Zaułkami Bytomia

O miejscach, które zwiedziliście, o których chcecie opowiedzieć...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105055
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Post autor: Piotrek »

No tak. W Malborku też tak rozwiązano sprawę usuwania odchodów (podobno nie tylko odchodów - "niewygodnych" również) - kajutka z dziurą a pod spodem przepływający Nogat. :)
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1885
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Jakiegos letniego dnia wybralismy sie w tereny pomiedzy dworcem autobusowym a elektrownią (rejony ul. Składowej, Towarowej itp)

Asfalt o duzym wspolczynniku klimatycznosci. Z jeziorem. A na jeziorze wyspa! :)

Obrazek

Gdzieś przy torach..

Obrazek

Obrazek

Część torowisk jest zarosnieta i zapomniana. Czasem ktos przemknie wsrod krzaków. Zwykle jest to facet z siatką. Az sie zastanawiamy czy ciagle spotykamy tego samego, czy wszyscy sa tu podobni.

Obrazek

Obrazek

Najblizsza torom ulica tonie w zieleni kwiatów poznego lata - nawłocie, wrotycze, suchoroślowate kwiaty, powoli żółknace krzewy..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nie brakuje tez komórek, kamerlików, szop, przybudówek, garazy, składzików i innych sympatycznych zabudowan odciązających zatłoczone mieszkania. Wsrod rowerów, sanek, beczek i starych wanien lęgnie sie sporo kotów :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kącik biesiadny.

Obrazek

Dość ciekawa kładka w kierunku Szombierek… Górą tory, dołem tory… Krajobraz nieco falisty, jakby rozmyty w upalnym, kołyszącym sie powietrzu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Widoczki z kładki.

Obrazek

Obrazek

Zapomniane schodki, alejki, pochłaniana przez trawe trylinka. Chłodnia kominowa tez jakby troche...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A dalej nie poszlismy. Juz od dawna towarzyszyl nam dziwny dzwiek, ktorego nijak nie umielismy zaklasyfikowac. Ni to syczenie, ni to bulgotanie. Tam dalej nad drogą wisiała gruba rura. I cos z niej sikało pod ogromnym cisnieniem, zalewając okolice płynem z pianą. Nie bylismy pewni czy to przypadkiem nie jest gorące/żrące, wiec zapał do wycieczki nieco spadł. A i tak mielismy wracac.

Na koniec mielismy okazje poprzyglądac sie pracującym robotnikom.

Obrazek


Innym razem zapętałam sie z aparatem w rejony ulicy Alojzjanów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zawsze tam było sporo ruin ale chyba z kazdym rokiem ich jeszcze przybywa..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Głowy nie dam - ale jedne z tych klimatycznych okiennic wygladają nieco jak drzwi od kibelka! :D

Obrazek

Obrazek
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1885
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Byl kiedys w Bytomiu, niedaleko urzedu miejskiego, sklep nazywany powszechnie "Helikopterem". Oficjalna nazwa brzmiała "tu kupisz wszystko od igły po helikopter". I byla to prawda, bo znalezc mozna tam bylo wszystko, kopiąc w wielkich pryzmach zwalonych na kupe rzeczy. Połączenie lombardu, giełdy staroci i klimatycznego bazaru gdzies na wschodzie. Oprocz setek uzytkowych towarów, sklep wypelnialy sprzety i ozdoby typowe dla starych domow. Na scianach mieszały sie świete obrazy, zdjecia z dawnych lat, makatki z jeleniem na rykowisku, wyplatanki z patyków, ozdoby wydziergane na szydełku, metaloplastyki z górnikami, szkła, kryształy, dymiony na wino i dziesiatki dywanów o roznym stopniu wylinienia. Wszystko dodadatkowo miescilo sie w starej, kilkupietrowej kamienicy o skrzypiących schodach, ktorej klimat pasowal do wystroju i całość idealnie sie komponowała. Zawsze jak bylam w Bytomiu to starałam sie tam zajrzeć, czasem kupic cos konkretnego, a czasem po prostu powłóczyc sie korytarzami i przeniesc w inne czasy, w taki fajny świat z przeszłości..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ale czas nie dzialal na plus tego miejsca. Z biegiem lat kamienica zaczela podupadac, z dachu sie lało, zamakały stosy wyłozonych sprzetów.

Obrazek

Zapach pleśni, wilgoci i starej piwnicy zaczął wypelniac pomieszczenia, prawie zupelnie tłumiac dawny aromat drewna, smaru i naftaliny. Znalazłam kiedys "na styrcie" super plecak. Taki stary, harcerski z zielonego brezentu, z mnostwem kieszonek. Ale tak mokry i zapleśniały, ze musialam zrezygnowac z kupna. Niedlugo potem "Helikopter" zostal zamkniety. I myslalam, ze to juz definitywny koniec tego klimatycznego przedsięwzięcia.

W tym roku, gdy czekalismy na autobus w Karbiu, rzucil sie w oczy pewien plakat. Reinkarnacja? Chyba tak!

Obrazek

Nowa odslona "helikoptera" miesci sie w Bobrku. Samo miejsce (w sensie budynek) nie jest juz tak klimatyczne (poprzednie wysoko postawiło poprzeczke) - tu jest to zwykly blaszany pawilon.

Obrazek

Wnetrze jest juz jednak pelne wlasciwego kolorytu, a połozenie w dosyc menelskiej dzielnicy na tą atmosfere wpływa bardzo pozytywnie.

Do "Helikoptera" kazdy moze przyniesc swoja rzecz na zasadach lombardu, a obsluga ocenia jej wartosc. Podczas naszego pobytu przewija sie kilka postaci pragnacych zdeponowac rzeczy znalezione, wygrzebane lub pozyskane w mniej pokojowy sposob, celem uzyskania funduszy na kolejną flaszke. Obsługa sklepu nie przyjmuje wypchanej surykatki z lekko odpadającą głową ;)

Podsluchuje tez rozmowe kierowców busa. Sporo towarow pozyskiwanych jest z rzeczy pod zastaw czy obciazonych komornikiem. Robota wiec nie zawsze wdzieczna. Chłopaki nieraz placili z wlasnej kieszeni, zeby tylko telewizor czy ulubiony obraz mogl zostac u babci. Najwiecej sprzetow pochodzi jednak z likwidacji mieszkan - wtedy sa pozyskiwane hurtowo. Najczesciej mieszkania sa likwidowana gdy starsza osoba wymelduje sie z tego swiata, a spadkobiercow interesuje jedynie "gołe" mieszkanie, ktore mozna sprzedac lub wynajac. Ekipa nieraz trafiała do pomieszczen wygladających jak antykwariat i giełda staroci naraz. Zdarzały sie i takie gdzie 2 tygodnie lezał byly lokator i kruszał na słoncu, a muchy i wszelakie inne zainteresowane tematem robale zwlekały sie z polowy wojewodztwa.

Wśród rozwieszonych w sklepie sprzętów zwracają uwage chusty! Takie jak to niegdys często sie widziało na ulicach miast i wsi a zwlaszcza dworców i pociagow - gdy wracała do domu rezerwa. Piersiaste dziewczęta, obłapujące sie parki, auta, broń, kiczowate landszafciki, wierszyki, frendzle i maksymalna jaskrawość kolorów. Patrze na te chusty i widze wagony bydlece osobówek z dawnych lat.

Obrazek

Obrazek

Są tez stosy futer i skórzanych kurtek.. Kurcze.. kiedys toto chyba było warte majątek i przechadzały sie w tym najwieksze kasiaste damulki.. a teraz leżą na pryzmie lisy, norki i inne okazy, mniej lub bardziej nadgryzione przez mole i czas...

Obrazek

Kuchenki, lodówki, mikrofalowki, hulajnogi, (pralki równiez "franie") - czego dusza zapragnie przy uzbrajaniu mieszkania w niezbedne sprzety.

Obrazek

Zawsze w takich miejscach nachodzą mnie podobne refleksje.. Że tyle użytkowych rzeczy, wciąż sprawnych, gdzieś sie wala, leży do kupienia za bezcen albo wręcz jest wyrzucanych. A wciąż produkuje sie nowe nowe nowe.. I nakreca sie mody i reklamy. A ludzie łykają to jak gąski, ze wszystko trzeba non stop wymieniac bo starsze znaczy gorsze... A potem jest lament, ze wszędzie pelno śmieci..

Zastaw stołowych leżą całe pryzmy, byłoby na czym karmić armie wojska! Nieraz po złotówce za talerz.. Ale w tym roku prawdziwi ludzie sukcesu jedzą zapewne na innych talerzach.. Bo takie są zbyt okrągłe, ich kolor nie komponuje sie z modnym kolorem ścian albo ich kanty inaczej załamują światło? I pewnie tegoroczne supertalerze za kilka lat zasilą te kubły w róznych "helikopterach".. ( oklejanie elewacji domów tłuczonymi talerzami tez chyba juz niestety wyszło z mody..)
A sterty rosną...

Obrazek

Sporo jest świętych obrazów czy myśliwskich trofeów.. Strasznie mi żal, ze żaden z tych eksponatów nie potrafi opowiedziec swojej historii..

Obrazek

Obrazek

I wszystko tak fajnie przemieszane, tworzące bezładną mozaike różnorodnosci. Matki Boskie przytulaja sie do lamp, jelenie rogi wylegują na poduszkach...

Za węgłem ukrył sie bałwanek z kubeczków. Kurde - ile ktos pracy włożył aby go zrobic! I jak ciekawie to wyszło! Rodzice mierzą mnie lodowatym spojrzeniem: "nie buba, jeszcze tylko bałwanka nam w domu brakuje!"!

Obrazek

Szalikownia. Ciekawe jakby ubrać w nie zastęp ludzi i wypuścić na miasto - który by pierwszy zebrał w ryj? ;)

Obrazek


My tym razem nie przybylismy tu wyłącznie dla klimatu ale w wyraznie użytkowym celu - aby kupić składany wózek dla kabaka, ktory na różne wycieczki (np. kolejką wąskotorową) może sie przydać. Trójkołowiec zatracił juz walory składalności i trzyma sie w kupie tylko dzieki listewkom i duzej ilości taśmy klejacej ;)

Wracajac z zakupów mam plan pozaglądac w kilka podworek gdzies po drodze, ale pogoda postanowila inaczej. W strugach deszczu spływamy do autobusu, a kilka cyknietych w przelocie zdjec nie prezentuje sie zbytnio porywająco. A cieszyłam sie, ze mam okazje powłóczyć sie po Bobrku w ekipie - sama tu wędrowac jednak sie troche boje..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jeszcze tego dnia nie wiem, ze na Bobrek wroce calkiem niedługo, w ekipie i roli, na jakie w najśmielszych snach bym nie wpadła! I bedzie mi dane sie na spokojnie poszwendac tutejszymi uliczkami w duzo ciekawszym stylu :)
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1885
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Pewnego pieknego, letniego dzionka postanowilismy przejechac sie bytomską wąskotorówką. Kolejka niestety nie pelni juz zadnej funkcji uzytkowej. Nie jest regularnym srodkiem transportu ani nie wozi towarow. Robi tylko za atrakcje turystyczną i kursuje wyłącznie w wakacyjne weekendy i jakies inne wybrane okresy roku np. podczas imprez czy festynów.

Kolejki wąskotorowe na Górnym Śląsku powstaly jakos w połowie XIX wieku i ich tory w czasie swojego najwiekszego rozwitu miały łączną długośc ponad 200 km. Ich głownym zadaniem było wożenie urobku kopalnianego oraz surowców do fabryk. W latach 90 tych wiekszosc linii zostala zawieszona i rozkradziona.

Wyruszamy z malowniczego peronu stacyjki zwanej “Bytom Wąskotorowy”, ktora jest przytulona do zwyklego, szerszotorowego dworca.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na peronie zjawiamy sie naszym zwyczajem duzo wczesniej niz planowany przyjazd środka transportu. Tłumów jeszcze nie ma a dwoch dzentelmenów spożywa sobie piwko przy torach, w milym cieniu rozłożystych krzewów. Zachowują sie nietypowo - bo proszą o zdjecie. Bo jak to - ktos foci krzaki, budynki, wagony - a ich nie? Zatem wedle zyczenia - tez są częścią tej relacji :)

Obrazek

W koncu przyjezdza i bohater dnia - czerwona miła lokomotywka.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ciagnie wagony róznych typów - mi sie najbardziej podobają bydlece.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jednak jest obawa, ze nam je zamkną w czasie jazdy i zrobią to na tyle skutecznie, ze sami od srodka nie zdołamy ich otworzyc. Bytom, nie Bytom, ale jednak w Polsce jestesmy, gdzie zapewne nie da sie jechac wąskotorówką jak na Polesiu czy Zakarpaciu - w otwartych drzwiach, na kołysających sie pomostach miedzywagonowych czy na schodkach - podając sobie piwo miedzy wagonami! :)

Obrazek

Obrazek

Kabaczek ciągnie do półotwartych wagonów osobowych, te jakos udały jej sie najbardziej - pewnie dlatego, ze zobaczyła tam duzo innych dzieci.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zatem jedziemy! Mijamy elektrociepłownie Szombierki.

Obrazek

Wagoniki przetaczają sie po kładce, którą zwykle mijam jadąc rowerem.

Obrazek

Mozna rzucic okiem na kopalnie (Bobrek chyba?)

Obrazek

Obrazek

Ale kolejka mknie i nie ma czasu dłuzej sie przyjrzec mijanym atrakcjom..

Stacyjka Karb Wąskotorowy tylko nam migneła, zanim sie zorientowałam ile fajnych rzeczy jest tam nagromadzonych - juz sunelismy dalej. Jest wiec plan na kolejne wycieczki - tym razem rowerowe - przejechac przynajmniej część kolejkowej trasy na spokojnie, przyjrzec sie mostkom, wiaduktom, stacyjkom…

A tymczasem mijamy zalane wodą ruiny na ul. Celnej.

Obrazek

Kolejka przebija sie przez rozne zieloności i wąskie tunele.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

No i meldujemy sie na stacji koncowej - w Miasteczku Śląskim.

Obrazek

Obrazek

Mamy chyba godzine czy dwie do powrotnego kursu, wiec idziemy odrobine powłóczyc sie po tutejszych zakamarkach. Początkowo mam zamiar odwiedzic tutejsza hute cynku i ołowiu - zobaczyc czy sie ładnie prezentuje i czy może pachnie rownie aromatycznie jak dawniej? Okazuje sie jednak, ze położona ona jest sporo za miastem i z buta możemy nie zdążyć. Zwłaszcza, ze reszta uczestników wycieczki nie wykazuje takich jak ja zboczeń tzn. ulubien do “turystyki przemysłowej” ;)

Skupiamy sie wiec na lokalnych klimatycznych kamieniczkach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Odwiedzamy tez stary drewniany kościółek, ktory w cieniu duzego, nowego przybytku wyglada jak jakas makieta.

Obrazek

Obrazek

Wnetrza sa chłodne, przesycone aromatem kwiatów i impregnatu do drewna. Prawie wszystkie dechy ścienno- sufitowe sa fajnie zdobione w różne esy-floresy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mamy plan odwiedzenia jeszcze jakies knajpki, ale okazuje sie to zadaniem trudnym do wykonania. Miasteczko jest nieco wymarłe...Spora część sklepów i lokali jest udekorowana kartkami “sprzedam lub wynajme” albo gdy kartek brak - to stan drzwi wskazuje, ze ostatnio były otwierane w poprzednim tysiącleciu..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest tez posąg jakiegos ptaka, którego gatunkowość jest dość trudna do rozwikłania ;)

Obrazek

Jak przystało na niezwykle upalny i duszny lipcowy dzien - idzie burza. Ba! Ona nie idzie, ona biegnie! Podobnie jak my odwrotnym kursem w strone naszych wagoników.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wyłażę jeszcze na resztki wiaduktu, ktory niegdys przechodził nad pobliską szosą i torami wąskotorówki.

Obrazek

Obrazek

Widac tez tu jakis pociąg kiedys jeździł - są jakby resztki podkładów?

Obrazek

Obecnie miejsce służy dla spożywania trunków z butelek szklanych - bo jak widzieliśmy - innych miejsc w okolicy brak. Przez chwile przelatuje mi przez głowe myśl klęknięcia aby zrobic pewne zdjęcie. Jednak tu jest to totalnie niemożliwe, chyba że ktos ma zadatki na jakiegos fakira ;) Takiego nagromadzenia szkieł wszelakich, w różnorodnych kolorach, deseniach i mniej lub bardziej artystycznych tulipanach - to ja jeszcze nie widziałam!

Obrazek

Obrazek

Burza jednak nie odpuszcza i postanawia chlupnąć solidną ulewą, wiec chowamy sie do wagonów. Tym razem osiedlamy sie w takim zamknietym, coby nas nie wypłukało podczas jazdy powrotnej.

Obrazek

Obrazek

A na koniec “czarne stopy” - bo jak wiadomo, dzieci dzielimy na czyste i szczęśliwe! :D

Obrazek


cdn
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1885
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Jadąc bytomską kolejką wąskotorową rzuciło mi sie w oczy wiele ciekawych miejsc. Jednak wagoniki zapychały na tyle szybko, ze wiele razy nie było czasu sie przyjrzec i na spokojnie pokontemplowac mijane atrakcje. Zatem wyruszam ich śladem w ramach wycieczek rowerowych.

Tory kolejki a nad nimi wiadukt gigant. To ten prowadzacy z Karbia w strone centrum. Tysiące razy przemierzałam go autobusami czy samochodem, pieszo czy rowerem - ale “górą”. Dzis pierwszy raz mam okazje pogapic sie na niego “od spodu”. Zresztą - to nie tylko z powodu kolejki. W tym roku zamkneli chodniki na wiadukcie, wiec ruch pieszo-rowerowy jest zmuszony biec “dołem”.

Obrazek

Obrazek

Tu sie mozna powspinac na filary ;)

Obrazek

Kawałek dalej wąskotorówka przebiega pod wygiętą rurą. Jest to ulubione miejsce biesiad różnych “dżentelmenów szczęśliwie posiadających nadmiar wolnego czasu”.

Obrazek

Tory kolejki przejezdzaja tez pod szeregiem innych, pomniejszych wiadukcików.

Obrazek

Wszedzie malowniczo zwiesza sie roślinnosc. Wzdłuz torów idzie tez bardzo wąski chodnik. Miejscami odgrodzony metalowymi barierkami.

Obrazek

A gdzieniegdzie dla barierek znaleziono juz inne zastosowanie ;)

Obrazek

Dalej na chwile opuszczam tory i mkne sobie zapomnianym asfaltem pożeranym przez krzaki wszelakie, a wokół roztacza sie zapach jasminu! Próbuje odnaleźć dawną droge - tą, którą jezdzilo sie do centrum zanim zbudowali wiadukt. Niestety nie moge jej znaleźć. Chyba juz jej nie ma... Zostały tylko jakies fragmenty...

Obrazek

Tak trafiam na opuszczony stadion GKS "Czarni". Fajne miejsce aby sobie zrobic przerwe i wciągnąć kanapke. Od teraz to bedzie moje dyżurne miejsce dla takich celów. Wygrzane słoncem, zarośniete, betonowe trybuny :)

Obrazek

Obrazek

Naprzeciw widać, ze nie tylko ja lubie sobie tu pobiesiadowac!

Obrazek

To samo miejsce w czas jesiennej sjesty.

Obrazek

Obrazek

Mijam stacyjke Bytom Karb Wąskotorowy, miejsce na tyle ciekawe, ze bedzie o nim osobna relacja! :)

Wokół sympatyczne stare domy, komórki, składziki, otoczone kwiatami, ogródkami. Bujnej zieleni tu nie brakuje. Od razu jakos tak swojsko i sympatycznie!

Obrazek

Obrazek

Jeden z moich ulubionych bloków, nieco inny od pozostalych wokół. I który sie póki co oparł modzie na obijanie styropianem i malowanie w majtkowe róże..

Obrazek

Obrazek

Płoty ze wszystkiego co pod ręką u nas tez są! Wprawdzie nie tak malownicze jak w Armenii, ale zawsze coś.

Obrazek

Pod jednym z garaży przysiadł taki oto jegomość.

Obrazek

Ponoc jeszcze całkiem niedawno miał obie nóżki i łańcuch na szyi. Napotkany dziadek twierdzi, ze wiele osób sie zastanawiało, czy w srodku nie są ukryte zwłoki ;) Moze dlatego jedna noga zagineła? Bo ktos sprawdzał? ;)

Obrazek

Po torach biegają nieraz kury. Niestety nie udało mi sie ich złapać na zdjęciu. Zanim wyjełam aparat - zwiały i są w lewej części zdjecia przy krzakach...

Obrazek


Sunąc dalej wzdłuż torów dojeżdzam w rejon ulicy Składowej. Dawno juz nie bylam w tych rejonach - chyba z 7 lat. Od wielu osob słyszałam, ze powstało tutaj osiedle baraków socjalnych dla osób nie płacących za mieszkania, dla ludzi z zawalonych kamienic itp. Jakie były zasady selekcji mieszkańcow - że część z nich trafiała do normalnych mieszkań socjalnych w blokach czy kamienicach, a inni do tych puszek z kartonu i blachy? Tego chyba nie wie nikt. Mam okazje pogadac z jedną babcia. Spotykam ją gdy wygrzewa sie przy torach na typowo domowym fotelu. Mieszka w pudełku od 6 lat, ma “mieszkanko” 15 metrów kwadratowych. Początkowo chce mnie zaprosic na herbate, ale szybko zmienia zdanie. Twierdzi, ze “nie jest w stanie mi tam zapewnic bezpieczenstwa”. Bo ponoc wlasnie to jest najwiekszą wadą bytomskich kontenerowców. Juz nawet nie cieknące sufity, kałuże na podłogach, szczury, czy pokryte lodem zimą ściany. Najgorsi są sąsiedzi. Babcia juz kilkakrotnie została pobita i okradziona z ciepłych ubrań. Kilka razy ktoś w pijackim amoku wszedł do niej do pokoju przez ściane. Taka i ściana, ze “z kopa” leci… Całonocne wrzaski, pożar w kiblu.. (kibelki nie są przy mieszkaniach ale w osobnym ciągu kontenerów). Babcia troche narzeka na zły los, ale jednocześnie co chwile powtarza, ze codziennie sie modli za bytomskie władze, ze postawiły te baraki. Bo wielu ludzi żyje na ulicach, na dworcach, w kanałach - a jej jednak sie udało uniknąc bezdomności. Ma swoja klitke, ma adres. O czym marzy? O pokoiku z piecem w kamienicy. I spokojnych sąsiadach w jej wieku. Aby można sobie codziennie siadac z nimi na ławeczce. Żegnam sie z babcią. Jade obejrzec te “bytomskie fawele”, ale pomna na babcine (i innych) opowieści staram sie trzymac dystans ;)

Z odległości wyglądają całkiem porządnie, nigdy bym nie powiedziała, ze to przecieka jak sito... Albo wiec babcia dramatyzuje - albo pozory bardzo mylą...

Ciekawe jakie tam jest ogrzewanie bo kominy na dachu wystepują jakos... nieregularnie...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Widac, że mieszkanka mają tu bardzo malutkie, bo sporo sprzetów wyłazi na zewnatrz, na balkony. Mimo unifikacji w budowie - kazdy balkon jest inny i jest na czym zawiesic oko.

Obrazek

Obrazek

A mi sie wydawało, ze z Szombierek mieliśmy elektrociepłownie tuż za oknem ;)

Obrazek

Jedno jest pewne, ze kręci sie wokół sporo dziwnych ludzi. Jakiś facet o dwóch nosach coś do mnie woła, ale nie wydaje mi sie zbyt przyjazny. To są plusy zwiedzania na rowerze - dwa obroty pedałow i facet znika z pola widzenia.

Jakis młody chłopaczek pali przy kontenerach ognisko - z reklamówek z Biedronki. Chyba musi go cieszyc ten czarny, gryzący w oczy dym. Bo przeciez takie reklamówki mogą sie do czegos jeszcze przydac? A jak są podarte to mozna je po prostu wyrzucic...

Obrazek

I jeszcze to samo miejsce porą jesienną.

Obrazek

Obrazek

Przed barakami była zrobiona naprędce kapliczka. Jakis stolik, troche desek, świete obrazy i dużo ziół. Stała grupka ludzi, modliła sie i śpiewała pieśni pobożne. Przewodziła temu zgromadzeniu zakonnica, ktora nadawała ton wydarzeniu i intonowała pieśni. Dłuższą chwile przyglądałam sie temu zjawisku. Dudniące z jednego z kontenerów dicho.. Przemykajacy za domami pociąg, trąbiący “uuuuuu”, śmigające Składową auta, szum spadających z drzew liści, a tu jakies maryjne pieśni i różaniec. A w tle ogromne kominy zamykajace horyzont, tak blisko jak na wyciągniecie ręki...

Zapoznanej latem babci, tej z fotela przy torach, niestety nie widze przy kapliczce. Szkoda, bo byłby pretekst aby podejsc, przywitac sie i dowiedziec przy okazji co to za święto..

Obrazek

Jade tez zobaczyc nową kładke, pieszo - kolejkową. Za ostatniego mojego tu pobytu była jeszcze taka drewniana. Teraz niebieskość wali po oczach ;)

Obrazek

Widoki z kładki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek



Innym razem wypuszczam sie na wycieczke rowerową w strone innej wąskotorowej stacyjki - Dąbrowy Miejskiej. Napis jest nieco juz nieczytelny.

Obrazek

Początkowo mam plan dojechac stąd wzdłuż toru do Karbia, ale nie ma żadnej ściezki a wał torowiska jest tak pochyły, ze dwa razy ląduje gębą w krzakach i sie poddaje ;)

Obrazek

Jade kawałek w przeciwną strone, ta część torowiska jest często uzywane przez rowerzystów dojezdzajacych na okoliczne ogrodki działkowe.

Obrazek

Tu tez chyba z załozenia było miejsce mijanek wąskotorówek - trasa rozdziela sie na dwa tory.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tematyczne napisy ścienne.

Obrazek

Miejsce biesiadne dla miłośnika kolei :)

Obrazek

A po drodze “Skwierczące Działki” - ogródki połozone centralnie pod wielkimi słupami wysokiego napięcia!

Obrazek

Obrazek

Dzwięk wkręca sie w głowe i juz po chwili pobytu czuć mrowienie gdzies w szyi. Może trzeba sie napić aby zniwelowac to uczucie i byc w stanie wytrzymac? Dzis Boże Ciało, ludzie stadnie ściągają na działki, niosąc wielopaki piwne, dzwoniace szkłem siatki a pod niebo unosi sie smakowity zapach grilowania. To mi uświadamia, ze jestem głodna! Jade wiec zajrzeć do “Wójcika”, “Dąbka”, roznie sie mówiło na leśną knajpe stojącą tu nieopodal. Czy ona jeszcze istnieje? Bydynek okazuje sie stać nadal i wciąż pełnić funkcje gastronomiczne. Tylko do znanej mi drewnianej chatki, przyrosło jakies cos wielkie i murowane.

Obrazek

Obrazek

Miłe, leśne stoliki dla spożywania jadła i napitku.

Obrazek

Okoliczne budynki tez calkiem sympatycznie sie prezentują.

Obrazek

Obrazek

A droga do domu wiedzie przez dziwny, płaski tunel pod nową autostradą….

Obrazek

I nagle sie okazuje, ze za kilkanascie minut jestem pod domem. Czy to jest to samo miejsce, gdzie wybieralismy sie na wycieczki szkolne, zarówno piesze jak i rowerowe? Czy to ta sama knajpka położona w środku dzikich lasów, hen! daleko od osiedla, gdzies zagubiona wśród kniej na koncu świata? Dziwne uczucie tak czasem skonfrontowac swoje wspomnienia z rzeczywistością... ;)

cdn
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1885
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Wiekszość przystanków bytomskiej wąskotorówki to same perony. Czasem z jakąś tabliczką albo nawet bez. Stacyjka z prawdziwego zdarzenia jest tylko jedna - Bytom Karb Wąskotorowy.

Tutaj tez tory rozłażą sie na ileś odnóg i bocznic.

Obrazek

Obrazek

Sam budynek stacyjny jest chyba zamkniety na głucho - mi przynajmniej nie udało sie do niego wejść do środka. Nie wiem czy pełni obecnie jakies funkcje oprócz dekoracyjnych.

Obrazek

Jego prawie wszystkie ściany są pomalowane w kolorowe, tematyczne malunki. Każdy miłośnik ściennych malowideł bedzie wiec tutaj zachwycony!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jeden z przystacyjnych budynków jest otwarty, nie omieszkam wiec zajrzec do środka.

Obrazek

Obrazek

Jest tutaj minimuzeum utrzymane w klimatach okołokolejowych. Mozna tez nabyć pamiątki, wiec obkupuje sie w koszulki, naklejki i magnesiki. Sklep z pamiątkami z Bytomia - to chyba jedyne takie miejsce w tym mieście!

Zgromadzono tu sporo fantów przywodzących wspomnienia PRLowskich czasów, wiec bubie gęba cieszy sie od ucha do ucha.

Obrazek

Obrazek

A tu mapka wszystkich, niegdys istniejących, górnośląskich wąskotorówek.

Obrazek

Duzo bym dała aby móc sie nimi wszystkimi przejechać! Albo przynajmniej je zobaczyc. Czy juz kiedys wspominałam, ze urodziłam sie za późno?

Są tez zdjęcia przenoszące nas w inny wymiar. Wieje z nich pylistością i klimatem, który uwielbiam.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dobrze trafiłam z czasem mojego tu pobytu. Akurat przejeżdza kolejka! Biegam wiec jak głupia po torach pstrykając zdjecia - az cud, ze mnie nikt nie opierniczył ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Malownicza ściana o wielu fakturach.

Obrazek

Koło dworca przycupneła tez niewielka wieża ciśnień. Niestety, podobnie jak stacyjka, jest zabita na głucho i bez łomu dostac sie do wnętrz niepodobna ;)

Obrazek

Obrazek

Na pobliskich bocznicach stoi sporo lokomotyw i wagoników - chyba juz nieużywanych.

Są takie parowozowate.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I takie chyba bardziej spalinowe. Jedna z nich ma jakby balkonik na dachu? A to ci dopiero byłoby miejsce do jazdy!! :) :) :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Są takowe, ktore przypominają autobus.

Obrazek

Do niektórych lokomotywek można zajrzec do środka.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Miłośnicy dekomunizacji juz pewnie ostrzą sobie zęby albo dostają apopleksji z oburzenia ;)

Obrazek

Pojazd szynowy towarowy. Gapi sie na mnie wybałuszonymi oczami. Takim by było fajnie przemierzać kolejkową trase w jakis upalny dzionek!

Obrazek


Są tez różniste wagoniki osobowe, mniej lub bardziej ozdobione sprejowymi maziajami.

Obrazek

Obrazek

I jakby mieszkalne.

Obrazek

Niektóre udekorowane w radosne rysunki.

Obrazek

Podłogi wagoników juz nieraz zetlały, nieco sie zapadają i charakteryzują sporą ażurowością. Inne wyglądają niezle i nawet mają komplet siedzeń.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tu została jedna samotna ławeczka...

Obrazek

Mozna napotkac wagoniki takie jakby kopalniane.

Obrazek

W innych wozi sie deszczówke lub rabatkę polnych ziół.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W jednym z wagoników, na drewnianych dechach podłogi, siedzi trójka młodych ludzi i odżywia sie pasztetem podlaskim z puszki, ogórkami konserwowymi i fantą o barwie bordowej. Wszystko mają rozłożone na podłodze, na koronkowej serwetce. Fajnie to się komponuje na tle rdzy ścian i bujajacych sie na wietrze dorodnych pajęczyn. Na mój widok bardzo się przestraszyli. Początkowo wygląda na to, ze chcą porzucić swój obiad i nawiać w nieznanym kierunku. Ekipa nie mówi po polsku (po śląsku również nie ;) ) Dla mnie też są zaskoczeniem. Niecodziennie nawiązuje sie znajomości z obcokrajowcami w opuszczonych wagonikach, gdzieś na bytomskiej bocznicy….

cdn
Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105055
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Post autor: Piotrek »

buba pisze:Jego prawie wszystkie ściany są pomalowane w kolorowe, tematyczne malunki. Każdy miłośnik ściennych malowideł bedzie wiec tutaj zachwycony!
To pokłosie imprezy (cyklicznej), która powinna cię chyba zainteresować: http://industriada.pl/
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1885
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Piotrek pisze:
buba pisze:Jego prawie wszystkie ściany są pomalowane w kolorowe, tematyczne malunki. Każdy miłośnik ściennych malowideł bedzie wiec tutaj zachwycony!
To pokłosie imprezy (cyklicznej), która powinna cię chyba zainteresować: http://industriada.pl/
No wlasnie od lat sie na nia czaje, ale zawsze wypada jakos w terminie naszego dluzszego wypadu...
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1885
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Bardzo lubie, wyjezdzając gdzies na wschod, zapoznac kogos miejscowego. Zupelnie inaczej zwiedza sie, poznaje i odbiera nieznane miejsca - będąc z kimś, z kimś kto jest stamtąd. Kto pokaże, za którą, pozornie nieciekawą skałe zajrzec, a ktorą uliczke bezwzględnie ominąć. Zwykle strasznie sie cieszę, gdy tacy lokalsi wpakują nas w samochód, zawiozą na biesiade “na przyrodzie”, zaproszą na nocleg czy obiad w swoim domu albo pokażą zaułek, w ktory sami nigdy bysmy nie zajrzeli. Gdy w stresującej sytuacji potrafią sie odezwać we własciwym języku i z właściwym akcentem - a my mozemy milczeć. Jestem cholernie wdzięczna róznym Żeniom, Wołodiom, Arsenom, Aszotom, ze zabrali nas na swoje urodziny na szczycie góry, spuścili do jaskini na linie jak worek kartofli, obwiezli motorem z koszem po zamknietych rezerwatach, przemycili przez zieloną granice, wiedząc kiedy trzeba pogadac z wojskowymi “o dupie Maryni” a kiedy dodac gazu, nie patrzec w bok i zmiescic sie na styk pod szlabanem. Cieszyły mnie niepomiernie noclegi w barakach drwali, wycieczki łódką w ujścia rzek czy kupowanie ryb do czapki. Rzeczy, ktore bez pomocy i wspoluczestnictwa miejscowego nigdy by sie nie zdarzyly, a przynajmniej nie z naszym udziałem. I wreszcie dzis role mogą sie odwrócić. Wreszcie to ja raz moge być tym gościnnym lokalsem z dzikiego kraju! Piękne uczucie! :)

Ale po kolei…

Jak juz wspomniałam w poprzedniej relacji, dokonałam nietypowego odkrycia w jednym z opuszczonych wagoników na bocznicy stacyjki Bytom Karb Wąskotorowy. We wnetrzach wagonu, zamiast spodziewanych pajęczyn i zbutwiałych desek podłogi i ławek, zobaczyłam troje młodych ludzi. Na mój widok ich miny robią sie nietęgie - wygląda jakby sie tu ukrywali. Jak sie zaraz okazuje nikt z trójki nie mówi po polsku. Witają mnie tylko nieco zniekształconym “dzien dobry” i potem nastepuje głupawy wyszczerz. Hmmm.. jakbym widziała siebie w krajach gdzie lokalny język jest mi totalnie nieznany (a zawsze kilku slow pokroju "dzien dobry", "dziekuje" staram sie nauczyc wydukac po lokalnemu). Jak sie okazuje przedstawiciele ekipy sa turystami z Belgii i od tygodnia zwiedzają Górny Śląsk. Teraz kilka dni postanowili przeznaczyc na Bytom, jako ze, podobno, jest to jedno z najklimatyczniejszych miast okręgu. Poki co byli w rynku, w muzeum, przejechali sie kolejką - i chyba nie odnaleźli tego, czego szukali. Widać wkręcają w tych internetach, ze przyjeżdzając do tego miasta przenosisz sie w inny świat.

Z ekipą mozna sie porozumiewac po angielsku (albo francusku jakby kto wolał). Moja dosyć szczątkowa znajomosc angielskiego nieco utrudnia komunikacje. Na maturze to nawet potrafiłam opowiedziec o wakacjach albo czy wole kino czy telewizje ;) Ale to było 17 lat temu. 17 długich lat, kiedy nie mialam okazji tego języka używac i nie był mi potrzebny. A to, ze zawsze angielskiego nie cierpiałam zapewne nie pomogło w obecnym szperaniu w zakurzonych zaułkach pamięci ;) Tu nagle i niespodziewanie trafiam na grupe fajnych ludzi - i wychodzi zabawnie, bo widac, ze obustronna chęć porozumienia otwiera wszelkie drzwi. Czasem wprawdzie trzeba sie pobawic w kalambury albo cos narysowac patykiem na piasku ;) Ale jest tez druga strona medalu. Czasem spore trudności w porozumiewaniu dodają spotkaniu pewnej tajemniczości, niedostępności, pewnego uroku, kiedy psychika przekręca sie na jakies inne tory..

Moi nowi znajomi to dwóch chłopaków i dziewczyna. Prosili o niepodawanie publicznie ich imion oraz niepublikowanie wspolnych zdjęć. W ogole sprawiają wrazenie bardzo zastraszonych, boją sie policji, ochroniarzy, kamer. Za takowego własnie mnie wzieli, gdy przerwałam ich sielanke nad pasztetem. Stad to dziwne zachowanie i panika. Ekipa jest miłośnikami wspinaczki - ale nie takiej w gorach czy skałach. Lubią wyłazic na kominy, przęsła mostów czy dźwigi. Czasem rozwieszają tam hamaki i śpią. Lubią tez biwakowac w lesie i piec na ognisku coś co sami upolują - rybe, ptaka itp. W swoim kraju są ponoc groźnymi przestępcami, bo ich hobby jest zdecydowanie niedozwolone. Dlatego zazwyczaj wyjezdzają na wschod - do krajów o wiekszej wolności. Rok temu byli w Rumunii, 2 lata temu w Chorwacji. Teraz padło na Polske. Część swoich zdjęć publikują w internecie pod pseudonimami i nigdy nie pokazują tam swoich twarzy. W Bytomiu planowali szukać klimatu, nieturystycznych miejsc, zapadłych zakamarków, ale jakos póki co im “nie idzie”.

I wtedy wpada mi do głowy szatański plan. Cisną sie na usta powiedzenia “Upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu” albo “aby wilk byl syty a owca prawie cała” ;) Oni mają ze sobą rowery - i a mam rower. Oni mają wolny dzien - i ja tez. Oni chcą szukac klimatycznosci Bytomia - a i ja lubie takie miejsca. Oni sami tam nie pojadą, bo raz, ze nie bardzo wiedzą gdzie, nie znają języka wiec nie dopytają i w ogole zachowują sie jak dzieci we mgle. Ja wiem gdzie szukać klimatu, ale sama tam nie pojade bo sie boje. Ale razem, łącząc swe pragnienia, obawy i możliwości - możemy wszystko :) Ich jest trójka. Łatwiej jest w zakazanej dzielnicy dać w gębe samotnej dziewczynie i zabrać rower - niż napaść na ekipe czworga ludzi. To juz inna skala przestępstwa.

“Słuchajcie - ja wam moge spróbować pokazać Bytom. Taki Bytom po mojemu”. Belgowie sie cieszą. Ja też. Słonko pali nam w mordki, a promienie rozszczepiają sie malowniczo w kurzu spod rowerowych kół, pomieszanym z dymem palonych nieopodal śmieci. Żar sie leje z nieba. Przed nami przygody wśród bytomskich chaszczy, zruinowanych kamienic i poprzemysłowej rozpierduszki nieużytków…

Najpierw jedziemy do sklepu (akurat trafia sie fajny mały sklepik) gdzie zawalam plecak różnymi smakołykami i trunkami, ktore mogą sie przydac podczas wycieczki.

W pierwszej kolejnosci suniemy w strone elektrowni, jako ze ekipa wyraznie szuka tutaj klimatów industrialnych. Objezdzamy ją ze wszystkich stron, celując w te drogi, ktore najbardziej zarasta chaszcz, a popękana kostka czy trylinka ledwo co wyłazi spod gęstych traw i ziół.

Obrazek

Obrazek

Okołokolejowa plątanina wszystkiego.

Obrazek

Zwiędłe latarnie… tzn ich fragmenty...

Obrazek

Niedaleko elektrociepłowni jest też niewielki bunkierek, niestety cieżko sie go zwiedza bo po kolana sie brodzi w śmieciach. Że tez komus sie chcialo tutaj tyle tego nawrzucac..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jakies chyba opuszczone i zarośniete nieco budynki przytykające do elektrowni.

Obrazek

Obrazek

Dopiero z bliska widać jakie toto jest wielkie! Ponoc od czasu do czasu mozna budynek zwiedzac i w srodku. Mam nadzieje, ze sie kiedys załapie na takie zwiedzanie!

Obrazek

Obrazek

Do samej elektrowni od tyłu nie podchodzimy. Słychac ujadanie psa a tylko ja mam gaz. Troche bedzie głupio jak jakies bydle pogryzie gości (albo co gorsza mnie! ;) ) Podziwiamy wiec budynek z pewnej odległości, z perspektywy rur gigantów i rozwalisk szlag-wie-czego.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Co ciekawe, Belgom oczy na wierzch wyłażą na widok mojego gazu pieprzowego. “To u was jest d o z w o l o n e?????” Od tego czasu patrzą na mnie nieco inaczej niz wczesniej - zapewne tak, jakby mnie ktos zabrał na wycieczke a na brzuchu dyndał mu odbezpieczony kałach..

Jedziemy też śladem wielkich rur na obrzeżach Szombierek. Miejsce, do którego mam ogromny sentyment, bo jako przedszkolak mieszkałam kilkaset metrów stad. Uwielbiałam spacery, gdy przechodziło sie pod rurami, a niektóre z nich czasem puszczały coś bokiem. Czasem leciała para, czasem mocno bulgotało i wypływało coś bardziej w stanie ciekłym. A elektrownia w tle dymiła i huczała. Dziś wszystko jest ciche i uśpione. Ale rury są. I wreszcie ja mam dłuższe nóżki i moge spełnic swoje marzenie z przeszłosci - wyleźć na rure i na niej posiedziec. Metal grzeje w kuper a prażące słonce wwierca sie od drugiej strony. Tu obalamy pierwszego browara :) A potem jedziemy sprawdzic gdzie “moja rura” prowadzi. W prawo i w lewo. A prowadzi daleko. Belgowie skaczą po rurach jak małpy i robią setki zdjęć. Miny mają jakby przynajmniej zobaczyli wryty w ziemie statek kosmiczny. Jeden z nich wlazł nawet na samą góre a potem zrolował na dół. Juz wszyscy byliśmy pewni, ze sie połamał w drobny mak. A tylko go troche boli ręka. A własnie! Rury od czasu do czasu robią taki łuk do góry. Zawsze sie zastanawiałam po kiego diabła? Tam gdzie przechodzi pod nimi droga to rzecz jasna. Ale tam gdzie nic nie ma? Czy to taki rodzaj “progu spowalniającego”? Aby to co w nich płynie nieco wyhamowało na zakrętach?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kładka nad rurą.

Obrazek

Obrazek

Jedziemy dalej i nagle widze, ze jeden z Belgów lata. Ten co jechał pierwszy. Wybija go coś do góry. On leci osobno, rower osobno. On wlatuje głową w gęste pokrzywy, rower robi wielkie “dzyń” o rure. Tyle dobrze, ze nie na odwrot… To ten sam chłopak co chwile wczesniej spadł z rury. Wyłazi z lekko zapuchnietą gęba z pokrzyw i twierdzi, ze wszystko ok. Tylko ręka boli go troche bardziej.. ;)

Jak sie okazuje wypadek nie był przypadkiem czy skutkiem ciamajdowatości. Na drodze był jakis sznurek. Czy była przeciągnieta ileś cm nad ziemią jako pułapka, czy jakos nieszczesliwie lezala i wplątała sie w koła? Ciezko powiedziec. Tyle, ze dokladnie widac wmotaną ją w sakwy i koła nieszczesnego delikwenta. Nie wiem czy nalezy łączyc te dwa fakty, ale nieopodal opala sie nago pewien dziadek. Patrzy sie na nas i zanosi od śmiechu. Woła pif paf ha ha i podskakuje jak osoba niespełna rozumu.. Chwile później oblewa sie czymś o wyglądzie (i aromacie) benzyny, nafty, ropy? I próbuje znów opalać.

Jedziemy dalej. Mijamy tez dziewczyne i dwóch chłopaków w wieku okołogimnazjalnym, ktorzy chyba naogladali sie filmów o trójkącikach i własnie te obserwacje próbują wcielic w zycie. Są tez żuliki spożywające w cieniu obłych konstrukcji i komentujący nasz przejazd: “Zenek, k… albo ja sie juz tak napier***, abo turyści tu do nas przyjechali!” Nie da sie ukryć. Rzucamy sie w oczy. Belgowie mają opasłe sakwy na przednim i tylnym kole oraz dodatkowe torby zwisające z kierownicy i spod siodełka..

Fajny malunek na garażach... Autobus? Tramwaj? Pociąg?

Obrazek

Plątanina kabli i reklam..

Obrazek

Knajpa niestety juz nieczynna… A zachęcająco wygląda i wypadałoby wstąpic! :)

Obrazek

Mijamy ogródki działkowe o wdzięcznej nazwie. To raczej atrakcja wyłącznie dla mnie. Belgowie nie zrozumieja a i ja przetłumaczyc im nie bardzo potrafie.

Obrazek

Postanawiam tez skoczyć obejrzec dokąd prowadzi jedna z bocznych dróg na granicy Szombierek i Bobrka. Przywołujac jakies mgliste wspomnienia z dalekiej przeszłości, wydaje mi sie, że tam były jakies zakłady przemysłowe i teren zamkniety. Zburzyli je? Szlag wie..

Teren jest wyraźnie poprzemysłowy. Drogi z wygryzionego asfaltu rozłażą sie na wszystkie strony.

Obrazek

Obrazek

Jest tabliczka z gatunku “Zapraszamy buby, tutaj musi byc cos ciekawego" ;)

Obrazek

Faktycznie, zarówno na drodze, jak i na terenach trawiastych zdarzają sie spore zapadliska.

Obrazek

Są dwa stawki. Jakis dziadek moczy kija w jednym z nich. W oddali komin puszcza kłęby brunatnego dymu. Zapach, przywodzący na myśl sielskie obrazy z dzieciństwa, roznosi sie wokoło. Belgowie chcą sie kąpać w stawie. Nie wiem czy to najlepszy pomysł. Ide zapytac wędkującego dziadka. Dziadek odradza. Mówi, ze w wodzie zalega sporo złomu i śmieci. I że lepiej znaleźć inne miejsce jak sie nie chce skonczyc jako szaszłyk ;) Belgom sie bardzo porównanie podoba. Zapisują je sobie nawet w notesie. A moze dziadek po prostu nie chciał, zeby mu rybki straszyc? ;)

Obrazek

Na całym terenie sporo jest miejsc biesiadnych, pełnych iście domowych sprzetów. W jednym z nich przysiadamy, zgodnie z przeznaczeniem ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po drugiej stronie głownej ulicy tez podobnie. Coś kiedys było ale juz nie ma. Dorodne chaszcze porastają żwir i zeszklone kamienie. Jakby hałdy, jakby resztki zmielonych budynków...

Obrazek

A my tymczasem suniemy na Bobrek. Plan jest powbijać gdzieś w boczne uliczki z dala od zgiełku przelotowej drogi… I szukac “klimatu”. Chociaż nie.. Myśle, ze tutaj “klimat” nas znajdzie sam ;)



cdn
Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105055
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Post autor: Piotrek »

buba pisze:Zawsze sie zastanawiałam po kiego diabła? Tam gdzie przechodzi pod nimi droga to rzecz jasna. Ale tam gdzie nic nie ma? Czy to taki rodzaj “progu spowalniającego”? Aby to co w nich płynie nieco wyhamowało na zakrętach?
Kompensacja zmian długości pod wpływem temperatury. Gdyby nie to, to rozgrzewając się wyginałaby się w sposób niekontrolowany a stygnąc nawet rozrywała w najsłabszych punktach (najczęściej na łączeniach).
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1885
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Glowna, przelotowa ulica na Bobrku jest tak ruchliwa, ze dosyc ciezko przez nią przekicać z rowerami. Jeden z Belgów zostaje prawie rozjechany przez skuter. Skuter sie przewraca, jest troche awantury. Oczywiscie to ten sam chlopak co spadł z rury i wykopyrtnął sie na lince. Są chyba tacy ludzie, ktorzy bardziej przyciągają nieszczescia niz średnia statystyczna.

Skręcamy w osiedle zwane Nowa Kolonia Robotnicza. Po głowie jednak kołacze mi sie inna jego nazwa.. Pisałam kiedys o nim wypracowanie w podstawówce... i głowe bym dała, ze nazwa była inna, jakby od nazwiska, chyba niemieckiego. Wypracowanie było prawie dokładnym zerżnięciem starej pożółkłej ksiażki wypożyczonej z miejskiej biblioteki. Jaki był tytuł książki - też mi uleciało. Takie mgliste wspomnienia... Przez 25 lat pamięć potrafi sie nieco "wytrzeć"...

Osiedle nieco sie różni od innych okolicznych zgrupowań starych kamienic z czerwonej cegły. Ściany nie są tylko ceglane ale tez troche tynkowane, czasem jakby szachulcowe, dachy sa skośne a cała bryła budynków jest bardziej kwadratowa niz podłużna. I wszystkie domy są prawie takie same, ustawione w równe rzędy. Pobudowali to jakoś na początku XX wieku, wiec chyba juz robi za zabytek. Początkowo budynki były przeznaczone na robotników z pobliskiej huty i kopalni. Obecnie zwykle lądują tu ludzie, którzy nie płacili za lokale w innych, bardziej "renomowanych" dzielnicach miasta.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Osiedle jest pełne starych kamienic, przypylonych podwórek i zaułków, w ktore sama nie miałabym odwagi wsadzac nosa. Co ciekawe jest tu bardzo ludnie. Wiele razy sie nasłuchałam opowieści, ze Bytom “umiera”, “wyludnia sie”, “ludzie uciekają” - a gdzie sie nie pójdzie to ktoś sie kręci. Na tej dzielnicy “gęstość ludzka” jest znacznie wieksza niz gdzie indziej. Chyba po prostu jest taki zwyczaj, ze wiekszosc czasu spedza sie przed domem. Kobity wiec siedzą na leżaczkach i doglądają (lub nie) biegającej dzieciarni. Ilość dzieci wskazuje na to, ze program 500+ w tej okolicy cieszy sie dużą popularnością. Umorusane dzieciaki biegają stadami po ulicach, ciągnąc jakies sznury, rury, z wrzaskiem gonią sie po klatkach schodowych.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A tu dziwna scenka. Siedzialo na krzesełkach trzech gości. Wstali i gdzies sobie poszli. Odchodząc odwrócili krzesła do góry nogami. Nie wiem czy to jest informacja dla innych - nie siadać, krzesła prywatne, wypad!!!

Obrazek

Są też specjalnie zagospodarowane "biesiadki" przystosowane do odpoczynku, konsumpcji i innego leniwego spędzania czasu. Na takowych przewaznie przesiadują ludzie starsi. Tu akurat trzeba przyjść z własną deską ;)

Obrazek

Wokół wszedzie dymią grille. Zaraz za płotem dymią kominy. Zapach przypalonej kiełbaski miesza sie wiec z kwaśnym aromatem skoncentrowanego przemysłu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Faceci trzymają sie z osobna. Siedzą grupkami i raczej preferują schody, murki czy wystające włazy studzienek kanalizacyjnych. Jako napój króluje Warka Strong, chyba musiala gdzies byc jakas promocja bo wszyscy targają 4 albo 6- paki.

W oknach raz po raz pojawia sie jakas głowa, człowieka, psa albo kota. Lub kilka łbów naraz. Głowy często cos pokrzykują, do nas, do znajomych, albo po prostu w przestrzen, aby dać upust swoim emocjom. Z jednego okna na naszych oczach wylatuje fotel. Fajne zdjecie byloby, gdyby złapać go w locie! Tu juz niestety zalega na pryzmie innych miłośników latania…

Obrazek

Balkonów nie przewidzieli - wiec pranko powiewa w innych miejscach. Przeważnie podokiennych.

Obrazek

Sporo tu moich ulubionych kablowisk! :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jedna z kamienic (albo dwie?) są w zupełnej, ażurowej ruinie. Co je spotkało, że akurat ich stan odbiega od innych okolicznych pobratymców - nie mam pojęcia..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tu jeszcze śmietniki nie siedzą w pancernych klatkach - tu jeszcze jest normalnie.. Tu jeszcze kubły służą do swoich celów i my też możemy bezkarnie wyrzucic do nich butelki po piwie... Acz myśle, ze jeśli je kiedyś zamkną - to śmieci bedą wszedzie, tylko nie w klatce... ;) (no chyba ze klatka wczesniej zostanie rozmontowana przez wysoko wykwalifikowanych miejscowych specjalistów w dziedzinie metalu :)

Obrazek

Zaczepia nas jakas babcia pchająca wózek inwalidzki. Pyta co nas sprowadza w te okolice, że od pół godziny snujemy sie uliczkami “jak smród za wojskiem”. Opowiadam wiec dyżurną historie, która nie jest bardzo daleka od prawdy - że szukam wspomnien z dziecinstwa, mieszkałam tu niedaleko, chodziłam na spacery. Wiec szukam znajomych miejsc, a moze i ludzi. Podaje kilka imion. Schodzą sie sąsiedzi babci. Rozważają, wspominają, snują opowieści jak to tu bywało w latach 80-tych, co sie zmieniło itp. Co ciekawe wiekszosc gromadzącej sie ekipy mieszka tu od niedawna.

Nasza obecność “na dzielnicy” budzi coraz wieksze zainteresowanie miejscowych. Kawałek dalej grupa chłopaków zagradza nam droge, a jednego z Belgów (zgadnijcie którego? ;) ) łapie za kierownice. “Co wy za jedni?” “Czego tu szukacie?”. Opowiadam wiec po raz dziesiąty to samo, ze ja prawie miejscowa, że, o tam! sie urodziłam. Bardzo ubolewam, ze nie umiem mówić po śląsku. Myśle, ze to wielokrotnie w takich momentach dodałoby mi autentyczności. A Belgowie? A to znajomi, ktorym chce pokazac swoje miasto. Lokalne chłopaki o dziwo sie ucieszyły z odpowiedzi. Kogos z daleka moze interesowac ta dzielnica? Przeciez tu nic nie ma! Wymyślają co by tu mozna jeszcze zobaczyc w Bytomiu? Moze park miejski? A moze basen? Moze stadion Polonii?

Miejscowi nie mogą uwierzyc, że Belgowie nie rozumieją po polsku. Jeden zaraz próbuje, trąca Belga i woła: “Ej ty! Masz ch… na czole!” Belg uśmiecha sie głupawo. Lokalsi wybuchają śmiechem. “Ty, on rzeczywiscie niczego nie kuma, ale jaja! Jak moja siostra, która ma roczek! Jej tez mozna wszystko powiedziec, a ona sie ino śmieje!”. Inny bierze mnie na bok (choc nie wiem po co, skoro juz wyszlo na jaw, ze Belgowie polskiego ni kum kum”. “Słuchaj - ty napewno niezle na tych szczawikach zarabiasz. A my jestesmy fragmentem tej twojej układanki i interesu. Czaisz? Nam sie wiec tez cos nalezy. Odpal chociaz na flaszke. Bedziemy kwita”... Nie mam wyjscia. Wyciagam z plecaka flaszke, tą co miała byc dla Belgów. Cóż, kupie potem drugą. Wszyscy wokół sie cieszą.

Lokals - biznesmen nie daje za wygraną. Ma jeszcze jeden pomysł. “Słuchaj, moze my razem na tych twoich Belgach jakis interes ukręcimy? Przywieź ich jeszcze kiedys. Albo innych. Tacy z zachodu to chyba często gonią za przygodą. Mozemy tu dla nich odje***ć coś ciekawego w ch…! Możemy ich zamknąc w piwnicy albo zabrać do Wieśka. Zesrają sie napewno! Bedą zachwyceni! A my zgarniemy mega kase! Ty weź sie zastanów....”. Mówie, ze pomyśle. Biore nr telefonu od lokalnego biznesmena. Obiecuje, ze “jakby co” bede dzwonic. Kim jest Wiesiek i czemu gościna u niego jest taka interesująca nie udało mi sie dowiedziec ;) Moze był plan, aby to byla niespodzianka rowniez dla mnie? ;)

Na twarzach Belgów rysuje sie zaniepokojenie połączone z fascynacją. Chyba mi sie udało. Chyba własnie takiego Bytomia szukali!

Lokalsi słuchają na komórkach różnych piosenek. Wiekszość z nich nie trafia w moje gusta muzyczne - to jakis rap, hiphop, nawet nie wiem jak to sie nazywa. Takie cos co nie ma melodii i zawiera duzo przekleństw. Jedna z piosenek jednak przypada mi do gustu. Wszystko przez teledysk. Piosenka jest o Chropaczowie. To niedaleko stad. To dzielnica Świetochłowic. Przewijają sie kadry z podwórek, familoków, klimatyczny rozpiździel i kwiat lokalnej młodzieży. Chłopaki zazdroszczą. “Takie synki jak i my! A mają swoją piosenke. Dowiedział sie o nich świat. Patrz k… ile wyświetleń! A o nas nikt nie napisał piosenki! No czemu? My tez przecież jestesmy fajni!”.

A tu link do piosenki jakby kto byl ciekawy:



cdn
Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105055
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Post autor: Piotrek »

buba pisze:Są chyba tacy ludzie, ktorzy bardziej przyciągają nieszczescia niz średnia statystyczna.
Nie bez powodu powstał film wyświetlany u nas pod tytułem "Pechowiec" :D
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105055
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Post autor: Piotrek »

buba pisze:Odchodząc odwrócili krzesła do góry nogami. Nie wiem czy to jest informacja dla innych - nie siadać, krzesła prywatne, wypad!!!
Raczej chodzi o to, by na stojące "wierzchem do góry" jakiś gołąb czy inny latający srajdek nie napaskudził...
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
Sten
prezydent
prezydent
Posty: 169929
Rejestracja: czwartek 13 gru 2007, 18:40
Lokalizacja: Łuh

Post autor: Sten »

A i ewentualny deszcz nie zmoczył ...
"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1885
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Jedziemy też powłóczyć sie w drugiej części Bobrka, za ruchliwą szosą. Tam też jest posępnie malowniczy świat starych kamienic, podwórek, pylistych placyków przytykających do terenów pohutniczych.

W tej części dzielnicy wiecej kamienic jest opuszczonych. Albo takich pustych w połowie. Część okien wskazuje, że za nimi są normalne mieszkania a obok inne są zabite dyktą, zamurowane pustakami albo zieją wypaloną czernią i aromatem dogasającego popiołu. Acz wnioskowanie o zasiedleniu na podstawie wyglądu okna tez nie zawsze jest prawidłowe.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mijamy jedną z kamienic z oknami zupelnie zasłonietymi dechami. Zwraca uwagę jakis dźwiek. Jakby coś bębniło, uderzało miarowo w drewno. Zatrzymujemy sie, aby zlokalizować dziwne “efekty akustyczne”. Nagle jedno z drewnianych okien wypada z łoskotem na ulice. Za nim wyskakuje facet. W ręce trzyma pluszowego zająca. Jakoś źle skoczył bo akurat trafia na krawężnik. Upada na ulice. Zając toczy sie po poboczu. Facet szybko sie zbiera, podnosi zająca i mocno kulejąc znika za węgłem. Ki diabeł? Drzwi do tej kamienicy są zamurowane. Zaglądamy z drugiej strony. Wszystkie okna chyba zabite dechami. W jaki sposób on sie znalazł w środku? Wlazł kominem jak święty Mikołaj? Jeżeli wszedł przez jakąs dziure albo piwnice - to czemu tamtędy też nie wyszedł? A może spał w środku i wtedy zamurowali drzwi? Różne myśli krążą po głowie, ale jedne wydają sie bardziej niedorzeczne od drugich…

Jedna z opuszczonych kamienic jakos sie wyróżnia. Jakas taka wieksza, bardziej zdobiona, wszędzie jakieś rzeźbione detale...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Podokienny składzik rzeczy niezbędnych i sympatyczne kablowisko dekorujące ściane wielką pajęczyną :)

Obrazek

Inni wolą kwiatki, papużki i mini kącik biesiadny.

Obrazek

A tu “Bytomska Riwiera”! :) Przed wieloma kamienicami rozłożyły sie baseny (i to często calkiem solidne!), parasole, kocyki, leżaczki. Chlupot wody i charakterystyczny dźwiek kąpiących sie dzieci niesie sie wokoło. Jakoś nie mam kompletnie wrażenia, ze znajduje sie w dzielnicy, gdzie tak łatwo dostac w morde… Jakis taki spokoj i sielanka wyłazi z każdego kąta. Baseny przewaznie napełniane są wiadrami. Była jedna ciekawa scenka gdzie były próby lania owej wody prosto z okna drugiego piętra, aby nie latać po schodach z wiadrami ;) Nie udało sie. Wszystko było wokół mokre, tylko basen pusty. I jeszcze jeden osobnik prawie dostał w łeb wiadrem, bo jakos sie ześlizgneło z parapetu ;)

Obrazek

Obrazek

Sporo w okolicy jest dzieci. Nawet takie niewielkie luźno biegają wokół zabudowań.

Obrazek

Obrazek

Damski, międzypokoleniowy kącik dyskusyjny.

Obrazek

Pranie powiewa na wietrze…

Obrazek

Różne faktury podłoża ulicznego.

Obrazek

Ostatnia kamienica.. Dalej juz tylko morze zieloności, chaszcze, zagajniki, skrywajace postindustrialną przeszłość.

Obrazek

Tereny poprzemysłowe za betonowym murem chyba niedawno zostały zmielone. Pewnie były tu jakies ruiny ale wszystko zaorali i rozbili do wielkości tłucznia… Ciekawe czy będą tu teraz cos nowego budowac, czy to tylko tak z nienawiści do ruin...

Obrazek

Obrazek

Różne klimaty wszelakich zaułków i podwóreczek...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Fajny, cienisty plac. Miło tu przysiąść w upalne lipcowe popołudnie…

Obrazek

Juz od jakiegos czasu rozglądam sie za knajpą. Dzieki obstawie z Belgów mam niepowtarzalną okazje iść do tutejszej speluny. Innych desperatów na takie wyjście raczej nie znajde, a instynkt samozachowawczy raczej nie pozwoli mi tego zrobic samotnie. A tu jak na złość nigdzie nie ma żadnego lokalu! Ktoś wspomina jakaś pizzerie jak sie jedzie na Rude, ale dość daleko stąd. Jakas mordownia ponoc tu gdzies byla, ale zamkneli. Teraz pije sie tylko po bramach.

Na cienistym placyku siedzi starszy facet. Wyglada dość przyjaznie, wiec postanawiam jeszcze jego zagadnąć o jakies źródło piwopoju. Gość pali papierosa w lufce długości chyba 20 cm. Twierdzi, ze tak jest zdrowiej a i dym “nabiera właściwego aromatu”. On również nie pomaga nam w poszukiwaniu.. Oczywiscie nie obedzie sie bez pytań skad my i po co, a gdy widzi, ze turyści, przestrzega “ale nie śpijcie po opuszczonych kamienicach”. Troche dziwnie z tym wyskoczył, wiec dopytuje o co chodzi w ogole??? Dziadek wzdycha, przeciąga sie, odkłada lufke i opowiada ciekawą historie. Dawno to było, 5 lat juz minelo, a moze i 10? Zaczął sie tu kręcić po dzielnicy jakis koleś. Nietutejszy. Rozmawiał z żulami, stawiał im wódke. Pieniądze miał ale chodził biednie ubrany, zawsze brudny i obdarty, bardziej niż lokalni menele. Wyróżniał sie jednak. Był kulturalny, oczytany, wygadany. Nazwali go Proboszcz. Z naszym rozmówcą też miał nieraz okazje sie napić, nawet gościł kilkukrotnie u niego w domu lub chadzali do knajpy (wtedy jeszcze była ;) ) Przybysz ponoć zbierał materiały do swojej pracy doktorskiej na temat bezdomności i sposobów radzenia sobie z nią. Najbardziej interesowały go wiec zeskłotowane, opuszczone budynki. Kto sie w nich gnieździ, czy sezonowo, czy na cały rok. Czy próbują prowizorycznie ogrzewać budynki? Czy zasiedlają jeden i sie tam próbują zadomowić czy robią syf, srają pod siebie i przenoszą sie do kolejnych miejsc. Czy są to osoby skrajnie zdegenerowane czy ludzie porządni, tylko pokrzywdzeni przez los. Aby nawiązać lepszy kontakt z tego typu populacją (wiec i zdobyc lepsze materiały) gość sam zaczął spać po melinach i pustostanach. Stawiał - więc był akceptowaną, ba! wręcz pożądaną osobą w środowisku. Któregoś dnia jednak sie zaczadził dymem z piecyka i zabrało go pogotowie. Taka przynajmniej była oficjalna wersja. Pogłoski i plotki jednak krążyły różne… Tyle wiadomo, ze Proboszcza juz nigdy wiecej na Bobrku nie widziano...

Gdy żegnamy sie z dziadkiem jeszcze pokrzykuje za nami: “Ale pamietajcie! Nie nocujcie w pustych kamienicach! To zły pomysł!”

Mijamy jeszcze kamienice z przyklejonym dużym krzyżem. Wygląda jak krzyż przydrożny, takie jak często stoją na rozstajach dróg, tylko tu przytula sie on do muru.. Dziwne takie...

Obrazek

A my suniemy w strone huty i inny terenów przemysłowych, przykolejowych, przesianych chyba najbardziej aromatycznym zapachem i migających do nas juz z daleka kominowymi "ognikami".

cdn
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1885
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Powłóczywszy się juz nieco po zamieszkałych rejonach na Bobrku, przyszedł czas na oględziny huty. A przynajmniej tego co z niej zostało, bo chyba spore części juz odeszły w niebyt.

Obrazek

Próbowaliśmy na bezczelnego wbijać tą bramą na teren, ale szybko nas pogonili ;) Próbowałam ja również udawać, że po polsku nie mówie, ale ochrona sprowadziła kolesia, który również po angielsku wyjaśnił czemu jesteśmy tu elementem niepożądanym... ;)

Obrazek

Ładny ceglany budynek przy głównej drodze.

Obrazek

Maszynka do robienia chmur! :)

Obrazek

Cała bryła huty ciekawie się prezentuje z wiaduktu. Dymi na potęge, świszcze, strzyka ogniem, nie ma wątpliwości, ze wciąż działa.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dzieki dużemu zoomowi można pozaglądać w różne jej zakamarki, rurownie, zbiorowiska pokręteł, kabli i wszelakiego innego żelastwa o funkcjach mi zupelnie niepoznanych.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Błędne ogniki ;)

Obrazek

Plątanina przyhutniczych bocznic kolejowych, przeładunków, zsypów. Mieszanina przemysłu i kolei zawsze tworzy jakąś taką pylistość - coś co buby uwielbiają!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zajeżdżamy też od innej strony, od ul. Czackiego i Kolonii Azotów. W odróżnieniu od niezwykle ludnych okolic przyfamilokowych - tutaj jest zupelnie pusto. Nie spotkaliśmy tutaj kompletnie nikogo. Ni człowieka, ni samochodu, ni psa. Belgowie też to zauważają, dopytując sie co chwile: "Czemu tu sie tak pusto zrobiło?", "To jakis teren zamkniety?", “Czy wszystko ok”?

A tu tymczasem są ulice wzdłuż rurowni i spore osiedle garaży. Niektóre z nich pięknie zarosły pnącza!

Obrazek

Tutaj jeszcze mają podjazd dla aut.. Jeszcze im nie zniszczyli.. Można wieć zajrzec pupilowi pod brzuszek, z widokiem na torowiska i hute zamykającą horyzont.

Obrazek

Gmach huty od tej strony przedstawia sie takowo:

Obrazek

Zawsze, jak byłam mała, to wierzyłam, ze huta jest smokiem. Bo w Krakowie był Smok Wawelski i on zionął ogniem - chyba w określonych godzinach. A huty, za czasów mojego dzieciństwa, miały w zwyczaju pluć ogniem jeszcze bardziej widowiskowo niz teraz...

Obrazek

Obrazek

Był plan zajechac hute jeszcze od tyłu, od strony Plejady i stawów Trójkąt i Barbara. Ale niestety zabrakło czasu... Może jeszcze kiedyś bedzie okazja? Może kiedys znów uda sie znaleźć towarzystwo na taką wycieczke niekonwencjonalną?

Opuszczony dworzec kolejowy Bytom Bobrek. Tak sie prezentuje z oddali.

Obrazek

A tak z bliska. Od fasady malowniczo porasta stacyjke bluszcz.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dziupla? Nora? Ciekawe jaki gatunek się gnieździ w czeluściach? Czy jest drapieżny? ;)

Obrazek

Nie wiem po co wydłubana dziura z tyłu budynku - od strony peronu jest wszystko otwarte na oścież - drzwi, okna…

Wnetrza zwracają uwage zdobieniami, rzeźbieniami, kolorami i… mocnym zapachem człowieka..

Obrazek

Obrazek

Niestety wszystko co dobre szybko sie kończy, wiec moja przygoda z Belgami rowniez. Musze juz wracac do domu. Wieczorem mam pociąg do Oławy, a jutro ruszam ku Ukrainie. Ekipie polecam biwak nad Brandką. Pokazuje na mapie co i jak. Twierdzą, że trafią. Na wieczór dostają jeszcze pakiet przetrwania - flaszke żubrówki, 2 kg boczku i worek ziemniaków. Bardzo mi żal, że nie moge spedzic z nimi tego wieczora, realizując też swoje marzenia z dzieciństwa o imprezie i biwaku nad Brandką. Gdy siedze juz w pociągu troche nachodzą mnie wątpliwości czy aby nie wpuściłam ich w przysłowiowe “maliny”. Może jednak Brandka nie jest dobrym miejscem, aby bywać tam po zmroku - i to bedąc obcym i nie umiejąc ni dwa słowa sklecic po lokalnemu? W nocy męczą mnie sny, że napadli ich Cyganie, albo zwineła policja, udowadniając, że Polska jest takim samym zamordystycznym krajem jak ich Belgia…

Od ekipy nie mam żadnej informacji przez 2 miesiące. Nie ma również informacji w lokalnej prasie o morderstwach, utonięciach czy porwaniach na narządy na terenie Bytomia ;)

Dopiero jakoś we wrześniu dostaje maila. Belgów na Brandce nic nie zjadło. Nocleg minął spokojnie, choć kilka osób ich odwiedziło, również nocą. Kąpali sie też w świetle księżyca i skóra z nich nie zlazła. Pechowy Belg wlazł na szkło i rozciął stope. Na tyle im sie spodobało miejsce noclegowe, że kolejnego wieczora również tu wrócili. Jakiś wędkarz dał im dwie ryby, które piekli na patykach na ogniu i zjedli pół surowe. Ziemniaki im sie spaliły w ognisku. Boczkiem nakarmili wędkarza. Żubrówke wypili wspólnie.


cdn
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1885
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

KOPALNIA SZOMBIERKI - SZYB KRYSTYNA

Na uboczu, wśród zarośli, stoją sobie takie oto dwie wieże..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Uwięziony wagonik..

Obrazek

I jeszcze dwa inne...

Obrazek

Koło gigant, chyba kiedys tez na jakiejs wieży wisiało...

Obrazek

Kamienna/betonowa/gipsowa postać. Stoi tyłem do płotu, na zamknietym terenie. Pomnik czy co?

Obrazek

Za szybem rozciągają sie nieużytki, rodzaj podłoża sugeruje dawne hałdy albo zmielone resztki jakiś budynków. Gruntowe drogi wiją sie po łagodnych wzgórzach. Ostre zjazdy, wręcz osypujące sie skarpy przyciągają miłośników skoków na motorach i kładach. Pył podobny do popiołu chrzęści w zębach. A mi zachciało sie jeździć na przełaj rumoszem, bez ścieżki... Ostre, zeszklone kamienie ciachają opony jak nóż... Obie mam do wymiany po tej wycieczce... Powietrze zeszło wprawdzie dopiero kolejnego dnia, ale opony wyglądają jak sito.. Albo to nie przez kamienie? Albo tam jakies gumożerne robale mieszkają???

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Za "łąkami" spopielałego gruzu siedzi nad jeziorkiem jakiś niewielki zakładzik przemysłowy. Na wpół czynny i zasiedlony przez nieco nerwowych ochroniarzy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pośrodku stawku stoi szkielet samotnej, martwej topoli. Sztuk jeden. Potęguje to nieco ponurość tego miejsca..

Obrazek

W całym rejonie jest urodzaj na wielkie rury, wijące sie w bardzo różnisty sposób, wpasowując miedzy chaszcze, pod wiadukty czy miedzy zabudowania...

Obrazek

Obrazek

Obrazek



KOPALNIA CENTRUM

Zabudowania kopalni widziane z drogi - przez pryzmat rur i garaży.

Obrazek

Na teren kopalni udaje sie przedostac przez całkiem sporą dziure w płocie. Sympatyczna, rozmiękła i pełna kałuż droga prowadzi wśrod buszu roślinności, przechodzi pod “wiaduktami” rur i taśmociągów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na głowny plac sie nie wybieram bo stoją tam jakies kopary - i co gorsze - słychac ujadanie psa… Jednak jestem "dupa z rencami" a nie zwiedzacz miejsc opuszczonych - jak tylko usłysze psa to daje w długą w przeciwną strone....

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Różnista ceglana zabudowa w klimacie opuszczenia, zapomnienia i zarosłej nieco melancholii.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Szybowe klimaty - plątaniny metalu i okienek świszczących na wietrze.

Obrazek

Obrazek

Wjazd do kopalni - tam, gdzie dawniej ciężarowki po węgiel czekały...

Obrazek

Chyba po raz pierwszy spotkałam sie ze słowem “plandekować” ;)

Obrazek

I pozyskiwanie złomu gdzies od tylca…

Obrazek

Obrazek

“Zakaz” juz mocno wybladły wiec chyba przestał obowiązywać? ;)

Obrazek

Orzełek we wszelkich odcieniach brązu, machający zalotnie skrzydłem ;)

Obrazek

Zakopalniane hałdy o kolorowych smugach i tłumnie kłebiących sie pojazdach na ich szczytach.

Obrazek

Obrazek

Jeziorka rozsiane na przyległych do kopalni terenach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I plątaniny wybostych, kałużastych dróg…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kopalnia z innego rzutu, z oddali (z okolic Brandki), we mgle palonych traw...

Obrazek

Wyłaniająca sie znad garaży na Karbiu...

Obrazek


KOPALNIA BOBREK

Widok na ową, ponoć jedyną czynna obecnie bytomską kopalnie:

- z okolic stacyjki Bytom Karb Wąskotorowy

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


- od strony bramy przy ul. Konstytucji.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Malownicze wagoniki.

Obrazek


- gdzieś spomiedzy kamienic, bloków i garaży na Karbiu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


- ze stacji kolejowej Bytom Bobrek

Obrazek
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1885
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Jednym z miejsc, gdzie czesto sie wybieram bedac w Bytomiu, jest staw Brandka. Owo jeziorko położone jest wśród pól, miedzy Miechowicami a Karbiem. Powstalo ponoć w wyniku kopalnianego zapadliska, gdzie ziemia sie zapadła i wybiły podziemne wody. Staw często zmienia swój kształt i wielkość. Drogi, ktorymi sie do niego podchodzi, czasem są, a innym razem znikają gdzies w wodnych odmętach. Woda czasem podmywa pobliskie działki, a innym razem opada na tyle mocno, ze wyłażą na światło dzienne konary dawno potopionych drzew. Kilka lat temu nawet jakies pompy uruchamiali, bo Brandka zaczela zbytnio rosnąć i rozlewać sie tam, gdzie jej rozlewania zdecydowanie nie chciano ;)

Różne krąża po Bytomiu pogłoski skad sie wziela nazwa jeziorka. I czy Brantka czy Brandka? Piszą i tak i tak. Za czasow mojej podstawowki na osiedlu w Miechowicach mówilo sie, ze nazwa jest od wódki - bo tam ludzie chodzą czesto spozywac ten napój. A na gorzałe mówiono “brantka” wiec sie przyjelo…. Gdzieś jednak czytałam, ze na jakis starych, niemieckich mapach, na terenach, gdzie jeszcze nie powstało jeziorko, figurowała nazwa “Brandwiese”. Czy jedno z drugim ma cos wspolnego? Tego juz nie wiem..

Dojazd nad jeziorko od strony Miechowic, od ulicy Samotnej i działek. Wijące sie gruntowe drogi, głownie uzywane przez wędkarzy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dojazd od strony ul. Lipowej. Droga bardziej malownicza ale i bardziej wyboista!

Obrazek

Innym razem jade od ulicy Karbowskiej i potem pagórkami wzdłuż nowo zbudowanej trasy szybkiego ruchu. Dziwnie tak jechac, dosłownie obok autostrady, a szutrem, spokojnie, a obok śmigają auta jakby sie wściekły. Dzieli nas kilkadziesiat metrów, a jest tak bardzo inaczej.. Mija mnie kilkaset samochodow a jednoczesnie mam poczucie, ze miejsce gdzie sie znajduje jest odludne i rzadko odwiedzane…

Dwie drogi, dwa światy..

Obrazek

Stojąc u brandkowych brzegów niby jestesmy w srodku miasta, ale teren jest pusty, przestronny, można złapac szeroki oddech. Na horyzoncie majaczą odległe dzielnice - widac kopalniane szyby, kominy, kościelne wieże i wieżowce.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Sposób zagospodarowania terenu powoduje, ze mozna sie poczuć swojsko - jak w domu! Popularne sa np. dywany! O zroznicowanych kolorach, ksztaltach, deseniach i... stopniu wylinienia!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A tu nawet terenowa wersja satelity!

Obrazek

Obrazek

Część jeziorka przy hałdzie jest chyba dość płytka - widac sporo zatopionych drzew! (gdzie indziej całe drzewa sa juz gleboko pod wodą)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Na brzegu Brandki jest półwysep, ktory czasami staje sie wyspą. Wygląda jak piaszczysto- gliniasta górka porosła brzozami. Są to pozostałości szybu “Koch”. Szyb otwarto jakos pod koniec XIX wieku, a zamknieto jeszcze grubo przed II wojną światową. Ponoć była tu wieża szybowa, mozna znaleźć kawałki cegieł czy murków z jej podpór. Zdjęcia z czasów działalności szybu sie ponoc nie zachowały.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na owego szczycie piaszczysto - żwirowego wzniesienia.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

U podnóża górki, dojazd od strony Miechowic.

Obrazek


Ponoć nad Brandką jest/była jeszcze jedna górka - pozostałość szybu o nazwie Sęp, ale w ktorym miejscu dokładnie to nie mam pojecia.

W tym roku spotkalam nad brzegami płetwonurków, którzy schodzili na głębokość 7-8 metrów i narzekali na muliste dno. Twierdzili, ze muszą sobie zrobic maski na twarz zaopatrzone w wycieraczki, ktore chodzą non stop i ścierają muł. Pokazywali mi tez świeżo nakręcony film z przechadzki (a moze powinno sie napisac “przepływki”? ;) ) miedzy konarami uschłych zatopionych drzew. Szczerze mówiac, niewiele było widac na owym filmie. Cos jak wędrówka po górach w bardzo gęstej mgle i deszczu. Acz miało to swoj mroczny klimat - woda wręcz gęsta od mułu, piachu, wirujących kawałków liści, kory, sitowia, a od czasu do czasu w tle zamajaczyły jakies konary, pogięte, oblepione gliną, jak jakies potwory zastygłe w bezruchu. Oprócz drzew ekipa znalazła na dnie równiez… dziecinny, trójkołowy rowerek! Tak samo obrosły błotem. Twierdzili zgodnie, ze chcą wierzyć, ze to śmieć, ktory ktos wyrzucił do stawu. A nie ze ów sprzet znalazl sie w wodnej toni w inny sposób, a jego uzytkownik również czai sie gdzies w terenach przydennych i tylko patrzy złapać za noge owych śmiałków, ktorzy zakłócają mu spokój ;)

Innym razem spotkałam wędkarza, ktory pokazywał mi na telefonie zdjęcie ryby - mutanta, ktorą złowił tu ponoc w zeszłym roku. Ryba była wielkości sporego karpia i głowe miała jak ryba młot. Albo to były trzy głowy??? Zamiast oczu wisiały jej jakies krwiste kalafiory - nadal, jak to pisze, mam to paskudztwo przed oczami. Wędkarz ów swój łup spalił w ognisku - jakoś wygląd nie zaostrzał apetytu ;)

Nadwodne klimaty jesiennego popoludnia.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Hałda od północno - wschodniej strony Brandki porośnieta jest równymi rzędami drzewek, które przybrały płonące kolory.

Obrazek

Obrazek



Nadbrandkowe okolice są super miejscem na ogniska i biwaki “na przyrodzie”. Poniżej jeden z takowych, zapodany w ciepłe, październikowe popołudnie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pękające nadwodne pałki powodują przesianie powietrza wirującym na wietrze “śniegiem”, ktorzy włazi równiez do nosa wywołujac nagłe ataki kichawki!

Obrazek

Obrazek

A rybki sie pieką!

Obrazek


Drugi, mniejszy stawek, położony jest na poludnie od Brandki. Niedaleko “ulicy” Szyb Pilgera. Nie wiem czy ma on jakas nazwe i czy ma podobną, pokopalnianą geneze powstania jak Brandka? Jedno jest pewne, ze równiez zmienia poziom zawartości wody. I zawiera jeszcze wiecej potopionych drzew. I tez jest lubiany przez wędkarzy.

Obrazek

Obrazek

Ptactwa tu dostatek, rowniez takiego gniazdującego na wystajacych z wody kikutach - suchcielach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Latem grobla przecinajaca staw była nie do pokonania suchą stopą. Jesienią bez problemu sie juz dało.

Obrazek

Stawek ten głównie mnie zainteresował ze względu na satelitarne zdjęcia - dziwnego półwyspu od jego północnej strony- ni to ruin czegoś, ni to zatopionego budynku?

Obrazek

Internet mi powiedział ( a dokladniej to forum), ze to zalany schron dowodzenia. I dotrzec mozna do niego w czasie duzej suszy (gdy woda wyschnie) albo wielkich mrozów (gdy woda zamarznie).
http://www.straznicyczasu.pl/viewtopic.php?t=6390

Mnie sie póki co nie udało tam dotrzec. Wleciałam w wode po kolana, w pewien zimny, listopadowy dzien. Widziałam tylko las trzcin… I nie był to pierwszy pech tego dnia.. Zabrałam na wycieczke ze sobą aparat bez baterii… ktora została ładująca sie na szafce.. Wiec “wyprawa” do powtórki, moze kiedys - w bardziej sprzyjających okolicznościach czasoprzestrzeni!
Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105055
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Post autor: Piotrek »

buba pisze:Różne krąża po Bytomiu pogłoski skad sie wziela nazwa jeziorka. I czy Brantka czy Brandka? Piszą i tak i tak. Za czasow mojej podstawowki na osiedlu w Miechowicach mówilo sie, ze nazwa jest od wódki - bo tam ludzie chodzą czesto spozywac ten napój. A na gorzałe mówiono “brantka” wiec sie przyjelo…. Gdzieś jednak czytałam, ze na jakis starych, niemieckich mapach, na terenach, gdzie jeszcze nie powstało jeziorko, figurowała nazwa “Brandwiese”. Czy jedno z drugim ma cos wspolnego? Tego juz nie wiem..
Z FB (Bytom Miechowice. Historia i teraźniejszość. - 16 kwietnia 2015, Mariusz Senderowski):
Rok 1936, widać tutaj jakieś rozlewisko, ale tuż obok jest podkreślona na czerwono BRANDWIESE czyli "spalona łąka" czy też "pogorzelisko". Uważam, że nazwa naszego stawu pochodzi właśnie od tego. Po prostu jest to spolszczona (a może ześląszczona?) nazwa tego miejsca. Podobno nieżyjący już znawca historii Miechowic, Pan Józef Bonczol miał podobną teorię. Jednym słowem - Bran_d_ka a nie Bran_t_ka

Obrazek
PS.
buba pisze:Ponoć nad Brandką jest/była jeszcze jedna górka - pozostałość szybu o nazwie Sęp, ale w ktorym miejscu dokładnie to nie mam pojecia.
Spojrzyj na cytowany przeze mnie post z FB ( ). Tam są zdjęcia historyczne, na których widać zmiany kształtu i powierzchni oraz obydwa wzniesienia/wyspy. :)
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1885
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Ciekawy post! Dzieki! Czyli jednak przez D! :D
ODPOWIEDZ