dowcip słuszny, jednak żadnej gwarancji, że inny sąd nie orzeknie inaczej...
Poza tym od kiedy przejechanie zwierza oznacza jego pozyskanie? Sąd nie zauważył, że zwierz przejechany jest niepozyskany do momentu gdy nie trafi do bagażnika (wersja kłusownicza) lub utylizacji (wersja legalna).
Niech DAKa wyjdzie zatem od innej definicji (tej uregulowanej) - legalnego pozyskania!
Nie wiem czy to ktoś monitoruje ale nie spotkałem się do tej pory z doniesieniami o orzeczeniach, w których traktowano zabranie "drożyzny" z ustawy prawo łowieckie......
W związku z brakiem paru definicji karząca ręka sprawiedliwości ma problemy z penalizacja.
Chyba że udooopią jakiegoś biednego niegramotnego pajaca.
Z przejechanymi ciałami gatunków chronionych to powinno deczko inaczej wyglądać. Teoretycznie.
Bo praktycznie wymiary sprawiedliwości ten problem też mają głęboko pod togami. I słusznie.
Teoretyzując, można problem.....odwrócić.
Przejechana zwierzyna = ubytek spisany z planu pozyskania zwierzyny łownej.
Ubytek spisany z planu pozyskania = wymierna strata, utrata dochodu posiadacza prawa do polowania,
dysponującego prawem do polowania.
O tyle kg. tuszy pomniejsza się jego zysk.....
Tutaj byłoby interesującym skonstruowanie podstaw do dochodzenia o odszkodowanie.
Mandat wypisany przez policje delikwentowi, który przejechał jakąś gadzinę = jego osobista wina.
Inaczej nie dostałby mandatu. Za niewinność tych się nie wlepia...
Najlepszy dowcip polega na tym, że na zachodzie Europy
ubezpieczyciele rzeczywiście te odszkodowania wypłacają......
Jak cywilizacja to całą gębą......