potrzeby monitoringu populacji rysia i wilka

Zagadnienia z szeroko pojętej ekologii, przyrody, środowiska i biologii...

Moderator: Moderatorzy

ODPOWIEDZ
DAKa
nadleśniczy
nadleśniczy
Posty: 4989
Rejestracja: piątek 03 maja 2013, 17:08

potrzeby monitoringu populacji rysia i wilka

Post autor: DAKa »




O Świętym Graalu raz jeszcze.
W przedostatnim numerze Braci Łowieckiej zajmowaliśmy się kultywacją średniowiecznego dziedzictwa kulturowego w nowoczesnej gospodarce łowieckiej, czyli Świętym Graalem czczonym w naszym kraju jako inwentaryzacja zwierzyny do celów planowania łowieckiego.
Jako że temat jest wdzięczny, a rytuał zwiazany z inwentaryzacją powtarzany corocznie, warto go kontynuować. Jeden z czytelników zwrócił uwagę na sprzeczność zawartą w poprzednim artykule, gdzie twierdziliśmy, że liczyć (zwierzęta) trzeba, jednocześnie krytykując praktykowane liczenie w majestacie rozporządzeń, ustawy i innych podwalin naszego najlepszego modelu łowiectwa w Europie i pod Słońcem też. Tymczasem problem nie polega na hamletowskich dywagacjach nad kwestią „liczyć czy nie liczyć? – oto jest pytanie“, lecz na tym, żeby wiedzieć PO CO liczyć. Co jest CELEM ujęcia ilości danego gatunku na danej przestrzeni i w danym czasie? Na ile przydatnymi są uzyskane w wyniku użycia takiej czy innej metody liczby? W powyższym kontekście – w odniesieniu do realiów – celebrowane w najlepszym modelu łowiectwa gusła wokół planów łowieckich rocznych i perspektywicznych, czyli wieloletnich są niestety często liczeniem samym w sobie. Zupełnie niedawno w kraj poszła radosna nowina, iż oto bieszczadzka zwierzyna została policzona. Co wszem i wobec demonstrowała narodowi Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Krośnie. Rzecznik tej Dyrekcji z dumą donosił, że: „ Bytuje tu (w Bieszczadach) m.in. prawie 10 tys. jeleni, 36 tys. saren, 7,9 tys. dzików oraz prawie 340 łosi. Populacja tych ostatnich w ciągu minionych trzech lat wzrosła dwukrotnie. Nieco spadła liczebność lisów do 9,2 tys., podczas gdy trzy lata temu było ich 10,3 tys. Wciąż dość licznie występują mniejsze drapieżniki: kuny - 5,2 tys., borsuki - 2,7 tys. i tchórze - 2,7 tys.”; oraz że: „doliczono się też 23 tys. bażantów, czyli o ponad cztery tysiące więcej niż przed trzema laty i 14 tys. zajęcy”. A ponadto równie dobrze czuje się zwierzyna chroniona, ponieważ: „inwentaryzacja wykazuje, że w lasach regionu żyje 200 niedźwiedzi, 565 wilków, 255 rysi i 196 żbików. Wciąż przybywa bobrów, których jeszcze w 2004 r. było 2,1 tys., trzy lata temu 5,3 tys., w ubiegłym roku - 9,6 tys., a obecnie już 10,4 tys. Stada żubrów wzrosły łącznie do 344 sztuk, czyli do poziomu dotychczas nienotowanego”. Przeciętny obywatel może dostać zawrotu głowy od tych wszystkich liczb. I jeśli spowodowanie zawrotów głowy u obywateli było celem jaki przyświecał bieszczadzkim leśnikom przy inwentaryzacji, to inwentaryzacje te należy uznać za wyjątkowo udaną i Panu Edwardowi Marszałkowi serdecznie pogratulować. Mniej nabożne podejście do wyników świętej inwentaryzacji bieszczadzkiej wykaże nieco inny obraz. Wystarczy zestawić podawaną przez leśników liczbę „prawie 10 tysięcy jeleni” mających jakoby bytować w lasach tej RDLP z policzonymi co do sztuki 565 – cioma wilkami (co już samo w sobie jest trochę dziwne, bo jelenie są większe i powinny być łatwiejsze do policzenia co do sztuki). Te „zinwentaryzowane” kilkaset wilków to około 100 watah, które muszą zjeść rocznie ok. 5000 jeleni - zakładając skromną i dietetyczną konsumpcję przez wilki przeciętnie jednego jelenia tygodniowo. Jeśli dodać do tego to, co zjedzą setki rysi i trzy kopy niedźwiedzi oraz zastrzelą dewizowcy w bieszczadzkich OHZ – tach Lasów Państwowych, wniosek może być tylko jeden: za kilka lat jedyną pamiątką po bieszczadzkich jeleniach będą wyłącznie zakurzone wieńce jeleni na ścianach gabinetów nadleśniczych z tego rejonu. Wypada więc życzyć bieszczadzkim leśnikom Darz Bór – póki jeszcze nie jest za późno. Być może poważnie podchodzącym do tych - w gruncie rzeczy niepoważnych - liczb. Domniemać można, że celem leśnej inwentaryzacji bieszczadzkiej była chęć pokazania społeczeństwu, iż Trwale Zrównoważona Wielofunkcyjna Gospodarka Leśna gwarantuje obywatelom nie tylko dostawy dostatecznej ilości materiału na kołyski i trumny, lecz również stwarza podstawy dla egzystencji licznych, rosnących w siłę populacji zwierząt dziko żyjących. Jednak przy okazji personel Lasów Państwowych udowadnia, iż choć gospodarować z pewnością potrafi, to z liczeniem i matematyką ma najwyraźniej pewne problemy – bowiem prezentowane wyniki mają miejscami niewiele do czynienia z logiką i umykają racjonalnej ocenie. W najgorszym wypadku można podejrzewać, że chodzi o zawiść z powodu braku leśników w obiegowym ludowym przysłowiu, w myśl którego „myśliwi i wędkarze to najwięksi łgarze”. Jest na pewno nadzieja, że po kilku inwentaryzacjach bieszczadzkich to przysłowie będzie funkcjonować w formie „leśnicy, myśliwi i wędkarze to najwięksi łgarze”. Ale czy to jest rzeczywiście godnym zainwestowania czasu, środków oraz papieru CELEM liczenia zwierzyny i gatunków chronionych? Czy nie czas byłoby pomyśleć nad alternatywami? Bieszczadzki przykład jest bardzo wdzięczny, ponieważ na pierwszy rzut oka pokazuje absurdy wynikające z „liczenia dla samego liczenia”, bez uwzględnienia kompleksowości całej problematyki – na co wskazywaliśmy w poprzednim felietonie poświęconym poszukiwaniom inwentaryzacyjnego Świętego Graala. Zamiast podawania, że liczba niedźwiedzi w Bieszczadach wynosi nie ok. 199 sztuk, ale ok. 200 sztuk leśnicy mogliby równie dobrze poinformować, iż liczba zniszczonych pasiek w rejonie wzrosła na np. o 30% - i to z dokładnością co do jednego ula. Co jest dużo łatwiejszym do policzenia i zweryfikowania niż liczba samych misi. I stanowi – tak samo jak rosnąca liczba wystraszonych przez niedźwiedzie turystów – przekonywujący społeczeństwo dowód na to, iż Trwale Zrównoważona Wielofunkcyjna Gospodarka Leśna) nie zagraża temu gatunkowi, a nawet wręcz przeciwnie. Na przykład.



Mudlcie siem.....Dlaczego wlasciwie pan derechtor podejmuje sie tak chetnie liczenia wilczych ogonow a tak niechetnie liczenia tego co zezarly dziki na polach....?
Wie ktus ?


Bo co z tego liczenia wilczych ogonow wyjdzie, to juz w zasadzie dzis mozna wydedukowac - nie beda pecjalnym gieniuszem...
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Buk, Humor, Dziczyzna


for ever
ODPOWIEDZ