Tak więc doszliśmy do jednego wniosku. Bez problemu po mojej łące może sobie chodzić stuosobowa wycieczka Podejźrzonów i dopóki sobie pola nie ogrodzę to oni codziennie mogą przychodzić deptać, że o zbieraniu grzybów nie wspomnę, i to jest ok., ale to myśliwy strzelający dzika na tej łące traktowany jest jak zbój i niszczyciel...Podejźrzon pisze:wejść mogę, ale bez broni, bez prawa do polowania,
No i teraz mamy taką oto sytuację, że o ile załatwię sobie sądowne wykreślenie z obwodu moich pól to myśliwy mi na nie nie wejdzie, ale tabuny Podejźrzonów będą mogły bezkarnie nadal po nich pedałować zmuszając mnie albo do fizycznego ogrodzenia pola, albo jakieś firmy ochroniarskie do tego najmować celem ochrony swego majątku.
Tak więc drogi kolego obawiam się, że przed myśliwymi mogę się obronić bez problemu, przed Tobą i kumplami już nie...
Zwłaszcza, że
Tyle, że mając parę hektarów pól musiałbym się na tyle rozmnożyć, by na każdym nieustannie ktoś stał pilnując przed niechcianym wtargnięciem na me włości i pewnie musiałbym się jeszcze wylegitymować czy jestem właścicielem, bo na pysk to se mogę, a poza tym kto na łąkę dokumenty niesie, bym wiedział kogo skarżyć za ponowne wtargnięcie.Podejźrzon pisze:w każdej chwili muszę opuścić teren na żądanie właściciela
W jaki sposób to zrobić skutecznie? Myśliwy po wyroku sądu na pole nie wejdzie. 38 milionów Polaków może wejść jeśli łąka nie jest ogrodzona. Inna rzecz, że owi myśliwi również mogą zebrać się jako niezrzeszeni turyści i po łące dreptać wąchając kwiecie, zbierając zioła i całkiem niechcący wyganiając bytującą tam zwierzynę. Polować będą już na swoimPodejźrzon pisze:O zbieraniu pieczarek nic nie wiem, ale wydaje mi się, że spokojnie mógłbyś tego zabronić, gdybyś chciał.
Obawiam się więc, że obecnie mogę się bez problemu chronić przed myśliwymi, ale przed namolnymi ekologami ochrony nie mam żadnej.