Ale on sobie sam nie wypisuje za to rachunku, więc nie rozumiem związku. Natomiast ja przyjmuję na stan 100 sztuk słupków, ja nimi dysponuję wydając je firmie, ja je przyjmuję na stan jako ogrodzenie, a wypisać asygnatę ma ktoś inny? Tylko dlatego, że nazywa się X, a nie Y? Paranoja.wod4 pisze:Podobnie jak nie wydaje mi się hipokryzją że siatkę grodzeniową albo gwoździe kupuje dział sekretarza
Bo to idiotyzm jest i wręcz obsesja polegająca na tym, że leśniczy tylko patrzy, by ukraść pół słupka, a nadleśniczy i całe biuro mu w tym pomaga...wod4 pisze:to wpadła do tego leśnictwa Grupa Operacyjna i zrobiła mu inwentaryzację drewna i ogólnie było mało przyjemnie...
Jeżeli nadzór jest prowadzony rzetelnie i drewno leży w lesie (tak jak u nas) prawie przez pół miesiąca, a nieraz i więcej na gruncie, bo zanim TKW zostanie policzony to trwa, a po wystawieniu asygnaty też trzeba sobie transport załatwić i przewieźć na leśniczówkę, gdzie te drewno leży i się suszy to cóż w tym złego, że wypiszę sobie opał na kancelarię, czy deputat? W czasach nieustannych kontroli brakarzy, inżynierów nadzoru, straży leśnych i innych doraźnych sprawdzaczy, konieczność wypisywania asygnaty przez osoby trzecie jest atawizmem z czasów, gdy kontrolerzy byli mało mobilni, a drewno nie przechodziło przez system, tylko rozchodowywano go ręcznie.