Wędrówki pograniczem polsko - litewskim (Suwalszczyzna 201

O miejscach, które zwiedziliście, o których chcecie opowiedzieć...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1874
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Wędrówki pograniczem polsko - litewskim (Suwalszczyzna 201

Post autor: buba »

Pod koniec maja znow ruszylismy dreptać wschodnimi, przygranicznymi rubiezami. Tak jak to mamy w zwyczaju co roku, wedle tradycji pielęgnowanej juz od 6 lat. Plecak, namiot, ogniska, autostop i piwo pod kazdym sklepem - to nasz niezmienny plan.

W tym roku jedziemy do Sejn i ruszamy na polnoc. Z resztą ekipy umawiam sie we wrocławskich knajpkach. Chłopakow jednak nie widac i zaczynają przychodzic dosc nieciekawe smsy: “pociag sie zepsuł”, “z kazdej stacji ruszamy 15 minut”, “mam nadzieje, ze zdazymy dotrzec do 23”. Znowu ich to skubane licho dorwalo! Pociag chyba ostatecznie dogorywa całkowicie bo wszyscy jego pasazerowie muszą sie przesiąść na jakis inny. Ze sporym opoznieniem ale na szczescie udaje sie pozbierac do kupy.

Podroz nie nalezy do najfajniejszych - noc + autobus to ogolnie zestaw, ktorego buby za bardzo nie lubią. No ale czasem sie trzeba dostosowac do woli wiekszosci. Wyjscia nie ma.

Mało brakowało a obudziłabym sie w Warszawie sama. Prawie a chłopaki by wysiedli w Łodzi. Jakos sie zakrecili i juz nawet zaczeli wyciagac plecaki!

W stolicy jestesmy jakims bladym switem, na tyle bladym, ze miasto jest jeszcze puste. Ulicami przemykają głownie taksowki i ludzie, ktorym dzien wczorajszy sie jakos niespodziewanie wydłuzyl. Czuc jeszcze chłod nocy ale widac, ze dzien bedzie upalny. Pysk sie drze z niewyspania, ale radosc z wiosny wokolo i z całego wyjazdu przed soba niweluje wszelakie niedogodnosci.

Do kolejnego autobusu mamy troche czasu, wiec idziemy go spedzic w bardzo nietypowym jak na stolice miejscu. Plątaniny autostrad, ślimaki drog na słupach, osiedla, galerie i inne fragmenty swiata z betonu zostają gdzies poza zasiegiem oczu. My nurkujemy w niewielki menelski lasek. Oprocz nas ulubiły go sobie okoliczne żule, wiec jest nieco zasmiecony. Chrzęszczące pod nogami papierzyska i puszki na szczescie nie mają wpływu na zapach kwitnacych drzew i poranny spiew ptactwa. Jakis wygodnicki przyniosl sobie tu nawet krzeslo! Zatem i my robimy z niego uzytek. Zgodnie z klimatem miejsca rowniez otwieramy browary.

Obrazek

Oczekujac na autobus widzimy takie maszyny. Niestety. Zadna z nich nie jedzie do Suwałk.

Obrazek

W Suwałkach wita nas sympatyczny dworzec, z ławkami na tyle szerokimi, ze moze na nich wygodnie usiasc czlowiek z plecakiem.

Obrazek

Mając nieco czasu do przesiadki na Sejny udajemy sie do knajpy. Spotykamy tam Darka, czystego i pracowitego bezdomnego, ktory raz po raz łapie sie roznych dorywczych prac i najczesciej zostaje przez pracodowacow wystawiony do wiatru. Opowiada rozne, nieraz mrozace krew w zyłach historie, o noclegowniach czy odpadających palcach swoich pobratymców.

W Sejnach zabudowa miejska miesza sie z klimatem małej wioski. Zza solidnych murowanych budynków synagogi z przyległosciami przezierają drewniane chatki.

Obrazek

Obrazek

Z wysokiego cokołu przygląda sie nam obywatelka - matka sejneńska ochoczo wysyłajaca swe dzieci na front. Ciekawe czy pomnikowi uda sie przetrwac obecne klimaty - czy "XXV PRL" oraz "braterstwo broni" okaze sie dyskwalifikujące?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mozna sie tez zadumac nad zmiennoscia nazewnictwa. Czy Mickiewicz jest pewny? Czy tez kiedys nadejdzie dzien, ze okaze sie on niewygodny, niepolityczny a jego miejsce zajmie kolejna tabliczka?

Obrazek

Wkroczylismy wlasnie na tereny zamieszkałe przez mniejszosc litewska, co ma odzwierciedlenie w miejscowej kuchni. W knajpach bez problemu zakupimy bliny, soczewiaki, kartacze, kakory itp. Przewaznie jest to danie z ciasta, na bazie pieroga lub kluski a w srodku siedzi mielone mięsko. Wszystkie sa smaczne acz bardzo do siebie podobne.

Obrazek

Obrazek

Na obrzezach miasta zaglądamy na cmentarz porośniety sosnowym lasem, przywodzącym na myśl nadmorskie wydmy...

Obrazek

Nie tylko w knajpie- tu rowniez litewskie klimaty sa wyraznie i dobrze widoczne.

Obrazek

Obrazek

Nie dotyczy to tylko języka na napisach- wiele grobow jest dodatkowo opasanych szarfami, udekorowanych chorągiewkami, coby nie bylo wątpliwosci.

Obrazek

Obrazek

Tego goscia chyba lokalsi nie lubią - skoro Sejny w wyniku ustalen granic przypadły jednak Polsce ;)

Obrazek

Pusty grob - jeszcze niezasiedlony.

Obrazek

Wyjątkowo przypadł mi do gustu ten krzyz.

Obrazek

I ta kapliczka.

Obrazek

Grob o kudłatych literach…

Obrazek

Kolejna biała tablica do kolekcji..

Obrazek

Zmierzamy dzis w strone jeziora Sztabinki i gdzies tam planujemy szukac miejsca na pierwszy suwalski biwak. Godzina jest juz dosc pozna, ale to zaleta wczesnego lata - dni sa długie i mozna wedrowac i wedrowac w ciepłych promieniach slonca!

Wsrod kwiatów i zieleni stoją rozsiane zabudowania. Zwykle nie kojarzyłam Suwalszczyzny z drewnianymi domami - a tu prosze!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jedna ze stodół jest ulepiona chyba z gliny.

Obrazek

Dosc długo idziemy asfaltem ale w koncu skrecamy w dobrą strone. Nawierzchnia zaczyna byc przyjemna dla oka i buta!

Obrazek

A wokół falistość wzgorz! Suwalszczyzna nieraz potrafi zaskoczyc! Pierwszy raz jak tu przyjechalam to spodziewałam sie rownin - a tu raz po raz myk! i góra, na ktorej mozna sie zadyszec ;) Dzis porastają je łany dmuchawców!

Obrazek

Obrazek

“Jesli chcesz z gardła kurz wypłukac…”

Obrazek

Suwalskie ma jedna sporą wade. Przewaznie nie ma tu zwartej zabudowy wsi, pojedyncze chutory sa rozrzucone po pagorkach. Tym samym nie ma czegos takiego jak “wyjsc z wioski” i moc rozbic namiot wsrod pustki. Gdzie pojdziesz tam widac domy! Dzis szukajac noclegu własnie ten problem mamy. Domy, domy, domy. Trafiamy w koncu nad jezioro.

Obrazek

Ze sporą iloscia tutejszych jezior tez jest nieciekawie- całe dookoła są otoczone prywatnymi działkami, a za tym idąc płotami, bramami, zasiekami. Juz jezdzac 9 lat temu w tych rejonach z rodzicami czesto mielismy problem, ze ciezko w ogole bylo podejsc do jeziora i na nie popatrzec. Nie mowiac juz o dogodnej kapieli czy biwaku. Wszystko trzeba “na zająca” i na pół-legalnie. No ale co robic jak sie nie da inaczej?

Krecimy sie wiec tu i tam, zaczyna sie robic ciemnawo a miejsca na spanie ni ma.. zaglądamy prawie za kazdy krzak. Idziemy jakąś aleja dacz, gdzie predzej cie poszczuja psem niz zaproszą do swojego ogrodka czy pozwolą przejsc przez posesje… Zewszad słychac dudniącą muzyke i pokrzykiwania. W koncu trafiamy na malenki zagajniczek, ktorego na szczescie jeszcze nikt nie zdązyl kupic. W widłach pylistych dróg. Bardzo blisko tych wszystkich zabudowan ale gesta sciana krzakow zasłania wnetrze zagajnika calkowicie! Nic wiecej nam dzisiaj nie trzeba! :)

Poranne zdjecie naszego zagajnika (zdjecie Pudelka - moje wieczorne wyszlo nieostre)

Obrazek

Udaje sie jakos wklinowac namiot miedzy drzewa!

Obrazek

Obrazek

Wieczorem jeszcze wbijamy nad jezioro, przez jakąs działke oczywiscie - bo normalnego dostepu do brzegu nie ma. Prawo wodne nigdzie u nas nie jest respektowane i jakos sie w ogole o tym nie mowi..

Obrazek

Chlopaki sie kąpia, dla mnie jest troche za zimno. Komary żrą jak wsciekle.

Obrazek

Wieczorem zapodajemy malutkie ognisko. Sa grzanki z serem, pieczarki, domowe nalewki. Mimo zmeczenia i zarzekania sie, ze zaraz ide spac- dosc dlugo siedze i wgapiam sie w ogien. Gdzies za zasłona drzew czasem przejedzie jakies auto ale jestesmy dobrze schowani! Poczatek wyjazdu zawsze niesie w sobie jakas niewypowiedzianą radosc! Swiat zdaje sie do nas usmiechac na kazdym kroku - bo wszystko jest jeszcze przed nami! :)

Obrazek

A rano kolejne ognisko! To bedzie piekne na tym wyjezdzie, ze kazdy dzien konczymy i zaczynamy ogniskiem!

Obrazek

Obrazek

Domowe winko eco czy browarek? Co wybrac? Ja bez zastanowienia wybieram wino! Acz niektorzy mają problem z decyzją wiec pija na dwie rece! :)

Obrazek

Przydrozny krzyz- ośmiokanciasty wiec chyba staroobrzedowcow. Nieopodal naszego zagajnika noclegowego byl ich cmentarzyk.

Obrazek

Dzis kierujemy sie w strone Litwy. Pierwszy raz na naszych “podlaskich” wedrowkach zajrzymy tez do osciennego kraju. Walimy głowna drogą na Ogrodniki. Nikt nas nie chce zabrac na stopa. A drogami dwucyfrowymi wedruje sie oglednie mowiac srednio...

Obrazek

Po drodze bagienka.

Obrazek

I jezioro Hołny. O niesamowicie ciepłej jak na maj wodzie! W takich okolicznosciach i ja daje nura w fale!

Obrazek

Potencjalne utopce atakują!

Obrazek

Obrazek

W Hołnach Mejera czeka na nas Grześ. W knajpie - bo gdzie Grzes moglby czekac :) Zatem tegoroczna ekipa w pelnym składzie!

Obrazek

Tu dodatkowo mają czynaki - potrawke zapiekaną w garnuszku. Dobre - ale ukrainskie czanahy jednak lepsze!

Obrazek

Nie moze tez zabraknac akcentow futbolnych - to tez juz tradycja, ze chlopaki zawsze musza sie dorwac do piłki!

Obrazek

Jeden z niewielu plusow tego całego eurosajuza to sympatyczny wyglad terenow przy dawnych przejsciach granicznych. Tam gdzie jeszcze niedawno kłębiły sie auta, było pełno sklepow, parkingow, knajp, kantorow- teraz hula wiatr. Tu np. parking…

Obrazek

A przed nami Litwa!!!!!!!

cdn
Awatar użytkownika
Capricorn
Admin
Admin
Posty: 66919
Rejestracja: czwartek 14 lis 2013, 22:18

Post autor: Capricorn »

buba pisze:Zwykle nie kojarzyłam Suwalszczyzny z drewnianymi domami - a tu prosze!
...Buba jest przecież bardzo młodą dziewczynką i nie pamięta, ale jeszcze kilkanaście lat temu było ich całkiem sporo na Suwalszczyźnie. Teraz to już coraz częściej wspomnienie niestety. W okolicach ul. Reymonta w samych Suwałkach możesz takie domki dostrzec. Gdy będziesz miała więcej czasu to warto się po obrzeżach miasta powłóczyć. Jest całkiem klimatyczne :) https://www.google.pl/maps/@54.1078991, ... cr=0&hl=pl
Nawiasem mówiąc Czarna Hańcza po tej stronie miasta jest bardzo czysta i możesz chłopakom nakazać pstrągów na kolację złapać...
"Słowa mają ogromną moc, więc naszą powinnością jest te słowa kontrolować. Inaczej mogą zdziałać wiele zła" - Mordimer Madderdin
Awatar użytkownika
poreba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1929
Rejestracja: niedziela 06 lip 2008, 11:01
Lokalizacja: wracali Litwini

Re: Wędrówki pograniczem polsko - litewskim (Suwalszczyzna

Post autor: poreba »

buba pisze:Walimy głowna drogą na Ogrodniki. Nikt nas nie chce zabrac na stopa. A drogami dwucyfrowymi wedruje sie oglednie mowiac srednio...
A nie było żwirówką przez Berżniki na Kopciowo iść?
Prawie po drodze mielibyście i trójstyk PL-LT-BE, i Stanowisko. Gdzieś w pobliżu jest grób KOPistów z 17.IX.1939 (zawsze się gubię i trafiam po kluczeniu).
Albo bardziej na północ, na Kalediszki.
Szanse na stopa, takie same jak krajówce, ale ruch jakby sporo mniejszy ;-)
Awatar użytkownika
Capricorn
Admin
Admin
Posty: 66919
Rejestracja: czwartek 14 lis 2013, 22:18

Post autor: Capricorn »

poreba pisze:Gdzieś w pobliżu jest grób KOPistów z 17.IX.1939 (zawsze się gubię i trafiam po kluczeniu).
Możesz podać jakieś dokładniejsze dane? Bywam co roku i chętnie bym odwiedził... :roll:
"Słowa mają ogromną moc, więc naszą powinnością jest te słowa kontrolować. Inaczej mogą zdziałać wiele zła" - Mordimer Madderdin
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1874
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Capricorn pisze:[
...Buba jest przecież bardzo młodą dziewczynką i nie pamięta, ale jeszcze kilkanaście lat temu było ich całkiem sporo na Suwalszczyźnie. Teraz to już coraz częściej wspomnienie niestety. W okolicach ul. Reymonta w samych Suwałkach możesz takie domki dostrzec. .
W ostatni dzien wyjazdu włoczylismy sie po Suwalkach i rzeczywiscie troche fajnych domow tam napotkalismy!

poreba pisze:
buba pisze:Walimy głowna drogą na Ogrodniki. Nikt nas nie chce zabrac na stopa. A drogami dwucyfrowymi wedruje sie oglednie mowiac srednio...
A nie było żwirówką przez Berżniki na Kopciowo iść?
Prawie po drodze mielibyście i trójstyk PL-LT-BE, i Stanowisko. Gdzieś w pobliżu jest grób KOPistów z 17.IX.1939 (zawsze się gubię i trafiam po kluczeniu).
Albo bardziej na północ, na Kalediszki.
Szanse na stopa, takie same jak krajówce, ale ruch jakby sporo mniejszy ;-)
Ja bym wolala, ale chlopaki sie uparły ze tu latwiej stopa złapiemy. Ale juz gadalismy i jest ustalone ze w przyszlym roku chodzimy boczniejszymi drogami bo bez jaj z tymi krajowkami!
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1874
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Na przejsciu granicznym Ogrodniki/Lazdijai jest wiele zabudowan, terminali, rozjazdow. Gdzies musieli siedziec pogranicznicy, celnicy, ich komputery i stosy papierow. Teraz wszystko jest wymarłe, porasta trawą, asfalt sie kruszy i skrzypi pod nogami żużel. Ruch na drodze jest niewielki. Gdzies miedzy budynkami stoją jednak dwaj pogranicznicy, jak jakies widmo z przeszlosci. Co tu robili? Jednak granica jest pilnowana? Cos tam nawet z Pudlem i eco chyba gadali. Mysmy z Grzesiem (chyba odruchowo) obeszli ich bokiem ;)

Obrazek

Obrazek

Juz po litewskiej stronie mijamy zabudowania jakby dawnych koszar. Opuszczone ale zamkniete na calkiem swiezy łancuch. Na ich terenie stoi płyta- pomnik z jakims wierszem.

Obrazek

Słupy pozera pnąca roslinnosc.

Obrazek

Przy drodze stoi tez inny opuszczony budynek, ktory moze kiedys byl knajpką?

Obrazek

Obrazek

Pierwszym żywym miejscem jakie napotykamy na Litwie jest stacja benzynowa. Acz “żywość” tez jest taka srednia. Światło przyćmione, babka za ladą przypomina manekina i na dodatek nie sprzedają alkoholu. Nie tylko tu- taka litewska moda. Na stacjach sprzedaja benzyne, wode i cole. No i kwas! Na tym etapie jestem w pelni usatysfakcjonowana! Ale jestem w mniejszosci. Ekipa oswiadcza, ze nie rozbijamy sie w okolicznym lesie, tylko trzeba łapac stopa do cetrum Lazdijai i szukac sklepu. Pomysł wydaje sie totalnie niedorzeczny- do miasta jest daleko, pora jest pozna, tereny wokol piekne na biwak. Skonczy sie, ze nas zastanie noc pod monopolowym w centrum miasteczka i zostaniemy z przyslowiową ręką w nocniku. No ale jestem w mniejszosci z moim kwasem pod pachą ;)

Zaraz kolo stacji jest jeszcze jeden nowy budynek - informacja turystyczna.

Obrazek

Zwykle takie miejsca omijam szerokim łukiem, bo przewaznie mają w srodku folderki z najdrozszymi hotelami regionu, atrakcjami jakie mnie w ogole nie kręcą a na dodatek wszyscy mowia po angielsku i obwieszają sie flagami unii. Tutaj wiec tez łypie troche wilkiem na odpicowaną fasade. Pudel ma inne zwyczaje, wiec od razu tam wbija i wychodzi obwieszczajac, ze załatwil nam stopa do Lazdijai. Mnie pozostaje tylko zakląć szpetnie w duchu - miałam cichą nadzieje, ze nie znajdziemy podwózki i z koniecznosci gdzies tu poszukamy noclegu w okolicznym lasku. Chwile pozniej wychodzi do nas sympatyczna babka z obsługi informacji - Symena. Symena za pol godziny zamyka interes i jako ze dysponuje autem i dobrą wolą - moze nas potem zawiezc gdzie chcemy. Na dodatek mowi zarowno po angielsku jak i rosyjsku, wiec wszyscy mozemy jej wyłozyc swoje problemy, bolączki i rozterki - chlopaki, ze chca do centrum do sklepu, ja - ze jest wieczór a w miescie namiotu nie rozbijemy. Ostacznie ugadujemy sie tak, ze spod granicy ruszamy wszyscy razem. Mnie i Grzesia podrzuci nad jezioro Baltajis na obrzezach miasta, gdzie mozemy sobie jeszcze za światła szukac miejsca na biwak, a eco z Pudlem zawiezie do centrum pod sklep. Chlopaki kupia co trzeba i juz na spokojnie wrócą sobie nad jezioro, na znalezione i przygotowane miejsce noclegowe. Moze nawet juz chrust na ognisko pozbieramy? Jak to mówią "wilk bedzie syty i owca mniej wiecej cała" ;) Eco honoruje dziewczyne stwierdzeniem “jestes aniołem”, co rzeczywiscie przesadzone nie jest! Symena naprawde spadła nam z nieba w momencie, gdy humory nie dopisywaly i moglo dojsc do jakis konfliktow w ekipie! W sumie bardzo dobrze, ze Pudel ma zwyczaj zagladac do takich budykow! :)

Oczekiwanie na zamkniecie informacji turystycznej mija nam wiec juz miło, na konsumpcji ostatkow zapasow, realizowaniu fotograficznych pasji i błogim lenistwie.

Obrazek

Obrazek

Wiecej petentow Symena nie ma, wiec sobie razem gawędzimy o tym i owym siedząc na trawce.

Obrazek

Okazuje sie, ze dziewczyna zna rowniez troche polski np. potrafi policzyc do 20. Sporo tez rozumie slyszac nasze rozmowy, tylko nijak nie umie odpowiedziec. Opowiada tez o roznych festynach, ktore maja sie odbywac za miesiac w roznych miejscach Litwy, jako ze w tym kraju Noc Swietojanska jest duzo bardziej szumnie swietowana niz u nas. Temat od zawsze mnie bardzo interesuje, wiec probuje dopytywac o rozne szczegoly. Symena obiecuje poprzysylac konkretne informacje na maila - ktory przychodzi, fakt ze po 4 miesiacach ale zawsze :) Moze w przyszlym roku, w drodze do Estonii cos sie z tego przyda! (choc slyszalam ze najkrotszą noc roku najlepiej spedzic na Łotwie, tam to ponoc bawią sie z tej racji 3 dni! :) )

Wysiadamy z Grzesiem nad jeziorem. Nie jest to dzikie jezioro, teren jest zagospodarowy i raczej przypomina park miejski.

Obrazek

Wysypane żwirkiem chodniki, kibel, plac zabaw, molo, stoliki. Symena polecała nam spanie na górce, faktycznie tam jest w miare- ale rownego miejsca na wiecej niz jeden namiot nie ma. Napotkany na plaży litewski rowerzysta nie poleca noclegu w tym miejscu “tu jest niebezpiecznie, poszukajcie lepiej hotelu, sa rozne, niedrogie, od 20 euro cos znajdziecie”.

Rowerzysta jedzie w strone swojego swiata a my zostajemy na brzegu. Czekamy na chlopakow. Nie stawiamy namiotow. Glownie dlatego, ze przykleja sie do nas, jak kupa do buta, gromada dzieciaków. Sztuk moze w porywach 7, wiek 10-12 lat. Jasnowłosi, o niebieskich oczach, ale stylu bycia wybitnie “cyganskim”. Czujemy sie jakbysmy rozsiedli sie w srodku jakiegos taboru! W ich wzroku jest cos taksujacego, wyceniajacego przybysza “ile jest wart, on i jego bagaz”. Jednoczesnie widac totalny brak opieki dorosłych i poczucie bezkarnosci. Jezdzą na rowerkach i specjalnie kurzą na nas żwirem. Hamują z piskiem opon, pokrzykują i glupio sie smieją. Domagają sie aby im dać piwo, fajki, pieniądze. Kradną Grzesiowi wode z torby i niby uciekają. Ostatecznie wode rzucają w krzaki. Wiekszosci tego co mowia nie rozumiemy, acz jezyk gestow jest wszedzie taki sam. Obce jezyki znają wybiórczo: “What the fuck”, “Suka bladź”, “Idi w ch..”. itp. Nie odpuszczają swych zabaw i bezczelnych zachowan nawet jak wraca reszta ekipy. Napewno w ich towarzystwie nie mamy ochoty spać. Ot białe, litewskie Cyganięta…

Zostawiam na chwile Grzesia samego w taborze i ide rozejrzec sie po okolicznym lesie. Nie mozemy spac nad tym jeziorem - to jest pewne. W lasku udaje sie znalezc fajne miejsce. Cos jakby wąwoz, nad ktorym idą słupy z kablami. Teren jest na tyle pofałdowany, ze mimo bliskosci zabudowan bedziemy tu dobrze schowani! Wszystko porasta sosnowy las o miekkim poszyciu. Teraz pozostaje tylko ulotnic sie znad jeziora i tak zanurkowac w lesie aby nikt tego procesu nie zauwazyl. Czekamy az dzieciaki sie troche znudzą nami i rozbiegną. W koncu sie udaje. Niepostrzezenie znikamy miedzy drzewami.

Namioty stawiamy na gorce. Dlugo jeszcze slyszymy krzyki, przeklenstwa i nawoływania rozbrykanej czeredy. Dołaczyły do nich jakies kolejne osoby bo jezdza na pierdzimotorkach w te i wewte. Pewnie sie zastanawiają gdzie znikneli turysci ;)

Dzis mamy uczte prawdziwą, jako ze chłopaki byli w lokalnym sklepie a i Grześ dopiero co przyjechal z pelnym plecakiem smakołykow. Jest wiec nalewka z dzikiej rozy i z truskawek, sa pieczarki, boczek i smazone na patyku nad ogniem pierogi. Wieczor znow przedluza sie do poznej nocy. Kwiczy nocne ptactwo, kumkają stada żab, jako ze jezioro jest nieopodal i wszedzie rozchodza sie jakies kanały i rozlewiska. Wiatr szumi w koronach drzew, pachnie mchem, igliwiem, szyszkami i żywicą. Noc jest ciepła i pogodna. To jedna z takich nocy, ktore grzech byloby spedzic pod dachem!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Do snu układamy sie na mięciutkim mchu. Spi sie rewelacyjnie. Świadomosc szczesliwego zbiegu okolicznosci ze spotkaniem Symeny a potem przechytrzeniem Cyganiąt raduje nasze serca! :)

A rano kolejne ognisko! A co! Śpieszy nam sie gdzies? :)

Obrazek

Nasze biwakowisko o poranku tzn. pewnie kolo poludnia ;)

Obrazek

Obrazek

Gdy nudzi sie nam juz siedzenie przy ognisku idziemy nad jezioro. Dzis jest tu pusto zupelnie.

Obrazek

Jedynie kaczuszki z rozlewisk przygladają sie z niepokojem.

Obrazek

Zapodajemy kapiele, skoki, wypijamy reszte domowego wina przyciągnietego jeszcze ze Zdzieszowic.

Obrazek

Obrazek

Kazdy ma w sobie dusze dziecka! :)

Obrazek

Obrazek

Na beztroskiej zabawie mija nam chyba kilka godzin. Nikt z miejscowych sie nie pojawil. Dzis to jakies zapomniane miejsce. Tylko woda, slonce i my!

cdn
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1874
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Na obrzezach Lazdijai natrafiamy na bardzo przyjemną knajpke. Drewniana budka z werandą. Cos jak skrzyzowanie spelunki z jadłodajnią dla kierowców. I jeszcze prowadzaca babka mowi po rosyjsku, wiec nie trzeba za duzo machac rękami. Choc "szaszłykas" pewnie i tak bysmy zrozumieli. A jak jest piwo po litewsku to wiemy! Mamy stad widok na jezioro, okolica jest przyjemna, wiec znowu zapodajemy dosc długą nasiadówke!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Humory dopisują!

Obrazek

W Lazdijai jest sporo drewnianych domów. Sa zarowno malutkie chatki, jak i domostwa sporych gabarytów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zabudowa wiejska miesza sie swobodnie i spontanicznie z miejską.

Obrazek

Obrazek

Jak przystało na kraj byłego sajuza bloki zbudowane sa z białej cegiełki. Ciekawe, ze ten budulec praktycznie w ogole nie wystepuje w polskim budownictwie (chyba ze na dawnych wojskowych osiedlach radzieckich). U nas albo czerwona cegła, albo szary pustak, albo wielka płyta. Skąd ta roznica w budownictwie z podobnego okresu?

Obrazek

Obrazek

Przypadkiem trafiamy tez na zapomniany cmentarz ewangelicki.

Obrazek

Obrazek

Kolejny bar mijamy w centrum, w rynku. Ten akurat przybytek chetnie bym pomineła, jako ze klimat nijaki a piwo 2 razy drozsze niz w sklepie obok. Ale kolektyw postanawia inaczej wiec wstepujemy na chwilke. Na rynku ma dzis miejsce nietypowe (chyba ze tu to normalne ;) ) przedstawienie. Gromadzi sie sporo młodziezy, stoją w grupkach jakby na cos czekali. A potem nagle zaczynają tanczyc, wykonujac dosc podobne układy i figury. Na tym etapie widac, ze musieli sie wczesniej umowic i raczej nie jest to akcja spontaniczna, ze dołączyl kto akurat przechodzil.

Obrazek

Z Lazdijai kierujemy sie w strone polskiej granicy, na Puńsk. Wiedzie tu wąska droga ze świezego asfaltu, ktora prawie nic nie jezdzi. Niektorych rozpiera energia i oprocz dzwigania plecaka i przebierania nogami, postanawiają sobie pokopac piłke.

Obrazek

Ekipa w komplecie i piłka w locie żegna Lazdijai! (zdjecie Pudelka)

Obrazek

Bunkier? Beczka? Dzika bimbrownia? :P

Obrazek

Tereny sa znow suwalsko faliste. Zieleń wzgorz czasem urozmaica malenkie jeziorko lub przycupniety na skraju pola domek.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Moj ideał przydomowego ogrodka!

Obrazek

Na nocleg rozbijamy sie na bagnach w okolicy Salos. Teren jest strasznie muldowaty, ciezko znalezc miejsce na namiot aby nie miec jakiejś piguły wbijajacej sie w żebra ;) Czujemy sie tez jak w ptaszarni, wszystko wokol drze dzioby jak oszalałe. O dziwo, ale nie ma wieczornych mgieł. Jest za to sporo suchego drewna w okolicy - jakies dziwne te litewskie bagna ;) Tu widac ślady jakiegos desperackiego pojazdu!

Obrazek

Plany na wieczor:

Obrazek

Ognisko oczywiscie płonie, robimy rozne smieszne zdjecia, acz niektore nie bardzo nadają sie do publikacji.

Obrazek

Tu np. wersja "trojaczki". Dlugo to utrzymywalam w tajemnicy, ale wiedzialam, ze w koncu sie sypnie! Teraz juz wszyscy znają brutalną prawde- buby sa trzy! :D

Obrazek

Zjadamy tez ogromne ilosci grzanek. Czasem jest takie miejsce, ze zarcie jakos bardziej smakuje! Przez to potem rano odkrywamy, ze juz prawie nic nie ma na sniadanie ;)

Nasze obozowisko o poranku!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Początkowo planujemy do granicy dostac sie stopem. Dzielimy sie wiec na podgrupy - Pudel z eco jak zwykle wyrywają do przodu a ja i Grześ dreptamy w ogonie, raz po raz rozciągając gnaty na wygrzanej wstążce asfaltu i wystawiając pyski do słonca. Złapanie tu stopa nie jest proste - aby stop zadziałał muszą jechac auta. A tu mozna spotkac na szosie wiecej żab i kudłatych gąsienic niz zmotoryzowanych Litwinów ;) Zatem tuptamy, mijając krzyze przydrożne, trzęsawiska, domy poukrywane w zaroślach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jeden z samotnych domków wsrod pól i zagajników jest tak dobrze schowany w bujnych gałęziach drzew, ze łatwo mozna go przeoczyc.

Obrazek

Moją uwage zwraca rosnący nieopodal gigantyczny krzak bzu.

Obrazek

Gdy podejdziemy blizej widac, ze zarośla ukrywaja jakies zapomniane zabudowania.

Obrazek

Obrazek

W srodku zachowało sie sporo sprzętów, mebli, jakies rozwłóczone stare ubrania. Ktos tu musiał mieszkac na totalnym koncu swiata, zwłaszcza w czasach gdy granica była zamknieta na głucho i droga konczyła sie na Gaładusiu albo i wczesniej. Ciekawe kto tu żył w samotnym domku w ścisłej strefie przygranicznej? Żadna jednak ze scian ani futryn nie chce nam zdradzic tajemnic sprzed lat. Nie znajdujemy zdjec, korespondencji, dyplomów czy jakichkolwiek innych przedmiotów mogacych nam cos opowiedziec o dawnych mieszkancach.

Obrazek

Obrazek

Ciekawa antena dachowa...

Obrazek

Kawałek dalej, przy szosie, stoją fragmenty sistiemy - zasieku płotów i drutu kolczasego, ktory niegdys otaczał cały ZSRR. Miejsce jest opatrzone brązową tabliczką atrakcji turystycznej, jest tez znaczone na mapach. Sistiema wyglada jednak jakos dziwnie, jakby postawili ją wczoraj. Slupy odmalowane, na fragmentach z metalu praktycznie brak rdzy. Jakos zupełnie nie przypomina zasieków bardzo dobrze znanych mi z granicy polsko- ukrainskiej, tego pordzewiałego żelastwa, spotkania z którym nosze ślady na twarzy ;) Ale atrakcja turystyczna jest - mozna podjechac autem i sobie pomacac "legendarną sistieme".

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z pobliskiego lasu wystaje tez wieża wygladajaca na wartowniczą. Czy opuszczona i teoretycznie dostepna dla dzikich eksploratorow - nie wiem. Nie podeszlismy.

Obrazek

Przy samej granicy, juz przy jeziorze napotykamy na kolejne zapomniane budynki- z klasycznej białej cegiełki. Wyglada, ze byly to jakies koszary czy inne biura o znaczeniu wojskowym. Budynkow jest kilka, garaze, jakies budki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mieli tez boisko. Rośliny sie jednak upomniały o wydarty im niegdys teren...

Obrazek

Wnetrza sa dosc zdemolowane i ogołocone prawie ze wszystkiego. Nie udaje sie znalezc nic, co mogloby podpowiadac kiedy obiekt zostal porzucony.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ławeczka...

Obrazek

Nad jeziorem Gaładuś, ktorym biegnie granica, tez jest jakis budyneczek. Zamkniety i nawet opisany, ale co oznacza napis niestety nie wiemy. Jakis punkt nr 9 ;)

Obrazek

Obrazek

W odroznieniu od poprzednich jezior Gaładuś jest tak lodowaty, ze wiekszosc szybko rezygnuje z kąpieli. Jedynie eco, za drugim podejsciem, ratuje honor naszej drużyny!

Obrazek

A potem juz granica. Asfalt sie konczy jak ucięcie noża i zaczyna szuter. Droga serpentyną pnie sie w góre. Tylko tabliczka i słupki informują o tym, ze wkraczamy do innego kraju. Zawsze dziwnie sie czuje przekraczając takie granice bez granic. Niby fajnie, ze tak łatwo, szybko i bezproblemowo, ale tak jakos podswiadomie zawsze mi cos w tym nie gra... czegos jakby brakuje, cos jest nie tak..

Obrazek

Obrazek

Obrazek


cdn
Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 104869
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Post autor: Piotrek »

buba pisze:co oznacza napis niestety nie wiemy. Jakis punkt nr 9 ;)
Punkt wsparcia?
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
Capricorn
Admin
Admin
Posty: 66919
Rejestracja: czwartek 14 lis 2013, 22:18

Post autor: Capricorn »

buba pisze:A jak jest piwo po litewsku to wiemy!
Moja córa - Ala swego czasu zrobiła furorę w okolicy, bo gdy była jeszcze niedorostkiem wielkości kaloryfera wołaliśmy ją "Aluś". Tambylcy mieli niezły ubaw, a i my również, bo po ichniemu wołaliśmy na córę "Piwo choć do taty..." :wink:
buba pisze:Żadna
buba pisze:pól
buba pisze:Gaładuś
Nasza buba popsuła chyba komputer. Zaczęła używać naszych znaków... :?
"Słowa mają ogromną moc, więc naszą powinnością jest te słowa kontrolować. Inaczej mogą zdziałać wiele zła" - Mordimer Madderdin
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1874
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Capricorn pisze:
buba pisze:A jak jest piwo po litewsku to wiemy!
Moja córa - Ala swego czasu zrobiła furorę w okolicy, bo gdy była jeszcze niedorostkiem wielkości kaloryfera wołaliśmy ją "Aluś". Tambylcy mieli niezły ubaw, a i my również, bo po ichniemu wołaliśmy na córę "Piwo choć do taty..." :wink:
Fajnie tak dac dziecku na imie "piwo" :)

Capricorn pisze:
buba pisze:Żadna
buba pisze:pól
buba pisze:Gaładuś
Nasza buba popsuła chyba komputer. Zaczęła używać naszych znaków... :?
Cos zrobili ostatnio na edytorach z gmaila, ze jak tam sie wpisuje tekst to czesc wyrazow sam poprawia! Czasem nieco dziwnie to robi - bo jak wpisze "laka" to zmienia na "ł" a "ą" to juz nie ;)
Awatar użytkownika
poreba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1929
Rejestracja: niedziela 06 lip 2008, 11:01
Lokalizacja: wracali Litwini

Post autor: poreba »

buba pisze:Na obrzezach Lazdijai /.../ Nad jeziorem Gaładuś,
To już bądźcie konsekwentni: jeżeli nie Łoździeje, to i nie Gaładuś, a Galadusys ;-)
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1874
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

poreba pisze:
buba pisze:Na obrzezach Lazdijai /.../ Nad jeziorem Gaładuś,
To już bądźcie konsekwentni: jeżeli nie Łoździeje, to i nie Gaładuś, a Galadusys ;-)
Miasto calkowicie lezy na terenie Litwy i teraz ma chyba tylko jedna nazwe? A jezioro jest pograniczne i spora jego czesc jest oficjalnie Gaładusiem. Fakt ze akurat moczylismy sie w jego litewskiej czesci- ale wiesz nawet nie znalam litewskiej nazwy? Na mapie mialam tylko "Gaładus". Teraz juz wiem. Pewnie gdybym ją znala to bym jej uzywa w sensie "Nad jeziorem Gaładuś , tu zwanym Galadusys" :D
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1874
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Na Litwie bylo bardziej pusto. Po polskiej stronie znow mijamy porozrzucane po wzgorzach chutory, ktore sa wszedzie. Taka jedna, przydrozna Mućka patrzy na nas z apetytem... Znudziła jej sie trawa czy jak?

Obrazek

Obrazek

Rzut oka za siebie.

Obrazek

Wedrujemy glownie wsrod zaoranych pol.

Obrazek

Popularne w regionie podwojne nazwy miejscowosci.

Obrazek

Gdzies miedzy Sankurami a Budą Zawidugierską przysiadamy na rozdrozu, pod litewska kapliczką.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nie dotrzemy dzis raczej do sklepu. Trzeba bedzie chyba zacząc reglamentowac jedzenie - kromeczka na wieczor, kromeczka na rano... Z zapasami alkoholu jest jeszcze gorzej. Eco rozwaza co by bylo gdyby teraz nagle pojawiła sie wsrod nas jakas dobra naleweczka! Naleweczka sie wprawdzie nie materializuje, ale jak spod ziemi pojawia sie młody Litwin, ktory zawozi nas do Puńska. Wiec wychodzi na to samo ;)

Z tej radosci zjadam w knajpie dwa obiady! Chlopaki zapodaja piwną orgie, a ja mam uzywanie rowniez na ziołowej nalewce. Sprawa cieszy, zwlaszcza ze wieczor jest jakis chlodny.

Obrazek

W Puńsku mozna sie poczuc jakbysmy nie przekroczyli granicy - duzo napisow litewskich, w sklepie jak gadają ze soba miejscowi to rzadko po polsku..

Obrazek

Mozna jeszcze gdzieniegdzie napotkac wsrod plątaniny uliczek drewniane domy, pozapadane w ziemie ze starosci.

Obrazek

Obrazek

Knajpe opuszczamy juz po zmroku. Szukamy miejsca na namioty. Nie jest prosto bo raz, ze po ciemku sie do dupy szuka, a dwa, ze suwalskie ze swoim rodzajem rozrzuconej zabudowy jest dosc słabe biwakowo. Zaglądamy nad jezioro Punia, ale teren przypomina park miejski. Dalej znow budynki. Konczy sie Puńsk, zaczynają Szołtany. Kawalek dalej wydaje sie, ze moze na pagórku? Ktos wlazi na pagorek a tam dom. Udaje sie wypatrzec dobrze rokujacy zagajnik, jednak dojscie do niego jest dosc problematyczne. Łąke raz po raz przegradzają kanały. Eco chce je przeskakiwac. Ja wiem, ze nie mam szans, bo w wyniku skoku wpakuje sie dokladnie w sam srodek. Probuje wiec w kontrolowany sposob przebrodzic. Sciagam plecak, buty, spodnie i probuje szczescia w samych gaciach. Niestety. Wody jest chyba po pas, a na dodatek na dnie bagno. Z plecakiem wpadniemy po szyje! Udaje sie obejsc jeden kanał i wpadamy na kolejny. Ponoc pod Wrocławiem jest labirynt z kukurydzy - tu jest z kanałow ;) Ale w koncu znajdujemy przejscie. Na koncu drogi czeka nagroda! Piekne, puste, oddalone od zabudowan miejsce! Na gorce, pod rozlozystym drzewem. My to jestesmy szczesciarze! Zawsze cos fajnego znajdziemy! W lasku jest dołek, w ktorym robimy ognicho! Super sprawa takie zagłebienie- nie bedzie widac ognia z drogi!

Wieczorna nasiadówka..

Obrazek

I poranna... Z sękaczem i moczywąsem czas płynie miło i sielsko!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wzgorze biwakowe widziane z oddali...

Obrazek

... i z bliska.

Obrazek

Obrazek

Widok z naszego przenosnego domku. Łagodne, zielone wzgorza poznej wiosny!

Obrazek

A to kanały, z ktorymi walczylismy wczoraj!

Obrazek

Obrazek

Z Szołtan idziemy do Szypliszek. Znow dzielimy sie na podgrupy. Eco z Pudlem wyrywają do przodu i udaje im sie złapac stopa. Co ciekawe - kierowca tego auta najpierw mijał nas! Jak to sie stalo, zesmy mu nie machali? Przeciez probowalismy zatrzymac wszystkie auta? Tak nam sie przynajmniej wydaje... Moze bylismy akurat w kiblu? Albo robilismy zdjecia? A moze gosc mijał sie z prawdą - bo nam sie nie zatrzymał a potem przemyslal swoje zachowanie, żal mu sie zrobilo wędrowcow i kilometr dalej jednak stanął i zabral reszte?

Po drodze mijamy przystanek - domek. Z pustakow, z zamykanymi drzwiami. Zwracają uwage dwa kolory pustakow.Wtedy mi sie wydaje, ze to jakies przypadkowe mazaje i chwilowa fantazja budowniczego stworzyla taki desen. Dopiero po powrocie udaje sie dowiedziec, ze sa to "Słupy Giedymina" - historyczne godło Litwy. Widac w tej wiosce tez mieszka mniejszosc litewska i w ten sposob chciała to zakomunikowac swiatu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest tez drugi ciekawy przystanek- wiatka ze starego drewna, jak turystyczna wiata gdzies na gorskim szlaku!

Obrazek

Mijamy przysiółki.

Obrazek

Przy kapliczce trawa, chyba idealna dla wielu nowoczesnych ludzi. Zawsze krotka, zawsze sterylna. Mozna umyc ostrym proszkiem. Nie trzeba ciagle kosic. Nie śmieci, nie powoduje alergii. Nie rozsadza bruku i schodków. Ideał!

Obrazek

Parking traktorow. Widac jakies małe stworzonko pozazdroscilo tacie i wujkowi! ;)

Obrazek

Wędrujemy alejami kwitnacych drzew owocowych.

Obrazek

Juz calkiem po letniemu na horyzoncie drogi pojawia sie wodna fatamorgana! :)

Obrazek

Stopa udaje sie złapac dopiero na glownej drodze. Nasz kierowca cały czas gada przez komórke. Dzwoni chyba do pięciu roznych osob. Muszą przerzucic 300 ton żwiru na odleglosc 400 km. Nigdy nie sądzilam, ze żwir jest na tyle cenny i trudnodostepny!

Szypliszki leżą przy drodze nr 8, ktorej nienawidze! Spotykalismy ją juz nieraz podczas naszych "podlaskich" wyjazdow: w Sztabinie, w Augustowie. Raz nawet nam rozum odebralo i wjezdzalismy nią na Litwe. Wszedzie wyglada ona tak samo - wycie tirów, ludzie jak na prochach, nerwowość, pospiech, prędkosci niedostosowane ani do stanu nawierzchni, ani natezenia ruchu, juz nie mowiac o takich błahostkach jak zakrety czy teren zabudowany... Odwiedzenie sklepu po drugiej stronie tego ryczącego potwora nie wchodzi w gre- chyba ze dla zdeklarowanych samobojcow..

Obrazek

Siadamy w obiekcie dla tirowcow, ktory wyróznia sie plastikową palmą w ogrodzie. Na pierwszy rzut oka wyglada troche jak burdel. Moze nim jest? Napewno na dole jest zwykla knajpa, reszty zaułków budynku nie sprawdzalismy ;) Na parkingu obok mozna spotkac tiry z roznych dalekich okolic, są blachy estońskie a nawet kazachskie.

Obrazek

Zamawiam kotleta (bo jest w daniu dnia), a potem jest mi bardzo smutno bo dowiaduje sie, ze sa ozorki... Eco zamowil. Wprawdzie w sosie musztardowym, a te ktorych szukam od lat - byly w chrzanowym! Jadłam je kilkakrotnie w Świerklańcu, majac chyba z 5-6 lat. Zostało mi wspomnienie najlepszej potrawy swiata! Te co zamowil eco tez sa dobre, mięciutkie, delikatne... Ale tamtych nie pobiły! Kurde, ze tak ciezko jest zjesc teraz w knajpie ozorki. Za to z pizzą, hamburgerem i kebabem problemu nie ma..

Maja tu tez specyficzne kible- tzn. ze kobiety mogą chodzic do męskiego a odwrotnie nie?

Obrazek

W knajpie nieco przeszkadza rycząca plazma na scianie. Akurat obradują politycy i ględzą monotonnymi głosami jak zwykle od rzeczy. Tym razem zajmuje ich kwestia czy odwołac Macierewicza czy nie. Raz po raz pojawia sie jakas spasła morda i ble ble ble, nawija pierdząc w stołek. Smutne, ze fundusze na takie gry i zabawy idą z kieszeni zwyklych ludzi...

Pudel tez juz chyba nie moze wytrzymac bo prosi barmanke o zmiane kanału. Tym razem sa jakies baby. Jedne sa w depresji a inne im doradzają jaką kiecke włozyc. Jedna np. ubierała sie zwykle na czarno ale to ją dołowało. Pod namową wizazystek ubrała sie na fioletowo i płonie ze szczescia. Wszyscy wokol bija brawo, a ona ze łzami w oczach opowiada, ze ten program odmienil jej zycie. Chyba jednak zaczynam tęskinic za Macierewiczem... ;)

No to kontakt z mediami zaliczony. Teraz juz wiemy co sie dzieje w kraju i na swiecie. Trzeba zatem zmykac chyżo w lasy aby o tym jak najszybciej zapomniec!

Na obrzezach miejscowosci mijamy stare chałupy.

Obrazek

Ulica 4 sierpnia. Co sie takiego wydarzylo w tym terminie, ze az ulicą to postanowili uczcic? No np. Kabak sie wtedy urodził- ale nie wiem czy akurat to mieli na mysli? ;)

Obrazek

Meandrujace zagajnikami drogi sa calkiem uczeszczane przez piechurów.

Obrazek

W polach zapodajemy jeszcze drobny popój. Towarzyszy nam nalewka pigwowa. Jedyna kupna nalewka, ktora mi naprawde smakuje. Takie trunki potrafia zdziałac cuda - np. odpędzają deszcz. Zaczynało juz siąpić, ale gdy dno ukazało sie w gąsiorze - to natychmiast pogoda sie poprawiła, a nawet błysnelo wieczorne słonce!

Obrazek

Obrazek

A potem ruszamy w strone Becejłow, licząc, ze gdzies tam zapodamy biwak nadjeziorny!

Obrazek

Obrazek

cdn
Awatar użytkownika
Capricorn
Admin
Admin
Posty: 66919
Rejestracja: czwartek 14 lis 2013, 22:18

Post autor: Capricorn »

buba pisze:Bęcejłow
Becejły, a nie Bęcejły. Poprawiłem, bo pewnie znowu maszyna sama zmieniła... :roll: Jestem ciekaw, czy dotarliście po drodze do śródleśnej studzienki, na szlaku starej drogi położonej między Szypliszkami, a Becejłami właśnie, oraz do śródleśnego cmentarza w Becejłach. Mało chyba już takich miejsc. Wszędzie wielkie i puste nekropolie, a tam jeszcze drzewa szumią nad grobami...
"Słowa mają ogromną moc, więc naszą powinnością jest te słowa kontrolować. Inaczej mogą zdziałać wiele zła" - Mordimer Madderdin
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1874
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Niestety. Trzeba bylo isc bocznymi drogami to by sie znalazlo fajne rzeczy. Chlopaki optowali za trzymaniem sie glownej drogi to załapiemy stopa. Wiec nie bylo ani stopa ani studzienek :(

A ten "poprawiacz" to juz mnie zaczyna troche wkurzac!
Awatar użytkownika
Capricorn
Admin
Admin
Posty: 66919
Rejestracja: czwartek 14 lis 2013, 22:18

Post autor: Capricorn »

Cmentarz jest ciekawy, sama zobacz

Obrazek

Są tam też wojenne mogiły.

Natomiast studzienka położona jest, a przynajmniej była tuż przy drodze. Taką informację o niej znalazłem:
B. Po powstaniu styczniowym
1. Becejły
W końcu sierpnia 1864 r. wójt gminy Zaboryszki powiadomił bisku­pa Łubieńskiego, iż w lesie, tak zwanym, Szypliszki płynie źródło i tam
przybywają ludzie z różnych stron i okolic. Piją wodę, składają dary i ofiary, ogłaszają uzdrowienia, nazywają to miejsce cudownym.
Z kolei naczelnik powiatu sejneńskiego i gubernator suwalski zwrócili się do bi­skupa, aby delegował swego przedstawiciela do komisji mieszanej
cy­wilno - kościelnej. Niezależnie od tamtych, dziekan sejneński Katyll in­formował biskupa, że od kilkunastu dni lud gromadzi się do krzyża
i źródełka położonych obok drogi prowadzącej do stacji pocztowej w Szypliszkach, w miejscu niedaleko wsi Becejly.
Ludzie modlą się i skła­dają ofiary. Krzyż jest stary a obok na sośnie umieszczono kilka nowych
obrazków papierowych w ramkach pod szkłem. Źródełko wytryska spod sosny, ludzie piją wodę i obmywają części ciała. Ale dotąd żaden
cud się nie zdarzył. On sam nie był tam, bowiem ludzie rozgłaszają, iż ksiądz z Puńska za to, że pouczał, aby w dni święte raczej szli do kościo­ła
na mszę świętą niż do źródełka i krzyża, zaniemówił. A gdy później pieszo podróżował przez pięć piątków do krzyża i źródełka, i pił wodę,
odzyskał głos. Dziekan nie chciał narażać się na takie pomówienia. Komisja mieszana przebadała kilku świadków, zeznawać chciało
więcej, ale nastał wieczór. Lekarz powiatowy wziął z miejsca trzy butel­ki wody, która była dosyć mętna, nie źródlana. Główny świadek,
Elżbie­ta Chmarowa zeznała, że w dawnych czasach przy drodze do Szypli­szek znajdował się obrazek Matki Boskiej na sośnie, którą ścięto około
1830 r. Przed mniej więcej siedemnastu laty ona we śnie ujrzała dwie osoby w bieli. Jedną była Matka Boska, a druga wyraziła życzenie, aby
w tym miejscu postawić krzyż z kapliczką. Za użebrane ofiary kupiła obrazek i umieściła w kapliczce na drzewie. Niedługo potem zniknął u
niej kołtun, a i syn poczuł się lepiej. Powiedziała o tym ludziom. Inni świadkowie mówili o uzdrowieniach.
Marcin Sosnowiecki, Andrzej Sukrymowicz, Maciej Żebrowski - uzdrowienie córek, Józef Wojnikiewicz - zeszła mu z ręki opuchlizna,
Jakub Wołyniec - ustąpił ból dziąseł, Feli­sa Chylewska - ustał ból ręki. Od lipca do września 1864 r. ludzie zło­żyli przy krzyżu: 93 ruble,
12 kawałków płótna, 18 funtów lnu, 4 funty wełny, 32 świece i umieścili na drzewie i krzyżu kilkanaście obrazków.
Nie wiadome są dalsze losy tego miejsca15.
http://bazhum.muzhp.pl/media/files/Stud ... 89-305.pdf
"Słowa mają ogromną moc, więc naszą powinnością jest te słowa kontrolować. Inaczej mogą zdziałać wiele zła" - Mordimer Madderdin
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1874
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Fajne miejsca! no zal ze tam nie bylismy... Zatem jest powod aby kiedys wrocic!
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1874
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Na obrzezach Becejłow sa dwa jeziora. Jedno z nich jest bardzo urokliwe- i co najwazniejsze rokuje biwakowo. Wrócimy tu wieczorem!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

“Most na rzece Pchay” :)

Obrazek

Idziemy jeszcze odwiedzic tutejszy sklep, ktory jest chyba najsymptyczniejszym tego typu obiektem na naszej tegorocznej trasie. Nie jakas “Zabka”,”Lewiatan”, czy ”ABC”. Po prostu normalny, wiejski sklep. “Spozywczo- przemyslowy”.

Obrazek

Obrazek

Ogrodek biesiadny zacheca aby przycupnąc tu na dluzsza chwile. Mozemy spokojnie sie delektowac wieczorem. Miejsce na biwak znalezione, wiec nigdzie nam sie nie spieszy!

Obrazek

W srodku sprzedaje przemiła babka. Opowiada nam o jakims gosciu, ktory szedł z plecakiem dookoła Polski. Ale nie tak jak my- rekreacyjnie. On to potraktowal wrecz sportowo. Starał sie isc jak najblizej granicznych słupkow i zbierał pieczatki od pogranicznikow, ze sklepow, z plebani. I do tego sklepu tez zajrzał. My akurat nie po pieczatki przyszlismy a po piwo. Nabywam tez nakrecanego krokodyla dla kabaczka! Sliczny skubaniec patrzy na mnie z półki… i nie potrafie odejsc.

Obrazek

Zakupiłam tez mała naleweczke truskawkową. Niestety trąciłam butelke i zawartosc wylewa sie na stół. Grzes z Pudlem ratuja co sie da! :)

Obrazek

A to jakas bratnia dusza! Tez niesie na plecach swoj domek, tez dotarł dzis do Becejłów. I tez nigdzie mu sie nie spieszy! :)

Obrazek

Wieczorna kontemplacja nadjeziornych klimatow.

Obrazek

Obrazek

Ognisko zapodajemy nie nad samym brzegiem. Raz, ze nie ma tu wypalonego krążka, a dwa, ze byloby nas widac z wioski. Palimy ciut wczesniej, na wyjezdzonym przez auta leśnym “rondzie”.

Obrazek

Jedna z “podlaskich” tradycji - odpalanie skręcików gałęzią z ogniska. Taki ogien smakuje nieporywnywalnie lepiej od zapałki czy zapalniczki!

Obrazek

Obrazek

Dzis jest rosa. A podłoga namiotu Grzesia przesiąka nawet od mokrej trawy. Jak mozna zrobic taki namiot? Tylko na pustynie? Co sie musi w nim dziac podczas deszczu? Nawet nie chce o tym myslec. Musze pod karimate podlozyc sobie peleryne, zeby nie spac w kałuzy. Ta podloga wrecz zasysa wode! To jest jakis absurd, zeby cos takiego wypuscic na rynek i nazwac namiotem!

Swiat widziany z porannego kibelka!

Obrazek

Obrazek

Jest slonecznie acz chlodny. Chyba dzis nikt z ekipy sie nie kąpie. Idziemy tylko posiedziec na pomoscie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wokol plywaja łabedzie, jakis rybak wsiadl do łodzi. Pac pac pac - uderzają jego wiosła w wode. Nad brzegiem pasą sie konie. Źrebaki dokazują wierzgając nózkami. Spięta agrafkami moja koszulka trzepoce na wietrze i schnie.. Szumią szczyty sosen na brzegu. Jakis taki wycinek krajobrazu na brzegu. I ten zapach..wody, starego drewna pomostu, tytoniu, konskiej kupy... Przypomina mi to cos sprzed wielu lat. Jakies miejsce, ktore było dla mnie niesamowite, fascynujace i czułam sie tam wyjatkowo dobrze. Nie pamietam tylko gdzie to bylo. Mialam wtedy chyba kilka lat. Nagle i w jednej chwili jakby wiatr przywiał na sekunde tamtą czasoprzestrzen, gdzie znow jestem dzieciaczkiem i patrze gdzies przed siebie. Probuje sobie za wszelką cene przypomniec gdzie to bylo. Az mnie zaczyna bolec glowa. Czasem tak jest, ze gdy zbyt silnie probujemy przywołac jakas myśl, ktora uciekła - tak sie konczy.

Potem znow wędrujemy pod sklep. Dac wyraz kolejnej tradycji naszych przygranicznych włóczęg. Podsklepowa JAJECZNICA! Z cebulką, boczkiem i paryką. Pełen wypas i smakowa rozpusta. Jest tez kawa i bączki Łomża.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Sprzedawczyni dzis nam opowiada o jakis festiwalach, ktore odbywały sie w Becejłach rokrocznie, ostatni raz kilka lat temu. Zjezdzalo sie okolo 200 ludzi. Spali po kwaterach, w szkole, w namiotach. Palily sie ogniska, grały amatorskie zespoły i gitarowe grupki obsiadały brzegi obu jezior. Cała wies bawiła sie z nimi. A potem sie skonczylo. Pewnie tak jak z sylwestrami w Kotach pod kosciolem. Komus żal dupe ściskał, ze inni ludzie potrafia sie cieszyc i dobrze bawic. I za punkt honoru postanowil sobie to zniszczyc…

Z pelnymi brzuszkami idziemy dla odmiany nad drugie jezioro. Tu plaża jest zagospodarowana i odnowiona. Co mogli to wybetonowali, ogrodzili, obwiesili zakazami i symbolami UE.

Obrazek

Obrazek

Na skraju plazy stoi mały niebieski domek, pamietajacy zapewne sympatyczniejsze czasy tego miejsca.

Obrazek

Skoro juz tu jestesmy to ¾ ekipy zazywa kapieli.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A w wiatce degustujemy jakiegos winiacza…

Obrazek

Obrazek

Szkoła… Widac dokladnie, ze byl tu kiedys PTSM…

Obrazek

Czyzby tu mozna pozyskac samorodki złota? Albo węgiel ukopac w nielegalnych biedaszybach?

Obrazek

Gdy juz mamy zamiar wyruszyc w dalsza droge i opuscic Becejły, okazuje sie jednak, ze ta wioska tak łatwo nas nie wypusci! Pojawiają sie czarne chmury i w ostatniej chwili udaje sie schronic w wiacie przystankowej. Ale co to jest za wiata! To jest dom! Wprawic szyby w oknach, drzwi - i mozna zamieszkac. W srodku sa lawy, stół, nawet gazety do poczytania jakby sie ktos nudzil! Od razu pojawia sie tez jakas nalewka na stole. To taki rodzaj wyjazdu, ze nie ma szans, aby zaschło w gardle ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W koncu udaje sie wyrwac ze szponów Becejłów. Trzymały nas wyjątkowo długo. Ale jakos sobie tego nie krzywdujemy! Nic tak nie pachnie jak asfalt w upalny dzien po ulewnym deszczu. Lepiej pachnie jedynie pokruszony, pełen dziur asfalt po burzy ;) Wstęgą parującego asfaltu zagłebiamy sie w lasy.

Obrazek

Obrazek

Trzeba poszukac miejsca na biwak bo poranna biesiada jakos nam sie przedluzyla do wieczora. Nie ma to jak sniadanie zaczyna sie zlewac z kolacją ;) Sa nawet pomysły, zeby wrocic nad nasze jezioro. Ale dwa razu spac w tym samym miejscu??? Nieeeee! Nie ma takiej opcji- wzywa nas nieznane!

Wraz z Grzesiem łapiemy stopa...

cdn
Awatar użytkownika
Capricorn
Admin
Admin
Posty: 66919
Rejestracja: czwartek 14 lis 2013, 22:18

Post autor: Capricorn »

buba pisze:Becejłow sa dwa jeziora.
buba pisze:Na obrzezach Becejłow sa dwa jeziora.
Precyzyjnie mówiąc są tam trzy jeziora: Iłgiel, które łączy się z Szelmentem Małym rzeczką Szelmentką, oraz Jodel. Iłgiel położony jest na północ od Becejł, Szelment Mały na południe, zaś Jodel połączony wąziutkim przesmykiem z Szementem Małym dotyka zabudowań Becejł od strony południowo zachodniej :) Jodel jest najmniejszym i najbardziej ustronnym miejscem ukrytym w lesie świerkowym. Tam było jedno ze śródleśnych obozowisk harcerskich ulokowane kiedyś. Jak jest teraz nie wiem :)

https://www.google.pl/maps/place/16-411 ... 6468?dcr=0
buba pisze:Czyzby tu mozna pozyskac samorodki złota? Albo węgiel ukopac w nielegalnych biedaszybach?
Niemalże ;) Sporo tam czystego piasku i żwiru, a ten na budowę zawsze się przyda :roll:
buba pisze:Trzeba poszukac miejsca na biwak bo poranna biesiada jakos nam sie przedluzyla do wieczora.
Wiele tego szukania nie było. Wiata przystankowa (jakoś mi się wydaje, że faktycznie był to kiedyś sklepik, ale mogę się mylić) położona jest ok. 400m od kolejnego miejsca biwakowego w lesie w kierunku na Krzywólkę oraz Przejmę :)
"Słowa mają ogromną moc, więc naszą powinnością jest te słowa kontrolować. Inaczej mogą zdziałać wiele zła" - Mordimer Madderdin
Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 104869
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Post autor: Piotrek »

buba pisze:Komus żal dupe ściskał, ze inni ludzie potrafia sie cieszyc i dobrze bawic. I za punkt honoru postanowil sobie to zniszczyc…
Powiem ci z doświadczenia, że takie imprezy upadają z braku finansowania. W budżetach gminnych jest dziesiątki bardziej potrzebnych wydatków (ochrona zdrowia, oświata, remonty dróg itp.) a pozyskanie sponsorów dla lokalnego wydarzenia graniczy z cudem.
buba pisze:Czyzby tu mozna pozyskac samorodki złota? Albo węgiel ukopac w nielegalnych biedaszybach?
Żwir i piasek. Nielegalne żwirownie to utrapienie.
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

ODPOWIEDZ