No nie wiem, jakoś tak nie mam w zwyczaju tak mówić o ludziach a może zwyczajnie się czepiam, z niewyspania, z deszczu, z jesieni...mazeno pisze:a czemu nie?
Wiatr ze wschodu
Moderator: Moderatorzy
Czarodziejka zawsze działa. Źle czy dobrze, okaże się później. Ale trzeba działać, śmiało chwytać życie za grzywę. Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania. Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się.(A. Sapkowski)
Co o czymś niechybnie świadczy bo jak znam życie to chłop, żeby baby pomylić musi być srodze nawalony. Kobitom się takie pomyłki względem chłopa nie przytrafiają po alkoholu. Natomiast otępienie wywołane zauroczeniem prowadzi i owszem do zaburzeń w rozpoznawaniu chłopa...mazeno pisze:mysle, ze se po prostu najzwyklej w swiecie dziewucha pomylila chlopow
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
No, żesz Drogi Agulcu walisz argumentamiAgnieszka pisze:Ale jak to tak?Elwood pisze:Pisanie nie będzie, ale takie podsumowanie sobie zawinszuję.
No weź Elwood, nie rób mi tego Pająki mnie atakują, jesień przyszła, no weź bądź Człowiekiem!
Nie da się mnie uczłowieczyć!
Tam, po drugiej stronie lustra mami mnie zawsze iluzja.
Jestem jak motyl, kuszony rosiczką czy też ćmą lecącą do ognia. W przypadku np. rosiczki nadwymiaru nabiera banalny zwrot: zżera mnie ciekawość
Ona f-cznie mnie trawi (ciekawość), przekraczając więc lustro jestem trawiony podwójnie.
Mój syn, już mgr robi jeszcze jeden fakultet.
Miał dzisiaj jechać na jakieś integracyjne spotkanie towarzystwa finansowego, w którym od roku pracuje na etacie (jak wcześniej staremu, też mu się udaje jakoś wsio połączyć i jeszcze pomaga w rodzinnym biznesie).
Nagle pojawił się z torbą w drzwiach, rzucił na łóżko i w bólu jakimś płynącym z wewnatrz jego jestestwa rzucił:
- Pieniądze to nie wszystko!. Nie tak zostałem wychowany... Nie tak! W poniedziałek składam wypowiedzenie.
Łzy napływały mu do oczu...
Mi też, jak to piszę. Dumny jestem z niego. Tak zwyczajnie i po prostu...
Dlaczego o tym piszę? Bo ma cyryliada też miała dość osobisty wymiar.
Mojemu kumplowi, który zginął tragicznie na drodze wyjeżdżając z Afganistanu (niezwykle barwna postać) w 2010-tym właśnie cyryliadę poświęciłem.
Zabrakło mi 20km do owego mostku w Namadgut, kiedy wyjechały mi na przeciw dwie załogi, które mi towarzyszyły na wyrypie a z którymi rozstałem się na czas cyryliady (4 dni).
Kierowcą mojej był akurat motocyklista (Izi zginął na moto).
Kompletnie nie zrozumiał przekazu...
Widząc twarze tych "nieszczęśników", dla których większym cierpieniem było zawrócić niż wesprzeć mnie w dojeździe, odpuściłem...
Nie ważne, że ledwo ciągnąłem spalony słońcem, ze spękanymi, krwawiącymi ustami i tym wiatrem, który się ze mnie śmiał, stopując mnie na pierwszych odcinkach asfaltu przy zjeździe.
Pojechałem na ta wyrypę bez kasy. Tak wyszło. W Pamirze nie miałem w ogóle lokalnej waluty.
100$ tkwiło w portfelu na czarną godzinę, by w razie ciężkiego W chociaż jakoś zabezpieczyć sobie odwrót...
Wyjątkowo też nie chciałem korzystać z pomocy lokalesów, o którą nie trudno.
Zmiana decyzji mojej ekipy (mieli się rozdzielić i jechać do mnie z dwóch kierunków) stawiała mnie w bardzo trudnym położeniu.
Nie mając już nic w plecaku musiałbym kontynuować zmagania ze sobą jeszcze min 5 dni w trudnym, górskim terenie. Nie byłem na to mentalnie nastawiony, więc po prostu wymiękłem...
Być może to skutek wieku... Takie "wrogie" sytuacje dopingują mnie do działania ale tu... po prostu zszedłem z roweru. Nie dałem rady złożyć hołdu należnego mojemu kumplowi.
Więc tak naprawdę Kochany Agulcu (i Wy Wierni Czytelnicy) nie mam o czymm pisać...
Nie mam, bo tej jednej chwili, kiedy widzę twarze znajomych z których bije:
KUR.WA NIECH ON TYLKO NIE MYŚLI ŻE JEST TO NAM PO DRODZE nie wiem, o czym mam pisać...
Pokonując 8000km (zostałem zabrany gratis - to prezent "darowanego konia"), w tym 240km na Ukrainie poddałem się na 20km przed metą...
To dość osobisty tekst, których zazwyczaj (takich tekstów) nie poczyniam na forum ogólnym.
Wasze doceniam. Nie będzie szło dalej na zasadzie: kopiuj/wklej.
Po wczorajszej traumie pajonkowej nie mam siły na żadne racjonalne i sensowne argumenty. Nie uczłowieczajmy Cię, jeszcze wyjdzie jakiś nędzny egzemplarz i co wtedy?Elwood pisze:No, żesz Drogi Agulcu walisz argumentami
Nie da się mnie uczłowieczyć!
Ty się poddałeś? Przeczytaj to co napisałeś wcześniej... Ja tu nie widzę poddaństwa, raczej przymus narzucony odgórnie...Elwood pisze:Pokonując 8000km (zostałem zabrany gratis - to prezent "darowanego konia"), w tym 240km na Ukrainie poddałem się na 20km przed metą...
Czarodziejka zawsze działa. Źle czy dobrze, okaże się później. Ale trzeba działać, śmiało chwytać życie za grzywę. Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania. Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się.(A. Sapkowski)
Nie Agulcu Droga,
nie raz stawiałem czoła znacznie bardziej wymagającym "warunkom zewnętrznym", choćby mój ostatni klapkowy Hindukusz, gdzie na 90km trudnego, górskiego szlaku dla kóz nie było ani jednej osady, a na 30-ciu% trasy nie dałoby się nawet prowadzić obciążonego roweru.
Wsparł mnie kumpel sms-em, prostym:
- Widocznie musisz tam wrócić...
P.S.
Duszyczko Tobie dedykuję widok o poranku z mego namiotu:
A ten (dwie godziny później) pozostałym Duszyczkom Wspierającym:
nie raz stawiałem czoła znacznie bardziej wymagającym "warunkom zewnętrznym", choćby mój ostatni klapkowy Hindukusz, gdzie na 90km trudnego, górskiego szlaku dla kóz nie było ani jednej osady, a na 30-ciu% trasy nie dałoby się nawet prowadzić obciążonego roweru.
Wsparł mnie kumpel sms-em, prostym:
- Widocznie musisz tam wrócić...
P.S.
Duszyczko Tobie dedykuję widok o poranku z mego namiotu:
A ten (dwie godziny później) pozostałym Duszyczkom Wspierającym:
A wiesz, że jak przeczytałam o tych brakujących 20 km to dokładnie to samo miałam Ci napisać? Ale - sama nie wiem czemu - ugryzłam się w klawiaturę...Elwood pisze:Wsparł mnie kumpel sms-em, prostym:
- Widocznie musisz tam wrócić...
Czarodziejka zawsze działa. Źle czy dobrze, okaże się później. Ale trzeba działać, śmiało chwytać życie za grzywę. Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania. Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się.(A. Sapkowski)
Bardzo dzięki.luscinia pisze:Elwood dzięki
Dokładnie to samo pomyślałam i.... też się ugryzłam ( ale my z Agulcem tak mamy ).A wiesz, że jak przeczytałam o tych brakujących 20 km to dokładnie to samo miałam Ci napisać? Ale - sama nie wiem czemu - ugryzłam się w klawiaturę...
I w żadnym razie nie widzę żebyś się poddał.
A teraz trzeba .... czasu
Dobry humor nie załatwi wszystkiego ale wkurzy tyle osób, że warto go mieć
magda55 pisze:Bardzo dzięki.luscinia pisze:Elwood dzięki
Dokładnie to samo pomyślałam i.... też się ugryzłam ( ale my z Agulcem tak mamy ).A wiesz, że jak przeczytałam o tych brakujących 20 km to dokładnie to samo miałam Ci napisać? Ale - sama nie wiem czemu - ugryzłam się w klawiaturę...
I w żadnym razie nie widzę żebyś się poddał.
A teraz trzeba .... czasu
"To duch buduje sobie ciało" - Fryderyk Schiller
a gowno.
wy sie tu nad nim uzalacie - a jemu kop potrzebny.
juz ja go znam - nie powie sie mu "wy...j z auta", to na rower nie wsiadzie.
zupelnie tak, jak zrobilem z nim w szkiperii.
potezny - zaden tam symboliczny! - kop na droge.
do dzis go czuje.
a poza tym fajnie, jak stary jest dumny z dzieciaka. to co nieco (no, zeby se nie pomyslal za duzo) swiadczy tez o starym.
wy sie tu nad nim uzalacie - a jemu kop potrzebny.
juz ja go znam - nie powie sie mu "wy...j z auta", to na rower nie wsiadzie.
zupelnie tak, jak zrobilem z nim w szkiperii.
potezny - zaden tam symboliczny! - kop na droge.
do dzis go czuje.
a poza tym fajnie, jak stary jest dumny z dzieciaka. to co nieco (no, zeby se nie pomyslal za duzo) swiadczy tez o starym.
To nie klęska.
Tylko rozczarowanie.
Trochę landszaftów z wycieczki:
Zalew Toktogulski.
Jezioro Karakol w Pamirze. W tle Góry Zaalajskie (z Pikiem Lenina).
Okolice Rangkul (kitajskie pogranicze).
W tle majaczy Muztag Ata (rok temu stanąłem fizycznie pod nią) i Pamir Sarykolski.
W drodze do Doliny Wielkiego Pamiru.
Jeziora Kokdżigit.
No i potem był rowerek.
Tylko rozczarowanie.
Trochę landszaftów z wycieczki:
Zalew Toktogulski.
Jezioro Karakol w Pamirze. W tle Góry Zaalajskie (z Pikiem Lenina).
Okolice Rangkul (kitajskie pogranicze).
W tle majaczy Muztag Ata (rok temu stanąłem fizycznie pod nią) i Pamir Sarykolski.
W drodze do Doliny Wielkiego Pamiru.
Jeziora Kokdżigit.
No i potem był rowerek.
A po rowerku kolejnych kilka:
Bibi Fatima.
Pozostałości twierdzy Yamczun.
Pik Engelsa.
Tu powtórka dwóch fotek:
Widziany o świcie i...
...w pełnej krasie o poranku.
Kilka ujęć z Bartangu:
Objazd. Łagodniejsza część wspinaczki.
W tle niepozorne 5990m.
Zdjęcie lotnicze? Nie, objazd zalanej doliny.
Nie tylko my objeżdżamy. Motocyklisty z Polszy w mieżdunarodnej świcie kibicują na górce. Siebie też musimy objeżdżać.
Tam kończy (lub zaczyna) się cywilizacja.
Finalny podjazd.
Niektórzy czują się ocaleni.
Nagrodą panorama Muzkolu.
Na koniec pożegnanie z Pamirem (tu Sarykolskim) i...
...do domu.
Bibi Fatima.
Pozostałości twierdzy Yamczun.
Pik Engelsa.
Tu powtórka dwóch fotek:
Widziany o świcie i...
...w pełnej krasie o poranku.
Kilka ujęć z Bartangu:
Objazd. Łagodniejsza część wspinaczki.
W tle niepozorne 5990m.
Zdjęcie lotnicze? Nie, objazd zalanej doliny.
Nie tylko my objeżdżamy. Motocyklisty z Polszy w mieżdunarodnej świcie kibicują na górce. Siebie też musimy objeżdżać.
Tam kończy (lub zaczyna) się cywilizacja.
Finalny podjazd.
Niektórzy czują się ocaleni.
Nagrodą panorama Muzkolu.
Na koniec pożegnanie z Pamirem (tu Sarykolskim) i...
...do domu.
Taka "wycieczka" i rozczarowanie
A weź Ty Elwood -rozpędź się i baranka w ścianę
Człowiek śni po nocach coby wejść w dane lanszafty choć we śnie, a On rozczarowany.
Wiem te 20 km spowodowały nie wykonanie założenia. Ale poboczności się nie liczą
I jak powyżej wspomniano - Ty tam wrócisz ( bo tak miało być )
A weź Ty Elwood -rozpędź się i baranka w ścianę
Człowiek śni po nocach coby wejść w dane lanszafty choć we śnie, a On rozczarowany.
Wiem te 20 km spowodowały nie wykonanie założenia. Ale poboczności się nie liczą
I jak powyżej wspomniano - Ty tam wrócisz ( bo tak miało być )
Dobry humor nie załatwi wszystkiego ale wkurzy tyle osób, że warto go mieć
Widzę światło w tunelu. A raczej wyzwanie. Ale to dobrze. Bo facet musi mieć wyzwania bo inaczej zmienia się w kanapowego misia-cipę z pilotem. Przelecisz tą Ukrainę na Ukrainie z soplami na rzęsach i brwiach to optyka na Pamir Ci się zmieniElwood pisze:Na razie mam dość Pamiru.
Nadchodzi jesień.
Chciałbym się zmierzyć z zimą.
Odwiedzić w Pskowie (na Ukrainie, znaczy rowerze) muzeum Gleba Travina i zadumać się nad jego trasą.
Kawałeczek już jej zrobiłem. To dobry prognostyk.
Nie.
Naprawdę mam dosyć Pamiru. No może nie jego samego tak do końca.
Oczywiście to przejdzie, jak wszystko ale na razie stop.
Teraz (poza funkcjami rodzinno-stabilizacyjnymi) muszę utrzymać obecną wagę
Ciekawostką jest fakt, że popularna sraczka dopadła mnie po powrocie. Chwilowo organizm nie akceptuje wysokoprzetworzonych i zanieczyszczonych konserwantami produktów. I dobrze.
Przy totalnym (z naszego pkt-u widzenia) braku higieny (np. obróbka produktów) otrzymujemy tam samo zdrowie.
Teraz je powoli tracę (choć organizm broni dobrego) i wymieniam na cywilizacyjny erzatz.
Nomen omen, w trakcie częstych posiedzeń, wpadł mi w ręce Nesweek z ciekawym artykułem dotyczącym przesładzania prodkuktów spożywczych, zwłaszcza tych dla dzieci. Powoduje to szybkie uzależnienie od słodyczy. Przy obecnej kulturze żywności i jej spożywania małym brzdącom (na granicy przedszkola i szkoły) pod postacią szeregu gówien zapobiegliwi rodzice dostarczają nawet 4000kcal!
Jogurciki, kaszki, serki, słodkie desery, wyroby czekoladopodobbne, batoniki, cola... MASAKRA!
To tyle wiadomości z kibla, że tak powiem.
PZDDR!
Naprawdę mam dosyć Pamiru. No może nie jego samego tak do końca.
Oczywiście to przejdzie, jak wszystko ale na razie stop.
Teraz (poza funkcjami rodzinno-stabilizacyjnymi) muszę utrzymać obecną wagę
Ciekawostką jest fakt, że popularna sraczka dopadła mnie po powrocie. Chwilowo organizm nie akceptuje wysokoprzetworzonych i zanieczyszczonych konserwantami produktów. I dobrze.
Przy totalnym (z naszego pkt-u widzenia) braku higieny (np. obróbka produktów) otrzymujemy tam samo zdrowie.
Teraz je powoli tracę (choć organizm broni dobrego) i wymieniam na cywilizacyjny erzatz.
Nomen omen, w trakcie częstych posiedzeń, wpadł mi w ręce Nesweek z ciekawym artykułem dotyczącym przesładzania prodkuktów spożywczych, zwłaszcza tych dla dzieci. Powoduje to szybkie uzależnienie od słodyczy. Przy obecnej kulturze żywności i jej spożywania małym brzdącom (na granicy przedszkola i szkoły) pod postacią szeregu gówien zapobiegliwi rodzice dostarczają nawet 4000kcal!
Jogurciki, kaszki, serki, słodkie desery, wyroby czekoladopodobbne, batoniki, cola... MASAKRA!
To tyle wiadomości z kibla, że tak powiem.
PZDDR!