Robił te kęsim, robił, aż zrobił...
Shaun Murphy gonił Si, gonił, i w końcu dogonił! Przy stanie 9:9 doszło do frejma prawdy, który ostatecznie wygrał Chińczyk, choć emocji było co niemiara i kilkakrotnie zmieniał się ten, któremu niewiele już brakowało do tryumfu.
Szkoda mi Prosiaczka, bo wydawał się być w świetnej formie. Gdyby to on wygrał to szkoda by mi było Si, miał przebłyski geniuszu i wiele fantazji a nawet zuchwałości w podejmowanych decyzjach.
Cóż, wygrał lepszy w tym meczu, ale gdyby wygrał Shaun Murphy to napisałbym to samo.