Bezprawne zniszczenie drzewa - jak zareagować?
Moderator: Moderatorzy
Bezprawne zniszczenie drzewa - jak zareagować?
Witam wszystkich,
próbowałam znaleźć jakieś podpowiedzi przez wyszukiwarkę forum, ale nieudolnie niestety. Sprawa wygląda następująco: dąb rosnący blisko granicy działki budowlanej (kilka cm od siatki) rozrósł się i zaczął przeszkadzać sąsiadom - nie żeby zagrażał budynkowi, chodziło o spadające liście. Sąsiadka jest pedantyczna do przesady, a listki na trawniku nieestetyczne podobno. Kilka lat trwała przepychanka, tzn oni domagali się wycięcie drzewa "bo tak", mój ojciec odmawiał "bo nie". Aż tu nagle na początku listopada rano okazuje się, że sąsiedzi kończą obcinanie gałęzi wychodzących nad ich teren - czyli mniej więcej połowy gałęzi.Wygląda to teraz tak:
Niestety nie wezwano policji w trakcie zajścia, zostało tylko działanie post factum. Wezwano rzeczoznawcę z jakiejś zaprzyjaźnionej fundacji, który ocenił to wstępnie jako szkodę całkowitą (za ciężkie drzewo i prawdopodobnie pod ciężarem liści ma szansę się przewrócić latem) i pomógł w napisaniu zgłoszenia do gminy z prośbą o wszczęcie postępowania. Gmina milczy od dwóch tygodni - może dlatego, że osoba, która zniszczyła drzewo tam właśnie pracuje...
I teraz pytanie - co z tym można zrobić dalej? Wśród znajomych panuje opinia, że za chwilę gmina oskarży mojego ojca o zniszczenie, bo drzewo jest na jego posesji i on powinien go pilnować, ekolog mówi, że sąsiedzi powinni zostać ukarani na korzyść skarbu Państwa (drzewo miało 2,3m średnicy, podobno niesamowicie wysoka kara), ja chętnie doradziłabym wystąpienie na drodze cywilnej o odszkodowanie, ale nie mam pojęcia, jak się za to zabrać. Czy może ktoś doradzić, co się robi w takiej sytuacji?
próbowałam znaleźć jakieś podpowiedzi przez wyszukiwarkę forum, ale nieudolnie niestety. Sprawa wygląda następująco: dąb rosnący blisko granicy działki budowlanej (kilka cm od siatki) rozrósł się i zaczął przeszkadzać sąsiadom - nie żeby zagrażał budynkowi, chodziło o spadające liście. Sąsiadka jest pedantyczna do przesady, a listki na trawniku nieestetyczne podobno. Kilka lat trwała przepychanka, tzn oni domagali się wycięcie drzewa "bo tak", mój ojciec odmawiał "bo nie". Aż tu nagle na początku listopada rano okazuje się, że sąsiedzi kończą obcinanie gałęzi wychodzących nad ich teren - czyli mniej więcej połowy gałęzi.Wygląda to teraz tak:
Niestety nie wezwano policji w trakcie zajścia, zostało tylko działanie post factum. Wezwano rzeczoznawcę z jakiejś zaprzyjaźnionej fundacji, który ocenił to wstępnie jako szkodę całkowitą (za ciężkie drzewo i prawdopodobnie pod ciężarem liści ma szansę się przewrócić latem) i pomógł w napisaniu zgłoszenia do gminy z prośbą o wszczęcie postępowania. Gmina milczy od dwóch tygodni - może dlatego, że osoba, która zniszczyła drzewo tam właśnie pracuje...
I teraz pytanie - co z tym można zrobić dalej? Wśród znajomych panuje opinia, że za chwilę gmina oskarży mojego ojca o zniszczenie, bo drzewo jest na jego posesji i on powinien go pilnować, ekolog mówi, że sąsiedzi powinni zostać ukarani na korzyść skarbu Państwa (drzewo miało 2,3m średnicy, podobno niesamowicie wysoka kara), ja chętnie doradziłabym wystąpienie na drodze cywilnej o odszkodowanie, ale nie mam pojęcia, jak się za to zabrać. Czy może ktoś doradzić, co się robi w takiej sytuacji?
Zgłoś na Policję i do starostwa powiatowego ten fakt, coby ojciec nie miał problemów.
W myśl KPA ma na odpowiedź 30 dni ... zatem może jeszcze coś od nich wpłynąć. Gdyby jednak nie wpłynęło odwołaj się do samorządowego kolegium odwoławczego.MartaD pisze:Gmina milczy od dwóch tygodni
"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Leniwy jestem to zamiast sam pisać po prostu zacytuję:
Nie ma przepisów wskazujących, w jakiej odległości od granicy można sadzić drzewa czy krzewy.
Właściciel działki musi się liczyć z sąsiadem i powstrzymywać od działań zakłócających mu korzystanie z własności.
W prawie cywilnym, inaczej niż w budowlanym, w odniesieniu do budynków i urządzeń, takich jak np. szamba, nie ma przepisów wskazujących, w jakiej odległości od granicy wolno sadzić drzewa, krzewy itd. Właściciel zacienianego gruntu jest całkowicie bezradny. Wolno mu podejmować tylko takie działania, na jakie pozwalają przepisy prawa sąsiedzkiego. Tak więc art. 150 kodeksu cywilnego upoważnia właściciela gruntu do obcięcia i zachowania dla siebie korzeni przechodzących z sąsiedniego gruntu.
To samo dotyczy gałęzi i owoców zwieszających się z sąsiedniego gruntu. Powinien uprzednio wyznaczyć sąsiadowi odpowiedni termin do ich usunięcia. Dopiero jeśli sąsiad tego nie zrobi, wolno mu przystąpić do obcięcia zwieszających się gałęzi i owoców.
Żaden przepis nie mówi wprost, którego z sąsiadów obciążają koszty tych operacji. Trzeba jednak uznać, że właściciela drzew. Sadząc drzewo czy krzew, powinien bowiem zadbać o to, by nie przekraczały one w przyszłości granicy jego działki. Płynie z tego obowiązek sadzenia ich w odpowiedniej odległości od granicy. Jeśli zawczasu o tym nie pomyślał, jego obciąży koszt usunięcia naruszeń.
Usunięcie gałęzi, a zwłaszcza korzeni, może doprowadzić do uschnięcia drzewa czy krzewu. Jeżeli właściciel gruntu, na który one przechodziły, skorzystał z prawa do ich usunięcia, nie będzie ponosił odpowiedzialności za tę szkodę. Trzeba pamiętać, że usuwanie korzeni, gdy drzewo czy krzew nie zakłócają korzystania z własnej nieruchomości, byłoby jednak nadużyciem tego prawa.
Dodać trzeba, że właścicielowi gruntu wolno zawsze na swojej nieruchomości zakładać instalacje, wykonywać potrzebne roboty, choćby w ich wyniku sąsiad miał ponieść szkodę. Jeśli te roboty zostały przeprowadzone zgodnie z przepisami, jeśli nie miały cech szykany, to sąsiadowi żadna rekompensata się nie należy, choćby w ich wyniku, na przykład wskutek kopania kanału energetycznego, burzowego, ściekowego, doszło do uszkodzenia korzeni drzew rosnących na działce sąsiedniej i do ich uschnięcia.
Jeśli usunięcie korzeni przekraczających granicę i zwieszających się gałęzi niewiele pomogło, bo na przykład drzewo jest bardzo wysokie i silne, można na podstawie art. 144 kodeksu cywilnego wystąpić przeciwko sąsiadowi do sądu. Przepis ten nakazuje właścicielowi nieruchomości powstrzymywanie się przy wykonywaniu swego prawa własności od działań, które zakłócałyby korzystanie z nieruchomości sąsiednich ponad przeciętną miarę wynikającą ze społeczno-gospodarczego przeznaczenia nieruchomości i stosunków miejscowych.
Takim zakłóceniem jest także nadmierne zacienienie czy wyjałowienie ziemi powodujące, że sąsiad nie może na przykład sadzić takich roślin jak poprzednio. Sąd może nakazać usunięcie drzew i krzewów albo takie ich przycięcie, by nie przeszkadzały sąsiadowi.
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
Teoretycznie, zgodnie z art. 150 Kodeksu Cywilnego sąsiad miał prawo ściąć te gałęzie, choć wcześniej powinien wyznaczyć Twojemu ojcu termin ich usunięcia. Z tego co piszesz (może nie w takiej formie) ale miało to miejsce
Odszkodowanie na drodze cywilnej? Jakoś tego nie widzę. Zauważ, że sąsiad miał prawo to zrobić, a śmierć drzewa jeszcze nie jest przesądzona. Co do ewentualnej odpowiedzialności i kary - może warto zawiadomić policję, że coś takiego miało miejsce - nawet niekoniecznie wskazywać sprawcę - sąsiada. Notatka sporządzona przez policję, odmowa wszczęcia postępowania lub jego umorzenie będzie dowodem, że sprawcą śmierci drzewa (jeśli do niej dojdzie) nie jest właściciel działki, na której rośnie.
Skoro pismo do gminy dotarło, to raczej nie schowają głowy w piasek (zawsze możesz poskarżyć się na bezczynność urzędu lub przewlekłość postępowania). Zapewne powołają swojego rzeczoznawcę/biegłego który stwierdzi, że za wcześnie wyrokować o śmierci drzewa, potrzeba na to roku, dwóch. Sprawa się odwlecze ...MartaD pisze:tzn oni domagali się wycięcie drzewa "bo tak", mój ojciec odmawiał "bo nie"
Odszkodowanie na drodze cywilnej? Jakoś tego nie widzę. Zauważ, że sąsiad miał prawo to zrobić, a śmierć drzewa jeszcze nie jest przesądzona. Co do ewentualnej odpowiedzialności i kary - może warto zawiadomić policję, że coś takiego miało miejsce - nawet niekoniecznie wskazywać sprawcę - sąsiada. Notatka sporządzona przez policję, odmowa wszczęcia postępowania lub jego umorzenie będzie dowodem, że sprawcą śmierci drzewa (jeśli do niej dojdzie) nie jest właściciel działki, na której rośnie.
Można też każde z pism kierowanych do wydz. środowiska w gminie czy innym urzędzie, kierować jednocześnie do wiadomości odpowiedniego terytorialnie RDOŚ-u.
Przyrodniczy serwis informacyjny
Dziennik Leśny
Dziennik Leśny
Będzie kontrowersyjnie
Powiecie, że na podstawie takiej argumentacji powinno wyciąć się wszystkie zadrzewienia... nie wszystkie ... można posadzić zadrzewienia tak, że nie zniszczą cudzego fundamentu, kanalizacji, systemu odwadniającego i ... poprzez dobór odpowiednich gatunków, sadzenie w rozsądnej odległości.
art. 150 kodeksu cywilnego upoważnia właściciela gruntu do obcięcia i zachowania dla siebie korzeni przechodzących z sąsiedniego gruntu. To samo dotyczy gałęzi i owoców zwieszających się z sąsiedniego gruntu.
i odfajkować, że sprawa załatwiona.
Drzewu niewątpliwie stała się krzywda .... sąsiadom też wyrządzano krzywdę ... przez wiele lat ograniczano ich prawa do korzystania z własnego gruntu. Mój nauczyciel botaniki mawiał "jak chcecie zatruć życie sąsiadowi to przy granicy posadźcie jesiona... "
Gdyby to mnie dotyczyło, to te liście byłyby najmniejszym problemem.
Często oburzamy się na to, że ktoś nam czyni szkodę ... rzuci papierek .... (śmiecenie irytuje mnie ogromnie) ... ale jak my co roku zarzucamy jego działkę ( nie jednym papierkiem) ale całą przyczepą liści ... obciążamy go kosztami ich usunięcia, dodatkową pracą, w perfidny sposób okradamy sąsiada, to mimo to jesteśmy niesamowicie oburzeni ... jak on/ona śmie bronić się przed tym, że go wykorzystuję? I angażujemy do tej walki z sąsiadem wszystkich ... gminę, policję, starostę, RDOŚ, można jeszcze PCK a wystarczyło posadzić odpowiednie drzewo w odpowiednim miejscu ... albo zaprosić sąsiada na dobry placek, piwko, przeprosić i zagrabić te liście na jego działce.
ile podatków musimy płacić na obsługę takich spraw ?
Też bardzo kocham drzewa, jednak jasnym jest, że obecny właściciel działki tego drzewa nie posadził ale osoba, która je sadziła doskonale wiedziała, że korzenie i konary pojawię się na sąsiedniej działce, w ten sposób postanowiła korzystać nieodpłatnie z sąsiedniej działki "pożyczając" teren tej działki, wykorzystując stale i uporczywie sąsiedni grunt należący do innej osoby, pozyskując substancje odżywcze i wodę niezbędną dla roślin rosnących na tej sąsiedniej działce - zaryzykuję nawet stwierdzenie, że jest to okradanie tegoż sąsiada.MartaD pisze:Sprawa wygląda następująco: dąb rosnący blisko granicy działki budowlanej (kilka cm od siatki)
Powiecie, że na podstawie takiej argumentacji powinno wyciąć się wszystkie zadrzewienia... nie wszystkie ... można posadzić zadrzewienia tak, że nie zniszczą cudzego fundamentu, kanalizacji, systemu odwadniającego i ... poprzez dobór odpowiednich gatunków, sadzenie w rozsądnej odległości.
Policja powinna się bandziorami zajmować nie pierdołami, które powstały na własne życzenie sadzącego to drzewo, praca innych urzędników dużo kosztuje ... nasze podatki nie na to powinny być marnowane... a ojcu nic nie grozi. Drzewa nie wyciął, nie uszkodził, a jak uschnie to napisze stosowny wniosek o konieczności wycięcia i uzyska zgodę.Sten pisze:Zgłoś na Policję i do starostwa powiatowego ten fakt, coby ojciec nie miał problemów.
Gmina, policja, RDOŚ i każdy inny nienawiedzony może jedynie zacytować to:MartaD pisze:Gmina milczy od dwóch tygodni
art. 150 kodeksu cywilnego upoważnia właściciela gruntu do obcięcia i zachowania dla siebie korzeni przechodzących z sąsiedniego gruntu. To samo dotyczy gałęzi i owoców zwieszających się z sąsiedniego gruntu.
i odfajkować, że sprawa załatwiona.
Drzewu niewątpliwie stała się krzywda .... sąsiadom też wyrządzano krzywdę ... przez wiele lat ograniczano ich prawa do korzystania z własnego gruntu. Mój nauczyciel botaniki mawiał "jak chcecie zatruć życie sąsiadowi to przy granicy posadźcie jesiona... "
Gdyby to mnie dotyczyło, to te liście byłyby najmniejszym problemem.
Często oburzamy się na to, że ktoś nam czyni szkodę ... rzuci papierek .... (śmiecenie irytuje mnie ogromnie) ... ale jak my co roku zarzucamy jego działkę ( nie jednym papierkiem) ale całą przyczepą liści ... obciążamy go kosztami ich usunięcia, dodatkową pracą, w perfidny sposób okradamy sąsiada, to mimo to jesteśmy niesamowicie oburzeni ... jak on/ona śmie bronić się przed tym, że go wykorzystuję? I angażujemy do tej walki z sąsiadem wszystkich ... gminę, policję, starostę, RDOŚ, można jeszcze PCK a wystarczyło posadzić odpowiednie drzewo w odpowiednim miejscu ... albo zaprosić sąsiada na dobry placek, piwko, przeprosić i zagrabić te liście na jego działce.
ile podatków musimy płacić na obsługę takich spraw ?
-
- podleśniczy
- Posty: 268
- Rejestracja: piątek 14 paź 2011, 08:58
Dziękuję, dziękuję tym bardziej, że spodziewałem się raczej łomotu czy obrywania uszu tak czy siak MartaD, raczej nie zdobędzie się na kliknięcie "pomógł" wszak uszkodzenie tego drzewa jest zgodne z prawem... a na pytanie jak zareagować - udzieliłem dość wredną odpowiedz.... do tego z tym zaproszeniem na placek sąsiada to już całkowicie przegiąłem
- pasiecznicki
- inżynier nadzoru
- Posty: 1435
- Rejestracja: czwartek 14 paź 2010, 19:52
Jak najbardziej Atlasie zasługujesz na oklaski. W sytuacji kiedy:Atlas pisze:do tego z tym zaproszeniem na placek sąsiada to już całkowicie przegiąłem
zaproponowałeś najwłaściwsze wyjście z sytuacji.MartaD pisze:oni domagali się wycięcie drzewa "bo tak", mój ojciec odmawiał "bo nie"
Eee..... orzechy włoskie są lepsze.Atlas pisze:Mój nauczyciel botaniki mawiał "jak chcecie zatruć życie sąsiadowi to przy granicy posadźcie jesiona... "
"Ano, posłuchaj ty o tym, że życie jest nie do przewidzenia i że każdy ma jakieś drzwi, co ich nie otworzył".
Andrzej Mularczyk, "Każdy żyje jak umie"
Andrzej Mularczyk, "Każdy żyje jak umie"
- Sosnowisko
- początkujący
- Posty: 205
- Rejestracja: poniedziałek 04 lip 2011, 09:36
- Lokalizacja: Z lasu
Witam
Miałem analogiczną sytuację, prosiłem sąsiada przytnij gałęzie chodziło o żywopłot przechodzący na moją stronę ogrodzenia, nie przyciął, obcinanie zaczął mój syn na długości 2-3 metrów pozostałe kilkanaście metrów dokończył sam sąsiad. Co prawda trochę pomruczał ale jak się wyprostowałem (ok 2m wzrostu) i powiedziałem że to nie jest koncert życzeń to mu przeszło. Dziś jest dobrym sąsiadem bez pretensji. Czasami trzeba ostro przyciąć by przyszłość była lepsza.
Pozdrawiam
Andrzej
Miałem analogiczną sytuację, prosiłem sąsiada przytnij gałęzie chodziło o żywopłot przechodzący na moją stronę ogrodzenia, nie przyciął, obcinanie zaczął mój syn na długości 2-3 metrów pozostałe kilkanaście metrów dokończył sam sąsiad. Co prawda trochę pomruczał ale jak się wyprostowałem (ok 2m wzrostu) i powiedziałem że to nie jest koncert życzeń to mu przeszło. Dziś jest dobrym sąsiadem bez pretensji. Czasami trzeba ostro przyciąć by przyszłość była lepsza.
Pozdrawiam
Andrzej
Atlas!
drwalnik pisze:... Atlas ...
filipesku pisze:no Atlas
Kochani czy wy nie chcecie ode mnie czegoś pożyczyć jeszcze w narcyzm mnie wpędzicieCapricorn pisze:Atlas szacun
To napiszę jeszcze kawałek tej prawdy.brawka Atlas .... napisałeś po prostu jak jest naprawdę
MartoD, jak daleko od Twego domu rośnie ten dąb?
Na zdjęciu widzę, że blisko domu sąsiada, ale nie widzę innych budynków.
Marto masz świadomość, że korzenie tego dęba mogą sięgać dużo dalej niż jego wysokość?
Te małe korzonki to pikuś, ale grube korzenie potrafią rozwalić fundament bo rosną, rosną, rosną ... średnice korzeni są zbliżone do średnicy konarów ... teraz wyobraź je sobie w fundamencie ... (oczywiście im dalej od pnia tym cieńsze) .
Co zrobisz gdy po latach pęknie ściana w Twoim domu?
Co zrobisz, gdy pęknie ściana w domu sąsiada?
Jego budynek jest zdecydowanie zbyt blisko ...
Ale sądząc po rozmiarach dęba, gdy sąsiad wykopywał pierwszą łopatę ziemi pod fundamenty swego domu, ten dąb już tam był i miał mniej więcej obecne rozmiary...Atlas pisze:Jego budynek jest zdecydowanie zbyt blisko ...
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
Nie wiemy ile lat ma dom sąsiada ... może jak niektóre leśniczówki glina obłożona styropianemPiotrek pisze:Ale sądząc po rozmiarach dęba, gdy sąsiad wykopywał pierwszą łopatę ziemi pod fundamenty swego domu, ten dąb już tam był i miał mniej więcej obecne rozmiary...
Piotrku, i to już usprawiedliwia bezpłatne wykorzystywanie jego gruntu, ograniczanie praw właściciela do korzystania z własnej działki i zmuszanie go do darmowej pracy?
A przyszło Ci do głowy, że taka odległość była maksymalną na jaką mógł oddalić od granicy swój dom?
A może zaproponowałbyś mu kupienie większej działki przed wybudowaniem domu ...
W tej sytuacji tańsze będzie przesadzenie tego dęba potwornie kosztowne ale możliwe.
-
- zastępca nadleśniczego
- Posty: 3752
- Rejestracja: wtorek 05 lut 2013, 17:21
- Lokalizacja: Węgorzyno
Nie! Nie jest zgodne z prawem.Atlas pisze:Dziękuję, dziękuję [...] wszak uszkodzenie tego drzewa jest zgodne z prawem... [...]
Co prawda cytowany przez Ciebie art. z KC umożliwia ścięcie przechodzących gałęzi bez zgody właściciela drzewa, jednak ustawa o ochronie przyrody reguluje sposób w jaki zadrzewienia się pielęgnuje/wycina.
Wycięcie - w tym przypadku wymagana jest zgoda burmistrza/wójta, prezydenta miasta.
Pielęgnacja:
Pielęgnacja - jeśli w tym wypadku nie była kształtowana korona to można usunąć jedynie martwe konary, lub gałęzie wchodzące w kolizję (wrastające lub uderzające pod wpływem wiatru w obiekt). Wskazuje na to słowo "wyłącznie". Ścięcie jednorazowo 50 % korony - to kaleczenie drzewa (niewłaściwy zabieg pielęgnacyjny na które wymagana jest zgoda). A art 88 ust 1 pkt 3 reguluje co powinien zrobić burmistrz.1a. Zabiegi w obrębie korony drzewa na terenach zieleni lub zadrzewieniach mogą obejmować wyłącznie:
1) usuwanie gałęzi obumarłych, nadłamanych lub wchodzących w kolizje z obiektami budowlanymi lub urządzeniami technicznymi;
2) kształtowanie korony drzewa, którego wiek nie przekracza 10 lat;
3) utrzymywanie formowanego kształtu korony drzewa.
Wniosek w tej sprawie może złożyć właściciel drzewa, lub właściciel nieruchomości na którą nachodzą konary (do tego upoważnia Kodeks Cywilny - a nie do samowolnego kaleczenia drzew bo byłoby to sprzeczne z ustawą o ochronie przyrody).
Jedyne co może burmistrz zrobić to odroczyć wymierzenie kary na okres 3 lat od wykonania cięcia (art 84 ust 4) - gdyby bardzo chciał pomóc swej pracownicy. Aby mu to wyperswadować w zgłoszeniu zniszczenia drzewa niewłaściwie wykonanym cięciem pielęgnacyjnym bez zezwolenia należy zawrzeć formułę o zagrażaniu bezpieczeństwu przez drzewo z zaburzonym ... środkiem ciężkości. Oczywiście najpierw na piśmie zapytać burmistrza czy takowe pozwolenie wydał. Decydując się na drogę prawną najlepiej mimo wszystko zawrzeć ubezpieczenie domu, ruchomości znajdujących się pod drzewem. Jednak jeśli burmistrz się uprze - jak praktyka pokazuje może zrobić wszystko.
Łatwiej będzie poprosić o zgodę na wycięcie drzewa, mieć porządek na działce, zgodę z sąsiadem i spać bezpiecznie.
Z innej beczki - mój znajomy zgłosił kiedyś burmistrzowi wielkopolskiej gminy wycięcie drzewa bez zezwolenia na placu pod blokiem w którym mieszkał przez pracownika zarządu wspólnoty mieszkaniowej (plac był własnością wspólnoty mieszkaniowej, a on lokatorem w tej wspólnocie). Odpowiedź burmistrza - odmówił zajęcia się sprawą, ponieważ zgłaszający "nie jest podmiotem w sprawie". Cokolwiek ma to znaczyć i jakakolwiek ma być tego podstawa prawna nikt w urzędzie nie wiedział. Na tak postawiony argument szczęka opadła. Kolegium odwoławcze - nie kontaktując się nawet z zainteresowanym podtrzymało argument burmistrza. Dalsze odwoływanie się straciło sens - plecy burmistrz miał mocne a w międzyczasie wspólnota usunęła karpę z pniem drzewa i wyrównała teren.
Nie zrozumiałeś. Widział drzewo i mógł przewidzieć uciążliwości z tym związane. Poniekąd budując ten dom godził się na to. O to mi chodziło.Atlas pisze:Piotrku, i to już usprawiedliwia bezpłatne wykorzystywanie jego gruntu, ograniczanie praw właściciela do korzystania z własnej działki i zmuszanie go do darmowej pracy?
PS A dom wygląda na zbudowany całkiem niedawno.
PS. 2. crocidura, te przepisy, które cytujesz nie mają w tym wypadku zastosowania.
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.