Bobry, kaczeńce i retorty czyli okołobieszczadzkie wędró

O miejscach, które zwiedziliście, o których chcecie opowiedzieć...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105113
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Post autor: Piotrek »

buba pisze:Na wyposazeniu wiaty jest za to pudelko z jakimis bialymi tabletkami. Moze po nich sie widzi kolorowe węże niezaleznie od pory roku?
Po mojemu to to jest paliwo turystyczne. Poniżej w oryginalnym opakowaniu.

Obrazek
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Piotrek pisze:
buba pisze:Na wyposazeniu wiaty jest za to pudelko z jakimis bialymi tabletkami. Moze po nich sie widzi kolorowe węże niezaleznie od pory roku?
Po mojemu to to jest paliwo turystyczne. Poniżej w oryginalnym opakowaniu.

Obrazek
Pasuje!!! :mg: a mysmy juz snuli teorie spiskowe :lol:
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Kolejny dzien oferuje pogode o niebo lepsza wiec jest plan powloczyc sie po terenach dawnej wsi Horodek i zamoczyc łape w Solinie. U wlotu doliny stoi dzialajacy wypal.
Obrazek
Obrazek

Mijamy drzewa gesto porosle jakims grzybkiem
Obrazek
Obrazek

Wczesnowiosenne widoki na teren dawnej wsi i okalajace je pagory. Obła gorka znad zatoki Victoriniego przypomina o tym pieknym ale niemilym miejscu.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Kawalek dalej wglab łąk i lasow kolejne retorty, tym razem opuszczone i pordzewiale. W srodku stary parasol i jeden but. Wegla nie stwierdzono.
Obrazek
Obrazek

W pobliskim lesie stoi zarosnieta ciezarowka- na dawniejszym zdjeciu udalo sie uchwycic napis ze to star 25- produkowany w latach 1960-1971 . Robilam sobie przy nim zdjecie w 2002 roku. 14 lat minelo.. A nad Horodkiem taki sam parny cieply dzien , mruczacy burzami gdzies za jeziorem. W tym malutkim kawalku przestrzeni czas chyba nie plynie wcale. Wroce tu za kilkanscie lat- sprawdzic ;)
2002
Obrazek

2016
Obrazek
Obrazek
Obrazek


Przy wypale stoi baraczek.
Obrazek
Obrazek

Pelen tworczosci nasciennej, chyba dlugie godziny jakiegos osobnika sam na sam z markerem. Jest wioska, gory, cerkiewka a nawet dymiace retorty. Sa naszpikowane bledami ortograficznymi wiersze, glownie o milosci i ciezkim zyciu bieszczadzkiego smolarza. Ze wszystkich tekstow przebija dojmujaca samotnosc.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek


Na scianach sa rowniez powypisywane nazwy druzyn pilkarskich- ale dziwi to ze zupelnie nielokalnych np. Szachtar Donieck..
Obrazek

Ciekawe co teraz porabia autor nasciennych slow i obrazow? Moze buja sie w hamaku z jakas kobitą -tak jak sobie marzyl w pracowite bieszczadzkie dni? Wiem ze to glupie co napisze ale jakos goscia zaocznie polubilam!

Odwiedza nas tu takze piekny motyl i wogole sie nie boi
Obrazek

Potem szukamy cerkwiska i cmentarza ale ich nie znajdujemy. Otacza nas wybuch wiosny, ktorej to chyba sie bardzo podobaly wczorajsze ulewne deszcze.
Obrazek
Obrazek
Obrazek


Jest tez jakies zarosniete zelastwo. Lezy w trawie zaraz kolo ambony. Toperz sie smieje ze to napewno zanęta na buby. I dziala podobnie jak brukiew czy kukurydza na dziki. Buba podlazla, mozna by ustrzelic bez trudu.
Obrazek

Wracamy do drogi.

Kawalek dalej mija nas fiat uno. W srodku dwoch gosci, kierowca z dluga siwa broda. Czyzby pustelnik Julek sie zmotoryzowal? Z moja pamiecia do twarzy (a raczej jej brakiem) nie umiem stwierdzic czy to on, mimo ze goscia widzialam i gadalam z nim. Ale wiele lat temu. Auto oczywiscie staje i dosc ostrym tonem pada pytanie- a wy dokad? Po czym dostrzegaja kabaczka i nie czekajac na nasza odpowiedz usmiechaja sie do wiszacego na toperzowym brzuchu robala - “jakie malutkie, jakie milutkie, a dzidzidzidzi tralala” i zycza milej wycieczki.

Niedaleko jeziora, na wzgorzu, buduje sie jakas drewniana rezydencja.
Obrazek

Zagladamy w rejon pustelni. Bylam tu z rodzicami, kilkanascie lat temu. Pustelnik Julek udzielal wtedy odplatnych wykladow na tematy filozoficzno-egzystencjalne. Nie gardzil zaplata w banknotach jak rowniez w alkoholu. Gosci zapraszal do ogniska, pokazywal kamienie ktore grzeje w ogniu a potem zabiera do chaty i sluza mu za kaloryfer. Mowil aby odwiedzac go czesciej i zapraszac na jego wyklady znajomych, by zawarte w nich przeslania trafily do wiekszych mas (napomykajac im oczywiscie ze nie wypada przychodzic z pustymi rękoma ;) ) Krecila sie wtedy w rejonie tez jakas dziewczyna, ponoc jego uczennica, ktora w pustelni spedzila cala zime poznajac tajniki nauk Cycerona i jemu pokrewnych medrcow. Siedzialo wtedy przy ogniu rowniez dwoch Warszawiakow w moro,przybylych na miejsce kopcacym nieco uazem ktorzy jak sie pozniej okazalo paraja sie jakas polityka nizszego szczebla, na codzien siedza wbici w garnitury i udajacy powage. W wakacje taplaja sie w blocie, wedza w dymie i zapuszczaja brody by choc przez chwile odreagowac stresujace zycie w wielkim miescie.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Tak bylo wtedy.. Dzis nadjeziorna okolica jest calkowicie pusta. Gospodarza nie ma. Znad wody odzywa sie kwik jakiejs czapli. Cos pluska w wodzie. Dąb suchy stoi gdzie stal...

W rejonie pustelni stoi tez drugi budynek. Nie pamietam czy wtedy byl. Pisze na nim ze to swiatynia i zeby nie wchodzic bez nauczyciela. Drzwi zawiazane na zestaw skomplikowanych węzłów. Zagladam przez szpare. Jakies japonskie makatki, wydrukowane podobizny roznych znanych osob.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek


Na lawce przed swiatynia karmimy kabaka. Zapach zupy pomidorowej miesza sie z aromatem starego drewna i wonia wodorostu ktora nawiewa wiatr znad jeziora.

Przymierzamy tez jej plecak. Chyba gabarytowo wciaz ciut za wielki. Mina kabaka wyraza chyba bez slow wszystko co niemowlak mysli o noszeniu plecaka wiekszego od niej ;)
Obrazek
Obrazek

Ide w rejon pustelni. To zaraz obok, ale za mala zatoczka. W zatoczce stoi barka.
Obrazek

Pokrzykuje “dzien dobry” ale nikt sie nie odzywa ani nie wylazi. Chyba jednak pustelnicy jezdza fiatami uno. Chatynke otaczaja rozne piekne pokrecone korzenie, chyba glownie takie ktore wyrzucilo na brzeg jezioro. Powiewaja tez rozne tybetanskie choragiewki, wiatr buja zwisajaca z drzewa szubienica. Jest kilka wypalonych ognisk i zewnetrznych piecykow. Ze sciany zewnetrznej patrzy oblicze gospodarza o surowym i taksujacym spojrzeniu. Na roznych deszczułkach wypisane odezwy a czasem ciagi pogmatwanych slow, stylizowanych na zagraniczne języki. Jest jakby oltarz z dyndajacymi kozaczkami. Klimat ogolnie dosyc psychodeliczny :)
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Pukam do drzwi chaty. Cisza… Zagladam przez szpare. Bardak wiekszy niz mnie w domu ;) Naprzeciw drzwi jest jakby stol a na nim lezy plastikowa lalka.
Obrazek

Za domem cos szura. Robi mi sie zimno. Nic tu po mnie.. Nieladnie zagladac do cudzych domow a poza tym jeszcze zaraz mnie tu co zeżre. Nie nadaje sie na samotnego eksploratora, chyba jednak jestem zwierze stadne uznajace zasade “w kupie sila”. Pospiesznie kopytkuje w strone swiatyni gdzie na lawce wygrzewa sie toperz z kabaczkiem.
Obrazek

Chwile jeszcze siedzimy- a nuz gospodarz wroci i uda sie zamienic dwa slowa? Specjalnie flaszke przynieslismy... Woda pluska, cos chrupie w swietych scianach- rozwazamy- kornik to czy popielica? Slonce smazy, az dziwnie jak na kwiecien, czasem niebo zawloka czarne chmury

Obrazek

W dali znow odzywaja sie pomruki burzy. Powoli opuszczamy doline... Nie spotykamy juz nikogo...
Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105113
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Post autor: Piotrek »

buba pisze:na dawniejszym zdjeciu udalo sie uchwycic napis ze to star 25- produkowany w latach 1960-1971 .
Dodajmy, ze ten na zdjęciu w wersji nadwozia zwanej wówczas (na przełomie lat 60/70 ub. wieku) "stonką". Młodszy brat i pierwowzór "Osinobusa" :)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Star_Stonka
buba pisze:piekny motyl
Rusałka pawik (Inachis io) :)
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Piotrek pisze:
buba pisze:na dawniejszym zdjeciu udalo sie uchwycic napis ze to star 25- produkowany w latach 1960-1971 .
Dodajmy, ze ten na zdjęciu w wersji nadwozia zwanej wówczas (na przełomie lat 60/70 ub. wieku) "stonką". Młodszy brat i pierwowzór "Osinobusa" :)
Fajne te kiedys auta robili!
Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105113
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Post autor: Piotrek »

buba pisze:Fajne te kiedys auta robili!
Wozili nas takimi (w szkolnych czasach) na różniste "czyny społeczne" i "akcje" do okolicznych PGR-ów. Najczęściej wykopki ziemniaków ale pamiętam, że raz byliśmy na burakach cukrowych (wybieraliśmy co kombajn zostawił/zgubił). Były to pierwsze próby użycia kombajnu i jakoś on niedokładnie zbierał :wink:
Gdy już byłem w szkole średniej to obyczaj "wykopków" zaniknął. Nie dlatego, żeby PGR-y nie chciały. To szkoły były niechętne, odkąd po takich "wypadach na wieś" kilka nieplanowanych ciąż się przytrafiło...

PS. Nawiasem mówiąc to myślę, że owe ciąże to poczęte zostały też w "stonkach" czy "osinobusach". Nie wyobrażam sobie aby na otwartym polu. A owe pojazdy to były jedyne przybytki, w których można było się ukryć ze swoja "działalnością pozaszkolną" :)
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
Helenka
zastępca nadleśniczego
zastępca nadleśniczego
Posty: 3395
Rejestracja: piątek 18 gru 2015, 18:08

Post autor: Helenka »

buba, fajne są te Wasze podróże i te relacje z nich mają taki szczególny urok, że człowiek z zaciekawieniem czyta i ogląda zdjęcia :)
"Kochaj, ucz się i pracuj - to trzy najważniejsze przykazania życia Inków. Kochaj siebie jako człowieka, kochaj innych ludzi i kochaj Boga, który Cię stworzył. Ucz się, czyli poszukuj wiedzy, rozwijaj się i Bądź coraz lepszym człowiekiem. I pracuj. Bo praca uszlachetnia." (B.Pawlikowska)
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Piotrek pisze:PS. Nawiasem mówiąc to myślę, że owe ciąże to poczęte zostały też w "stonkach" czy "osinobusach". Nie wyobrażam sobie aby na otwartym polu. A owe pojazdy to były jedyne przybytki, w których można było się ukryć ze swoja "działalnością pozaszkolną"
A co- stodol tam nie mieli? :P
Helenka pisze:buba, fajne są te Wasze podróże i te relacje z nich mają taki szczególny urok, że człowiek z zaciekawieniem czyta i ogląda zdjęcia
Dzieki- ciesze sie ze sie podoba!
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

W Bukowcu mijamy ogromna nowa wiate. Z piecem. Na slupie wisi regulamin. Dosc sensowny. Nie zabrania spania w owym przybytku
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Zawijamy jeszcze dzis na Łopienke. W dolinie sa obecnie dwa wypaly. Zaczyna padac, dymy sie snuja nisko i pomieszane z deszczem pachna jakby intensywniej.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Smolarze pochowali sie w barakach i przyczepach, dogrzewaja sie piecykami
Obrazek
Obrazek


Przy drodze dostrzegamy wiatke obwieszona rzezbami. Miejsce zasiedla sympatyczny gosc przedstawiajacy sie nam jako Andrej Kirym. Zle sie rozmawia w deszczu splywajacym za kolnierz wiec zaprasza nas pod swoj dach. Wiatka przewiewna a wieczorny chlod pomieszany z wilgocia zaczyna nieco kąsac. Na rozgrzewke Andrej czestuje nas whisky. Wyciagam wiec na przepitke bzowa nalewke. Toperz z kabaczkiem niestety musza poprzestac na herbatce i owinieciu sie w kocyk. Andrej zaczyna grac na gitarze, mimo ze kabak troche przeszkadza skubiac gryf.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Okazuje sie repertuar naszego nowego znajomego bardzo trafia w moje gusta swoimi zdecydowanie wschodnimi klimatami. Piosenka o rejsie przez Morze Czarne i przepalaniu “trzech butelek na godzine” moze mi sie jeszcze w tym roku przypomni :) Andrej spiewa tez pewna rosyjska piosenke ktora slyszalam raz, 11 lat temu noca na Drahobracie, gdy do dogasajacego ogniska naszej ekipy przyszli jacys nocni wedrowcy. Trzech ich bylo i mowili ze wedruja zakosami od dwoch miesiecy. Opowiadali tez cos o wedrowkach po Uralu. Zagrali ze 3-4 piosenki, ogrzali sie, cos łykneli i poszli dalej. A ja po dwoch nieprzespanych nocach w pociagach bylam tak zdechnieta ze wszystko slyszalam ale nie wyszlam z namiotu. Lezalam tylko w spiworze, sluchalam tej piosenki, walczac ze snem, ale niestety ta walke przegralam. Jeden z moich wiekszych bledow w zyciu ;) Rano nie udalo mi sie zbyt wiele dowiedziec o nocnych gosciach bo ci co zostali przy ognisku juz niewiele wtedy rejestrowali z racji spozycia zbyt duzej ilosci plynnych produktow regionalnych. I tu nagle Andrej gra ta piosenke a mi jak zywy staje przed oczami Świdowiec i oboz naukowy jednej z krakowskich uczelni w ktorym “na krzywy ryj” mialam okazje uczestniczyc. Oczywiscie o tytul tez nie spytalam. Ciekawe kiedy i gdzie uslysze ją kolejny raz? Potem schodzi na Wysockiego ale mojej ulubionej Wierszyny Andrej grac nie lubi. Potem opowiada nam tez rozne historie z Syberii gdzie spedzal duzo czasu, o splywach Lena, o okolicach Woroneza gdzie ponoc mieszkal dluzszy czas. Czasem w jego opowiesciach wynikaja pewne sprzecznosci- nie wiem czy momentami zartuje czy opowiada cos na serio. Np. mowi ze mieszka w kaplicy przycerkiewnej w Łopience a za sasiadow ma fundatorow swiatyni- metr pod ziemia. Potem jednak wspomina cos o domu w Terce. Moze ta kaplica to letni domek? ;) Opowiada tez o “zlotach zakapiorow” w sierpniu w “Zagrodzie pod Chryszczata”. Bardzo poleca ta cykliczna impreze. Gdy wieczor zaczyna sie wdzierac w doline konczymy biesiade i kazdy rusza w swoja strone. Na koniec dostaje jeszcze podarek- malego dusiołka na szyje, na rzemyku, na szczescie. Z dedykacja na odwrocie. Takie bardzo mile - wogole gosc przesympatyczny i wspolna biesiade uwazamy za niezmiernie udana!
Obrazek

Leje mocniej. Wogole to przyjechalismy na Lopienke aby zajrzec na baze i ocenic obecne walory noclegowe tamtejszej wiaty. Bo rozne sluchy nas dochodzily, czesto sprzeczne zupelnie- ze wiata przecieka i sie wali, albo ze jest nowa zupelnie i pelen wypas. Biorac pod uwage sciane deszczu i pozna porenie bardzo chce sie nam lazic. Zagladam jeszcze tylko do cerkwi. Wnetrze jest ciche i puste. Cisza dzwoni w uszach. Tylko miarowe bębnienie deszczu w dach. W srodku tylko ja i zadumany Chrystus bieszczadzki. Podobne mamy chlebaki...
Obrazek


Kolejnego dnia wybieramy sie zobaczyc co slychac na Sinych Wirach a moze i dalej. Kawalek za skretem konczy sie nasze Nadlesnictwo Baligrod wiec zostawiamy skodusie przed szlabanem (mimo ze jest otwarty) i sobie dalej wedrujemy. Dzis niech bedzie “na praworzadnie” ;) Tu juz chyba limit “bydła” wyczerpalam ;) Sine Wiry sa miejscem w ktorym kiedys dawno temu, ekipie z ktora niegdys jezdzilam, udalo sie, (przypadkiem i zupelnie niecelowo), zlamac chyba wszystkie zakazy wyszczegolnione na tablicy ;)

Na Sinych Wirach pusto. Od ostatniego pobytu przybylo roznych parkowych akcesoriow, plotkow, laweczek itp.
Obrazek
Obrazek

Tu cos zyje.. Zabi skrzek oblepiony mułem? ;)
Obrazek

A tu zapoznanie ze slimakiem
Obrazek

Dalej idziemy na tereny wsi Zawoj. Miejsce bardzo otabliczkowane, opisane, ostrzalkowane. Milosnicy zagospodarowania, porzadku i postepu moga zapewne zawyc z radosci. Co trzeba przyznac -na tablicach sensowne rzeczy np. historia wsi a nie propagandowki jak pod Bukowskiem czy opisy zwierzatek ktore tu nie wystepuja. Sa tez dwie wiaty, acz obie pod nocleg dosc slabe bo podlogi wylozone kamieniem. Mozna by spac na stolach ale deszcz chyba zacina do srodka
Obrazek


Jest tez studnia z zurawiem, ktora ogolnie posiada wszystkie cechy prawdziwej studni tylko ze nie ma w niej wody. Nie, nie mam na mysli tego ze wyschla. Nigdy tam wody nie bylo. Pod wiadrem rosnie trawka. Dobrze ze wypchanego niedzwiedza obok nie postawili.
Obrazek
Obrazek

Ogniska pali sie tu na podwyzszeniu
Obrazek
Obrazek

Jest cmentarz na gorce
Obrazek

Drzewo szesciokonarowe
Obrazek

Jest tez duzo mgly.
Obrazek

Wieczorem docieramy do chatki w Rabym. Mgla opada tak nisko ze sie zastanawiamy czy jej nie przeoczymy.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Lazienka
Obrazek

I lekko przechylona ze starosci Błękitna Rapsodia
Obrazek

W chatce od tygodnia rezyduje chlopak ktorego imienia niestety zapomnialam. Pochodzi z srodkowej Polski, maluje obrazy, glownie przyrode. Kilka lat temu postanowil odrzucic wynalazki wspolczesnosci takie jak telefon, internet czy telewizor i ponoc jest od tego czasu szczesliwszy. W Bieszczady jezdzi od lat. Gdy stad wyjezdza to zakopuje plecak- w folie i pod ziemie. Ponoc po roku lezakowania jest nieuszkodzony i nie zawilga. Chata pod jego rzadami lsni czystoscia i wypelnia ją zapach zywicznego sosnowego drewna. Bardzo pilnuje aby wszyscy zdejmowali buty jak wchodza na pieterko i ogolnie nie syfili wokol. Oprocz niego w rejonie grasuja surwiwalowcy. Osobiscie ich nie widzielismy ale ich duch jest wciaz obecny na bazie. Jest to komercyjna firma ktora zabiera w las turystow za gruba kase. Ich sposob spedzania czasu polega na tym ze wraz z instruktorem przyjezdzaja terenowkami, parkuja pod chata i ida w las. Tam zakladaja oboz. Siedza tam pod grubymi foliami i w nocy wystawiaja warty czy niedzwiedz im tylka nie obgryza. Co drugi dzien jezdza po zarcie i piwo do marketu w Baligrodzie. Zarcie z gara grzanego na ognisku zapewnia organizator. W weekendy przyjmuja gosci w ilosci duzo, glownie sa to dziewczyny ktore podziwiaja dzielnych chlopakow spiacych w lesie i robia sobie z nimi zdjecia. Do chaty zaglada tylko instruktor. Ogolnie calkiem sympatyczny sposob spedzania czasu, w lesie, z browarem w rece, przy garze dobrego zarcia- tylko czemu u licha nazywaja to surwiwalem??

W chacie jest cieplutko, a zwlaszcza na pieterkach do spania gdzie mozna siedziec w podkoszulku. Pali sie tylko w piecu. Kominek zostal ponoc jakos wadliwie wykonany- tak ze dym cofa sie do srodka. Wnetrze jest niesamowicie przestronne.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Chatke zbudowano nadlesnictwo, podobnie jak okoliczne duze wiaty:

W Łopience
Obrazek
Obrazek

Na drodze z Bystrego na Rabe tez byla podobna- tez duza i solidna. W nich, podobnie jak w tej z Bukowca, tez nie ma idiotycznych zakazow przebywania noca, tak jak wymyslili to sobie pod poloninami.

Sposrod nowych obiektow tylko chatka na bazie jest szczelna i z piecem. Szkoda ze tak malo obecnie buduje sie tego typu, ogolnodostepnych obiektow przystosowanych do spania.

Wieczorem gawedzimy o reptilianach, kosmitach, starozytnych mitologiach, dzieciach indygo, tajnych broniach i innych teoriach spiskowych i zagadkach naszego swiata. Dzis jestesmy tylko sam na sam z chatkowym. W weekend byl tu tlum. Robotnicy z Krasnika robili jakies urodziny, przewinela sie tez samotnie wedrujaca dziewczyna ktora na Chryszczatej wystraszyl porykujacy niedzwiedz. Planowala spac w namiocie w gorach, ale chyba misio spowodowal ze do konca swego wyjazdu bedzie juz tylko szukala schronisk i chat.

Zjadamy chyba po 10 grzanek z zoltym serem z piecowej blachy. Nigdy nie myslalam ze w brzuchu moze sie zmiescic tyle jedzenia. Kabaczka strasznie ciekawi i pociaga ogien. Posadzona przy otwartym piecu wydaje z siebie przeciagle uuuuuuu i wyciaga lapki jakby chciala zlapac plomienie.
Obrazek

Druga fascynacja naszego niemowlaka jest czolowka. Toperz ubral jej na łepek i… wreszcie mozna pelzac po ciemnej chatce i nie zderzac sie ze scianami a swiatlo jest co chwile gdzie indziej- akurat tam gdzie zdecyduja sie spojrzec male oczka! Kazdy zwrot łepka konczy sie radosnym gugnieciem i podskoczeniem do gory. Swiatlo idzie za nim! Magia!! Juz chyba wiemy co kabak dostanie na pierwsze urodziny!
Obrazek

Rano pogoda nalezy do takich co to sie mowi ze “psa z domu nie wyrzucisz”. Chatkowy decyduje sie spedzic caly dzien przy piecu czytajac ksiazki. My ruszamy objazdowo w teren , wykorzystujac nasza sucha i ciepla zielona puszke.

cdn
Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105113
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Post autor: Piotrek »

buba pisze:A co- stodol tam nie mieli? :P
Buba - nas wozili na pole. A PGR-owskie pole ciągnęło się kilometrami poza wszelka cywilizacją :) Stodoły czy inne zabudowania widoczne były na dalekich krańcach horyzontu :D
buba pisze:Nie zabrania spania w owym przybytku
Tylko i wyłącznie dlatego, że autorom treści do łbów nie przyszło, iż ktokolwiek może chcieć tam spać :lol:
buba pisze:Miejsce zasiedla sympatyczny gosc przedstawiajacy sie nam jako Andrej Kirym.
Ło matko! Poznałaś żywą legendę! To przecie Andrzej Lach - Załęski!
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Jedziemy do Żernicy. W tej drugiej poki co jeszcze nie bylam. Iles lat temu stal szlaban i tablica z zakazem wstepu do calej doliny ze wzgledu na teren prywatny. Jako ze rowniez straszyli psami wolelismy sie wtedy wycofac. Teraz dolina nadal jest w prywatnych rekach ale wejsc/wjechac juz mozna. Czy delikwentowi ktos utarl nosa czy moze byly inne przyczyny jej ponownego otwarcia dla wszystkich?

Psami juz tez nie strasza. Tym razem moda jest na pszczoly i niedzwiedzie. Ciekawe ze dla siebie nawzajem nie sa zagrozeniem ;)
Obrazek
Obrazek

Skadinad pamietam z dziecinstwa wiele pasiek.. I nikt by wtedy nie wpadl aby kogos ostrzegac tablicami. Ciekawe czy niedlugo pojawia sie przy pastwiskach tablice "uwaga krowy, niebezpieczenstwo ubodzenia lub wdepniecia w placek", albo "uwaga gęs- moze udziobac"

Kaplica, cmentarzyk, popegieerowskie budynki i cerkiew wyremontowana przez obecnego wlasciciela doliny.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Przy cerkwi pomniczek w klimatach ekumenicznych
Obrazek

W Żerdence stoja dwa wypaly. Jeszcze nie dymia ale jakis ruch w interesie jest. Zawsze myslalam ze wypaly sa caloroczne a tu wychodzi ze zylam w bledzie
Obrazek
Obrazek

Potem zagladamy na Kołonice. Nisko snujace sie mgly, powykrecane drzewa, omszale konary, lawiny blota na sciezkach, schody do nikad ... Klimat jest..
Obrazek
Obrazek
Obrazek

i kropelkowy swiat na kazdym najmniejszym zdziebelku
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Jest tez wypal- jeszcze nie dymiacy ale juz zamieszkany.
Obrazek
Obrazek

Wage maja fajna!
Obrazek

Zawijamy tez do Siekierezady gdzie jestesmy sami. Tylko my, ciemne wnetrza i wzrok diablow wszelakich z malowidel i rzezb. Wciagamy smaczne i calkiem niedrogie pierogi z kasza i soczewica. Kabak dokazuje po stolach dziwujac sie zastanej wokol rzeczywistosci.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Potem przychodza jeszcze na obiad pogranicznicy. Jakis miejscowy tez czegos szuka ale tego nie znajduje.


Imienniczka naszej kuchenki- tez mila i tez blaszana!
Obrazek

Miedzy Liszna a Roztokami jest kilka wyrebowych placow obfitujacych w stare ciezarowki zrywkowe, o kolach na lancuchach, orurowanych i okratowanych kabinach, czesto bez swiatel, szyb i takich tam burzujskich udogodnien i bajerow. Za to sa wyciagarki!
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Urzekla mnie rura na sprezynce
Obrazek

Sympatyczne obozowisko wsrod blota po pachy :) Szkoda ze nie ma przewidywanych opcji wynajmowania takich baraczkow na nocleg! Dzis pusto na wszystkich wyrebach, nawet nie ma do kogo zagadac...
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Nawet jest cebrzyk- kiedys na Ukrainie w takim zazywalismy kąpieli!
Obrazek

A skad tu kiosk ruchu sie zapałętal?
Obrazek

Gdy ja buszuje miedzy klimatycznym zelastwem, toperza dorwali pogranicznicy (ci co jedli w Siekierezadzie). Nie zeby sie o cos czepiac, sa mili. Dokumenty chca tylko sprawdzic a tak wogole to sie okazuje ze wszystko o nas wiedza- gdzie spimy, co robimy. Chyba nas sledza albo co? ;)

Asfalt w miare nowy ale widac ze idzie ku dobremu :)
Obrazek

Wiata pod przelecza nad Roztokami okazuje sie nieistniec. Chyba jakos niedawno ją rozebrali. Jakbysmy tu przyszli z calym majdanem na nocleg i zobaczyli to co zobaczylismy to oglednie mowiac bysmy byli lekko niezadowoleni.
Obrazek
Obrazek

Wracajac z Roztok spotykamy zajaca. Wypada z krzakow po prawej, dlugo biegnie szosa i skreca na lewo. Zatrzymuje sie na srodku łąki i czeka. Potem leci dalej.

Mgla i chmury zlewaja sie z aromatycznym dymem z kominow, szarosc eternitu z szaroscia nieba, drzew i wszytskiego innego
Obrazek

Na nocleg sie dzis zatrzymujemy w Jablonkach w PTSMie.
Obrazek

Czujniki dymu ktos zneutralizowal
Obrazek

Prawie wszystkie pokoje sa zajete. Nocuja glownie robotnicy i jakis koles podajacy sie za dziennikarza.

Jak Jabłonki to oczywiscie niegrzeszacy uroda kolega Swierczewski- acz na tym pomniku wyszedl wyjatkowo korzystnie.
Obrazek

I tablica przy nim. Opisane co i jak, w miare obiektywnie. Fajnie ze tu historia nie poszla do piachu w ramach politycznej poprawnosci.
Obrazek

cdn
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Pogoda sie poprawia, nawet nie leje. Jedziemy w strone wyzszych partii Bieszczadow co chyba nie jest obecnie zbyt dobrym pomyslem. A w sezonie to juz napewno w szczegolnosci.. Miedzy Cisna a Wetlina jedzie sie lasem bilbordow. Reklamuja one karczmy, oberże, chlopskie i łemkowskie jadla, dzikie sadyby, zapomniane zaulki, prawdziwe odludzia. Maja chyba jakies totalne rozdwojenie jazni, bo z jednej strony podkreslaja przasnosc i swojskosc swoich uslug, a z drugiej komfort, elegancje i nowoczesny styl. Mozna wiec jesc i spac do woli, szkoda tylko ze spod tych reklam malo widac gory..

Dzis suniemy na Jaworzec co wiaze sie z koniecznoscia zapakowania calego majdanu w plecaki i inne uchwyty okoloplecakowe.
Obrazek
Obrazek

Potok po drodze z Kalnicy
Obrazek

Po drodze tez nietypowe retorty- z aureola! czy to moze BHP zeby smolarz nie spadl jak wlazi na daszek? ;)
Obrazek
Obrazek

W schronisku poczatkowo kwaterujemy sie na pietrze ale popoludniem zajezdza gigant rajd, zwany Rajdem Bacow, wiec przenosimy sie do piwnicy, do klimatycznego pokoiku rezerwowego, gdzie lozka sa wykonane z krzywych skrzypiacych lesnych galezi i sznurka. Lozka sa pietrowe i toperz wyraza watpliwosc co do utrzymania przez gorne pietro czegos o jego masie. Spimy wiec na dole :) Wygodnie i sympatycznie. Zmienilam zdanie- pordzewiale wojskowe lozka pietrowe nie sa juz moimi faworytami w kategorii schroniskowych mebli!!!
Obrazek
Obrazek


W poszczegolnych pomieszczeniach mozemy znalezc rozne odezwy do uzytkownikow
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Bylam w krzakach za Kalnica, makow nie znalazlam ale w chaszczu lezal inny ciekawy eksponat
Obrazek

Znajduje tez w schronisku oferte swietnego noclegu... Kilka dni pozniej tam uderzamy...ale okazuje sie ze juz nieaktualna.. Szkoda ze fajne rzeczy znikaja tak szybko..
Obrazek

Maja tu pyszne grzane piwo z koglem moglem. Nigdy takiego wczesniej nie pilam! Po kilku deszczowych dniach wyjatkowo cieszy mozliwosc posiedzenia na dworze i powygrzewania sie w sloncu!
Obrazek
Obrazek

Idziemy tez obejrzec miejsce dawnej wsi. Teren zostal zmieniony w jakis niedorobiony skansen. Tabliczek informacyjno-kierunkowych jest wiecej niz atrakcji i ciezko nawet zrobic zdjecie aby ktoras nie upstrzyla krajobrazu. Postawili tez jakies niby fragmenty dawnej chalupy. Widac ze to jest wszystko nowe... Nie wiem czy ma to miec wymiar nowoczesnej sztuki artystycznej czy ma byc raczej pokazaniem palcem dla osob ktore nie sa zdolne aby wyobrazic sobie cokolwiek samemu. Calosci dopelnia wykoszona trawka i kosze na smieci. W sumie- mogli makiete tej wsi walnac w jakims duzym miescie albo na parkingu przy autostradzie- dojazd bylby latwiejszy a i po hamburgera blizej.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Brakuje troche zakopanych w ziemi plastikowych szkieletow i glosnika na drzewie zapodajacego piesni łemkowskie.

Coraz trudniej znalezc miejsca ktore wymagaja jakiejkolwiek samodzielnosci, wlasnego pomyslu. Tego zeby sobie siasc, zastanowic nad tym co sie lubi, co nas interesuje i zaplanowac trase. Poszukac dostepnych informacji a potem poszukac czegos w terenie. I miec ten nikly cien szansy ze sie nie znajdzie, ze moze bedzie trzeba wrocic i poszukac jeszcze raz a przy okazji , przypadkiem, znajdzie sie nieraz cos innego.. Zaklada sie koniecznosc braku spontanicznosci i niepewnosci. Teraz musi byc od poczatku do konca prowadzenie za rączke, wszystko musi byc podane na talerzu. Ba! Nawet nie podane na żądanie- ten talerz musi byc wywalony ci na leb czy tego chcesz czy nie…

Pare zdjec gdzie udalo mi sie wykadrowac paskudztwa.
Obrazek
Obrazek

Obecna w schronisku ekipa rajdowa przedstawia klimaty bardzo zroznicowane. Czesc fajnie gra, spiewa i porownuje aromat chorwackiej rakiji i bimberku sasiada. “Wygrzane kartoflisko zachodnich stokow Kaszub” wygrywa w ocenie sedziow 5:3. Inni wola spedzac pol wieczoru pod prysznicem oraz zawziecie dyskutowac o wyzszosci golenia jajec czy niemoznosci mycia wlosow mydlem. Niektorzy wspominaja bieszczadzkie rajdy z lat 80 tych, gdy z braku chleba w sklepie kupili worek mąki i szli z nim przez gory, piekac podplomyki na ognisku. Inni maja problem dojechac na Jaworzec bez dokladnych namiarow GPS. Czesc ekipy jezdzi na wycieczki czesto a ich wspomniania i porady beda dla mnie inspiracja do kilku nastepnych wypadow. Inni robia wrazenie zerwanych z lancucha dzieci na koloniach , ktore wreszcie moga sie napic piwa bo mama nie patrzy. I to nie jest tak ,ze opisuje tutaj dwie grupy ludzi. Te cechy przeplataja sie ze soba, w roznych, najbardziej nieprzewidzianych i zaskakujacych kombinacjach!

Impreza i spiewy trwaja prawie do rana. Kwiki i flirty w lazienkach rowniez.

Rano zjadamy sobie jajecznice z pol jajka. Jest to jedna z lepszych (w smaku) jajecznic serwowanych przez schroniska.. ale ilosc???? Kabak zjada dwa razy obfitsze sniadania!

Dzis w planach wejscie na polonine. Dawno nie bylam. Kabak nawet nigdy. Glupio tak miec skonczone 8 miesiecy i nie widziec jeszcze zadnej poloniny! Ciekawe czy na gorze bedzie bardzo zle, czy tylko zle..? Rzeczywistosc zaskakuje nas jednak bardzo pozytywnie!

cdn
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Dzis wlazimy sobie na Polonine Wetlinska. Gdzies niedaleko stara tablica
Obrazek

U wlotu szlaku zwracaja uwage jakies wypasione kible, ktore hojnie i wspanialomyslnie ufundowala UE dla dzikich gor na swoich kresach. Kibel jest jakis superekologiczny bo nie zuzywa wody tylko opiera swoje dzialanie na wyzysku pracy dzdzownic kalifornijskich. Ide nawet zajrzec do tego kibla ale dzdzownice sa chyba gdzies ukryte- w muszli nie plywaja ;) Ciekawe czym te dzdzownice roznia sie od zwyklych- oprocz tego ze te maja gowniana robote ;)

Na podejsciu wiosna jeszcze bardzo wczesna
Obrazek

Na poloninie spotykamy dzis przez caly dzien chyba okolo 8 osob. Ze spora ich czescia ucinamy sobie krotsze lub dluzsze pogawedki, nieraz zakonczone wspolna konsumpcja wyrobow roznych. Jest koles w kapeluszu i kolorowym swetrze ktory mu babcia zrobila na drutach 20 lat temu. Sluzy mu na wszystkich gorskich wedrowkach. Wyglada prawie jak nowy. Ja tez chce taki sweter!
Obrazek

Sa dwie dziewczyny z Łodzi ktore ida gorami juz kilka dni i wlasnie skonczylo sie im jedzenie. Raczymy sie z nimi nalewka. Dziewczyny rozwazaja nocleg w Puchatku- o ile mozna tam cos zjesc. Jest tez opiekun tego schroniska, mlody chlopak, ktory zacheca dziewczeta do pozostania na nocleg, twierdzac ze nie jest Kadafim i nie musza sie go bac.
Obrazek
Obrazek

Jest jakis starszy pan ze statywem i aparatem marki Zenit. Chodzi tam i z powrotem i cos w lesie fotografuje. Gdy mowimy mu “dzien dobry” sprawia wrazenie lekko przestraszone.
Jest jakas rodzinka z wesolym na oko trzylatkiem ktory niesie w objeciach karimate i nawet na postoju nie chce jej puscic. Wiec siedzi na ziemi kuprem i tuli dalej ta karimate a mama musi go karmic kanapka - bo rece ma przeciez zajete ;)


A tak to tylko my, trawy, skaly i wiatr. Poczatkowo widoki sa nieco zamglone, ale im dalej w strone wieczora tym niebo sie oczyszcza, widoki sie wyostrzaja, az sie troche martwimy ze widoki sa “za dobre”. Gdzies na poloninie gubimy szlak na chwile... Widac nie my pierwsi, sciezka grania jest bardzo wyrazna, szeroka i co najwazniejsze-widokowa. Jak tu nie zbłądzic? ;) Rozne widoczki z roznych por dnia:
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek


Do chatki wstepujemy na herbate z wkladka
Obrazek
Obrazek


Na parkingu pod Rawkami tez jest wypasny kibel opatrzony gwiazdkami na tle błękitu - zamkniety na cztery spusty. Pewnie dzdzownice im strajk oglosily albo co? ;) Sytuacje ratuje zwykla slawojka, mala, niepozorna, bez wznioslych tablic o jej fundatorach. Po scianie lazi jakas gasienica. Wolna gasienica. Wpadla tu zapewne tylko turystycznie.
Obrazek


Na parkingu spotykamy jeszcze milego goscia ktory obecnie opiekuje sie kempingiem w Starym Siole. A przybiegl do nas bo zobaczyl “D” na rejestracji skodusi. Sam jest spod Wroclawia. I znow chyba godzina zleciala na rozmowach o wyzszosci Bieszczadow nad Sudetami lub na odwrot.

W ostatnich promieniach slonca suniemy sobie na Rawki. Wokol pustka.
Obrazek
Obrazek
Obrazek


W schronisku tez tylko my i obsluga.
Obrazek
Obrazek

A tlum robia koty, ktore sa wszedzie!!!! Jeden to chyba wogole jakas krzyzowka z rysiem!
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

cdn
Awatar użytkownika
Sten
prezydent
prezydent
Posty: 170021
Rejestracja: czwartek 13 gru 2007, 18:40
Lokalizacja: Łuh

Post autor: Sten »

buba pisze:Na Sinych Wirach pusto.
Tak gwoli ścisłości. To nie Sine Wiry, a resztki Jeziorka Szmaragdowego. Sine Wiry są dalej w stronę Zawoju. Tam też infrastruktura turystyczna z każdym rokiem się rozwija.
"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Puzatek
początkujący
początkujący
Posty: 183
Rejestracja: środa 17 kwie 2013, 09:45

Post autor: Puzatek »

Logowanie jeszcze działa.
Patrz Pani, szukałem "czegoś o sobie" a wpadłem na Ciebie.
Tradycyjnie pięknie sobie poczynasz.
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Puzatek pisze:Patrz Pani, szukałem "czegoś o sobie" a wpadłem na Ciebie.
swoj swego zwykle znajdzie :) czesto przypadkiem i w miejscach nawet nieraz najbardziej niespodziewanych :)
Sten pisze:Tak gwoli ścisłości. To nie Sine Wiry, a resztki Jeziorka Szmaragdowego. Sine Wiry są dalej w stronę Zawoju. Tam też infrastruktura turystyczna z każdym rokiem się rozwija.
no popatrz! tyle lat zylam w nieswiadomosci! zawsze myslalam ze Sine Wiry sa zaraz obok tego jeziorka! zatem na Sinych Wirach tam dalej nie bylam nigdy!
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

W schronisku pod Rawkami spokoj, ale to cisza przed burza. Obslugi jest chyba z 5 osob. Widac ze przyszedl ktos z doskoku do pomocy. Wszyscy szykuja obiekt do majowki. Bo wtedy bedzie tu szal. Bedzie to zupelnie inne miejsce. Przypomina wiec troche twierdze szykujaca sie do oblezenia. Niby cisza dzwoni w uszach ale czuc jakas nerwowowsc w powietrzu i ciche pomruki przyszlego zgielku. Liczby przewidywanych w tym okresie gosci padaja dosc astronomiczne. Wieczorami i rankami wnetrze bacowki wypelniaja zapachy przyszlej strawy. To bigos, to nalesnika, to racuchy. To znow dzwiek ubijanych kotletow. Pieka, smaza, zawijaja na potege. Chyba wszystko potem idzie do zamrazarki, zeby mozna szybko wyluskac jak sie okaze ze nagle trzeba podac 250 obiadow.. Jedno jest pewne- niesamowicie zaostrza to apetyt i wplywa to sami zjadamy chyba dwa obiady, z nalesnikami na deser..

Rano znow mokro. Przylazi burza, wali gradem, sa tez dziwne grzmoty- pierwszy raz takie slyszalam, jakby z metalicznym echem. Poloniny spowija ciemnoszara mgla.. No to sobie poszlismy na Rawki. Czekamy godzine, dwie, burza odchodzi gdzies na inna polonine, ale czapa na gorach siedzi i padac przestaje na gora 10 minut. Sa momenty ze widoki z rejonu bacowki sa cudne. Gory dymia na potege, chmury sie klebia, coraz to nowe szczyty wylaniaja sie mlecznej zaslony. Inne dla odmiany znikaja.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek


Tylko nasze Rawki konsekwentnie i niezmiennie siedza w granatowej pierzynce. Trudno- zapodamy sobie dzis gdzies objazdowo. Jedziemy ogolnie przed siebie i bez celu. Zobaczyc cos tam i siam. Co sie zmienilo a co nie. Gdzie zostal stary klimat a gdzie nowy go zezarl. A moze gdzies wypatrzymy cos nieznanego? Odwiedzamy wodospad w Pszczelinach,
Obrazek
Obrazek

opuszczony zaklad produkcyjny Igloopolu w Lutowiskach,
Obrazek

w Moczarach czas sie zatrzymal
Obrazek

ostatecznie wypluwa nas na Stebniku kolo Ustrzyk Dolnych. W pustej dolinie powstalo kilka dacz i kapliczka.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Jest tez wiata. Nie jest ogrodzona, nic nie pisze zeby byla prywatna, acz ogolnodostepna tez raczej nie jest bo wszystkie balustrady owiniete sa drutem kolczastym.
Obrazek

Cmentarzyk stoi gdzie stal
Obrazek

Droga z Bandrowa przez Stebnik do Kroscienka zaskakuje nas bardzo. Jest wyjatkiem w bieszczadzkich okolicach- jej nawierzchnia zdecydowanie pogorszyla sie w ciagu kilkunastu ostatnich lat- zyskala kilka nowych poteznych wykrotow, przelomow i zapadlisk trudnych do przebycia.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Droga utracila tez droznosc- przed samym Kroscienkiem rzeka zerwala skarpe i ¾ drogi plywa w rzecznych nurtach. Chyba nawet maluch by nie przemknal. Motory daja rade. Traktory jada rzeka.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

I wszedzie wokol wybuch wiosny wsrod wilgoci i siapiacego deszczu. Kaczence i zaby sie ciesza!
Obrazek
Obrazek

Gdy wracamy pod Rawki- niespodzianka! Przyszly na nocleg dziewczyny z Łodzi, napotkane wczoraj na Wetlinskiej! Jedna z nich ochoczo nosi kabaka gdy wciagamy nalesniki. Nasze cyganskie dziecko bardzo sie cieszy z obecnosci nowej cioci i korzystajac z okazji probuje jej wydlubac oko, radosnie gugajac przy tym oczywiscie. Potem zjada polowe naszych jagod z nalesnikow, a obie łapy wsadza w sos, zanim udaje sie nam odsunac talerz. A sos tak wspaniale robi ciap ciap ciap! Dziewczyny spaly na Wetlinskiej i w nocy baly sie wychodzic do kibelka jako ze Julek naopowiadal wieczorowa pora o pobliskiej niedzwiedziej gawrze i ludziach ktorzy we mgle nie mogli znalezc chaty wracajac z wychodka. (dokladnie rozumiem traumatyzm sytuacji, jako ze kiedys przytrafilo mi sie to na Górowej). Dziewczynom pogoda tez pokrzyzowala plany wycieczkowe- nie wlazly na Carynska. W jadalni schroniska przewija sie jeszcze jakas para ale jakos wogole nie lgna do integracji i dosyc wczesniej ida do pokoju.

Wstajemy wczesniej niz zwykle chyba kolo 7, coby isc na te cale Rawki. Pogoda srednia. Po drodze fajny wodospad szemrze wsrod bukowego lasu. Do gornej granicy lasu idzie sie w miare dobrze.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Wyzej zaczyna wiac, pizgac i pada jakas mokra kasza. Klimaty bardzowczesnowiosenne, widac nawet snieg! Bleeeeeee…. Wycieczke konczymy wiec na Małej i zmykamy w dol.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Zabieramy manele ze schroniska i pomykamy do Cisnej zobaczyc co slychac w schronisku pod Honem.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Tam tez zmienila sie obsluga. Od tygodnia rezyduje tam para spod Zlotoryi. Gadamy wiec o urokach Pogorza Kaczawskiego i ich poprzedniej pracy na Zygmuntowce. Pomagali tam gosciowi ktory przerobil to mile niegdys schronisko na salon z katalogu Ikei a jadalnie na sterylny bar mleczny. Ale jakos im nie bylo po drodze razem (czemu sie nie dziwie) wiec wyladowali tu. Dzis w ofercie zupa ogorkowa ktorej sie najadamy po dach.

Schronisko na chwile obecna jest strasznie gole. Poprzedni wlasciciel wydarl wszystko ze scian co sie dalo- obrazki zdjecia, poleczki, rzezby, kwiatki. Zrapywal ponoc nawet to co musialo ulec zniszczeniu w procesie zdejmowania. Teraz sa wiec tylko sciany i meble.
Obrazek

Co najgorsze zniknela stryszkowa hamakarnia i tamtejsze noclegi z popielicami. Ponoc jakies kontrole wylaczaja czesto w bacowkach gorne pietra bo nie spelniaja debilnych norm ewakuacyjnych w postaci dwoch klatek schodowych. Sa wprawdzie zewnetrzne drabinki ale poki co obsluga boi sie chyba nalozenia kar na sam poczatek wiec hamakarni strychowej nie ma. Jakos tak sie nastawialismy na ten nocleg wlasnie tam z ogoniastymi myszami , wiec jako ze go nie ma, to wogole rezygnujemy z Honu tym razem.

Popoludniem wybieramy sie jeszcze w rejon Roztok. Widoki sa juz cudne z przeleczy nad Roztokami- morze olesionych slowackich gor.
Obrazek
Obrazek

Drzewo pająk
Obrazek

Potem idac w strone Rypiego Wierchu i dalej jest coraz lepiej. Tym razem widoczki sa na polska strone ale tak fajnie ulozone ze nie widac wcale wsi czy drog. Tak jakby te okoliczne gory byly zupelnie puste, dzikie i bezludne. Ciekawe zludzenie, acz bardzo mile dla oka.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Siedzimy wiec na jednej z polanek i grzejemy sie w cieplym przedwieczornym sloneczku. Jak zupelnie inaczej niz na porannych Rawkach gdzie ciagnelo jeszcze zimą.
Na trasie w rejonie tego Rypiego Wierchu jest co chwile wilcza kupa. Tak mi przynajmniej w wielu miejscach mowili, ze jak kupa jest cala kudlata to na bank zostawil ją wilk.

W Roztokach znow etatowy zajac. Kilka dni temu jak tu bylismy tez wypadl z krzakow po prawej, przebiegl kawalek asfaltem i skrecil w zarosla po lewej. On tak zawsze? A moze jest nakrecany?
Obrazek

W Cisnej idziemy na pielmieni do Łemkowyny. Dziewczyny z Lodzi tak reklamowaly tutejsze potrawy ze sie skusilismy. Jedzenie rzeczywiscie smaczne ale w ilosci mikroskopijnej i koszmarnie drogie. Raczej nigdy wiecej.
Obrazek
Obrazek

Na nocleg jedziemy do PTSMu w Lesku. Juz w skodusi czuje jakis dziwny zapach, jakby jakiegos zwierzaka, jakby cos zdechlo? Wieczorem w schronisku ten zapach sie nasila. Juz sie zastanawiam ze moze na lozku ktos polozyl swojego smierdzacego psa? Chwile pozniej odkrywam brutalna prawde.. Jedna wilcza kupa przyjechala z nami na moim bucie. Mam jedna kudlata podeszwe… Chyba przez godzine probuje sie rozstac z “wilkiem” przy pomocy patykow i moczenia buta w kaluzach, ktorych na szczescie wokol schroniska nie brakuje.
Obrazek

Na wieczor mamy piwo. To miodowe bardzo mi smakuje.
Obrazek

cdn
Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105113
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Post autor: Piotrek »

buba pisze:To miodowe bardzo mi smakuje.
"Encyklopedystom" też :) Znaczy się Stenowi bo to on testował oba te piwka!
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
Sten
prezydent
prezydent
Posty: 170021
Rejestracja: czwartek 13 gru 2007, 18:40
Lokalizacja: Łuh

Post autor: Sten »

"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Porankiem kierujemy sie w Beskid Niski. Zajezdzamy do Kotani gdzie jak zwykle robie zdjecie cerkwi. To chyba najczesciej fotografowana przeze mnie cerkiew. Szosty raz? Siodmy?
Obrazek
Obrazek

A potem szukamy chatki zwanej “Michata”. Malutki domeczek za wsia wykonany na bazie spichlerzyka i oferujacy noclegi w klimatach chatki studenckiej. Tyle slyszalam od znajomych, netowa stronka tez to potwierdzala (teraz juz nie dziala). Spod chaty piekny widok. Gospodarza nie ma akurat, acz obejscie wyglada jakby wlasnie wyszedl do sklepu. Cos sie suszy na sznurku, stoi jakas miotla, chrust na ognicho naszykowany. Siedzimy wiec z godzine i czekamy, wygrzewajac sie do sloneczka i sluchajac wszechobecnej okolicznej ciszy. Jako ze gospodarz nie wraca, dzwonimy pod znaleziony niegdys numer. Michal odbiera… i ze smutkiem w glosie stwierdza ze obecnie mieszka w Anglii… Chata nieczynna do odwolania… Oj jaka szkoda… Juz zesmy sie psychicznie nastawili na nocleg w jej pachnacych drewnem progach… Mam nadzieje ze kiedys bedzie okazja spedzic tu noc…
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Odwiedzamy Swiatkowa z jej cerkwia pomalowana w specyficzne barwy- niebiesko-zielono- czerwona.
Obrazek
Chyba fajnie, bo przynajmniej jest inna od reszty (a beskidzkoniskie cerkiewki pod wzgledem ksztaltu sa takie same, nie to co orginalnosc formy np. na Roztoczu).

Oprocz cerkwi mozna tez znalezc we wsi ciekawe pojazdy
Obrazek


Potem idziemy na tereny dawnej wsi Świerzowa Ruska. U wlotu doliny ktos hoduje rogacizne lesna.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Zmienili niedawno przebiegi szlakow. Na mojej mapie idzie tam tylko droga. Teraz jest szlak pieszy, rowerowy, szlag wie co jeszcze. Droga jest wysypana swiezym zwirem (tym razem chyba nie chodzi o polepszanie jakosci zycia mieszkancow- bo tam nikt nie mieszka). Co chwile stoja laweczki, stojaki na rowery, kosze, barierki, mostki, schodki- az dziwne ze nie ma wifi i automatow z cola. Nasz park w Olawie oferuje chyba wiekszy poziom dzikosci- o lesie nie wspominajac.
Obrazek
Obrazek
Obrazek


Sam cmentarzyk, gdy zostawic za plecami i odsiać z pamieci “udogodnienia dla unowoczesnienia i rozwoju turystyki”, to sam w sobie jest calkiem przyjemny. Zwlaszcza bania cerkiewno dachowa lezaca w trawie i kilka innych zelastw wygladajacych na resztki dawnego budynku tutejszej swiatyni.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Jest tez kapliczka o trzech postaciach i dwoch glowach.
Obrazek

Gdzieniegdzie mozna tez znalezc piwniczki
Obrazek

Przed wejsciem na teren wsi stoi tablica informujaca ze wstep jest platny- z racji wystepujacego tu PN. Tylko w sezonie sie buli wiec nas na szczescie nie dotyczy jeszcze. Co ciekawe nie ma budki z cieciem sprzedajacym bilety a nalezy placic smsem. Tzn. jest obowiazek zabierania ze soba telefonu w gory? I trzymiania go w stanie naladowanym? Bo inaczej nie mozna kontynuowac wycieczki szlakiem? Co jeszcze ciekawsze- w dolinie nie ma zasiegu. Operator nie wspolpracuje z parkowcami o dziwnych pomyslach? ;) No chyba ze “na sezon” zasieg wlaczaja ;)
Obrazek
Obrazek


Przejezdzajac przez wies Kąty rzucaja nam sie w oczy najpierw owce na zboczu a potem dziwny krzyz na szczycie jednej z gorek. Krzyz to- czy moze cos innego? Oplataja go jakby schodki. Postanawiamy wiec tam isc i sprawdzic. Pagor nazywa sie Grzywacka Gora.
Po drodze mijamy koze z dwoma poltora tygodniowymi kozletami
Obrazek

Potem rzeczone owce z duza iloscia jagniat. Rowniez czarnych i bardzo puszystych. Ciekawe w jakim wieku konczy sie wolne zycie jagniecia i zostaje udekorowane we wraże kolczyki?
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Czesc domow dalej od drogi jest milych dla oka.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Kamienista droga pnie sie pod gore. Spora jej czesc wypelnia zapach kwitnacych krzewow. Czasem droga idzie wawozem. Takie drogi kojarza mi sie z Beskidami z czasow jak bylam mala. Prowadzily do wyzej poloznych przysiolkow. Jeszcze smukle, wysokie snopki siana powinny po bokach stac (no wiem, wiem, dopiero jest kwiecien ;) )
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Zielony szlak sie jakos rozsiał ;)
Obrazek

Mila szyszeczka
Obrazek

Im wyzej wylazimy tym wiecej olesionych oblych wzgorz wylazi znad widnokregu.
Obrazek
Obrazek

Na szczycie jest cos co jest miksem krzyza i wiezy widokowej- krzyz oplataja mocno zakrecone metalowe schodki. Duje bardzo silny acz cieply wiatr. Krzyz wyje metalicznym swistem. Rozmieszczone na nim anteny piszcza cieniutko. Schodki i cala konstrukcja wpada w wibracje i trzesie sie tak dziwnie, ze owo drzenie udziela sie rowniez rekom i nogom.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Widoki roztaczaja sie we wszystkie strony. Nie spodziewalam sie w tym miejscu tak widokowego pagora.

Wracajac czujemy zapach dymu. Zupelnie jakby gdzies na zboczach siedziala jakas ukryta chatka. Zagladamy w boczne drogi ale zrodla zapachu nie udaje sie zdiagnozowac.

Wieczorem zawijamy do bacowki w Bartnem. Czwarty trojkatny PTTKowski domeczek na naszej tegorocznej wschodniobeskidzkiej trasie. Mimo weekendu tlumow nie ma.
Jacys rowerzysci przemykaja i chowaja sie w pokoju. Siadamy w pustej i ciemnej jadalni. Z okienka bufetowego wychyla sie Andrzej, gospodarz obiektu i zaprasza nas do siebie, do kuchni, do kaflowego pieca roztaczajacego wokol cieplo i swojski zapach.
Obrazek
Obrazek

Pierwszy raz w schronisku (nie mam na mysli obiektow typu chatka studencka bo to inne klimaty) ktos zaprasza nas za magiczna sciane “nieupowaznionym wstep wzbroniony”. Pierwszy raz w PTTKowskim obiekcie ktos traktuje nas jak gosci i towarzyszy a nie klientow i petentow. Dzis w wielkich garach czai sie zur i pierogi łemkowskie, czyli takie z kasza, miesem, ziemniakami i czym sie da, czym chata bogata. Kabaczek pelza po lawach i stolach, drapiac z zaintersowaniem porowate powierzchnie, zapominajac jakos ze juz jest wieczor i powinna byc zmeczona. Odkrywa tez cienie rzucane przez jej lapki i przez godzine probuje je zlapac. Po co zabierac dzieciom zabawki w gory? Cien jest tani, lekki, wbudowany i najbardziej “interaktywno-edukacyjny” :) Gadamy dluzsza chwile z Andrzejem o tendencjach w polskiej turystyce, psychice niemowlat, wzglednosci popularnych slow pokroju “duzo” czy “czesto” oraz nieodkrytych funkcjach ludzkiego mozgu.
Schronisko otrzymalo kiedys dawno temu tytul i dyplom “Zlotej Popielicy”. Niestety od kilku lat nie spotkamy juz tu tych sympatycznych myszorkow. Ponoc zagniezdzil sie tchorz i je wszystkie wystraszyl. Jest mi niezwykle smutno z tego powodu.
Na chwile wpada tez do kuchni znajomy chatkowego, ktory niedaleko bacowki trafil na pare jeleni. Nagral je na komorke. Niesamowite widowisko trafic oko w oko, na wyciagniecie reki na takie olbrzymy!

Rozmawiamy tez o zdjeciach. O tym co nieruchomy kawalek papieru jest w stanie powiedziec. Andrzej zbiera zdjecia swoich znajomych i turystow ustawianych na ganku bacowki. Specyficzne zdjecia w starym przedwojennym stylu. Ustawiane, sztywne, bez usmiechu, z powazna twarza. Jak ze starych prababcinych wizyt u fotografa wlazacego pod szmate wiszaca z tylu aparatu. Zdjecia sluza chatkowemu jako kanwa do opisowych historyjek ktore umieszcza na fejsbukowym profilu schroniska. Zgadzamy sie na takie zdjecie, ciekawe jaka historyjka przypadnie nam w udziale. Jakos ciezko mi siedziec patrzac w aparat i nie usmiechac sie. Kaciki ust jakby same drgaja aby wystrzelic do gory. Czlowiek ma jakies tiki nerwowe zeby pomachac rekami, albo ustawic sie w glupiej pozie. A tu siedz prostu, nijako, jak wyprana z zycia kukła.
Obrazek

Niemowle tez sie wczulo w chwile i pozuje z powazna twarza. Az dziwne bo nawet do paszportowego zdjecia wywalila jezor
Obrazek

Pytam Andrzeja czemu preferuje akurat takie sztywne, zimne zdjecia. Twierdzi ze lubi wlasnie takie bo one sa prawdziwsze. Bo jak nie mozna sie wyszczerzyc, zamachac łapami, podskoczyc czy pokazac jakis modnych gestow to opadaja przybrane maski. I jest szansa ze z ludzi bedzie emanowac cos bardziej prawdziwego, cos z dna duszy.

Ogladamy zdjecia innych turystow w galerii chatkowego. Ekip z ktorymi sie przyjazni, bywaly tu przelotem lub przyjechaly na tematyczna impreze. Andrzej pokazuje nam tez pewne zdjecie o mrocznej historii Jest na nim dosc spora ekipa. Organizator tej imprezy tydzien pozniej sie powiesil. Ponoc sporo osob rozpoznaje wsrod kilkunastu osob na schodach ta jedna, wlasciwa. Czy ze zdjecia moze emanowac smutek, zrezygnowanie czy jakas inna zla energia? Widac moze… Bo ja tez zgadlam..

Pokoje schroniskowe maja ciemne drewniane sciany o dlugiej historii. Nocuje tu sporo wycieczek szkolnych, tematycznych obozow mlodziezowych albo zorganizowanych warsztatow dla dzieci np. surwiwalowych. Ze sciennych napisow mozemy sie dowiedziec co budzilo emocje mlodziezy od lat 80tych do teraz. Co mysleli o swoich kolegach, nauczycielach, polityce, sporcie, opiekunie bacowki, nauce czy turystyce. Sporo napisow jest pustych i wulgarnych acz mozna tez znalezc kilka perelek. Dzis lokatorow budynku mozna policzyc na palcach jednej reki. No dobra- liczac chatkowego i niemowleta trzeba uzyc tez drugiej. Sa wiec szerokie puste przestrzenie, chrobot kornikow. Wogole to schronisko ma niesamowita akustyke- slychac dkladnie wszystko co dzieje sie na innych pietrach.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

W jadalni, co ciekawe, zachowal sie otwarty kominek. Wyglada na dosc zabytkowy.
Obrazek

Obchodze schronisko dookola.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Zwracaja uwage rozne konstrukcje, jakby totemy, kieł mamuta, czacha w berecie.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Najlepszy jest cycaty motocyklista o szczuplej twarzy!
Obrazek

Schronisko na tyle przypada nam do gustu ze postanawiamy zostac tu dluzej i polazic gdzies po okolicy. I znow tu spac. I znow wieczor spedzic przy rozgrzanych kaflach pieca, przy skwierczacych na patelni pierogach i dziwnych, nieraz dosc niepokojacych i nietypowych rozmowach.

cdn
ODPOWIEDZ