"Gdy do centrum Gorzowa zawędruje dzik albo jeleń, nie będzie wiadomo, kto miałby go schwytać i się nim zająć. W mieście nie ma nawet broni do usypiania dzikich zwierząt, których coraz więcej zapuszcza się na miejskie ulice
Historia dwuletniego koziołka, który w ostatni poniedziałek przez ponad 8 godzin czekał, aż urzędnicy zdecydują, kto i kiedy może go schwytać i wywieźć do lasu, obnażyła zupełny brak przygotowania do takich sytuacji służb odpowiedzialnych za porządek w mieście. Koziołek był mały i trzem mężczyznom udało się w końcu go obezwładnić i wywieźć do wieprzyckiego lasu. Gdyby to był dzik, daniel lub jeleń, miejskie służby nie poradziłyby sobie, a co gorsza, nie uzyskałyby żadnej pomocy ze strony inspektoratów weterynarii czy ochrony środowiska. W Gorzowie nie ma nawet odpowiedniej strzelby do usypiania zwierząt, zwanej bronią Palmera.
Odpowiedzialność jak gorący kartofel
Józef Jagódka, powiatowy inspektor weterynarii, uważa, że w polskim prawie jest luka, bo ustawodawca nie przewidział problemu dzikich zwierząt pojawiających się na terenach zurbanizowanych. - Właścicielem każdego dziko żyjącego zwierzęcia w Polsce jest skarb państwa, ale w zależności na czyim terenie ono przebywa, odpowiedzialność za nie bierze właściciel terenu - twierdzi Jagódka. - Samorząd powinien mieć przeszkolonych ludzi lub wynajmować wyspecjalizowane ekipy..."
http://miasta.gazeta.pl/gorzow/1,88312, ... rusza.html
Dzikie zwierzę w mieście? Nikogo to nie rusza
Moderator: Moderatorzy