Pozostałości pozrębowe
Moderator: Moderatorzy
-
- początkujący
- Posty: 21
- Rejestracja: czwartek 12 gru 2013, 23:01
Pozostałości pozrębowe
Witam. O ile dobrze pamiętam od 2004 roku w Lasach Państwowych wprowadzono zakaz wypalania pozostałości pozrębowych. Czy pamiętacie może jak tłumaczono wprowadzenie tego zakazu?
Dobrem przyrody mi tłumaczono...zapleśniony pisze:Czy pamiętacie może jak tłumaczono wprowadzenie tego zakazu?
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
-
- początkujący
- Posty: 21
- Rejestracja: czwartek 12 gru 2013, 23:01
Na pewno nie. Wszak pozostałości rozkładając się użyźniają zrąb stopniowo uwalniając produkty rozkładu do gleby. Młode drzewka w czasie rozbudowy systemu korzeniowego są dzięki temu zasilane w składniki odżywcze. W odpadach bytują różniste organizmy, zwały gałęzi stanowią miejsce schronienia przed zimą i drapieżnikami dla drobnych zwierząt...
Pozostawienie gałęzi nie jest szkodliwe dla lasu.
Pozostawienie gałęzi nie jest szkodliwe dla lasu.
zapleśniony, a jak się dzieje w naturze? W takich lasach deszczowych? Pozostałości po drzewach (już to uschłych, już to powalonych wiatrami) się spalają czy pozostają na glebie i rozkładają?
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
-
- początkujący
- Posty: 21
- Rejestracja: czwartek 12 gru 2013, 23:01
Piotrek nie porównujmy lasów naturalnych z lasami gospodarczymi.
Część masy rozkłada się naturalnie, ale część pozostaje spalona. Ogień też jest czynnikiem naturalnym.
Czyli mam rozumieć że zakaz wprowadzono tylko i wyłącznie dla powolnego rozkładu drewna?
Część masy rozkłada się naturalnie, ale część pozostaje spalona. Ogień też jest czynnikiem naturalnym.
Czyli mam rozumieć że zakaz wprowadzono tylko i wyłącznie dla powolnego rozkładu drewna?
A co z zagrożeniem pożarowym, czy suche gałęzie nie stanowią zagrożenia pożarowego? Co z szeliniakiem którego zapach żywicy wabi na uprawy?Capricorn pisze:Pozostawienie gałęzi nie jest szkodliwe dla lasu.
A dlaczego nie? Przecież powinniśmy tak gospodarować, by starać się wykorzystać to co natura sama pokazuje. Pożary i owszem zdarzają się na mniejszych, czy większych powierzchniach, ale to jest margines, a nie norma. Spalanie powoduje powstawanie innych związków niż przy naturalnym rozkładzie, ponadto związki te powstają na małym obszarze - wyłącznie powierzchnia ogniska, w dodatku ulegają łatwemu wmywaniu do głębszych warstw gleby, by po krótkim czasie ulec całkowitemu wypłukaniu. Powolny rozkład pozwala na sukcesywne uwalnianie materii do gleby.zapleśniony pisze:nie porównujmy lasów naturalnych z lasami gospodarczymi.
Szeliniak nie jest problemem, gdy stosuje się przelegiwanie zrębów. Obecnie często stosowane. Natomiast zagrożenie pożarowe (jak pokazuje doświadczenie prawie dziesięcioletnie) nie wzrosło. Pożarów jest tyle ile wcześniej. Choćby dlatego, że i idiotów podpalających las nie przybyło. Natomiast same kupki/wałki ułożone z gałęzi ulegają szybkiemu obniżeniu, a od spodu w okresie wiosennym rozpoczynają się procesy gnilne powodujące dalsze obniżanie się wysokości pryzm.
To tak w skrócie, bo o wyższości naturalnego rozkładu można sporo się rozpisywać. Tak z punktu widzenia gospodarki leśnej (wzdłuż pryzm nie orzesz, więc masz naturalne szlaki zrywkowe po jakimś czasie), dajesz miejsce schronienia zwierzętom, wreszcie pozostawiasz miejsce, w którym reducenci mają swoją niszę. Jak pisałem można sporo o tym gadać...
Sprzedać na biomasę (zrębki). Powierzchnia gratis uprzątnięta, zero kłopotów z wypalaniem i jeszcze kasa za drobnicę.Jarek pisze:suche gałęzie stanowią zagrożeniei trzeba sobie z tym jakos radzić.
Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy. (Mt 6,34)
Akurat w tym przypadku można.zapleśniony pisze:Piotrek nie porównujmy lasów naturalnych z lasami gospodarczymi.
Nie. Dla uniknięcia szkód jakie wyrządzał ogień.zapleśniony pisze:Czyli mam rozumieć że zakaz wprowadzono tylko i wyłącznie dla powolnego rozkładu drewna?
Zanim tam będzie uprawa to gałęzie przestaną wabić szeliniaki.zapleśniony pisze:Co z szeliniakiem którego zapach żywicy wabi na uprawy?
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
-
- początkujący
- Posty: 112
- Rejestracja: sobota 29 paź 2011, 19:35
- Lokalizacja: Szczecin
wtrącę coś ze strony amatora znającego las od strony wyrobu drewna opałowego własnymi siłami otóż wcześniejsze wypalanie gałęzi było największym bezsensem z jakim spotkałem się w gospodarce leśnej bo niby czemu to miało służyć czy leśnik nakazujący takie działanie widział kiedyś jak to przebiega widział opony przyciągane przez okolicznych małorolnych ? widział dziesiątki litrów przepalonego oleju wylanego na stertę gałęzi w środku zimy - bo ma być czysto może zobaczył na wiosnę straty w "młodzieży" uszkodzonej przez ogień
nigdy nie znalazłem sensownej odpowiedzi dlaczego mam wyciągać ten czub z tego leja po bombie... bo nawet przy wycince całkowitej, orający pod nasadzenie pominął to posprzątane zagłębienie . Czekałem już tylko na polecenie grabienia w miejscu pozyskania drewna
nigdy nie znalazłem sensownej odpowiedzi dlaczego mam wyciągać ten czub z tego leja po bombie... bo nawet przy wycince całkowitej, orający pod nasadzenie pominął to posprzątane zagłębienie . Czekałem już tylko na polecenie grabienia w miejscu pozyskania drewna
-
- zastępca nadleśniczego
- Posty: 3783
- Rejestracja: wtorek 05 lut 2013, 17:21
- Lokalizacja: Węgorzyno
1. Tam gdzie jest poważne zagrożenie pożarowe gałęzi się nie zostawia w wałach, tylko rozdrabnia.
2. Gałęzie iglaste po 1 roku przelegiwania z reguły się rozdrabnia zamiast je wałować - bo to jest tańsze, niż wygrzebywać łamiące się resztki... składamy w pryzmy (wałujemy) gałęzie liściaste, mieszane, ale i iglaste tyle że w najdalej kilka miesięcy po zakończeniu prac pozyskania i zrywki (a często równocześnie z pozyskaniem).
3. Gałęzie wałowane po 1 roku nie są już tak łatwopalne jak może się wydawać (zgnilizna postępująca w drewnie zamienia je w gąbkę, która nasiąka wodą, igliwie po dwóch latach to w większości próchnica). Znam przypadki wałów gałęzi sosnowych, sosnowo-świerkowych starszych niż 4-5 lat zatrzymujących pożar powierzchniowy. Jeśli tak się nie dzieje na skutek suchszego klimatu niż z moich okolic wiem, że leśniczowie wolą rozdrobnić gałęzie.
4. Palenie gałęzi stosuje się nadal, jako zabieg ochronny (w obawie przed szkodnikami owadzimi żerujacymi np. w gałęziach świerkowych - rytownik). Po roku przelegiwania powierzchni rozdrobnione i zwałowane gałęzie nie wabią szeliniaka. Jest on obecny na powierzchni bo są tam pniaki w których żerowały larwy. Zniszczenie gałęzi przez palenie zmniejszy ilość zwabionych szeliniaków, ale to co doleci zwabione żywicą z pniaków wystarczy by złożyły jaja na wszystkie pniaki! I larwy i tak będą w tej samej ilości...
5. Ciągnik nie wjeżdża w miejsca niedostępne, bo pozrywane noże, popękane wały, lemiesze kosztują. W takich miejscach albo przygotowuje się glebę ręcznie, albo zostawia do naturalnego obsiewu. Uprzątanie miejsc niedostępnych służy maksymalizacji wykorzystania drewna (uniknięciu odpowiedzialności za utratę wartości drewna), umożliwieniu pracy po uzyskaniu samosiewu (nikt na stertach gałęzi nie chciałby połamać nóg, rozbić głowy, stracić oczu pielęgnując uprawę, młodnik) i osiągnięciu ładu sanitarnego oraz estetycznego.
2. Gałęzie iglaste po 1 roku przelegiwania z reguły się rozdrabnia zamiast je wałować - bo to jest tańsze, niż wygrzebywać łamiące się resztki... składamy w pryzmy (wałujemy) gałęzie liściaste, mieszane, ale i iglaste tyle że w najdalej kilka miesięcy po zakończeniu prac pozyskania i zrywki (a często równocześnie z pozyskaniem).
3. Gałęzie wałowane po 1 roku nie są już tak łatwopalne jak może się wydawać (zgnilizna postępująca w drewnie zamienia je w gąbkę, która nasiąka wodą, igliwie po dwóch latach to w większości próchnica). Znam przypadki wałów gałęzi sosnowych, sosnowo-świerkowych starszych niż 4-5 lat zatrzymujących pożar powierzchniowy. Jeśli tak się nie dzieje na skutek suchszego klimatu niż z moich okolic wiem, że leśniczowie wolą rozdrobnić gałęzie.
4. Palenie gałęzi stosuje się nadal, jako zabieg ochronny (w obawie przed szkodnikami owadzimi żerujacymi np. w gałęziach świerkowych - rytownik). Po roku przelegiwania powierzchni rozdrobnione i zwałowane gałęzie nie wabią szeliniaka. Jest on obecny na powierzchni bo są tam pniaki w których żerowały larwy. Zniszczenie gałęzi przez palenie zmniejszy ilość zwabionych szeliniaków, ale to co doleci zwabione żywicą z pniaków wystarczy by złożyły jaja na wszystkie pniaki! I larwy i tak będą w tej samej ilości...
5. Ciągnik nie wjeżdża w miejsca niedostępne, bo pozrywane noże, popękane wały, lemiesze kosztują. W takich miejscach albo przygotowuje się glebę ręcznie, albo zostawia do naturalnego obsiewu. Uprzątanie miejsc niedostępnych służy maksymalizacji wykorzystania drewna (uniknięciu odpowiedzialności za utratę wartości drewna), umożliwieniu pracy po uzyskaniu samosiewu (nikt na stertach gałęzi nie chciałby połamać nóg, rozbić głowy, stracić oczu pielęgnując uprawę, młodnik) i osiągnięciu ładu sanitarnego oraz estetycznego.
Tak. I w końcu się w...ił i zabronił. Bo przedtem owo wypalanie nie było za darmochę. Było za pieniądze. I miejscowi sobie na tym dorabiali. To znaczy mało kto podpisywał umowę i brał wypłatę - najczęściej odbywało się to "porachunkowo". Przy odbiórce wyrobionej gałęziówki leśniczy brał pod uwagę ile i jak dobrze dany delikwent oczyścił. No i o stosowna wielkość obniżał mu należność za gałęziówkę666Przyrodnik pisze:czy leśnik nakazujący takie działanie widział kiedyś jak to przebiega widział opony przyciągane przez okolicznych małorolnych ? widział dziesiątki litrów przepalonego oleju wylanego na stertę gałęzi w środku zimy
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
Nie wiem jak teraz ale kiedyś wszystko rozdrabnialiśmy. Dodatkową korzyścią było znaczne obniżenie pniaków po przejściu rozdrabniacza.crocidura pisze:składamy w pryzmy (wałujemy) gałęzie liściaste, mieszane, ale i iglaste
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
Kurcze nawet o tym nie pomyślałem Na moich ciężkich, wilgotnych siedliskach nie mam tego problemu...crocidura pisze:Tam gdzie jest poważne zagrożenie pożarowe gałęzi się nie zostawia w wałach, tylko rozdrabnia.
Można to robić już w połowie sezonu. Przykładowo pozyskując drewno w zimie bez składania gałęzi, te do września są już bardzo podatne na skruszeniecrocidura pisze:Gałęzie iglaste po 1 roku przelegiwania z reguły się rozdrabnia zamiast je wałować
Dokładnie, jeśli zaś odnawia się dopiero w trzecim, albo czwartym roku to w ogóle nie ma problemu z szeliniakiem. Ustawa pozwala nam wszak na pięcioletnie przelegiwanie (chyba, że coś się w międzyczasie zmieniło). Wszystko więc zależy od organizacji pracy.crocidura pisze:Po roku przelegiwania powierzchni rozdrobnione i zwałowane gałęzie nie wabią szeliniaka.
My staramy się w takich miejscach pozostawiać kępy takiego drzewostanu do naturalnego rozkładu.crocidura pisze:Ciągnik nie wjeżdża w miejsca niedostępne
Co by nie pisać możliwości jest wiele, ale lepiej pozostawić gałęzie w lesie czy to w formie zrębków, czy gałęzi. Lasu nie nawozimy, więc po co go dodatkowo wyjaławiać.
Poza wszystkim, co napisano należy też wspomnieć o akumulacji CO2 w drewnie. Spalając je uwalniamy związek wprost do atmosfery.
- Blues Brothers
- nadleśniczy
- Posty: 5661
- Rejestracja: niedziela 31 mar 2013, 17:46
Zrąb rozdrobniony po zakończonym pozyskaniu nie stanowi większego zagrożenia niz zwykła ścioła na innym siedlisku borowym, jeden rok przelegiwania i szeliniak zapomina że ma tam coś do roboty- ten problem odpada
inna sprawa że rozdrabniacz to masakra dla różnych drobnych organizmów co miały pecha tam być podczas jego pracy
inna sprawa że rozdrabniacz to masakra dla różnych drobnych organizmów co miały pecha tam być podczas jego pracy
Kiedyś analizowałem sobie jaka jest różnica między wypalaniem ,a rozdrabnianiem gałęzi...
Rozdrabnianie wzbogaca glebę ,choć wkurzające jest ,że często u nas na tych pozycjach ostro przez kilka pierwszych lat buchtują dziki i potrafią zasypywać sadzonki.
Co do emisji C02 - chyba nie ma żadnej różnicy czy spaliny pochodzą z wypalanych odpadów ,czy też z niemałej ilości ropy zużytej przez ciągnik napedzający rębak .
Taka to pozorna ekologizacja.
Muszę się spytać kierowcy ile trzeba paliwa na ha rozdrabniania.
Rozdrabnianie wzbogaca glebę ,choć wkurzające jest ,że często u nas na tych pozycjach ostro przez kilka pierwszych lat buchtują dziki i potrafią zasypywać sadzonki.
Co do emisji C02 - chyba nie ma żadnej różnicy czy spaliny pochodzą z wypalanych odpadów ,czy też z niemałej ilości ropy zużytej przez ciągnik napedzający rębak .
Taka to pozorna ekologizacja.
Muszę się spytać kierowcy ile trzeba paliwa na ha rozdrabniania.
Oczywiście, w przełożeniu na ilości emisji w gospodarce kraju nie ma się czym podniecać. Zaznaczyłem tą informację w kontekście błyskawicznego uwalniania wszystkich produktów spalania, bo często się o tym gazie zapomina. CO2 trafi w postaci gazowej wprost do atmosfery.tomcat411 pisze:Co do emisji C02 - Taka to pozorna ekologizacja.
I obyśmy jak najszybciej o nim zapomnieli i powrócili do stanu normalnego, to znaczy nie zwracania uwagi na to ile my go w ten czy inny sposób uwolnimy. Bo w końcu dojdziemy do absurdów i wydamy zakaz otwierania butelek z napojami gazowanymi.Capricorn pisze:bo często się o tym gazie zapomina
PS. Swoja drogą ciekawe, że nikt jeszcze nie pokusił się o zbadanie ile też tego gazu właśnie za pośrednictwem napojów gazowanych uwalniamy. To muszą być tysiące jeśli nie miliony kilogramów dziennie...
Poezja to opisanie uczuć słowami, a świata - uczuciami.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
***Unless otherwise stated, my posts are my opinion, not official***
No trees were killed to send this message, however, a large number of electrons were terribly inconvenienced.
Popieram. Jeden wybuch średniej wielkości wulkanu i gazu mamy w atmosferze tyle, że jak chcą jedni powinniśmy już żyć w afrykańskich klimatach, albo jak chcą inni lodowisko mieć pod chałupamiPiotrek pisze:I obyśmy jak najszybciej o nim zapomnieli
Ja zaś tylko czekam, ja unija wszechmocna wymyśli, co by krowom w zadek stacje odzyskiwania biogazu wsadzać kazała. Tyle dobra się marnuje...