ciekawe przystanki autobusowe
Moderator: Moderatorzy
W Becejłach od lat '70 ubiegłego wieku ksiądz organizował wakacje dla dzieciaków. Tuż obok wioski, przy drodze w kierunku na Jeleniewo jest zlokalizowane leśne pole biwakowe, gdzie swego czasu harcerze mieli swoje obozowiska, a teraz jest to ogólnodostępny teren. Sama wioska jest położona w dolince pomiędzy dwoma (miejscowi mówią, że trzema) jeziorami, które komunikują się ze sobą przesmykami, strumieniami i kanałami z kolejnymi Są to Szelment Mały, Iłgiel (i trzecie jeziorko na wschód od Szelmentu o nazwie Jodel). Praktycznie wodą można dopłynąć aż pod Leszczewo leżące nad Szelmentem Wielkim - pięknym rynnowym jeziorem o czystej wodzie i paru sporej wielkości wyspach. Szelment mały ma jedną pseudo wyspę, a inne ich nie posiadają. W tej okolicy, w pobliżu Jesionowej Góry (bodaj najwyższe wzniesienie Suwalszczyzny) znajdują się źródła rzeczki Szelmentki, która właśnie łączy wspomnianymi kanałami i strumieniami jeziora ze sobą, a później płynie dalej i wpada do Szeszupy, która prowadzi wody aż na Litwę. W linii prostej to prawie 12km wody, więc i pływać jest gdzie po żaglami. Na wschód od Becejł, za jeziorem znajduje się kolejne spore harcerskie pole biwakowe w lesie (koło Jodelu), a w samych Becejłach zbudowano jakiś czas temu publiczną plażę. https://www.google.pl/maps/place/Jezior ... 23.0477625
Tak więc Becejły stały się z czasem sporą turystyczną miejscowością i nic dziwnego, że organizowane są tam różniste imprezy. Ja osobiście nie miałem okazji imprezować, bo nie te terminy, ale pamiętam z lat '60-'70 tamte miejsca i wiem jak wioseczka ewoluowała do dzisiejszego stanu. Jeśli o mnie chodzi to wolę spokojniejsze miejsca, więc wybierałbym któreś z gospodarstw okolicznych rolników i tam rozbijał namiot niż w samej wiosce, bo jednak głośno, ale jako miejsce wypadowe dla celów turystycznych jak najbardziej jest godne polecenia. Zawsze z radością wielką je odwiedzam. Tylko nie wiem czemu zapamiętałem, że w kościele odpust był zawsze w św Floriana i skojarzyłem, że jest też pod tym wezwaniem, a tu zdziwienie... Tak więc jedźcie i zwiedzajcie te tereny, bo warto
Tak więc Becejły stały się z czasem sporą turystyczną miejscowością i nic dziwnego, że organizowane są tam różniste imprezy. Ja osobiście nie miałem okazji imprezować, bo nie te terminy, ale pamiętam z lat '60-'70 tamte miejsca i wiem jak wioseczka ewoluowała do dzisiejszego stanu. Jeśli o mnie chodzi to wolę spokojniejsze miejsca, więc wybierałbym któreś z gospodarstw okolicznych rolników i tam rozbijał namiot niż w samej wiosce, bo jednak głośno, ale jako miejsce wypadowe dla celów turystycznych jak najbardziej jest godne polecenia. Zawsze z radością wielką je odwiedzam. Tylko nie wiem czemu zapamiętałem, że w kościele odpust był zawsze w św Floriana i skojarzyłem, że jest też pod tym wezwaniem, a tu zdziwienie... Tak więc jedźcie i zwiedzajcie te tereny, bo warto
"Słowa mają ogromną moc, więc naszą powinnością jest te słowa kontrolować. Inaczej mogą zdziałać wiele zła" - Mordimer Madderdin
Mysmy akurat rozbili sie nad jeziorem Iłgiel przy pomoscie i bylo bardzo spokojnie od popoludnia do poludnia dnia nastepnego spotkalismy tylko jednego rybaka plywajacego łódka po jeziorze. Ale to moze dlatego ze to koniec maja wiec jeszcze nie sezon?Capricorn pisze:Jeśli o mnie chodzi to wolę spokojniejsze miejsca, więc wybierałbym któreś z gospodarstw okolicznych rolników i tam rozbijał namiot niż w samej wiosce, bo jednak głośno, ale jako miejsce wypadowe dla celów turystycznych jak najbardziej jest godne polecenia
Nie, to akurat normalna całkiem okoliczność przyrody, oprócz grup harcerskich. Waśnie dlatego polecam te miejsca, że są nadal ciche i spokojne. Cudowne i bardzo swojskie, choć już rozpoznane przez nowobogackich i obstawione daczami. Na szczęście to strefa ciszy i nadal nie słychać warkotu skuterów wodnych, a grzyby rosną wszędzie. Dodatkowym atutem jest... bliskość morza. Raptem cztery godziny jazdy i z Krainy Jezior dociera się do Bałtyku. Na Litwie, ale jednak. Jest to jakaś ciekawostka, bo drogi nad nasze morze to masakra jakaś.
"Słowa mają ogromną moc, więc naszą powinnością jest te słowa kontrolować. Inaczej mogą zdziałać wiele zła" - Mordimer Madderdin
Chciałbym zauważyć, że mieszkaniec naszej stolicy też ma cztery godziny nad morze. No może do samej plaży to pięć...Capricorn pisze:drogi nad nasze morze to masakra jakaś
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
A to moja wina, że Warszawa nie ma jezior? Mieszkańcy Mazur, Pomorza Zachodniego, Szwajcarii Kaszubskiej czy nawet Lubuskiego też mogą sobie zrobić wypad jednodniowy nad morze i wrócić na kolację na swoje jeziora. Po cholerę w tym celu jechać na Litwę?!Capricorn pisze:tu jednak można jednodniowy wypad i wrócić na jeziora
No chyba, ze chodzi o dzikie biwakowanie. Pod tym względem daleko nam do Litwy. No ale tam zawsze była dzicz, nawet wówczas gdy u nas panował Renesans...
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
Obwód Kaliningradzki, na tle innych wschodnich rejonow, pod wzgledem przystankow wypada dosyc blado. Wiekszosc jest plastikowych i znormalizowanych jak u nas. Bardzo rzadko mozna wypatrzec jakas ciekawostke.
Primorie. Bulwiasty przystanek chyba z jakimis motywami owoców morza.
Jantarnyj- drewniana podrzezbiana chatka.
Kamienny budyneczek- dobry na letnie upały. Wewnatrz panowal piwniczny, wrecz bunkrowy chłód. Zapach tez
Klasyczny wschodni mozaikowiec. Doniczka utrzymana w tym samym stylu.
Jakis taki wielokształtny i mocno przewiewny.
W okolicach Czerniachowska dominują takowe betonowe pudełka.
Primorie. Bulwiasty przystanek chyba z jakimis motywami owoców morza.
Jantarnyj- drewniana podrzezbiana chatka.
Kamienny budyneczek- dobry na letnie upały. Wewnatrz panowal piwniczny, wrecz bunkrowy chłód. Zapach tez
Klasyczny wschodni mozaikowiec. Doniczka utrzymana w tym samym stylu.
Jakis taki wielokształtny i mocno przewiewny.
W okolicach Czerniachowska dominują takowe betonowe pudełka.
A może to postsowieckie plemniki?buba pisze:chyba z jakimis motywami owoców morza
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
Estonia zaskoczyla nas niesamowicie w temacie przystankow autobusowych. W innych krajach fajne i ciekawe obiekty tego typu zawsze byly stare. Poczerniałe drewno, stara cegła lub pustak, blacha falista, mozaiki z czasów poprzedniego systemu. Nowe wiaty przystankowe kojarzyly mi sie z czyms paskudnym i niezbyt funkcjonalnym. I pisanym przez kalke - jak wycietych z jednego wzoru, bez cienia orginalnosci i inwencji tworczej. Do teraz. Spora czesc estonskich wiatek - ba! domkow jest nowa! I nie umniejsza to ich klimatycznosci.
Najfajniesze okazy napotkalismy na wyspach - Saaremie i Hiumie. Mysle, ze moga one swietnie sluzyc za miejsca noclegowe dla rowerzystow czy stopików - rzadko sie trafia tak porzadna chata w gorach! My tez rozwazalismy takie spanko, ale nie bardzo byloby gdzie wcisnąc auto nie blokujac miejsca dla autobusu.
Przewaznie przystanki te sa na totalnym wygwizdowie. Malenki przysiółek, jeden dom lub dwa gdzies w głebi a przy drodze tylko ta chatka. Moze ludzie z tych domow sami je budowali? Bo wiedzą, ze przy drodze czeka ich snieg, wiatr i pizgawica? I dlatego buduja dobrze a nie na odwal sie - bo buduja dla siebie, buduja funkcjonalnie a nie jak najtaniej.
Najwieksze zagęszczenie ciekawych domeczków bylo na Saaremie, na trasie Lumanda - Tehumardi.
Domki przystankowe nieraz mają balkoniki, kolumienki, okienka, stoliki, obrusiki. Sa szczelne i przytulne. Często wypelnia je zapach ziół.
Ten ponizej to chyba najpopularniejszy "model" wystepujacy na Hiumie. Ten rodzaj to chyba jakas masowa produkcja, bo wiele w rejonie bylo wlasnie takich.
Na wielu przystankach sa w srodku skrzynki pocztowe. Albo choc pod daszkiem.
Nieraz spotkamy firanki w oknach. Albo ganeczek. Czy ozdobione sciany - w tym akurat artystycznie upięte sieci rybackie.
Tez drewniany, tez z balkonikiem...
Ten przypominał mi domek kempingowy z dawnych lat i te rozne osrodki wypoczynkowe nad jeziorami z czasow dziecinstwa.
A ten jakies klimaty goralskie. I nawet miał gont na dachu!
Ten taki wieloksztaltny
A ten postawili chyba wczoraj - tak zapodawał zapachem swiezego drewna. Przeszklona sciana z widokiem na morze, w srodku kwiaty i folderki o okolicznych imprezach artystycznych. Acz ów stół nieco dziwny, na kółkach, ni to kołyska dla niemowlaka, ni to co?
Nieco starszy obiekt, chyba jeszcze z radzieckiej białej cegiełki w cieniu rozłozystych drzew. Drzwi wprawdzie bez klamki i zamkniete ale mozna wejsc oknem.
A tu sie zbytnio nie popisali (jak na lokalne klimaty oczywiscie) bo budka malutka i przewiewna
Ten domeczek w nieco gorszej kondycji, zawilgły w srodku, z wyłupanymi oknami i mini magazynem starych szafek
W Vintri przeszli sami siebie w przystankowym wypasie. Przystanek jest zelektryfikowany, ma własna latarnie, kwiatową rabatke, stolik i kanape. I obrazki na scianach.
Są kibelki. Dwa.
I odrecznie sporządzony rozkład. Czy to mozliwe, ze nie zmienil sie od 1995 roku?
W tym nieco przegieli z solidnoscią i gabarytami i zalęgli sie w nim bezdomni. Przynajmniej tak to wyglada - jak jakas żulerska kanciapa. I zapach, i styl. A moze to nie przystanek? Moze poczatkowo bylo inne przeznaczenie tego budynku? A autobus zatrzymuje sie pod nim tylko dlatego, ze tu cos jest tzn. ów domek i skrzyzowanie. A wokol tylko lasy i lasy...
Gdzies koło Kabli. Od razu widac, ze okolica nadmorska. Zaparkowało tu jakies wikingowe czółno?
Smok z irokezem pokazuje wszystkim jęzor!
Jak górski szałas! Z malowniczo wykręconym filarem!
A ten taki niby zwykly ale jakos tak fajnie pomalowany!
Tu tez w paseczki.
Ludzie jak wszędzie są rozni. Tu tez zdarza sie mania zamykania i umiłowania prywatnosci pt. “moje, wszystko moje - a inni spier…”. Trafil sie wiec i przystanek zamkniety na klucz. Nawet sie nie da zajrzec do srodka.. Jeden jedyny taki spotkalismy. Pewnie sluzy tylko kilku okolicznym domostwom i ich gospodarze nie chca sie dzielic z innymi. Szlag wie jakie luksusy zawiera wiec w srodku. Na pewno sluzy jako lokalna tablica ogloszen.
To tylko niektore z napotkanych przystankow. Bylo ich wiecej. Ja bym sie zatrzymywała przy kazdym, ale toperz jednak ma jakies granice tolerancji na cudze zboczenia i po pewnym czasie odmówil wspolpracy i stawania co kilometr. Wiec w tym temacie zostalo jeszcze duzo do zbadania i obfocenia. Moze jeszcze jakies inne tajemnice skrywają estonskie przystanki rozsiane wsrod pól i lasów targanych wichrami wysp. Szlag wie co bylo bylo w tych, przy ktorych akurat nie stanelismy.
Najfajniesze okazy napotkalismy na wyspach - Saaremie i Hiumie. Mysle, ze moga one swietnie sluzyc za miejsca noclegowe dla rowerzystow czy stopików - rzadko sie trafia tak porzadna chata w gorach! My tez rozwazalismy takie spanko, ale nie bardzo byloby gdzie wcisnąc auto nie blokujac miejsca dla autobusu.
Przewaznie przystanki te sa na totalnym wygwizdowie. Malenki przysiółek, jeden dom lub dwa gdzies w głebi a przy drodze tylko ta chatka. Moze ludzie z tych domow sami je budowali? Bo wiedzą, ze przy drodze czeka ich snieg, wiatr i pizgawica? I dlatego buduja dobrze a nie na odwal sie - bo buduja dla siebie, buduja funkcjonalnie a nie jak najtaniej.
Najwieksze zagęszczenie ciekawych domeczków bylo na Saaremie, na trasie Lumanda - Tehumardi.
Domki przystankowe nieraz mają balkoniki, kolumienki, okienka, stoliki, obrusiki. Sa szczelne i przytulne. Często wypelnia je zapach ziół.
Ten ponizej to chyba najpopularniejszy "model" wystepujacy na Hiumie. Ten rodzaj to chyba jakas masowa produkcja, bo wiele w rejonie bylo wlasnie takich.
Na wielu przystankach sa w srodku skrzynki pocztowe. Albo choc pod daszkiem.
Nieraz spotkamy firanki w oknach. Albo ganeczek. Czy ozdobione sciany - w tym akurat artystycznie upięte sieci rybackie.
Tez drewniany, tez z balkonikiem...
Ten przypominał mi domek kempingowy z dawnych lat i te rozne osrodki wypoczynkowe nad jeziorami z czasow dziecinstwa.
A ten jakies klimaty goralskie. I nawet miał gont na dachu!
Ten taki wieloksztaltny
A ten postawili chyba wczoraj - tak zapodawał zapachem swiezego drewna. Przeszklona sciana z widokiem na morze, w srodku kwiaty i folderki o okolicznych imprezach artystycznych. Acz ów stół nieco dziwny, na kółkach, ni to kołyska dla niemowlaka, ni to co?
Nieco starszy obiekt, chyba jeszcze z radzieckiej białej cegiełki w cieniu rozłozystych drzew. Drzwi wprawdzie bez klamki i zamkniete ale mozna wejsc oknem.
A tu sie zbytnio nie popisali (jak na lokalne klimaty oczywiscie) bo budka malutka i przewiewna
Ten domeczek w nieco gorszej kondycji, zawilgły w srodku, z wyłupanymi oknami i mini magazynem starych szafek
W Vintri przeszli sami siebie w przystankowym wypasie. Przystanek jest zelektryfikowany, ma własna latarnie, kwiatową rabatke, stolik i kanape. I obrazki na scianach.
Są kibelki. Dwa.
I odrecznie sporządzony rozkład. Czy to mozliwe, ze nie zmienil sie od 1995 roku?
W tym nieco przegieli z solidnoscią i gabarytami i zalęgli sie w nim bezdomni. Przynajmniej tak to wyglada - jak jakas żulerska kanciapa. I zapach, i styl. A moze to nie przystanek? Moze poczatkowo bylo inne przeznaczenie tego budynku? A autobus zatrzymuje sie pod nim tylko dlatego, ze tu cos jest tzn. ów domek i skrzyzowanie. A wokol tylko lasy i lasy...
Gdzies koło Kabli. Od razu widac, ze okolica nadmorska. Zaparkowało tu jakies wikingowe czółno?
Smok z irokezem pokazuje wszystkim jęzor!
Jak górski szałas! Z malowniczo wykręconym filarem!
A ten taki niby zwykly ale jakos tak fajnie pomalowany!
Tu tez w paseczki.
Ludzie jak wszędzie są rozni. Tu tez zdarza sie mania zamykania i umiłowania prywatnosci pt. “moje, wszystko moje - a inni spier…”. Trafil sie wiec i przystanek zamkniety na klucz. Nawet sie nie da zajrzec do srodka.. Jeden jedyny taki spotkalismy. Pewnie sluzy tylko kilku okolicznym domostwom i ich gospodarze nie chca sie dzielic z innymi. Szlag wie jakie luksusy zawiera wiec w srodku. Na pewno sluzy jako lokalna tablica ogloszen.
To tylko niektore z napotkanych przystankow. Bylo ich wiecej. Ja bym sie zatrzymywała przy kazdym, ale toperz jednak ma jakies granice tolerancji na cudze zboczenia i po pewnym czasie odmówil wspolpracy i stawania co kilometr. Wiec w tym temacie zostalo jeszcze duzo do zbadania i obfocenia. Moze jeszcze jakies inne tajemnice skrywają estonskie przystanki rozsiane wsrod pól i lasów targanych wichrami wysp. Szlag wie co bylo bylo w tych, przy ktorych akurat nie stanelismy.
Poprosiłem kolegów (sam nie robiłem zdjęć), by pstryknęli dla Ciebie kilka ciekawych przystanków na ostatniej wyrypie.
Jak pospływają foty, to Ci kilka podeślę:)
Jak pospływają foty, to Ci kilka podeślę:)
Bondżormo.
Opisanie świata moje
Opisanie świata moje
- góral bagienny
- wiceminister
- Posty: 33795
- Rejestracja: sobota 07 cze 2008, 12:41