Piotrek pisze:Kolega mi podrzucił jako przyczynek do rzetelności dziennikarskiej...
https://www.salon24.pl/u/brixen/767486, ... le-czesc-3
Na marginesie ....
Max Planck jak dostal Nobla to jezdzil po roznych krajach z odczytami. Towarzyszyl mu szofer, ktory sie zajbiscie nudzil, bo siedzial na tych odczytach przysluchujac sie pierdylion razy temu samemu .....Przed kolejnym mowi wreszcie do Plancka. "Wie pan, panie psorze, ja ten wyklad znam juz tak dobrze jak pacierz do Najswietszej Panienki. Znowu bede sie nudzil i dlubal w nosie. Tutaj nas akurat nikt nie zna . Wezmy sie zamienmy rolami. Ja za pana wyglosze ten referat a pan se ubierze moja liberie i posiedzi po prostu na sali - zeby troche chociaz raz odsapnac. Jak sie umowili - tak zrobili.... Z tym ze po referacie wstaje jeden sluchacz i zadaje zajebiscie skomplikowane pytanie............Szofer, ktory udawal profesora mowi....Prosze pana , ta kwestia, o ktora pan pyta jest tak dziecinnie prosta ze moze ja panu wyjasnic moj szofer, ktory siedzi tu na sali....i pokazuje na nobliste przebranego w liberie.....
Powiedzmy, ze prawdziwosc tej historii jest rowna mysliwsko-lesnym opowiesciom przyogniskowym - ale na jej podatawie powstalo pojecie "wiedza szofera". Czyli kogos kto wie o wszystkim i o niczym. Klasycznym przykladem takiej grupy sa wlasnie dziennikarze. Wiekszosc - poza stosunkowo nielicznymi specjalistami. Dzennikarz musi "umiec napisac" o zaburzeniach w menstruacji spowodowanych czytaniem Gazety Wyborczej. O wydatkach na zbrojenia i wycince swierka w lesie bialowieskim. Tak samo przekonywujaco...
I to jest problem. Ktory nie polega na tym, ze ktos posiada wiedze szofera - bo inaczej sie czesto nie da. Problem we wlasnej interpretacji poziomu tej wiedzy i w odbiorze......Problem w tym, ze niektorzy nie wiedza, ze posiadaja wiedze szofera....