Czasami zazdroszczę tym po TLu praktyki. Ja tego nie miałem i teraz dość mocno mi tego brakuje - t.zn. tej pewności w mówieniu to drzewo a nie tamto. Całe szczęście na tych prywatnych skrawkach, które obsługuję dylematy są zwykle inne... T.zn. podejście musi być bardzo indywidualne do każdego niemal drzewa i do każdego (niemal) właściciela a ja sobie mogę na to pozwolić...
Jaźwiec pisze:właściciela a ja sobie mogę na to pozwolić...
Też robiłem tą robotę do 93 roku...nawet miałem dużo satysfakcji, bo wtedy jeszcze rownież zawodowo byliśmy traktowani jak państwowi leśniczowie i miałem tytuł starszego leśniczego...pożniej niestety nagle zapanował straszny bałagan, zmieniły się przepisy w 92 roku i nagle cała dobra robota wzięła w łeb, bo nastąpiła smowolka. To był najgorszy okres w lasach prywatnych. Teraz jest trochę lepiej, świadomość wlaścicieli trochę wzrosła też, ale współczuję Tobie zawiłości problemów i dylematów typu: Panie przecież to jest moje, to dlaczego mi akurat tego drzewa nie chce Pan wycechować? Hej!
Jaźwiec pisze:Ja tego nie miałem i teraz dość mocno mi tego brakuje - t.zn. tej pewności w mówieniu to drzewo a nie tamto.
Ja to miałem i do tego spory już kawał leśnej roboty, w naprawdę przeróżnych d-stanach, i do dziś zdarza się, że nie mam tej pewności
"[...]"Obecnie jestem stosunkowo pogodnym osobnikiem lat średnich, który o żadnych âwyczynachâ w wielkim stylu już nie marzy i pragnie jako tako skończyć życie, którego dotąd przynajmniej mimo klęsk i niepowodzeń nie żałuje."
Witkacy
Jaźwiec pisze:Ja tego nie miałem i teraz dość mocno mi tego brakuje - t.zn. tej pewności w mówieniu to drzewo a nie tamto.
Ja to miałem i do tego spory już kawał leśnej roboty, w naprawdę przeróżnych d-stanach, i do dziś zdarza się, że nie mam tej pewności
pewności nie ma nigdy bo to las a nie apteka-jak mawiają starzy leśnicy:)a prawda jest taka,że jak w liściaku staniesz wobec drzewa tak go widzisz...w czyszczeniach nic nie widzisz ale przepisy trzymają krótko-wyznaczać panowie i panie wyznaczać choby farby brakło:)