Hej, to ja, Wasz z Bożej i Domatora łaski prezesuńcio. Przepraszam, że tak Was na samym początku zostawiłem, biedne sierotki, i nabrałem piwa w usta, ale sami rozumiecie - nie codziennie jest okazja trącić się szklanicą z samym Prezesem Kącika Piwnego. Relacja w odcinkach (jak sobie coś przypomnę, to napiszę) u Waleni, oczywiście.
Śledząc posty w różnych wątkach dowiedziałem się, że Niziołek (Niziołkowie?) startuje dziś do Szkocji. Mam nadzieję, że jako Waleń Naczelny spenetruje pewne znane szkockie jezioro i zadzierzgnie serdeczne stosunki z niejakim (niejaką?) Lessie, a potem zda nam relację z tego spotkania. Byłby to znakomity wkład w rozwój naszego Klubu.
Wracając do Stena, to nie udało mi się go wczoraj sprowokować do dyskusji w tematach okołomoczykijnych. Rozsiewał tylko plotki forumnowe, próbując z kolei od czasu do czasu mnie sprowadzić na owo dyskutowane tu wcześniej pi-piii, które mnie jakoś nie pasjonuje. Dopiero ogólnoludzki i ponadczasowy wątek nieuchronności przemijania, marności tego świata i smutnej tajemnicy istnienia połączył nasze dosyć już bełkotliwe monologi w filozoficzny dialog. Panta rej, memento mori, vanitas vanitatum et omnis vanitas... Na szczęście in pivo veritas...
Wróćmy jednak do meritumu.
luscinia pisze:A czy hodowca rybek akwariowych się kwalifikuje do klubu
Ależ, Luscinio, oczywiście, że naturalnie! Rybki akwariowe są znakomite do połowu na żywca, czyli mogą stanowić przynętę dla duuuużych drapieżników. Serdecznie witam wszystkich akwarystów!!!
luscinia pisze:Kiedyś uczestniczyłam w wędkowaniu i tylko możliwość obserwacji ptaków uratowała mnie od zwariowania
Obserwowanie ptaków, jest podstawowym zajęciem wszystkich prawdziwych wędkarzy, z tym, że przy połowach nocnych trzeba zadowolić się obserwacją gwiazd. W bezgwiezdne noce pozostają jedynie wewnętrzne monologi filozoficzne (przy preferowanym przeze mnie wędkowaniu indywidualnym), lub dialogi o dupie przysłowiowej Maryny (przy wędkowaniu zespołowym). Tu dygresja - w powszechnym mniemaniu wędkarze na rybach snują jeno między sobą swe fantastyczno-fantasmagoryczne opowieści wędkarskie. Nic bardziej błędnego! Żaden wędkarz (prawdziwy wędkarz!) nie będzie usiłował wciskać kitu innemu prawdziwemu wędkarzowi, bo naraża się w najlepszym razie na przewrócenie śmiechem. Ile się czasem trzeba brzegiem nachodzić, żeby znaleźć jakiegoś jelenia, który z otwartą gębą słuchałby jawnej blagi! Takiego zaraz otacza wianuszek żądnych słuchacza natrętów.
Co tam ten Józka stukilowy sum, słuchaj tu!przekrzykują się jeden przez drugiego polewając łaskawcy kolejne kieliszki. Gość, nawet jak po takiej przygodzie ujdzie z życiem, to albo wodę będzie omijał z daleka, albo krótkimi, żołnierskimi słowami spławi każdego, kto w wiadomym celu zaczepi go nad wodą sakramentalnym :
I Jak biorą?
gemini pisze:opowiem wydarzenie sprzed kilku lat:
No i jak widać, Gemini jest istnym nieoszlifowanym diamentem wędkarskim! BRAWO!!! Już jesteś Moczykijem honorowym i nadzwyczajnym!!!
------------------------------------------
Z powodów wcześniej ujawnionych nie będę (mam nadzieję, że tylko chwilowo) brał bezpośredniego, czynnego udziału w moczykijskich dyskusjach. Ograniczę się do pisania wieczorkiem w domu jedynie słusznych tekstów, w których będę nawiązywał do kwestii podnoszonych przez Klubowiczów, i które będę szybko wklejał rano w pracy, bo inaczej zaraz mnie namierzą i wydupią z roboty. Jednym z pierwszych posunięć będzie opublikowanie w tym miejscu Statutu Klubu Moczykijów, który natychmiast jednoosobowo i nieodwołalnie zatwierdzę. Prezesurę swoją traktuję jako misję i obiecuję (a również ostrzegam!) że prezesem będę srogim, chociaż sprawiedliwym, otwartym, chociaż nie znoszącym sprzeciwu, łaskawym, chociaż wymagającym. Mobbing raczej nieunikniony. Kto wie, może nawet billing i petting...