomach i wywrotach w lesie, w postaci zakładania tam jakiś "powierzchni próbnych" (sic!) pomysłodawcy zaleciłbym szybką hospitalizację. Bo taki pomysłodawca najwyraźniej orbituje (jak o kontakt z ziemią chodzi) "gdzieś za Plutonem" To zresztą szerszy problem bo nie wiem czy ktoś to dostrzega, ale tak funkcjonuje w LP KAŻDE zbieranie informacji o czymkolwiek. Jak za króla Ćwieczka... od detalu do zbiorczych zestawień dla całego kraju. Dziadki tak robiły, "ojce" to i dziś damy radę Od archaicznych posztucznych wszędzie szacunków (każdy klupuje u siebie jak jakiś kretyn każde drzewo), po inwentaryzacje typu Natura 2000 (wszyscy terenowcy "badają" czy mają u siebie jakieś "ziółko" którego i tak nikt na oczy nie widział i nie wie czego w zasadzie szuka), liczenia nietoperzy (których i tak nie odróżni od innych), wilków czy może kiedyś nawet nosorożców (nawet jakby w całym kraju gdzieś w lesie grasował tylko jeden - i wszyscy wiedzieli, że jest tylko jeden co zwiał z pobliskiego zoo - to i tak poszedłby w kraj okólnik typu: "do wszystkich jednostek", by sprawdzić czy jeszcze jakiś aby nie grasuje i dopiero po podsumowaniu miliona zer i jednej jedynki, w skali kraju podano by z dumą "..i jeden nosorożec"). Lasy kochają otrzymywać "rzetelno-sufitowe" dane gdzie nawet jak ktoś się wysili i autentycznie coś policzy, to inny goniony terminami "obliczy" to na suficie kancelarii i "...do wspólnego wora" Zbiorcze dane wielkoobszarowe tego błędu nie mają i kto wie, może nawet w tym wieku ktoś w LP na to wpadnie? Trzymam kciuki ...choć złudzeń nie mam. Jakiś lokalny "cyrylik" zdarzy sie pewnie gdzieś już tego lata ....i znów ruszy po e-łączach tradycyjne polecenie: "zgadywać w leśnictwach dane o szkodach i na wczoraj meldować.. i tylko żeby pomyłek w zgadywaniu nie było!" ...kabaret to kabaretzul pisze:Że nie powinien dłużej być "zgłaszającym", kim by nie był.
Dokładnie dlatego łatwiejsze jest oszacowanie szkód wyrządzonych na większej powierzchni niż oszacowanie szkód rozproszonych . W pierwszym przypadku w miarę bezpiecznie można posługiwać się danymi operatowymi gdyż dokładność mas z operatu jest żadna w odniesieniu do wydzielenia natomiast stosunkowo duża w odniesieniu do obrębu . Drugi przypadek jest zdecydowanie trudniejszy zwłaszcza jeżeli ma się podać "na wczoraj " wtedy trzeba po prostu zgadywać i w zależności od doświadczenia i szczęścia informacja jest mniej lub bardziej dokładna. Pamiętać należy jeszcze o jednej sprawie , zwłaszcza przy szkodach wywołanych przez wiatry, mnóstwo drzew stojących pozornie nie uszkodzonych ma poderwany system korzeniowy i przy każdym silniejszym powiewie dokłada nam wywrotów, często są to znaczące ilości .silver30+ pisze:Zbiorcze dane wielkoobszarowe tego błędu nie mają i kto wie, może nawet w tym wieku ktoś w LP na to wpadnie?
silver30+ pisze:Tysięczny raz okazuje się ile leśne dyrektorstwo w praktyce umie. Jak jest super, to pierś do przodu i kordelasami koledzy się dzielą, gospodarzą i wogóle "zbawcy światowych lasów" ale jak jak źle .....to "radźcie sobie koledzy sami, my będziemy tylko rozliczać z wyników".
Miałem bronić lesnego dyrektorstwa i nadlesnictwa generalnie ale to jest zadanie niewykonalne.Poza tym co sie bedę narażał na krytykę.Czegoś na przykładzie Wrocławia i Katowic mozna się jednak nauczyć, a przy okazji przemycic troche idei. Klęski zawsze sie zdarzały.Dzis moze zdarzaja się częściej.Nie mozemy ich kontrolować,możemy tylko zarządzac swoja interakcja z nimi.Musimy byc przygotowani i umięć radzić sobie z nimi.Niektóre dyrekcje sa lepiej przygotowane do radzenia sobie ze nadzwyczajnymizulus pisze:Ujsoły, Węgierska Górka, Wisła, Ustroń od paru lat tak ma. A niby dlaczego u Was miało by być lepiej? Przyczyny takie same, to i skutki też takie same muszą być, niestety
Za mały jestem, żeby tam być hehe.zul pisze:Trochę, złośliwie: to masz zadatki żeby być stamtąd
Dokładnie ale jak to widzę to mnie szlak trafia.misiek b pisze:Po za tym jakich sobie szef leśniczych powołał takich ma
Zgadzam się - chodziło mi tylko o to, że niestety po stronie terenu też trochę winy leży.misiek b pisze:A nie uważasz że w porównaniu z zaangażowaniem w pracę JWP z RDLP to i tak niezły wynik?
W tym jednym muszę, ci Strychnina przyznać rację. Część leśników też ma swoje za uszami. Niedoszacowanie masy to jednak pikuś. Moja teza po obserwacjach podwórka swojego i sąsiadów jest taka. Im większy związkowiec, uczestnik rajdów, wycieczek i pielgrzymek wszelakich to większy syf zostawił w zeszłym roku w lesie (co nie przeszkodziło jednak w tegorocznym przyznaniu podwyżki).strychnina pisze:Wszystko jest prawdą o RDLP tylko, że sami leśnicy też mają sporo na sumieniu[....] Więc nistety wina leży także po stronie terenu.
No właśnie.Podobnie jak ze stonką ziemniaczaną tuż po wojnie.Imperialiści amerykańscy nam ją zrzucili z samolotów.Niestety nie udało nam się podbić Ameryki.darkside pisze:Widzicie? Tam sobie już poradzili z klęską- znaleźli przyczynę - korniki wyszły z lasów prywatnych. Jako przeciwdziałanie klęsce kornika można by je znacjonalizować.
W przypadku Sudetów można by "poprosić" czechów o zadośćuczynienie.
Kurde chyba pracujemy jednak w tej samej firmie - 100% racji.Szarlej pisze:W tym jednym muszę, ci Strychnina przyznać rację. Część leśników też ma swoje za uszami. Niedoszacowanie masy to jednak pikuś. Moja teza po obserwacjach podwórka swojego i sąsiadów jest taka. Im większy związkowiec, uczestnik rajdów, wycieczek i pielgrzymek wszelakich to większy syf zostawił w zeszłym roku w lesie (co nie przeszkodziło jednak w tegorocznym przyznaniu podwyżki).