Otóż całkiem niedawno nabyłem ten wabik, zachęcony wieloma przeczytanymi pochwałami na jego temat.
Dziś poszedłem sobie do takiej śródmiejskiej enklawy żeby wypróbować jego działanie, bez broni , puki co.
Pechowo gdy przyszedłem na miejsce , na zaoranym rżysku na którym chciałem wabić był już lis, jakieś 200m ode mnie, za nim, może 50 m dalej zaczynał się niewielki zakrzaczony wąwóz środkiem którego płynie sobie taki niewielki ściek/strumyk.
Lis był troszke za blisko, ale chciałem zobaczyć jak zareaguje, i delikatnie zawabiłem, lis oczywiście zwiał, co było raczej do przewidzenia.
Przeszedłem jeszcze jakieś 300 m i usiadłem w miejscu które sobie upatrzyłem.
Po kilku minutach zawabiłem znowu, długo, głośno, kilkakrotnie, kończąc całkiem udanym dławieniem, nawet mi to wyszło nieźle jak na pierwsze zabawy tym wabikiem.
Ku memu zaskoczeniu z krzaków w wąwozie, prawie tam gdzie uprzednio znikł wyszdł lis, niespiesznie szedł w moim kierunku, ale bez jakiegoś zauważalnego celu, tak się gapił to tu to tam jakby całkiem olewał moje wabienie.
Po chwili wyszedł drugi, młody, doszedł do liszki i zajęły sie myszkowaniem jakieś 100-120 m ode mnie.
Całkowicie jakby mojego wabienia nie było.
Byłem przygotowany na lisa który może ostrożnie ale jednak celowo szuka dławionego zająca, a nie na brykającą po polu mamuśkę z młodym.
Jak było źle wabione to się zwiewa , a jak dobrze to sie szuka ofiary, a tu takie zachowanie.
Odległość była w sam raz na strzał ze sztucera, więc niby nieźle.
Ale zastanawiam się nad związkiem pojawienia się lisów z moim wabieniem.
Chyba był raczej niewielki, co myślicie na ten temat?
Będę tez wdzięczny za wszelkie uwagi , doświadczenia i przemyślenia odnośnie wabienia Predatorem, no i oczywiście pochwalcie się efektami.
Czy oprócz lisów przyszło wam coś jeszcze?
Scotch Predator Call uwagi, doswiadczenia przemyślenia..
Moderator: Moderatorzy
Scotch Predator Call uwagi, doswiadczenia przemyślenia..
Nie poluje się po to by zabijać.
Zabija się, bo bierze się udział w POLOWANIU.
Zabija się, bo bierze się udział w POLOWANIU.
-
- zastępca nadleśniczego
- Posty: 2023
- Rejestracja: niedziela 21 mar 2010, 12:29
- Lokalizacja: z daleka
Teraz jeszcze chyba nie pora - lisy z pewnoscia zarejestrowaly glos wabika i go
po prostu zignorowaly. Dlaczego - ?.
Z innych zwierzat.
Na prowizoryczny "wabik" - pocieranie kawaleczkiem styropianu o cholewe gumowca co
podobno ma nasladowac pisk myszy - lisy ......no....przyjmowaly do wiadomosci.
Ale duzo bardziej sie tym interesuja sowy.
Z tym, ze sam z wabikiem poluje sporadycznie - bez wiekszych sukcesow
pozdr
po prostu zignorowaly. Dlaczego - ?.
Z innych zwierzat.
Na prowizoryczny "wabik" - pocieranie kawaleczkiem styropianu o cholewe gumowca co
podobno ma nasladowac pisk myszy - lisy ......no....przyjmowaly do wiadomosci.
Ale duzo bardziej sie tym interesuja sowy.
Z tym, ze sam z wabikiem poluje sporadycznie - bez wiekszych sukcesow
pozdr
-
- zastępca nadleśniczego
- Posty: 2451
- Rejestracja: środa 24 mar 2010, 23:41
- Lokalizacja: z Polski
Z tym predatorem to jest... hmm... różnie...
Też go kupiłem, bo straszną furorę robił na łowieckim. Trochę tym w chacie porzępoliłem - zgodnie ze wskazówkami zawartymi na płycie - i w las. Oczywiście w zimie. I w okolicy, gdzie lisy były, som i jeszcze długo bendom. Zawabiłem i faktycznie - rudzielec się pojawił. Ale tak jak w Twoim przypadku - gdzieś na 100 i więcej metrów. Podejść nie chciał. Trzymał się uparcie tej odległości. Przyczyny mogły być różne. W każdym razie dalej wabiłem co najwyżej pojedynczymi, krótkimi dźwiękami, bo cholera bałem się, że mnie namierzy. A one robią to z większą precyzją niż amerykańskie myśliwce. Przestałem, bo efekt był żaden. Lis se krążył, jak gdyby olewając moje rzępolenie. Na strzał się też nie zdecydowałem.
Potem jeszcze wielokrotnie wabiłem scotchem - lisy albo w ogóle się nie pojawiały, albo krążyły w okolicy, z reguły zachowując sporą odległość i nie wykazując zainteresowania. Takie przynajmniej odniosłem wrażenie. Bardziej przychylnie zapatrywały się ptaszory...
Zdecydowanie lepsze doświadczenia mam z piskiem myszy. Lisy pojawiały się generalnie często. Problem stanowi natomiast podciągnięcie ich na odległość strzału śrutem. Tu się zaczyna drobna jazda. No chyba, że strzelasz z 222 lub 223, to wtedy właściwie problemu nie ma.
W tym roku planuje nabyć "ptasi przestrach". Sie zobaczy. Sztuka polega na doborze odpowiedniego wabika do danego okresu i po prostu praktyce - z tym, że to jest cała zabawa z tworzeniem tzw. scenariuszy. Kropaczewski podaje, że najtrudniej lisa pyknąć w listopadzie-grudniu - wtedy skutecznie olewa wabienie. Łatwo we wrześniu/październiku - tyle, że futro żadne. Styczeń/luty to jest raczej optimum. Zresztą najwięcej spotkań z lisami miałem właśnie w tym okresie. Należy też unikać wabienia np. w sierpniu, bo to jest tylko niepotrzebne szkolenie rudzielców.
Zastanawiam się też, czy skuteczność Scotcha nie wynika z zasobności łowiska w drobnicę... Czyli im mniej tej ostatniej, tym trudniej wabić...
Też go kupiłem, bo straszną furorę robił na łowieckim. Trochę tym w chacie porzępoliłem - zgodnie ze wskazówkami zawartymi na płycie - i w las. Oczywiście w zimie. I w okolicy, gdzie lisy były, som i jeszcze długo bendom. Zawabiłem i faktycznie - rudzielec się pojawił. Ale tak jak w Twoim przypadku - gdzieś na 100 i więcej metrów. Podejść nie chciał. Trzymał się uparcie tej odległości. Przyczyny mogły być różne. W każdym razie dalej wabiłem co najwyżej pojedynczymi, krótkimi dźwiękami, bo cholera bałem się, że mnie namierzy. A one robią to z większą precyzją niż amerykańskie myśliwce. Przestałem, bo efekt był żaden. Lis se krążył, jak gdyby olewając moje rzępolenie. Na strzał się też nie zdecydowałem.
Potem jeszcze wielokrotnie wabiłem scotchem - lisy albo w ogóle się nie pojawiały, albo krążyły w okolicy, z reguły zachowując sporą odległość i nie wykazując zainteresowania. Takie przynajmniej odniosłem wrażenie. Bardziej przychylnie zapatrywały się ptaszory...
Zdecydowanie lepsze doświadczenia mam z piskiem myszy. Lisy pojawiały się generalnie często. Problem stanowi natomiast podciągnięcie ich na odległość strzału śrutem. Tu się zaczyna drobna jazda. No chyba, że strzelasz z 222 lub 223, to wtedy właściwie problemu nie ma.
W tym roku planuje nabyć "ptasi przestrach". Sie zobaczy. Sztuka polega na doborze odpowiedniego wabika do danego okresu i po prostu praktyce - z tym, że to jest cała zabawa z tworzeniem tzw. scenariuszy. Kropaczewski podaje, że najtrudniej lisa pyknąć w listopadzie-grudniu - wtedy skutecznie olewa wabienie. Łatwo we wrześniu/październiku - tyle, że futro żadne. Styczeń/luty to jest raczej optimum. Zresztą najwięcej spotkań z lisami miałem właśnie w tym okresie. Należy też unikać wabienia np. w sierpniu, bo to jest tylko niepotrzebne szkolenie rudzielców.
Zastanawiam się też, czy skuteczność Scotcha nie wynika z zasobności łowiska w drobnicę... Czyli im mniej tej ostatniej, tym trudniej wabić...
-
- początkujący
- Posty: 1
- Rejestracja: poniedziałek 20 sie 2012, 14:38
- Lokalizacja: Radom
Scotch Predator Call uwagi, doswiadczenia przemyślenia...
A mnie się wydaje, że lisy olewają ten wabik bo nie znają "szkockiego"... A tak na poważnie to o tej porze roku używam "pisk koźlęcia" z nieporównywalnie lepszym efektem. Co prawda już trochę późno na pisk ale ostatniego lisa na "zajączka" strzeliłem na początku czerwca. Jednak szły dosyć słabo. Zajączek jest ok ale w zimie... Pozdrawiam
"...I przyszedł Pan i spojrzał na pracę naszą i był zadowolony a gdy spytał o zarobki nasze usiadł i zapłakał..."
Witam. Ja mam wrażenie że szkot trochę za wysoko kniaza. Na ostatniej pełni zwabiłem Bilikiem ,bo noszenie "szkota" w nocy mnie przeraża,odzywa się bez pytania,nawet zatkany. To chyba jest modulowane na dzikiego królika, który zapewne w USA występuje jak u nas myszy, a z kolei u nas raczej zając niż królik,a to może już stanowić jakąś różnice. Dla mnie za mało "chrypki" na stroiku.
-
- zastępca nadleśniczego
- Posty: 2451
- Rejestracja: środa 24 mar 2010, 23:41
- Lokalizacja: z Polski