Moim zdaniem znaczenie ma też, w jakim terenie auto było użytkowane. Bez wątpienia w lepszym stanie powinno być te, gdzie w lesie dominują sośniny, a pewnie w znacznie gorszym użytkowane w górach, czy na mokradłach.Cordoba_2004 pisze:czyli kicha i nie kupować nawet jak to jest terenowe suzuki
SAmochód od leśniczego - kupić nie kupić
Moderator: Moderatorzy
"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Panowie , ten temat jest książkowy, nic nie wnosząca do sprawy polemika ,polemika , polemika ...na dobrą sprawę nawet nie wiadomo o czym. Czemu nikt temu człowiekowi nie doradzi że jeśli sam nie jest w stanie określić stanu auta , niech weźmie 50 zł w kieszeń wraz z właścicielem pojedzie na stacje kontroli pojazdów lub jak daleko do warsztatu i będzie obraz. Na stacji sprawdzą zawieszenie , hamulce , korozję , spaliny zależy co za auto ... To jest wyznacznik, bo co z tego że leśnik teoretycznie mało po soli jeździ, ale jak siedzi z piwem wieczorem , to może małżonka lub dzieciak jeździ autem. Leśnik może też strzelać do zwierzątek i mieć psa do polowań . Nigdy bym osobiście nie kupił po kimś takim auta. Raz mnie podwożono takim terenowcem śmierdziało psem (jakimś posokowcem) , aż się niedobrze robiło, właścicielowi nie przeszkadzało, a zawieszenie nie dość że waliło , to jeszcze go znosiło co gorsza na lewo. Więc jak czytam, że tak kupuj od leśnika, bo pewnie zadbane i serwisowane , to mnie skręca. Człowiek człowiekowi nie równy, jeden dba inny nie , nie zakładajcie wiec że wszyscy leśnicy dbają, bo to nie prawda.
No to jeśli już zdecydowałeś to po jakie licho produkujesz się na forum? Chcesz - kupuj, wśród leśników których znam nikt nie miał samochodu dłużej niż trzy lata, bo po tym czasie naprawy stawały się uciążliwe i nieopłacalne. Może specyfika terenu.Cordoba_2004 pisze:pył i kurz z zakamaków jest do wyczyszczenia a brak soli i użytkowania po czarnych dziurach jest plusem poza tym po korzeniach raczej stale nikt nie jeździ chyba że ma coś z głową
I jeszcze jedno - jeżdżę po korzeniach bo taką mam pracę a nie coś z głową. Nie stale, ale co dzień.
Bez komentarza...... Kijanka jeździ od 2009 roku (miała 9 lat w momencie zakupu), praktycznie każdego dnia po dziurach itp. Zapraszam na w/w próbę i kontrolę zawieszenia..... Napiszę więcej, mimo przebiegu 262 tys km posiada jeszcze fabryczne końcówki drążków, dolne wahacze i nie tylko. Bez problemu mogę podróżować po autostradzie z prędkościami przekraczającymi dozwolone. Po lesie też jej nie oszczędzam. Każdy przegląd (w pełni legalny) przechodzi bez problemu, jednak nie uzyskałbym za nią wysokiej ceny, powodem są wgniotki na drzwiach, błotnikach itp, wynik odskakujących kawałków drewna. Na chwile obecna po gruntownym wiosennym przeglądzie i lustracji silnika jestem pewien, że przejechanie 300 tys km nie stanowi dla niej wyzwania. Patrolem jeździłem ponad 5 lat, kilka innych pojazdów też sporo wytrzymało. Stan jest zależny od kierowcy, nie od miejsca użytkowania....Łolcik pisze:Samochód używany w lesie po trzech latach nadaje się do kasacji. Używany na krótkich dystansach, ciągle pierwszy, drugi bieg, korzenie, dziury wpływające nie tylko na stan zawieszenia, ale i całej karoserii wskutek ciągłych przeciążeń wywołanych jazdą w nierównym terenie (spróbuj zamknąć klapę bagażnika stojąc jednym kołem w dziurze).
Bez komentarza.... nie porównuj jazdy inżyniera nadzoru z jazdą podleśniczego czy też leśniczego. Po pierwsze - wybacz, ale nie wierzę, że jeździłeś co dzień w teren (praca w biurze n-ctwa, szkolenia, reprezentowanie n-ctwa na zewnątrz), po drugie nie wierzę, że stricte po terenie jeździłeś odcinki tak długie, jak przeciętny leśnik terenowy, i po trzecie - z pewnością nie gnałeś przez las z pośpiechem "bo wozak już czeka na drugim końcu leśnictwa".borowiak pisze: Bez komentarza...... Kijanka jeździ od 2009 roku (miała 9 lat w momencie zakupu), praktycznie każdego dnia po dziurach itp.
Proponuję zakończyć dyskusje stwierdzeniem, iż:
Zakup samochodu od leśnika powinien być poprzedzony bardziej wnikliwą oceną stanu zawieszenia, zespołu napędowego, oraz nadwozia wynikającą ze specyfiki wykorzystania pojazdu w skrajnie różnych warunkach terenowych, co nie wyklucza zasadności zakupu od tej grupy zawodowej.
I tyle.
- Blues Brothers
- nadleśniczy
- Posty: 5595
- Rejestracja: niedziela 31 mar 2013, 17:46
- Blues Brothers
- nadleśniczy
- Posty: 5595
- Rejestracja: niedziela 31 mar 2013, 17:46
W czasie posiadania Kijanki miałem przyjemność pracować jako leśniczy, inżynier nadzoru i nadleśniczy, wiem więc, co i jak mogę porównywać Najwięcej kilometrów w terenie (miesięcznie) przekręciłem jako inżynier nadzoru. Nawet dojazd do siedziby (16 km) nadleśnictwa przebiegał leśnymi drogami. Jeśli mowa o "długich odcinkach" w terenie, to najdłuższe były za czasów inżyniera nadzoru, sprawdź w terenie wypłaty na dwóch leśnictwach, to zrozumiesz o co chodzi.... Obecnie rekord dnia, to 100-120 km po leśnych i polnych drogach w jednym rzucie..... Lesistość "mego" nadleśnictwa to 15%... Co do pośpiechu....... Trafiłeś kulą w płot, znane są moje rajdowe pozostałości i ustawiczny brak czasu, łącznie powoduje to wieczne mocne naciskanie pedału gazu..... Opowieści o moim tempie przemieszczania się po lesie w kilku nadleśnictwach urosły do poziomu legendyŁolcik pisze:nie porównuj jazdy inżyniera nadzoru z jazdą podleśniczego czy też leśniczego.
A wracając do tematu; Twoje stwierdzenie jest OK i w przeciwieństwie do wcześniej postawionej tezy nie wyklucza zarówno mojej jak i Twojej opcji Ja naprawdę znam mnóstwo leśników, od których kupowałbym auto w ciemno. Są też tacy, których bym nie polecił, ot i wszystko
-
- podleśniczy
- Posty: 360
- Rejestracja: piątek 23 sie 2013, 15:16
- Cordoba_2004
- początkujący
- Posty: 76
- Rejestracja: poniedziałek 13 lip 2009, 22:56
- Lokalizacja: aha
-
- dyrektor regionalny
- Posty: 6954
- Rejestracja: czwartek 21 cze 2007, 13:18
- Lokalizacja: wielkopolska
Generalnie najlepiej kupować terenówkę nie jeżdżoną w terenie od niepalącego Niemca co płakał jak sprzedawałborowiak pisze:(...) Ja naprawdę znam mnóstwo leśników, od których kupowałbym auto w ciemno. Są też tacy, których bym nie polecił, ot i wszystko
Ps. Na forum rajdy4x4 postawiono podobną tezę, że spora cześć leśników baaardzo mocno eksploatuje swoje auta i statystycznie trudniej o okazję. Ja osobiście uważam, że auta 4x4 lepiej szukać u miastowych co nie wiedzą że mają manualne sprzęgiełka mimo kilku lat użytkowania wozu.
Wydaje mi się, że to nietrafione uwagi. Na tamtym forum ludziska zazwyczaj mocno katują swoje autka i przez pryzmat jazd offroadowych nierzadko w lasach, postrzegają leśników. Owszem, zdarzają się miłośnicy przepraw wśród leśników także, ale myślę, że ktoś, kto potrzebuje auta do pracy, nie będzie ryzykował zniszczenia auta w trakcie zabawy. To raczej nie te priorytety. Ja muszę mieć auto w stałej gotowości, a nie na warsztacie. Tak więc zdarza mi się gdzieś czasem utopić, ale raczej nie zrywam nią drewna, ani nie taplam się po szyby w błocieGlaca pisze:Na forum rajdy4x4 postawiono podobną tezę, że spora cześć leśników baaardzo mocno eksploatuje swoje auta
"Słowa mają ogromną moc, więc naszą powinnością jest te słowa kontrolować. Inaczej mogą zdziałać wiele zła" - Mordimer Madderdin
-
- dyrektor regionalny
- Posty: 6954
- Rejestracja: czwartek 21 cze 2007, 13:18
- Lokalizacja: wielkopolska
Prawda, ale niezależnie od przeznaczenia auta ( turystyka czy przeprawowe) lepiej jako bazę kupić w dobrym stanie, mniejszym przebiegiem. U kolegów leśników bardzo przywiązanych do swoich nastoletnich aut 4x4 ( 5 i więcej lat służby) często problemem są uszkodzenia związane ze zmęczeniem materiału - pękają ramy, mocowania nadwozia do ramy.Capricorn pisze: Na tamtym forum ludziska zazwyczaj mocno katują swoje autka (...)
I my naprawdę sporo nimi śmigamy mimo dużego spalania - kumpel "miastowy" swojego Patrola odpala tylko w weekendy.
W trzy lata to się auto zajeżdza jak się przy nim nic nie grzebie i nie naprawia.Mam kolegów co kupują szroty za grosze i sprzedają po krótkim czasie,bo cenajednej części przekracza wartość auta.Przy swoich brykach sam grzebię,używam zgodnie z przeznaczeniem i posrajdówkę też urządzam.Dlatego zawsze chcą ode mnie kupić koledzy.Znajomy mechanik mówi mi,że jestem dinozaurem w kwestii utrzymania auta- ma być dobrze.Obecnie większa część klientów woli tanio..
dabek79
Z autami w terenie to jest zawsze problem bo jak się kupi drogi to po dwóch latach będzie on niewiele wart, a jak się kupi szrot to potem ma się stres czy odpali i czy nic od niego nie odpadnie. Ja auta w terenie zajeżdżam. Miałem ich cztery i tylko jedno sprzedałem z ogromnym spadkiem wartości, reszta odjechała na lawecie. Aktualnie jeżdżę piątym, który był wcześniej samochodem "do miasta" mojej żony, a jeszcze wcześniej moim. I już chyba zostanie dokąd się nie rozleci bo jest jak członek rodziny..
Ja bym od leśnika samochodu nie kupił, no chyba, że ten "miejski". Mam kilku kolegów, którzy mają od nowości ponad dziesięcioletnie samochody z przebiegami poniżej 100 tyś km. Taki to warto kupić...
Terenowe trzeba dokładnie sprawdzić na stacji diagnostycznej bo nawet sam leśnik najpewniej nie wie co w jego aucie już nie domaga.
Ja bym od leśnika samochodu nie kupił, no chyba, że ten "miejski". Mam kilku kolegów, którzy mają od nowości ponad dziesięcioletnie samochody z przebiegami poniżej 100 tyś km. Taki to warto kupić...
Terenowe trzeba dokładnie sprawdzić na stacji diagnostycznej bo nawet sam leśnik najpewniej nie wie co w jego aucie już nie domaga.
Różnica między ekologiem, a ekofilem jest mniej więcej taka jak miedzy pedagogiem a pedofilem....