Bałkańska majówka po raz drugi

O miejscach, które zwiedziliście, o których chcecie opowiedzieć...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Dron
leśniczy
leśniczy
Posty: 634
Rejestracja: sobota 27 gru 2014, 20:46

Post autor: Dron »

:spoko:
Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 104862
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Post autor: Piotrek »

Dłużej nie będę ukrywał! Jeżeli wszystkie buby "tak majom" to ja poproszę jedną na wynos!
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1874
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Piotrek pisze:Dłużej nie będę ukrywał! Jeżeli wszystkie buby "tak majom" to ja poproszę jedną na wynos!
buby wystepuja wylacznie w opcji na wynos :mg:
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1874
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Przy wielkim rondzie za Durres zatrzymujemy sie przy straganach z owocami. Nabywamy melona, twarde gruszki i pomarancze o smaku fanty. Obok stoi opuszczony zajazd/hotel/knajpa. Obiekt jest stylizowany na zamko-palacyk otoczony palmami
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Na dachu jest ogromny taras. Swietna miejscowka na namiot! Jakby ktos np. autostopem jechal tedy - wieczorkiem sie wemknac, namiot przysloniety murkami, a rano blisko trasy!
Obrazek

Widok z tarasu
Obrazek


W Fier szukamy opuszczonej fabryki ktora w duzej czesci dziala. Ciekawy jest domek w otoczeniu wielkich kominow. W cieniu fabrycznego monstrum toczy sie wiejskie zycie- biegaja kury, babcia kopie w ogrodku, pasie sie wylinialy osiol.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Jest wprawdzie kilka zruinowanych hal i wiez ale tylko maly fragment.
Obrazek

Przed glowna brama wjazdowa na teren fabryki toperz wypatrzyl knajpe. Nie ma wprawdzie ani szyldu ani zadnej innej informacji ale widac stoliki i dystrybutor z piwem- znaczy knajpa.
Obrazek

A jako ze wlasnie godzina jest dobra na poszukiwanie jedzenia chcemy tam zajrzec. Ziutom jednak miejsce sie nie podoba, mowia ze smierdza wyziewy z fabryki i odmawiaja wyjscia z auta. Troche aromatu industrialnego jest w powietrzu, to prawda. Ale napewno duzo mniej niz mialam przyjemnosc wąchac codziennie przez pierwsze 7 lat zycia :) Bar wydaje sie jednak na tyle klimatyczny ze nie moge odpuscic, wbijam wiec sama, choc na chwile. Wnetrze przypomina nieco bar mleczny.
Obrazek
Obrazek

Za stolikami siedzi czterech gosci w roboczych ubraniach i wciaga miecho plywajace w czerwonym sosie na glebokich talerzach. W sosie maczaja grube pajdy chleba. Calosc zapijaja kuflowym piwem- wiec widac sa po robocie. Albo panuja tu inne zwyczaje na temat trzezwosci w miejscu pracy. Obiekt widac jest stolowka robotnicza. W jednej ze scian jest okienko przez ktore widac wnetrze kuchni. Piecyk z fajerkami, trzy kuchenki gazowe , stosy talerzy i babki w fartuszkach i podomkach (jakie u nas mialy w zwyczaju nosic panie sprzatajace albo woźne). Jak na stolowce na koloniach :) Mowie wiec ladnie “mireditia”, pani mi odpowiada z usmiechem i na tym sie konczy moja zdolnosc porozumiewania w tym kraju. Probuje wiec roznych jezykow ktore moga sie wydawac popularniejsze od polskiego a znam choc kilka slow, ale pożądanego skutku nie odnosi. Wiec dalej mowie do nich po polsku, starajac sie duzo pokazywac. Pokazuje na miske. Babka mowi gestem ze nie. Pokazuje wiec na talerz. Babka biegnie do gara i mi naklada. Pytam ile place, pokazuje pieniadze, niech sobie wybierze ile potrzebuje. Babka mowi (tzn pokazuje) ze nie trzeba placic, ze mam zjesc gratisowo. Siadam przy stoliku, chłepcze z michy. Dobre! Smakuje troche jak jagniecina. Kurcze, ale nie moge tu siedziec bo reszta na mnie czeka. Pakuje wiec miecho na wynos, mowie ladnie “falieminderit”, macham uchachanej babce i robotnikom i sie zmywam. Toperz sie ze mnie smieje ze biorac pod uwage poziom porozumienia to dobrze ze nie wrocilam z malym Murzyniatkiem na reku ;)

Potem odwiedzamy jeszcze inna knajpe. Co ciekawe w owym przybytku- mozna siedziec na dworze, w ogrodku, a metr obok przejezdza pociag. Mozna sie poczuc jak na peronie. Pociag przypomina te woodstockowe sklady- dykta w oknach, pomalowany w wesole grafiti! A moja durna “małpa” oczywiscie nie zlapala ostrosci
Obrazek

Mijane dzis miasta - Durres, Fier sa normalne. Ludzie chodza po ulicach, i baby i faceci. Grupki sie czyms zajmuja, graja w karty, pija cos w knajpach. Ktos niesie siatki, ktos kula przed soba opone w strone klatki schodowej. Ktos zamiata ulice, ktos gada przez telefon. Normalne miasta. A nie ze wszyscy stoja i sie gapia jak wol na malowane wrota.. Nieeeee... cos wczoraj z tym Schengjin bylo nie tak…

Z ciekawostek- w rejonie zauwazam mode aby parkowac auta na przejazdach kolejowych. Nie wiem czy z szlabanem nad glowa czuja sie lepiej?

Na nocleg suniemy nad morze. Zgodnie z poleceniem i wskazowkami Krwawego milo jest za wioska o nazwie Topoje. Po drodze sielskie klimaty wiejskie, mozna sie poczuc jak gdzies na Ukrainie. Stop. Nieprawda. Na Ukrainie nie ma osiolkow ;)
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Brzeg morza jest plaski, piaszczysty i zgodnie z bałkanska moda nieco zasmiecony. Teren przymorski jest nieco młakowaty i pociety kanałami
Obrazek

Do morza dojezdza sie droga obsadzona przez krzywe rosochate drzewa iglaste. Chyba silne wiatry nie sa tu rzadkoscia.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Na plazy stoi jakis budynek wygladajcy na wojskowy, jakby radar czy jakas stacja pomiarowa? Kreca sie tam jakies osoby w moro, jest pies, szlaban i gosc co przyglada sie nam z lornetki.
Obrazek
Obrazek


Dalej stoi kilka opuszczonych , w roznym stopniu zruinowych domkow. Na samej plazy. Nie wiem czy jakies dawne knajpy, dacze czy rybackie budy. Jeden z domkow zasiedlamy. Na duzym drewnianym pachnacym drewnem tarasie stawiamy namiot.
Obrazek
Obrazek

Nasz cyganski tabor
Obrazek
Obrazek

Kabacza zagrodka sypialna
Obrazek

Ostatnio przed wyjazdem czytalam zarabista relacje o wyprawie wzdluz wybrzezy Morza Łaptiewow i tam wlasnie tak wygladalo. Dziko, pusto, tylko opuszczone resztki baz geologow i duzo rozrzuconego sprzetu. Z ta roznica ze tu cieplo i mozna sie kapac!


Okolica jest dosc popularna wsrod mieszkancow Fier. Po plazy przechadzaja sie grupki, mlodziezy, rodziny z dziecmi, zakochane parki. Widac ze na takie miejsca tez jest zapotrzebowanie- a nie tylko na mrowiska hotelowe. Na piknik przyjechala tez rodzinka mercedesem. I wjechali ciut za gleboko w plaze. Zakopali sie. Silnik ryczy, kola mielą piach, miny smutne. Machaja cos do nas. Toperz lapie wiec łopate i biegna z Ziutami do nich.
Obrazek
Obrazek

Łopata jednak pomaga niewiele, mercedes siadl po oski. Jedynym ratunkiem wydaje sie lina i Misiek. Dzielny Misiek myk! i wyciaga miejscowych. Rodzinka wystawila za tlumacza okolo 10-letniego chlopca- ponoc uczy sie w szkole angielskiego. Chlopak wydusza z siebie tylko yyyyyy i udaje niesmialego. Cos przeczuwam szlaban na komputer i duzo łez nad ksiazkami… ;)

Kapiemy sie! Morze jest czyste, cieple i cholernie slone.
Obrazek

I ma duze plywy. Wieczorem z morza wystaja ruiny. Daleko dosc od brzegu. Rano mozna do nich dojsc sucha stopa.
Obrazek
Obrazek

Nie ma to jak cieply wieczor o zapachu wodorostu...
Obrazek

Wieczorem lataja swietliki. Ale jakies inne niz u nas. Jakies wieksze, o duzo silniejszym swietle. I nie swieca w sposob ciagly tylko mocno blyskaja i gasną. Dlugo siedzimy na drewnianym pomosciku, gadamy i spiewamy do gitary, wsrod szumu fal i pogodnego rozgwiezdzonego nieba.

W “naszym” plazowym domku o poranku drze sie kilka gatunkow ptactwa. Wyglada na to ze gdzies tu maja gniazdka. Chyba sie czuja oburzone faktem ze ktos wlazi do domku i np. przebiera mokre gacie na suche. Albo co gorsza gotuje wode na herbate...
Obrazek

Poranny rekonesans terenu okolonamiotowego wypadl pomyslnie :)
Obrazek

Na plazy i wydmowych polach jak juz wspominalam wala sie troche smieci. Zdarzaja sie plastikowe butelki, kawalki opon, jakas folia. Normalnie. Ale oprocz tego jest strasznie duzo butow! Dominuja buty letnie typu klapek ale sa rowniez zimowe czy adidasopodobne. Łaże wiec po plazy i zbieram buty. Ukladam je na tarasie. Ludzie nad morzem czesto zajmuja sie zbieractwem. Wybieraja z plazy muszelki, bursztyny, kamyczki. Buty zbieram po raz pierwszy w zyciu. Nie wiem czy jest tu zwyczaj ze zamiast pieniazka do fontanny wrzuca sie buta do morza zeby tu wrocic, czy w rejonie sie rozbil statek wiozacy transport obuwniczy ale sprawa jest przeciekawa i podejrzana!
Obrazek
Obrazek

Nad ranem po morzu plywaja rybacy. Czesc z nich zachowuje sie w sposob przewidywalny i klasyczny tzn korzysta z dobrodziejstw sieci.
Obrazek
Obrazek

Potem jednak chowaja siec, wyciagaja dlugi kij i sporo czasu z calej sily tłuka tym kijem w wode wokol łodzi. Potem chowaja kij i odplywaja.
Obrazek


W oddali na brzegu morza i nad przymorskimi rozlewiskami stoja jakies dziwne konstrukcje. Bardzo zaluje ze nie mamy tyle czasu aby do nich na spokojnie podejsc. Korzystam jedynie z dobrodziejstw duzego zoomu w aparacie ( na takie okazje trzymam wlasnie moje zdychajace bateryjki). Sa to jakies budynki w stanie lekko rozpadajacym sie. Czesc z nich sprawia wrazenie uzywanych do jakis celow. Czy robia za suszarnie ryb lub sieci, czy na jakies magazyny, czy na schronienie w razie deszczu - nie udaje sie nam wydedukowac. Jakby daszki plazowe? jakby wiatki dla turystow tylko scisniete w gromady? Konstrukcje sa zelektryfikowane. Wybrzeze rozlewisk dokladnie i rowno oblozone oponami. Wszystko to jakby lekko wirowalo, gieło sie na wietrze, pełgalo jak jakas fatamorgana.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Ciezko opuscic to miejsce. Cieple, wygrzane i jakies takie mile i przyjazne. Siedzimy, kapiemy sie, wygrzewamy chyba do 13. Zostaloby sie tu chetnie jeszcze jeden dzien, ale wzywaja kolejne miejsca i plany a czas nieublagalnie goni. Daleko ta Albania…

W nadmorskim rejonie spotykamy jeszcze kilka bunkrow. Sa dosc duze jak na albanskie konstrukcje tego typu.
Obrazek
Obrazek

Tu cos zyje...
Obrazek

Najwiekszy chyba kiedys sluzyl za knajpe. Dzis bywaja tu milosnicy artystycznych grafiti i sympatycy dzwieku tluczonego szkla. Pod nogami az chrupie.
Obrazek
Obrazek

cdn
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1874
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

W miescie Vlora sa bardzo dziwne drogi. Skrecamy w taka jedna. Na kilkusetmetrowym odcinku sa takie wykroty ze skodusia ledwo co przepelza, wjezdzajac w kaluze doznaje takich przechylow ze robimy zaklady- przewroci sie na bok czy nie. Potem kilometr wysranego nowiuskiego asfaltu jak z folderku reklamujacego szczesliwe i bogate zycie na zachodzie i bęc! przelom na 30 cm gleboki w poprzek calej jezdni. Potem znow nitka asfaltu ktory w mgnieniu oka przechodzi w droge jak po ostrzale bombowym.
Czemu taka mozaika? Czemu klada fragmenty rowniusiej drogi zamiast zasypac zuzlem dziury na calej dlugosci? Ale to nie tylko drogi. W bryzgach blota z kaluz przegladaja sie nowowymalowane hotele ktore pasuja tu jak piesc do nosa. Pod nimi stoja jakies lsniace limuzyny ktore chyba znalazly sie tu przez teleportacje. Kawalek dalej stoja ruiny skad wylewa sie niewyobrazalny smrod i łażą jakies zakwefione baby wsrod ton smieci. Cala nadmorska Albania tak wyglada. Jak losowe zestawienie jakis stop-klatek wyrwanych z innego swiata. Czlowiek jest przywykly do jakiejs ciaglosci obrazu, do jakiegos uporzadkowania klimatow. A Albania totalnie to burzy, miesza w dowolnych proporcjach i rozkladzie, tu na kazdym kroku jest losowy i przypadkowy mix- kalejdoskop przeciwstawnych obrazow. Ciezko jakos do tego przywyknac ze to az tak migocze, zmienia sie co kilkaset metrow. W zaden sposob nie moge tego zakwalifikowac do znanego mi dotychczas krajobrazu- “albo tak, albo tak”. A moze wlasne na tym polega urok Albanii? Na tym ze nie wiesz co zobaczysz za zakretem? Zapewne wlasnie tak jest ale poki co ciezko mi sie do tego ustosunkowac bo kreci mi sie w glowie.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek



Wszystko wokol sprawia wrazenie jednego wielkiego remontu. W remoncie sa nawet plaze. Wszystko przekopane i wlozone w ziemie drzewka. Przywiazane sznurami. Zeby nie uciekly. Kiedys pewnie bylo tu ladnie. Moze w przyszlosci dla niektorych tez bedzie. Poki co- jest dziwnie...
Obrazek
Po drodze mijamy cos. Na pierwszy rzut oka przywodzi na mysl stacje benzynowa. Ale chyba nia nie jest. Nie ma zadnym baniakow.. Czym wiec jest? nie mamy pomyslu..?
Obrazek


Jedziemy do Zwernac. Nad morską zatoczką stoi sobie tam klasztorek. Zainteresowal nas tym ze prowadzi do niego mostek- kladka. Kilka lat temu owa kladka byla w remoncie. Obecnie- wyglada mocno malowniczo. Gdyby tak wlasnie wygladaly wszystkie remonty bylabym ich goraca orendowniczka :)
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Mostek nie dochodzi do samego klasztorku, jest przerwany. Nie udalo nam sie ustalic czy mnisi nie chca zbyt duzych mas zwiedzajacych czy po prostu chodzi o kase i platny przewoz turystow lodka.
Obrazek

Przy wiejsciu na most jest knajpa. Taka z przyczepy. Calkiem przyjemna. Kawe tu pijemy.
Obrazek

W Albanii zwracaja uwage rejestracje samochodow. Starsze z flaga kraju w kolorach naturalnych, ktore sa choc odrobine jakies. I nowe, juz totalnie zunifikowane, takie jak sa wymuszone u wszystkich.
Obrazek
Obrazek

Na widok tych dwoch aut stojacych kolo siebie, zaraz staja mi przed oczami nasze rejestracje sprzed kilkunastu lat. Jeszcze w ładusi takie mielismy. Czarne, chyba jako jedyni w Europie. Oprocz kwadratowych, jeszcze radzieckich, spotykanych czasem na Ukrainie, chyba Polska byla jedynym krajem w rejonie z czarnymi rejestracjami. Ale juz jest lepiej. Bo wszystko dostaje jeden schemat, jeden szablon, jeden ten sam niebieski filtr. Czy Polska czy odlegla od niej Albania. Biel tla, czarne litery czy cyfry. I symbole utrzymane w kolorystyce uwielbionego blekitu, niezaleznie od kraju. Dlaczego wszystko musi byc przycinane na jeden wymiar? Czemu minimum odmiennosci nie moze sie uchowac. Straszne jest to dazenie do ugniecenia wszystkiego w jednolita, bezksztaltna, bezduszna maź...

Potem szukamy pewnego miejsca. Ponoc fajnego na nocleg. Gdzies w necie ktos kiedys mi polecil. Teren rzeczywiscie ladny, widokowy, pusty, klimatyczny. Ale dla pieszych lub rowerzystow. Ostatecznie motocyklistow lub terenowki. Skodusi tu wciagnac nie ma szans. Nawet na sznurku. Z zalem opuszczamy to miejsce..
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Okolice zamieszkuje jakis egzotyczny ptaszek
Obrazek

Na nocleg stajemy na plazy przed Vlora. Sosnowy lasek nad zatoka. W dali widac miasto i ogromne statki. Kawalek dalej majaczy jakas knajpa czy kemping.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek


Miejsce gdzie sie osiedlamy jest bardzo zasmiecone. Pol godziny sprzatania i zapelnienie 5 workow powoduje jednak ze nadaje sie do zasiedlenia. Worki stawiam obok pod drzewem. Wiem ze reszta ekipy patrzy na mnie jak na jakas durna ze zamiast se usiasc to biegam w kolko jak kot z pecherzem. Wiem ze to nic nie zmieni. Ze dzien, dwa i zwierzeta to znow rozwlocza. Ale moze choc dzis bedzie milej nam tu spac?

Albania ma cos w sobie co budzi w czlowieku zle instynkty, cos co budzi w czlowieku swinie. Nigdy u siebie poki co tego nie zaobserwowalam, inne mialam nawyki, co innego wpajano mi w dziecinstwie. A tu jednak pojawia sie jakis dziwny glos- po co bedziesz zakopywac ta pieluche? Rzuc za siebie. Po kiego diabla chowasz ta butelke do auta? Walnij w krzaki- juz czterdziesci tam jest. I tak jest syf. Twoj smiec niczego nie zmieni a bedzie ci latwiej. Staram sie z tym walczyc ale widze ze nieraz przegrywam. Od dziecka mnie uczono ze smieci wywala sie do smietnika. A tu - smietnik jest wszedzie wokol..

W nocy kwiczy jakis dziwny ptak. Wydaje odglosy pipipi. Zupelnie jak drzwi nowego autobusu ktore maja sie zaraz otworzyc albo jak ktos za blisko nich stanal. Az nie chce mi sie wierzyc ze cos takiego wydaje z siebie zwierzatko a nie elektronika. Kolo drugiej w nocy po plazy jezdzi terenowka. Tam i spowrotem. Raz po raz w namiot uderza snop swiatla z reflektorow. Bum bum umck umck ciagnie sie jeszcze dlugo. Ot sobota i jej prawa…

Suniemy dalej na poludnie. Mijamy dziki wal gor niedostepnego polwyspu Karaburun
Obrazek

Na serpentynach za wsia Dukat dostrzegam komunistyczna mozaike. Stajemy kawalek dalej i jako ze jedyna interesuje sie takimi rzeczami, samotnie cofam sie w celu obejrzenia i sfotografowania.
Obrazek

Ziuta za mna wola ze widziala tam gdzies polskich motocyklistow i zeby ich pozdrowic od rodakow. Ide wiec, wypatruje, i zanim udaje mi sie przekazac pozdrowienia slysze okrzyk- “a ja cie znam! Z netu! Ty jestes buba!”. Eeeeeeeeee… To mnie calkowicie zbija z tropu. W Albanii? Na zadupiu? Swiat jest jednak maly! Chlopakow jest 3 sztuki. Marcin, Filip i imienia trzeciego kolegi zapomnialam.
Obrazek
Obrazek

Probuje ich namowic na wspolny biwak w Porto Palermo ale maja juz zaklepane 2 noclegi w Sarandzie. Chwile wiec gawedzimy i robimy sobie wspolne fotki z motorami. Gada sie na tyle milo ze chetnie bym jeszcze wiecej czasu spedzila z poznana ekipa ale mam swiadomosc ze reszta na mnie czeka i pewnie zaraz mnie zlinczuje ;)

Tymczasem okazuje sie ze plyn w chlodnicy Miska sie zagotowal wiec mamy wymuszony dluzszy postoj. Wykorzystujemy go na wizyte w knajpie.
Obrazek

Kelner z owej knajpy jest symbolem tego ze znajomosc jezyka to jedno a umiejetnosc porozumeinia to rzecz zupelnie inna. Koles robi cuda ze swoja nikla znajomoscia angielskiego. Postanawia nam wyjasnic wszystkie dania z karty. Przy miesach z wolowiny ryczy “muuuuuu”. Na deser w prezencie dostajemy cos przepysznego. Ponoc to baklawa, ale pozniej jadlam baklawe i wcale dobra nie byla. A to cos jest najpyszniejszym deserem jaki dotychczas jadlam. A ja nie przepadam za slodyczami. A tego bym zezarla wiadro!
Obrazek

Wspinamy sie na przełęcz Llogara (pomiedzy Dukat a Dhermi), powoli i z przystankami aby wystudzic Miska. Zar sie rzeczywiscie leje z nieba a skalisty lancuch gor hamuje jakiekolwiek podmuchy wiatru. W krajobrazie dominuja skaly i roslinnosc chwytajaca sie stromych zbocz
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Na przeleczy stoi tez ruina. Nie wiem czym byla za czasow swej swietnosci ale jest dosc spora. Swoim zwyczajem postanawiam ja zwiedzic. Ide w jej strone ale uderza mnie smrod. Chyba ktos tam zyje. Moze lepiej nie wlazic komus do domu? Wtedy zauwazam chlopca- widmo. W czerwonej bluzie. Najpierw pojawia przy ruinach. Potem podchodzi do samochodow. Staje obok i patrzy. Nic nie mowi, nic nie robi tylko wlepia wzrok w auta. Jak jakies zombi. Odruchowo zamykamy wszystkie drzwi. Niebawem odjezdzamy a chlopiec znika nagle jak i sie pojawil…
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Pod przelecza znow sie zatrzymujemy. W dali majacza greckie kwadratowe wyspy. Blizej mozna oko zawiesic na bunkierkach. Ponoc ostatnio znikaja z albanskiego krajobrazu, zarowno niszczone jako “ponoc nieestetyczne dla zagranicznich turystow” jak i kute przez lokalna odmiane zlomiarzy wyciagajacych z nich zatopiony metal.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Mijamy wawozy i miasteczka przyklejone do skalnych zbocz
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Jest tez mila stacja benzynowa na skraju kamieniolomu gdzie Ziuty tankuja wode z weza do chlodnicy
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Przy drodze stoi tez jakis pomniczek przywodzacy na mysl klimaty z poprzedniej epoki
Obrazek

A my ciągniemy na poludnie...

cdn
Awatar użytkownika
Gollum
VIP
Posty: 3956
Rejestracja: sobota 04 cze 2005, 00:00
Lokalizacja: Lublin

Post autor: Gollum »

Ta alejka w Topoje ciekawa; chyba się tam wybiorę. A skoro już była Vlora i Llogara, to na Karaburun nie wchodziliście?
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1874
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Gollum pisze:Ta alejka w Topoje ciekawa; chyba się tam wybiorę. A skoro już była Vlora i Llogara, to na Karaburun nie wchodziliście?
Kolega byl niedawno i go wojsko nie wpuscilo. Jako ze mielismy malo czasu to nawet nie probowalismy
Awatar użytkownika
Gollum
VIP
Posty: 3956
Rejestracja: sobota 04 cze 2005, 00:00
Lokalizacja: Lublin

Post autor: Gollum »

No właśnie; wszyscy jadą od Orikum i całują klamkę bazy. A wystarczy podjechać parę kilometrów dalej, do Dukati i Ri, albo jeszcze wcześniej, na łąki Fusha e Dukakit, skąd na Karaburun prowadzi sporo ścieżek. Ja mam zamiar tak zrobić. Korci mnie spotkanie ze żmiją nosorogą, która tam jest
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1874
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Gollum pisze:No właśnie; wszyscy jadą od Orikum i całują klamkę bazy. A wystarczy podjechać parę kilometrów dalej, do Dukati i Ri, albo jeszcze wcześniej, na łąki Fusha e Dukakit, skąd na Karaburun prowadzi sporo ścieżek. Ja mam zamiar tak zrobić. Korci mnie spotkanie ze żmiją nosorogą, która tam jest
A no to ciekawa alternatywa! Jak kiedys jeszcze zdarzy mi sie tam trafic to jak nic skorzystam! Dzieki! Acz zmij, niezaleznie od gatunku, wole nie spotykac wogole na swej drodze!
Awatar użytkownika
Gollum
VIP
Posty: 3956
Rejestracja: sobota 04 cze 2005, 00:00
Lokalizacja: Lublin

Post autor: Gollum »

Nawet nie trzeba jechać dalej. Sto metrów przed bramą bazy jest droga w lewo, prowadząca w głąb laguny do jakiejś budowanej fabryki. Przed fabryką w prawo i do końca grobli, potem w lewo aż do mostu. Most to raczej marny, ot, betonowe koło nieco symbolicznie obsypane ziemią z boku, ale skuteczny. Jeździ tędy cała obsługa plaż na Karaburunie, a gdy my wracaliśmy z góry, jechał tamtędy bus na ukraińskich numerach, z zamiarem dostania się nad morze
Brzost
dyrektor generalny
dyrektor generalny
Posty: 22054
Rejestracja: piątek 22 lip 2005, 00:00

Post autor: Brzost »

buba pisze:Okolice zamieszkuje jakis egzotyczny ptaszek
To żołna. W Polsce wielka rzadkość, występuje tylko na Podkarpaciu i podobno od niedawna na Dolnym Śląsku.
„Imperatorowa i państwa ościenne przywrócą spokojność obywatelom naszym/Przeto z wolnej woli dziś rezygnujemy/Z pretensji do tronu i polskiej korony/Nieszczęśliwie zdarzona w kraju insurekcja/Pogrążyła go w chaos oraz stan zniszczenia." (Jacek Kaczmarski - "Krajobraz po uczcie")
Awatar użytkownika
Sosnowisko
początkujący
początkujący
Posty: 204
Rejestracja: poniedziałek 04 lip 2011, 09:36
Lokalizacja: Z lasu

Post autor: Sosnowisko »

Brzost pisze:
buba pisze:Okolice zamieszkuje jakis egzotyczny ptaszek
To żołna. W Polsce wielka rzadkość, występuje tylko na Podkarpaciu i podobno od niedawna na Dolnym Śląsku.
Nie tylko, od wielu lat w "Wałczu" też się dobrze czują, mam nadzieję, że: obwodnica im nie zaszkodzi?
Brzost
dyrektor generalny
dyrektor generalny
Posty: 22054
Rejestracja: piątek 22 lip 2005, 00:00

Post autor: Brzost »

No proszę, ten globcio na coś się przydaje :-)
Za to chyba z kraską jest coraz gorzej :-(
„Imperatorowa i państwa ościenne przywrócą spokojność obywatelom naszym/Przeto z wolnej woli dziś rezygnujemy/Z pretensji do tronu i polskiej korony/Nieszczęśliwie zdarzona w kraju insurekcja/Pogrążyła go w chaos oraz stan zniszczenia." (Jacek Kaczmarski - "Krajobraz po uczcie")
Awatar użytkownika
Gollum
VIP
Posty: 3956
Rejestracja: sobota 04 cze 2005, 00:00
Lokalizacja: Lublin

Post autor: Gollum »

No i w Topoje nie byłem. To już obwód fierski, z Vlory połączenia tam nie ma, musiałbym przez Fier, co groziło, że powrót do Vlory byłby późno (po 16), a to z kolei oznaczało 12 km piechotą. bo busy do Radhime i Orikum kończą mniej więcej o tej porze kursowanie
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1874
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Rzuca sie nam w oczy miasteczko Himara. Starsza czesc polozona jest czesciowo na gorce. Duzo tu ruin i brukowanych uliczek zaroslych trawa i kwiatami. Jakies przejscia, tuneliki, schody.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Teren jest chyba turystyczna atrakcja bo na szczycie wzgorza sa lawki, barierki, latarnie. Nie jest jednak wypolerowany na blysk i sprawia wrazenie autentycznosci. W jednym z niepozornych kamiennych budynkow jest kosciolek.

Obrazek

Obrazek



Spotykamy tam pare Holendrow z dzieciakiem w nosidle. Kabaczek bardzo sie interesuje mlodym Holendrem i probuje mu odpiac buta, ale chlopczyk jest nieco oniesmielony spotkaniem i nie podejmuje zabawy.

Obrazek

Polecaja nam jakies miejsce biwakowe u podnoza tego wzgorza, ale takie zorganizowane i platne. Nocuje tam tez jakis Niemiec w kamperze przerobionym ze starej strazy pozarnej. Musi byc klimat! Poranny prysznic pod wężem? Moze gdybysmy nie mieli nagranego Porto Palermo to bysmy skorzystali majac nadzieje na jakas wspolna integracje.. Ale nie zanocowac w Porto Palermo? Szkoda by bylo..

Teren z tunelem okazaju sie zamkniety i chyba strzezony. Czesc powojskowych budynkow jest zagospodarowana.

Obrazek

Kawalek dalej, przy twierdzy, z drugiej strony zatoki teren jest dostepny bez problemu.

Obrazek

Obrazek


Stoi tu kilka opuszczonych parterowych domkow z ciekawymi grafiti w srodku i suszacymi sie ziolami. W ilosci duzo. Sprawdzam czy to przypadkiem nie suszarnia plonow z plantacji pod Gjirokaster, ale schnie jakas nie znana nam roslina. Bardzo aromatyczna, cos jak tymianek?
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Twierdza jest zamknieta. Podlazimy tez od tylu czy jakis kamien sie nie obluzowal ale niestety.

Obrazek

Morze jest cieple i pelne jezowcow. Widac im tez sie tutaj podoba.
Obrazek

Nie mozemy sobie z Ziutka odmowic przyjemnosci posiedzenia pod plazowymi parasolami. Morze, plaza i my. O tak- takie kurorty lubimy!

Obrazek

Obrazek



Wieczorem przyjezdzaja rybacy i wsiadaja na stojace tutaj kutry. Czyms takim marzy mi sie poplywac! Nie jakims jachtem z lazienka i telewizorem, nie jakas zaglowka gdzie trzeba sie szarpac z ciagnieciem za liny i szukaniem wiatru. Takie plywadlo- ze skrzypem blach i desek, aromatem ryb ,wodorostu i benzyny. I powoli pyr pyr pyr w morze… Czy gdzies ktos organizuje takie rejsy???

Obrazek

Przyjezdza tez ekipa ktora naklada stroje pletwonurkow i z latarniami zapodaje w morze. Zastanawiamy sie nad celem wyprawy podwodnej? Czemu noca? Moze klusownicy? Moze poszukiwacze skarbow w jakis wrakach na dnie? A moze po prostu sport? Jakis czas widac pelgajace po dnie swiatlo ktore znika w koncu gdzies w glebszych odmetach. Dlugo siedzimy wieczorem a chlopaki nie wracaja..

A to juz poranek- nasz biwak i moje pierwsze pranie wysuszone na agawie!
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Rano rybacy chca nam sprzedac rybe, wolaja “fish, fish”, ale Ziuta mowi ze nie. Madra Ziuta bo co bysmy z surowa ryba zrobili, zwlaszcza w autach w ktorych sie gotuje powietrze a lodowki nie mamy. Ja bym pewnie sie skusila a potem bysmy sie nie pozbyli smrodu zdechlej ryby.

Potem przyjezdza duzo emerytow z Izraela aby zwiedzac twierdze. Zalewaja cala okolice a kolejne autokary juz jada. Na szczescie jestesmy juz spakowani i szybko opuszczamy to mile miejsce ktore w oka mgnieniu uleglo zatloczeniu.

A! I przyjechal koles od ciekawego kampera!
Obrazek

Oddalamy sie dzis od morza, jedziemy w strone Gjirokaster. Po drodze osady pasterskie

Obrazek

i zaklady wyprawiania skor ;)

Obrazek


Mijamy tez jakas osade ludow polkoczowniczych, u nas powiedzialabym ze sa to Cyganie. Ledwo zwalniamy troche i zjezdzamy na pobocze - juz od namiotow odrywa sie stadko ciemnoskorych dzieci i z wrzaskiem biegnie w nasza strone. Toperz dosc szybko daje po gazie ;)
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kawalek dalej znajduje sie popularna atrakcja turystyczna zwana “Niebieskie Oko”. Woda rzeczywiscie ma tu niesamowity kolor. Poza tym jest strasznie turystycznie, komercha wylewa sie zewszad a na slupach powiewaja flagi unijna i amerykanska.

Obrazek

Obrazek

W knajpie obok rosnie ciekawa roslina- o kwiatach w ksztalcie szczotek do czyszczenia butelek!!! :)

Obrazek

Przejezdzamy przez Gjirokaster. Centrum ludne, tloczne i w remonto-rozbudowaniu jak spora czesc Albanii. Na wzgorzu calkiem ladna starowka na ktora rzucamy okiem z daleka.
Obrazek

Obrazek

Suniemy dalej. Na tym wyjezdzie wciaz brakuje nam czasu. Daleko ta Albania na dwutygodniowy wyjazd. Na trzy byloby na spokojnie.

Za skretem na Permen zaczyna sie fajny klimat. Znikaja hotele, znika rozbudowa, remont i huk wiertarek. Znika syf, smieci i smrod padliny. Przekraczamy jakies bramy innego swiata. Pojawiaja sie coraz wyzsze gory, osiolki, pasterze i owce w ilosci duzo. Mijamy miasteczka ze starymi blokowiskami, gdzie dziadki siedza przy drodze zapatrzone w dal, gdzie kwitnie handel przydrozny, a z zakladow naprawy riksz wydobywa sie zapach smaru.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nad rzeczkami kolysza sie chybotliwe kladki, niektore bez desek. Hmmm.. Kusi aby sprobowac przejsc!

Obrazek

Obrazek


Nie tylko kabak ma trojkolowca! :)

Obrazek

Obserwujemy tez przeladunek z koni do mercedesa (albo odwrotnie)
Obrazek

A wogole to dzis wszedzie na domach wisza misie. Czasem gdzies zatkniete albo jako wisielce. Jakies swieto tu maja? Czy moze przesad- powies misia bedziesz szczesliwy?

Obrazek

Obrazek

Juz po zachodzie slonca zajezdzamy w rejon kanionu Lengarice. Pokrecimy sie tu jutro a poki co szukamy miejsca na biwak pakujac sie w dosyc nieskodusiowe drogi.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ostatecznie osiedlamy sie nad rzeka, z widokiem na osniezone z lekka gory.

Obrazek

Obrazek

wiecej zdjec z tej czesci wyjazdu:
https://photos.google.com/album/AF1QipM ... lTf5sF04Vb
https://photos.google.com/album/AF1QipO ... DiA18z2x-H


cdn
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1874
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Ranek wstaje bardzo pogodny. Z miejsca naszego noclegu pieknie widac osniezone pasmo gor Nemecke ze szczytem Drites- tak przynajmniej mowi o nich moja mapa.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ide zrobic pranie w rzece ktorej temperatura szokuje. Wyglada jak zwykly gorski strumien a woda jest letnia! To ze wzgledu na polozone wyzej w kanionie cieple zrodla.


Na druga strone rzeki mozna przelezc przez turecki kamienny most ktory charakteryzuje sie tym ze jest stromy, wybrzuszony i bardzo sliski. Chyba ladniej prezentuje sie z boku niz jak sie na niego wylezie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ponizej znajduja sie baseny gromadzace ciepla wode z zrodel i zapodajaca mocno siarkowodorem. Woda ma na tyle przyjemna temperature ze nawet kabaczek sie do niej przekonuje.Woda jest przyjemnie ciepla ale nie taka goraca jak w zrodlach z Karabachu

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Nie jestesmy tutaj sami!

Obrazek

Potem ide jeszcze z Ziuta wglab kanionu, rzeką, wodą i kicajac po kamieniach. Wawoz dopiero tu zaczyna wygladac coraz ladniej, wysokie skaly byly praktycznie spod mostu niewidoczne. Im dalej tym kanion sie zwęża a sciany rosna, a wystajace z nich korzenie robia niesamowite wrazenie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Odkrywamy tez kolejne zrodlo, tez z basenikiem, dziksze i duzo mocniej walące aromatem siarki. Zawartosc basenu splywa potem do rzeki powodujac ze nagle lodowata woda staje sie milo cieplutka.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Fakt ten wykorzystuja bialo-zielone glony ktore bujnie porastaja kamienie w tym miejscu. Oglonione kamienie sa tak sliskie ze prawie nie da sie po nich chodzic (chyba ze na 4 łapach)

Obrazek

Obrazek

Przy wlocie miedzy skaly jest knajpka w ktorej wypijamy kawe.

Obrazek

Ide tez pozwiedzac tutejsze groty.

Obrazek

Obrazek

Jedna jest zakratowana a w srodku widac miejsca do spania.

Obrazek

Obrazek

Tunele wyzej to krotkie, czesto ocembrowane jakby schrony gdzie ludziska trzymaja jakies materialy budowlane.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Niedaleko wawozu widac na wzgorzach wioske Benje- Novoselje, polozona na zboczu, skladajaca sie glownie z kamiennych pietrowych domow. Niestety nie mamy czasu na dokladniejsza eksploracje. Droga jest totalnie nieskodusiowa a zapodajac z buta zapewne potrzeba by calego dnia… Moze kiedys..

Obrazek

Obrazek

Aha! to juz tradycja na wycieczkach objazdowych. Rozkleil mi sie but. Nigdy idac z plecakiem. Objazdowo- zawsze. Moze w skodusi panuje jakis dziwny mikroklimat ktorego kleje nie lubia?

Obrazek

cdn
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1874
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Miedzy Petranem a Carshove i dalej droga na Erseke to zupelnie inna Albania niz ta nadmorska, pelna hoteli pod niebo i gnijacych smieci o smrodzie padliny. Tu dominuja gory, czesto dosc wysokie i o tej porze roku skapane w sniegu, zakrety, chybotliwe kladki nad potokami, owce, osły i muły. Droga nie da sie jechac szybko bo co chwile wyskakuje sie pod niebo na wyboju lub trafia na odcinek gdzie ktos zwinal asfalt i zabral w nieznanym kierunku. I to chyba jest jedna z wiekszych zalet tego miejsca. Wreszcie mozna zwolnic, bo inaczej sie nie da. Mamy malo czasu i daleko do domu ale pospiech nic nie da bo rzeczy niezaleznych od nas nie przeskoczymy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mijamy wioski przylepione do gorskich zboczy

Obrazek


Stan i nawierzchnia drogi zmienia sie tu jak w kalejdoskopie. To jedna z tych drog ktora dba o to aby nawet najbardziej zmeczony kierowca nie usnal, zaskakujac w kazdej chwili. Tu nie ma miejsca na monotonie, na rutyne, tu kazdy kilometr jest innym swiatem. Raz wasko, raz szeroko, raz asfalt z rolki, potem pryskajacy szuter lub wądoly jak po bombach. A moze osuwisko? Gdy zdaje sie ze stan drogi sie normuje w sukurs przychodza owce badz osly wylewajace sie z poboczy na jezdnie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Co rusz mijamy jakies bunkry

Obrazek

ciekawe przydrozne kapliczki lub groby

Obrazek

Obrazek

albo wałęsajace sie luzem zwierzeta gospodarskie

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


W Leskowik mijamy jakas szkole gdzie dzieciaki przygotowuja sie do jakiegos apelu. Machaja choragiewkami, wiencami, rozwieszaja jakies tasmy. Co chwile jednak ktores odraca sie w strone drogi. Widac przejezdzajace auta i wysiadajacy z nich dziwni ludzie sa duzo ciekawsi niz szkolna uroczystosc.

Obrazek

Oprocz szkoly zwracaja tu uwage klimatyczne stare busy, niestety juz nie na chodzie

Obrazek

Obrazek

oraz budynek z kolumnada zaadaptowany na stajnie. Czym byl gdy powstawal? nie mamy pojecia…

Obrazek

Jest tu takze stacja benzynowa gdzie dystrybutory siedza schowane w budynku albo takowa wsrod zaroslego kwiata zuzlu

Obrazek

Obrazek


Za Leskowikiem, przed Barmasz mijamy skrzyzowania gdzie zatrzymuja sie rozklekotane marszrutki a z nich wysypuja dzieciaki z tornistrami i zwartym szeregiem uderzaja w boczne drogi, do jakis odleglych wiosek gdzie zawieszenie ani skodusi ani autobusiku nie daloby rady. Jedno z takich skrzyzowan- gdzies posrod gor, gdzies posrod niczego…

Obrazek

Obrazek

Gdzies kawalek dalej stoi wsrod pustki kaplica

Obrazek

albo ruiny o charakterze jakby fortow posrod łąk

Obrazek

Przed Barmasz idziemy do knajpy.

Obrazek

Za cholere nie mozemy sie dogadac na temat co maja tu do jedzenia. Ni na migi, ni gadajac. Sciana. Gosc wiec gestami zaprasza na zaplecze, do kuchni. I wszystko pokazuje.
Ziutka po zajrzeniu do wszystkich garow wybiera potrawy. Tzn wybieramy prawie wszystkie jakie tu maja. Sa rozne przysmaki regionalne- papryki z serkiem jogurtowym i oliwkami, mieso mielone uformowane w kielbaski na ostro, zapiekany makaron z jajkiem i fasola z cebula. Na koniec dostajemy gratis chyba kozia maslanke. W smaku jakby to powiedziec- orginalna!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A kabaczę dostaje mandarynke! Pierwsza mandarynka w zyciu i od razu taka smaczna!

Obrazek


W Barmasz przy drodze stoi pomnik partyzantow. Wiadomo z jakich czasow.

Obrazek

Pod nim kreci sie kilka oslow. Albo to sa muły? Chyba nie odrozniam osla od mula. Zwracaja uwage siodla. Nie skorzane, nie parciane. Takie zawierajace w sobie kratownice z drewna a i jakis komponent siana (slomy?) takze tam jest. Wszystko zbite solidnymi gwozdziami

Obrazek

Kabaczek dosiada jednego z nich!

Obrazek

W Borowym kolejny pomnik, tez partyzantow.

Obrazek

W Erseke zycie plynie spokojnie i swojsko.

Obrazek

Obrazek

W Erseke Ziuta z Grzesiem ida do sklepu. Do skodusi podchodzi babka z mocno przetrzebionym uzębieniem i ogromna ochota na pogadanie z przybyszami. Na migi wypytuje o imie i wiek kabaka, pokazuje tez ze ona ma troje dzieci ale sa juz dorosle. Potem cos bylo o dwojce malych wiec wnioskujemy ze wnuki. Pyta tez skad jestesmy ale chyba nie slyszala o Polsce. Cos opowiada nam jeszcze pokazujac w kierunku jednego z domow ale niestety juz nic nie rozumiemy. Mowi jeszcze ze zna rosyjski, tzn uczyla sie go w szkole. Powtarza z usmiechem od ucha do ucha: diewoczka, szkola, ulica, babuszka. A potem deklamuje wiersz. Nawet calkiem do sensu. O szkole i dzieciach sadzacych winogrona. Powtarza “szkola, szkola” i pokazuje gestami ze byla wtedy mala. Ciekawe co spowodowalo ze akurat ten wierszyk zapamietala? Moze deklamowala go na jakiejs waznej akademii? A moze musiala sie nauczyc na jakas poprawke aby zaliczyc klase? Niestety dalsze proby porozumienia ktore nie dotycza szkoly, dzieci i winogron spelzaja na niczym. Z innymi jezykami obcymi babka nigdy nie miala stycznosci. Na koniec gdy juz ruszamy i jej machamy przez otwarte okna- babka doznaje olsnienia! Kolejna fraza z dawnych lat gdzies sie przebila. Wola za nami “Pust wsiegda budiet solnce!”
Ziucie w sklepie porozumienie idzie podobnie. Mowi po angielsku ze chce wino. Babka przynosi mala wode mineralna, po czym gdy wychodzi na jaw niezgodnosc to wymienia ją na duza. “Nie, nie woda, “Aqua neee- alkohol” - “Aaa, rakija?”. Ostatecznie jednak zakupy uwienczone sukcesem. Ziuta wraca z winem.

Czlowiek bez znajomosci jezyka w danym kraju jest jak duch.. Niby jest, niby widzi i slyszy a jest jakby za szyba.. Niby stapa po ziemi i mija lokalsow ale jakby oddzielala go sciana.. Podaza jakby tunelem stworzonym przez wlasne mysli czy rozmowy ze znajomymi. Ogromnie zazdroszcze ludziom ktorzy maja takie zdolnosci by w kilka miesiecy nauczyc sie jezyka kraju do ktorego jada.. Bo to jest zupelnie inna jakosc podrozowania, to jest inny swiat...

Na przeleczy Qafa e Qarrit zastaje nas zmierzch. Nic tu nie ma oprocz kamieniolomu, ladnych widokow i policyjnego postu. Kontroluja tu wszystkie przejezdzajace auta, kaza pokazywac bagaznik. Nas nie sprawdzaja, kaza jechac dalej. Babka mowi po angielsku. Pytamy czy mozemy tu sie rozbic na nocleg. Sa niezmiernie zdziwieni pytaniem, ale sie zgadzaja. Smiejemy sie ze w nocy moze byc jak w tym dowcipie “Maly woz, Wielkie Woz, oooo radiowoz!”

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kamieniolom

Obrazek

Policja stoi przy drodze cala noc. Rano przychodzi inna zmiana i stoja dalej. Az sie cos we mnie wyrywa aby isc do nich, z flaszka, herbata lub czekolada i pogadac. Na pewno sie nudza na nocnej sluzbie gdy ilosc przejezdzajacych samochodow drastycznie spada. Widac ze i oni ukradkiem z ciekawoscia na nas zerkaja, jak sie wypakowujemy czy krecimy wokol namiotow. Niestety na jakiekolwiek gadki oprocz wymiany uprzejmosci czy podstawowe pytania -porozumienie jest zbyt male. Siedzimy wiec sami i snujemy przypuszczenia- czy tu jakis szlak przemytniczy czy moze przechodza przez granice uchodzcy? Granica z Grecja jest stad niedaleko…

O poranku wdrapuje sie na pobliska gorke celem zobaczenia widoczku.

Obrazek

Obrazek

Na przeleczy zyja pod kamieniami jakies wielkie wije. W takich norkach mieszkaja. I sa bardzo niebezpieczne! Toperz mnie wola bo zauwazyl wielki i tlusty okaz. Gdy biegne na spotkanie osuwa mi sie spod nog droga i wale noga w kamienie z takim impetem ze mam sliwe 20 na 20 cm a boli mnie jeszcze przez kilka miesiecy. Na dluzsza chwile robi mi sie ciemno w oczach i nie moge sie podniesc z osuwiska… A kto winny? wiadomo ze wij!

Obrazek

Obrazek

cdn
Awatar użytkownika
buba
inżynier nadzoru
inżynier nadzoru
Posty: 1874
Rejestracja: poniedziałek 18 lis 2013, 20:40

Post autor: buba »

Droga z przeleczy do Korczy okazuje sie miec nawierzchnie tego rodzaju ze rozwiniecie predkosci powyzej 30 km/h jest niemozliwe. Wiec sobie pelzniemy :)

Obrazek

Obrazek

Choc z niektorymi ograniczeniami to chyba przesadzaja jednak…

Obrazek

W mijanych wsiach jest moda aby jedno z pieter domu bylo przewiewne i przeznaczone na skladzik.

Obrazek

Dzis mamy w planie opuscic juz Albanie i kierujemy sie w strone granicy z Macedonia. Co chwile otwieraja sie malownicze widoczki na jezioro Prespanskie.

Obrazek

W rejonie mijamy duzo pojazdow zaprzegowych i podrozujacych wierzchem, konno lub oślo. Zdarzaja sie rowniez riksze towarowe.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest tez zolw pelzajacy po szosie. A ja sie nic nie ucze. Znow wzielam go do łapy i znow mnie obsikal… :(

Obrazek

Granica macedonska jest jedyna na naszej trasie gdzie dokladnie lustruja nam bagaznik, rowniez dachowy. Dalej jedziemy droga miedzy jeziorem Prespanskim a Ochrydzkim. Zapewne jest to bardzo widokowa trasa gdyby dopisywala pogoda. Dzis krajobrazy sa oglednie mowiac srednie.

Obrazek

Obrazek

Glowna droga przez Macedonie na trasie Ochrid, Kiczewo, Zajas jest dosyc monotonna- oble wzgorza porosniete gestym lisciastym lasem, wygladajace dosc niedzwiedziowo. Sporo gorek jest zrytych ogromnymi kamieniolomami o barwie ciemnej cegly. Wogole ziemia tu w rejonie wyglada wypisz wymaluj jak pod Nowa Ruda. W rejonie Kiczewa i Zajasu (Zajasa?) pojawia sie duzo meczetow i albanskich flag. Flagi sa rowniez malowane na mostach, slupach, przystankach autobusowych. Widac ze mieszkajaca tu albanska mniejszosc bardzo chce podkreslic swoja odrebnosc.

Obrazek

Wypatrzona na mapie przelecz Straza okazuje sie nieprzydatna noclegowo, jest cala zarosnieta stacjami benzynowymi, knajpami i hotelami. Zaczyna padac, a znad okolicznch gor unosza sie mgly. Nie pada nawet mocno ale caly swiat jest przesiakniety wilgocia.

Obrazek

Obrazek

W zapadajacym zmierzchu trafiamy do wsi Mavrovo nad jeziorem o tej samej nazwie. Biwak stawiamy na trawiastym, nieco zasmieconym brzegu jeziora. Chyba to jedno z niewielu takich miejsc, brzegi pokrywa albo kozuch roslinnosci albo zabudowa kurortowa, o tej porze roku sprawiajaca wrazenie opuszczonej.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Rano kabaczę dostaje glupawki i chyba godzine z chichotem dokazuje po namiocie. Najbardziej cieszy ją podskakiwanie na dmuchanym materacu jak na trampolinie, szeleszczenie spiworem, albo proba wejscia pod karimate.

Obrazek

Obrazek

Dzis odnajdujemy glowny cel macedonskiej trasy- zatopiony kosciolek! Stan wody jest bardzo wysoki w porownaniu do zdjec kosciolka sprzed kilku lat gdzie wrecz dalo sie dojsc sucha stopa i zajrzec do srodka

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nieopodal zwraca uwage orginalny plot- chyba ktos zlikwidowal wypozyczalnie nart ;)

Obrazek

Obrazek

Poza tym we wsi jest jeszcze pomnik w klimatach socrealizmu- koles o wielkich stopach ze swidrem w łapach.

Obrazek

Obrazek

Kolejny dzien to zapychanie przez Serbie glownymi drogami na polnoc, caly czas w ulewnym deszczu. Na jednej ze stacji benzynowych parkuje kolo nas bus na macedonskich blachach. W srodku siedzi jakas grupa ludzi o kolorze skory zdecydowanie innym niz te spotykane zazwyczaj na Balkanach. Do szyb przyklejaja sie dzieciaki, rozplaszczaja sobie nosy, zza firanek łypia faceci. Nie, nie spojrza- gapia sie jak wół na malowane wrota. W tym wzroku jest cos takiego cyganskiego, jakby taksujacego, jakby oceniajcego. Bardzo mi sie ten bus nie podoba wiec gdy toperz idzie zaplacic za benzyne natychmiast zamykam od srodka wszystkie drzwi. Gdy tylko toperz niknie za zakretem wysiada dwoch gosci i zaczyna szarpac za klamke skodusi. Chyba ich troche zaskoczylo ze zamkniete. Cos sie naradzaja. Przez odkrecona pol centymetra szybke pytam o co chodzi. Łamanym angielskim mowia ze chcieli tylko o cos spytac. Gdy toperz pojawia sie na horyzoncie pospiesznie oddalaja sie i nikna w zatloczonym busie. Bylo to drugie miejsce (po nadmorskim Szengjin z polnocnej Albanii) gdzie spotkalam ludzi o szarych twarzach. Nie Murzynow, nie mulatow, nie ludzi o urodzie kaukaskiej czy srodziemnomorskiej, nie przypominalo to Zydow czy Iranczykow. Kolor ich twarzy byl szary, nie czarny, brazowy czy sniady.. Nie wiem skad pochodza szarzy ludzie. Ale mam nadzieje ze nigdy wiecej ich nie spotkam. Na obrzezach Belgradu zastaje nas zmierzch. Deszcz zaczyna przypominac wodospad. Probujemy jechac za tablicami na Nowy Sad, albo “tranzyt”. Wycieraczki nie daja rady zbierac wody. Zza sciany deszczu nie widac juz tablic. Na kolejnych i kolejnych rondach i rozjazdach skrecamy losowo. Czy nie jezdzimy w kolko? nie wiem. Wszedzie jest tak samo, rozblyski reflektorow dziesiatkow i setek aut, zabudowa przedmiesc i woda, woda, tysiace i miliony litrow wody. Nie ma szans na fajny biwak, nie ma szans na wyjechanie z tego zakichanego miasta, zaraz nam jeszcze cos w dupe wjedzie bo mimo sliskiej nawierzchni ciagle mamy kogos w bagazniku. Na nocleg zatrzymujemy sie w obiekcie zwanym Villa Vertigo. Nie nalezy on do obiektow noclegowych jakie lubie najbardziej - ale jest. I jest tam sucho. I nie ma tam ludzi o szarych mordach..

Obrazek

Ranek okazuje sie pogodny. Wsrod ogromnych wszechobecnych kaluz opuszczamy juz bez problemow Belgrad. W czasie jazdy skodusia zaczyna piszczec i zgrzytac na piatym biegu. Toperz podejrzewa ucieczke oleju ze skrzyni biegow wiec szukamy mechanika. Pada na miasteczko Temerin. W pierwszym zakladzie mechanicznym nie m szefa, jest tylko dwoch podrostkow z ktorymi nie udaje sie porozumiec. W drugim zajmuja sie tylko ogumieniem i juz jakis gosc biegnie z wezem aby dopompowac kola. W trzecim udaje sie i wylozenie sprawy nie nastrecza trudnosci. Mechanik postanawia sie przejechac skodusia aby naocznie (a raczej tu nausznie) zdiagnozowac problem. Slychac dokladnie. Sprawdza olej- jest. Tylko ze jest juz gesty i calkiem srebrny. Ponoc to znaczy ze metal sie sciera i przechodzi do oleju. Wiec raczej niedobrze. Piątke juz ponoc calkiem szlag trafil ale pozostaje biegi dzialaja dobrze. Mechanik poleca nam jechac nie szybciej niz 70 km/h i co dwie godziny stanac na dluzej by ochlodzic i dac odpoczac calosci. Tym sposobem mamy duza szanse dojechac do Polski. A w domu warto pomyslec o nowej skrzyni. Na tej naszej jezdzimy juz 7 lat. Tak, to ta ktora zbieralismy z drogi pod Osmołoda a potem byla spawana przez Walerke. Ta sama. Jezdzila bezawaryjne, az do dzis. Wiec chyba i tak nie mamy na co narzekac. Gosc za poswiecony czas i obejrzenie skodusi nie chce zadnej zaplaty, opowiada za to toperzowi o swoich dwoch malych synkach i bracie ktory gdzies sluzy w wojsku i nosi takie same ciapkowane gacie jak toperz.

Obrazek

Obrazek

Toczymy sie wiec autostrada w porywach siedemdziesiatka, wyprzedzaja nas ciezarowki i pordzewiale zastawy. Osly i riksze nas nie wyprzedzaja ale pewnie tylko dlatego ze ich tu nie ma. Czujemy sie jak niegdys w iranskim tirze wypelnionym betonem, ktory jechal, jechal a licznik kilometrow stal w miejscu. Jedynie przesuwajace sie drzewa na poboczu sugerowaly ze jednak wykonujemy jakis ruch. Podczas gdy skodusia odpoczywa - żenska czesc ekipy majówkowej wygrzewa sie na Miśku :)

Obrazek

Na Wegrzech chcemy spac w opuszczonym poradzieckim miescie kolo Kumnadoras, ale mimo ladnego widoku przez pola na opuszczone bloki teren jest zamkniety i czesciowo uzytkowany. Moze da rade dojsc przez chaszcze od tylu jak do łotewskiej Skrundy i zwiedzic ale na nocleg, zwlaszcza z autami to raczej odpada. Pozostaje nam wiec znow szukac miejsca pod namiot kolo promu, tym razem na rzece Tisza, miedzy Arokto a Tiszasege.

Obrazek

Sam prom jest ciekawy - ma kolo z łopatkami ktore mieli wode i jest ozdobiony skrzynkami z kwiatkami.

Obrazek

Kiedys byl mocowany na linach- teraz chyba od tego odeszli bo wszedzie leza rozrzucone, juz lekko wrosniete w ziemie sznury..

Obrazek

Po drodze kilkakrotnie mijalismy napisy w dziwnej czcionce

Obrazek

W slowackiej Niznej Slanie odwiedzamy jeszcze ruiny poprzemyslowe, acz nie wszedzie daje rade wejsc bo czesc obiektu jest chroniona a w czesci Cyganie pozyskuja jakies materialy wtorne i ich starszyzna uwaza obiekt za “swoj”. Jeden mlodszy Cygan chce od nas kupic skodusie. Przypomina mi sie dowcip pt: “Jak Cygan kupowal sierp” wiec raczej sie oddalamy dziekujac odmownie za proby transakcji ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek



KONIEC
Awatar użytkownika
Piotrek
Admin
Admin
Posty: 104862
Rejestracja: sobota 28 maja 2005, 00:00
Lokalizacja: ze wsząd
Kontakt:

Post autor: Piotrek »

buba pisze:W mijanych wsiach jest moda aby jedno z pieter domu bylo przewiewne i przeznaczone na skladzik.
Zdaje się, że to ma głębokie uzasadnienie praktyczne. Po pierwsze zapewne tam (jak i u nas) od nieukończonej budowy nie płaci się podatków a za dom - i owszem. Po drugie z tak położonego lamusa trudniej cokolwiek ukraść. :)
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.

kolorowe kredki

Post autor: kolorowe kredki »

Zapewne jest to bardzo widokowa trasa gdyby dopisywała pogoda.
Nooo. I to jak.
Mamy takie samo ujęcie ale mi akurat w aparat zachodziło słońce. W każdym bądź razie gdzieś tam na dole jest Klasztor św Nauma i źródła Ochrydu :)
ODPOWIEDZ