Wzdłuż wschodnich granic (Porosiuki- Terespol- Włodawa)

O miejscach, które zwiedziliście, o których chcecie opowiedzieć...

Moderator: Moderatorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Wzdłuż wschodnich granic (Porosiuki- Terespol- Włodawa)

Post autor: buba »

Wędrówka wzdluz wschodnich granic Polski wyrusza juz po raz szósty. Ja uczestnicze w tym przedsięwzieciu po raz piąty. W ekipie co roku zachodza pewne przetasowania ale cel jest wciaz ten sam- zielen łąk wczesnego lata, zagubione przysiółki gdzie zatrzymał sie czas, klimat lokalnych sklepikow i noclegi na pograniczu pól i lasow, tam gdzie akurat zastanie nas noc... Wyjazd na tegoroczna włóczege sciana wschodnia zaczyna sie we Wroclawiu gdzie umawiam sie z eco i Pudlem w jednej z knajpek pod wiaduktem. Tak wychodzi, ze spotykamy sie tez tego popoludnia z Gryfem, a w okolicy przyknajpianej przypadkowo trafiamy na Anie, Szymona i ich wielka ekipe, ktora wlasnie swietuje czyjes urodziny. Wieczor mija wiec w bardzo przyjemnych nastrojach, wedrowkach od baru do baru i jako ze mamy wlasnie poczatek czerwca- na opowiesciach o planach wakacyjnych, ktore jakos tego roku u wszystkich sa ciekawe. Jakos w nocy wsiadamy w Polskiego Busa i suniemy w strone Warszawy. Ja bym wprawdzie wolala pociagiem, nie lubie jezdzic autobusami na dluzsze trasy ale tak zadecydowala reszta ekipy- ze bedzie taniej i szybciej. Jeden ogromny plus tej linii- jest kibel na stanie. Na dworcu kolejowym Warszawa Zachodnia odwiedzamy knajpe, z ktorej mamy z eco bardzo mile wspomnienia sprzed kilku lat. Wystroj sie nie zmienil ale klimat niestety juz tak. Za barem siedzi jakas wsciekla baba, ktora robi awanture, bo nie podoba sie jej ze robimy zdjecia. Wogole sprawia wrazenie jakby odsiadywala tu kare... Czesto nie warto wracac w miejsca, z ktorych mamy mile wspomnienia z przeszlosci...

Obrazek

Obrazek

Dalej jedziemy pociagami i mamy kilka przesiadek. Jedna z nich wypada w Łukowie, gdzie rozkladamy sie pod nieczynnymi zabudowaniami kolejowymi. Na horyzoncie widac sklepy wiec ide tam sprawdzic czy jakiegos piwa nie sprzedaja. Okazuje sie ze zaden z trzech pobliskich spozywczakow nie prowadzi alkoholu. Jest za to inny sklepik, ktorego asortyment wskazuje, ze w tu w rejonie modna jest jedynie produkcja wlasna :)

Obrazek

Wracam wiec na rampe gdzie degustujemy zawartosc plecakow chlopakow. Pudel ma ze soba spora ilosc piw domowej roboty, z ktorych najbardziej zapada mi w pamiec pszeniczne wędzone. W plecaku siedzi tych butelek chyba kilkanascie! W szkle! To sie nazywa prawdziwa niezaleznosc od sklepow i knajp! Choc na sama mysl troche bola mnie plecy..

Obrazek

Obrazek

Kolejna przesiadke mamy w Miedzyrzecu, gdzie idziemy troche powloczyc sie po miescie. Zachowalo sie tu gdzieniegdzie troche starych, drewnianych domostw.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Podążamy pod pałac gdzie wlasnie rozpoczyna sie jakis festyn rycerski. Glowne atrakcje przewidziane sa chyba dopiero na popoludnie, poki co trwaja przygotowania i rozni przebierancy snuja sie po miescie machajac chorągwiami i dując w trabki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Poglowie koni w okolicy chyba nie jest zbyt duze wiec trzeba sobie jakos radzic.

Obrazek

Plonie kilka ognisk, gdzie niby piecze sie jakies mięso czy gotuje kompot w kociołku, acz raczej poczestunek dla gosci nie jest przewidziany, a byc moze wogole wiktualy sa plastikowe i ich celem jest jedynie ladnie sie prezentowac. Jakies stragany chyba pozniej beda, poki co trwaja dyskusje i sprzeczki gdzie je wogole postawic.

Obrazek

Obrazek

Kolejnym pociagiem suniemy w strone naszego przeznaczenia. Po drodze stacja Szachy- mam nadzieje, ze zdjecie to bedzie poczatkiem ciekawej serii fotografii pod tabliczkami nazw miejscowosci. Nie moge sie doczekac kiedy Zimna Wodka, Sucha Psina, Wielkie Oczy albo Żulin :P

Obrazek

Wysiadamy w Sokulach i sciezka wzdluz toru tuptamy w strone Porosiuk.

Obrazek

Mijamy opuszczony domek o dosyc zdemolowanym wnetrzu. Sciany przystrojone sa tu swietymi obrazkami a strudzony wedrowiec jakby mu zabraklo ekwipunku moze wzbogacic sie o kilka par butow lub calkiem porzadne okulary sloneczne.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mija nas pociag o dosyc zroznicowanym skladzie.

Obrazek

Przez tory przechodzi jedna z pylistych wiejskich drog. Miedzy kolejowymi szynami wylano asfalt. Po obu stronach torow stoja takie znaki. Opiewana przez nie owa “nawierzchnia utwardzona” jest tylko na odcinku torowiska… :)

Obrazek

Od dluzszego czasu goni nas burza. Wraz z jej narastajacymi pomrukami wkraczamy do Porosiuk- miejscowosci gdzie 2 lata temu skonczylismy nasza wchodnio-graniczna wloczege. Mijajac miłą dla oka zabudowe suniemy w strone dobrze znanego nam sklepu, rozwazajac juz jadla i napitki ktore tam nabedziemy.

Obrazek

Niestety odbijamy sie od zamknietych drzwi. Dwa lata to jednak bezmiar czasu, swiat sie zmienia a porosiucki sklepik okazal sie byc juz niepotrzebny… Odkrecamy wiec nad Krzne, na planowane miejsce noclegu. Wiata na szczescie stoi na starym miejscu i ma sie dobrze. Dzis jest zasiedlona przez czterech sympatycznych lokalsow. Nie spodziewali sie takiego najscia bandy z plecakami :) Chlopaki czestuja nas wodka “Jelcyn jablkowy” i sobie gawedzimy wsrod przeciekajacej wiaty bo ledwo weszlismy pod jej dach to solidnie lunelo.

Obrazek

Wieczorem sie wypogadza i mimo zmoknietego drewna postanawiamy zrobic ognicho.

Obrazek

Przyjezdza tez Wiesio z wałówą- ziemniakami, piwem i kefirem. Siedzimy dosc dlugo w nocy wsrod snujacych sie mgiel ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Eco rozbija namiot, ja i Pudel decydujemy sie na nocleg w wiacie. Noc jest pogodna, ciepla a poranek jest jeszcze piekniejszy od wieczoru. Ludzie sypiajacy w agroturystykach czy hotelach nawet nie wiedza co traca, idac na swoje poranne kibelki do okafelkowanych pomieszczen cucnacych detergentem. Pomyslec, ze kazdego poranka, ktory spedzamy pod dachem byc moze mija nas cos takiego….

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nasza noclegownia

Obrazek

Rankiem ⅔ ekipy zazywa kapieli w lodowatej wodzie, znajdujac jakas glonosieć.

Obrazek

Potem podjezdzamy pociagiem do Terespola. Na stacje mamy niedaleko z naszego miejsca biwakowego ale wychodzimy za pozno i prawie musimy biec. To juz drugi raz na tym wyjezdzie (pierwszy bieg na pociag byl w Miedzyrzecu). Dzis sobie przyrzekam, ze nie bede zwracac uwagi kiedy chce wychodzic reszta ekipy, bede liczyc swoj czas i chcac zdążyc na jakis transport bede wyruszac tak aby dotrzec tam na spokojnie. Nasze podlaskie wyjazdy zawsze kojarzyly mi sie z sielanka, spokojem i brakiem pospiechu wiec bardzo bym nie chciala aby tym razem uleglo to zmianie. Zziajani wpadamy do bydlecego przedzialu a tam juz czeka na nas Grzes! Potem wpadaja tez sokisci ale wyjatkowo sa to ludzkie chlopaki i rozumieja ze na taki upal czlowiek musi sie nawodnic :P

Obrazek

Przed stacja Terespol dostrzegam utopiony w trawach jakis komunistyczny pomnik stojacy przy torach. Pociag staje przed stacja czekajac na wjazd. Niestety stanal 10 metrow za daleko i moj pomniczek zaslonily krzaki. Wysiasc sie nie da. Potem cofac sie juz troche bez sensu. Ale kiedys tu wroce i go poszukam! W Terespolu mozna poczuc juz powiew wschodu , widac ze Bialorus juz rzut beretem..

Obrazek

W miescie stoi pomnik upamietniajacy powstanie “szosy brzeskiej” o ciekawych płaskorzezbach przedstawiajacych ludzi przy pracach budowlanych.

Obrazek

Obrazek

Mijamy tez drewniany dom o dosc nietypowym ksztalcie. Ciekawe czy kiedys byl fragmentem jakies wiekszej, ciagłej zabudowy czy po prostu takiego nieregularnego kanciaka sobie postawili.

Obrazek

Za Terespolem dzielimy sie na dwie grupy i podjezdzamy kawalek stopem. Machamy z Grzesiem i bardzo szybko zatrzymuje sie samochod i nas zabiera. Jestem w szoku! To chyba Grzes przynosi szczescie bo tak dobrze łapanie stopa jak na tym wyjezdzie to nigdy mi nie szło! Planujemy zwiedzic forty ukryte w okolicznych bagnach. Wysiadamy wiec przy lesnej drodze skrecajacej w lasy. Na rozdrozu wykladamy sie na trawie i grzejemy w sloncu. Trawa jest na tyle wysoka, ze przejezdzajacy eco z Pudlem nas nie zauwazaja i dojezdzaja az do kolejnej wsi. Eco do nas wraca, przez 2 km biegnac asfaltem, co ponoc spotyka sie z duzym zdumieniem u kierowcow mijajacych go aut. Fort siedzi utopiony w starorzeczcach pelnych grążeli i zab. Probujemy podchodzic do zabudowan od roznych stron jednak zawsze przegradza nam droge fosa.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kolejnym stopem podjezdzamy z Grzesiem do Dobratycz. Znow zatrzymuje sie chyba pierwsze czy drugie auto. Reszcie ekipy transport przysparza wiecej problemow, ponoc wiekszosc trasy pokonuja pieszo. Niezmiernie dziwnie byc nagle po tej drugiej stronie. Zwykle to inni jada, potem siedza w knajpie a ja wlokę sie asfaltem z jezykiem przyschnietym do podniebienia. Od pierwszej chwili pobytu w Dobratyczach jestesmy caly czas pod baczna obserwacja miejscowych.

Obrazek

Rozkladamy sie pod cerkwia, ktora na chwile obecna przycupnela tutaj choc szlag wie gdzie ją w przyszlosci poniesie. Od czasu powstania juz trzykrotnie zmieniala miejsce pobytu. Czasem mowi sie o niektorych ludziach, ze nie moga w jednym miejscu dluzej zagrzac miejsca- widac z budynkami jest czasem podobnie.

Obrazek

W rejonie nie brakuje prawosławnych krzyzy, zarowno nowych jak i starych, zjadanych przez porosty.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zapoznajemy sie z zapowiedziamy lokalnego folkloru, niestety nie trafilismy w termin :P

Obrazek

Gdy udaje sie juz pozbierac do kupy cala ekipe wspolnie opuszczamy wies i schodzimy na boczne mniej ruchliwe drogi, w strone wioski Kołpin Ogrodniki

Obrazek

Obrazek

Bardzo interesuje mnie historia tej “mozaiki” powciskanej w plynna nawierzchnie szosy, w jakis upalny dzien, podobny zapewne do dzisiejszego. Czy robotnicy zaklejajacy dziury oproznili podczas przerwy sniadaniowej tyle browarow? czy moze ktos wracal z knajpy z kieszenia pelna kapsli i stwierdzil, ze mu ciezko a cisnac w krzaki nie wypada? W najblizszym rejonie nie widac zadnego miejsca biesiadnego- przy drodze zwarta sciana krzakow lub chaszcza…

Obrazek

Cienie robia sie coraz dluzsze, slonce przybiera cieplych barw. A my suniemy ze wzrokiem wbitym w falujaca zielen pól.

Obrazek

Mijamy urokliwe przysiólki

Obrazek

Obrazek

i nadgryzione zębem czasu stare krzyze przydrozne.

Obrazek

Obrazek

Konczy sie asfalt, konczy sie teren zabudowany... Gdzies tam bedziemy dzis spac..

Obrazek


cdn
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Idziemy polna droga wsrod szumiacych traw w strone Kostomłotow. Jako ze slonce wisi juz nisko to od jakiegos czasu rozgladamy sie za odpowiednio dogodnym miejscem biwakowym. Wsrod zieleni czerwcowych łąk przykuwa wzrok niewielki sosnowy lasek, otoczony morzem traw i upraw. Zagajnik jest niewielki, w jego srodku jest kilka polanek pelnych mchu, porostow, szyszek, piachu i igliwia. Suchego drewna na opał jest zatrzesienie. Drzewa osłaniaja namioty- z drogi sa praktycznie niewidoczne. Wokol pachnie zywica. Ideal noclegu! Zjadamy grzesiowe ciasto bananowe zapijajac nalewka porzeczkowa. Jest rowniez domowa smietanowka o zacnym smaku i konsystencji. Sa takie miejsca i chwile, ktore maja w sobie cos magicznego, niby nic a atmosfera, jakies połaczenie zapachow, smakow, wytworzonego klimatu powoduje, ze jest jakos wyjatkowo. To miejsce i ten wieczor wlasnie tak pozostaly w mej pamieci. Idac w nocy po drewno znajduje krowią czache. Reszty szkieletu brak- tylko łeb, dosc stary bo czysciutki, pewnie okoliczne mrowki nadal chodza z pelnymi brzuchami dobrego jadła. Zapodajemy sesje zdjeciowa z krowim totemem - prym wiedzie eco, jakos w tym duecie wychodzi najbardziej fotogenicznie :) Namiot Grzesia nabiera dzis aromatu ogniskowego dymu i uwędzenia i bedzie tak pachnial jak bacowka az do konca wyjazdu. Ja, jako jeden z jego mieszkancow, jestem zachwycona takim obrotem sprawy! :) Grzesia zachwyt jest zdecydowanie mniejszy, widac preferuje inne nuty zapachowe ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Rano tuptamy dalej wsrod traw i kwiatow

Obrazek

Obrazek

Od czasu do czasu spotykamy tez przedstawicieli zwierzyny mniejszej.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W Kostomłotach, a zwlaszcza na obrzezach wsi, trafia sie jeszcze sporo drewnianych chat, gdzie milo zawiesic wzrok na ganeczkach, okienniczkach, pachnacych krzewach i skrzypiacych plotach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wystepuja tu nietypowe ganeczki (tzn. moze tu dla regionu typowe- mialam na mysli to, ze wczesniej nigdzie takowych nie widywalam). Owe ganeczki charakteryzuja sie polokraglym dachem i dwuklapowymi drzwiami. Tu w wersji opuszczonej

Obrazek

Tu w wersji odremontowanej

Obrazek

Mijamy tez domek, ktory zostal pozarty zywcem. Teraz jest najwiekszy rozkwit dzikiego bzu, wszedzie wiszą pachnace ogromniaste baldachy i troche mi szkoda, ze nie mam jak go nazbierac i natychmiast zrobic sokow i nalewek.

Obrazek

Obrazek

Jak nakazuje tradycja naszych przygranicznych wypadow, zatrzymujemy sie przy sklepie celem “przeplukania gardeł”.

Obrazek

Za sklepem grob. Po raz pierwszy chyba natrafilam na zolnierza radzieckiego, ktory polegl pojedynczo. Mialam zawsze wrazenie, ze jak oni juz gineli to od razu byla to masówka. Moze tu wcale nie bylo zadnej bitwy? Moze temu akurat cegła na łeb spadla jak ciagnal jakas dziewuche do stodoły? ;)

Obrazek

Mijamy cerkiewke i domek z płaskorzezbą smutnego mnicha. Wyglada jakby własnie dostał postrzał lędzwiowy zwany przez moja babcie “heksenszus”. Albo moze ten krzyz na szyi jest za duzy i za ciezki?

Obrazek

Obrazek

Glowna atrakcja Kostomłotow jest druga cerkiew, a raczej tamtejszy kompleks kilkubudynkowy. Z wygladu cerkiewka jest przecietna a jej glowna atrakcyjnosc polega na tym, ze jest to jedyna w Polsce (a chyba nawet w Europie) swiatynia neounicka.

Obrazek

Obrazek

Fajnie przystrojone drzwi. Zielone Swiatki? Dozynki? Noc Swietojanska? Zreszta- powod niewazny- grunt ze ladnie wyglada :)

Obrazek

Mozna wejsc do srodka

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nie wiem czym ten obraz zasluzyl sobie na wygnanie- cisniety do kąta, gdzies pod schody…

Obrazek

Zwrocil moja uwage tez inny obraz. Chrystus na omszalym drzewie, ciągniety za noge przez postac w białych, powloczystych szatach. Pasowalby mi do jakiejs bieszczadzkiej galerii artystycznej, ale w kosciele- dosc zaskoczyl.

Obrazek

Jedna z kaplic ma ciekawe drzwi wejsciowe- cala brama jest stylizowana na ikonostas

Obrazek

Obrazek

Kostomłockie bociany stawiaja na rozwoj i nowoczesnosc wiec zakladaja gniazda jedynie w miejscach zeelektryfikowanych. A moze ten osobnik ma i telefon w chalupie?

Obrazek

Dalej tuptamy asfaltem. Droga jest dosc pusta. Mija nas tylko jakas nadęta baba w wypasnym aucie, potem straz graniczna wioząca rowerek treningowy. Nie zabieraja nas ale chociaz sie usmiechaja w przelocie i nam machaja. Zawsze milo! Eco i Pudel sa jacys niewybiegani na tym wyjezdzie i zapodaja tempo, w wyniku ktorego bardzo szybko nikna nam gdzies na horyzoncie. Ja i Grzes troche podjezdzamy stopem, trzecie auto nas zabralo, jedziemy chyba z poltora kilometra tylko, ale zawsze cos. Potem juz cala ekipa jedziemy do Kodnia busem dla niepelnosprawnych. Nie wiem jak sobie w nim radzą osobnicy, dla ktorych jest przeznaczony- ktos z nas huknal sie potężnie w łeb a ja mało nie zabijam sie potykajac w czasie wychodzenia ;)

W Kodniu zapodajemy na obiad do oblatow. Z zewnatrz budynek wyglada nieciekawie, ale wnetrze okazuje sie duzo przyjazniejsze- przestronne, o zapachu stolowki, przywodzace mi bardzo na mysl dawne bary dworcowe na PKP. Jedzenie jest smaczne, niedrogie, duze porcje. Oprocz nas stoluje sie zastep pingwinow szarych.

Obrazek

Obrazek

Potem zwiedzamy Koden na raty. Ktos tam zostaje z plecakami a reszta na lekko wloczy sie tu i tam. Wstepuje do bazyliki i siedze chwile sluchajac ciszy. Fajnie sie udalo ze jestem tu zupelnie sama. To znaczy prawie- jest jeszcze maly szary ptaszek, ktory przysiadl trzy ławki dalej i spiewa na caly gardziel a echo powtarza szczebiot grubszym glosem. Ptaszyna czasem przerywa piesn i zajmuje sie podskubywaniem zakladki z jakiejs porzuconej ksiazeczki do nabozenstwa.

Obrazek

Obrazek

Jest tu rowniez cerkiewka ale tam juz nie udalo sie zapoznac z zadnym ptacwem- drzwi byly zamkniete.

Obrazek

W Kodniu mozna tez natrafic na pozostalosci historii nie tak dawnej, w postaci pomnika czy sciennej plaskorzezby.

Obrazek

Plaskorzezba jest chyba nadal na czasie bo promuje jakies “multikulti”- polski zolnierz obsciskuje sie ze skosnookim. Mlodziez ma gdzies zapędy doroslych i spokojnie oddaje sie lekturze. Pod ksiazka lezy jakis rozdeptany gozdzik- co on moze symbolizowac juz nie udalo mi sie wyczaic ;)

Obrazek

Zwraca uwage zdobienie jednego z domkow- jesli wierzyc napisom tak wyglada raj :D

Obrazek

Przy rynku stoi malutki domek dwugankowy. Jedno okno a dwa obudowane wejscia. Czy to lekarstwo na ciasnote i po prostu kolejny skladzik na miotly? Czy moze tu zamieszkiwaly dwie rodziny, niekoniecznie sie lubiące i nie chcące wpadac na siebie w drzwiach? Sa rowniez dwa kominy, z czego jeden na srodku a drugi jakby dobudowany pozniej? Akurat wszedzie wokol jest pusto. Nie bylo kogo spytac o ta ciekawostke lokalnej architektury…

Obrazek

Obrazek

Obok drugi podobny domek, choc ten duzo wiekszy i dwugankowosc juz tak nie wali po oczach..

Obrazek

Przed sklepem eco pakuje dobytek do plecaka. Przechodzi jakas babka z dzieckiem: “Mamo, mamo dlaczego ten pan ma taki duzy plecak?”- “Bo to jest podroznik” - “Mamo, mamo a co pan podroznik ma w tym wielkim plecaku?”- “On ma tam wszystkie potrzebne rzeczy, wszystko co jest niezbedne do przezycia w podrozy”. A eco pakuje- piwo, piwo, flaszka, trzecie piwo… :D

Opuszczamy Koden i ruszamy dalej- autobusem podjezdzamy do Jabłecznej…

cdn
Brzost
dyrektor generalny
dyrektor generalny
Posty: 22054
Rejestracja: piątek 22 lip 2005, 00:00

Post autor: Brzost »

Piękne okolice :-) Mam z nich miłe wspomnienia, bo mój Brat przyjeżdżał kiedyś do Kostomłot odprawiać liturgię w obrządku bizantyjsko-słowiańskim i my też z tej okazji go kiedyś (w 2007 roku) odwiedziliśmy. Proboszczem był tam starszy i mocno już wówczas schorowany o. Roman Piętka więc Brat przyjeżdżał go wspierać i wyręczać. Tu wspomnienie:

http://www.liturgia.pl/blogi/o-roman-pi ... nanie.html

Gdy o. Roman już nie miał sił, księża marianie opuścili tę placówkę, przekazując parafię diecezji siedleckiej.
„Imperatorowa i państwa ościenne przywrócą spokojność obywatelom naszym/Przeto z wolnej woli dziś rezygnujemy/Z pretensji do tronu i polskiej korony/Nieszczęśliwie zdarzona w kraju insurekcja/Pogrążyła go w chaos oraz stan zniszczenia." (Jacek Kaczmarski - "Krajobraz po uczcie")
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Wysiadamy w centrum Jabłecznej.

Obrazek

Stoja tu dwa budynki o wygladzie jakby dawnych palacow czy kamienic.

Obrazek

Obrazek

Na jednej z nich zachowal sie ślad po dawnej komunistycznej odezwie- "Wydajną pracą uczcimy 30- lecie ludowej ojczyzny"

Obrazek

Pozostala stara zabudowa wsi jest klasycznie drewniana, kosciółek rowniez

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Walimy pod sklep, ktory polozony jest w jednym budynku wraz z remiza i swietlica wiejska.

Obrazek

Obok stoi wiata zbudowana przez strazakow, w ktorej zwykle gniezdza sie ptaki i lokalne żuliki. Dzis przywiało tu rowniez jakis włóczegow. Musza owi przybysze wygladac groznie bo malo ktory miejscowy ma odwage wejsc pod wiate. Kilku probuje i widzac obcych kazdy cofa sie natychmiast jak razony piorunem i wycofuje na jakies z gory upatrzone pozycje. Fakt- dzis nam tak przypiekło nosy, ze wygladamy jak rasowe miejscowe żule :D

Obrazek

Kolo sklepu jest slawojka. Z serduszkiem, jak nalezy.

Obrazek

Obrazek

I z siedziskiem wykladanym mięciutką wykladziną….

Obrazek

Zakazy kontra twarda rzeczywistosc :D

Obrazek

Przysiada sie do nas dwoch odwaznych - Tomek i Daniel. Daniel pracowal kiedys przy torach w Porosiukach i jest bardzo dumny, ze zna miejsca przez ktore wedrowalismy kilka dni temu. Chlopaki opowiadaja nam o lokalnych konfliktach katolikow i prawosławnych, ze o wszystko rywalizuja. Ponoc przedmiotem sporow i licytowania sie jest nawet kto zrobi wyzszy krzyz czy tabliczke…

Obrazek

Dowiadujemy sie tez, ze podsklepowe piwkowanie bywa nieraz lepsze od siłowni- swietnie cwicza sie mięśnie szyi. Policaje czesto sie tu zapuszczaja, czepiaja, mandaty wlepiaja- zatem trzeba sie ciagle rozgladac, kilka lat takiego hobby i potem karczycho lepsze jak po siłce :P Tomek zaprasza nas na nocleg do swojej stodoly, zastrzegajac ze siano moze byc wilgotne bo dzisiejsze. Gdy wykazujemy zainteresowanie proponowana oferta, nasz niedoszly gospodarz zaczyna opowiadac, ze ma zlego psa, ktory wszystkich gryzie, np. jego zone ale mamy sie nie przejmowac bo jest uwiązany. Na tym etapie ja przynajmniej trace zainteresowanie tym noclegiem.. Koles spusci psa na na noc i jak pojde do kibla? Chlopaki mniej sie boją psow wiec wypytują o rozne szczegoly. A potem wpada ONA. Zona Tomkowa. Tleniona na platynowo Baśka. Juz nie wiem czy naprawde miala tak na imie czy my tak ją nazwalismy. Przyjezdza rowerem. Ma w bagazniku siekiere. Wrzeszczy na swego chlopa a on od razu robi sie malutki i potulny jak baranek, mimo ze chwile wczesniej jak nam opowiadal rozne historie to byl kozak ze hej! Klasyka… Nas babsztyl tez traktuje z buta i toczy z oczu blyskawicami na nas i nasze plecaki. A moze ten pies wcale nie byl taki zly i tym ze ją gryzl zasluzyl na medal?

Obrazek

Jako ze definitywnie ze stodoly nici, tuptamy sobie w strone granicy i polozonego tam monastyru. Niebo pelne jest “kwaśnego mleka”.

Obrazek

Mijamy kolejne rozlewiska nadbużanskich starorzeczy.

Obrazek

Obrazek

I mocno nadgryzione zębem czasu szlakowskazy

Obrazek

Nadbuzanski teren obfituje w stare dęby o grubasnych pniach i rozłozystych konarach. Jedno z drzew, chyba to najbardziej okazale, ma caly pien ustrojony krzyzykami, rozancami i swietymi obrazkami. Wyglada jak miejsce pradawnych poganskich kultow, ktore trzeba bylo jakos oswoic i zamydlic oczy komu trzeba w nowych czasach. Co bylo zrobic by po nadejsciu nowych, twardych praw moc sie po staremu modlic pod ulubionym, świetym drzewem? :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kawalek dalej jest smietnisko krzyzy. Wlasnie dokladnie tak to wyglada. Niby klasztor tuz tuz, niby swiete miejsce a krzyze, ktore przynosza tu pielgrzymi, sa pierdzielniete na pryzme jak kawal starego plotu czekajacego na swoja kolej do pieca. Do Grabarki tez jest zwyczaj przynoszenia krzyzy ale tam wyglada to nieco inaczej…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W ostatnich promieniach slonca ogladamy glowne zabudowania klasztorne

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I lesne kaplice polozone na samiuśkiej granicy.

Obrazek

Obrazek

Dalej juz tylko Bug i Białorus..

Obrazek

Na nocleg osiedlamy sie w trawach pod szyje, wsrod bagien i wielkich dębow. Wbijamy dosc daleko od drogi coby nas pogranicznicy nie namierzyli. W tle gra nam białoruska szosa, kolej, kląskajace ptaki i niestety całe roje wścieklych komarzysk. Z powodu tych ostatnich impreze przenosimy do namiotu, gdzie wsrod rozmow i degustacji dopada nas solidna głupawka :D

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dalszą trase mielismy odbywac wzdluz Bugu, jednak okazuje sie, ze szlak zmienil przebieg a nabrzeze jest tak zarosniete ze przebijac by sie trzeba chyba z maczetą. Idziemy wiec drogami. Kolejna mijana wioska to Nowosiółki

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Fajny przystanek z zydelkami

Obrazek

Na jednym z plotow wisi ogloszenie. “Sprzedam dom”. I wazniejsza informacja niz np. cena jest chec sprzedania go rodzinie prawosławnej… Tomek spod sklepu w Jabłecznej mial jednak racje z tymi religijnymi konfliktami w rejonie... I jeszcze jedno- jak oni sprawdzaja obrzadek ewentualnych kupcow? Liczą na uczciwosc czy zadaja jakies podchwytliwe pytania?

Obrazek

Z Nowosiółek idziemy w strone Mościc wzdłuż Bugu. Po drodze malutkie przysiólki, chałupki jak z dawnych lat utopione w zielonościach. W wiekszosci sa niezamieszkane, przynajmniej nie na stale..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przysiadamy na malej przydroznej ławeczce

Obrazek

Szlak kameloeon. Nie lubie szlakow- ale taki mi nie przeszkadza :)

Obrazek

Polami, łąkami, bagienkami... w trawach po szyje...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Momentami suniemy samym nadrzecznym wałem a białoruskie słupki graniczne sa na wyciagniecie reki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mam nieodparte wrazenie, ze widze z daleka jakas chałupe stojaca nad sama rzeka. Po polskiej stronie. Gdy zblizamy sie budynek znika za zwarta sciana drzew zagajnika. Nie ma jakos czasu by go tam poszukac i dluzej pobuszowac nad rzeką bo znow eco z Pudlem wyrwali do przodu i musimy ich gonic.

Spotykamy pogranicznikow, ktorzy nam mowia, ze chcac nocowac przy granicy trzeba to zglosic lokalnej placowce SG i ze nie mozna sie zblizac do mostu granicznego w Lisznej bo grozi ogromny mandat. Ale ogolnie w obyciu sa calkiem sympatyczni.

Do Mościc Dolnych przez stodołe? :)

Obrazek

Wkraczamy do Lisznej. Wioski leżące przy glowniejszych drogach zwykle sa juz pelne nowoczesnych domow i mało sie roznia od miejscowosci w innych rejonach Polski. Ale gdzieniegdzie drewniany domek mozna jeszcze wyhaczyc...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

We wsi nie ma knajpy ale polecono nam agroturystyke, w ktorej mozna spozyc dobry i niedrogi obiad. Mozemy tez skorzystac z łazienki, wiec od razu robie pranie :) Gadamy tam z babka, ktora niedawno wrocila z emigracji. Twierdzi, ze ten wyjazd byl jej bardzo potrzebny, ze dopiero teraz potrafi docenic piekno naszego kraju i spokojne zycie w malej lubelskiej wiosce. Ma zle wspomnienia zza granicy. Ponoc najwiekszą świnią jest tam jeden Polak dla drugiego a zycie wcale nie jest takie łatwe i przyjemne jak sobie kiedys wyobrazala..

Obrazek

A potem idziemy na PKS do Hanny. Zanim wsiądziemy w autobus mam juz wysuszone pranie.

Obrazek

cdn
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

W Hannie zwiedzamy izbe regionalna i minimuzeum polozone w jednej ze starych chat przy rynku.

Obrazek

W izbie małe cerkiewki, wyszywanki, plecionki, pledy, obrazy, wiersze i krotkie, czesto smutne zyciorysy tutejszych artystow. Z biografii tych starszych czesto wieje dojmujacą samotnoscią lub tragicznymi doswiadczeniami z dziecinstwa, jeszcze za czasow wojny. Sa tez prace mlodego chlopaka, o silnych problemach egzystencjalnych, ktory kilka lat temu popelnil samobojstwo.. Zostaly tylko rysunki z jego galerii, ktore dostarczyla tu jego rodzina...

Obrazek

Obrazek

W muzeum upatruje dwa fajne sprzety dla kabaka- wozek i podwieszana kolyska! Ja takie chce!!!

Obrazek

Obrazek

Mozna sie tez zagłębic w lekture starych dokumentow odnalezionych na roznych strychach- swiadectwa szkolne, legitymacje, ubezpieczenia, potwierdzenia.. Wiekszosc z poczatkow XX wieku.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Siedzimy sobie chwile pod wiata a po rynku jezdzi w kolko straz graniczna. Widac, ze sie nam przygladaja. Ale nie podejda, nie zagadaja. Wyglada jakby czekali w ktora strone pojdziemy. A my oczywiscie planujemy isc w strone granicy ;) Wstepujemy tez pod maly sklepik na jedno piwo, a ostatecznie konczy sie chyba na trzech na glowe ;) Zapoznajemy tu kilku miejscowych amatorow trunkow- pana Stanisława, ktory ma 67 lat i obecnie zajmuje sie rolnictwem. Dawniej byl kierowca PKSu. Nie podobaja mu sie dlugie wlosy Pudla. Miedzy chlopakami wywiazuje sie wiec rozmowa pt.”na co lecą kobiety”. Pudel twierdzi, ze dlugie włosy przyciagaja dziewczyny. Nasz podsklepowy znajomy twierdzi, ze za jego czasow i w jego rejonach dziewczyn wogole nie interesowal wyglad zewnetrzny faceta tylko inne bardziej ukryte szczegoly męskiej budowy anatomicznej. Nie kontynuujemy tematu o lokalnych gustach i mesko-damskich odnoszeniach w Hannie w latach 60tych.. Pod sklepem kreci sie drugi gosc, ktory kiedys byl konduktorem, jest dosyc malomowny. Jest tez trzeci, nieduzy i jakis taki krzywy. Mowi, ze nie lubi kobiet i ze trzy juz zamordowal. Nie wiem czy po prostu mial trzy zony, ktore wykorkowały czy historia jest zgoła inna. Tego tematu tez nie ciągniemy ;) Pod sklepem mowimy ze na nocleg idziemy w zupelnie przeciwna strone niz mamy zamiar podążac w rzeczywistosci. Raz ze szlag wie kto tu jest kapusiem, doniesie do straży granicznej i jeszcze mundurowi beda robic jakies klopoty z biwakiem. Poza tym wolimy nie miec nocnych odwiedzin naszych “przyjaciól” spod sklepu.

Obrazek

Obrazek

Odbijamy w boczną droge w strone Osiamczuków. Znaki wskazuja, ze idziemy we własciwa strone.

Obrazek

Obrazek

Niedaleko za wsia zatrzymujemy sie na nocleg w sosnowym lasku. Ognicho palimy w rowie- coby nas nie bylo widac z drogi i z domow.

Obrazek

Obrazek

Udaje sie dzis zrobic klasyczne podlaskie foty- skręciki odpalane zywym ogniem z pachnacego ogniska.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Straz graniczna nas nie znalazla. Moze dalej jezdza w kolko po rynku, zastanawiajac sie gdzie znikneli ci spod wiaty ;) Przy naszych domkach jest dostatek szyszek!

Obrazek

Eco z rana znajduje grzyba a ja kosci. Co ja mam na tym wyjezdzie z tymi szkieletami? Tym razem czachy nie ma wiec nie wiem z jakiego zwirza gnaty pochodzą.

Obrazek

Obrazek

Potem przechodzimy przez Osiamczuki- maly przygraniczny przysiolek z duza krowia ferma w standardach europejskich

Obrazek

Tak wygladaja krowy zaakceptowane przez mędrcow z Brukseli- widac mają wlasciwy rozkład łat i odpowiednia krzywizne ogona podczas wymachu!

Obrazek

W wioseczce jest tez kapliczka gdzie uwzgledniono zarowno sprawy duchowe jak i te bardzie przyziemne. Jest figurka, przed ktora mozna sie pomodlic, ale nie zapomniano rowniez o wymienieniu fundatorow i dzierzawcy gruntu.

Obrazek

Obrazek

A poza tym piach, krzyze przydrozne, bagniste cieki wodne…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Potem wkraczamy do wsi Dołhobrody

Obrazek

Obrazek

i następuje długa nasiadówka pod sklepem gdzie przyrządzamy jajecznice, jak nakazuje coroczna podlaska tradycja. Do potrawy trafiaja rowniez poranne znaleziska - tzn mam na mysli ecowego grzyba a nie moje kosci ;) Miejscowi nam opowiadaja, ze Slawatycze (ktore ominelismy) slyna jako miejscowe zagłebie bimbru, jest tez sporo wspomnien o lokalnych festynach i splywach.

Obrazek

Obrazek

Ktos pod sklep przyjechal na rowerze, w ktorym urzekla mnie prostota kierownicy. W sensie dosłownym i przenosnym! W moim mam juz siodełko na sprężynach o jakim zawsze marzyłam- teraz musze gdzies zapolowac na taka kierownice!

Obrazek

Przy glownej drodze napotykamy fragment nowej sciezki rowerowej o modnej, angielskiej nazwie, ktorą namiętnie od paru lat buduja w calej wschodniej Polsce. Na tym fragmencie nie wystarczyly rowy po obu stronach sciezki, dodatkowo zostala postawiona jeszcze solidna barierka. Przynajmniej turysta moze sie czuc bezpiecznie i miec pewnosc, ze na tym fragmencie trasy sie nie zgubi. Mozna polecic wszystkim rowerzystom ceniacym wolnosc, naturalnosc i kontakt z przyroda.

Obrazek

Kolejna miejscowoscia gdzie zatrzymujemy sie na dluzej jest Różanka i tamtejsza knajpa “Róża”. Piwo podają tu w fajnych grubosciennych kuflach a kawe w szklaneczkach z róża.

Obrazek

Obrazek

Obok jest boisko wiec chlopaki dorywają sie do piłki. Jak jest piwo i piłka to juz wiadomo, ze szybko stad nie wyjdziemy :P

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Faktycznie siedzimy tam do zmierzchu, acz nie z racji piwa i piłki ale tematow o duchach i zjawiskach niewyjasnionych, ktory nas jakos bardzo wciagnal. Na nocleg idziemy nad Bug. Poczatkowo znajdujemy wieze widokowa i rozwazamy spanie na jej podestach. Przyplątuje sie jednak mało przyjemna grupka lokalnych nastolatków, ktorzy mam wrazenie sie nudza i robia wszystko aby nas zaczepic czy sprowokowac. To kogos z nas potrąca przechodzac, to rzuca jakis glupi komentarz.. Potem zajezdza tez straz graniczna, ktora na nocleg poleca raczej wiate polozona za wsia, nad sama rzeka. Nie rozkladamy namiotu, spimy na ławkach. O dziwo jest tu malo ptactwa wodnego, a i mgiel porannych brak. Jest za to mały deszczyk, ktory mnie budzi kapiąc na nos przez dziurki w dachu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Rano ide zobaczyc widoczki z wiezy, ale jak zwykle w wiezach poloznonych na rowninach widok z gory jest podobny do tego z dolu.

Obrazek

Obrazek

Acz jednak sa plusy- bez wiezy by sie nie udalo zajrzec do bocianiego gniazda!

Obrazek

Chlopaki sie jeszcze ogarniaja ze skladaniem biwaku i sniadaniem, gdy ja pomna doswiadczen z bieganiem na autobus, wyruszam w strone PKSu z duzym zapasem czasowym. Po drodze zagladam pod ruiny folwarku. Tutaj to jest zapewne szał, zabytek i atrakcja acz dla zmanierowanego mieszkanca Dolnego Slaska to dzien jak codzien, wies jak kazda. Mozna sie poczuc jak na Pogorzu Kaczawskim albo gdzies pod Legnicą.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na przystanek przychodze na tyle wczesniej, ze moge sobie posiedziec w sloneczku, wypic kubusia, zagapic sie w dal.. Do wnetrza przystanku nie wchodze, bo jest tam nieco dziwnie. Na srodku lezy jakies siano a spod niego wycieka tajemnicza ciecz. Ciezko powiedziec czy jest tam cos rozbite, ktos zrobil sobie kibel czy historia jest bardziej zawiła. Jedno jest pewne- wole sie od tej nieznanej cieczy trzymac z daleka.

Obrazek

Z Różanki jedziemy PKSem do Wlodawy. Pamietam, ze zawsze bardzo mi sie nie podobaly na Ukrainie marszrutki- oczywiscie z wyłaczeniem milych i przestronnych PAZikow, ale takie zwykle busy to masakra. Ciasne, wąskie korytarzyki, brak bagaznikow czy wogole półek na klamoty wieksze niz czapka czy paczka chusteczek. Kilka osob z duzymi plecakami korkuje taki pojazd totalnie. Plecak w przejsciu uniemozliwia innym wychodzenie, a trudno przeniesc plecak na siedzenie i nie potrącic nim wspolpasazerow. Tak… Teraz te klaustrofobiczne busiki zaczynaja jezdzic tez w Polsce. PKS do Wlodawy wlasnie przyjezdza taki malutki... Jednak moze zamiast narzekac trzeba sie cieszyc, ze wogole cos przyjezdza? Bo wiele miejsc w Polsce jest calkowicie odcietych od jakiegokolwiek transportu publicznego... Ale nostalgia za autosanem zawsze pojawia sie w takich chwilach...

We Włodawie siadamy w knajpie kolo dworca autobusowego. Mały blaszany baraczek wklinowany pomiedzy rondo a budowe z wielkimi ramionami dzwigow. Na rondzie ruch, dzwigi machaja łapami na wietrze. Beda tu ponoc bloki z podziemnymi garazami. Knajpka stanowi jakby wycinek innej rzeczywistosci, sielskiego fajnego swiata oderwanego z innej czasoprzestrzeni. Stoliki stoja pod wielkim swierkiem. Babeczki z obslugi maja w zwyczaju siadac miedzy biesiadujacymi i przyłaczac sie do rozmowy. Przewijaja sie tu rowniez stali bywalcy. Tematy wykluwają sie rozne, o policjancie o ksywce Majonez, o zakonnicach, ktore spia w trumnach, o mnichach z Kijowa ktorzy nie rozkladaja sie po smierci. Dowiadujemy sie tez, ze w monastyrze w Jabłecznej mnisi pedza wino. Nie wolno im go sprzedawac ale jak sie zagada to poczestuja. Nie wiem tylko czy podobnie jak przy sprzedazy domu nie pytaja wtedy o wyznanie ;) Choc moze mnie by nie pytali jakby zobaczyli krymski krzyzyk na szyi ;) Wiec byla szansa podpic wina z klasztornych piwnic.. No ale nie wiedzielismy..

Obrazek

Obrazek

Chlopaki zostaja w barze a ja ide połazic po miescie. Maja tu kosciol, cerkiew i synagoge wiec zwą Włodawe “miastem trzech kultur”. Jest to podkreslane na lokalnych muralach, rzezbach i w folderkach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kosciol o dziwo jest otwarty,

Obrazek

Obrazek

cerkiew zamknieta,

Obrazek

Obrazek

w synagodze jest muzeum.

Obrazek

Sporo tu bocznych uliczek, zaułkow, podwórek. Jest troche starych kamieniczek

Obrazek

Gdzieniegdzie widac, ze nie mogli sie cos zdecydowac co do wysokosci dachu, wiec ostatecznie budynek rozebrali.

Obrazek

Podworko wykladane moja ulubiona trylinka

Obrazek

Z murowana zabudowa miejska przeplataja sie tez mniejsze i wieksze domki drewniane. Czesc z nich jest zamieszkane, inne sa siedziba jakis firm wiec oklejone sa szyldami i plakatami, niektore opustoszale chylą sie ku upadkowi.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na niektorych scianach dały sobie upust lokalne dusze artystyczne.

Obrazek

Obrazek

Wracam do knajpy przez osiedle gdzie bloki sa cale obite szarą blacha falista. Po raz pierwszy widze taki desen na scianach blokowiska..

Obrazek

Obrazek

A tu blaszak wsrod jaśminu!

Obrazek

cdn
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Z Włodawy jedziemy do Starego Brusa. Jak na zyczenie podjezdza autosan, taki stary, przestronny, z drzwiami zamykanymi na klamke. Taki jak powinien byc PKS! Kierowca tez jest klimatyczny, rozpieta koszula, unoszacy sie zapach jakis bezfiltrowych cygaretow, od razu czuc, ze jestesmy gdzies na bocznych traktach :) W Starym Brusie mijamy sporo drewnianych domkow. Nie wiem czemu ale jest taka zasada, ze jak stary domek to i ogrodek jest fajny- pelny rabatek, ozdobnych pnaczy, kwitnacych krzewow, owocowych drzewek i zapachu. Jak czesto spotyka sie takie ogrodki przy nowych, wypasnych willach? Widac, ze jakos stan majatkowy idzie w parze z odrebnym poczuciem estetyki i krancowo innymi gustami…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W tej wsi zdobywamy kolejne podsklepie. Stolik biesiadny polozony jest na placyku okolonym krzewami a do kibelka podaza sie piaszczysta, wygrzana droga. Maja tu na stanie Lezajsk pszeniczny, ktorego wykupujemy caly nakład.

Obrazek

Obrazek

Miejscowosc ta jest dla mnie szczegolna z tego wzgledu, ze w tutejszym PTSMie 11 lat temu spedzilam kilka milych dni z moimi rodzicami. Bylo to jeden z przyjemniejszych schronisk na naszych wschodnich trasach wedrowkowych! Teraz noclegowni juz tam ponoc nie ma. Acz budynek szkoly stoi nadal- i z wielkim zainteresowaniem wypatruje go miedzy zabudowaniami. Wracaja rozne wspomnienia owczesnych wycieczek. Wokol dawniej byly plowe łąki, teraz pobudowalo sie duzo nowych domow… 07.2005

Obrazek

2016

Obrazek

Kolejny autobus mamy do Pieszowoli. Przystanek maja tu mało klimatyczny, choc po rozwloczeniu plecakow i zasiedleniu przez tak miła i sympatyczna ekipe jako tako daje rade :P

Obrazek

Obrazek

W Pieszowoli znow sklepik, z umulnym żulem Leszkiem na stanie. Gosc twierdzi, ze sie ze we mnie zakochal, chce sie umowic na randke, snuje jakies sprosne fantazje i ogolnie pierdzieli bez sensu. Na jego durne gadki nie pomaga nawet jak eco mowi, ze jest moim narzeczonym i koles ma sie odczepic. To chyba taki gatunek, ze poki nie zbierze w ryj to nie zrozumie delikatniejszej aluzji. Leszek opowiada tez rozne historie, ktore dobitnie wskazuja, ze jest uciazliwy nie tylko dla nas ale tez dla mieszkancow swojej wioski np. kosi trawe o 5 rano, majac gdzies ze przeszkadza tym sasiadom, ktorzy chcieli by pospac. Ba! Jest wrecz z tego zadowolony, ze ich budzi- bo kto widzial spac dluzej niz do switu. Po kolejnych browarach zaczyna bełkotac i wogole jego gadka przestaje miec jakakolwiek logike. Przez to, ze gosc siedzi z nami, nie przysiada sie nikt inny. Pozostali krecacy sie lokalsi wygladaja duzo sympatyczniej, wiec szkoda, ze nie ma jak nawiazac z nimi kontaktu. Oczywiscie znow nie mowimy gdzie idziemy na nocleg. Zapewne podsklepowemu oszołomowi nie chcialoby sie tak daleko isc ale nie ma co ryzykowac, ze przewidywalnie mily wieczor moglby zmienic sie w jakas uzeranie sie z debilem.

Obrazek

Obrazek

Ciekawa odezwa wypatrzona na piwie. Teraz pytanie- co to znaczy “czesto”? Raz w miesiacu czy co dwie godziny?

Obrazek

Lokalne klimaty wioski na polnocnych obrzezach Poleskiego PN.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z nietypowych budynkow wpada w oczy jakis palacyk, dworek, chyba pozniej uzytkowany jako szkola, a teraz opuszczony. Wisi na nim tabliczka “punkt filialny” i orzelek jak na budynkach uzytecznosci publicznej.

Obrazek

Dobrze ukryty dom- idealny dla wampira! Nie bedzie mial problemu ze sloncem, nawet w poludnie!

Obrazek

Idziemy polazic troche po okolicach w poszukiwaniu poleskich bagien. Jest troche jeziorek, mokradel, torfowisk, rozlewisk, grobli i podmokłych łąk. Teren przypomina mi Stawy Milickie, gdzie nieraz nocowalismy w czatowniach. Tu pewnie by sie ktos czepial jako ze to park narodowy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Miajamy budki drzewne przeznaczone chyba dla jakis ptasich gigantow.

Obrazek

Sa tez domki dla pszczol, ktore maja je zachecac do osiedlania sie i chronic przed wyginieciem. W naszych czasach maja jakies rozdwojenie jazni- najpierw sie polewa łąki i pola chemią zeby wytłuc owady a potem buduje im domki, zeby czuly sie zaopiekowane i jednak nie zdechły calkiem…

Obrazek

Duzym plusem tego parku narodowego jest to, ze maja tu chyba 3 miejsca gdzie mozna legalnie biwakowac, spac, rozbic namiot, palic ognisko. Jednym z nich jest wielka wypasna wiata kolo Pieszowoli. Chyba to jedno tutejsze biwakowisko jest dostepne rowniez dla zmotoryzowanych. Stoi wychodek, jest przygotowane porabane drewno, omurowane miejsce na ognisko, kominek, trawa z rolki, takie luksusy ze az dziwnie. Ciekawe jak wyglada tu w wakacje, czy przewalaja sie tlumy. W ten czerwcowy wieczor jestesmy tu sami. Teoretycznie nocleg tu jest platny, chyba cos kolo 5 zl za osobe. Problemem jest jedynie sposob platnosci- trzeba albo wysylkowo albo w biurze w miejscowosci po drugiej stronie rezerwatu, gdzie sie nie wybieramy. Udaje sie jednak uzgodnic przez telefon z dyrekcja parku, ze przyjedzie do nas lesniczy aby pobrac te oplaty. Ostatecznie nikt sie nie zjawia, wiec nocleg mamy gratisowy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dzis ostatnie ognisko na tym wyjezdzie.

Obrazek

Obrazek

Rano rozpoczynamy odwrot z Pieszowoli, gdzie najpierw ucieka nam autobus, a potem trafiamy znow na upierdliwego Leszka, ktory chyba pod sklepem ma dyzur calodobowy. Potem suniemy do Chełma gdzie eco zaklepal nocleg w PTSMie. Schronisko zaskakuje mnie bardzo pozytywnie. Polozone jest w starym cienistym parku, obok liceum ktore chyba kiedys bylo palacem. Domek, ktory jest obecnie nasza noclegownia ma wysokie stropy, stare drewniane drzwi. Gdzies spotykamy informacje, ze rowniez swego czasu Piłsudski wybral to miejsce szukajac noclegu w Chełmie.

Obrazek

Obrazek

Na jednych drzwiach wyryty jest maly krzyzyk, nigdy wczesniej na takowy nie wpadlam. Jakby tu byla niegdys jakas kaplica, plebania albo co? Ogladam dokladnie wszystkie drzwi. Taki znaczek jest tylko na tych jednych.

Obrazek

Szafeczka znowy przywodzi na mysl jakies klimaty szpitalne lub wiezienne.

Obrazek

Glownym celem naszego postoju w Chełmie jest pojscie do knajpy i ogladanie tam meczu na otwarcie mistrzostw. Ja sie piłka nie interesuje ale reszta bardzo wiec idziemy. Siadamy w barze gdzie jest dobra serowa pizza ale kiepskie zaopatrzenie w alkohol- tylko jakies wodniste piwopodobne szczyny i czysta wodka o aromacie wody kolonskiej. Dzis gra Francja z Rumunia. Nie wiem czy to mistrzostwa Europy czy Afryki ale ¾ druzyny francuskiej jest czarnoskora. Pierwsza czesc meczu jest nudna jak flaki z olejem, nic sie nie dzieje tylko biegaja za ta pilka tam i spowrotem. Az sie zastanawiam jak im sie tak chce ale potem sobie przypominam, ze im za to placa i to słono! W drugiej polowie zaczyna byc ciekawiej, wpadaja trzy bramki, przepychaja sie , kopia, jakies faule, kolorowe kartki, zaczyna sie jakies zycie, jakies emocje, zarowno tam w telewizorze jak rowniez w naszej knajpie (tzn kopia sie tylko na ekranie :P). Koles, ktory komentuje mecz powinien chyba byc bezstronny ale ten dzis wyraznie taki nie jest, dokladnie widac jego profrancuskie sympatie. Ja bym sie chyba nie mogla interesowac piłka nozna. Chyba zbytnio bym sie denerwowala gdyby nie wygrywali moi faworyci. W knajpie mozna tez posluchac roznych opowiesci o innych, minionych juz meczach. Na boiskach nieraz bywa goraco. Ostatnio w eliminacjach byl ponoc dym na meczu Serbia- Albania, byly jakies prowokacje, pobili sie zawodnicy.(no bo jak tylko kibice sie bija to nikogo nie dziwi, dzien jak codzien ;) ) Komisja rozstrzygajaca zamiast wywalic na zbity pysk obie druzyny, oczywiscie wziela strone Albanii. Jak i w normalnym zyciu, za boiskiem. Smutne, ze ten futbol to zaden sport, to sama polityka.. Z tego powodu podobno nie dopuszcza sie aby Armenia grała mecz z Azerbejdzanem czy Turcja. Bo pewnie by pilka lezala z boku, nikt sie nia nie interesowal a na boisku nie byloby nudy! ;) Ciekawe czy jakies inne kraje tez maja odgorny zakaz nie spotykania sie na meczu?

Fontanna niedaleko naszego schroniska nocna pora blyska kolorowymi swiatelkami.

Obrazek

Obrazek

Rano idziemy na pociag. Po drodze zagladamy jeszcze na cmentarz zydowski. Wiekszosc nagrobkow jest tu nowa i ma charakter symboliczny. Gdzieniegdzie tylko zostaly wmurowane fragmenty dawnych, porozłupywanych plyt.

Obrazek

Obrazek

Dzielnica, przez ktora idziemy, jest pelna starych domow o ciekawych ksztaltach, z roznymi daszkami, przybudowkami i wszelakimi zaburzeniami symetrii.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na pociag oczekujemy na schodach jakiegos opuszczonego domu przy torach

Obrazek

Obrazek

Przy trasie do Lublina czasem sie trafi jakas drewniana stacyjka o zdobionym daszku.

Obrazek

Obrazek

Na dzisiejszej trasie wystepuje kilka tablic pamiatkowych poswieconych kolejarzom. Sa nowsze, starsze, powolujace sie na rozne wartosci i autorytety. Upamietniaja rozmaite wydarzenia, poleglych, poszkodowanych, wspominaja bojownikow o rzeczy rozne. Łączy je kolej… i wytłoczony orzełek. Orzełki sa rozne- w koronie, bez korony i z korona przykrecana, przystrojona koralikami.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W Lublinie zapoznajemy sie jeszcze z miłą speluną “Perełka”.

Obrazek

Obrazek

Wszystko co dobre kiedys sie konczy. Tydzien minał jak z bicza strzelil, a wraz z nim wyjazd spod znaku piwa pod wiejskimi sklepami, drewnianych chat, skrecikow odpalanych ogniskiem, pylistych drog i spotkan ze straza graniczna. Na kolejna włóczege w tym skladzie, w tym klimacie i w przygranicznym terenie wschodniej Polski znow przyjdzie czekac caly rok..

KONIEC
Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105105
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Post autor: Piotrek »

buba pisze:jak stary domek to i ogrodek jest fajny- pelny rabatek, ozdobnych pnaczy, kwitnacych krzewow, owocowych drzewek i zapachu. Jak czesto spotyka sie takie ogrodki przy nowych, wypasnych willach?
Raczej tak: stary domek = długi czas kształtowania się ogródka, stary domek = ludzie którzy mają dużo czasu. A właściciele nowych muszą poświęcać czas na oddawanie długów za budowę domku i zarabianie na bieżące potrzeby...
buba pisze:Widac, ze jakos stan majatkowy idzie w parze z odrebnym poczuciem estetyki i krancowo innymi gustami…
Estetyka wykazywana przez "stan majątkowy" jest kształtowana przez estetykę ogrodów w pismach poświęconych tej tematyce. A tam takich przydomowych "ogródeczków babuni" czy np. ogrodu opisanego w "Panu Tadeuszu" nie uświadczysz. Prawda?
buba pisze:Wisi na nim tabliczka “punkt filialny” i orzelek jak na budynkach uzytecznosci publicznej.
Na sto procent szkoła. Takie twory pod nazwą "Punkt filialny" to były wydzielone ze szkoły placówki realizujące program jakiejś części klas. Spotykałem się z tym w odniesieniu głównie do nauczania początkowego, klas 0 do 3.
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Piotrek pisze:A właściciele nowych muszą poświęcać czas na oddawanie długów za budowę domku i zarabianie na bieżące potrzeby...
To po co komu domek jak sie nie ma czasu i ochoty spedzac czasu w ogrodku? mozna tez mieszkac w bloku, kamienicy- mniejsze dlugi i brak problemow z opieka nad ogrodem?
Piotrek pisze:Estetyka wykazywana przez "stan majątkowy" jest kształtowana przez estetykę ogrodów w pismach poświęconych tej tematyce. A tam takich przydomowych "ogródeczków babuni" czy np. ogrodu opisanego w "Panu Tadeuszu" nie uświadczysz. Prawda?
nie wiem , nie czytuje... nawet nie wiedzialam ze takie pisma sa.. acz biorac pod uwage jak wygladaja ogrody obecnych nowobogackich to moge podejrzewac jak takie gazety wygladaja i miec swiadomosc ze niewiele stracilam ich nie czytajac ;)
Piotrek pisze:Na sto procent szkoła. Takie twory pod nazwą "Punkt filialny" to były wydzielone ze szkoły placówki realizujące program jakiejś części klas. Spotykałem się z tym w odniesieniu głównie do nauczania początkowego, klas 0 do 3.
zapewne tak bylo! wiele razy widzialam w malych wioskach szkoly klas 1-3, a potem juz dzieciaki jezdzily np. do "stolicy" gminy
Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 105105
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Post autor: Piotrek »

buba pisze:To po co komu domek jak sie nie ma czasu i ochoty spedzac czasu w ogrodku? mozna tez mieszkac w bloku, kamienicy- mniejsze dlugi i brak problemow z opieka nad ogrodem?
Większość tych w domkach to byli blokersi. Marzyli o tym by się wyrwać z blokowisk i się im to udało. Tyle tylko, że fizycznie się przenieśli ale mentalnie pozostali blokersami - oni w tym domku tylko mieszkają...
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1888
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Piotrek pisze:
buba pisze:To po co komu domek jak sie nie ma czasu i ochoty spedzac czasu w ogrodku? mozna tez mieszkac w bloku, kamienicy- mniejsze dlugi i brak problemow z opieka nad ogrodem?
Większość tych w domkach to byli blokersi. Marzyli o tym by się wyrwać z blokowisk i się im to udało. Tyle tylko, że fizycznie się przenieśli ale mentalnie pozostali blokersami - oni w tym domku tylko mieszkają...
Chyba tak jest- zwlaszcza biorac pod uwage jak wygladaja te obecnie modne osiedla nowych domkow jednorodzinnych- w sensie ze jeden domek stoi na drugim, ogrodki sa mikroskopijne. Wszystkie minusy zycia w bloku masz nadal- dalej ci wscibska sasiadka zaglada w okno i slyszysz jak jakis niewyzyty remontowo sasiad pierdzi wiertarka. A kosiarki wyja pod oknami chyba jeszcze czesciej niz na blokowisku...
ODPOWIEDZ