Bieszczadzki kącik.
Moderator: Moderatorzy
Bieszczadzki kącik.
pozwoliłem sobie założyć odrębny temat poświęcony Bieszczadom.
Na początek słów kilka o źródłach Sanu
Bieszczadzki Guru – Wojciech Krukar w ostatnim „Płaju” popełnił był artykuł o źródle Sanu. Otóż okazuje się, że nie jest to owiane już pewną legendą źródło przy słupku granicznym nr 224, do którego Bieszczadzki Park Narodowy poprowadził ścieżkę dydaktyczną, a przy którym to źródle znajduje się betonowy obelisk wystawiony przez Ukraińców. Na owym obelisku znajduje się stosowna tablica. Podana na niej wysokość n.p.m. 950 m jest zdecydowanie zawyżona, bowiem podstawa słupa granicznego nr 224 (a więc także owego obelisku) ma wg mapy topograficznej 1:25000, ark. M-34-106-D-d wysokość 888,6 m, a wyciek znajduje się jakiś metr poniżej. Jest to źródło zwane Studnik (Studnyk). Dodatkowo na tablicy wkradł się „czeski błąd” – zamieniono długość z szerokością geograficzną. Podano 22°52’30’’ szerokości północnej i 49°00’10’’ długości wschodniej, podczas gdy dokładne wartości dla źródła Studnik wynoszą 22°52’30’’E oraz 49°00’10’’N. Drugie ze źródeł położone jest w lesie Rubań, na południowy wschód od szczytu Piniaszkowego – już po ukraińskiej stronie granicy (nieco na południe od słupka granicznego nr 223). To źródło leży najwyżej (923m) i najbliżej głównego grzbietu karpackiego. Nieopodal niego znajduje się przybita do drzewa tabliczka z napisem po ukraińsku (wytik ryki sjan, dołżyna 444 km . AW 950 m.n.r.m). Mimo, iż owo źródło znajduje się znacznie wyżej od Studnika – wysokość podano identyczną (sic!)
Przedwojenna fotografia ukazuje uroczystości w czasie odpustu ku czci Proroka Eliasza (św. Ilia) obchodzone 2 sierpnia. Na owej fotografii widać zabudowę wsi Sianki. Zdjęcie to można obejrzeć w 36 numerze „Płaju” oraz w monografii „Gmina Lutowiska” wydanej w 1995 r. przez Stanisława Krycińskiego. Wojciech Krukar po wywiadzie z Katarzyną Fedyczkanycz – przedwojenną mieszkanką wsi zlokalizował to źródło nieopodal torów kolejowych prowadzących na przełęcz Użocką. Obecnie faktyczne źródło Sanu obudowane jest ceglaną budką, którą zresztą uważny obserwator wypatrzy z punktu widokowego na Wierszku. O głównym źródle wypływającym z pomiędzy chat wsi, wcześniej wspominali już Mieczysław Orłowicz i Antoni Wrzosek.
Na początek słów kilka o źródłach Sanu
Bieszczadzki Guru – Wojciech Krukar w ostatnim „Płaju” popełnił był artykuł o źródle Sanu. Otóż okazuje się, że nie jest to owiane już pewną legendą źródło przy słupku granicznym nr 224, do którego Bieszczadzki Park Narodowy poprowadził ścieżkę dydaktyczną, a przy którym to źródle znajduje się betonowy obelisk wystawiony przez Ukraińców. Na owym obelisku znajduje się stosowna tablica. Podana na niej wysokość n.p.m. 950 m jest zdecydowanie zawyżona, bowiem podstawa słupa granicznego nr 224 (a więc także owego obelisku) ma wg mapy topograficznej 1:25000, ark. M-34-106-D-d wysokość 888,6 m, a wyciek znajduje się jakiś metr poniżej. Jest to źródło zwane Studnik (Studnyk). Dodatkowo na tablicy wkradł się „czeski błąd” – zamieniono długość z szerokością geograficzną. Podano 22°52’30’’ szerokości północnej i 49°00’10’’ długości wschodniej, podczas gdy dokładne wartości dla źródła Studnik wynoszą 22°52’30’’E oraz 49°00’10’’N. Drugie ze źródeł położone jest w lesie Rubań, na południowy wschód od szczytu Piniaszkowego – już po ukraińskiej stronie granicy (nieco na południe od słupka granicznego nr 223). To źródło leży najwyżej (923m) i najbliżej głównego grzbietu karpackiego. Nieopodal niego znajduje się przybita do drzewa tabliczka z napisem po ukraińsku (wytik ryki sjan, dołżyna 444 km . AW 950 m.n.r.m). Mimo, iż owo źródło znajduje się znacznie wyżej od Studnika – wysokość podano identyczną (sic!)
Przedwojenna fotografia ukazuje uroczystości w czasie odpustu ku czci Proroka Eliasza (św. Ilia) obchodzone 2 sierpnia. Na owej fotografii widać zabudowę wsi Sianki. Zdjęcie to można obejrzeć w 36 numerze „Płaju” oraz w monografii „Gmina Lutowiska” wydanej w 1995 r. przez Stanisława Krycińskiego. Wojciech Krukar po wywiadzie z Katarzyną Fedyczkanycz – przedwojenną mieszkanką wsi zlokalizował to źródło nieopodal torów kolejowych prowadzących na przełęcz Użocką. Obecnie faktyczne źródło Sanu obudowane jest ceglaną budką, którą zresztą uważny obserwator wypatrzy z punktu widokowego na Wierszku. O głównym źródle wypływającym z pomiędzy chat wsi, wcześniej wspominali już Mieczysław Orłowicz i Antoni Wrzosek.
"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
- góral bagienny
- wiceminister
- Posty: 33748
- Rejestracja: sobota 07 cze 2008, 12:41
no tak sobie nieśmiało myślałem, że będziesz tu podporą, ba filarem głównym - nie bójmy się tego słowa. Wszak nikt inny nie jest bardziej na bieżąco, że o historii ni wspomnę, tudzież o anegdotach wszelakich. Uwież w siebie Góralu. Twoje zdrówkogóral bagienny pisze:Sten - litości!
"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Ja też będę zaglądać. Od kilkunastu lat, co roku udaje mi się w Bieszczady zajeżdżać
Przyrodniczy serwis informacyjny
Dziennik Leśny
Dziennik Leśny
Nie jesteś odosobnionym przypadkiem. Bieszczady to jedyne góry w Polsce, w których nie byłem. I zapewne nie będę.Agnieszka pisze:a ja ani razu choć poczytam....
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
Nie ma Lusci najpiękniejszych gór, bo każde są piękne, każde inne, jedyne, niepowtarzalne.... Już ja się postaram żebyś zakochała się w Tatrachluscinia pisze:to są najpiękniejsze GÓRY, takiej atmosfery nie ma nigdzie
UffPiotrek pisze:Nie jesteś odosobnionym przypadkiem
Czarodziejka zawsze działa. Źle czy dobrze, okaże się później. Ale trzeba działać, śmiało chwytać życie za grzywę. Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania. Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się.(A. Sapkowski)
Ciebie też zabierzemyPiotrek pisze:Nie jesteś odosobnionym przypadkiem. Bieszczady to jedyne góry w Polsce, w których nie byłem.
Z górami jest tak jak z kwiatami, drzewami ... wszystkie są piękne - ale mamy swoje ulubione - Kocham wszystkie, ale dla mnie wśród gór najbardziej ukochane są Bieszczady - i mówię to z całą odpowiedzialnościąAgnieszka pisze:Nie ma Lusci najpiękniejszych gór, bo każde są piękne,
W tych górach czuje się najlepiej
Liczę ba to. Również niziołkowie będą nad tym pracować Więc chyba już je lubię.Agnieszka pisze:Już ja się postaram żebyś zakochała się w Tatrach
Przyjaciele moich przyjaciół są moimi też
Owszem Tatry są ładne, pod warunkiem, że ludzi tam nie ma, ale to jest nierealne, więc dlatego tam staram się bywać w dziwnych porach roku, ale z kolei wtedy nie wszędzie da się popełznąć. Stąd Bieszczady są moimi GÓRAMI. Jutro mam wolne to coś ciekawego napiszę pewnikiem
"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Śmiem twierdzić, że moimiSten pisze:Stąd Bieszczady są moimi GÓRAMI
Przyrodniczy serwis informacyjny
Dziennik Leśny
Dziennik Leśny
miej ją miej Może strefy wpływów określimy?luscinia pisze:I mam nadzieję, że jesteście dżentelmenami
"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
- góral bagienny
- wiceminister
- Posty: 33748
- Rejestracja: sobota 07 cze 2008, 12:41
Tatry to muzeum. Wspaniałe eksponaty, których nie wolno dotykać, tłumy zwiedzających. W każdej sali stoi strażnik, albo przynajmniej dyskretna pani pilnująca porządku. Wspaniałe muzeum, nasz Wersal, do którego trzeba koniecznie zaglądnąć. Ja już byłem... jakieś 20 lat temu. Obejrzałem gruntownie i kilkakrotnie. Próbowałem później, ale tłumy muzealnych gości skutecznie mnie zniechęcają. W ekspozycji też nic się nie zmieniło, więc wolę zachować stare, piękne wspomnienia.
Bieszczady to teatr, może nawet multiteatr. W tym teatrze można być widzem, ale można też aktorem, a nawet reżyserem. I chociaż dawna, wspaniała scena zamieniona już na foyer, całkowicie zmuzealniała, to jest tam ciągle kilka wciąż atrakcyjnych scen kameralnych, gdzie jako widz lub aktor, każdy może wziąć udział w pasjonującym spektaklu. Ja kocham stare, dawno już nieużywane garderoby, a najmocniej to nieczynny od wieków teatralny magazyn pełen czarodziejskich rekwizytów. Tam, wśród starych, nikomu już niepotrzebnych dekoracji, zdezelowanych rekwizytów, wśród tumanów kurzu wznoszącego się po każdym kroku, co chwila ocierając z czoła pajęczyny, odgrywam sam dla siebie tandetny spektakl jednego widza i jednego aktora we własnej reżyserii. Czasem zapraszam Przyjaciół, ale tylko takich przez największe "P", wybaczających marne aktorstwo, wierzących w niemodne baśnie będące kanwą moich scenariuszy, niedopuszczających myśli, że czaszka Yorick'a to tylko tandetny plastikowy gadżet.
Takie są moje Bieszczady
Rozsentymentalniło mnie...
Pamiętacie, mnie ciągle wzruszający, monolog Skrzyneckiego z "Piwnicy pod Baranami" o wyprzedaży teatru? Na pewno pamiętacie...
To posłuchajcie!
Dyrektor teatru w sławnym mieście N. ma zaszczyt donieść, że po długich trudach i pracach ma zamiar odpocząć i w tym to celu chce sprzedać pyszne swe zamki, ogrody wygodne i obronne twierdze, piękny i cienisty las, kilka łąk usianych kwiatami i znaczną ilość rozkosznych domów wiejskich w czarujących okolicach. Przedane także będą przez publiczną licytację wyborne sprzęty jego pałaców i inna ruchomość, a mianowicie: morze z dwunastu wielkich wałów złożone, z których dziesiąty na nieszczęście cokolwiek jest uszkodzony, półtora tuzina obłoków dobrze zachowanych, nadto jedna chmura przeszyta piorunem, śnieg doskonałej białości, z najlepszego pocztowego papieru. Prócz tego dwa rodzaje śniegu cokolwiek ciemniejszego, z papieru ordynaryjnego. Trzy butelki błyskawicy. Słońce zachodzące, cokolwiek przetarte, księżyc, cokolwiek stary. Wóz tryumfalny złocony, prawie nowy, dwoma smokami zaprzężony. Płaszcz purpurowy, dla Semiramidy zrobiony, a który służył później Agamemnonowi, Menelausowi i innym bohatyrom. Cały ubiór dla Widma, to jest: koszula okrwawiona, poszarpany płaszcz z dwoma łatami czerwonymi, wystawującymi rany śmiertelne. Pióro zrobione do hełmu Dziewicy Orleańskiej, ale tylko raz używane. Chustka do kieszeni Otella i kilka par wąsów baszów wschodnich. Wóz Kleopatry. Flaszeczka z winnym spirytusem, przydatna do wprowadzania duchów, wydaje bowiem wyborny płomień błękitny. Róż do użytku aktorów i aktorek. Trzy urwiska skał dobrze wypchane włosiem końskim i dwa darniowe stołki z drzewa sosnowego. Wielki stos ze wszech stron podpalony i kilka lat już palący się. Piękny niedźwiedź obciągnięty nowym futrem farbowanym i dwie owce wypchane wiórem. Cały obiad złożony z ciast z papieru klejonego, z kury także papierowej. Do tego należy kilka butelek z drzewa dębowego i owoce z wosku na wety. Pięć łokci łańcuchów z blachy, wydających brzęk straszny i łatwo przerażający. Zupełna kolekcja masek, drzwi zapadających, drabin z powrozów, stołów sędziowskich z długimi kobiercami. Głowa lwa, który jeszcze ryczeć potrafi, sztylet, na którego ostrzu zastygła kropla krwi, i flaszeczka, na której dnie została jeszcze odrobina laudanum.
Może ktoś znajdzie to w pliku dźwiękowym na jakimś youtubie? Że w tym miejscu byłoby nie na miejscu? Dla mnie jak najbardziej na miejscu. Cyba niestety...
Bieszczady to teatr, może nawet multiteatr. W tym teatrze można być widzem, ale można też aktorem, a nawet reżyserem. I chociaż dawna, wspaniała scena zamieniona już na foyer, całkowicie zmuzealniała, to jest tam ciągle kilka wciąż atrakcyjnych scen kameralnych, gdzie jako widz lub aktor, każdy może wziąć udział w pasjonującym spektaklu. Ja kocham stare, dawno już nieużywane garderoby, a najmocniej to nieczynny od wieków teatralny magazyn pełen czarodziejskich rekwizytów. Tam, wśród starych, nikomu już niepotrzebnych dekoracji, zdezelowanych rekwizytów, wśród tumanów kurzu wznoszącego się po każdym kroku, co chwila ocierając z czoła pajęczyny, odgrywam sam dla siebie tandetny spektakl jednego widza i jednego aktora we własnej reżyserii. Czasem zapraszam Przyjaciół, ale tylko takich przez największe "P", wybaczających marne aktorstwo, wierzących w niemodne baśnie będące kanwą moich scenariuszy, niedopuszczających myśli, że czaszka Yorick'a to tylko tandetny plastikowy gadżet.
Takie są moje Bieszczady
Rozsentymentalniło mnie...
Pamiętacie, mnie ciągle wzruszający, monolog Skrzyneckiego z "Piwnicy pod Baranami" o wyprzedaży teatru? Na pewno pamiętacie...
To posłuchajcie!
Dyrektor teatru w sławnym mieście N. ma zaszczyt donieść, że po długich trudach i pracach ma zamiar odpocząć i w tym to celu chce sprzedać pyszne swe zamki, ogrody wygodne i obronne twierdze, piękny i cienisty las, kilka łąk usianych kwiatami i znaczną ilość rozkosznych domów wiejskich w czarujących okolicach. Przedane także będą przez publiczną licytację wyborne sprzęty jego pałaców i inna ruchomość, a mianowicie: morze z dwunastu wielkich wałów złożone, z których dziesiąty na nieszczęście cokolwiek jest uszkodzony, półtora tuzina obłoków dobrze zachowanych, nadto jedna chmura przeszyta piorunem, śnieg doskonałej białości, z najlepszego pocztowego papieru. Prócz tego dwa rodzaje śniegu cokolwiek ciemniejszego, z papieru ordynaryjnego. Trzy butelki błyskawicy. Słońce zachodzące, cokolwiek przetarte, księżyc, cokolwiek stary. Wóz tryumfalny złocony, prawie nowy, dwoma smokami zaprzężony. Płaszcz purpurowy, dla Semiramidy zrobiony, a który służył później Agamemnonowi, Menelausowi i innym bohatyrom. Cały ubiór dla Widma, to jest: koszula okrwawiona, poszarpany płaszcz z dwoma łatami czerwonymi, wystawującymi rany śmiertelne. Pióro zrobione do hełmu Dziewicy Orleańskiej, ale tylko raz używane. Chustka do kieszeni Otella i kilka par wąsów baszów wschodnich. Wóz Kleopatry. Flaszeczka z winnym spirytusem, przydatna do wprowadzania duchów, wydaje bowiem wyborny płomień błękitny. Róż do użytku aktorów i aktorek. Trzy urwiska skał dobrze wypchane włosiem końskim i dwa darniowe stołki z drzewa sosnowego. Wielki stos ze wszech stron podpalony i kilka lat już palący się. Piękny niedźwiedź obciągnięty nowym futrem farbowanym i dwie owce wypchane wiórem. Cały obiad złożony z ciast z papieru klejonego, z kury także papierowej. Do tego należy kilka butelek z drzewa dębowego i owoce z wosku na wety. Pięć łokci łańcuchów z blachy, wydających brzęk straszny i łatwo przerażający. Zupełna kolekcja masek, drzwi zapadających, drabin z powrozów, stołów sędziowskich z długimi kobiercami. Głowa lwa, który jeszcze ryczeć potrafi, sztylet, na którego ostrzu zastygła kropla krwi, i flaszeczka, na której dnie została jeszcze odrobina laudanum.
Może ktoś znajdzie to w pliku dźwiękowym na jakimś youtubie? Że w tym miejscu byłoby nie na miejscu? Dla mnie jak najbardziej na miejscu. Cyba niestety...
Motylku w czerwcowy dłuższy weekend tam się wybieram - zapraszam serdecznie. Możemy dogadać się w maju na zlocie
Zarezerwowałem już naclegi w Cisnej
Zarezerwowałem już naclegi w Cisnej
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa