Więc jak Ci się ta mysz (od Naja) zgnieździ w domu, to się Wyprowadzisz?drwalnik pisze:z szacunku do zwierząt i ich domu ZAWSZE usuwałem się cicho
Jest zgoda na odstrzał łosi. Minister Szyszko podpisał...
Moderator: Moderatorzy
Coś w tym jest, Mój Ojciec mieszkał przez ostatnie swoje lata w leśniczówce (z sąsiadem-leśniczym) I w jego mieszkaniu zagnieździła się mysz. Tak ją oswoił. że wychodziła wieczorem, siadała na lodówce i czekała na poczęstunek. Nazywała się Leon (niezależnie od płci ) i pozwalała się głaskać. Ale nie za bardzo. Moje dzieciaki miały nie lada uciechę, ale z daleka, bo dotykać pozwalała się tylko Seniorowi. ). Ojciec nie był jakimś zwariowanym ochroniarzem zwierzątek i myszy zwalczał w standardowy sposób. Ale z tą tak jakoś wyszło... Po kilku latach zniknęła. Dom jest duży, a mysz mała. Ta "moja" mysz była dużo wcześniej.Wiesław pisze:Więc jak Ci się ta mysz (od Naja) zgnieździ w domu, to się Wyprowadzisz?
... z myszą można spokojnie mieszkać razem ... do czasu, aż się złapie w pułapkęWiesław pisze:Więc jak Ci się ta mysz (od Naja) zgnieździ w domu, to się Wyprowadzisz?
... (VIA/RT) nie oznacza moich poglądów ani poparcia dla cytowanych treści...
"wszystko co słyszymy jest opinią, nie faktem. wszystko co widzimy jest punktem widzenia, nie prawdą" - marek aureliusz
"wszystko co słyszymy jest opinią, nie faktem. wszystko co widzimy jest punktem widzenia, nie prawdą" - marek aureliusz
Pan się nie śmieje. Mojemu wujkowi na kapciach mysza w kuchni usiadła i patrzyła tymi czarnymi oczyskami. Zawołał małżowinę do kuchni z donosem, że gryzoń w chałupie i usłyszał... "pij stary dalej to ich więcej zobaczysz...". Ciotka uwierzyła dopiero wtedy, gdy nad ranem na własnej poduszce ją zobaczyła. Bydle się do wyra ciotce pchało. Na trzecie piętro w blokufilipesku pisze:No i podstawowe pytanie czy nie była biała?
"Słowa mają ogromną moc, więc naszą powinnością jest te słowa kontrolować. Inaczej mogą zdziałać wiele zła" - Mordimer Madderdin
Miałem takie zdarzenie, gdy zamieszkałem głęboko w lesie, w długo opuszczonym domku. Choć był świeżo po remoncie to jednak gryzonie go nie opuściły bo kilka lat stanowił ich azyl.
Rano więc, gdy jadłem w kuchni śniadanko zauważyłem parę czarnych ślepków spoglądających na mnie spod kuchenki. Domyśliłem się, że myszkę sprowokował do wystawienia mordki zapach żółtego sera jaki jadłem. Nie wiele myśląc wstałem i kawałeczek sera położyłem za nóżkę kuchenki. I tak od tej pory co rano: para ślepków - kawałeczek czegoś dobrego na podłogę. Tyle, że codziennie coraz bardziej na widoku i coraz bliżej mnie.
Po dwóch tygodniach myszka wychodziła spod kuchenki i jadła okruszek tam gdzie leżał. Nie zanosiła go w ukrycie jak poprzednio. A leżał już ok. metra od kuchenki. I zapewne przed końcem roku doprowadził bym do tego, że jadła by śniadanie obok mnie, na stole, lecz pewnej nocy zdarzyło się prawdziwe nieszczęście.
Otóż zostałem wyrwany ze snu jakimś takim łaskotaniem w ucho, które cały rozespany uznałem za łażenie po mym uchu jakiegoś ogromnego pająka. W oka mgnieniu machnąłem ręką strącając to paskudztwo i jednocześnie siadając przytłukłem to coś włochatego dłonią do kołdry!
Zapaliłem światło i ujrzałem na kołdrze martwą myszkę z przetrąconym kręgosłupem... Jeszcze do rana łudziłem się, że to nie ta towarzyszka śniadań ale rano nie zobaczyłem ślepków pod kuchenką ani nikt nie wyszedł do okruszka boczku na podłodze. Zrozumiałem, że zabiłem zwierzątko, które zrezygnowało z naturalnego lęku przed człowiekiem i chciało się z nim zaprzyjaźnić. Które w nocy zebrało się na odwagę i przyszło przytulić się do tego wielkiego przyjaciela. A on je za to zabił...
Wniosek stąd jeden - małe myszki starające się o przyjaźń kogoś wielkiego jednak nie powinny się do niego łasić.
Rano więc, gdy jadłem w kuchni śniadanko zauważyłem parę czarnych ślepków spoglądających na mnie spod kuchenki. Domyśliłem się, że myszkę sprowokował do wystawienia mordki zapach żółtego sera jaki jadłem. Nie wiele myśląc wstałem i kawałeczek sera położyłem za nóżkę kuchenki. I tak od tej pory co rano: para ślepków - kawałeczek czegoś dobrego na podłogę. Tyle, że codziennie coraz bardziej na widoku i coraz bliżej mnie.
Po dwóch tygodniach myszka wychodziła spod kuchenki i jadła okruszek tam gdzie leżał. Nie zanosiła go w ukrycie jak poprzednio. A leżał już ok. metra od kuchenki. I zapewne przed końcem roku doprowadził bym do tego, że jadła by śniadanie obok mnie, na stole, lecz pewnej nocy zdarzyło się prawdziwe nieszczęście.
Otóż zostałem wyrwany ze snu jakimś takim łaskotaniem w ucho, które cały rozespany uznałem za łażenie po mym uchu jakiegoś ogromnego pająka. W oka mgnieniu machnąłem ręką strącając to paskudztwo i jednocześnie siadając przytłukłem to coś włochatego dłonią do kołdry!
Zapaliłem światło i ujrzałem na kołdrze martwą myszkę z przetrąconym kręgosłupem... Jeszcze do rana łudziłem się, że to nie ta towarzyszka śniadań ale rano nie zobaczyłem ślepków pod kuchenką ani nikt nie wyszedł do okruszka boczku na podłodze. Zrozumiałem, że zabiłem zwierzątko, które zrezygnowało z naturalnego lęku przed człowiekiem i chciało się z nim zaprzyjaźnić. Które w nocy zebrało się na odwagę i przyszło przytulić się do tego wielkiego przyjaciela. A on je za to zabił...
Wniosek stąd jeden - małe myszki starające się o przyjaźń kogoś wielkiego jednak nie powinny się do niego łasić.
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
Albo do auta gryzonia przekwaterować ...
"Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było."
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
Beer-o-pedia - Encyklopedia piwa
... do mojego domu myszy nie przychodząWiesław pisze:Dlatego Drwalnik (deklarujący, że zwierzętom ustępuje) powinien wyprowadzić się z domu, w którym stwierdzi mysz...
... (VIA/RT) nie oznacza moich poglądów ani poparcia dla cytowanych treści...
"wszystko co słyszymy jest opinią, nie faktem. wszystko co widzimy jest punktem widzenia, nie prawdą" - marek aureliusz
"wszystko co słyszymy jest opinią, nie faktem. wszystko co widzimy jest punktem widzenia, nie prawdą" - marek aureliusz
- biedronka
- dyrektor generalny
- Posty: 18058
- Rejestracja: niedziela 16 mar 2008, 11:13
- Lokalizacja: Polska Pd
Miałem takie zdarzenie, gdy zamieszkałem głęboko w lesie, w długo opuszczonym domku. Choć był świeżo po remoncie to jednak gryzonie go nie opuściły bo kilka lat stanowił ich azyl.
Rano więc, gdy jadłem w kuchni śniadanko zauważyłem parę czarnych ślepków spoglądających na mnie spod kuchenki. Domyśliłem się, że myszkę sprowokował do wystawienia mordki zapach żółtego sera jaki jadłem. Nie wiele myśląc wstałem i kawałeczek sera położyłem za nóżkę kuchenki. I tak od tej pory co rano: para ślepków - kawałeczek czegoś dobrego na podłogę. Tyle, że codziennie coraz bardziej na widoku i coraz bliżej mnie.
Po dwóch tygodniach myszka wychodziła spod kuchenki i jadła okruszek tam gdzie leżał. Nie zanosiła go w ukrycie jak poprzednio. A leżał już ok. metra od kuchenki. I zapewne przed końcem roku doprowadził bym do tego, że jadła by śniadanie obok mnie, na stole, lecz pewnej nocy zdarzyło się prawdziwe nieszczęście.
Otóż zostałem wyrwany ze snu jakimś takim łaskotaniem w ucho, które cały rozespany uznałem za łażenie po mym uchu jakiegoś ogromnego pająka. W oka mgnieniu machnąłem ręką strącając to paskudztwo i jednocześnie siadając przytłukłem to coś włochatego dłonią do kołdry!
Zapaliłem światło i ujrzałem na kołdrze martwą myszkę z przetrąconym kręgosłupem... Jeszcze do rana łudziłem się, że to nie ta towarzyszka śniadań ale rano nie zobaczyłem ślepków pod kuchenką ani nikt nie wyszedł do okruszka boczku na podłodze. Zrozumiałem, że zabiłem zwierzątko, które zrezygnowało z naturalnego lęku przed człowiekiem i chciało się z nim zaprzyjaźnić. Które w nocy zebrało się na odwagę i przyszło przytulić się do tego wielkiego przyjaciela. A on je za to zabił...
Wniosek stąd jeden - małe myszki starające się o przyjaźń kogoś wielkiego jednak nie powinny się do niego łasić.
_________________
....i ludzieWiesław pisze:to ma być przykład obrazujący, że łosie nie są takie łagodne i milutkie wyłącznie...
Podobnie jak niedźwiedzie brunatne zresztą...
oo to mamy podobne zdarzenia na koncie jedyną istotką , która mnie użarła był chomik syryjski , zarazaNaj pisze:Mnie kiedyś ugryzła mysz. Taka zwykła domowa
per aspera ad astra
.....carpe diem....
.....carpe diem....
I cóż się dziwicie, że was gryzą? Przecie należą do rzędu gryzoni...
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
Przebijam. Mnie jeszcze kret. Młody walczył z kretami w ten sposób, że je wypłukiwał wodą z norki i wynosił w wiaderku na pole (sąsiada). No, a jak chciałem zaszpanować, i złapałem tego kreta w wiaderku. To się odwinął i mnie capnął...Ale zęby ma długie, bo farbowałem całkiem, całkiem...biedronka pisze:... oo to mamy podobne zdarzenia na koncie jedyną istotką , która mnie użarła był chomik syryjski , zaraza
Tym niemniej kierowca zrobił wszystko aby trafić w zwierzę centralnie...
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.