Wzgorza Strzelinskie (2015)
Moderator: Moderatorzy
Wzgorza Strzelinskie (2015)
Na weekend zapowiadali upaly- mialo byc pod 40 stopni, slonce i wogole swiat mial sie gotowac. Ale pogoda olala sprawe - dni byly szare i zaledwie po dwadziescia kilka stopni.
Kolejny wypad na Wzgorza Strzelinskie zaczynamy od nieznanego poki co kamieniolomu granitu w Gościęcicach. Miejsce jest dosc zatloczone, z kazdej strony siedzi przynajmniej jeden wedkarz.
Cale skaly sa upstrzone ostrzezeniami przed kapiela i informacjami ze proceder ten jest tu zabroniony.
Nie wiem czemu nie wystarczylo tego napisac raz z jednej strony? I napewno jakby ktos zapodal napis na skale "bylem tu Siwy" to zaraz by byl krzyk ze wandalizm a tak to pewnie wszystko w porzadku. Kapieli rzeczywiscie nie probujemy w obawie przed wplataniem sie w zylki, linki i haczyki ktorych jest tu wiecej jak wody a napewno duzo wiecej jak ryb
W okolicy troche starych kamiennych domow
Ostatnio od kilku osob slyszelismy o kamieniolomie w Jeglowej i byly to informacje ze soba sprzeczne. Jedni mowili ze miejsce zostalo opuszczone, inni ze dawniej sluzylo za kapielisko a teraz zostalo wznowione wydobycie. Rok temu wprawdzie przemykalismy oplotkami tego miejsca cieszac oczy blekitna woda widoczna gdzies na horyzoncie acz teraz postanowilismy pokrecic sie tam blizej.
Skrecamy wiec w plytowa droge prowadzaca w strone wyrobisk i ładujemy sie w... korek, ktory ladnie sie komponuje z tablica.
Jak sie okazuje odbywa sie tu dzis rajd przelajowy a oblepione roznistymi naklejkami maluchy, duze fiaty, polonezy, bmw czekaja na swoja kolej w wyscigu pylistymi drogami zrytymi w zboczach wzgorz przez odkrywkowe kopalnie. Jedno wiec jest pewne- dzis nikt nie bedzie sie czepial ze tu lazimy.
Uwazajac tylko zeby nic nam zza zakretu nie wjechalo z kuper zlazimy w strone wyrobiska. Przy dzisiejszej pogodzie niestety nie ostalo sie nic z blekitu.
Zarastajace zielskiej brzegi i zatopione latarnie nie wskazuja aby byla tu czynna kopalnia..
Tabliczki zakazujace wszystkiego jednak stoja, przypiete do symbolicznych martwych drzew owinietych dodatkowo w drut kolczasty.
Suniemy sobie do Przeworna gdy zaczyna lac. Deszcz zaczyna sie robic coraz bardziej konkretny a i otaczajaca nas duchota jakos sie wzmaga. Nie zniechecajac sie woda od gory idziemy poplywac w znanym i lubianym kamieniolomie. Woda troche zalewa oczy ale kapiel w takich okolicznosciach jest zdecydowanie niezapomniana. Miejsce w strugach deszczu jest oczywiscie zupelnie puste wiec mozna sie nie przejmowac jakims przebieraniem gaci, a pelna kropel i bąbelkow woda pachnie swiezoscia. Dlugo plywamy od jednego uschnietego drzewa do drugiego i kolejnego.
Dalej mijamy dwa palacyki:
Głeboka
Wyszonowice
kolejna biala tablice do kolekcji
Kolo Kaoliny szukamy kolejnego kamieniolomu ktory okazuje sie byc gliniastym bajorem sluzacym glownie wedkarzom.
Chyba sporo osob zjechalo na kuprze do wody bo na wszystkich zboczach sa pracowicie wyciete w glinie stopnie.
Łąki sa juz zdecydowanie jesienne.. Jakos tak szybko zniknely radosne polacie jaskrow i firletek oraz swieza i soczysta zielonosc. Teraz wszystko jest plowe a dominuja zwiastuny poznego lata- wrotycze, nawłoc... Ladne to rosliny ale dla mnie zawsze maja w sobie jakis taki smutek przemijania...
Odwiedzamy jeszcze ruiny kosciola ewangelickiego miedzy Wyszonowicami, Kaoliną i Głęboką. Obiekt jet mocno zarosniety cmentarnym bluszczem a wokol wszedzie leza rozwloczone kawalki porozbijanych nagrobkow.
Jeden z nich jest dosc zadbany- widac odwiedza go jakas rodzina. Jedyny polski grob na tym cmentarzu. Grob pierwszych osadnikow ktorym sie umarlo na "ziemiach odzyskanych" gdy zapewne jeszcze nic nie bylo tu zorganizowane, nawet lokalny cmentarz.. Wiec pewnie z braku wyboru pochowano ich pod starym poniemieckim kosciolkiem.. Ciekawe jak wtedy wygladal ten cmentarz, okoliczne nagrobki? Moc tak na sekunde przeniesc sie w to miejsce w tym 45 roku i rozejrzec dookola...
Jest tez dosc dobrze zachowany budynek kaplicy przy murze
Okoliczne drzewa nie dosc ze puchate od pnaczy jeszcze czesto sa przystrojone sztucznymi kwiatami. Dlaczego drzewa a nie groby?
Przez wioski z mniej lub bardziej typowa dolnoslaska zabudowa suniemy w strone domu...
A za tydzien pewnie znow wrocimy w ten rejon- jeden powod juz mamy!
Kolejny wypad na Wzgorza Strzelinskie zaczynamy od nieznanego poki co kamieniolomu granitu w Gościęcicach. Miejsce jest dosc zatloczone, z kazdej strony siedzi przynajmniej jeden wedkarz.
Cale skaly sa upstrzone ostrzezeniami przed kapiela i informacjami ze proceder ten jest tu zabroniony.
Nie wiem czemu nie wystarczylo tego napisac raz z jednej strony? I napewno jakby ktos zapodal napis na skale "bylem tu Siwy" to zaraz by byl krzyk ze wandalizm a tak to pewnie wszystko w porzadku. Kapieli rzeczywiscie nie probujemy w obawie przed wplataniem sie w zylki, linki i haczyki ktorych jest tu wiecej jak wody a napewno duzo wiecej jak ryb
W okolicy troche starych kamiennych domow
Ostatnio od kilku osob slyszelismy o kamieniolomie w Jeglowej i byly to informacje ze soba sprzeczne. Jedni mowili ze miejsce zostalo opuszczone, inni ze dawniej sluzylo za kapielisko a teraz zostalo wznowione wydobycie. Rok temu wprawdzie przemykalismy oplotkami tego miejsca cieszac oczy blekitna woda widoczna gdzies na horyzoncie acz teraz postanowilismy pokrecic sie tam blizej.
Skrecamy wiec w plytowa droge prowadzaca w strone wyrobisk i ładujemy sie w... korek, ktory ladnie sie komponuje z tablica.
Jak sie okazuje odbywa sie tu dzis rajd przelajowy a oblepione roznistymi naklejkami maluchy, duze fiaty, polonezy, bmw czekaja na swoja kolej w wyscigu pylistymi drogami zrytymi w zboczach wzgorz przez odkrywkowe kopalnie. Jedno wiec jest pewne- dzis nikt nie bedzie sie czepial ze tu lazimy.
Uwazajac tylko zeby nic nam zza zakretu nie wjechalo z kuper zlazimy w strone wyrobiska. Przy dzisiejszej pogodzie niestety nie ostalo sie nic z blekitu.
Zarastajace zielskiej brzegi i zatopione latarnie nie wskazuja aby byla tu czynna kopalnia..
Tabliczki zakazujace wszystkiego jednak stoja, przypiete do symbolicznych martwych drzew owinietych dodatkowo w drut kolczasty.
Suniemy sobie do Przeworna gdy zaczyna lac. Deszcz zaczyna sie robic coraz bardziej konkretny a i otaczajaca nas duchota jakos sie wzmaga. Nie zniechecajac sie woda od gory idziemy poplywac w znanym i lubianym kamieniolomie. Woda troche zalewa oczy ale kapiel w takich okolicznosciach jest zdecydowanie niezapomniana. Miejsce w strugach deszczu jest oczywiscie zupelnie puste wiec mozna sie nie przejmowac jakims przebieraniem gaci, a pelna kropel i bąbelkow woda pachnie swiezoscia. Dlugo plywamy od jednego uschnietego drzewa do drugiego i kolejnego.
Dalej mijamy dwa palacyki:
Głeboka
Wyszonowice
kolejna biala tablice do kolekcji
Kolo Kaoliny szukamy kolejnego kamieniolomu ktory okazuje sie byc gliniastym bajorem sluzacym glownie wedkarzom.
Chyba sporo osob zjechalo na kuprze do wody bo na wszystkich zboczach sa pracowicie wyciete w glinie stopnie.
Łąki sa juz zdecydowanie jesienne.. Jakos tak szybko zniknely radosne polacie jaskrow i firletek oraz swieza i soczysta zielonosc. Teraz wszystko jest plowe a dominuja zwiastuny poznego lata- wrotycze, nawłoc... Ladne to rosliny ale dla mnie zawsze maja w sobie jakis taki smutek przemijania...
Odwiedzamy jeszcze ruiny kosciola ewangelickiego miedzy Wyszonowicami, Kaoliną i Głęboką. Obiekt jet mocno zarosniety cmentarnym bluszczem a wokol wszedzie leza rozwloczone kawalki porozbijanych nagrobkow.
Jeden z nich jest dosc zadbany- widac odwiedza go jakas rodzina. Jedyny polski grob na tym cmentarzu. Grob pierwszych osadnikow ktorym sie umarlo na "ziemiach odzyskanych" gdy zapewne jeszcze nic nie bylo tu zorganizowane, nawet lokalny cmentarz.. Wiec pewnie z braku wyboru pochowano ich pod starym poniemieckim kosciolkiem.. Ciekawe jak wtedy wygladal ten cmentarz, okoliczne nagrobki? Moc tak na sekunde przeniesc sie w to miejsce w tym 45 roku i rozejrzec dookola...
Jest tez dosc dobrze zachowany budynek kaplicy przy murze
Okoliczne drzewa nie dosc ze puchate od pnaczy jeszcze czesto sa przystrojone sztucznymi kwiatami. Dlaczego drzewa a nie groby?
Przez wioski z mniej lub bardziej typowa dolnoslaska zabudowa suniemy w strone domu...
A za tydzien pewnie znow wrocimy w ten rejon- jeden powod juz mamy!
Jak nazwa wskazuje to nie był typowy kamieniołom tylko raczej odkrywka, z której wydobywano kaolinit lub nawet glinkę porcelanową (kaolin)...buba pisze:Kolo Kaoliny szukamy kolejnego kamieniolomu ktory okazuje sie byc gliniastym bajorem sluzacym glownie wedkarzom.
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
Na dzis mamy w planie szukanie kamieniolomow miedzy Kowalskim a Janowiczkami. Przed wioska przemykam sie polami i miedzami zeby zajrzec do wnetrza wyrobiska. Prace wydobywcze zakonczono tu juz dawno temu. Wnetrze wielkiej dziury jest zarosniete, gdzieniegdzie widac fajne urwiska skal i slupow. Ponizej pasie sie stado saren.
Uwage przykuwa ze na dnie kamieniolomu jest wiata, laweczki i spora ilosc tablic edukacyjnych- znaczy przebiega tu jakis szlak?
Szukamy innej drogi do kamieniolomu coby nie zjezdzac na tylku stromym zboczem. Mozna tez wejsc szeroka zwirowa droga, ktora przy wiacie sie konczy. Droga przebiega przez teren zakladu gorniczego “Janowiczki”. Ta czesc z wiata jest zdecydowanie opuszczona, jakies wydobycie jest prowadzone ale po drugiej stronie gorki- dzis jezdzi tam jedna koparka. Acz zeby dojsc do wiaty trzeba minac szlaban, budynki przemyslowe i tabliczki “Kopalnia, wstep wzbroniony”.
Dziwne miejsce- spora wiata, laweczki, stoliki, stojaki na rowery, kosze na smieci, tablic chyba z osiem o jakis bocianach i wydrach. Mapka innych wiat i szlakow rowerowych na Wzgorzach Strzelinskich. Pisze cos o unijnych funduszach i akcji z lat 2007-2013. Wybitnie jest to miejsce dla turystow, ale nie ma do niego legalnego dojscia? tzn na pewno mozna tu przebywac ale po drodze na miejsce moze ktos miec pretensje? Slepy zaulek? wyspa? enklawa?
Na wiacie nie ma zadnych podpisow. Nigdzie nie ma smieci, nawet w koszach. Sladow po ogniskach tez nie ma… Obrzydliwe tablice zarasta wysoka trawa. Powoli wtapiaja sie w krajobraz łąk i pokruszonych skał.. Teren jest cichy, pusty, pelen pachnacych suchorosli. Gdyby tak wygladaly wszystkie sciezki rowerowe to chyba zaczelabym z nich z radoscia korzystac…
Kolejne kamieniolomy byly miedzy Janowiczkami a Żelowicami. Te jednak sa kompletnie zarosniete jesiennym lasem. Jeziorko bylo w wyrobisku ale wyschlo
Gdyby nie kilka wielkich budynkow ciezko by stwierdzic ze kiedys cos tu bylo
Potem wloczymy sie troche po Cieplowodach, zagladajac w rozne zaulki.
Na mapie mamy znaczony pomnik pojednania. Bardzo jestesmy ciekawi co to jest i kto sie tu z kim jednal. Powinien stac gdzies kolo cmentarza. Nic jednak takiego nie ma a i miejscowi nie wiedza o czym mowimy.
Na czynnym cmentarzu kilka przedwojennych grobowcow
Jest tez palaco-zamek otoczony stawami.
Nad jednym ze stawow stoi grobowiec von Schweinichenow.
Rybki musza wiec byc tu dobrze odzywione. Tylna sciana grobowca przylega prawie do grillow okolicznego kola wedkarskiego.
Korzystajac z okazji pieczemy sobie oscypki i kielbaski
W Tomicach wlazimy na palac. Wszedzie wisza informacje ze jest to teren prywatny. w palacu sa prowadzone jakies prace.
Wlasciciel postanowil tez “zadbac” o przypalacowy park- ¾ drzew zostaje wyrżnietych…
Zamieszkany palac jest tez w Koźmicach
a w Jakubowie ruiny folwarku
Mozna tu tez pobiesiadowac pod krzyzem
W Kobylej Glowie swiezo odremontowany kosciol, ale w ten sposob ze nawet mnie to nie razi. Fajny kolorowy kostropaty kamien i duzo kwiatow
A oprocz tego to caly dzien towarzyszyly nam wszedzie faliste wzgorza, zaorane pola, lasy i zarosla musniete juz jesienia, zamglony horyzont i latajace pajeczyny babiego lata.
Czasem miejscowi zadbaja aby turysta mial na trasie gdzie przysiasc i zlapac troche pcheł
I bardzo podoba mi sie okoliczna moda malowania przystankow autobusowych w scenki bardzo rozniste.
Uwage przykuwa ze na dnie kamieniolomu jest wiata, laweczki i spora ilosc tablic edukacyjnych- znaczy przebiega tu jakis szlak?
Szukamy innej drogi do kamieniolomu coby nie zjezdzac na tylku stromym zboczem. Mozna tez wejsc szeroka zwirowa droga, ktora przy wiacie sie konczy. Droga przebiega przez teren zakladu gorniczego “Janowiczki”. Ta czesc z wiata jest zdecydowanie opuszczona, jakies wydobycie jest prowadzone ale po drugiej stronie gorki- dzis jezdzi tam jedna koparka. Acz zeby dojsc do wiaty trzeba minac szlaban, budynki przemyslowe i tabliczki “Kopalnia, wstep wzbroniony”.
Dziwne miejsce- spora wiata, laweczki, stoliki, stojaki na rowery, kosze na smieci, tablic chyba z osiem o jakis bocianach i wydrach. Mapka innych wiat i szlakow rowerowych na Wzgorzach Strzelinskich. Pisze cos o unijnych funduszach i akcji z lat 2007-2013. Wybitnie jest to miejsce dla turystow, ale nie ma do niego legalnego dojscia? tzn na pewno mozna tu przebywac ale po drodze na miejsce moze ktos miec pretensje? Slepy zaulek? wyspa? enklawa?
Na wiacie nie ma zadnych podpisow. Nigdzie nie ma smieci, nawet w koszach. Sladow po ogniskach tez nie ma… Obrzydliwe tablice zarasta wysoka trawa. Powoli wtapiaja sie w krajobraz łąk i pokruszonych skał.. Teren jest cichy, pusty, pelen pachnacych suchorosli. Gdyby tak wygladaly wszystkie sciezki rowerowe to chyba zaczelabym z nich z radoscia korzystac…
Kolejne kamieniolomy byly miedzy Janowiczkami a Żelowicami. Te jednak sa kompletnie zarosniete jesiennym lasem. Jeziorko bylo w wyrobisku ale wyschlo
Gdyby nie kilka wielkich budynkow ciezko by stwierdzic ze kiedys cos tu bylo
Potem wloczymy sie troche po Cieplowodach, zagladajac w rozne zaulki.
Na mapie mamy znaczony pomnik pojednania. Bardzo jestesmy ciekawi co to jest i kto sie tu z kim jednal. Powinien stac gdzies kolo cmentarza. Nic jednak takiego nie ma a i miejscowi nie wiedza o czym mowimy.
Na czynnym cmentarzu kilka przedwojennych grobowcow
Jest tez palaco-zamek otoczony stawami.
Nad jednym ze stawow stoi grobowiec von Schweinichenow.
Rybki musza wiec byc tu dobrze odzywione. Tylna sciana grobowca przylega prawie do grillow okolicznego kola wedkarskiego.
Korzystajac z okazji pieczemy sobie oscypki i kielbaski
W Tomicach wlazimy na palac. Wszedzie wisza informacje ze jest to teren prywatny. w palacu sa prowadzone jakies prace.
Wlasciciel postanowil tez “zadbac” o przypalacowy park- ¾ drzew zostaje wyrżnietych…
Zamieszkany palac jest tez w Koźmicach
a w Jakubowie ruiny folwarku
Mozna tu tez pobiesiadowac pod krzyzem
W Kobylej Glowie swiezo odremontowany kosciol, ale w ten sposob ze nawet mnie to nie razi. Fajny kolorowy kostropaty kamien i duzo kwiatow
A oprocz tego to caly dzien towarzyszyly nam wszedzie faliste wzgorza, zaorane pola, lasy i zarosla musniete juz jesienia, zamglony horyzont i latajace pajeczyny babiego lata.
Czasem miejscowi zadbaja aby turysta mial na trasie gdzie przysiasc i zlapac troche pcheł
I bardzo podoba mi sie okoliczna moda malowania przystankow autobusowych w scenki bardzo rozniste.
A juz myslalam ze nie bedzie tego roku kolorowej jesieni. Ten okres gdy zwykle tak jest byl szary, ponury i mokry. A tu sie okazalo ze to co najlepsze czeka na nas tylko ze dwa tygodnie pozniej!
Slonce bijace z okna w sobotni poranek nie pozwala dlugo spac! Ruszamy znow na Wzgorza Strzelinskie, coby jak najmniej czasu zuzyc na dojazd a jak najwiecej na tarzanie sie w lisciach
Lasy koło Gębczyc obfituja w to czego akurat szukalismy- cieplo, mozna szurac w kolorowym dywanie do woli i czasem dostac w łeb zoledziem
Zlot czarownic
W lesie siedzi samotne gospodarstwo. Mieszka tu soltys Gebczyc. Stare wapienniki sluza mu za skladziki i komorki, obok powiewaja wyprane dywany i koldry, a na pogietych ze starosci plotach roztrzaskuja sie opadajace kwasne jak szlag jabluszka
Wyrobiska po dawnym kamieniolomie marmuru sa dosyc marne i na letnie kapiele nie rokuja zbyt pomyslnie
Za to kawalek dalej jest przepiekny kamieniolom granitu. Wbrew temu co mowi moja mapa jest jak najbardziej czynny. W nim jesiorka sa dwa, o wodzie w roznych tonacjach błekitu.
Skodusia pelna jesieni
Kolo stacji PKP Henrykow trwa wypalanie lisci. Uwielbiam ten zapach nieodlacznie kojarzacy mi sie z jesienia. Jest w tym jakas taka zaduma, melancholia, przestrzen i cieplo. Dym wiruje i bawi sie ze mna i sloncem w ciuciubabke. Promienie rozszczepiaja sie w zamglonej rzeczywistosci, ale trwa to mgnienie, za chwile dym jest juz gdzie indziej wiec i z drugiej strony drzewa spotyka sie ze sloncem. A w tle gdzies gdacza kury
Na Skalickich Skalkach zarzadzamy obiad z ognia. Kielbachy, oscypki, grzanki i herbata z malinami i bzem. A nad nami pół-dach z kamienia
Miejsce bylo jeszcze niedawno idealne na biwak czy piknik. Ale niedaleko buduje sie kilka nowych domow. Przez bite dwie godziny zapierdziela jakis facet z kosiarka. Domy jeszcze nie wykonczone, ale trawnik musi byc na 3.5 milimetra. Ze tez taki koles nie woli siasc sobie z piwkiem i powygrzewac sie do slonca. Do kumpla pojsc. Do kina. Na rower. Telewizor obejrzec. Nie.. Piluje az cala wies i las sie trzesie. Czasem mam wrazenie ze sa ludzie ktorzy nienawidza ciszy. A wiertarka, wycie kosiarki czy napieprzanie mlotkiem to muzyka dla ich uszu..
W Nowinie mijamy jakis dawny folwark. Mur tez jakos nabral kolorow jesieni
Za brama cmentarzysko arbuzow
Okno pelne nieba
Po murach ugania koza i donosne meeeee rozbrzmiewa po okolicy
Polami snuje sie cos, co na tym etapie nie wiem czy jest dymem czy mgla... Nisko wiszace slonce wyciaga cieple kolory z lasow i miedz.
Kot lapie ostatnie cieple promienie, futerko juz nieco nastroszyl bo zza węgła nadciaga zimno i mrok przedwczesnego jesiennego wieczoru...
Slonce bijace z okna w sobotni poranek nie pozwala dlugo spac! Ruszamy znow na Wzgorza Strzelinskie, coby jak najmniej czasu zuzyc na dojazd a jak najwiecej na tarzanie sie w lisciach
Lasy koło Gębczyc obfituja w to czego akurat szukalismy- cieplo, mozna szurac w kolorowym dywanie do woli i czasem dostac w łeb zoledziem
Zlot czarownic
W lesie siedzi samotne gospodarstwo. Mieszka tu soltys Gebczyc. Stare wapienniki sluza mu za skladziki i komorki, obok powiewaja wyprane dywany i koldry, a na pogietych ze starosci plotach roztrzaskuja sie opadajace kwasne jak szlag jabluszka
Wyrobiska po dawnym kamieniolomie marmuru sa dosyc marne i na letnie kapiele nie rokuja zbyt pomyslnie
Za to kawalek dalej jest przepiekny kamieniolom granitu. Wbrew temu co mowi moja mapa jest jak najbardziej czynny. W nim jesiorka sa dwa, o wodzie w roznych tonacjach błekitu.
Skodusia pelna jesieni
Kolo stacji PKP Henrykow trwa wypalanie lisci. Uwielbiam ten zapach nieodlacznie kojarzacy mi sie z jesienia. Jest w tym jakas taka zaduma, melancholia, przestrzen i cieplo. Dym wiruje i bawi sie ze mna i sloncem w ciuciubabke. Promienie rozszczepiaja sie w zamglonej rzeczywistosci, ale trwa to mgnienie, za chwile dym jest juz gdzie indziej wiec i z drugiej strony drzewa spotyka sie ze sloncem. A w tle gdzies gdacza kury
Na Skalickich Skalkach zarzadzamy obiad z ognia. Kielbachy, oscypki, grzanki i herbata z malinami i bzem. A nad nami pół-dach z kamienia
Miejsce bylo jeszcze niedawno idealne na biwak czy piknik. Ale niedaleko buduje sie kilka nowych domow. Przez bite dwie godziny zapierdziela jakis facet z kosiarka. Domy jeszcze nie wykonczone, ale trawnik musi byc na 3.5 milimetra. Ze tez taki koles nie woli siasc sobie z piwkiem i powygrzewac sie do slonca. Do kumpla pojsc. Do kina. Na rower. Telewizor obejrzec. Nie.. Piluje az cala wies i las sie trzesie. Czasem mam wrazenie ze sa ludzie ktorzy nienawidza ciszy. A wiertarka, wycie kosiarki czy napieprzanie mlotkiem to muzyka dla ich uszu..
W Nowinie mijamy jakis dawny folwark. Mur tez jakos nabral kolorow jesieni
Za brama cmentarzysko arbuzow
Okno pelne nieba
Po murach ugania koza i donosne meeeee rozbrzmiewa po okolicy
Polami snuje sie cos, co na tym etapie nie wiem czy jest dymem czy mgla... Nisko wiszace slonce wyciaga cieple kolory z lasow i miedz.
Kot lapie ostatnie cieple promienie, futerko juz nieco nastroszyl bo zza węgła nadciaga zimno i mrok przedwczesnego jesiennego wieczoru...
On by pewnie i chciał. Ale wiesz jak jest - facet ma w domu albo rację, albo święty spokój...buba pisze:Ze tez taki koles nie woli siasc sobie z piwkiem i powygrzewac sie do slonca. Do kumpla pojsc. Do kina. Na rower. Telewizor obejrzec.
I niektórzy wybierają spokój
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
W pewna wietrzna niedziele wyruszamy sobie na spacer z Kolonii Cieplowody zwanej tez Zakrzowem. We wiosce mila dla oka zabudowa i chudoba
Zmierzamy ku Kawiej Gorze na ktorej jest drewniana wieza widokowa wygladajaca na dosyc nowa
Z wiezy widac glownie pola, widok jest zadziwiajaco podobny do tego ktory mozna zaobserwowac spod wiezy
Wokol jesienne klimaty, troche tylko slonca brakuje
Spod wiezy schodzimy w dol schodami zrobionymi z podkladow kolejowych
Prowadza one na dno dawnego wyrobiska lupkow.
Jest tu wiata biesiadna, miejsce na ognisko i duzo rozwloczonych smieci. Albo zwierzyna sie do nich dobrala albo uczestnicy imprezy dostali jakiejs delirki i rzucali nimi na oslep we wszystkie strony
Kolejnym odwiedzonym miejscem sa okolice Szklar. Zwirowe drogi prowadza po lasach ktore dawniej byly terenem kopalni. Wszystko juz jednak pozarastalo, jakies oble pagorki sa pewnie dawnymi wyrobiskami
Przy drodze ktos zadbal o komfort turysty- zamiast twardych lawek jest kanapa!
Nie ma problemu rowniez z wyzywieniem- czerwone jabluszka sa male, slodkie i bardzo soczyste. Zwykle gustuje w kwasnych jablkach ale te sa przepyszne
Docieramy na teren dawnej huty. Jest tu sporo zruinowanych budynkow, w ostatnim stanie rozkladu, a raczej czesciej tu rozbiorki. Widac ze niszczenie obiektow odbywa sie czynnie z wykorzystaniem roznych sprzetow. Ktos chyba pozyskuje tu gruz do jakis swoich celow
Wsrod ruin, pryzm rumoszu i bezladnie rozrzuconych koparek dostrzegam napis "hotel". Ze co? Przecieramy oczy. Hotel jak byk. Z widokiem na ruiny i pylace pryzmy gruzu i piachu. Kto tu nocuje? Moze robotnicy zajmujacy sie rozbiorka huty? Dlaczego dzis jest niedziela a nie sobota! To wybitnie wyglada na miejsce gdzie buby chca spac! Ja tu wroce!
A tymczasem odwiedzamy gore Strach kolo Kozmic.
Jest tu spory nieczynny kamieniolom sjenitu. Miejsce jest ladne, widac slady po ogniskach. Ciekawe czy latem ludzie sie tu kapia? O tym ze jestesmy w Polsce przypomina tablica- teren prywatny, zakaz wstepu, wjazdu, kapieli, lowienia ryb itp itd. Ale to stoi od drogi. Idac od pol mozna zyc w blogiej nieswiadomosci i cieszyc sie tym milym dla oka miejscem
Kawalek jedziemy wzdluz drogi nr 8. Rowny asfalt, przepastne rowy, bijaca po oczach biel namalowanych pasow.. Wyjace tiry, smigajace limuzyny, mijanie sie na grubosc lakieru, byle dalej, byle szybciej, byle bardziej nerwowo. Nas to na szczescie w tej chwili nie dotyczy. Tak blisko, a tak daleko. Dwie drogi, dwa swiaty...
W Podlesiu Gornym mijamy stary folwark, czesciowo zamieszkany
Zmierzamy ku Kawiej Gorze na ktorej jest drewniana wieza widokowa wygladajaca na dosyc nowa
Z wiezy widac glownie pola, widok jest zadziwiajaco podobny do tego ktory mozna zaobserwowac spod wiezy
Wokol jesienne klimaty, troche tylko slonca brakuje
Spod wiezy schodzimy w dol schodami zrobionymi z podkladow kolejowych
Prowadza one na dno dawnego wyrobiska lupkow.
Jest tu wiata biesiadna, miejsce na ognisko i duzo rozwloczonych smieci. Albo zwierzyna sie do nich dobrala albo uczestnicy imprezy dostali jakiejs delirki i rzucali nimi na oslep we wszystkie strony
Kolejnym odwiedzonym miejscem sa okolice Szklar. Zwirowe drogi prowadza po lasach ktore dawniej byly terenem kopalni. Wszystko juz jednak pozarastalo, jakies oble pagorki sa pewnie dawnymi wyrobiskami
Przy drodze ktos zadbal o komfort turysty- zamiast twardych lawek jest kanapa!
Nie ma problemu rowniez z wyzywieniem- czerwone jabluszka sa male, slodkie i bardzo soczyste. Zwykle gustuje w kwasnych jablkach ale te sa przepyszne
Docieramy na teren dawnej huty. Jest tu sporo zruinowanych budynkow, w ostatnim stanie rozkladu, a raczej czesciej tu rozbiorki. Widac ze niszczenie obiektow odbywa sie czynnie z wykorzystaniem roznych sprzetow. Ktos chyba pozyskuje tu gruz do jakis swoich celow
Wsrod ruin, pryzm rumoszu i bezladnie rozrzuconych koparek dostrzegam napis "hotel". Ze co? Przecieramy oczy. Hotel jak byk. Z widokiem na ruiny i pylace pryzmy gruzu i piachu. Kto tu nocuje? Moze robotnicy zajmujacy sie rozbiorka huty? Dlaczego dzis jest niedziela a nie sobota! To wybitnie wyglada na miejsce gdzie buby chca spac! Ja tu wroce!
A tymczasem odwiedzamy gore Strach kolo Kozmic.
Jest tu spory nieczynny kamieniolom sjenitu. Miejsce jest ladne, widac slady po ogniskach. Ciekawe czy latem ludzie sie tu kapia? O tym ze jestesmy w Polsce przypomina tablica- teren prywatny, zakaz wstepu, wjazdu, kapieli, lowienia ryb itp itd. Ale to stoi od drogi. Idac od pol mozna zyc w blogiej nieswiadomosci i cieszyc sie tym milym dla oka miejscem
Kawalek jedziemy wzdluz drogi nr 8. Rowny asfalt, przepastne rowy, bijaca po oczach biel namalowanych pasow.. Wyjace tiry, smigajace limuzyny, mijanie sie na grubosc lakieru, byle dalej, byle szybciej, byle bardziej nerwowo. Nas to na szczescie w tej chwili nie dotyczy. Tak blisko, a tak daleko. Dwie drogi, dwa swiaty...
W Podlesiu Gornym mijamy stary folwark, czesciowo zamieszkany
W pewna bardzo mglista sobote jedziemy sobie na wycieczke.
Juz gdzies za Ziebicami mgla zaczyna sie rozwiewac, wylazi slonce i niebieskie niebo. W Stolcu mijamy ruiny palacu, ktory dalej sie sypie ale ktos realizuje sie w remoncie okalajacego go muru.
a kawalek dalej posilamy sie przydroznymi owocami.
Tuptamy sobie polami na Skalki Stoleckie
Przestrzen nad nami wypelnia kwik ptactwa. Poczatkowo mamy wrazenie ze lataja one w kolko- raz w jedna strone, potem zas wracaja. Acz dluzej obserwujac wychodzi na to ze sie zbijaja w wieksze stada
Ostatni raz bylam tu w 2007 roku, teren przy skalach byl zarosniety. Teraz wszystko wykoszone, jakby ktos chcial tu zrobic boisko pilkarskie.
Skaly prezentuja sie sympatycznie, wsrod kolorowych drzew, poskrecanych sosen, ciekawych kamiennych deseni i pajeczyn okapujacych z porannej mgly. Pelno lata jakis zapoznionych owadow ktore sie pobudzily od cieplych promieni slonca. Pod okapem skalnym ktos zaaranzowal fajne miejsce ogniskowe z ktorego nie omieszkamy pozniej skorzystac.
Poki co odwiedzam sobie jaskinie. Jedna z nich przestronna, sloneczna zacheca do zanocowania w niej, nawet wieksza grupa.
Kawalek dalej w lesie mozna zajrzec do kolejnej dziury
Glowny korytarz drugiej jaskini jest niestety zamkniety na glucho krata- i to podwojna. Niesamowite jak niektorym oblednie zalezy na tym aby takie miejsca bylo niedostepne. Ze wydatkuje sie czas i pieniadze tylko po to aby innym utrudnic zycie.. W srodku lezy kartka ze jaskinia od listopada do maja jest zamknieta- coz jest jeszcze pazdziernik.. Poza tym jakos nie wyglada ze miesiac temu bylo otwarte...
Jest tez kilka bocznych niskich korytarzykow ale nie wlaze nimi daleko bo mi sie nie chce czolgac.
Mgla niebawem powraca. Robi sie ciemno, chlodno i jakos tak tajemniczo.
Zapodajemy ogniskowy obiad pod daszkiem dzieki ktoremu nawet deszcz nie bylby nam straszny
Miejsce opuszczamy niedlugo przed zmrokiem, a mgla z minuty na minute gescieje coraz bardziej.
Juz gdzies za Ziebicami mgla zaczyna sie rozwiewac, wylazi slonce i niebieskie niebo. W Stolcu mijamy ruiny palacu, ktory dalej sie sypie ale ktos realizuje sie w remoncie okalajacego go muru.
a kawalek dalej posilamy sie przydroznymi owocami.
Tuptamy sobie polami na Skalki Stoleckie
Przestrzen nad nami wypelnia kwik ptactwa. Poczatkowo mamy wrazenie ze lataja one w kolko- raz w jedna strone, potem zas wracaja. Acz dluzej obserwujac wychodzi na to ze sie zbijaja w wieksze stada
Ostatni raz bylam tu w 2007 roku, teren przy skalach byl zarosniety. Teraz wszystko wykoszone, jakby ktos chcial tu zrobic boisko pilkarskie.
Skaly prezentuja sie sympatycznie, wsrod kolorowych drzew, poskrecanych sosen, ciekawych kamiennych deseni i pajeczyn okapujacych z porannej mgly. Pelno lata jakis zapoznionych owadow ktore sie pobudzily od cieplych promieni slonca. Pod okapem skalnym ktos zaaranzowal fajne miejsce ogniskowe z ktorego nie omieszkamy pozniej skorzystac.
Poki co odwiedzam sobie jaskinie. Jedna z nich przestronna, sloneczna zacheca do zanocowania w niej, nawet wieksza grupa.
Kawalek dalej w lesie mozna zajrzec do kolejnej dziury
Glowny korytarz drugiej jaskini jest niestety zamkniety na glucho krata- i to podwojna. Niesamowite jak niektorym oblednie zalezy na tym aby takie miejsca bylo niedostepne. Ze wydatkuje sie czas i pieniadze tylko po to aby innym utrudnic zycie.. W srodku lezy kartka ze jaskinia od listopada do maja jest zamknieta- coz jest jeszcze pazdziernik.. Poza tym jakos nie wyglada ze miesiac temu bylo otwarte...
Jest tez kilka bocznych niskich korytarzykow ale nie wlaze nimi daleko bo mi sie nie chce czolgac.
Mgla niebawem powraca. Robi sie ciemno, chlodno i jakos tak tajemniczo.
Zapodajemy ogniskowy obiad pod daszkiem dzieki ktoremu nawet deszcz nie bylby nam straszny
Miejsce opuszczamy niedlugo przed zmrokiem, a mgla z minuty na minute gescieje coraz bardziej.
Kolejny wypad planujemy nieprzypadkowo- niedziela i to jeszcze swieto. Termin kiedy jest najwieksza nadzieja ze w kamieniolomie nie beda strzelac. Planujemy zajrzec w wielka dziure- "Strzelińskie kamieniołomy granitu położone na zboczach wzgórza Gołka to największe wyrobisko kamienia nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie. Głębokość głównego wyrobiska sięga 120 metrów, jego długość to 650 a szerokość - 300 metrów". Gdzies kiedys slyszalam/czytalam ze najlepiej uderzac tam z ul. Kamiennej. Idac tamtedy natrafiamy na glowne wejscie, brame i stroza.
Ale przynajmniej sa ladne lokomotywy!
Probujemy wiec obejsc lasem ale zagladajac tu i owdzie wciaz brak dogodnych wejsc. No coz w takim razie toperz z kabaczkiem zostaja u plota, a ja przesadzam kolczaste zasieki, potem jakas halde, skad zjezdzam na tylku na zwirze i miedzy dzwigami podchodze na skraj kamiennego urwiska. Rzeczywiscie robi wrazenie!
Dzis jest jakas moda zeby samoloty malowaly za soba gwiazdy
A potem uderzamy w rejon Gesinca, gdzie sobie lazimy polami. Dzis jest straszny wiatr ktory zrzuca z drzew kolorowe liscie calymi setkami i co chwile robi kurzawe z wyschnietej ziemi zaoranych pol.
W pobliskim kamieniolomie w lipcu jeszcze sie kapalismy (choc woda juz plytka i dosyc niemilo woniejaca). Teraz woda w wyrobisku wyschla na tyle ze mozna prawie sucha stopa przejsc na drugi brzeg. Ale za to stracila nieprzyjemny zapach.
Na jednej z przestronnych trawiastych polek rozpalamy ognicho , wygrzewamy sie do slonca i cieszymy oczy cieplymi popoludniowymi promieniami osiadajacymi na okolicznych skalach
Pierwszy raz natrafiam tez na takie piwo- niedrogie a nienajgorsze.
Ale przynajmniej sa ladne lokomotywy!
Probujemy wiec obejsc lasem ale zagladajac tu i owdzie wciaz brak dogodnych wejsc. No coz w takim razie toperz z kabaczkiem zostaja u plota, a ja przesadzam kolczaste zasieki, potem jakas halde, skad zjezdzam na tylku na zwirze i miedzy dzwigami podchodze na skraj kamiennego urwiska. Rzeczywiscie robi wrazenie!
Dzis jest jakas moda zeby samoloty malowaly za soba gwiazdy
A potem uderzamy w rejon Gesinca, gdzie sobie lazimy polami. Dzis jest straszny wiatr ktory zrzuca z drzew kolorowe liscie calymi setkami i co chwile robi kurzawe z wyschnietej ziemi zaoranych pol.
W pobliskim kamieniolomie w lipcu jeszcze sie kapalismy (choc woda juz plytka i dosyc niemilo woniejaca). Teraz woda w wyrobisku wyschla na tyle ze mozna prawie sucha stopa przejsc na drugi brzeg. Ale za to stracila nieprzyjemny zapach.
Na jednej z przestronnych trawiastych polek rozpalamy ognicho , wygrzewamy sie do slonca i cieszymy oczy cieplymi popoludniowymi promieniami osiadajacymi na okolicznych skalach
Pierwszy raz natrafiam tez na takie piwo- niedrogie a nienajgorsze.
Dziwny ten listopadowy dzien. 17 stopni i wiatr jak z pieca. Nie zeby mi sie sie to nie podobalo, bo lubie jak jest cieplo. Ale jakos tak dziwnie. Gdy wyjezdzamy swieci ostre slonce. Gdzies za Strzelinem goni nas ciemna chmura ktora przypomina mi ze nie wzielam kurtek od deszczu… Gdzies dalej chmura rozbija sie na male bardzo ciemne obloczki na tle blekitu.
Momentami krajobraz robi wrazenie jak pomalowany kredka.Zolte jest cale pole zeslchlych roslinek. Nie wiem czy one tak same z siebie czy cos im pomoglo? przygruntowy mroz albo opylenie jakims swinstwem?
Widocznosc dzis jest swietna, wiec chyba bedzie lac ale dopiero jutro..
W Piotrkowku jest palac i zruinowane zabudowania przy nim.
Pasie sie tez kilka koni ktore bardziej ochoczo skubia tasmy ogrodzenia niz zwal siana rzuconego na pole. Nie wiem czy smak lepszy czy to objaw ciagaty ku wolnosci?
Jest tu tez ruina wiezy cisnien. Tak mi przynajmniej powiedzial po powrocie internet. W zyciu bym na to nie wpadla. Wygladalo nam bardziej na kaplice, albo cokolwiek innego. Ale wieza cisnien? wmurowana w plot i takiego nikczemnego wzrostu?
Okolice spowija won gnijacych jablek. Muchy i osy nie poszly jeszcze spac- uwijaja sie stadami nad tym rarytasem. Maja niedlugo zdechnac to chociaz sie podpasa jeszcze za zycia i uzyja sobie… Zawsze w takich momentach czuje zal- tyle dobrego jedzenia sie marnotrawi wdeptanego w ziemie.. a mogloby byc dzemem, skladnikiem szarlotki albo ulubionym soczkiem kabaczka..
Kawalek za wielkimi zabudowaniami okolopalacowymi przycupnela malenka chalupka.
Taka o wielkosci ktora wrecz dziwi na Dolnym Slasku gdzie kazde domostwo trąci chutorem, kamienica czy palacem. W domku juz nikt nie mieszka. Klodka na drzwiach pokryla sie rdza, sprzety wewnatrz rozrzucone. Ze szpar wylazi na swiat zapach zatechlej piwnicy. Wilgoc wgryziona w dziesiatki starych szmat. Pod oknami drewniana laweczka. Nad nia wmurowana w sciane plaskorzezba. Domoroslym sposobem zasmarowna zaprawa czy innymi gipsem w cegly. Zapewne siadywala tu niegdys jakas babuszka. Wybitnie wyglada na babuszkowe miejsce z ktorego takowe obserwuja swiat. Wilgoc ze zmoczonego wczoraj drewna wgryza sie w kuper ale jakas niewidzialna sila trzyma mnie na tej lawce. Przede mna wiruja tylko suche liscie przerzucane wiatrem. Za plotem pogryzly sie konie. Nie spotkalismy w tej wsi zadnego czlowieka. Nawet z daleka.
Idziemy w gore. Przez sady przegladaja gdzieniegdzie stare ploty albo jakies domostwa ktorych nie bylo widac z drogi. Wszystko spowite jakas jesienna nostalgia.
Gdzieniegdzie jeszcze plona zbocza lagodnych wzgorz.
Wczorajszy deszcz nie nawilzyl zbyt gleby. Dalej sucho jak diabli. Na tyle sucho ze nawet nie rozpalamy ogniska na szczycie. Zwlaszcza przy dzisiejszym wietrze. Wspomnienie deszczu zachowalo sie jedynie na niektorych lisciach. Zwlaszcza te debowe chciwie trzymaja dorodne krople.
Po drodze samotne gospodarstwo.
No moze nie do konca samotne bo naprzeciw stoi mysliwska koliba. Jednak tak pozamykana i odrutowana wogol szczelnym plotem ze raczej to poteguje poczucie samotnosci…
Droga na Ostra Gore prowadzi zacisznymi wawozami. Slychac stad jak wiatr wyje na polach a tu nie drgnie ni jeden listek. Sciagam chustke z szyi. Goraco jak latem!
Szczyt Ostrej Gory robi dobre wrazenie. Po pierwsze wciaz stoi wieza o ktorej slyszelismy z roznych opowiadan. Wieza mozna powiedziec ze jest wyzwaniem. Dla odwaznych, zrecznych lub pozbawionych instynktu samozachowawczego. Dochodze do szostego schodka i rezygnuje. Nawet nie jest powodem to ze osmy jest urwany. Raczej to ze piaty do mnie przemowil. Tepym zgrzytem polaczonym z wibracja. Nie lubie gdy opuszczone miejsca ze mna rozmawiaja. Chyba do konca zycia zapamietam lekcje z papierni w Kaletach. I opowiesc trzeciego pietra. Chyba raz na zawsze zmienilo to moje podejscie do zwiedzania ruin i miejsc opuszczonych. Zatem wieze podziwiamy od podnoza. Wejsc na gore by sie dalo. Wprawdzie brakuje wielu stopni ale po kątownikach mozna by wpelznac. Im wyzej tym wiecej zachowanych elementow. Zlomiarze tez maja lek wysokosci. Siedzimy na szczycie chyba z godzine. Przychodzi para ktora na wiezy dociera dwa razy wyzej niz ja. Schodza jak niepyszni tlumaczac sie zbyt silnym wiatrem.
Pozniej gdzies z krzakow wylazi wedrowiec w srednim wieku. Mowi ze jest z Niemczy i zawsze jak ma wolny dzien to robi obchod okolicy. Opowiada jak “za łepka” wylazili na wieze i trzesli nia az sie rozhustala. Potrafila miec takie odchyly ze mniej odwazni lub ci co mniej wypili robili w pory. Jakos potem schodzi na tematy mysliwych. Syn naszego nowego znajomego byl takowym. Juz nie jest, bo zdrowie nie pozwala. 5 lat temu postrzelili go francuscy dewizowcy. Naganial im zwierzyne, wodki bylo za duzo i bach! bez namyslu. Sprawe “wypadku” zrzucono na jelenia. On ponoc poturbowal poszkodowanego. Wyniki tomografii mozgu i pierwszych przeswietlen oraz dokumentacja operacji gdzies dziwnym trafem zaginely. Sprawe prokurator z Zabkowic oddelegowal do Wroclawia. Dewizowcy wrocili do Francji. W sądzie ciagnie sie do teraz. Poszkodowany zyje ale do pelnego zdrowia nie wrocil. Ponoc to nie jeden wypadek taki w okolicy. Jakis czas temu jeden z mysliwych zastrzelil wlasna zone. Tak na amen. Szla do niego na ambone w ksiezycowa noc wiec bez latarki. Czy to przypadek? Ludzie z Niemczy gadaja roznie… Jedno jest pewne- ja durna boje sie karabachskich pol minowych a tu wychodzi ze nocne spacery po Wzgorzach Strzelinskich niekoniecznie sa bezpieczniejsze A pare lat temu sunelismy po zmroku do Przeworna polem kukurydzy usianym ambonami. Kilka osob, bez latarek… brrrrrrrrr.. Nasz rozmowca po pol godzinie dostrzega wiszacego w nosidle kabaka i nie moze sie nadziwic i nazachwycac. Czy to naprawde takie dziwne ze niemowle przez pol godziny spi i nie wyje?
Na Ostrej Gorze nie trzeba wylazic na wieze. Las zostal na tyle wyrzniety ze widoki rozposcieraja sie na wszystkie strony.
Niemcza
Kamieniolom sjenitu za Guminem
Odwiedzamy jeszcze Żelowice i tamtejszy palacyk. Na froncie bez zmian. Nadal mieszka tu jedna rodzina opierajaca sie wysiedleniom.
W rejonie przechadzaja sie spasione i sfutrzale na zime koty.
Wdaje sie w pogawedke z babcia zamieszkujaca dawne czworaki. O tym co niegdys bywalo i co bedzie dalej. O polityce, pogodzie i praniu dywanow w listopadowe popoludnie.
Ognisko zapodajemy w rybackich klimatach pod czujnym okiem mieszkancow grobowca w Cieplowodach. Ogniskowy grill i slonce zachodzace gdzies za gorami, za jeziorami.
Dziwilam sie czemu nie ma tu rybakow. Juz wiem czemu. Susza, spadek wody w stawach. Probowali ratowac, plywali lodkami, napowietrzali. Wszystkie ryby szlag trafil. Jezioro jest puste. Dopalaja sie suche badyle snujac dym po calej okolicy. Spalona kielbaska chrzesci w zębach. Kabak chłepta ostatnie łyki jablkowego soczku. Z koscielnej wiezy nad Cieplowodami wygrywaja jakies melodyjki piesni poboznych. Nie wiem jakie, ale napewno kiedys babcia mi to spiewala. Nad ruinami folwarku zapada zmrok. Na nas tez juz czas.. I tylko nasłupne plakaty sa zapowiedzia kolejnej naszej wycieczki w te strony...
Momentami krajobraz robi wrazenie jak pomalowany kredka.Zolte jest cale pole zeslchlych roslinek. Nie wiem czy one tak same z siebie czy cos im pomoglo? przygruntowy mroz albo opylenie jakims swinstwem?
Widocznosc dzis jest swietna, wiec chyba bedzie lac ale dopiero jutro..
W Piotrkowku jest palac i zruinowane zabudowania przy nim.
Pasie sie tez kilka koni ktore bardziej ochoczo skubia tasmy ogrodzenia niz zwal siana rzuconego na pole. Nie wiem czy smak lepszy czy to objaw ciagaty ku wolnosci?
Jest tu tez ruina wiezy cisnien. Tak mi przynajmniej powiedzial po powrocie internet. W zyciu bym na to nie wpadla. Wygladalo nam bardziej na kaplice, albo cokolwiek innego. Ale wieza cisnien? wmurowana w plot i takiego nikczemnego wzrostu?
Okolice spowija won gnijacych jablek. Muchy i osy nie poszly jeszcze spac- uwijaja sie stadami nad tym rarytasem. Maja niedlugo zdechnac to chociaz sie podpasa jeszcze za zycia i uzyja sobie… Zawsze w takich momentach czuje zal- tyle dobrego jedzenia sie marnotrawi wdeptanego w ziemie.. a mogloby byc dzemem, skladnikiem szarlotki albo ulubionym soczkiem kabaczka..
Kawalek za wielkimi zabudowaniami okolopalacowymi przycupnela malenka chalupka.
Taka o wielkosci ktora wrecz dziwi na Dolnym Slasku gdzie kazde domostwo trąci chutorem, kamienica czy palacem. W domku juz nikt nie mieszka. Klodka na drzwiach pokryla sie rdza, sprzety wewnatrz rozrzucone. Ze szpar wylazi na swiat zapach zatechlej piwnicy. Wilgoc wgryziona w dziesiatki starych szmat. Pod oknami drewniana laweczka. Nad nia wmurowana w sciane plaskorzezba. Domoroslym sposobem zasmarowna zaprawa czy innymi gipsem w cegly. Zapewne siadywala tu niegdys jakas babuszka. Wybitnie wyglada na babuszkowe miejsce z ktorego takowe obserwuja swiat. Wilgoc ze zmoczonego wczoraj drewna wgryza sie w kuper ale jakas niewidzialna sila trzyma mnie na tej lawce. Przede mna wiruja tylko suche liscie przerzucane wiatrem. Za plotem pogryzly sie konie. Nie spotkalismy w tej wsi zadnego czlowieka. Nawet z daleka.
Idziemy w gore. Przez sady przegladaja gdzieniegdzie stare ploty albo jakies domostwa ktorych nie bylo widac z drogi. Wszystko spowite jakas jesienna nostalgia.
Gdzieniegdzie jeszcze plona zbocza lagodnych wzgorz.
Wczorajszy deszcz nie nawilzyl zbyt gleby. Dalej sucho jak diabli. Na tyle sucho ze nawet nie rozpalamy ogniska na szczycie. Zwlaszcza przy dzisiejszym wietrze. Wspomnienie deszczu zachowalo sie jedynie na niektorych lisciach. Zwlaszcza te debowe chciwie trzymaja dorodne krople.
Po drodze samotne gospodarstwo.
No moze nie do konca samotne bo naprzeciw stoi mysliwska koliba. Jednak tak pozamykana i odrutowana wogol szczelnym plotem ze raczej to poteguje poczucie samotnosci…
Droga na Ostra Gore prowadzi zacisznymi wawozami. Slychac stad jak wiatr wyje na polach a tu nie drgnie ni jeden listek. Sciagam chustke z szyi. Goraco jak latem!
Szczyt Ostrej Gory robi dobre wrazenie. Po pierwsze wciaz stoi wieza o ktorej slyszelismy z roznych opowiadan. Wieza mozna powiedziec ze jest wyzwaniem. Dla odwaznych, zrecznych lub pozbawionych instynktu samozachowawczego. Dochodze do szostego schodka i rezygnuje. Nawet nie jest powodem to ze osmy jest urwany. Raczej to ze piaty do mnie przemowil. Tepym zgrzytem polaczonym z wibracja. Nie lubie gdy opuszczone miejsca ze mna rozmawiaja. Chyba do konca zycia zapamietam lekcje z papierni w Kaletach. I opowiesc trzeciego pietra. Chyba raz na zawsze zmienilo to moje podejscie do zwiedzania ruin i miejsc opuszczonych. Zatem wieze podziwiamy od podnoza. Wejsc na gore by sie dalo. Wprawdzie brakuje wielu stopni ale po kątownikach mozna by wpelznac. Im wyzej tym wiecej zachowanych elementow. Zlomiarze tez maja lek wysokosci. Siedzimy na szczycie chyba z godzine. Przychodzi para ktora na wiezy dociera dwa razy wyzej niz ja. Schodza jak niepyszni tlumaczac sie zbyt silnym wiatrem.
Pozniej gdzies z krzakow wylazi wedrowiec w srednim wieku. Mowi ze jest z Niemczy i zawsze jak ma wolny dzien to robi obchod okolicy. Opowiada jak “za łepka” wylazili na wieze i trzesli nia az sie rozhustala. Potrafila miec takie odchyly ze mniej odwazni lub ci co mniej wypili robili w pory. Jakos potem schodzi na tematy mysliwych. Syn naszego nowego znajomego byl takowym. Juz nie jest, bo zdrowie nie pozwala. 5 lat temu postrzelili go francuscy dewizowcy. Naganial im zwierzyne, wodki bylo za duzo i bach! bez namyslu. Sprawe “wypadku” zrzucono na jelenia. On ponoc poturbowal poszkodowanego. Wyniki tomografii mozgu i pierwszych przeswietlen oraz dokumentacja operacji gdzies dziwnym trafem zaginely. Sprawe prokurator z Zabkowic oddelegowal do Wroclawia. Dewizowcy wrocili do Francji. W sądzie ciagnie sie do teraz. Poszkodowany zyje ale do pelnego zdrowia nie wrocil. Ponoc to nie jeden wypadek taki w okolicy. Jakis czas temu jeden z mysliwych zastrzelil wlasna zone. Tak na amen. Szla do niego na ambone w ksiezycowa noc wiec bez latarki. Czy to przypadek? Ludzie z Niemczy gadaja roznie… Jedno jest pewne- ja durna boje sie karabachskich pol minowych a tu wychodzi ze nocne spacery po Wzgorzach Strzelinskich niekoniecznie sa bezpieczniejsze A pare lat temu sunelismy po zmroku do Przeworna polem kukurydzy usianym ambonami. Kilka osob, bez latarek… brrrrrrrrr.. Nasz rozmowca po pol godzinie dostrzega wiszacego w nosidle kabaka i nie moze sie nadziwic i nazachwycac. Czy to naprawde takie dziwne ze niemowle przez pol godziny spi i nie wyje?
Na Ostrej Gorze nie trzeba wylazic na wieze. Las zostal na tyle wyrzniety ze widoki rozposcieraja sie na wszystkie strony.
Niemcza
Kamieniolom sjenitu za Guminem
Odwiedzamy jeszcze Żelowice i tamtejszy palacyk. Na froncie bez zmian. Nadal mieszka tu jedna rodzina opierajaca sie wysiedleniom.
W rejonie przechadzaja sie spasione i sfutrzale na zime koty.
Wdaje sie w pogawedke z babcia zamieszkujaca dawne czworaki. O tym co niegdys bywalo i co bedzie dalej. O polityce, pogodzie i praniu dywanow w listopadowe popoludnie.
Ognisko zapodajemy w rybackich klimatach pod czujnym okiem mieszkancow grobowca w Cieplowodach. Ogniskowy grill i slonce zachodzace gdzies za gorami, za jeziorami.
Dziwilam sie czemu nie ma tu rybakow. Juz wiem czemu. Susza, spadek wody w stawach. Probowali ratowac, plywali lodkami, napowietrzali. Wszystkie ryby szlag trafil. Jezioro jest puste. Dopalaja sie suche badyle snujac dym po calej okolicy. Spalona kielbaska chrzesci w zębach. Kabak chłepta ostatnie łyki jablkowego soczku. Z koscielnej wiezy nad Cieplowodami wygrywaja jakies melodyjki piesni poboznych. Nie wiem jakie, ale napewno kiedys babcia mi to spiewala. Nad ruinami folwarku zapada zmrok. Na nas tez juz czas.. I tylko nasłupne plakaty sa zapowiedzia kolejnej naszej wycieczki w te strony...
Pogoda zbytnio dzis nie dopisuje ale skoro ma byc fajny festyn to jedziemy. Sleza siedzi w chmurnej czapie, niebo zaciagniete, co chwile pada. Nawet nie zeby mocno ale powietrze jest przesiakniete wilgocia i wszedzie osiadaja krople. Drzewa gole kolysza sie na wietrze. O kolorkach juz nie ma co gadac.
Nie wiem co sie hoduje w tych dziwnych tulejach. Moze szparagi? choc te nasze podolawskie to jeszcze w bialej folii siedzialy.
W Cieplowodach dosc pustawo. Sa trzy kramy na krzyz. Z wyrobow regionalnych sa miody, wata cukrowa i jeszcze wiecej miodu. Jest tez troche ciasta za 2.5zl. i za podobna cene naparstek rozwodnionego grzanca wykrzywiajacego gebe od slodyczy. Piesni patriotyczne juz chyba odspiewali bo ludzie rozchodza sie do domow, mialy byc jakies przebieranki ale chyba nikt sie nie przebral. Jesli festyn moze byc “opuszczony” to ten jest najlepszym przykladem. Czy przyczyna jest rodzaj pogody? ciezko powiedziec. Jedyne co przypomina o tym ze dzieje sie tu cos wiecej niz codziennie sa fruwajace pod niebem choragiewki na sznurkach.
Nie wiem jak reszte uczestnikow ale kabaczka ten element wystroju tak zainteresowal ze malo sobie łebka nie ukreci tak go zadziera do gory. Z otwarta japa i wybaluszonymi oczkami dlugo obserwuje to zadziwiajace widowisko pląsajace na wietrze
Kamieniolom w Górce Sobockiej z daleka
Odwiedzamy jeszcze dzis Prusy z ruinami spichrza. Zawsze myslalam ze taki obiekt gdzie sie przetrzymuje ziarno i myszy nazywa sie “spichlerz”, ale tabliczka mowi co innego.
Ten chyba jeszcze niedawno mial dach ale wyglada na to ze ktos go celowo spalil.
Dalej jeszcze palacyk, otoczony fosa pelna chaszcza. Rzeczywiscie fosa chroni obiekt- drapie, kłuje, oblepia intruza rzepami, nasionami i kolcami
Troche mi zal ze nie zalapalismy sie na handel kurami pod kosciolem. Spotykalam sie z tym ze w takim miejscu sprzedaje sie oplatek, swiece, swiete obrazki- ale kury? fajna sprawa! Zatem mi zal ze spoznilismy sie ponad tydzien… Nie rozumiem tez “kury w piorach”- a w czym innym moglyby byc? w futrze? czy od razu skubane?
Jeszcze po drodze do domu sa Kondratowice ze zroznicowana architektura- jest tu i palac, i szare bloki, i kolowe kamieniczki, i drewniane lub blaszane komorki, i fabryczka z kamienia.
Zolte tablice informuja ze jest plan wyburzania tej fabryczki- szkoda, wyglada dosyc solidnie, od przedwojny stoi i pewnie by jeszcze postala jakby jej dano spokoj. Pod nogami tez milo- kostka lub plyty. W niektore czesci podloza sa wmontowane stare tory jakiejs kolejki
A na koniec jeszcze dwie kolejne biale tablice do kolekcji. Nie wiem czemu ten teren jest takim zaglebiem tych tablic jak chyba zaden inny w Polsce.
Nie wiem co sie hoduje w tych dziwnych tulejach. Moze szparagi? choc te nasze podolawskie to jeszcze w bialej folii siedzialy.
W Cieplowodach dosc pustawo. Sa trzy kramy na krzyz. Z wyrobow regionalnych sa miody, wata cukrowa i jeszcze wiecej miodu. Jest tez troche ciasta za 2.5zl. i za podobna cene naparstek rozwodnionego grzanca wykrzywiajacego gebe od slodyczy. Piesni patriotyczne juz chyba odspiewali bo ludzie rozchodza sie do domow, mialy byc jakies przebieranki ale chyba nikt sie nie przebral. Jesli festyn moze byc “opuszczony” to ten jest najlepszym przykladem. Czy przyczyna jest rodzaj pogody? ciezko powiedziec. Jedyne co przypomina o tym ze dzieje sie tu cos wiecej niz codziennie sa fruwajace pod niebem choragiewki na sznurkach.
Nie wiem jak reszte uczestnikow ale kabaczka ten element wystroju tak zainteresowal ze malo sobie łebka nie ukreci tak go zadziera do gory. Z otwarta japa i wybaluszonymi oczkami dlugo obserwuje to zadziwiajace widowisko pląsajace na wietrze
Kamieniolom w Górce Sobockiej z daleka
Odwiedzamy jeszcze dzis Prusy z ruinami spichrza. Zawsze myslalam ze taki obiekt gdzie sie przetrzymuje ziarno i myszy nazywa sie “spichlerz”, ale tabliczka mowi co innego.
Ten chyba jeszcze niedawno mial dach ale wyglada na to ze ktos go celowo spalil.
Dalej jeszcze palacyk, otoczony fosa pelna chaszcza. Rzeczywiscie fosa chroni obiekt- drapie, kłuje, oblepia intruza rzepami, nasionami i kolcami
Troche mi zal ze nie zalapalismy sie na handel kurami pod kosciolem. Spotykalam sie z tym ze w takim miejscu sprzedaje sie oplatek, swiece, swiete obrazki- ale kury? fajna sprawa! Zatem mi zal ze spoznilismy sie ponad tydzien… Nie rozumiem tez “kury w piorach”- a w czym innym moglyby byc? w futrze? czy od razu skubane?
Jeszcze po drodze do domu sa Kondratowice ze zroznicowana architektura- jest tu i palac, i szare bloki, i kolowe kamieniczki, i drewniane lub blaszane komorki, i fabryczka z kamienia.
Zolte tablice informuja ze jest plan wyburzania tej fabryczki- szkoda, wyglada dosyc solidnie, od przedwojny stoi i pewnie by jeszcze postala jakby jej dano spokoj. Pod nogami tez milo- kostka lub plyty. W niektore czesci podloza sa wmontowane stare tory jakiejs kolejki
A na koniec jeszcze dwie kolejne biale tablice do kolekcji. Nie wiem czemu ten teren jest takim zaglebiem tych tablic jak chyba zaden inny w Polsce.
Spichrz i spichlerz to synonimy. Słowo wywodzi się z niemieckiego Speicher.buba pisze:Odwiedzamy jeszcze dzis Prusy z ruinami spichrza. Zawsze myslalam ze taki obiekt gdzie sie przetrzymuje ziarno i myszy nazywa sie “spichlerz”, ale tabliczka mowi co innego.
To znaczy, że całkowicie już opierzone, bez śladów kurczęcego puchu.buba pisze:Nie rozumiem tez “kury w piorach”
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
Na kolejna podstrzelinska wycieczke ruszamy gdy wiosna jest w pelnym rozkwicie i pachnie wszelakiej masci kwiatami, ziolami i chwastami. A przede wszystkim wszechobecnym rzepakiem!
Wycieczke rozpoczynamy z Sarbów Gornych, z cienistej brukowanej drogi prowadzacej do dawnego palacu
Na wzgorzu nad wioska szukamy ruin wiezy widokowej. Ruiny sa- widoku nie ma
Potem tuptamy polami do Mnikowa
Z Mnikowa udajemy sie dalej w strone Konar polami zdominowanymi przez żółć (kurde, takie slowo ze wypada postawic polskie znaki
Ciekawa struktura roznych, mijanych dzisiaj pol…
Trase te wybralismy glownie z racji ruin owczarni ktore gdzies na polach kolo Konar mialy sie znajdowac. Faktycznie sa takowe, utopione w kepie zieleni. Acz nie za duzo z nich zostalo…
Polne sciezki czasem sa bardziej wyrazne, czasem mniej. Czasem pokrzywy wyrosna po pas a czasem rolnik zakosi brona i drozke…
Samoloty znowu pociachaly niebo
Paskudztwa ktore wszedzie sie wpychaja w polski krajobraz. Ciesze sie ze istnieje prawdopodobienstwo ze dalsze stawianie ich gdzie popadnie bedzie nieco ograniczone
Przyglada sie nam jeden jegomosc…
Mijamy odremontowany palacyk w Konarach (schowal sie za stodolą )
I drugi milszy w Halinowie. Zamieszkany, uzywany a wciaz mily dla oka.
Kamienne budynki Halinowa
I dawna gorzelnia z Sarbow Dolnych o podobnej strukturze scian
Mila droga - to i mila stacja benzynowa przy niej! Jednym z moich marzen jest zatankowac skodusie w takim miejscu..
A to chyba dawny sklepik w Sarbach Gornych. Teraz sluzy za przechowalnie rzeczy okolostadionowych i imprezownie, niestety nie dla wszystkich dostepna.
Odpadajacy tynk odslania napisy sprzed lat...
Wycieczke rozpoczynamy z Sarbów Gornych, z cienistej brukowanej drogi prowadzacej do dawnego palacu
Na wzgorzu nad wioska szukamy ruin wiezy widokowej. Ruiny sa- widoku nie ma
Potem tuptamy polami do Mnikowa
Z Mnikowa udajemy sie dalej w strone Konar polami zdominowanymi przez żółć (kurde, takie slowo ze wypada postawic polskie znaki
Ciekawa struktura roznych, mijanych dzisiaj pol…
Trase te wybralismy glownie z racji ruin owczarni ktore gdzies na polach kolo Konar mialy sie znajdowac. Faktycznie sa takowe, utopione w kepie zieleni. Acz nie za duzo z nich zostalo…
Polne sciezki czasem sa bardziej wyrazne, czasem mniej. Czasem pokrzywy wyrosna po pas a czasem rolnik zakosi brona i drozke…
Samoloty znowu pociachaly niebo
Paskudztwa ktore wszedzie sie wpychaja w polski krajobraz. Ciesze sie ze istnieje prawdopodobienstwo ze dalsze stawianie ich gdzie popadnie bedzie nieco ograniczone
Przyglada sie nam jeden jegomosc…
Mijamy odremontowany palacyk w Konarach (schowal sie za stodolą )
I drugi milszy w Halinowie. Zamieszkany, uzywany a wciaz mily dla oka.
Kamienne budynki Halinowa
I dawna gorzelnia z Sarbow Dolnych o podobnej strukturze scian
Mila droga - to i mila stacja benzynowa przy niej! Jednym z moich marzen jest zatankowac skodusie w takim miejscu..
A to chyba dawny sklepik w Sarbach Gornych. Teraz sluzy za przechowalnie rzeczy okolostadionowych i imprezownie, niestety nie dla wszystkich dostepna.
Odpadajacy tynk odslania napisy sprzed lat...
Wolę to niż zabudowania elektrowni i jej chłodnie kominowe. Wszelkich elektrowni, ale zwłaszcza atomówki.buba pisze:Paskudztwa ktore wszedzie sie wpychaja w polski krajobraz.
A mnie szczerze martwi. Bo takie prawo będzie oznaczało, że rządzą nami wielkie koncerny energetyczne.buba pisze:Ciesze sie ze istnieje prawdopodobienstwo ze dalsze stawianie ich gdzie popadnie bedzie nieco ograniczone
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
A ja chyba wole elektrownie, zwykle, normalne, weglowe. Takie jak byly zawsze. Moze to zboczenie i uraz psychiczny z dziecinstwa na Gornym Slasku z widokiem z okna na takowa elektrownie. I chlodnie kominowe zawsze beda mi sie kojarzyc z czyms sielskim, milym i bezpiecznym.Piotrek pisze:Wolę to niż zabudowania elektrowni i jej chłodnie kominowe.buba pisze:Paskudztwa ktore wszedzie sie wpychaja w polski krajobraz.
Poza tym ile trzeba postawic wiatrakow i jak zasrac krajobraz zeby dalo to rownowartosc energii z jednej normalnej elektrowni?
p.s. Wole juz te paskudne wiatraki niz atomowke. Sa ohydne, bucza paskudnie, zabijaja ptaki, jest watpliwe czy sa takie ekologiczne jak wziac pod uwage ich produkcje- ale wszystko jest lepsze niz atomowka, zwlaszcza taka co pierdolnie...
Wrażenia z dzieciństwa mamy podobne - ja swoje w dużej części spędziłem patrząc na budowę Turoszowa i mając pod bokiem niemiecką Hirschfeldebuba pisze: z dziecinstwa na Gornym Slasku z widokiem z okna na takowa elektrownie. I chlodnie kominowe zawsze beda mi sie kojarzyc z czyms sielskim, milym i bezpiecznym
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
I znow padlo na Wzgorza Strzelinskie- bo blisko i milo. Teren ten mozna polecic kazdemu milosnikowi szlakow widm, szlakow ktore pojawiaja sie i znikaja, uciekaja od ciebie i wracaja w najbardziej nieoczekiwanym miejscu. Szlakow nowych, starych, ale podobnie zaroslych chaszczem po szyje. Spotkanie szlaku czesto jest sugestia ze idziesz w dobrym kierunku- acz nie zawsze, bo ich przebieg czasem nie zgadza sie z mapami wogole. Wiec takimi oto sciezkami postanowilismy sie wybrac powedrowac w pewna duszna sobote.
Ruszamy z Dobroszowa, wioski, ktora jak przystalo na moj ulubiony region, jest pelna starych poniemieckich domostw gigantow, tajnych przejsc, bramek, okienek i zapachu nadgryzionego muru zjadanego przez roslinnosc.
Tablica oczywiscie biala, a jakze!
Miedzy Dobroszowem a Jasienicą, idziemy okolica czerwonego szlaku idacego przez Kalinke, Buczek, Miecznik. Szlak czasem jest a czasem go nie ma.
Jest tez po drodze krzyz z laweczka i koszem na smieci. Nie wiadomo czy grob, czy oltarz, czy krzyz na rozdrozu po prostu
Ktos pozazdroscil starszym ciaglego przebierania nogami i tez stawia pierwsze kroczki na mieciutkim cieplym piachu
Z daleka widzimy wioske Jasienica
Fajny szlaban! Taki do ozdoby
Miedzy Jasienica a Bożnowicami znajdujemy wiatke na sloneczne dni w lesie tablic
Typowy dla regionu kamienny stol z miejscem ogniskowym
I wiatko-pasnik gdzie probujemy przeczekac burze, ale ostatecznie idzie w inna strone
Ktos sie nie dostosowal kolorem…
Wies Bożnowice
A w niej jeden z dwoch moich ulubionych sklepow. Niestety nieczynny. Przerwa. Otwieraja za godzine dopiero
Zielony szlak z Bożnowic do Ostrężnej ucieszy kazdego milosnika chaszcza i błądzenia w nieznane!
Ostrężna cicha i pusta
W drodze do Dobroszowa niestety odnajduja sie burzowe chmury…
Przydalaby sie jedna kurtka o dwoch kapturach
Od tej strony tablica dla odmiany brazowa
Dawny wiatrak
Kogos bardzo fascynuje stukanie deszczu w parasol
A tak naprawde lunelo jak z cebra dopiero jak pakowalismy sie do auta
Ruszamy z Dobroszowa, wioski, ktora jak przystalo na moj ulubiony region, jest pelna starych poniemieckich domostw gigantow, tajnych przejsc, bramek, okienek i zapachu nadgryzionego muru zjadanego przez roslinnosc.
Tablica oczywiscie biala, a jakze!
Miedzy Dobroszowem a Jasienicą, idziemy okolica czerwonego szlaku idacego przez Kalinke, Buczek, Miecznik. Szlak czasem jest a czasem go nie ma.
Jest tez po drodze krzyz z laweczka i koszem na smieci. Nie wiadomo czy grob, czy oltarz, czy krzyz na rozdrozu po prostu
Ktos pozazdroscil starszym ciaglego przebierania nogami i tez stawia pierwsze kroczki na mieciutkim cieplym piachu
Z daleka widzimy wioske Jasienica
Fajny szlaban! Taki do ozdoby
Miedzy Jasienica a Bożnowicami znajdujemy wiatke na sloneczne dni w lesie tablic
Typowy dla regionu kamienny stol z miejscem ogniskowym
I wiatko-pasnik gdzie probujemy przeczekac burze, ale ostatecznie idzie w inna strone
Ktos sie nie dostosowal kolorem…
Wies Bożnowice
A w niej jeden z dwoch moich ulubionych sklepow. Niestety nieczynny. Przerwa. Otwieraja za godzine dopiero
Zielony szlak z Bożnowic do Ostrężnej ucieszy kazdego milosnika chaszcza i błądzenia w nieznane!
Ostrężna cicha i pusta
W drodze do Dobroszowa niestety odnajduja sie burzowe chmury…
Przydalaby sie jedna kurtka o dwoch kapturach
Od tej strony tablica dla odmiany brazowa
Dawny wiatrak
Kogos bardzo fascynuje stukanie deszczu w parasol
A tak naprawde lunelo jak z cebra dopiero jak pakowalismy sie do auta
Nasza kolejna pobliska wycieczka zaczyna sie w Muszkowicach, gdzie za wsia, na niewielkim pagorku znajduje sie kaplica sw. Anny.
Sporo stoi przy niej malych kapliczek i kamiennych krzyzy, z ktorych niektore sa pomalowane na dosc jaskrawe kolory.
Dalej tuptamy sobie przez Bukowy Las, ktory jest plątanina chaszcza, meandrujacych strumieni i powalonych z korzeniami drzew. Chyba mieli tu ostatnio jakis tajfun.
Na obrzezach wsi Piotrowice Polskie jest zarosniete zielskiem miejsce ogniskowe. Wczoraj lalo, drewno jest cale mokre wiec kielbaski pieczemy tylko na trawie ktora zdazyla wyschnac na sloncu.
Tu tez zapodajemy kolektywne ogladanie mapy.
Potem idziemy do Cienkowic, lasami i polami, wsrod kukurydz, plowych traw i zaoranych zagonow.
Cienkowice
Kwiatki wyłaniaja sie z okien i pienkow
W ogrodach szaleja nietypowe krasnale a drzewa porastaja pnącza
Na jednym z pagorkow za wsią oglaszamy popas!
Dalej mijamy plantacje ekologicznej kukurydzy! Smacznego!
Sucho na polach, za kazdym traktorem ciagnie sie chmura kurzu i pylu
Widoki gdzies przed Muszkowicami
W wiosce trafia sie wachlarzowaty ganeczek
Kilka opuszczonych gospodarstw
Oraz dom z krzyzem, ktory sprawia wrazenie ze nie jest pierwszym lokatorem w tej wnece- wyglada jakby wczesniej byl tam jakis krzyz prawoslawny?
Sporo stoi przy niej malych kapliczek i kamiennych krzyzy, z ktorych niektore sa pomalowane na dosc jaskrawe kolory.
Dalej tuptamy sobie przez Bukowy Las, ktory jest plątanina chaszcza, meandrujacych strumieni i powalonych z korzeniami drzew. Chyba mieli tu ostatnio jakis tajfun.
Na obrzezach wsi Piotrowice Polskie jest zarosniete zielskiem miejsce ogniskowe. Wczoraj lalo, drewno jest cale mokre wiec kielbaski pieczemy tylko na trawie ktora zdazyla wyschnac na sloncu.
Tu tez zapodajemy kolektywne ogladanie mapy.
Potem idziemy do Cienkowic, lasami i polami, wsrod kukurydz, plowych traw i zaoranych zagonow.
Cienkowice
Kwiatki wyłaniaja sie z okien i pienkow
W ogrodach szaleja nietypowe krasnale a drzewa porastaja pnącza
Na jednym z pagorkow za wsią oglaszamy popas!
Dalej mijamy plantacje ekologicznej kukurydzy! Smacznego!
Sucho na polach, za kazdym traktorem ciagnie sie chmura kurzu i pylu
Widoki gdzies przed Muszkowicami
W wiosce trafia sie wachlarzowaty ganeczek
Kilka opuszczonych gospodarstw
Oraz dom z krzyzem, ktory sprawia wrazenie ze nie jest pierwszym lokatorem w tej wnece- wyglada jakby wczesniej byl tam jakis krzyz prawoslawny?
Tym razem wyruszamy z Gołostowic. Poranek jest mglisty, acz to cos, co wisi w powietrzu, robi wrazenie jakby smogu. Caly czas utrzymuje sie w powietrzu dziwna won- jakby troche spalenizny
W takich klimatach docieramy do Lipowej gdzie rzucamy okiem na palac. Do srodka nie wlazimy- bylismy juz w 2011 roku gdy byl w lepszym stanie.
Pola sa tu faliste i jak sie czlowiek dluzej na nie gapi to jakos tak plywaja przed oczami..
Cien diablęcia
Kolejna wies to Sadowice gdzie wszystko jest z kamienia- domy, ploty, drogi
Dalsza droga prowadzi wąwozem, ktorego zbocza zarasta bluszcz.
Wedlug mojej mapy drogi stad prowadza do Czerwienca ale ta, ktora chcielismy isc zostala zaorana, wiec ostatecznie lądujemy w Staszowie i potem do Czerwienca suniemy asfaltem
Polna droga z Czerwienca do Janowiczek
W Janowiczkach zjadam jedno z pyszniejszych dzikich jablek w tym sezonie
Mijamy domy czesciowo mieszkalne
Polami idziemy w strone Gorki Sobockiej, gdzie dosc solidnie trzeba sie przedzierac chaszczem a sciezka zanika.
W Gorce chcemy siasc pod sklepem ale jest tam straszny kociokwik (a jest czwartek!). Jednoczesnie wszyscy nas zaczepiaja, zadaja lawiny pytan (skad, dokad, dlaczego,w jakim celu, kto nas finansuje, czemu mamy plecak, czapke, dziecko itp), kobiety z okien robia zdjecia komorkami, ogolnie mozna powiedziec ze do wioski gdzie nic sie nie dzieje przyjechal cyrk. Gorka nie jest najbardziej zapadla wsia jaka odwiedzilismy wiec reakcja mieszkancow jest dosyc szokujaca. Spod sklepu wiec zmykamy, bo żądnych atrakcji mieszkancow złazi sie coraz wiecej i zaraz oblepia nas jak szarancza. Polna droga przez obrzeza miejscowosci wracamy do skodusi.
Dzis spotkalismy na trasie dwa mile stworzenia
W takich klimatach docieramy do Lipowej gdzie rzucamy okiem na palac. Do srodka nie wlazimy- bylismy juz w 2011 roku gdy byl w lepszym stanie.
Pola sa tu faliste i jak sie czlowiek dluzej na nie gapi to jakos tak plywaja przed oczami..
Cien diablęcia
Kolejna wies to Sadowice gdzie wszystko jest z kamienia- domy, ploty, drogi
Dalsza droga prowadzi wąwozem, ktorego zbocza zarasta bluszcz.
Wedlug mojej mapy drogi stad prowadza do Czerwienca ale ta, ktora chcielismy isc zostala zaorana, wiec ostatecznie lądujemy w Staszowie i potem do Czerwienca suniemy asfaltem
Polna droga z Czerwienca do Janowiczek
W Janowiczkach zjadam jedno z pyszniejszych dzikich jablek w tym sezonie
Mijamy domy czesciowo mieszkalne
Polami idziemy w strone Gorki Sobockiej, gdzie dosc solidnie trzeba sie przedzierac chaszczem a sciezka zanika.
W Gorce chcemy siasc pod sklepem ale jest tam straszny kociokwik (a jest czwartek!). Jednoczesnie wszyscy nas zaczepiaja, zadaja lawiny pytan (skad, dokad, dlaczego,w jakim celu, kto nas finansuje, czemu mamy plecak, czapke, dziecko itp), kobiety z okien robia zdjecia komorkami, ogolnie mozna powiedziec ze do wioski gdzie nic sie nie dzieje przyjechal cyrk. Gorka nie jest najbardziej zapadla wsia jaka odwiedzilismy wiec reakcja mieszkancow jest dosyc szokujaca. Spod sklepu wiec zmykamy, bo żądnych atrakcji mieszkancow złazi sie coraz wiecej i zaraz oblepia nas jak szarancza. Polna droga przez obrzeza miejscowosci wracamy do skodusi.
Dzis spotkalismy na trasie dwa mile stworzenia
Wyruszamy z Ziebic, spod dworca PKP
Mijamy klimaty kolejowe i domy utopione w zieleni
Czerwonym szlakiem suniemy w strone Kalinowej Gory, najpierw chaszczem, potem nagle pojawia sie szeroka droga. W tutejszym lesie jest jakis potworny wysyp meszek ktore usiluja nas zjezc zywcem. Juz chyba wiem jak wyglada ta jedna z wiekszych “atrakcji” Syberii. Te male g.. oprocz tego ze bolesnie kąsaja to włażą do oczu, nosa, uszu.. Kabaczek bardzo szybko pojmuje zasady oganiania sie łapkami. Co ciekawe robi cos czego my nie potrafimy a odpedza owady znacznie skuteczniej- tak sie otrząsa, cos jak pies ktory wyszedl z wody i sie otrzepuje. Meszki od razu uciekaja. My tak probujemy ale bezskutecznie. Chyba jakies miesnie nam zanikly albo co?
Mijamy drzewo- ucho igielne
Na dluzszy postoj zatrzymujemy sie przy zrodelku Cyryla. Ludzi kreci sie tu sporo, Probujemy odczekac na moment kiedy bedziemy tu sami aby sie na spokojnie pochlapac woda. Nie ma szans. Jedni odchodza, kolejni przybywaja. Ponoc ta woda jest smaczna, lecznicza i wogole sie od niej pieknieje. Pojawia sie nawet gosc z minicysterna, wlasciciel jakiejs knajpy we Wroclawiu, ktory kawe/herbate dla klientow robi tylko na tej wodzie.
Tutaj napotykamy kolejny kamienny stol. Ciekawe ile jest ich w rejonie?
Na nadzrodelkowa gorke wchodzi sie po schodach
Dalej czerwony szlak idzie dosc monotonnym zielonym tunelem az w rejon Skalic.
Na obrzezach tej miejscowosci, na Skalickich Skalkach, robimy ognisko
W Skalicach stoi maly bialy kosciolek na rozdrozu,
Skrzypiace studnie wsrod rabatek
Do tego garnka chyba ktos strzelal…
Przy drodze stoja tez kukurydziane snopki. Takie z sianem juz nieczesto mozna w Polsce spotkac. A kukurydziane chyba wogole widze po raz pierwszy!
Hmmm… troche nam zal ze przegapilismy.. Moze impreza byla tak samo zacna jak zeszloroczna na dalekiej polnocy?
Krotkie zapoznanie z przydomowa chudoba. Krowka pieknie demonstrowala swoj glos i donosne muuuuuu nioslo sie po okolicy, ku wielkiej radosci najmlodszej w ekipie gawiedzi
W parku przyklasztornym w Henrykowie odwiedzamy kamienny grobowiec.
Klimaty parkowe juz dosyc jesienne...
Po raz pierwszy od bardzo dawna decyduje sie przejsc przez teren klasztoru. Po przygodach w 2007 roku mam uraz do tego miejsca… Dzis jest w porzadku, pusto, cicho, nikt mi rąk nie wykreca ani nie probuje dusic.. Dzis nie mam zastrzezen co do komfortu zwiedzania
Zastanawiamy sie co koles ma w łapie- albo wydarte komus serce z wiszącymi “kablami”? Albo przerosnieta rzodkiewke? jedno jest pewne- wyglada ze chce to zjesc!
Wnetrze swiatyni calkiem ladne, ale dosc klasyczne, jak w kosciele. Czy na ponizszym zdjeciu jest cos zakazanego, kontrowersyjnego, tajnego? Czy to tak jak z dworcami kolejowymi na wschodzie? Po prostu mania przesladowcza? Nie wiem czemu maja tu takiego pierdolca zeby nie robic zdjec.. Nie chodzi o robienie fotek podczas nabozenstwa - to rozumiem ze moze przeszkadzac wiernym w modliwie, nawet jestem w stanie przyjac hipoteze o blysku flesza niszczacym cos tam. Ale co szkodzi zdjecie bez blysku w pustym kosciele- nigdy nie zrozumiem..
Spod tynku na ktorys z budynkow wyłażą napisy sprzed lat..
Z Henrykowa idziemy w strone Jasłówka, gdzie przy polnej drodze zatrzymujemy sie na maly popas i popój. Komus strasznie smakuja male zdziczale gruszeczki
A proby wrzucania kasztanow do piwa to najwpanialsza zabawa! Najlepsze ze w koncu, po dlugich bojach, uwienczona sukcesem!
Jasłówek jest sympatyczny jak byl i dwa lata temu. Duzo ruin, kilka wielorodzinnych domow, zaparkowane pojazdy przy pylistej drodze. To chyba jeden z dwoch moich ulubionych przysiolkow w rejonie i zawsze chetnie tu wracam!
Dalsza droga wije sie polami w strone wsi Lipa. Towarzyszy nam dziwna postrzepiona chmura.
Cala droge idziemy i spiewamy! Jakis czas goni nas pająk machajac odnozami- czyzby mu sie piosenki nie spodobaly?
W zabudowie Lipy mozna odnalez troche starych domostw w roznym stanie pokrycia patyną
Za wsia krotki odpoczynek na PKSie, a slonce juz bardzo nisko…
W Ziębicach mijamy kilka budynkow pałacykopodobnych
Ostatnie 200 metrow pokonujemy pieszo juz wszyscy w trojke!
Mijamy klimaty kolejowe i domy utopione w zieleni
Czerwonym szlakiem suniemy w strone Kalinowej Gory, najpierw chaszczem, potem nagle pojawia sie szeroka droga. W tutejszym lesie jest jakis potworny wysyp meszek ktore usiluja nas zjezc zywcem. Juz chyba wiem jak wyglada ta jedna z wiekszych “atrakcji” Syberii. Te male g.. oprocz tego ze bolesnie kąsaja to włażą do oczu, nosa, uszu.. Kabaczek bardzo szybko pojmuje zasady oganiania sie łapkami. Co ciekawe robi cos czego my nie potrafimy a odpedza owady znacznie skuteczniej- tak sie otrząsa, cos jak pies ktory wyszedl z wody i sie otrzepuje. Meszki od razu uciekaja. My tak probujemy ale bezskutecznie. Chyba jakies miesnie nam zanikly albo co?
Mijamy drzewo- ucho igielne
Na dluzszy postoj zatrzymujemy sie przy zrodelku Cyryla. Ludzi kreci sie tu sporo, Probujemy odczekac na moment kiedy bedziemy tu sami aby sie na spokojnie pochlapac woda. Nie ma szans. Jedni odchodza, kolejni przybywaja. Ponoc ta woda jest smaczna, lecznicza i wogole sie od niej pieknieje. Pojawia sie nawet gosc z minicysterna, wlasciciel jakiejs knajpy we Wroclawiu, ktory kawe/herbate dla klientow robi tylko na tej wodzie.
Tutaj napotykamy kolejny kamienny stol. Ciekawe ile jest ich w rejonie?
Na nadzrodelkowa gorke wchodzi sie po schodach
Dalej czerwony szlak idzie dosc monotonnym zielonym tunelem az w rejon Skalic.
Na obrzezach tej miejscowosci, na Skalickich Skalkach, robimy ognisko
W Skalicach stoi maly bialy kosciolek na rozdrozu,
Skrzypiace studnie wsrod rabatek
Do tego garnka chyba ktos strzelal…
Przy drodze stoja tez kukurydziane snopki. Takie z sianem juz nieczesto mozna w Polsce spotkac. A kukurydziane chyba wogole widze po raz pierwszy!
Hmmm… troche nam zal ze przegapilismy.. Moze impreza byla tak samo zacna jak zeszloroczna na dalekiej polnocy?
Krotkie zapoznanie z przydomowa chudoba. Krowka pieknie demonstrowala swoj glos i donosne muuuuuu nioslo sie po okolicy, ku wielkiej radosci najmlodszej w ekipie gawiedzi
W parku przyklasztornym w Henrykowie odwiedzamy kamienny grobowiec.
Klimaty parkowe juz dosyc jesienne...
Po raz pierwszy od bardzo dawna decyduje sie przejsc przez teren klasztoru. Po przygodach w 2007 roku mam uraz do tego miejsca… Dzis jest w porzadku, pusto, cicho, nikt mi rąk nie wykreca ani nie probuje dusic.. Dzis nie mam zastrzezen co do komfortu zwiedzania
Zastanawiamy sie co koles ma w łapie- albo wydarte komus serce z wiszącymi “kablami”? Albo przerosnieta rzodkiewke? jedno jest pewne- wyglada ze chce to zjesc!
Wnetrze swiatyni calkiem ladne, ale dosc klasyczne, jak w kosciele. Czy na ponizszym zdjeciu jest cos zakazanego, kontrowersyjnego, tajnego? Czy to tak jak z dworcami kolejowymi na wschodzie? Po prostu mania przesladowcza? Nie wiem czemu maja tu takiego pierdolca zeby nie robic zdjec.. Nie chodzi o robienie fotek podczas nabozenstwa - to rozumiem ze moze przeszkadzac wiernym w modliwie, nawet jestem w stanie przyjac hipoteze o blysku flesza niszczacym cos tam. Ale co szkodzi zdjecie bez blysku w pustym kosciele- nigdy nie zrozumiem..
Spod tynku na ktorys z budynkow wyłażą napisy sprzed lat..
Z Henrykowa idziemy w strone Jasłówka, gdzie przy polnej drodze zatrzymujemy sie na maly popas i popój. Komus strasznie smakuja male zdziczale gruszeczki
A proby wrzucania kasztanow do piwa to najwpanialsza zabawa! Najlepsze ze w koncu, po dlugich bojach, uwienczona sukcesem!
Jasłówek jest sympatyczny jak byl i dwa lata temu. Duzo ruin, kilka wielorodzinnych domow, zaparkowane pojazdy przy pylistej drodze. To chyba jeden z dwoch moich ulubionych przysiolkow w rejonie i zawsze chetnie tu wracam!
Dalsza droga wije sie polami w strone wsi Lipa. Towarzyszy nam dziwna postrzepiona chmura.
Cala droge idziemy i spiewamy! Jakis czas goni nas pająk machajac odnozami- czyzby mu sie piosenki nie spodobaly?
W zabudowie Lipy mozna odnalez troche starych domostw w roznym stanie pokrycia patyną
Za wsia krotki odpoczynek na PKSie, a slonce juz bardzo nisko…
W Ziębicach mijamy kilka budynkow pałacykopodobnych
Ostatnie 200 metrow pokonujemy pieszo juz wszyscy w trojke!
Może służyć jako materiał poglądowy w trakcie planowania jakichś niecnych czynów w rodzaju kradzież z włamaniem lub fałszerstwo dzieł sztuki. Czasem oba łącznie...buba pisze:Ale co szkodzi zdjecie bez blysku w pustym kosciele- nigdy nie zrozumiem..
Nie używaj terminu "piwo" w odniesieniu do napoju o nazwie "Prażubr"...buba pisze:wrzucania kasztanow do piwa
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.