Jestem wieśniakiem, bo jeżdżę...
Moderator: Moderatorzy
Jestem wieśniakiem, bo jeżdżę...
[...]
Czytam i czytam komentarze i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Polska to bardzo dziwny kraj. Komentarze pod innymi artykułami aż huczą od tego jaka to jest bieda w Polsce:
- czytam, że mało kto zarabia 2000zł na rękę,
- nie ma nawet za co wyprawki do szkoły kupić, i trzeba posiłkować się na ten cel kredytami,
- nie ma za co na wakacje wyjechać,
- nikt nie odkłada pieniędzy - bo nie ma z czego,
- nie inwestuje się i nie kupuje się nieruchomości bo nie ma z czego,
- kolejki w hipermarketach to są takie długie tylko dlatego, że ludzi nie stać na kupowanie w osiedlowych sklepach.
A tymczasem jeżeli chodzi o sprawy motoryzacyjne spraw ma się zupełnie inaczej. Wychodzi z nas wtedy polska szlachecka wielkopańska mentalność. Tico to badziew, szmelc, do takiego bym nawet nie wsiadł, za darmo bym go nie chciał. Nie kupuje się samochodów na F, w tym także i francuskich a golfami to jeżdżą wieśniaki itd, itp.
Nie brakuje także komentarzy w stylu ja to bym już wolał piechotą chodzić niż mieć auto marki X,Y,Z. Najlepsze są Audi Q7, S8 no ostatecznie A8, jak BMW to X5 albo M6, ewentualnie mazda 6. Inne samochody to badziew.
Kochani o co tu chodzi? Człowiek który jeździ audi za 50-100 tys na kredyt to jest gość, zaś człowiek który jeździ Tico jest biedakiem. Takie jest powszechne myślenie. A może jednak tak nie jest?
Jakiś czas temu po 6 latach użytkowania w mojej rodzinie był sprzedawany Fiat Punto. Ja w tym czasie nie miałem samochodu bo uważałem, że mnie nie było na niego stać. Zamiast wydawać pieniądze na zakup auta pojeździłem sobie za to po Europie, zwiedziłem Afrykę, Azję, byłem także w Ameryce Południowej (w Wenezueli, Brazylii), oglądałem najwyższy wodospad na świecie i mieszkałem razem z Indianami w indiańskiej wiosce oraz pławiłem się w morzu Karaibskim w 5* hotelu.
Za to co wydałem na wojaże mógłbym kupić "wypasioną brykę która pierwsza rusza spod świateł joł joł i sieje szpan na drodze". Tylko czy to jest najważniejsze?
Wracając do wyliczeń z Punto. Ile kosztuje miesięcznie samochód który służy na dojazdy do pracy? Samochód był prawie nówka, kupiony oczywiście na raty, z ratą 500 zł/mc do tego paliwo miesięcznie 300-400 zł (ok. 1 tys km/mc), ubezpieczenie 1800 zł/rok czyli 150 zł/mc. Razem koszt posiadania samochodu to 1050zł/ na miesiąc. Kochani 1050zł na miesiąc to jest masakrycznie dużo pieniędzy a to był tylko Fiat PUNTO. To nie było Audi czy Opel. Odejmijcie zatem od waszej pensji 1050 zł miesięcznie i wyjdzie wam ile faktycznie zarabiacie jeżdżąc do pracy samochodem. Te 1050 zł/mc to 12'000 zł rocznie czyli po 6 latach ponad 75'000 zł. 75'000zł (słownie siedemdziesiąt pięć tysięcy złotych).
Aż nie chcę wiedzieć ile wy wydajecie miesięcznie/rocznie na swoje samochody. Ile kosztują was ubezpieczenia, części zamienne, przeglądy. Przecież nie jeździcie Fiatem tylko porządnym samochodem.
Co najgorsze nie pojedziecie swoimi brykami na urlop bo nie macie na to pieniędzy, nie stać was. Nie wyjedziecie nawet za miasto bo nie macie czasu musicie zarabiać w wolnym czasie na wasz samochód. Takie gigantyczne błędne koło.
Dalej tak myśląc i jeżdżąc swoimi brykami na kredyt dalej komentujcie inne artykuły jak to w Polsce jest źle jaka to bieda, jak to na nic nie ma pieniędzy. A może jednak nie stać nas na samochody, może na samochód powinno się przeznaczać tak jak za oceanem max. 6 krotność swoich zarobków. Powyżej tej granicy to jest rozrzutność i niegospodarność.
Skoro jak czytam w innych artykułach mało kto zarabia w Polsce 2000 zł netto na osobę tzn. że maksymalnie może sobie pozwolić na samochód za 24 tys. zł przy dwóch zarabiających osobach. Więc może jednak warto choćby na chwilę zastanowić się nad jakimkolwiek innym rozwiązaniem, nad jakimkolwiek innych samochodem? Może to być np: opisywany w artykule "obciachowy" Tico za półtorej pensji.
To po naprawdę długich kalkulacjach i dyskusjach na forach internetowych kupiłem tikacza. Zdecydowałem się na niego z pełną premedytacją. Stwierdziłem, że opluwane Tico jest najbardziej ekonomicznym autem na rynku. Do kalkulacji wziąłem nie tylko koszt paliwa ale tzw. TCO czyli całkowity koszt użytkowania uwzględniający także różnicę na stracie wartości auta pomiędzy zakupem a sprzedażą, a także koszt części zamiennych. I tu zarówno:
- spalanie benzyny Tico 5,2 l/100km (24zł/100 km na benzynie), - koszt zakupu samochodu (2'500zł auto w dobrym stanie)
- ubezpieczenia (OC 254 zł/rok)
Jego amortyzacja, koszt części zamiennych i napraw pozwala mi twierdzić, że nie ma tańszego sposobu przemieszczania się po mieście z punktu A do punktu B. Zaznaczyłem po mieście bo większość osób podróżujących lux samochodami 90% czasu jeździ po mieście. Do jazdy po mieście naprawdę nie potrzeba 2 litrowego silnika i 150 koni pod maską. No i dochodzi nieoceniony święty spokój z posiadania Tico.
Podczas gdy znajomi lecą nocą do okna gdy tylko usłyszą alarm bo w ich cacuszku właśnie włączył się alarm i może ktoś bestialsko chce je uszkodzić albo ukraść, ja w tym samym czasie słodko sobie śpię. Jak ktoś zarysuje to trudno- jedna ryska więcej jedna mniej. Jak urwie lusterko. Trudno odżałuję te 15 zł na zakup nowego! A jak ukradną. Idę do komisu i za jedną pensję kupuję kolejne Tico. Czy jest inne auto, które daje tyle spokoju?
Na koniec muszę się zgodzić z różnymi komentarzami: że auto jest brzydkie, niebezpieczne w czasie wypadku (jak legendarny i powszechny jeszcze nie tak całkiem dawno 126p.) Ale coś za coś albo jeździ się Tico i realizuje się marzenia (w moim przypadku podróże) albo kupuje się dobrą limuzynę z alusami i klimą i zarabia się tylko po to aby płacić na dojazd tymże samochodem do pracy i nie mieć już pieniędzy na swoje marzenia.
Może warto na samochód popatrzeć z innej perspektywy?
[center]
<<>> [/center]
Czytam i czytam komentarze i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Polska to bardzo dziwny kraj. Komentarze pod innymi artykułami aż huczą od tego jaka to jest bieda w Polsce:
- czytam, że mało kto zarabia 2000zł na rękę,
- nie ma nawet za co wyprawki do szkoły kupić, i trzeba posiłkować się na ten cel kredytami,
- nie ma za co na wakacje wyjechać,
- nikt nie odkłada pieniędzy - bo nie ma z czego,
- nie inwestuje się i nie kupuje się nieruchomości bo nie ma z czego,
- kolejki w hipermarketach to są takie długie tylko dlatego, że ludzi nie stać na kupowanie w osiedlowych sklepach.
A tymczasem jeżeli chodzi o sprawy motoryzacyjne spraw ma się zupełnie inaczej. Wychodzi z nas wtedy polska szlachecka wielkopańska mentalność. Tico to badziew, szmelc, do takiego bym nawet nie wsiadł, za darmo bym go nie chciał. Nie kupuje się samochodów na F, w tym także i francuskich a golfami to jeżdżą wieśniaki itd, itp.
Nie brakuje także komentarzy w stylu ja to bym już wolał piechotą chodzić niż mieć auto marki X,Y,Z. Najlepsze są Audi Q7, S8 no ostatecznie A8, jak BMW to X5 albo M6, ewentualnie mazda 6. Inne samochody to badziew.
Kochani o co tu chodzi? Człowiek który jeździ audi za 50-100 tys na kredyt to jest gość, zaś człowiek który jeździ Tico jest biedakiem. Takie jest powszechne myślenie. A może jednak tak nie jest?
Jakiś czas temu po 6 latach użytkowania w mojej rodzinie był sprzedawany Fiat Punto. Ja w tym czasie nie miałem samochodu bo uważałem, że mnie nie było na niego stać. Zamiast wydawać pieniądze na zakup auta pojeździłem sobie za to po Europie, zwiedziłem Afrykę, Azję, byłem także w Ameryce Południowej (w Wenezueli, Brazylii), oglądałem najwyższy wodospad na świecie i mieszkałem razem z Indianami w indiańskiej wiosce oraz pławiłem się w morzu Karaibskim w 5* hotelu.
Za to co wydałem na wojaże mógłbym kupić "wypasioną brykę która pierwsza rusza spod świateł joł joł i sieje szpan na drodze". Tylko czy to jest najważniejsze?
Wracając do wyliczeń z Punto. Ile kosztuje miesięcznie samochód który służy na dojazdy do pracy? Samochód był prawie nówka, kupiony oczywiście na raty, z ratą 500 zł/mc do tego paliwo miesięcznie 300-400 zł (ok. 1 tys km/mc), ubezpieczenie 1800 zł/rok czyli 150 zł/mc. Razem koszt posiadania samochodu to 1050zł/ na miesiąc. Kochani 1050zł na miesiąc to jest masakrycznie dużo pieniędzy a to był tylko Fiat PUNTO. To nie było Audi czy Opel. Odejmijcie zatem od waszej pensji 1050 zł miesięcznie i wyjdzie wam ile faktycznie zarabiacie jeżdżąc do pracy samochodem. Te 1050 zł/mc to 12'000 zł rocznie czyli po 6 latach ponad 75'000 zł. 75'000zł (słownie siedemdziesiąt pięć tysięcy złotych).
Aż nie chcę wiedzieć ile wy wydajecie miesięcznie/rocznie na swoje samochody. Ile kosztują was ubezpieczenia, części zamienne, przeglądy. Przecież nie jeździcie Fiatem tylko porządnym samochodem.
Co najgorsze nie pojedziecie swoimi brykami na urlop bo nie macie na to pieniędzy, nie stać was. Nie wyjedziecie nawet za miasto bo nie macie czasu musicie zarabiać w wolnym czasie na wasz samochód. Takie gigantyczne błędne koło.
Dalej tak myśląc i jeżdżąc swoimi brykami na kredyt dalej komentujcie inne artykuły jak to w Polsce jest źle jaka to bieda, jak to na nic nie ma pieniędzy. A może jednak nie stać nas na samochody, może na samochód powinno się przeznaczać tak jak za oceanem max. 6 krotność swoich zarobków. Powyżej tej granicy to jest rozrzutność i niegospodarność.
Skoro jak czytam w innych artykułach mało kto zarabia w Polsce 2000 zł netto na osobę tzn. że maksymalnie może sobie pozwolić na samochód za 24 tys. zł przy dwóch zarabiających osobach. Więc może jednak warto choćby na chwilę zastanowić się nad jakimkolwiek innym rozwiązaniem, nad jakimkolwiek innych samochodem? Może to być np: opisywany w artykule "obciachowy" Tico za półtorej pensji.
To po naprawdę długich kalkulacjach i dyskusjach na forach internetowych kupiłem tikacza. Zdecydowałem się na niego z pełną premedytacją. Stwierdziłem, że opluwane Tico jest najbardziej ekonomicznym autem na rynku. Do kalkulacji wziąłem nie tylko koszt paliwa ale tzw. TCO czyli całkowity koszt użytkowania uwzględniający także różnicę na stracie wartości auta pomiędzy zakupem a sprzedażą, a także koszt części zamiennych. I tu zarówno:
- spalanie benzyny Tico 5,2 l/100km (24zł/100 km na benzynie), - koszt zakupu samochodu (2'500zł auto w dobrym stanie)
- ubezpieczenia (OC 254 zł/rok)
Jego amortyzacja, koszt części zamiennych i napraw pozwala mi twierdzić, że nie ma tańszego sposobu przemieszczania się po mieście z punktu A do punktu B. Zaznaczyłem po mieście bo większość osób podróżujących lux samochodami 90% czasu jeździ po mieście. Do jazdy po mieście naprawdę nie potrzeba 2 litrowego silnika i 150 koni pod maską. No i dochodzi nieoceniony święty spokój z posiadania Tico.
Podczas gdy znajomi lecą nocą do okna gdy tylko usłyszą alarm bo w ich cacuszku właśnie włączył się alarm i może ktoś bestialsko chce je uszkodzić albo ukraść, ja w tym samym czasie słodko sobie śpię. Jak ktoś zarysuje to trudno- jedna ryska więcej jedna mniej. Jak urwie lusterko. Trudno odżałuję te 15 zł na zakup nowego! A jak ukradną. Idę do komisu i za jedną pensję kupuję kolejne Tico. Czy jest inne auto, które daje tyle spokoju?
Na koniec muszę się zgodzić z różnymi komentarzami: że auto jest brzydkie, niebezpieczne w czasie wypadku (jak legendarny i powszechny jeszcze nie tak całkiem dawno 126p.) Ale coś za coś albo jeździ się Tico i realizuje się marzenia (w moim przypadku podróże) albo kupuje się dobrą limuzynę z alusami i klimą i zarabia się tylko po to aby płacić na dojazd tymże samochodem do pracy i nie mieć już pieniędzy na swoje marzenia.
Może warto na samochód popatrzeć z innej perspektywy?
[center]
<<>> [/center]
W sumie bardzo słuszne rozumowanie, szczególnie jeśli chodzi o poruszanie się po mieście. Znany części forumowiczek i ów - Jacek, jak wiecie jest posiadaczem Jeppa, którego to używa w 95 - 98% do jazdy po mieście. Autko to pali mu w mieście ok. 20 - 25 l/km (w zależności jak mu przyciśnie). W moim przekonaniu to bez sensu. A'propos Tico, zrobiłem tym autkiem ok. 100 tyś. km, byłem tu i ówdzie za granicą i da się tym jeździć, a na miasto jest wręcz wymarzony. Mały, zgrabny, nie ma się co martwić o parkowanie, bo wlezie tam, gdzie większe auta nie mają szans. Fakt, że w razie wypadku niewiele jest co zbierać.
"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
- biedronka
- dyrektor generalny
- Posty: 18058
- Rejestracja: niedziela 16 mar 2008, 11:13
- Lokalizacja: Polska Pd
niby tak ale o głowę bije w tej kwestii nasze fiaty małych rozmiarów ( cinque i seicento )mały ,zgrabny i wszędzie się zmieści .....Sten pisze:Fakt, że w razie wypadku niewiele jest co zbierać.
...wypasioną furą na raty zazwyczaj jeżdżą goście z kompleksami ( ....niekoniecznie typowo męskimi )bo trudno zrozumieć taki tryb
..... jeżdżę tym na co mnie stać i tyle i w nosie mam jak to ktoś z boku postrzega nie muszę sobie reperować ego wypaśną furą
per aspera ad astra
.....carpe diem....
.....carpe diem....
Oczywista oczywistość Mavericku. Gdybym miał kupić i utrzymywać auto wyłącznie sam to bym nie jeździł dżipkiem - pomimo tego, że 90% jazdy to leśne drogi, nie zawsze w najlepszej kondycji. Ale auto mam na spółkę z synem i tylko dzięki temu "wychodzę na swoje", choć 20l/100 oznacza spory wydatek, nawet jeśli to gaz. W stosunku do "cieniasa" jakim jeździłem poprzednio jest to wzrost kosztów paliwa o blisko 100%. No ale połowę płaci synek czyli paliwo kosztuje mnie tyle samo
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
a ja jeżdżę tym, czego u mnie nie kradną i jest to powodem, że autka zawsze, mimo, że nowe, z dolnej półki i mało popularne wybieram.biedronka pisze:jeżdżę tym na co mnie stać
"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
A ja panowie jeżdżę TICO z gazem wcześniej przez kilka lat jeżdziłem terenówką suzuki......no i powiem wam że byłem głupi że wcześniej nie kupiłem tikacza...bo przy naszych poborach i kosztach użytkowania samochodu w lesie to nic taniej nie wydzie...nawet skuter oczywiście wśród leśniczych są w każdym nadleśnictwie tzw.krawatowcy, którzy mogliby się zgubić w swoim leśnictwie ...i to oni głównie potrzebują wypasionej pseudoterenówki aby się pokazać w miasteczku lub w niedzielę przed kościołem bo oni jeżdżą głównie szosą i są lizusami szefa... więc całą robotę w terenie robi podleśniczy i to on myśli jak zrobić aby rozjazdów starczyło
PARANOJA
- biedronka
- dyrektor generalny
- Posty: 18058
- Rejestracja: niedziela 16 mar 2008, 11:13
- Lokalizacja: Polska Pd
no i WHAT ma BMW ma w małych społecznościach często lepszy samochód to wyznacznik dobrobytu ba prestiżu nawet .. no cóż ....może za jakiś czas to się zmienimaverick pisze:gdzie babka (sprzątaczka) kupiła BMW kilkuletnie, gdzie wybuliła jak na nią horrendalną kwotę, nie stać jej na użytkowanie i... stoi w garażu.
per aspera ad astra
.....carpe diem....
.....carpe diem....
Ja osobiście ujeżdżam R Rapid - to taka 5 z paką. Mam co prawda trochę za słaby silnik, bo tylko 1,1 - dołożyłem gaz- ale się kula.
Najważniejszą zaletą tej bryki jest To, że mogę zapakować Towaru po Osie . Na ryby czy na polowanie( a i w domu) Jest niezastąpiony (łapię na tykę, także zorientowani wiedzą ile to sprzętu).
Najistotniejszą cechą samochodu w lesie , nie jest Bryka ,ale umięjętności kierowcy. Określenie czy to się opłaca. Nieraz za mną pozostawały markowe terenówki (co prawda sam je tam pchałem , Ale ja Przejechałem -waga robi swoje),coby przytrzeć troszkę Ego właścicieli .
Co jeszcze Istotne używam opon w pełnym wymiarze( co szokuje niektórych
), daje to ze 2-3 cm wysokości.
Bryczka ma 20 lat, pali 10-12 gazu, obrobiona przez złodzieii 1 raz- sprzęt wędkarski.
Najważniejszą zaletą tej bryki jest To, że mogę zapakować Towaru po Osie . Na ryby czy na polowanie( a i w domu) Jest niezastąpiony (łapię na tykę, także zorientowani wiedzą ile to sprzętu).
Najistotniejszą cechą samochodu w lesie , nie jest Bryka ,ale umięjętności kierowcy. Określenie czy to się opłaca. Nieraz za mną pozostawały markowe terenówki (co prawda sam je tam pchałem , Ale ja Przejechałem -waga robi swoje),coby przytrzeć troszkę Ego właścicieli .
Co jeszcze Istotne używam opon w pełnym wymiarze( co szokuje niektórych
), daje to ze 2-3 cm wysokości.
Bryczka ma 20 lat, pali 10-12 gazu, obrobiona przez złodzieii 1 raz- sprzęt wędkarski.
crede,quod habes,et habes
- biedronka
- dyrektor generalny
- Posty: 18058
- Rejestracja: niedziela 16 mar 2008, 11:13
- Lokalizacja: Polska Pd
nie popadajmy w paranoję .. "cr-v'ka" to pseudoterenówka znam paru miłych ludków ,którzy od zaraz wezmą chętnie pod opiekę tenże model i nie po to by pod kościół zajeżdżać w niedzielęJarek pisze:A dziękować, dziękować, jeżdżę sobie właśnie cr-v'ką, żeby jak piszesz działać.
per aspera ad astra
.....carpe diem....
.....carpe diem....
A ja kocham moją Yariskę
(Zresztą, kochałam każde auto, z którym doszliśmy do porozumienia- jedyny Ford Siena nie dał się oswoić i nie lubiliśmy się do końca )
A Yariska:
1. Auto starych bab - łapie się
2. Pali powyżej 5 w mieście, ale poniżej 5 na trasie
3. Małe, zwrotne-wszędzie wjedzie, wszędzie się zmieści
4. Dziwnie pakowne- wszystko się zmieści
5. Luksusowa buda dla moich burków
6. W razie kryzysu- buda i dla mnie (wyspaliśmy się we trójkę nie gorzej niż w domu)
7. W razie zakopania się (błoto, śnieg) jest na tyle lekkie, że burki z palcem w uchu wyciągną (przerobiliśmy )
8. Od 7 lat mnie nie zawiodła - tfu, tfu, odpukać .
9. Auto ma jeździć, a nie wyglądać
(Różne auta miałam w ciągu swojego długiego żywota, obecnie jestem zdania, że jeżeli zarobi (ono ) na bajery, czemu nie. Ale jeżeli ja na nie robię, a ono mi jedynie pomaga - ma jeździć najbardziej ekonomicznie i spełniać moje potrzeby.
(Zresztą, kochałam każde auto, z którym doszliśmy do porozumienia- jedyny Ford Siena nie dał się oswoić i nie lubiliśmy się do końca )
A Yariska:
1. Auto starych bab - łapie się
2. Pali powyżej 5 w mieście, ale poniżej 5 na trasie
3. Małe, zwrotne-wszędzie wjedzie, wszędzie się zmieści
4. Dziwnie pakowne- wszystko się zmieści
5. Luksusowa buda dla moich burków
6. W razie kryzysu- buda i dla mnie (wyspaliśmy się we trójkę nie gorzej niż w domu)
7. W razie zakopania się (błoto, śnieg) jest na tyle lekkie, że burki z palcem w uchu wyciągną (przerobiliśmy )
8. Od 7 lat mnie nie zawiodła - tfu, tfu, odpukać .
9. Auto ma jeździć, a nie wyglądać
(Różne auta miałam w ciągu swojego długiego żywota, obecnie jestem zdania, że jeżeli zarobi (ono ) na bajery, czemu nie. Ale jeżeli ja na nie robię, a ono mi jedynie pomaga - ma jeździć najbardziej ekonomicznie i spełniać moje potrzeby.
Dobry humor nie załatwi wszystkiego ale wkurzy tyle osób, że warto go mieć
Od pewnego czasu jestem posiadaczem Fiata Cinquecento
Został on zakupiony od kolegi, którego ktoś tam wyśmiał "ja bym takiego auta za darmo nie chciał", chłopina tak sobie to wziął do serca, że koniecznie postanowił się pozbyć Fiata (sic!) Nie namyślałem się długo, bo za cenę, za którą go odkupiłem, obecnie dzieci na komunie dostają rower Autko służy mi głównie do kręcenia się po mieście, gdzie na prawdę sprawdza się super, oraz wyjazdów w góry, do lasu, na ryby...
Wcześniej zostawiając auto przy drodze i wędrując z aparatem gdzieś w góry, zawsze nie dawało mi spokoju, czy mi go ktoś nie ukradnie, nie wyciągnie radia etc. A tutaj święty spokój, bo co mogą mi z fiacika ukraść? siedzenia?
Jak go kupiłem nie działał zamek w klapie bagażnika, w między czasie wymieniałem tylną wycieraczkę i po tej naprawie składając ponownie elementy klapy bagażnika, zamek sam się naprawił... zauważyłem to dopiero po 2 miesiącach, gdy przez ten czas autko stało pod blokiem - praktycznie otwarte, w środku znajdowały się statyw fotograficzny, lornetka i czasami jakiś aparat fotograficzny, czasami wędki. Nikt nawet nie próbował się włamać, w tym samym czasie sąsiadowi zbito szybę, by wyciągnąć z auta radio warte jakieś 100-200zł
Co prawda osiągi Cinquecento ma mizerne, zwłaszcza pod górę (których u mnie nie brakuje) ale zawsze gdzie trzeba tam dojedzie
Został on zakupiony od kolegi, którego ktoś tam wyśmiał "ja bym takiego auta za darmo nie chciał", chłopina tak sobie to wziął do serca, że koniecznie postanowił się pozbyć Fiata (sic!) Nie namyślałem się długo, bo za cenę, za którą go odkupiłem, obecnie dzieci na komunie dostają rower Autko służy mi głównie do kręcenia się po mieście, gdzie na prawdę sprawdza się super, oraz wyjazdów w góry, do lasu, na ryby...
Wcześniej zostawiając auto przy drodze i wędrując z aparatem gdzieś w góry, zawsze nie dawało mi spokoju, czy mi go ktoś nie ukradnie, nie wyciągnie radia etc. A tutaj święty spokój, bo co mogą mi z fiacika ukraść? siedzenia?
Jak go kupiłem nie działał zamek w klapie bagażnika, w między czasie wymieniałem tylną wycieraczkę i po tej naprawie składając ponownie elementy klapy bagażnika, zamek sam się naprawił... zauważyłem to dopiero po 2 miesiącach, gdy przez ten czas autko stało pod blokiem - praktycznie otwarte, w środku znajdowały się statyw fotograficzny, lornetka i czasami jakiś aparat fotograficzny, czasami wędki. Nikt nawet nie próbował się włamać, w tym samym czasie sąsiadowi zbito szybę, by wyciągnąć z auta radio warte jakieś 100-200zł
Co prawda osiągi Cinquecento ma mizerne, zwłaszcza pod górę (których u mnie nie brakuje) ale zawsze gdzie trzeba tam dojedzie
Prywatnie jestem zwolennikiem VW i okolic ....... znaczy Seat, Skoda Audi itp itd .......... jezdzilem i passatem i golfem i seatem i skoda i uwazam ze sa to w wiekszosci samochody w sumie malo awaryjne i dość zywotne ( to podstawowa rzecz na jaka zwracam uwage -komfort to dla mnie rzecz drugorzedna) ............. miałem tez kilka francuzow ( sluzbowe - prywatnie bym tego nie kupił) i to niestety byla porazka na calej linii ...moze akurat zle trafilem, ale sypaly sie okropnie ....... w sumie nie bylo miesiaca zeby auto nie stalo na kanale ( sypała sie szczegolnie elektronika, natomiast zawieszenia w " zabojadach" to jakis koszmar .... jakies wymyslne systemy wahaczy ....nie nadazyli tego serwisowac ......... osobiscie francuzy odradzam chyba ze ktos nie ma co z kasa robic)
Na szosy Citroen - jak najbardziej mogę polecić. Mam już kilka lat i poza zwykłą obsługą raz robiłem regenerację belki tylnej. A pojazd ma ponad 200 tyś km przebiegu.gazda pisze: miałem tez kilka francuzow ( sluzbowe - prywatnie bym tego nie kupił) i to niestety byla porazka na calej linii ...moze akurat zle trafilem, ale sypaly sie okropnie ....... w sumie nie bylo miesiaca zeby auto nie stalo na kanale ( sypała sie szczegolnie elektronika, natomiast zawieszenia w " zabojadach" to jakis koszmar .... jakies wymyslne systemy wahaczy ....nie nadazyli tego serwisowac ......... osobiscie francuzy odradzam chyba ze ktos nie ma co z kasa robic)
Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy. (Mt 6,34)
Jestem posiadaczem Reni, niby głównie po szosach, ale i po lesie, górskich stokówkach pomykam dość sporo i złego słowa powiedzieć nie mogę.
"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
-
- dyrektor regionalny
- Posty: 6951
- Rejestracja: środa 16 sty 2008, 18:16
- Lokalizacja: z siebie samego
Sprawność i bezawaryjność samochodu uzależniona jest również w dużym stopniu od rozsądku i kultury technicznej właściciela-użytkownika ...
Bywają rzeźnicy, dla których "Humvee" jest zbyt delikatny i do zajeżdżenia w bardzo krótkim czasie ...
Ale są i tacy, którzy nawet F-autkami potrafią jeździć bez większych problemów ...
Bywają rzeźnicy, dla których "Humvee" jest zbyt delikatny i do zajeżdżenia w bardzo krótkim czasie ...
Ale są i tacy, którzy nawet F-autkami potrafią jeździć bez większych problemów ...
"Nie popędzaj mnie. Nie dalejwięcuj mnie"
Zgadzam się z przemówcą stan samochodu zależy w dużej mierze, od tego jak jest użytkowany oraz zadbany przez właściciela / wcześniejszych właścicieli
Jakiś czas temu jeździłem Pajero, dość wiekowym, bo 20-letnim. Wiele osób mnie straszyło "drogie części do japończyłów" ; "duże spalanie" Autko sprawowało się super, i bardzo miło je wspominam. Nie pamiętam, żebym miał w nim jakieś poważniejsze naprawy. Niestety wcześniejszy właściciel, zaniedbał konserwację podwzozia i rama była w kiepskim stanie. Tymczasem gdyby, co jakiś czas zaglądał pod spód ( co w przypadku terenówki nie było tak trudne ) i zadbał o ramę, prysnął jakimś barankiem, zakonserwował itp. samochód mógłby służyć jeszcze długie lata.
Jakiś czas temu jeździłem Pajero, dość wiekowym, bo 20-letnim. Wiele osób mnie straszyło "drogie części do japończyłów" ; "duże spalanie" Autko sprawowało się super, i bardzo miło je wspominam. Nie pamiętam, żebym miał w nim jakieś poważniejsze naprawy. Niestety wcześniejszy właściciel, zaniedbał konserwację podwzozia i rama była w kiepskim stanie. Tymczasem gdyby, co jakiś czas zaglądał pod spód ( co w przypadku terenówki nie było tak trudne ) i zadbał o ramę, prysnął jakimś barankiem, zakonserwował itp. samochód mógłby służyć jeszcze długie lata.